fbpx
Ładowanie strony
Logotyp magazynu Mały Format

Itamar Vieira Junior jest brazylijsko-amerykańskim pisarzem i badaczem. Urodził się w Salvadorze, we wschodniej Brazylii, w stanie Bahia. Jako nastolatek mieszkał również w Pernambuco i Maranhão, dzięki czemu doświadczył życia na brazylijskiej wsi. Na Universidade Federal da Bahia (UFBA) ukończył studia z geografii – był pierwszą osobą, która skorzystała ze stypendium Miltona Santosa, przeznaczonego dla czarnoskórej młodzieży o niskich dochodach. Obronioną na swojej Alma Mater pracę doktorską – dotyczącą afrykanistyki oraz studiów nad etnicznością – poświęcił tworzeniu się społeczności quilombolas w północno-wschodniej Brazylii. Najważniejsza powieść autora, wydana w Polsce pod tytułem „Krzywym pługiem” (oryg. „Torto Arado”), poświęcona jest właśnie tej grupie. Za sprawą „Złotej Ustawy” ściągnięto z quilombolas w 1888 roku jarzmo trwającego trzysta lat niewolnictwa, toteż społeczność tę tworzą i tworzyli byli niewolnicy, osoby, które uciekły na wolność lub opierały się niewolnictwu jeszcze w czasach jego trwania, a w końcu także ich potomkowie. Jako grupa posiadają oni silną tożsamość etniczną, ponieważ mają za sobą trudną historię walki o wolność i prawa do zamieszkiwania danej ziemi. Dzielą przy tym wspólne elementy języka i religii. Vieira Junior w jednym z wywiadów podkreśla, że pisanie „Krzywym pługiem” nie oznaczało dla niego wyłącznie portretowania i oddawania głosu uciszonym– za pomocą tej narracji ukazał on część swojej własnej historii[1].

Powieść, okrzyknięta opus magnum Vieiry Juniora, powstawała latami – poddawana licznym przeróbkom, niejednokrotnie była przepisywana. W tym czasie autor zdążył zgubić pierwotny manuskrypt; otrzymał także wiadomości o licznych mordach, których powodem były konflikty o ziemię. Były one dokonywane na wiejskich pracownikach, przywódcach, których pisarz spotkał lub z którymi rozmawiał. Dla Vieiry Juniora sytuacje te stały się potwierdzeniem nieprzerwanej przemocy. Pisarz przez lata angażował się w nauczanie ludności wiejskiej czytania i pisania, a do dziś pracuje także nad uregulowaniem gruntów quilombolas jako urzędnik instytucji INCRA (The Instituto Nacional de Colonização e Reforma Agrária), której zadaniem jest realizacja reformy rolnej w Brazylii – z tego tytułu autor otrzymywał liczne pogróżki oraz groźby karalne. Do dziś żyje on zatem blisko opisywanej społeczności i jest jej członkiem – dba również o pamięć o dawnych masakrach, w wywiadach przypominając chociażby mord w Eldorado dos Carajás z 1966 roku, którego sprawcami byli policjanci, a ofiarami dziewiętnastu protestujących rolników. Przypomnę, że pracownicy ziemscy czekali wówczas na decyzję INCRA w sprawie wywłaszczenia terenów, na których przebywali, blokując autostradę.

„Krzywym pługiem” zrodziła się z niezgody na taką śmierć, na kontynuację niewolnictwa po jego zniesieniu, ale w dużej mierze również z wiary w moc literatury. „Wciąż wierzę w literaturę” – mówił autor w wywiadzie z Aną Laurą Malmacedą. Wskazywał, że literatura daje możliwość doświadczania życia innych i stawiania się na ich miejscu, dzięki czemu zdołał przybliżyć czytelnikom z całego świata warunki życia w brazylijskiej hacjendzie. Hacjendy, znane też jako fazendy, to tymczasowo udostępniane – w zamian za zbiory i wkładaną w pozyskiwanie zbiorów pracę – duże gospodarstwa rolne lub rolno-hodowlane, do których przynależały budowane przez mieszkańców domy glinianki, pielęgnowane sady oraz ziemie uprawne. Istniały one w Brazylii już od okresu kolonialnego, mniej więcej od XVI wieku – wówczas na ich terenach pracowali niewolnicy, wykorzystywani też np. do poszukiwań diamentów czy wojowania. Bohaterowie książki, choć żyją w czasach wolnych, wciąż czują się uciemiężeni – pochodzą z rodzin, które pracowały dla właścicieli rolnych, toteż mogą pozwolić sobie co najwyżej na kolejne wędrówki, poszukiwanie innych, bardziej obiecujących hacjend, często kuszących bogactwem, a w rzeczywistości bardzo do siebie podobnych. Dzieje się tak z rodziną głównych narratorek, dwóch sióstr, Belonizji oraz Bibiany, których matka za młodu przeprowadziła się z Bom Jesus da Lapa do Caxangá – do miejsca, gdzie żyła jej przyszła teściowa Donana, wraz z synem Zeką. Nie był to jednak koniec wędrówek rodziców dziewczynek, bo po latach, doświadczywszy suszy i nieurodzaju, wabieni obietnicą dostatku, już wspólnie przeprowadzili się do Água Negry, hacjendy należącej do rodziny Peixoto (jak czytamy w książce, Peixotowie byli właścicielami ziemskimi wyznaczonymi w Ustawie o ziemi jeszcze z czasów imperiów – warto jednak podkreślić, że Água Negra jest miejscem fikcyjnym).

W centrum powieści stoi historia wspomnianych sióstr – Belonizji oraz Bibiany, połączonych od pierwszych stron tragedią. Zabawa dwóch sześcio-, siedmioletnich dziewczynek – ich zainteresowanie pięknie wykonanym nożem z rączką z kości słoniowej – kończy się dla jednej utratą języka i pozbawieniem się możliwości mówienia. Wraz z rozwojem fabuły poznajemy losy sióstr, obserwujemy ich dorastanie, dojrzewanie, trudy dorosłości, śledzimy również historię ich rodziny, szczególnie po kądzieli, a w końcu całej hacjendy Água Negra, na terenie której żyją. W tle, niczym złe duchy, pojawiać będą się właściciele ziem, zainteresowani wyłącznie własnymi korzyściami, pozbawiający swoich pracowników dni wolnych oraz prawa do własności. Postaciami, na których koncentruje się przebieg opowieści, są kobiety – to między innymi babcia Donana, matka Solana, nieobecna ciotka Carmelica, ale też sąsiadki, żyjące w przepełnionych przemocą rodzinach jak Maria Cabolca, albo też zdradzane jak Crispina. Wczytując się jednak głębiej, szybko dostrzegamy, że tak naprawdę najważniejszą, bo wszechobecną bohaterką powieści jest ziemia. Ziemia, którą ma się pod stopami, którą się orze, której można dotknąć i w której zanurzyć można dłonie. Ziemia, dzięki której otrzymuje się pożywienie, która jest wszystkim, domem. Ziemia dająca schronienie, stająca się podłogą i ścianą. Ziemia, która przyjmuje pozostałości po miesiączkach, łożyska po porodach, ciała po śmierci. W końcu ziemia, której oddaje się szacunek, z którą wchodzi się w żywy kontakt, z którą się rozmawia, której się pomaga i u której szuka się pocieszenia. To jeden z tropów pozwalający na próbę ekofeministycznej lektury powieści.

(…) szybko dostrzegamy, że tak naprawdę najważniejszą, bo wszechobecną bohaterką powieści jest ziemia.

Françoise d’Eaubonne, pisarka oraz aktywistka na rzecz ekologii i kobiet, walcząca przeciwko nuklearyzacji, homofobii, patriarchatowi i kolonializmowi, w opublikowanej 1974 roku książce Le féminisme ou la mort (pol. Feminizm albo śmierć, ze znaczącym podtytułem: Jak ruch kobiet może zmienić planetę[2]) zaproponowała termin ekofeminizmu. Dostrzegała ona analogię pomiędzy odpowiedzialnością mężczyzn za patriarchalizm a odpowiedzialnością nas, ludzi Zachodu, za sytuację i dominację Globalnego Południa. Ujawniała też swoje przeświadczenie o tych samych przyczynach nierówności i opresji, dotykających zarówno kobiet, jak i świata więcej-niż-ludzkiego. Idee ekofeministyczne rozwijało wiele działaczek, badaczek, pisarek, również w szczególnie interesującym dla nas kontekście afrykańskim i postkolonialnym. Jest tak w przypadku Wangari Maathai, laureatki Pokojowej Nagrody Nobla w 2004 roku – podkreślającej związki afrykańskiego feminizmu i aktywizmu ekologicznego – a także Ruth Nyambury, kenijskiej aktywistki, podnoszącej problemy, również ekologiczne, Globalnego Południa oraz Afryki i wychodzącej w kierunku silnego antykapitalizmu i budowania wizji sprawiedliwego świata. Przywołuję je, bo i Itamara Vieiry Juniora eksploruje wątki ekofeministycznego typu, naświetlając je z szacunkiem dla opisywanej społeczności – skoro więcej miejsca poświęca pisarz postaciom kobiecym, to po to, by poprzez ich historie zdemaskować patriarchat. Bohaterki mierzą się z ostracyzmem społecznym z powodu współżycia przedmałżeńskiego, muszą znosić mężów alkoholików, stosujących przemoc słowną lub cielesną, a jedynym wyjściem z tej sytuacji – możliwością uwolnienia się z koszmaru życia z człowiekiem, z którym wcale nie chce się dzielić tego samego materaca (lub słomy służącej za materac) – jest śmierć. Mamy tu też silny wątek przeciwstawiania się takiemu stanowi rzeczy w linii rodzinnej Belonizji i Bibiany – mężczyzn, którzy gwałcą oraz destabilizują społeczność quilombolas może spotkać wymierzona właśnie przez kobiety kara. To one, reprezentując rodzinę Kapeluszników, podejmują walkę o emancypację – na różnych poziomach. Walczą myślami, tak jak ma się to w przypadku Belonizji, żywo analizującej czyny mężczyzn, niegodzącej się na traktowanie kobiet przedmiotowo, wewnętrznie toczącej wojnę przeciwko tym, którzy stosują przemoc: „Jeśli któremukolwiek chłopcu się zachce mnie bić, powyrywam mu ręce albo urwę głowę, żeby nie było żadnych wątpliwości co do tego, na co mnie stać”. Prowadzą wojnę wypowiadanymi słowami, czego przykładem jest politycznie zaangażowane przemówienie Bibiany. Nie boi się ona właściciela hacjendy i po śmierci męża, który zmarł w imię lokalnej społeczności, agituje:

„Tu nie ma nic do ukrycia” – oznajmiła Bibiana w przypływie rzadkiej w ostatnich tygodniach stanowczości. „Jak by prawda nie bolała, lepiej, żeby poznali ją od nas niż od kogoś innego. A jeśli poznają ją ode mnie, będą mogli bronić go [Severa, zmarłego męża Bibany – dop. aut.] tymi samymi argumentami”.

W przypływie niezgody wychodzi do sąsiadów, przemawia mimo obecności nowego zarządcy, który wyraźnie „[c]hciał ją zastraszyć” i podkreśla, że: „My wiedzieliśmy, że nie była to wymiana ognia. Że były to czystki”. Salomonowi zaś, właścicielowi hacjendy, który zarzuca jej kłamstwo, odpowiada: „Nie musi mi pan mówić, co mi wolno powiedzieć”, manifestując swoje prawo głosu. W końcu niezgodę bohaterki ukazują też podejmowanymi czynami. Uciski dotykające postaci żeńskie są analogiczne do ujarzmiania ziem przez właścicieli hacjend. W „Krzywym pługiem” bohaterką „ziemską” jest Água Negra, która „przeżyła wiele, wiele lat wojen między coronelami”, była oazą pośród pustkowia, a znajdowała się wśród nieurodzajnego płaskowyżu noszącego nazwę sertão. Opisywany skrawek świata, otoczony dwiema rzekami – Utinga oraz Santo Antônio – zwracał uwagę nie tylko swoim bogactwem, ale też tym, że był niewyeksploatowany, choć przecież mieszkańcy opisywanej społeczności wszystko zawdzięczali temu, co otrzymywali z tak zwanej „natury” – z gruntów, ziemi, rzek. Posiadacze hacjend, zbierający całą korzyść majątkową z uprawianych przez społeczność quilombolas ziem, tym, którzy na nich pracują, nie płacą monetami, a zaledwie podstawowym wyżywieniem (częścią zbiorów). Na przykładzie rodziny Peixoto, ale przede wszystkim następnego właściciela, Salomona, autor odmalowuje zachłanną twarz kapitalizmu. To nie quilombolas byli tymi, którzy tę ziemię ujarzmili i zniewolili. Odpowiedzialni za to byli faktyczni właściciele gruntów ziemskich, patrzący na ten teren wyłącznie przez pryzmat zysku, jaki przynosi lub może przynosić:

Hacjenda zdawała się oczkiem w głowie nowego pana. Gorąco pragnął zostać wielkim producentem kawy, jeszcze nie wiedząc, czy jej uprawa była na tej ziemi możliwa. Później chciał hodować świnie.

Salomon ostatecznie przywdziewa maskę ekologisty i postanawia założyć na „swoim” terenie park krajobrazowy. Wprowadza przy tym coraz to nowsze zakazy. Zabrania grzebania zmarłych w ziemi, argumentując to możliwością zatrucia przebiegających blisko wód, a także zabrania łowienia ryb, rzekomo chcąc chronić bogactwo rzek. Z drugiej strony Salomon buduje na tych terenach dom – nienaturalny, drewniany i szklany, zupełnie niepasujący do otoczenia. Aby ów powstał, drenuje część wody – odciska tym samym realne ludzkie piętno na środowisku więcej-niż-ludzkim. Właściciel hacjendy nie zauważa też, że do wymierania rzeki nie przyczynia się niekomercyjny połów, lecz odpady i piach, które spływają do wód z pobliskich kopalń. Okrutników i wyzyskiwaczy tego, co poza-ludzkie, robi się z tych, którzy o otoczenie dbają w sposób zrównoważony. Salu, matka głównych bohaterek powieści, w pewnym momencie podkreśla: „dałam życie tej ziemi. Nie wiem, czy pani rozumie: ta ziemia żyje we mnie […], wykiełkowała we mnie i we mnie zapuściła korzenie”, Bibiana zaś deklaruje: „Może i możecie wyrwać mnie z tej ziemi jak niechcianego chwasta, ale nigdy nie wyrwiecie jej ze mnie”. W centrum prozy Vieiry Juniora stoją zatem walka o prawo do swojej wiary, współ-życia z tym, co oferuje świat, a przede wszystkim – o prawa do własności tej ziemi, życia na niej na własnych warunkach oraz duma z tego, kim się jest [„jesteśmy quilombolas – jesteśmy przodkami niewolników i ostoją tradycji ich przodków”].

Mieszkańcy hacjendy podkreślają, że obszarnicy nie potrafiliby zadbać o to wszystko ani nawet zaorać ziemi. To oni, bez narzekania, codziennie poświęcają się uprawie roślin, uważnie dostosowując siane gatunki do zmieniających się warunków, ale też do cyklu księżyca. Do tego potrzebne jest nasłuchiwanie, bliskość ziemi. Ważną, pozytywną męską postacią książki jest ojciec narratorek – Zeka Kapelusznik, religijny przywódca (choć nie tylko, w pewnym momencie skutecznie walczy on o założenie szkoły w hacjendzie), uzdrowiciel chorób ciała i ducha, przygotowujący wieczornice i obrzędy jarê. Belonizja, snując swoją historię, opisuje go jako człowieka, który jest „[u]ważny na ruchy zwierząt, owadów, roślin”, który poszerzał jej horyzonty, pozwalał jej „nauczyć się na własnej skórze tego, czego wcześniej nauczyła go natura”. Podkreśla też, że „kiedy napotykał na polu jakiś problem, najpierw kładł się na ziemi i przykładał do niej ucho, zanim zdecydował, co ma zrobić, czego użyć, gdzie ma zadziałać, a gdzie się wycofać”. Dodaje Belonizja: „Jak lekarz osłuchujący tętniące w jej głębinach serce”. Współ-życie ze światem więcej-niż-ludzkim, życie tuż obok siebie i wzajemną zależność – cechuje w ich przypadku niezwykła wrażliwość i wdzięczność. Nie znaczy to, że w związku z tym nie spotykają ich nieszczęścia ze strony tego, co nie-ludzkie. Co Wydarzenia takie jak powodzie czy susze co jakiś czas powracają, stając się punktami wspornymi dla opowiadanych historii:

Wiedzieliśmy, że hacjenda istniała przynajmniej od przybycia Damiana – pionera, który przetarł tu ścieżki innym robotnikom podczas suszy z 1932.

Bohaterowie nawet w takich sytuacjach nie chcą przekraczać granicy miast – wolą wyjadać resztki, zbierać najsłabsze zbiory z palm, jeść miesiącami to samo, byleby nie wyjeżdżać, nie musieć operować pieniądzem, nie musieć konfrontować się z tymi, którzy w mechanizmy kapitalizmu są od dawna uwikłani:

Na wszystko trzeba było mieć tam [w mieście – dop. aut.] pieniądze, na wszystko. Tymczasem płody ziemi dla ciebie były na wyciągnięcie ręki. A jeśli zabierała je susza albo powódź, jadło się to, co się ostawało.

Historia zawarta w „Krzywym pługiem” zaskakuje różnorodnością poruszanych problemów. Powieść można odczytywać ekofeministycznie, postkolonialnie, przez pryzmat studiów nad etnicznością, historii Czarnych czy krytyki kapitalistycznych stosunków produkcji. Jest to jedna z najważniejszych współczesnych książek literatury brazylijskiej. Prezydent Brazylii, Luiz Inácio Lula da Silva, nieprzypadkowo więc wręczył ją premierowi Japonii, Fumio Kishidzie. Tłumacz, Eliasz Chmiel, podkreślał, że prezydent zaczytywał się w niej wcześniej, w czasie niesłusznego pobytu w więzieniu. Co więcej, sami Brazylijczycy tak bardzo utożsamiają się z przekazem powieści, że często tatuują sobie okładkę książki. Nie sposób wymazać tego faktu ani pominąć jego znaczenia – jeżeli więc mowa o warstwie graficznej, warto spojrzeć na polską wersję okładki, która nieprzypadkowo koresponduje z pierwotną.

Ilustracja 1. Pierwotna okładka „Torto Arado”. Wykonanie: Linoca Souza, prawa autorskie: wydawnictwo Todavia

Ilustracja 2. Polskojęzyczna okładka „Krzywym pługiem”. Wykonanie: Gabriela Mendes, prawa autorskie: wydawnictwo Glowbook

Ilustracja 3. Fotografia Giovanniego Marrozziniego (2010), źródło: marrozzini.com

Do wydania Torto Arado okładkę przygotowała Linoca Souza, która nawiązała do fotografii autorstwa Giovanniego Marrozziniego z serii „Nouvelle semence” (2010), wykonanej w Kamerunie. Postaci dwóch kobiet, trzymających się za ręce, ale też unoszących w wolnych dłoniach maczety, symbolizują nie tylko siostrzeństwo i antypatriarchalną przeciwwagę dla chęci dominacji, lecz również siłę tych, którym przez wieki przypisywano słabość. To kobiety zdolne do walki o siebie, swoją społeczność, zupełnie jak żeńskie postaci z powieści Itamara Vieiry Juniora. Zwraca uwagę, że Souza w swojej wersji okładki wymieniła maczety na roślinę pochodzącą z afrykańskich Zairu, Nigerii – to Sansewieria gwinejska (Dracaena trifasciata), mogąca wskazywać na niewolnicze korzenie przedstawianych w powieści bohaterek. Są z nich dumne, to z nich czerpią siłę i moc. W polskiej wersji okładki Gabriela Mendes stawia na podkreślenie fizycznej siły kobiet – przerysowuje więc maczety.

Wszystko i wszyscy są równi wobec śmierci; quilombolas zabijają, ale równie dobrze mogą zostać zabici; ostatecznie wszyscy pochodzą z ziemi i powrócą do niej.

Zwraca uwagę również język. Opowieść utkana jest zarazem z fragmentów charakteryzujących się mocną synestezją (co widać już w początkowych fragmentach książki, gdy siostry, oglądając nóż z rączką z kości słoniowej, wkładają go do ust, skuszone naraz błyskiem, zapachem i smakiem przedmiotu), jak i zdań bardzo neutralnych, nienacechowanych emocjonalnie, skupionych na sensie dosłownym (a nierzadko wskazujących na czynności). W tych ostatnich bliskość oraz współistnienie polskich i portugalskich słów, niejednokrotnie umieszczonych obok siebie, np. encantados – nieziemscy, bębny atabaque, obrzędy jarê, przybliżają nas do kultury i atmosfery życia quilombolas. Przy tej ostrożności wyróżnia się szczególne bogactwo słów poświęconych światu więcej-niż-ludzkiemu – są palmy buritidendê, ale też liczne gatunki ptaków: starzyki, kamionki, tapirangi, kusacze, nurotracze, drozdy gnojowniki, drozdy kościodzioby, dzięcioły dziadolce, kocanki, kąsacze, drobnica; a także gatunki ryb: glonojady, pawiookie, sumy mole; w końcu są gatunki drapieżne: grzechotniki, caninana, jaguary. Członkowie społeczności od najmłodszych lat uczą się rozpoznawać reprezentantów flory i fauny: większość czasu spędzają poza ścianami lepianek, ucząc się przetrwania i współegzystowania z występującymi na tych ziemiach gatunkami. Idzie więc niejednokrotnie za tym wiedza praktyczna, dotycząca tego, jakiego gatunku ryb czy ptaków mięso syci najbardziej, a które będzie smakowitą przekąską („rozpoznała w rybie suma molé – w sam raz do przyrządzenia w oleju z owoców palmy dendê”); jakie ptaki trzeba przepędzać z pól, by nie wysysały wnętrza wysypanych ziaren („O świcie starzyków było od groma. Chodziliśmy codziennie przeganiać je naszymi broniami”); w końcu jakich noży używać do patroszenia zwierząt. Przemoc nie jest bezrefleksyjna, nic nie może się zmarnować, nie zabija się też ponad to, co potrzebne do przeżycia. Mieszkańcy hacjendy są wpisani w koło życia, zajmują pozycję żywego ogniwa łańcucha pokarmowego. Jeżeli więc czerpią ze współ-żyjących z nimi istnień, sami mogą stać się pożywieniem. Nie wzbudzają tu emocji historie, gdzie zjedzenie mięsa zwierzęcia, które wcześniej pożarło gatunek jadowity, skutkuje śmiercią. Czytamy: „Zdarzyło się nawet, donosiła ciotka Hermelina, że jedna rodzina z Pau-de-Colhner zmarła, gdy w akcie desperacji zjadła z głodu kariamę; ptaszydło połknęło wcześniej grzechotnika i jego mięso przesycone było jadowitą trucizną”. Wszystko i wszyscy są równi wobec śmierci; quilombolas zabijają, ale równie dobrze mogą zostać zabici; ostatecznie wszyscy pochodzą z ziemi i powrócą do niej.

Jedną z najważniejszych książek w życiu Itamary Vieiry Juniora, w którą zaczytywał się wielokrotnie, była „Sto lat samotności” Gabriela Garcí Márqueza. Również „Krzywym pługiem” stanowi wyrazisty przykład powieści utrzymanej w konwencji realismo mágico – głównej tendencji estetycznej literatury iberoamerykańskiej. W powieści Vieiry Juniora realizuje się ona przede wszystkim przez opowieść o Zecie Kapeluszniku, kultach animistycznych i szamanizmie, czyli wspominanych już obrzędach jarê – narracja na ten temat często jest połączeniem realności i tego, co wykracza poza racjonalność, a nawet więcej: staje się ona zdominowana tym, co nie-realne, nie-ludzkie, zupełnie magiczne, tak jak w ostatniej, trzeciej części książki, gdy głos zabiera święta Rita Rybołówka. Okazuje się wówczas, że losy bohaterów są ściśle związane z encantados – nieziemskimi, którzy, skoro współistnieją z ludźmi, to także w życia ludzkie ingerują. W trakcie lektury napotykamy liczne tropy dotyczące miejscowych wierzeń („Łowili dzień i noc; jedynie gdy księżyc był w nowiu, nie mogli nic złapać, bo rybom miękły zęby i nie chwytały porządnie za przynętę”), przede wszystkim jednak wpadamy w złożone opisy odprawianych kultów czy stosowanej medycyny konwencjonalnej: „dewocjonalia, korzenne syropy, modły, wieczornice, wstępujący w ich ciała nieziemscy – wszystko to było dla nas chlebem powszednim”.

»Krzywym pługiem« stanowi wyrazisty przykład powieści utrzymanej w konwencji realismo mágico – głównej tendencji estetycznej literatury iberoamerykańskiej.

Warto dodać, że powieść jest przy tym wszystkim niezwykle równa i dojrzała stylistycznie, zapraszająca do czytania jej na głos – Vieira Junior bardzo rzadko wyróżnia dialogi akapitami, bo i słowa bohaterów przywoływane są głównie poprzez mowę zależną, a mimo plastyczności opisów zdania często zaskakują bliskością krwiobiegu życia. To my możemy stać się głosem milczących, ale też tych, którzy mimo głosów donośnych są ignorowani lub umniejszani; my możemy być tymi, którzy nie tylko słyszą, ale którzy też słuchają. O czym usłyszycie wy? Czy będą to problemy ingerowania Zachodu w kultury etniczne i narzucanie im swoich religii i zasad? Czy będzie to ukazanie tożsamych, bliskich sobie, podobnych przyczyn złej sytuacji kobiet oraz ziem eksploatowanych przez obszarników? Czy będzie to zwrócenie uwagi na walkę o zasoby, prawo do dzierżenia władzy nad życiem? Czy będzie to odchodzenie od utożsamiania „natury” z „Matką Ziemią” na rzecz walki o podmiotowość świata poza-ludzkiego? Wielkie tematy, rozrzucone kawałki znanej nam historii, wyrwane geografii miejsca, zostają w powieści Vieiry Juniora skupione w jednej, płynnej opowieści o nieistniejącej hacjendzie Água Negra, stanowiąc świadectwo przeciwstawiania się przemocy, przeciwko której wystąpić możemy także i my.

[1] W całym tekście powołuję się na tłumaczenia własne.

[2] Tłumaczenie filologiczne – własne; książka Françoise d’Eaubonne do dziś nie ukazała się w języku polskim, więcej, w wersji anglojęzycznej „Le féminisme ou la mort” ukazało się się po raz pierwszy zaledwie dwa lata temu (2022) w tłumaczeniu Ruth Hottell i Emmy Ramadan.

Itamar Vieira Junior, „Krzywym pługiem”, tłum. Eliasz Chmiel, Glowbook, Sieradz 2023, s. 277.

Katarzyna Koza
doktorantka literaturoznawstwa w Kolegium Doktorskim Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Wrocławskiego. Zajmuje się ekoposthumanistyką. Publikowała m.in. w „ArtPapierze”, „Zoophilologica”, „Studia Poetica”, „Zagadnieniach Rodzajów Literackich” oraz monografiach naukowych.
redakcjaKarolina Kulpa
korekta Krzysztof Sztafa

Itamar Vieira Junior, „Krzywym pługiem”, tłum. Eliasz Chmiel, Glowbook, Sieradz 2023, s. 277.

POPRZEDNI

recenzja  

Hitman spogląda na lewicę

— Hubert Walczyński

NASTĘPNY

szkic  

Chłop w jarzmie mitologii

— Władysław Kowalski