fbpx
Ładowanie strony
Logotyp magazynu Mały Format

 

Każdy, kto choć trochę zna historię, wie również, że niemożliwe są wielkie społeczne przewroty bez kobiecego fermentu. Postęp społeczny można dokładnie mierzyć społeczną pozycją płci pięknej (włączając w to brzydką).

Karol Marks[1]

W czasie niepokoju i akcji strajkowej proletariuszki, ciemiężone, bojaźliwe i pozbawione praw, nagle rosną w siłę i uczą się stać wysoko i prosto. Egocentryczna, ograniczona i politycznie zacofana „baba” staje się równa, jest wojowniczką i towarzyszką. Owa przemiana, choć nieświadoma i spontaniczna, staje się ważna i znacząca, ponieważ odsłania sposób, w jaki uczestnictwo w ruchu robotniczym wiedzie kobietę ku wyzwoleniu nie tylko jako sprzedawczynię swojej siły roboczej, ale również jako kobietę, żonę, matkę i gospodynię domową.

Aleksandra Kołłontaj[2]

„Jestem baba” i formowanie feminizmu

Poezję Anny Świrszczyńskiej, a zwłaszcza jej tomik z 1972 roku „Jestem baba”, często kojarzy się z wątkami, które ogólnie określić można jako feministyczne. Sama poetka w licznych wypowiedziach również deklarowała, że jest feministką. Skąd jednak brała się owa feministyczna postawa Świrszczyńskiej, skoro przyjmuje się, że w okresie PRL-u nie istniało takie zjawisko jak feminizm? Stawiam tezę, wbrew utrwalonej narracji, jaka obowiązywała po 1989 roku, że feministyczna wrażliwość Świrszczyńskiej nie była zjawiskiem odosobnionym i jednostkowym. Trudno również wskazać jednoznacznie jej konkretne źródła. Zrodziła się ona w wyniku społecznych napięć, wywoływanych z jednej strony przez oficjalną politykę partyjną, ale też przez wzmożoną działalność kobiet i organizacji kobiecych w PRL-u, a także w kontekście burzliwych przemian społecznych i obyczajowych o charakterze globalnym. Uważam, że to właśnie napięcie między socjalistycznym projektem równości kobiet wdrażanym w Polsce po 1945 roku a zmianami, jakie zachodziły w żywej tkance społecznej, stało się głównym czynnikiem kształtującym feministyczną wrażliwość poetki.

Próby przyporządkowania feminizmu Świrszczyńskiej do już ukształtowanych nurtów, uporządkowanych wedle klasyfikacji dokonanej w ramach feminizmu akademickiego w latach 90., spowodowały, że z horyzontu zniknęła tzw. żywa teraźniejszość, w której Raymond Williams upatrywał dopiero co formujących się i jeszcze nieuformowanych procesów społecznych. Feminizm w bloku wschodnim, podobnie jak na Zachodzie, był w latach 60. i 70. dopiero co wyłaniającym się zjawiskiem. I dlatego trudno przyporządkować stanowisko Świrszczyńskiej do konkretnego feministycznego światopoglądu, ten bowiem odnosi się do już ustalonych i zakrzepłych form, przekonań i instytucji. Tymczasem zjawisko, które poetka w 1964 roku określa mianem „feminizmu”, jest o wiele bardziej złożone zarówno w stosunku do już ukształtowanego i zinstytucjonalizowanego ruchu feministycznego, jak i do sformalizowanej postaci polityki emancypacyjnej w PRL-u, znanej jako socjalistyczny projekt równości kobiet. Nie jest to jeszcze konkretne zjawisko ani forma zinstytucjonalizowana, lecz raczej pewnego rodzaju „odczuwanie”, które nie daje się zredukować do już zakrzepłej formy, pozostaje nieukształtowanym i jeszcze niewyartykułowanym procesem formotwórczym. Będą to zmiany, które zachodzą w żywej tkance społecznej, są materialną praktyką i, jak wyjaśnia Williams, nie mogą być „definiowane, klasyfikowane i racjonalizowane, zanim nie będą zdolne wywierać odczuwalnych nacisków i skutecznie zakreślać granic dla doświadczenia i działania[3].

Williams określa tego rodzaju przekształcenia mianem zmian w strukturach odczuwania. Wbrew swej nazwie, są one uznawane za doświadczenia społeczne, niedające się wyizolować z tkanki społecznej i sprowadzić do doświadczeń indywidualnych i prywatnych. Odczuwanie, w przeciwieństwie do ideologii czy światopoglądu, jest bowiem żywym procesem społecznym i zasadniczym elementem materialnej praktyki: pozostaje nieuchwytne, bo znajduje się zawsze w trakcie powstawania, dlatego trudno rozpoznać je w jego embrionalnym stadium. Zmiany w strukturach odczuwania, będące procesem formotwórczym, przejawiają się najczęściej jako zakłócenia albo modyfikacje starych form. Williams wyjaśnia: „Ten specyficzny rozkład nigdy nie ma ciągłego charakteru. Jest on ustrukturyzowaną formacją, która – znajdując się na samej granicy zrozumiałości – dopóty posiada wiele właściwości preformacji, dopóki nowe figury semantyczne nie zostaną odkryte w materialnej praktyce […]”.

W twórczości Świrszczyńskiej można zaobserwować pewne napięcie, które stanowi zapowiedź kształtujących się na bieżąco zmian w strukturach odczuwania. Zjawisko ścierających się napięć społecznych, wynikających z postępującej emancypacji kobiet i zarazem konserwatywnego zwrotu w polityce głównego nurtu, które było wówczas na bieżąco przeżywane jako doświadczenie społeczne, artykułowane jest przez poetkę „za pomocą nowych figur semantycznych”. To właśnie z tego napięcia i z tej niewidocznej na pierwszy rzut oka zmiany wyłoni się nowa formacja, którą po 1989 roku interpretatorki poezji Świrszczyńskiej będą określały mianem „feminizmu”. Wyjaśniałoby to, dlaczego literatura i sztuka odegrały tak znaczącą rolę w momencie wyłaniania się ruchów kobiecych nie tylko w PRL-u, ale też we Francji czy w Stanach Zjednoczonych. „Zawiera ona [literatura – K.S.] – jak pisze Williams – także elementy społecznego i materialnego (fizycznego i naturalnego) doświadczenia, które może znajdować się w ogóle poza rozpoznawalnymi gdzie indziej elementami systemowymi lub być przez nie zakryte lub niedoskonale zasłonięte”.

Dlatego też nie sposób sprowadzić feministycznej świadomości poetki do prostego odbicia zjawisk społecznych i politycznych, jakie zachodziły w polityce głównego nurtu. W twórczości Świrszczyńskiej daje się zaobserwować preformacyjne zmiany w społecznych strukturach odczuwania, z których nowe formy będą dopiero się wyłaniać; niektóre z nich nie wyłonią się wcale, inne zostaną dopiero co odkryte. „Jestem baba” wykracza zatem poza indywidualną formę odczuwania poetki, co nie oznacza, że forma ta pozbawiona jest elementu subiektywnego. Poezja Świrszczyńskiej aktualizuje raczej te doświadczenia społeczne, które były przeżywane na bieżąco i nie były jeszcze wyraziście artykułowane ani sformalizowane.

Dlatego też – wbrew temu, co często mówiła sama poetka – jej twórczość nie daje się sprowadzić do prostej formy reportażu, będącej wtórnym świadectwem stosunków społecznych. Świadczy o tym chociażby fakt, że „Baba” wykraczała poza pewne tendencje, które charakteryzowały politykę emancypacyjną tamtych lat i ujawniła nową strukturę odczuwania, która, jak powiada Williams, „pragnie się pojawić w autentycznie społecznej teraźniejszości”. W efekcie dopiero dziś można dostrzec w twórczości poetki to, co w odniesieniu do polityki feministycznej do tej pory pozostawało zakryte, a co z całą pewnością można nazwać mianem nowych struktur odczuwania, gdyż zespalało całe grupy społeczne. Można zatem pokusić się o następującą tezę, a mianowicie, że choć feminizm w PRL-u lat 60. i 70. nie był jeszcze zjawiskiem ukształtowanym, to nie oznacza bynajmniej, że nie było go wcale.

Na złożoność feministycznej wrażliwości Świrszczyńskiej miało wpływ wiele czynników, co uwidacznia się w jej wypowiedziach o charakterze publicystycznym, w których odsłania ona kulisy swojej pracy poetyckiej. W moim przekonaniu szczególna wrażliwość feministyczna Świrszczyńskiej kształtowana była właśnie przez owe wydarzające się na gorąco zmiany w strukturach odczuwania. Z perspektywy czasu można je wyodrębnić i poddać pewnej klasyfikacji, dlatego wskazałabym przede wszystkim na doświadczenia feminizmu socjalistycznego, którego korzenie sięgają XIX wieku; na bogatą historię działalności kobiet w okresie PRL-u: zarówno na ich zaangażowanie w tworzenie społeczeństwa komunistycznego, jak i walki toczone z władzą głownie ze względu na niskie płace, wysokie tempo produkcji i brak stałych dostaw żywności. Innym czynnikiem, który miał wpływ na ukształtowanie feministycznej wrażliwości poetki, był międzynarodowy ruch emancypacyjny, a zwłaszcza ruchy feministyczne i antykolonialne, które rozwijały się w latach 60. i 70. XX wieku nie tylko na Zachodzie, ale też w krajach socjalistycznych i niezachodnich. Jednakże tym, co pozostaje nierozpoznane przez wyodrębnione przeze mnie klasyfikacje, jest żywa struktura społecznego doświadczenia, która kryje się pod skorupą zakrzepłych form i instytucji.

Poezja Świrszczyńskiej utkana jest z tej wydarzeniowej tkanki. W wywiadach poetka często odsłania tło swoich wierszy są to opowieści przygodnie spotkanych osób, rozmowy z kobietami w parku, w szpitalu, podczas spotkań autorskich. Budulcem jej wierszy jest spotkanie z drugim człowiekiem. Jak sama mówiła w wywiadzie z Krystyną Nastulanką w roku 1979, „[…] wiersze społeczne z tomu «Jestem baba» przedstawiały typowe losy kobiece. Napisałam je o konkretnych osobach, które mogę wymienić z imienia i nazwiska”.

Nie tylko poezja Świrszczyńskiej rodzi się ze spotkania z drugim człowiekiem, ale też jej feministyczna wrażliwość. W wielu swoich wypowiedziach poetka podkreśla, że „Jestem baba” nie jest książką osobną i odosobnioną, zrodzoną w zaciszu czterech ścian przy biurku poetki. Przeciwnie, jest ona owocem wielu spotkań z robotnicami i z kobietami wiejskimi:

Na jakim czytelniku mi zależy najbardziej? Chyba każdemu z nas największą satysfakcję sprawia dotarcie do tak zwanych prostych ludzi. W każdym z nas żyje przecież marzenie o zbłądzeniu pod strzechy. Ja również najmilej wspominam spotkania z robotnicami w małych miasteczkach, z chłopkami po zapadłych wsiach. Przychodzi ich nieraz na takie spotkanie niewiele, trudno oderwać się od garnków i dzieci, od codziennej harowaczki. Czytam im wiersze o ich własnej ciężkiej babskiej doli, o babskim poniżeniu i – babskim buncie. Mówię im: jestem dumna z tego, że jestem baba. My, baby, urodziłyśmy świat i należy nam się za to szacunek. My, baby, niedługo zażądamy swego udziału w rządzeniu tym światem, żeby był lepszy, niż jest.

Słuchają zdziwione, potem zaczynają mówić same. Leją się gorzkie, smutne zwierzenia, błyskają łzy w starych oczach. Kiedy się wreszcie rozstajemy po długiej rozmowie, kiedy się całujemy jak przyjaciółki na pożegnanie, pytają: gdzie można kupić pani książkę, w której jest napisane, że stara baba to też człowiek. Sama przeczytam i dam czytać mojemu chłopu i dzieciom[4].

a także efektem przyjaźni z czytelniczkami:

Łączą mnie z młodymi czytelnikami moich wierszy przyjaźnie osobiste i listowne. Wymienię tu dla przykładu buntowniczą Renatkę Sowik z Tomaszowa, gorącą bojowniczkę o godność kobiety. Opowiada mi w swoich mądrych listach o problemach dzisiejszych dziewcząt i – jak ja – jest dumna z tego, że jest babą.

Geneza „Jestem baba”, książki zrodzonej z opowieści wiejskiej baby, bitej żony czy przemęczonej robotnicy, każe zatem postawić pytanie nie tyle o feministyczną wrażliwość samej Świrszczyńskiej, ile o feminizm w PRL-u, który – mówiąc za Williamsem – był zjawiskiem w trakcie powstawania. Wskazuje na to chociażby samo przyjęcie przez poetkę tak wyrazistej pozycji wypowiadania, jaką jest performatywne sformułowanie „jestem baba”. Świadczy ono o głębokiej świadomości poetki wielu uwarunkowań, które składają się na podporządkowaną pozycję kobiety w socjalizmie państwowym. Nie należy jednakże dostrzegać w geście poetki przejawu jednostkowego dążenia do autonomii i upodmiotowienia kobiet. Przeciwnie, poezja Świrszczyńskiej kształtowała się w toku wypracowywanych kolektywnie praktyk, jeszcze nie w pełni wyartykułowanych i dopiero co formujących nowe struktury odczuwania, które z perspektywy czasu zyskają formę ruchu feministycznego. Jak sama pisała w tekście „Izba tortur albo moja teoria poezji”: „Wiersz to tunel, którym człowiek przychodzi do człowieka, klucz, który otwiera tego, co pisze, i tego, co czyta”. Można zatem pokusić się o twierdzenie, że „Jestem baba” stanowi przykład ciągłości genealogii lewicowego feminizmu w Polsce.

»Jestem baba« stanowi przykład ciągłości genealogii lewicowego feminizmu w Polsce

 

Towarzyszka Baba

Poezja Świrszczyńskiej inspirowana była również tym, co działo się w międzynarodowej polityce głównego nurtu. Poetka miała świadomość formowania się ruchu feministycznego, który obejmował swoim zasięgiem zarówno kraje zachodnie, jak i  Drugiego i Trzeciego Świata. „Jestem baba” doczekała się trzeciego wznowienia w 1975 roku z okazji Międzynarodowego Roku Kobiet, zainicjowanego, jak podaje Kristen Ghodsee, przez działaczki bloku wschodniego. Otwierał on Dekadę Kobiet, podczas której zorganizowano trzy międzynarodowe konferencje. W ich trakcie poruszano przede wszystkim problematykę wyzysku kobiet, którą widziano w szerokim ujęciu stosunków społecznych, a mianowicie w powiązaniu z polityką imperialistyczną i kapitalistyczną. Kobiety z krajów socjalistycznych domagały się powiązania tzw. kwestii kobiecej z szerszym ujęciem politycznym i wraz z delegatkami z Afryki i Azji postulowały wprowadzenie Nowego Międzynarodowego Ładu Ekonomicznego w celu niwelowania nierówności w rozwoju gospodarczym między tzw. krajami rozwiniętymi a rozwijającymi się. Dekada Kobiet poprzedzona była jednakże intensywną działalnością kobiet z bloku wschodniego na arenie międzynarodowej.

Nie należy jednakże upatrywać w „Jestem baba” początku feministycznej świadomości poetki. Znacznie wcześniej, bo w 1963 roku, na łamach „Trybuny Ludu”, w rubryce „Kobiety polskie o locie Walentyny Tierieszkowej”, Świrszczyńska wypowiedziała się w sprawie wyprawy w kosmos pierwszej kobiety kosmonautki, pilotującej statek kosmiczny Wostok 6: „Wiadomość o tym, że w Kosmosie znajduje się pierwsza kobieta, przyjęłam z wielką radością i dumą. Tak samo przejęta i wzruszona jest moja 8-letnia córeczka, która oświadczyła, że jak tylko dorośnie… poleci na Księżyc”. Sytuacja ta jawi się jako bezprecedensowa między innymi dlatego, że Tierieszkowa odegrała również ogromną rolę w tworzeniu międzynarodowego ruchu feministycznego, biorąc udział w Światowym Kongresie Kobiet w 1969 roku, gdzie zaprezentowała raport „Kobiety i praca”. Przedstawiła w nim główne założenia i strategie działania międzynarodowego ruchu kobiecego, kładąc szczególny nacisk na powiązanie tematu równości z analizą sytuacji ekonomicznej kobiet. W centrum swych rozważań stawiała zagadnienia związane z pracą reprodukcyjną kobiet, a jej koncepcje, będące podsumowaniem działalności kobiet z krajów wschodnioeuropejskich, „tworzyły fundamenty dla późniejszych narracji dotyczących równości płci”.

Świrszczyńska wielokrotnie zabierała głos nie tylko na temat polityki emancypacyjnej PRL-u i sytuacji kobiet, ale też interesowało ją to, co działo się po drugiej stronie żelaznej kurtyny – o czym wspomina między innymi w cytowanej już rozmowie z Nastulanką:

A co pani naprawdę rozumie przez Woman Liberation – dzisiaj, u nas? Bo w zasadzie mamy przecież wszelkie uprawnienia. Wolno nam sięgać po wszystkie zawody i godności. Powinnyśmy więc być zadowolone. A w praktyce wygląda to tak, że do wszystkich obowiązków dotychczasowych – wzięłyśmy na siebie jeszcze jeden – pracę zawodową.

Anna Świrszczyńska: Ano tak. Żyjemy w okowach emancypacji i równouprawnienia. Ciężko jest być kobietą. To wielki temat, który poruszam w wierszach, mających zresztą zabarwienie publicystyczne, i będę poruszała w literaturze publicystycznej.

Co więcej, poetka dostrzegała zasadnicze różnice między sytuacją kobiet w krajach zachodnich a tych z bloku wschodniego. Nigdy nie pozostawała bezkrytyczna wobec partyjnej polityki emancypacyjnej, ale nie uznawała jej – jak co poniektóre badaczki po 1989 roku – za fasadową. Feminizm poetki wyrastał bowiem z korzeni lewicowych ruchów kobiecych, dla których stawką walk równościowych była poprawa warunków społecznej reprodukcji. Dlatego też poetka dopominała się o zmianę kierunku w polityce gospodarczej głównego nurtu przez dowartościowanie pracy reprodukcyjnej i poprawę polityki socjalnej. Mówiła o tym w rozmowie z Kazimierzem Targoszem, w 1981:

My, kobiety, mamy szalenie cenne rzeczy do ofiarowania. W przeciwieństwie do mężczyzn-fantastów, my kobiety jesteśmy realistkami. Pochodzę z biednej rodziny, w której kobiety musiały ciężko pracować, żeby wiązać koniec z końcem. Wszystko było na ich głowach. Gdzie jak gdzie, ale właśnie w ekonomii prosta kobieta mogłaby tyle rzeczy mądrych powiedzieć specjalistom, że na pewno nasza gospodarka wyglądałaby inaczej.

Emancypacyjny projekt poetki zakorzeniony był w porewolucyjnej tradycji socjalistycznej, która walkę o prawa kobiet dostrzegała w upolitycznieniu pracy reprodukcyjnej, zaś równość kobiet nierozerwalnie wiązała ze zmianami stosunków społecznych i warunków reprodukcji systemów ekonomicznych.

Badaczki historii polskich ruchów emancypacyjnych po 1945 roku zwracają uwagę na niejednorodność i wewnętrzne napięcia socjalistycznego projektu emancypacyjnego. Projekt emancypacyjny, o który walczyły działaczki partyjne, robotnice i komunistki po 1945 roku w ramach działalności takich organizacji kobiecych, jak Liga Kobiet Polskich, choć niejednolity i wewnętrznie sprzeczny, jawił się jako prekursorski względem sytuacji kobiet w krajach zachodnich. Okazuje się bowiem, że kobiety z krajów socjalistycznych już w latach 50., czyli zanim wydana została słynna „Mistyka kobiecości” Betty Friedan (1963), cieszyły się o wiele większymi prawami, takimi chociażby jak prawo do przerywania ciąży, urlopy macierzyńskie, równa płaca, gwarancja zatrudnienia, bezpłatna edukacja, opieka zdrowotna i opieka okołoporodowa oraz opieka nad dziećmi. Z raportów ONZ i Światowej Demokratycznej Federacji Kobiet publikowanych w latach 60. i 70. wynikało, że równość kobiet była najbardziej rozwinięta w krajach socjalistycznych. Mimo to, jak pisze Magdalena Grabowska w książce „Zerwana genealogia. Działalność społeczna i polityczna kobiet po 1945 r. a współczesny ruch kobiecy” (2018), w przeciwieństwie do porewolucyjnych, bolszewickich projektów emancypacyjnych, które kładły nacisk na kolektywizację i uspołecznienie pracy domowej, w Polsce po 1945 roku dominowała narracja, w centrum której stały kwestie umasowienia i upolitycznienia ruchu kobiecego oraz aktywizacji zawodowej kobiet. Nie podniesiono natomiast kwestii uspołecznienia pracy domowej, a wręcz w okresie odwilży nastąpiła wyraźna zmiana: strategia upolitycznienia kwestii kobiecej ustąpiła na rzecz „praktycznego aktywizmu”, w ramach którego należało ułatwić kobietom pogodzenie „dwóch etatów”, czyli pracy zawodowej z pracą w domu. Dlatego też propagowanym ideom równościowym – które napotykały na opor ze strony Kościoła katolickiego i części dygnitarzy partyjnych – zazwyczaj towarzyszył dyskurs promacierzyński. Stąd też wynikały napięcia wśród działaczek prokobiecych: podczas gdy jedne odwoływały się do esencjalistycznego dyskursu o ontologicznej odmienności kobiecej psychiki i natury, domagając się poprawy warunków oraz ochrony życia i zdrowia kobiet, ze szczególnym naciskiem na kwestie reprodukcyjne, to inne kładły nacisk na poprawę sytuacji ekonomicznej kobiet, upatrując w walce klasowej i polityce państwa komunistycznego nastanie równych praw dla kobiet i mężczyzn. Te ścierające się poglądy z jednej strony kształtowały obraz wyemancypowanej kobiety-robotnicy, a z drugiej – wspierały patriarchalny układ sił w społeczeństwie komunistycznym.

Sądzę, że „babskość”, którą tak silnie epatuje poezja  Świrszczyńskiej, niewątpliwie stanowi odpowiedź na ów reakcyjny zwrot w emancypacyjnej polityce PRL-u. Obraz „baby”, czyli starej, spracowanej kobiety z ludu, stanowi niezwykle oryginalną i skuteczną strategię mimetycznego parodiowania tradycyjnych sposobów przedstawiania kobiet i zamykania ich w układzie rodzinnym. „Babskość” – zwyczajowo kojarzona z zacofaną, starą kobietą wiejską – w efekcie staje się orężem w walce z tradycyjnymi kategoriami tożsamościowymi opartymi na kobiecości i męskości. Po pierwsze, „baba” przeciwstawiona jest wyemancypowanym kobietom ze środowisk inteligenckich, pokazując tym samym, że projekt emancypacji kobiet w PRL-u w pewnym momencie, a konkretnie w latach 60. i 70., stał się iluzją (jak pisze Grabowska, wieś była wówczas obszarem najbardziej reakcyjnym ze względu na duży wpływ Kościoła katolickiego). Po drugie, „baba” obnaża kłamstwo, jakie kryło się za konserwatywną narracją władz PRL-u, która nakazywała kobietom powrót do przestrzeni domowej w celu ochrony kobiecości i jej „naturalnych” predyspozycji.

»Babskość«, którą tak silnie epatuje poezja  Świrszczyńskiej, niewątpliwie stanowi odpowiedź na reakcyjny zwrot w emancypacyjnej polityce PRL-u

Jednakże tytułowa baba nie ogranicza się jedynie do wiejskiej, zacofanej kobiety z ludu. Świrszczyńska świadomie aktualizuje tę postać, która dla socjalistek w okresie porewolucyjnym stała się istotną figurą rewolucyjnej walki. Jak pisała Aleksandra Kołłontaj, „Egocentryczna, ograniczona i politycznie zacofana »baba« staje się równa jako wojowniczka i towarzyszka”[5]. Kobiety z ludu zachęcane były do zaangażowania w walkę klasową, gdyż ich udział w rewolucji miał doprowadzić do przekształcenia stosunków społecznych i zadać kres patriarchalnym relacjom władzy. Jednakże takie ujęcie wciąż bazowało na dualnym sposobie rozumienia relacji między tzw. kwestią kobiecą a walką klasową, czemu sprzeciwiały się wówczas chociażby Klara Zetkin, Aleksandra Kołłontaj czy Roża Luksemburg. Z jednej strony krytykowały one burżuazyjny feminizm skupiony wyłącznie na kwestii kobiecej, a z drugiej – politykę socjalistyczną, która w centrum stawiała kwestię klasową. W słynnym tekście „The Social Basis of the Woman Question” Kołłontaj pisała:

Zwolennicy materializmu historycznego odrzucają istnienie specjalnej kwestii kobiecej, oddzielonej od całości kwestii społecznej naszych czasów. Konkretne czynniki ekonomiczne stoją za podporządkowaniem kobiet; naturalne cechy są czynnikiem drugorzędnym w tym procesie. Tylko przez całkowite wyeliminowanie tych czynników, tylko ewolucja tych sił, które w pewnym momencie w przeszłości przyczyniły się do podporządkowania kobiet, może w sposób zasadniczy odmienić ich pozycję społeczną. Innymi słowy, kobiety mogą stać się prawdziwie wolne i równe tylko w świecie zorganizowanym wedle nowych linii społecznych i produkcyjnych.

Przeciwstawiały się one oddzieleniu kwestii kobiecej od stosunków produkcji, ponieważ, jak tłumaczy Barbara Ehrenreich w tekście „What is Socialist Feminism?” (1976), feminizm socjalistyczny nie dzieli stosunków społecznych na części, tworząc z kobiet rodzaj „nadbudowy” czy kategorii, którą traktuje jako nadrzędną lub oddzielną.

U Świrszczyńskiej – i to odróżnia jej stanowisko od feminizmu burżuazyjnego – „kwestia kobieca” nie istnieje jako odrębna forma opresji, lecz jest integralnie powiązana z innymi formami przemocy i wykluczenia. Feminizm Świrszczyńskiej był bowiem postawą głęboko etyczną, stawiającą w centrum najbardziej pokrzywdzone i marginalizowane grupy społeczne. Poetka prezentowała stanowisko o wiele bardziej radykalne niż to, które charakteryzowało socjalistki z początku XX wieku, gdyż było ono zarazem antykolonialne, antykapitalistyczne i antyheteroseksistowskie. Dlatego też stawką nie było tu wyłącznie naświetlenie krzywd, jakich kobiety‑baby od zarania dziejów zaznawały w systemie patriarchalnym, lecz uwypuklenie walk, jakie w ramach socjalizmu państwowego wyznaczały konkretne, ucieleśnione historie działalności kobiet. W centrum tych walk stała zawsze kwestia społecznej reprodukcji, chodziło bowiem o poprawę warunków życiowych robotnic i ich rodzin, a to dowodzi, że kwestia kobieca jest zawsze integralną częścią walki klasowej. To przesunięcie daje się dostrzec już u samej Świrszczyńskiej, kiedy w rozmowie z Targoszem wyjaśnia, dlaczego to właśnie baba znajduje się w centrum jej projektu poetyckiego:

P: Można by powiedzieć, że dotychczas poezja dostrzegała kobietę, pani dostrzega „babę”. Plebejskie to określenie redukuje niewiastę do jej funkcji roboczo-rozrodczej. Baba nie jest od tego, żeby się podobać, lecz żeby robić i rodzić. […]

AŚ: Uważam, że poeta musi mówić w imieniu ludzi. Tu nie chodzi o deklaracje, mieliśmy ich dość w okresie socrealizmu, kiedy człowiek, którego nic nie obchodził robotnik czy chłop, siadał i pisał szeleszczące papierem teksty. To zaważyło w tragiczny sposób na pewnych tematach. Poeta powinien być wyrazicielem tych gromad ludzkich, które są bezimienne, nie potrafią mówić o swojej krzywdzie, cierpieniu, o swoich żalach i pretensjach do świata. Miarą wielkości poety jest ilość ludzi, w imieniu których on przemawia. I dlatego ja, jako kobieta, postanowiłam pisać w sprawie kobiecej, w sprawie krzywdy, jaka się jej dzieje. Chcę się w ogóle przerzucić na publicystykę społeczną, ekonomiczną […].

Z wypowiedzi poetki wyłania się złożone rozumienie opresji płciowej: nie chodzi tylko o opresję, która wynikałaby z biologicznych funkcji reprodukcyjnych kobiet, lecz o całościowy, czyli systemowy wyzysk ich pracy. Dlatego praca reprodukcyjna wykracza tu poza wąskie ujęcie, redukujące społeczną reprodukcję wyłącznie do pracy domowej. Nie bez powodu to właśnie w chłopce i wiejskiej babie Świrszczyńska dostrzegła z jednej strony kobietę zaznającą największych krzywd, a z drugiej – potencjalną sojuszniczkę polityki emancypacyjnej, o czym mówiła wielokrotnie na przykład w rozmowie z Haliną Murzą-Stankiewicz:

HMS: Teraz rozumiem skąd tytuł Pani tomiku: „Jestem baba”, a nie „Jestem kobieta”. Przez solidarność…

AŚ: Z tymi babami! Ich mężowie i synowie uważają za rzecz naturalną, że taka baba całe życie dla kogoś się poświęca, najpierw dla męża i dzieci, potem dla wnuków. Przecież tylko mężczyźnie wolno być egoistą.

Świrszczyńska nie występowała wyłącznie w obronie prawa kobiety do egoizmu rozumianego przez pryzmat liberalnych koncepcji samostanowienia i jednostkowej wolności. Przeciwnie, egoizm postrzegała jako prawo kobiety do odrzucenia roli poświęcającej się dla innych żony i matki. Postawę tę należy rozumieć przede wszystkim jako odmowę wykonywania pracy dla innych i na rzecz innych; jako walkę z wyzyskiem kobiet i dewaluacją ich zdolności reprodukcyjnych i z dewaluacją zdolności reprodukcyjnych kobiety; jako denaturalizację jej społecznej roli.

Gest ten przypomina postulaty formułowane w ramach międzynarodowego ruchu Wages for Housework, którego przedstawicielki domagały się płacy za pracę domową. Był on wymierzony w porządek oparty na płciowym podziale pracy, utrwalający społeczną rolę kobiety jako gospodyni domowej:

Samo żądanie płacy domowej podkopuje oczekiwania, które stawia wobec nas społeczeństwo i które są istotą naszej socjalizacji. Na nich wspiera się nasza nieodpłatna praca domowa. W tym sensie absurdalne jest porównywanie walki kobiet o wynagrodzenie z walką pracowników fabryk o wyższe zarobki. W tej drugiej wynagradzany pracownik nie podważa swojej roli społecznej, pozostaje w jej ramach. Kiedy my walczymy o płacę, walczymy jednoznacznie i bezpośrednio przeciwko naszej roli społecznej. […] Zapłata za prace domowe jest zatem żądaniem rewolucyjnym nie dlatego, że sama przez się niszczy kapitał, ale dlatego, że atakuje go i zmusza do przekształcenia relacji społecznych w model bardziej dla nas korzystny i w konsekwencji bardziej pożądany dla jedności klasowej. W rzeczywistości żądanie zapłaty za prace domowe nie oznacza, że jeśli będziemy za nie wynagradzane, to będziemy je nadal wykonywać. Oznacza dokładnie coś odwrotnego. Powiedzieć, że chcemy płacy za pracę domową, to pierwszy krok do odmowy wykonywania jej, ponieważ domaganie się zapłaty czyni tę pracę widoczną. A to jest najbardziej potrzebnym warunkiem rozpoczęcia walki przeciwko niej, zarówno bezpośrednio – przeciw codziennym czynnościom, jak i bardziej ogólnie –przeciw rozumianej w ten podstępny sposób idei kobiecości.

W ten sposób głos poetki dołącza do międzynarodowego ruchu kobiet, którego celem była walka z wyzyskiem pracy reprodukcyjnej. Nie twierdzę jednak, że postulaty feministek związanych z Wages for Housework dają się bezpośrednio przełożyć na sytuację kobiet w PRL- u. Bynajmniej. Te ostatnie – w przeciwieństwie do kobiet z krajów kapitalistycznych – z jednej strony cieszyły się większymi przywilejami na gruncie praw reprodukcyjnych, a z drugiej – obarczone były pracą na dwóch, a nawet trzech etatach. Świrszczyńska upatrywała jednakże przyczyn opresji kobiet właśnie w tym punkcie, który okazał się największą słabością socjalizmu państwowego, a mianowicie w niezrealizowaniu obietnic równości płci przez kolektywizację pracy reprodukcyjnej. W swoich licznych wypowiedziach publicystycznych przedstawiała konkretne pomysły uspołecznienia pracy domowej. Na łamach „Dziennika Polskiego” w 1971 roku opublikowała krotką notatkę zatytułowaną „Kilka propozycji”, które dotyczyć miały, jak sama pisała, „poprawy warunków życia obywateli naszego kraju. Do jednej z propozycji, prócz poprawy warunków żywieniowych, usprawnienia prac domowych i rozwoju infrastruktury miejskiej, należało organizowanie tzw. biur usług, których zadaniem miało być odciążanie pracujących matek w drobnych czynnościach, jak na przykład reperowania garderoby.

Jednakże w wypowiedziach poetki wybrzmiewają również echa postulatów dopiero co klarujących się drugofalowych ruchów feministycznych, które domagały się praw reprodukcyjnych, wolności w sferze życia seksualnego i upolitycznienia sfery domowej. Do najważniejszych z tych postulatów, obecnych w twórczości Świrszczyńskiej, należała jednak solidarność z innymi kobietami:

Ja tę babską solidarność odczuwam bardzo silnie i cenię u innych. Trzeba walczyć solidarnie o należne nam miejsce pod słońcem. […] Jest w nas ogromny potencjał niewykorzystanej dotąd społecznie energii, która mogłaby zmienić na lepsze losy świata, gdyby świat przez tysiąclecia nie dławił i nie zabijał jej w nas.

 

 

[1] K. Marks, „Marks do Ludwika Kugelmanna w Haniverze”, w: K. Marks, Engels, „Dzieła”, t. 32, Książka i Wiedza, Warszawa 1973, s. 638–639.

[2] A. Kollontai: „Towards a History of the Working Women’s Movement in Russia”in: „Selected Writings” of Alexandra Kollontai, transl. A. Holt, Lawrence Hill, Westport–Conn 1978, s. 40.

[3] R. Williams, „Marksizm i literatura”, przeł. A. Chojnacki, E. Kasperski, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1989, s. 218.

[4] A. Świrszczyńska, „Anna Świrszczyńska”, „Życie Literackie” 1975, nr 50–51, s. 5.

[5] A. Kollontai, tamże, s. 40.

Przedruk

Tekst jest fragmentem książki „Wybuch wyobraźni. Poezja Anny Świrszczyńskiej wobec reprodukcji życia społecznego”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Śląskiego w koedycji z serią "Lupa obscura" Wydawnictwa Instytutu Badań Literackich w 2022 roku. 

Katarzyna Szopa
adiunktka w Instytucie Literaturoznawstwa UŚ; wykładowczyni Gender Studies IBL PAN. Jej zainteresowania badawcze koncentrują się wokół współczesnych teorii i filozofii feministycznych. Autorka monografii: „Poetyka rozkwitania. Różnica płciowa w filozofii Luce Irigaray” (2018) oraz „Wybuch wyobraźni. Poezja Anny Świrszczyńskiej wobec reprodukcji życia społecznego” (2022), a także licznych artykułów poświęconych m.in. współczesnej poezji kobiet i teorii feministycznej. Od 2014 roku współpracuje z prof. Luce Irigaray i prowadzi stronę internetową filozofki: workingwithluceirigaray.com. Publikowała m.in. na łamach „Pamiętnika Literackiego”, „Tekstów Drugich”, „Wielogłosu” i „Znaku”. Członkini redakcji „Praktyki Teoretycznej”.

Przedruk

Tekst jest fragmentem książki „Wybuch wyobraźni. Poezja Anny Świrszczyńskiej wobec reprodukcji życia społecznego”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Śląskiego w koedycji z serią "Lupa obscura" Wydawnictwa Instytutu Badań Literackich w 2022 roku. 

POPRZEDNI

szkic  

Realizm deweloperski – temat z wariacjami

— Wiktor Rusin

NASTĘPNY

rozmowa  

„Urodzone pod czarną gwiazdą" stwarzają świat

— Barbara Rojek