fbpx
Ładowanie strony
Logotyp magazynu Mały Format

Promując „Kruszenie świata. Podróż do Iranu” François-Henriego Désérable’a, Wydawnictwo Czarne posłużyło się cytatem z recenzji opublikowanej w dzienniku „Le Monde”: „Ta książka zdumiewająco harmonijnie łączy w sobie dziennik podróży […], kompendium wiedzy o historii Iranu, hołd dla odwagi Nicolasa Bouviera oraz refleksje na temat odwagi i przygód”. Désérable nie stworzył żadnej z tych wielu książek, które ostatecznie miały złożyć się na nową pozycję w cyklu reporterskim wydawnictwa. Stworzył za to serię postów na Facebooka, którą jego francuski wydawca złożył w luźną całość, tylko przypadkiem nie nazywając jej „Kruszenie świata. Podróż do najgorszego państwa na świecie”. To tytuł, który zdaje się pasować do pracy autora o wiele lepiej — napisał bowiem tekst na wskroś polityczny, nawet na moment nie kontestując opinii, z którą do Iranu przyjechał.

Kiedy Nicolas Bouvier jako dwudziestokilkulatek ruszał w swoją podróż do Azji, której owocem stać się miał jeden z najbardziej ikonicznych dzienników podróży XX wieku, był zafascynowanym Orientem studentem po intensywnym kursie sanskrytu. Sławny „Orientalizm” Edwarda Saida miał powstać dopiero ponad dekadę później, a więc w 1978 roku, dając oficjalny początek nowym teoriom krytycznym – jak choćby postkolonializmowi. Praca Saida nie wyłoniła się jednak z próżni — i choć pod wieloma względami była rewolucyjna, jej siła polegała przede wszystkim na nazwaniu pewnych fenomenów i uczynieniu z nich pełnowartościowych narzędzi badawczych, używanych w humanistyce. Przed Saidem podwaliny pod nowy porządek dawali przecież tak eseistycznie, jak i prozatorsko m.in. Aimé Césaire, Frantz Fanon, Ngũgĩ wa Thiong’o czy W.E.B. Du Bois.

Dwudziestoczteroletni Bouvier musiał być świadomy tych dyskursów. Jego pisarstwo nie było pozbawione orientalistycznych klisz, Szwajcar zdawał jednak sobie sprawę z pewnego cywilizacyjnego obciążenia, z jakim przekracza kolejne azjatyckie granice. Choć zdarzały mu się passusy, które dziś żartobliwie określiłabym „estetyką haremu i hammamu”, widać w Bouvierze wyraźne wpływy egzystencjalizmu rozumianego po Sartre’owsku, pewien dystans do europocentrycznej soczewki, której nie przestaje być świadomy. Sporo było też w Bouvierze antropologa-amatora, co wyrażał w szczerym zaciekawieniu, jakim obdarzał napotykanych na swojej drodze ludzi. Co równie ważne — nic gorszego niż prezentyzm. Nicolas Bouvier był dzieckiem swoich czasów, od dzieciństwa karmionym zapewne frankofońskimi, orientalistycznymi mistrzami pióra i pędzla. Nic dziwnego, że wykształcił w sobie pewne skojarzenie Azji z mistycyzmem i pewną tajemnicą mającą spowijać niektóre jej regiony.

Żadnego z tych usprawiedliwień nie da się jednak przyłożyć do „Kruszenia świata” Désérable’a — ni to eseju, ni pocztówki z podróży, a jeśli już, to w największym stopniu ekspresji jego poglądów politycznych, do czego zresztą odwiedzenie Iranu nie było mu w żaden sposób potrzebne. Ten reportaż mógłby z powodzeniem napisać, nawet na moment nie opuszczając swojego biurka we Francji, całkowicie bazując na miksie doniesień prasowych i książek Hoomana Majda. Biorąc jednak pod uwagę wtórność jego anegdot (ile razy będziemy jeszcze czytać o tym, że irański taksówkarz nie chciął przyjąć zapłaty, po czym pieklił się, że mu nie zapłacono?), wydaje się, że powinien raczej skupić się na pisaniu książek o hokeju. Jego artykuł na Wikipedii odnotowuje bowiem całkiem przyzwoitą karierę hokejową, od mistrzostwa juniorów Francji z Gothiques d’Amiens po dojście do krajowego finału w kategorii seniorów z LHC Les Lions. W 2011 roku otrzymał nominację do nagrody dla najlepszego sportowca w Lyonie. Po co więc pisać książki?

Tym, co charakteryzuje pracę reporterską Désérable’a, jest przede wszystkim całkowity brak zainteresowania ludźmi, jakich spotyka. Zapowiedzią tego, co czeka nas na kolejnych stronach książki, jest już sam jej początek. Zaczyna się ona od anegdoty biurokratycznej i przygód wizowych — rzeczy, którą dobrze znamy z wspominanego wcześniej Majda, na korzyść amerykańsko-irańskiego pisarza przeważa jednak fakt, że potrafi pisać z humorem. Ostatecznie Désérable ląduje w samolocie, gdzie odbiera telefon od pracownika francuskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, który rozpaczliwie przekonuje go do porzucenia planów wyjazdu: aresztują tam pana, wsadzą za szpiegostwo pod fałszywymi zarzutami, będą nas panem politycznie szantażować. Na takie ostrzeżenie jest jednak za późno, rzekomy spadkobierca Bouviera musi już bowiem zapinać pasy, bo maszyna zaraz poderwie się do lotu. Nie jest to angedota, w którą nie wierzę — są to uzasadnione obawy nie bez precedensu, stanowi jednak idealną przepowiednię tego, jaki Iran zobaczymy już w następnym rozdziale.

Tym, co charakteryzuje pracę reporterską Désérable’a, jest przede wszystkim całkowity brak zainteresowania ludźmi, jakich spotyka.

W tym miejscu wróćmy na chwilę do fragmentu blurba z „Le Monde”, o którym pisałam na samym początku tego tekstu — „Ta książka to […] kompendium wiedzy o historii Iranu”. Już to powinno nas zaniepokoić, a piszę te słowa, patrząc na książkę „Iran: A Modern History” Abbasa Amanata na półce, tysiąc stron w drobnym druczku, a przecież warto podkreślić też nieprzypadkowe użycie przez autora słowa „modern” w tytule. Jak możecie jednak podejrzewać, 166-stronicowy reportaż francuskiego literata i hokeisty nie wypełnia złożonej w zapowiedzi wydawcy obietnicy. Abstrahując jednak od wikipedyjnej wiedzy autora, podanej w ciut lepiej czytającym się, narracyjnym stylu, „Kruszenie świata” skonstruowane jest w sposób, który nie ułatwia czytelnikowi przyswajania wiedzy. I tak już na początku Désérable informuje nas, że pozornie przyjazny Irańczyk spotkany w hotelowym lobby „może być członkiem Basidżu”. Czym jest Basidż? Czytelniczka nie dowie się jeszcze przez kilkanaście stron — na ten moment Basidż może być zarówno tajną policją porywającą francuskich hokeistów, jak i lokalnym zespołem muzyków grających na tarze. Kiedy wreszcie przyjdzie czas na tę informację, o Związku Mobilizacji Uciemiężonych (Basidż) dowiemy się, kiedy powstał, że jest organizacją paramilitarną i że służą tam raczej niemili ludzie. Dlaczego Irańczycy dobrowolnie zasilają więc to ewidentnie nieprzyjemne grono? Czy wiąże się to może z szansą na rozwój osobisty albo awans klasowy? Nie wiemy, to Désérable’a nie zainteresowało.

To właśnie ten szokujący brak zainteresowania oraz wyjścia poza własne, bardzo stanowcze przekonania polityczne i rodzącą je bańkę jest moim najpoważniejszym zarzutem do „Kruszenia świata”. Bardzo łatwo jest bowiem wpaść, będąc Europejczykom odwiedzającym Iran czy poznającym Irańczyków w tzw. echo chamber. Jakich ludzi najłatwiej ci bowiem spotykać, kiedy jesteś młodym, białym chłopakiem z Europy, na dodatek niemówiącym po persku? Kto cię do siebie dopuści, do jakich grup społecznych będziesz miał dostęp? To nie jest z mojej strony wartościujące oskarżenie. Jako milenialka z Polski, a więc z Zachodu też znam właściwie tylko młodych, progresywnych liberałów z wielkich miast. To raczej apel o większą uwagę i nieekstrapolowanie zbyt łatwo rodzących się wniosków, które wcale nie muszą być reprezentatywne dla większych grup, a już na pewno tym bardziej całego narodu.

Jakich ludzi najłatwiej ci spotykać, kiedy jesteś młodym, białym chłopakiem z Europy?

Désérable robi coś gorszego niż błąd ekstrapolacji. O Jassinie, Irańczyku, którego poznał w podróży autostopem do Isfahanu, pisze tak:

Odkąd tu przyjechałem, po raz pierwszy miałem do czynienia ze zwolennikiem reżimu: to nieliczny, rzadko spotykany gatunek zagrożony wyginięciem, badałem go więc z wytężoną uwagą, jak entomolog ogląda okaz Ornithoptera allotei albo błękitnego Junonia orithya[1].

Abstrahując już od dehumanizującej i orientalizującej metafory, gdzie autor jest skupionym badaczem uważnie przyglądającym się rzędowi wielobarwnych motyli, przy lekturze tego i podobnych ustępów, mam ochotę zadać mu pytanie: skąd to wiesz? W Iranie nie prowadzi się podobnych badań sondażowych, a nawet te przeprowadzane na Zachodzie (często obarczone błędem selekcji próby — są internetowe, docierają tylko do populacji zdigitalizowanej, a jednocześnie świadomej i często politycznie zaangażowanej) nie są tak radykalne w wynikach, jak twierdzenia autora. Désérable wykazuje się tu zupełnym brakiem refleksji: wie i podkreśla, że jest to pierwszy taki Irańczyk, jakiego napotkał w czasie swojej obecności w tym kraju, ale w żaden nie prowadzi go to do wniosku, że… mógł poznać niewystarczająco wielu ludzi. Nie zdaje sobie sprawy z własnych poznawczych ograniczeń, dodatkowo ferując jeszcze własne wyroki dotyczące sytuacji politycznej, których w żaden sposób nie zestawia ani z nieidealnymi, choć dostępnymi badaniami, ani choćby z rozmową z iranistą — może ten pomógłby mu rozszyfrować Sfinksa, jakiego napotkał w drodze do Isfahanu. Czytając „Kruszenie świata”, dziwię się Gallimardowi — jednemu z najbardziej uznanych wydawnictw nie tylko we Francji, ale i całej Europie. Dlaczego żaden redaktor nie zatrzymał retorycznego galopu Désérable’a, mówiąc mu: zweryfikuj swoje informacje, zderz je z dostępną wiedzą lub napisz, w jaki sposób wszedłeś w ich posiadanie?

Może jest jednak tak, że gatunkowe zakwalifikowanie książki jako „dziennika podróży” pozwala łatwiej czmychnąć poza radarem czujnych krytyków, oczekujących faktograficznej spójności? W końcu w dzienniku najważniejsze jest „ja” autora, to gatunek w pełni subiektywny i skoncentrowany na prywatnych odczuciach.? Może gdyby ta książka rościła sobie prawo do bycia reportażem (warto jednak zwrócić uwagę, że w polskim wydaniu na okładce stoi zapisane kapitalikami słowo „reportaż”), Désérable nie miałby odwagi pisać:

W rzeczywistości Republika Islamska stanowi połączenie kleptokracji z tanatokracją: to kleptotanatokracja, czyli zepsuty do szpiku kości ustrój, który przywłaszcza sobie zasoby kraju i utrzymuje się u władzy dzięki zadawaniu śmierci i wzbudzaniu strachu przed karą śmierci (s. 37).

Nieprzypadkowo rozpoczęłam od wprowadzenia tematu orientalizmu. „Kruszenie świata” jest bowiem książką szokująco orientalizującą — i to w stopniu wręcz niecodziennym, historycznym, nie do obrony w 2025 roku. Pora powiedzieć to sobie wprost — Désérable zostałby zmiażdżony tak warsztatową, jak i merytoryczną krytyką, niewykluczone też, że książka mogłaby się wręcz nigdy nie ukazać, gdyby nie wielki słoń w pokoju. Trzeba tego słonia nazwać — to, nomen omen, podręcznikowy przykład ulubionej retoryki liberalnego Zachodu, który już dawno zweaponizował temat kobiet w państwach muzułmańskich, a szczególnie uwielbił sobie Iran. Nie chodzi o to, aby przed obserwatorami na całym świecie wiedzę o sytuacji Iranek zatajać. Trzeba to natomiast robić umiejętnie, przede wszystkim nie przypisując im swoich własnych poglądów, aby potem jedynie szukać ich potwierdzenia. To również jest orientalizm wychodzący z Saidowskiej relacji wiedzy i władzy.

Plusy „Kruszenia świata”? Jest to książka dość wartko napisana, choć nie wiem, ile w tym faktycznej zasługi autora, a ile bardzo dobrej tłumaczki, jaką jest Katarzyna Marczewska. Zakładając jednak pewien kredyt zaufania, jakim obdarzę François-Henriego Désérable’a, powiem: z chęcią przeczytam jego kolejny reportaż, ma bowiem niewątpliwie lekkie pióro i wydaje się miłym człowiekiem. Ale błagam, niech będzie o hokeju.

[1] F.-H. Désérable, Kruszenie świata. Podróż do Iranu, Wydawnictwo Czarne 2025, s. 59.

François-Henri Désérable

„Kruszenie świata. Podróż do Iranu”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2025, 176 stron

Karolina Cieślik-Jakubiak
Iranistka, orientalistka. O Bliskim Wschodzie pisała między innymi dla „Rzeczpospolitej”, „Więzi”, „Dwutygodnika”, „Magazynu Kontakt” czy „Glissanda”. Naukowo zainteresowana historią idei, ze szczególnym wskazaniem na irańskie warianty marksizmu oraz jego spotkania z islamem. Redaktorka prowadząca serii literatury bliskowschodniej „Rahla” w Wydawnictwie ArtRage.
redakcjaKrzysztof Sztafa

François-Henri Désérable

„Kruszenie świata. Podróż do Iranu”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2025, 176 stron

POPRZEDNI

recenzja  

Było, ale nie będzie. O kultowości „Domu z liści”

— Łukasz Krajnik

NASTĘPNY

recenzja  

Dlaczego nie dam się oczarować Silvii Federici?

— Zuzanna Antonowicz