Katarzyna Czeczot, Michał Pospiszyl
„Romantyczny antykapitalizm", Wydawnictwo IBL PAN, Warszawa 2018, s. 342.
Genderystka i komunista pozytywnie przyjęci w Telewizji Polskiej Jacka Kurskiego. Niemożliwe? A jednak! TVP Kultura, program „Trzeci punkt widzenia” prowadzony przez filozofów związanych z prawicowym czasopismem „Teologia Polityczna”, a w nim całkiem rzetelna i – co bardziej zaskakujące – afirmatywna dyskusja nad antologią „Romantyczny antykapitalizm”, wydaną w serii Nowa Biblioteka Romantyczna. Goście w studiu – konserwatyści Dariusz Gawin, Marek A. Cichocki i Dariusz Karłowicz – nie tylko z zadowoleniem przyjmują wznowienie serii nawiązującej do projektu redagowanego przez nestorkę polskiego feminizmu, Marię Janion, ale też przedstawiają redaktorów tomu, Katarzynę Czeczot i Michała Pospiszyla, jako – odpowiednio – badaczkę gender i filozofa zainteresowanego masami. To nie żadna pomyłka. Nie ma tu grama fałszywej świadomości. Prowadzący dobrze wiedzą, co czynią. A jednak to robią: zachwalają na antenie publicznej telewizji, realizującej na co dzień antygenderową i antykomunistyczną krucjatę, nieskrępowanych lewaków.
Jest to przyjęcie o tyle symptomatyczne, że krytyka kapitalizmu dokonywana przez Czeczot i Pospiszyla może być trudna do zaakceptowania nie tylko dla zwolenników kapitalizmu, lecz także dla wielu jego lewicowych adwersarzy wychowanych w tradycji modernistycznej. Projekt literaturoznawczyni i filozofa politycznego, związanych odpowiednio z Instytutem Badań Literackich i Instytutem Studiów Politycznych PAN, łatwo posądzić o kryptokonserwatyzm. Pochwały, które tom zebrał od Gawina, Cichockiego i Karłowicza, jedynie ten zarzut wzmacniają.
Rzeczywiście, już w odautorskim wstępie redaktorzy antologii przyznają się otwarcie do podejrzliwości wobec ideologii postępu urzeczywistnianej przez kapitalistyczne maszyny, podział pracy, pośrednictwo pieniężne oraz abstrakcyjne miary wyznaczające wartość człowieka. Zwracają oni uwagę na społeczną pauperyzację i ekologiczne spustoszenie, jakie niosą za sobą kolejne fale owego „rozwoju”: industrializacja i urbanizacja, a także wypychane na margines historii nowoczesności masowe doświadczenia, takie jak atlantycki handel niewolnikami, praca przymusowa na plantacjach czy włączenie dzieci w tryby pracy fabrycznej. Ciężar romantycznej krytyki uzupełniają sugestywne obrazy i ryciny pokrytych smogiem miast, pazernych burżujów oraz alienujących, projektowanych od linijki przestrzeni podporządkowanych idei akumulacji kapitału. Książkę otwiera ilustracja przedstawiająca Neda Ludda, legendarnego przywódcę luddystów – ruchu wolnych rzemieślników, chałupników i tkaczy, którzy w obronie kontroli nad własnym życiem przypuszczali bezpośrednie ataki na maszyny będące podstawą kapitalistycznej organizacji, dyscypliny i podziału pracy. Wstęp zaś zaczyna się od przywołania „Marzeń samotnego wędrowca” Jana Jakuba Rousseau i sceny, w której dotarłszy do zdawać by się mogło dziewiczych terenów, tytułowy wędrowiec natrafia na ukrytą w bezpośrednim sąsiedztwie fabrykę pończoch.
Czeczot i Pospiszyl świadomie i konsekwentnie – by nie powiedzieć: prowokacyjnie – wygrywają jednak pozornie konserwatywne reakcje na kapitalistyczny postęp po to, aby ufundować trzeci – poza jej apologią bądź odrzuceniem – punkt widzenia na nowoczesność. Stąd opowiadają się oni z jednej strony przeciw tym wszystkim nurtom i autorom, którzy widzą w niej drogę ku naprawie stosunków społecznych – zwolennikom ideologii kapitalistycznej, entuzjastom wszystkiego, co nowe, zracjonalizowane i uniwersalistyczne. Z drugiej – przeciw ich dialektycznym krytykom, traktującym kapitalizm jako fazę czyśćca niezbędnego do oczyszczenia pola i rozwinięcia nowych potencjałów socjalizacji, produkcji czy komunikacji, które pozwolą ufundować wyższy, wolny od bolączek okresu przejściowego porządek społeczny. Dlatego na tle inspirowanych marksizmem ideologii komunistycznych i socjalistycznych „Romantyczny antykapitalizm” okazuje się propozycją wysoce heterodoksyjną, wręcz heretycką, którą łatwo posądzić o bycie kukułczym jajem podrzuconym przez stronę konserwatywną.
Czeczot i Pospiszyl prowokacyjnie wygrywają pozornie konserwatywne reakcje na kapitalistyczny postęp po to, aby ufundować trzeci punkt widzenia na nowoczesność
Mimo że Czeczot i Pospiszyl odnoszą się także do autorów i dzieł, które trudno jednoznacznie utożsamić z lewicą (a niekiedy wręcz – jak w przypadku sympatyzującego z ancien régime’em Honoriusza Balzaka czy antysemickiego Zygmunta Krasińskiego – jest to niemożliwe), ich romantyczna krytyka nie daje się sprowadzić do antynowoczesnej reakcji występującej w obronie hierarchicznych i opresyjnych wartości. Jest tak, po pierwsze, dlatego że w antologii zdecydowanie dominują autorzy związani z szeroko kojarzoną i bardzo różnorodną lewicą zarówno międzynarodową, jak i polską. Są wśród nich komuniści (Karol Marks, Fryderyk Engels, Róża Luksemburg), anarchiści (Piotr A. Kropotkin, Élisée Reclus, Pierre-Joseph Proudhon), romantyczni ekosocjaliści (William Morris), poeci będący zwolennikami rewolucji francuskiej i krytykami rewolucji przemysłowej (William Wordsworth, William Blake) oraz polscy lewicowi niepodległościowcy (Edward Dembowski, ks. Piotr Ściegienny, Ludwik Królikowski). Po drugie, choć sami redaktorzy opowiadają się przeciw temu, co abstrakcyjne, zracjonalizowane, poddane alienacji, fetyszyzujące postęp, zmianę i emancypację, w obronie tego, co konkretne, przeżywane, sensualne, związane z pewną tradycją, ciągłością i przywiązaniem, nigdy nie osuwają się na pozycję, która w kontrze do nowoczesności wykorzystywałaby Boga, naród, rodzinę, wspólnotę krwi czy ziemi do uzasadnienia despotycznych, patriarchalnych, identarystycznych czy uświęconych stosunków eksploatacji. Z perspektywy „Romantycznego antykapitalizmu” konserwatyzm – postrzegany w uproszczeniu jako zachowawcza reakcja na burżuazyjne rewolucje definiujące nowoczesność: rewolucję przemysłową w Anglii i rewolucje polityczne we Francji i w Stanach Zjednoczonych – pozwala się interpretować jako przechwycenie krytyki utowarowionego, zawłaszczonego i poddanego prawidłom ekonomii politycznej świata oraz zastąpienie jej światopoglądami reakcyjnymi. Idąc tym tropem, powiedzielibyśmy, że konserwatywna kontrrewolucja żeruje na szoku wywołanym przez nowoczesność, który może przyjąć rozmaite artykulacje polityczne. W jej efekcie ludowe wierzenia podporządkowane zostają hierarchii kościelnej, a rozbite więzi społeczne konstytuujące wspólnotę stają się budulcem organicznych, patriarchalnych i wykluczających nacjonalizmów oraz innych partykularyzmów.
Zdobycze nowoczesności w żadnym razie nie zagrażają tym reakcyjnym projektom. Przeciwnie, dostarczają im nowych, umożliwiających bardziej dalekosiężne sprawowanie władzy i egzekwowanie porządku urządzeń, takich jak wielostopniowa administracja, ujednolicenie języka, wierzeń, waluty czy miar, państwowa edukacja i armia, ewidencja populacji i terytorium – wszystkiego, co składa się na projekt nacjonalistyczny. Nawet deterytorializujące tendencje nowoczesności – na przykład handel, migracje, mieszanie się stylów, mód czy towarów – mogą wzmacniać reakcyjne projekty polityczne. Abstrakcje pieniężne, kryzysy giełdowe i rozrost finansjery prowadzą do antysemityzmu; dla utrzymania pracy zależnej w koloniach i bogactwa metropolii strukturalną koniecznością okazuje się podsycanie rasizmu; do kontroli nad upłciowionym podziałem pracy i reprodukcją narodu zaś potrzebny jest patriarchat.
Redaktorzy „Romantycznego antykapitalizmu” zdają się odzyskiwać wartości, postawy i skłonności zbyt pochopnie i jednoznacznie zbywane przez lewicę albo jako naiwny sentymentalizm, albo – jeszcze gorzej – jako zjawiska obskuranckie i przynależne prawicy. Oboje są do tego zadania doskonale przygotowani dzięki swoim wcześniejszym badaniom. Czeczot w książce „Ofelizm. Romantyczne zawłaszczenia, feministyczne interwencje” próbowała rozbijać dualistyczne wyobrażenia o kobiecym ciele, wpisujące je w binarne opozycje natury i kultury, pasywności i aktywności, szaleństwa i rozumu czy tradycji i cywilizacji. Taka strategia lekturowa pozwoliła jej na subwersywne odczytanie ofelicznych postaci rzekomo pozbawionych sprawczości, głosu lub reprezentacji: Mickiewiczowskich rusałek, Adeli Wiktora Hugo oraz samej Szekspirowskiej Ofelii. „Romantyczny antykapitalizm” w analogiczny sposób sięga po to, co zdefiniowane, a zarazem ujarzmione i naznaczone większościowymi narracjami nowoczesności, aby się owym narracjom wymknąć i odnaleźć wyswobodzenie w tym, co pozornie wsteczne. Ruch ten jest oczywiście tożsamy z pojęciami obrazu dialektycznego w historiozofii Waltera Benjamina i linii ujścia w schizoanalizie Gilles’a Deleuze’a i Félixa Guattariego – dwóch tradycjach bodaj najważniejszych dla refleksji uprawianej przez Pospiszyla i rozwiniętej przez niego wcześniej przede wszystkim w monografii „Zatrzymać historię. Walter Benjamin i mniejszościowy materializm”, a ostatnio także w ramach współprowadzonego ze mną seminarium „Filozofia polityczna motłochu”.
»Romantyczny antykapitalizm« sięga po to, ujarzmione i naznaczone większościowymi narracjami nowoczesności, aby odnaleźć wyswobodzenie w tym, co pozornie wsteczne
Literaturoznawcze interwencje Czeczot i filozoficzno-polityczne propozycje Pospiszyla łączy jeszcze – poza wspólnym dążeniem do odzyskania tradycji uciśnionych, uciszonych czy wymazanych z wielkich narracji nowoczesności – zamiłowanie, ponownie benjaminowskie, do fragmentów przedkładanych ponad dominujące nad nimi całości. Pozwala to badaczom wyrywać szczególnie intensywne i dysponujące subwersywnymi potencjałami skrawki tekstów po to, by otworzyć je na nowe znaczenia i w zestawieniu z innymi fragmentami zbudować z nich zaskakującą konstelację. W przypadku antologii zakrojonych tak szeroko jak „Romantyczny antykapitalizm” benjaminowska metoda kolekcjonerstwa sprawdza się doskonale, a na dodatek umożliwia przystępną lekturę, zapraszając czytelniczkę do fragmentarycznych, przerywanych i nielinearnych odczytań. W tym sensie publikacja Czeczot i Pospiszyla pozostaje wierna filozofii historii Benjamina nie tylko pod względem treści, ale i, może nade wszystko, formy. Nie poddając się jedynie słusznemu trybowi lektury i oddając sprawiedliwość fragmentom przytłoczonym zazwyczaj przez całościowe interpretacje, daje ona odbiorcom możliwość konstruowania własnych obrazów dialektycznych.
Taki wybór metodologiczny i kompozycyjny na gruncie rozważań o romantyzmie uzasadnia odwołanie do książki Michaela Löwy’ego i Roberta Sayre’a „Romanticism Against the Tide of Modernity”. Zamiast definiować romantyzm jako epokę literacką mającą swoje ścisłe ramy chronologiczne czy jako spójny nurt, dla którego można by nakreślić wspólny program, Löwy i Sayre – a w ślad za nimi Czeczot i Pospiszyl – traktują go jako tendencję transhistoryczną, wyrażającą się krytycznym i zarazem melancholijnym stosunkiem do cywilizacji kapitalistycznej. Umocowanie „Romantycznego antykapitalizmu” w propozycjach zachodnich badaczy, chociaż jak najbardziej uzasadnione i spójne, ma jednak swoją cenę. Jak czytamy we wstępie do antologii, romantycy okazują się zawiedzonymi zwolennikami rewolucji francuskiej i ideałów oświeceniowych, którzy nie odrzucają tych ideałów jako takich, ale w wyniku rozczarowania ich określonym, to jest kapitalistycznym, trybem implementacji popadają w melancholię. Ta ostatnia wyznacza ich złożony stosunek do nowoczesności: rozdarty między afirmacją i nieprzejednaną krytyką.
Romantycy są często skłonni popierać suwerenność ludu i oparte na niej projekty demokratycznego państwa narodowego. Nie przestają przy tym myśleć o pogodzeniu tego, co partykularne (ludu, narodu), z tym, co uniwersalne (braterstwem ludzkości). Także fascynacja tym, co ludowe, pozwala im pomyśleć taki tryb modernizacji, który dowartościowywałby tradycję i odzyskiwał utracone ścieżki historyczne. Jednocześnie rzeczywistość polityczna i ekonomiczna – przebieg rewolucji francuskiej, czasy restauracji i Świętego Przymierza, skala kosztów ubocznych rozwoju kapitalizmu – prowadzi ich ku zwątpieniu w te alternatywne możliwości. Wedle tego odczytania romantyzm byłby, mówiąc w uproszczeniu, świadectwem porażki rewolucji francuskiej i międzynarodowego entuzjazmu, jaki ta ostatnia wywołała u obserwatorów i spadkobierców (od Immanuela Kanta i Johanna Wolfganga von Goethego, przez Wordswortha, Percy’ego Shelleya i Blake’a, po Mickiewicza i Hugo). Klęska ta polegałaby na niezdolności do ujarzmienia dehumanizujących mocy rewolucji przemysłowej.
Wolność, równość i braterstwo miały być polityczną odpowiedzią na wolny handel, powszechną ekwiwalencję pieniężną i kupieckie filiacje. Miały pozwolić odbudować więzi społeczne, ufundować refleksyjny stosunek człowieka do człowieka i człowieka do przyrody, ustanowić kolektywną i radykalnie demokratyczną suwerenność ludu. Porażka burżuazyjnego projektu, wyrażająca się podporządkowaniem politycznych ideałów oświecenia ekonomii kapitalistycznej czy też, mówiąc inaczej, kapitulacją rewolucji francuskiej wobec angielskiej, wywołała rozczarowanie, które dało o sobie znać w romantyzmie. Nieprzypadkowo jego centrum kulturalnym stały się Niemcy – kraj rozbity, zacofany gospodarczo w stosunku do Anglii, czekający na swoją rewolucję polityczną, zamiast której skonfrontowany został w wojnie wyzwoleńczej z porewolucyjną armią napoleońską. Peryferia, w tym Polska, doświadczały spóźnionego i zależnego rozwoju kapitalistycznej gospodarki bez burżuazyjnych zmian w sferze politycznej. W tej sytuacji pragnienie wolności zinterioryzowane zostało w estetyce, w prawdzie uczucia, w melancholii. Zasilą one polityczne marzenia romantyzmu, w szczególności te dotyczące ustanowienia wspólnoty pracy i ziemi, wyrażające się w Komunie Paryskiej i projektach romantycznych anarchistów, jak również w studiach nad komunalną własnością ziemską Słowian, komunizmem pierwotnym w etnologii czy odzyskaniem nieutowarowionej wartości i godności pracy poprzez zasypanie przepaści między znojem a sztuką.
Na ile jednak te projekty rzeczywiście nie mogły się obejść bez dziedzictwa rewolucji francuskiej? Wydaje się, że „Romantyczny antykapitalizm” zakłopotany jest przede wszystkim abstrakcjami ekonomicznymi, czyli wykorzenioną nowoczesnością o korzeniach anglosaskich. O wiele bardziej zniuansowany jest jego stosunek do abstrakcyjnego człowieka, obywatelstwa i powszechnej ekwiwalentności w polityce. Pod tym względem herezja wzniesiona przez Czeczot i Pospiszyla ma nieco samoograniczający charakter i zdaje się wpisywać w dość tradycyjnie uprawiany marksizm, który upatruje w rewolucji politycznej rozwiązania sprzeczności ekonomicznych i którego ostrze krytyki nie jest wymierzone w nowoczesność jako taką, tylko w jej stłumioną realizację. Wybrane teksty atakują przede wszystkim kapitalistyczną ekonomię, nawet jeśli nie robią tego z ortodoksyjnie marksistowskich pozycji afirmujących obietnicę pełniejszego rozwoju sił wytwórczych czy niesienia kaganka oświaty za pośrednictwem industrializacji. Widać to już po samych tytułach sekcji: „Świat-fabryka, człowiek-maszyna”, „Podział ziemi, podział czasu”, „Ekonomia zysku”, „Polityki nieumiarkowania”, „Nieobliczalność”.
Chociaż próby rozwinięcia innych, niekapitalistycznych, inspirowanych romantyzmem ekonomii (podkreślmy: zawsze w liczbie mnogiej) niewątpliwie prowadzą do pewnych politycznych implikacji – ich zarys odnajdziemy zresztą na kartach antologii – to jednocześnie redaktorzy „Romantycznego antykapitalizmu” unikają pełnej konfrontacji z nowoczesnością. Obierają oni za cel swojej krytyki bardziej oczywistą i łatwiejszą do zakwestionowania połówkę tej ostatniej: rewolucję przemysłową. Zwłaszcza w dobie rosnącej świadomości na temat kryzysu ekologicznego, bezsilności państwa wobec problemu smogu czy poszukiwań nowych paradygmatów dobrobytu bez wzrostu gospodarczego wybór ten zyskuje dodatkową nośność i jawi się jako zagadnienie aktualne, dalece wykraczające poza historię literatury czy filozofii. Interesujące byłoby jednak podważenie drugiego, znacznie bardziej ambiwalentnego fundamentu nowoczesności: rewolucji politycznej.
Zakwestionowanie wolności, równości i braterstwa mogłoby wyglądać na akt samobójczy, całkowicie przesuwający „Romantyczny antykapitalizm” na pozycje reakcyjne. Jeśli jednak Pospiszyl i Czeczot chcą pozostać spójni w swoich poszukiwaniach egalitarnych linii ujścia spoza nowoczesności, warto, by podjęli grę o tę ryzykowną stawkę. Współmierność abstrakcji politycznych z ekonomicznymi była dobrze rozpoznanym wątkiem w marksistowskiej krytyce kapitalizmu. Na ogół prowadziła ona do wniosku, że rozkład tego, co zakrzepłe i stanowe, pozwoli rozwinąć sprzeczność między kapitalistami a proletariatem i doprowadzi do socjalistycznej rewolucji. Autorzy antologii dystansują się od tego modelu krytyki. Nie widzą w abstrakcjach ekonomicznych żadnej drogi do zbawienia, nawet takiego, które byłoby zapośredniczone przez dialektykę. Ich ocena abstrakcji politycznych pozostaje jednak niedookreślona. Z jednej strony, jeśli chcieliby pozostać konsekwentni, musieliby je odrzucić, ponieważ wolność okazuje się wolnością do wyzysku uwolnionej pracy i do wolnego handlu, równość – umowną równością między posiadaczem a proletariuszem, a braterstwo – mizoginistyczną dominacją nad kobietami. Wówczas większą uwagę musieliby skierować na bliskie im skądinąd, ale marginalnie potraktowane w antologii antykapitalistyczne tradycje niedające się sprowadzić do fragmentu rewolucji burżuazyjnych. Z drugiej, przedstawiając romantyków jako zawiedzionych zwolenników rewolucji francuskiej, zdają się oni przywiązani do oświeceniowych idei politycznych i wierzyć, że romantyzm może pomóc w nadaniu tym ostatnim nowego kształtu. Ostatecznie ich trzeci punkt widzenia na nowoczesność okazuje się rozdwojony: połowicznie zanurzony w wewnętrznym ruchu krytyki, utożsamianym z rewolucyjnym doświadczeniem, a połowicznie otwarty na to, co nowoczesność poprzedza lub co wydarza się obok, niezależnie lub przeciw niej. Być może to rozdarcie nie powinno być interpretowane jako niekonsekwencja, lecz jako żywotna sprzeczność o charakterze fundamentalnym dla romantycznego antykapitalizmu.
Katarzyna Czeczot, Michał Pospiszyl
„Romantyczny antykapitalizm", Wydawnictwo IBL PAN, Warszawa 2018, s. 342.
adiunkt w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Wrocławskiego, redaktor czasopisma naukowego „Praktyka Teoretyczna”, lewicowy aktywista z Górnego Śląska.