1.
Pryszczata podłoga naskarżyła na brudne stopy Daniela Poulerment. Wszystkie jej kąty zawyły jękiem nieprzyjemnej woni. Francuski don papilot, chłopięcie danielowate, nie wiedziało o zajściu. Stóp nie mył już dwa tygodnie. Za to ręce miał gładkie i pachnące.
2.
Peszyna Bombina trąbiła w guzła linowego, aż jej się hak gardłowy przebił na kręgosłup i pryzmatem odbił od łąki stawowej. Liczy na lekarza i cierpi mądrze. Pomocy, pomocy, leki potrzebne, najlepiej bez recepty i z dodatkiem plugawinki piszczelowej! Pęta bólu rozkroiły jej grzbiet i pampers skóry odleciał na pręcie. Minister do spraw skórzanych obłoków zlokalizował jej części w dolinie amerykańskich wszechmiasteczek.
3.
Kuszony, trekingowy osioł władczy zasiedział się w sklepie z pistoletami. Chciał kupić pukawkę przednio-ogonową, by odstraszać muchy i niejednorodne bakterie. Wrogowie nawiedzali go całymi dniami, węsząc w jego skórze obiadu. Koniec z tym, trzeba wydudnić ich gromem strzelającym, a potem zasnąć jak pegaz zwycięski.
4.
Chudy tips dryfował po oceanie przejrzystym. Zapływał się na śmierć, aż mu kolor zbladł. Połknął go pysk rybitwy tegowatej, aż się zaparł w zachwycie! Pychotka pazurowa! A w przełyku ciepło mu było, pazurek w zadowoleniu spłynął dalej. Cieplutko! Śmierć idealna!
5.
Przeobrażona w kufer syrena figlarnie wypięła kłódkę. Co za piękne skrzynisko! Jaki kształt muskany kluczem!
6.
Felendry pasmowate rozpasły swe nosy w okolicy łąk podhalańskich. Wyczuły w okolicy podziemne korytarze obrączek małżeńskich i rozkopały wielkie hektary w poszukiwaniu tego złota. Umarlacy śmiali się wszelako, gdy dokopywano się do ich bioder, a krety mantryczne klaskały z podziwu. Nie znaleziono ani jednej obrączki.
7.
Lelepumpy pruten gromadziły graty fenten. Była to tradycja zapomniana a warta uwagi ze względu na fenten keu, czyli wszechludzki źródłosłów kapryszony. Tryskawica jaśminu uznała te zjawisko za jedno z najważniejszych ustabilizowań na kuli ziemskiej. Usta i bilizowania to narzędzia do tworzenia słów, podstawowe.
8.
Sicirowia nękana hukiem armat izotopowych rozłożyła na stole dostępne herbaty i kilka miedziorytów. Herbata przyrządzona poprawnie musi być przemieszana miedziorytem, taka Sicirowia miała pomysł na próchnicę. Chociaż nic jej to nie pomagało, wznawiała próby miedziorycia szczęki. Głupia Sicirowia. A i tak piękna była, włosem suszarkowym podburzona.
9.
Gumowy flap ześlizgnął się z tanga dwojga sokołów. Spadł plackiem przeżutym i na stopę wgramolił swój kształt, a piskiem wieczystym ugościł się sam. Zdjąć się go nie dało, manipulować też. Na trzy lata zassał swoje odwłoki w bucie panno-pani sokołowatej. Dziób jej spokorniał, przestał dziobać, flak jej pieśni tłoczone z siebie wypuszczał, aż jej się uwrażliwił garnek wewnętrzny, aż zupy gotowała przeżyć swoich, wypijała to. A i dzielić się zaczęła, częstować, aż sokole towarzystwo zakochiwało się, nagle i obłędnie. I lotem wysokim chmurę głaskała, aż się niebo całe kołysało z zadowolenia. I słońce jej tryski udostępniało najsmakowitsze. A po latach z flakiem przeżytym, żucie trawy stosuje, źdźbło każde kąsając z osobna, najczulej.
10.
Łuszczona pomidorowa gnała przez głowę Franka Durtissèur, makaronem opadając mu na grzywkę, a smakiem na czoło. Potrawa podgrzana wieczorną kąpielą zaczynała bulgotać i pulsować, aż mu się myśli zespalały w wielkie rodziny ciast i wypieków!
pasjonatka zniekształceń słownych i obrazowych. Tworzy kolaże. Interesuje ją równowaga pomiędzy absurdem i patosem. Całkiem na poważnie ukończyła krytykę literacką na Wydziale Polonistyki w Krakowie. Publikowała m.in. w „Wakacie", „Helikopterze" i „Reflektorze". Związana emocjonalnie z Katowicami i Kleszczowem, domem rodzinnym. Redaktor naczelna pisma „Gazeta musi się Ukazać" i współzałożycielka Grupy Brzuch, w której tworzy artbooki. Regularnie prowadzi eksperymentalne audycje radiowe.