Peter Markus
„Dobrze, bracie”, tłum. Piotr Siwecki, Wydawnictwo Ha!art, Kraków 2025, s. 192.
Zdanie zachęty dla tych, co nie czytali
Przeczytaj książkę „Dobrze, bracie”, bo jeszcze takiej książki nie było dane ci przeczytać.
Zdania zachęty dla tych, co nie czytali
Przeczytaj książkę „Dobrze, bracie”, bo jeszcze takiej książki nie było dane ci czytać. Jeśli masz pieniądze, kup ją, bo dotąd takiej książki nie było dane ci kupić. Jeśli nie masz pieniędzy, ukradnij ją albo pożycz. Jeśli spotkasz mnie na mieście i powiesz: nie mam, z radością ci ją pożyczę. Jeśli będziesz w moim domu i ukradniesz mi mój egzemplarz, nie będę mieć ci tego za złe, bo nigdy wcześniej takiej książki nie było ci dane kraść.
Streszczenie dla tych, którzy nie czytali
Dwaj chłopcy, bracia, mieszkają nad błotnistą rzeką, którą kochają. Kochają rzekę, która jest ich światem i ryby, które są ich światem. Rodzice chłopców decydują się wyprowadzić w inne miejsce, gdzie nie ma błotnistej rzeki. Ich ojciec kocha ryby i błotnistą rzekę tak samo mocno, jak kochają je bracia, ale ich matka, ich matka nie chce żyć w tym brudnym błocie. Chłopcy nie chcą opuszczać domu, nie chcą zostawiać swojej błotnistej rzeki i ryb. Dlatego idą do szopy, w której ojciec trzyma narzędzia i zabierają z niej młotek i zardzewiałe gwoździe. Przybijają zardzewiałymi gwoździami swoje dłonie do słupa, do którego wcześniej przybijali głowy swoich ryb. Przybijają zardzewiałymi gwoździami matkę do jej łóżka. Formują z błota piękną, olbrzymią dziewczynę, którą ubierają w sukienkę swojej matki. Kochają swoją błotnistą rzekę i kochają swoją dziewczynę zrodzoną z błota. Kiedy klęczą, nie modlą się, ale działają. Sprawdzają, czy błoto polane benzyną, jeśli rzucisz na nie płonącą zapałkę, zapłonie.
Dlaczego tak chwalę książkę „Dobrze, bracie”
Bo zbudowana jest z powtórzeń wydarzeń i obrazów, a żadne z tych powtórzeń nie jest zwyczajnym powtórzeniem, każde jest niezwykłym nawarstwieniem jednej historii opowiedzianej na setki sposobów. Bo autor opowiada dokładnie to, co chce opowiedzieć, i tylko to, co jest ważne dla jego historii, i nie marnuje ani jednego słowa na opowiadanie rzeczy nieważnych. Bo tę książkę można czytać jak pieśń. Bo to książka tak radykalna, jak tylko może być radykalna książka, którą ktoś ma przeczytać. Bo to książka tak pierwotna, że mogłaby stworzyć własną religię, w której klęka się tylko po to, żeby działać, a boga odnajduje się w błotnistej rzece tylko po to, by odgryźć mu głowę. Bo nigdy wcześniej nie było mi dane czytać takiej książki. Bo jest tam taka scena: po kłótni patelnia ze smażonymi rybami ląduje na podłodze w kuchni, a bracia jedzą te ryby z brudnej podłogi i tylko o to im chodzi.
Opisać tę książkę może najprostsza matematyka:
Brat = Brat
Tak bardzo, że nie wiadomo, który z nich to Jim, a który z nich to John, i oni sami nie wiedzą, który z nich jest tym pierwszym, a który drugim bratem.
Klęczeć ≠ Modlić się
Bo tak mówią bracia, gdy klękają – tylko nie myśl, że się modlę. Bo ich opowieść jest tak pierwotna, że nawet gdy czytasz w niej o chodzeniu po wodzie, to czujesz, że jest to ich własne chodzenie po wodzie, ich i nikogo innego. Bo nawet, gdy czytasz w niej o przebijaniu dłoni gwoździem, to czujesz, że to jest ich dłoń i ich gwóźdź, i nikogo innego. Kiedy bracia tworzą dziewczynę z błota, to oni są stwórcami i nikt inny. A kiedy bóg chce dotknąć dziewczynę, nie pytając jej o zgodę, dziewczyna z błota odgryza bogu głowę.
Błotnista rzeka = Dom
A bracia wnoszą do domu błoto na swoich ubłoconych butach i wtedy matka złości się na nich, bo nie chce mieszkać w błocie.
Matka + Ojciec ≠ Dom
Bo albo to ojciec odchodzi, zostawia ich dom, wchodząc do błotnistej rzeki, albo to matka odchodzi, zostawia ich dom, uciekając przed błotnistą rzeką.
Książka „Dobrze, bracie” jest tak dobrą książką, że chciałbym napisać taką samą książkę.
Gdybym pisał swoją książkę tak, jak Peter Markus napisał „Dobrze, bracie”, napisałbym ją powtarzając cztery historie:
Syn lubi rysować, więc rysuje wszędzie. Rysuje nawet po książkach, a to zasmuca jego ojca. Rysuje nawet po ścianach mieszkania, a to wkurza jego matkę. Rysuje nawet po tapetach. Najbardziej jednak lubi rysować schowany pod stołem, gdy obrus ułożony na stole sięga prawie do samej podłogi. Syn najbardziej lubi rysować w kryjówce pod stołem, bo wtedy może rysować to, co najbardziej lubi rysować. Syn najbardziej lubi rysować nagie kobiety trzymające za ręce nagich mężczyzn. Rysuje ich od pasa w górę, bo nie chce zastanawiać się, co narysować od pasa w dół. Któregoś dnia matka podnosi obrus i zagląda pod stół, i widzi schowanego pod stołem syna, i widzi, że syn rysuje nagie od pasa w górę kobiety, które trzymają za ręce nagich od pasa w górę mężczyzn. Wieczorem, gdy matka kładzie syna do łóżka, pokazuje mu swoje piersi. Zdejmuje bluzkę i stanik i mówi, patrz synu, tak wyglądają prawdziwe kobiece piersi, a nie tak, jak ty je rysujesz, rysując nagie od pasa w górę kobiety, trzymające za ręce nagich od pasa w górę mężczyzn. Piersi, które im rysujesz są zbyt płaskie, przyjrzyj się dobrze moim piersiom i zapamiętaj, że nie są płaskie. Syn widzi jej piersi i widzi, że nie są płaskie, ale nie wie, jak narysować swoim nagim kobietom, trzymającym za ręce nagich mężczyzn, piersi tak, żeby nie wyglądały na płaskie.
Syn nie ma brata, ale gdy do ich domu przychodzą dorośli, razem z dorosłymi przychodzą ich dzieci. Syn ma nową zabawkę, kolorową plastikową rurę, która, gdy się nią macha, wydaje głośne dźwięki. Dorośli zgromadzili się w pokoju ze stołem, głośno rozmawiają i wybuchają głośnym śmiechem. Syn oraz dzieci dorosłych biegają po korytarzu, syn wymachuje rurą, która wydaje głośne dźwięki, a dzieci dorosłych, które biegają za synem, śmieją się głośno. Nagle drogę synowi zagradza matka, która ma dość głośnych dźwięków. Wyrywa mu rurę z rąk i uderza nią w głowę syna.
Syn nie ma brata, ale ma rok starszego kuzyna. Kiedy kuzyn odwiedza go w domu, bawią się jego zabawkami. Któregoś dnia kuzyn proponuje, chodźmy do kuchni po duże kuchenne nożyce, i tak robią. Kuzyn proponuje, chodźmy do biurka twojego ojca po dużą, metalową linijkę, i tak robią. Kuzyn proponuje, wróćmy jeszcze do kuchni po zwykły nóż do rozsmarowywania masła. Gdy mają już duże kuchenne nożyce i dużą metalową linijkę i zwykły nóż, kuzyn proponuje, utnijmy im wszystkim głowy. Syn czuje, że to jest właśnie to, co chce zrobić. Biorą duże kuchenne nożyce i ucinają głowy wszystkim pluszowym maskotkom. Syn czuje, że właśnie to chce zrobić, więc biorą dużą metalową linijkę i, waląc nią z całej siły, ucinają głowy wszystkim plastikowym żołnierzykom. Syn czuje, że nie chce ucinać głów królom Polski, więc jedyne głowy, które zostają na swoich karkach, to koronowane głowy.
A potem razem z ojcem niszczą wszystkie sklejane modele samolotów. Te samoloty są poustawiane na szafie i na półkach w pokoju syna, ale teraz syn razem z ojcem zdejmują je i rzucają na podłogę, depczą po nich. Tych modeli samolotów nie sklejał ani syn, ani ojciec. Te modele sklejał przyjaciel ojca, który co piątek przychodził grać z nim w szachy. Te modele to był prezent dla syna od przyjaciela ojca. Teraz ojciec i syn niszczą wszystkie te modele i zaraz wyniosą je na śmietnik. To nie oni je sklejali, tylko przyjaciel ojca, który co piątek grał z nim w szachy i u którego mieszka teraz matka. To nie jest już mój przyjaciel, mówi ojciec. To nie są już moje modele, mówi syn. To nie jest już moja żona, mówi ojciec. To nie jest już moja matka, mówi syn. Wszystkie połamane modele wyniosą na śmietnik. To nie oni je sklejali i teraz nie ma już dla nich miejsca w ich domu.
Insiderski żart na koniec
„Dobrze, bracie” to książka z nurtu książek o rzekach.
Insiderski żart na koniec, repryza
„Dobrze, bracie” to książka z tak popularnego w Polsce nurtu książek o rzekach, wzbogacająca ten nurt o dodatkowe nurty, pierwotnie niewinnego brutalizmu oraz nienachalnie wyrafinowanego prymitywizmu.
Przeczytaj tę książkę, repryza
Jeśli jej nie czytałeś, kup ją, pożycz, albo ukradnij.
Peter Markus
„Dobrze, bracie”, tłum. Piotr Siwecki, Wydawnictwo Ha!art, Kraków 2025, s. 192.
ur. 1976, raczej pisarz, trochę performer.
komentarze

5 min czytania