fbpx
Ładowanie strony
Logotyp magazynu Mały Format
Grafika przedstawia niebieskie obiekty na żółtym tle: dwie butelki z tzw. koktajlem Mołotowa, oraz ogromną maczugę. Pomiędzy nimi migają pojedyncze niebieskie gwiazdki.

Zbigniew Marcin Kowalewski

„Ukraińskie rewolucje”, Książka i Prasa, Warszawa 2023, 280 stron.

Dofinansowano ze środków Centrum Dialogu im. Juliusza Mieroszewskiego w ramach programu na rzecz dialogu i porozumienia Polaków z narodami Europy Wschodniej.

Bogatą i różnorodną twórczość Zbigniewa Marcina Kowalewskiego (dalej: ZMK) zwykliśmy doceniać przede wszystkim za wyjątkową umiejętność łączenia wnikliwej pracy badawczej z płomiennym temperamentem polemicznym, składającą się na wyraziste stanowisko lewicowego wolnościowca. Nie inaczej jest w przypadku „Ukraińskich rewolucji” (2023), czyli najnowszego zbioru ośmiu esejów dotyczących ukraińskich kłopotów z rosyjskim imperializmem w dwóch kluczowych rewolucyjnych momentach dziejowych – w pierwszej fazie rewolucji 1917 roku i wojny domowej w rozpadającym się imperium rosyjskim (1917–1919) oraz podczas współczesnej ukraińskiej rewolucji godności i pierwszej fazy rosyjskiej agresji na wschodzie Ukrainy (2013–2014).

W pierwszej, zdecydowanie obszerniejszej części książki otrzymujemy wnikliwą marksistowską analizę historyczno-polityczną, odsłaniającą złożoną dynamikę relacji między lojalnościami klasowymi i narodowymi wewnątrz ruchu komunistycznego w kluczowych momentach rewolucji październikowej na terenie Ukrainy. Z kolei część druga, bardziej interwencyjna niż stricte badawcza, to kilka ciekawych przyczynków do szerszej, nieprzeprowadzonej jeszcze marksistowskiej analizy potencjalnie rewolucyjnych przemian we współczesnej Ukrainie. Najważniejsze w „Ukraińskich rewolucjach” jest jednak to, co wyłania się na przecięciu czy też w zestawieniu ze sobą tych dwóch momentów dziejowych.

Być albo nie być

Otóż główna teza ZMK, wyraźnie spajająca obie części książki, głosi, że w przełomowych momentach ukraińskiej historii – tych, które otwierają przed Ukrainą możliwość obrania drogi ku samostanowieniu i emancypacji – na scenę dziejową zawsze wkracza wciąż odradzający się rosyjski imperializm ze swymi ambicjami do pożarcia Ukrainy, zawrócenia jej z właściwej drogi i włączenia w obręb nowego imperium. Mimo że imperializm z lat 1917–1919 autor widzi jako pod różnymi względami odmienny od tego z lat 2013–2014, to w obu jego inkarnacjach mają tkwić dwie stałe idee kluczowe dla rosyjskiego imperializmu w ogóle: idea „zbierania ziem ruskich” oraz „idea jednej i niepodzielnej Rosji” (ZMK 2023: 40). Co więcej, powracający konflikt rosyjsko-ukraiński ZMK postrzega jako każdorazowo przesądzający o dalszych losach tego imperializmu.

W tym sensie autorska deklaracja, zgodnie z którą: „Ukraina to dla imperializmu rosyjskiego kwestia być albo nie być” (ZMK 2023: 19) wydaje się z ducha giedroyciowska i jako taka wpisuje się we współcześnie dominujące w polskiej przestrzeni publicznej stanowisko dotyczące polityki wschodniej, zgodnie z którym silny sojusz polsko-ukraiński skierowany przeciwko rosyjskiemu imperializmowi to główny gwarant egzystencjalnego bezpieczeństwa całego naszego regionu. ZMK różni się jednak wyraźnie od większości polskich intelektualistów, także tych lewicowych, którzy zwykli wykorzystywać słuszny giedroyciowski realizm polityczny zwłaszcza do pielęgnowania własnej bezrefleksyjnej rusofobii oraz instrumentalnej ukrainofilii. Otóż dla autora „Ukraińskich rewolucji” teza giedroyciowska jest punktem wyjścia do ważnych i przekonujących rozpoznań, które poruszają się mocno pod prąd utartych sposobów myślenia o naturze rosyjskiego imperializmu i ukraińskich dążeń do samostanowienia.

Przeciw zoologicznemu antykomunizmowi

Część pierwszą, będącą analizą pierwszej fazy rewolucji 1917 roku w Ukrainie, warto czytać zwłaszcza jako poważne wyzwanie rzucone „zoologicznemu antykomunizmowi”, który polska prawica zdołała po 1989 roku wprowadzić i ustabilizować w samym centrum polskiego życia intelektualnego w roli hegemonicznego dogmatu organizującego myślenie o dwudziestowiecznej historii Europy Środkowo-Wschodniej. Dla porządku przypomnijmy króciutko, że według „zoologicznego antykomunizmu” projekt komunistyczny– mający swe źródło w rewolucji 1917 roku – od samego początku był jednoznacznie totalitarny i imperialistyczny, z gruntu antyhumanistyczny i ludobójczy oraz nieuchronnie skazany na porażkę dziejową, podczas gdy członkowie ruchów i partii komunistycznych to w najlepszym wypadku zdrajcy własnego narodu, zaś w najgorszym – potwory w ludzkiej skórze. Według „zoologicznego antykomunizmu” zasługują oni wyłącznie na jednoznaczne potępienie i wymazanie z kart historii narodowej. W kolejnym kroku, w myśl tej logiki, na potępienie zasługuje każda osoba, której współcześnie da się przykleić łatkę komunistki w oparciu o jakiekolwiek (czytaj: najbardziej wydumane) argumenty – wystarczy, że nieopatrznie powie ona dobre słowo o jakiejkolwiek formie socjalistycznej czy choćby socjaldemokratycznej polityki. Krótko mówiąc, antykomunizm to w dzisiejszej Polsce najsilniejsza intelektualno-polityczna pałka, po którą w walce z lewicą bardzo chętnie sięgają zarówno prawica, jak i liberałowie. Równanie jest bardzo proste: kto dziś ma poglądy lewicowe, ten niechybnie jest komunistą, a kto jest komunistą, ten w oczywisty sposób musi stać po stronie tak zwanego totalitarnego zamordyzmu.

Tymczasem ZMK, sięgając do samego rewolucyjnego źródła, pokazuje nam wyraźnie – i robi to na przykładzie ukraińskim – że w roku 1917 komuniści wcale nie zmienili upadającego imperium rosyjskiego w siedlisko zła, lecz wręcz przeciwnie, wyważyli drzwi do świata, w którym pojawiły się niezliczone ilości zalążkowych, rewolucyjnych, emancypacyjnych projektów politycznych różnego zasięgu (klasowych, narodowych, regionalnych i lokalnych), a ich wspólnym horyzontem były z gruntu oświeceniowe ideały równości i wolności. Ta uczciwa, z ducha trockistowska, deesencjalizacja pierwszej fazy ukraińskiego wariantu rewolucji październikowej pozwala autorowi w pierwszej kolejności wprowadzić komponent narodowościowy do analizy marksistowskiej, to znaczy wskazać, że kwestia identyfikacji narodowej (rosyjskiej/ukraińskiej) wśród członków ruchu komunistycznego stała – obok kwestii solidarności klasowej (robotniczej/chłopskiej) – w samym centrum procesu rewolucyjnego. W kolejnym kroku zaś ZMK uważnie śledzi wewnątrzrewolucyjną dynamikę napięć między tymi dwoma najważniejszymi wówczas typami lojalności zbiorowej, patrząc na nią przez pryzmat nierównych stosunków sił w terenie między (umownie) Moskwą a Kijowem.

Dzięki temu zabiegowi możemy dostrzec janusowe oblicze ukraińskiej rewolucji komunistycznej. Oto z jednej strony ZMK pokazuje nam, jak w przełomowych momentach politycznych z lat 1917–1919 ukraińscy i rosyjscy komuniści potrafili przerzucać kruche pomosty ponad własnymi partykularyzmami narodowymi w imię internacjonalistycznego sojuszu opartego na szerszej solidarności klasowej. W myśl rozważań autora dialektyka takiego sojuszu polegałaby na wbudowaniu w proces rewolucyjny stałego napięcia polegającego na ciągłym przekraczaniu przez siły rewolucyjne własnych identyfikacji narodowych przy jednoczesnym nierugowaniu innych. Z drugiej strony widzimy natomiast, jak te kruche pomosty internacjonalistyczne były raz po raz burzone za sprawą imperialistycznych sentymentów bolszewików z moskiewskiej centrali, których działania szły bardzo często dokładnie wbrew tej pierwszej logice. Zdaniem autora działo się tak dlatego, że bolszewicy – czasem bardziej, czasem mniej świadomie – stawiali znak równości między własną identyfikacją wielkoruską a internacjonalizmem, w praktyce dążąc do narzucenia swym ukraińskim towarzyszom identyfikacji, która może i była internacjonalistyczna w formie, lecz w treści już zdecydowanie rosyjska. Ta próba zdominowania ruchu komunistycznego przez wielkorusizm za każdym razem miała ostatecznie antagonizować różne frakcje komunistów ukraińskich, skłaniając ich do odwrotu ku własnej lojalności narodowej i tylko ku niej.

Krótko mówiąc, ZMK pokazuje ukraiński proces rewolucyjny z lat 1917–1919 jako potencjalnie otwarty, wielokierunkowy i dialektyczny – czyli taki, który jednocześnie częściowo znosił stary rosyjski imperializm z czasów carskich, a częściowo reprodukował go w nowych warunkach społeczno-politycznych. W tej optyce stabilizacja rosyjskiego imperializmu w samym centrum projektu radzieckiego, która – zdaniem ZMK – dokonała się ostatecznie wraz z nadejściem stalinizmu i oznaczała jego kolejny historyczny triumf, nie miała w sobie nic z konieczności. Rosyjski imperializm odrodził się w Związku Radzieckim raczej jako jeden z wielu możliwych rezultatów rewolucyjnej dynamiki politycznej rozumianej jako sieć skomplikowanych relacji między różnymi aktorami. Krótko mówiąc, ta świetna analiza procesu rewolucyjnego odsłania dwie zasadnicze kwestie, do których zapomnienia chciałby nas zmusić „zoologiczny antykomunizm”: to, że w rewolucję 1917 roku nieuchronnie wpisany był potężny ładunek uniwersalnej emancypacji społecznej oraz to, że historia rewolucji mogła potoczyć się w innym, dużo bardziej wolnościowym kierunku niż ten, który nadał jej stalinizm. Dzięki temu jasno dostrzegamy, że kto jest komunistą, ten wcale nie musi stać – i najczęściej nie stoi – po stronie tak zwanego totalitarnego zamordyzmu. Prawicowe równanie załamuje się.

Majdan a imperializm

Część drugą, czyli przyczynki do analizy przemian zachodzących we współczesnej Ukrainie w rezultacie oddolnej mobilizacji na kijowskim Majdanie, warto czytać w nieco tylko zmienionym kontekście. Otóż z jednej strony ZMK proponuje nam bardzo wyrazistą opowieść o kolejnym wcieleniu rosyjskiego imperializmu, który tym razem miał wtargnąć do Ukrainy pod postacią sojuszu między oligarchicznymi kapitalistami a skrajnie konserwatywnymi siłami politycznej prawicy i pod państwową kuratelą Moskwy. I tak, pośród tych pierwszych ZMK wskazuje nam oligarchę Rinata Achmetowa, wiodącego przedstawiciela drapieżnego kapitału w Donbasie, który – jak wielu jemu podobnych – wyrósł na ważnego rozgrywającego w regionie na fali poradzieckiej transformacji w latach 90., znanej głównie z głębokiego przeorania relacji społecznych w byłych republikach. Wprowadzony tam niemal z tygodnia na tydzień dziki wariant gospodarki wolnorynkowej na czele z błyskawiczną prywatyzacją przedsiębiorstw państwowych był szokiem dla milionów obywateli, którzy nagle utracili pracę i stabilność życiową, często popadając na całe lata w spiralę kłopotów finansowych i bytowych. Z kolei za postać emblematyczną dla drugiej z wymienionych grup ZMK uznaje Igora Girkina (vel Striełkowa), byłego rosyjskiego oficera FSB, który zimą i wiosną 2014 nagle pojawił się znikąd najpierw na Krymie, a następnie we wschodniej Ukrainie jako dowódca pierwszych oddziałów prorosyjskich separatystów. Wreszcie, na oficjalnych przedstawicieli kurateli moskiewskiej autor wyznacza – to zresztą nic zaskakującego – przywódców prorosyjskiej Partii Regionów na czele z byłym prezydentem Ukrainy Wiktorem Janukowyczem oraz jego prawą ręką Aleksandrem Jefremowem, który także od samego początku miał finansować i wspierać politycznie ruch separatystyczny.

Te trzy wyraziste figury mają być symbolami nowego rosyjskiego imperializmu w Ukrainie, który ZMK przedstawia jako separatystyczny projekt implementowany odgórnie i z zewnątrz, a przez to niebędący w stanie zdobyć żadnego poparcia społecznego wśród lokalnej ludności. Ta ostatnia teza autora wydaje się postawiona mocno na wyrost, co mówię z pewnym smutkiem, ponieważ sam wolałbym, aby była prawdziwa i aby społeczeństwo ukraińskie od samego początku rosyjskiej agresji rzeczywiście działało jak silny, antyimperialistyczny monolit. Niestety faktem jest, że mimo iż wschodnioukraiński Antymajdan w dużej mierze rzeczywiście był sterowany odgórnie, to jednak potrafił, zwłaszcza wiosną 2014 roku, bardzo silnie zmobilizować wiele tysięcy obywateli Ukrainy, głównie tych rosyjskojęzycznych, do jawnie prorosyjskich wystąpień publicznych, które poważnie zagroziły stabilności nowego rządu w Kijowie[1]. W „Ukraińskich rewolucjach” nie pojawia się pogłębiona refleksja dotycząca mechanizmów prorosyjskiej mobilizacji społecznej. Rzecz jasna łatwo zrozumieć, dlaczego tak jest – esej interwencyjny, skupiony na komentowaniu dynamiki burzliwych wydarzeń „tu i teraz”, ze swej natury bywa mocno niekompletny i dostarczający jedynie fragmentarycznego oglądu rzeczywistości. Tym bardziej rozbudza to oczekiwanie, że autor wkrótce rozwinie w poważniejszym przedsięwzięciu badawczym kierunek myślenia, jaki zarysował w tych trzech esejach.

Najciekawsza refleksja dotycząca przemian współczesnych odnosi się do antyimperialistycznego oporu ucieleśnianego przez sam ukraiński Majdan. Najważniejsza sprzeczność, jaką ZMK identyfikuje w samym jądrze Majdanu, to ta między jego dynamiką społeczną a polityczną. Tej pierwszej dynamice, czyli masowemu, oddolnemu, ulicznemu działaniu zbiorowemu zorientowanemu na obalenie władzy Wiktora Janukowycza wraz z całą stojącą za nim strukturą władzy, przypisuje wysoki, autentycznie rewolucyjny potencjał. Demokratycznej ulicy prącej – jak powiada autor – do potężnej zmiany strukturalnej, zabrakło jednak takich sił politycznych, które potrafiłyby tę energię społeczną skonsolidować i ukierunkować w kierunku dla ZMK najwłaściwszym, to znaczy jednocześnie antyimperialistycznym i antykapitalistycznym. Tak więc dynamika polityczna nie nadążyła za dynamiką społeczną, a wywindowanie na czoło ruchu zbyt pragmatyczno-koniunkturalistycznej „trójki liderów opozycji: Witalija Kłyczki, Arsenija Jaceniuka i Ołeha Tiahnyboka, których majdan kijowski nigdy nie uznał za swoich przywódców” (ZMK 2023: 213) wprawdzie nie stępiło antyimperialistycznego ostrza Majdanu, lecz szybko i skutecznie stłumiło jego antykapitalistyczny potencjał. Innymi słowy, kijowski Majdan potrafił wprawdzie obalić prorosyjską władzę w Ukrainie, na chwilę zmuszając rosyjski imperializm do odwrotu, lecz nie potrafił wykonać ruchu ku innej ścieżce politycznej niż ta oferowana przez liberalnych kapitalistów z Unii Europejskiej. Bez wątpienia ZMK uważa prozachodni kurs unijny za zdecydowanie lepszy dla Ukrainy od kursu prorosyjskiego, choć jednocześnie kurs ten zdecydowanie nie wyczerpuje ani nie zaspokaja jego oczekiwań.

Powiew świeżego powietrza

W dusznej atmosferze polskiej dyskusji o rosyjskiej agresji na Ukrainę Anno Domini 2023, lektura „Ukraińskich rewolucji” jest – jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało – jak długo wyczekiwany powiew świeżego powietrza. To wszystko dzięki temu, że ZMK pokazuje nam, w jaki sposób można i należy dziś formułować przekonujące, jednoznacznie proukraińskie stanowisko, jednocześnie nie popadając ani w bezrefleksyjną rusofobię, ani w instrumentalną ukrainofilię.

Po pierwsze, drobiazgowa analiza dziejowej mechaniki rosyjskiego imperializmu uświadamia nam jasno, że takie fakty, jak uparte powracanie rosyjskiego imperializmu, jego wciąż ponawiane próby pożarcia okolicznych krajów, a co za tym idzie ciągła konieczność stawiania mu oporu, mimo wszystko nie oznaczają automatycznie, że wyłania się on w sposób konieczny i nieuchronny z tego, co rosyjskie, ani że wszystko to, co rosyjskie, daje się do tego imperializmu zredukować. Po drugie, przedstawienie dziejowej mechaniki ukraińskich dążeń do samostanowienia w kategoriach zbiorowego oporu antyimperialistycznego wyraźnie poszerza współczesny horyzont pragmatycznej giedroyciowskiej tezy o polsko-ukraińskim sojuszu przeciwko rosyjskiej dominacji. ZMK chce nam powiedzieć: jak najmocniej wspierajmy dzisiejszą walkę Ukraińców nie tylko z powodów instrumentalnych – wśród nich najważniejszy jest strach o bezpieczeństwo Polski, czyli nasze własne – ale przede wszystkim dlatego, że w tej walce tkwią zalążki świata prawdziwie lepszego niż ten, w którym aktualnie żyjemy. Krótko mówiąc, największa wartość „Ukraińskich rewolucji” zawiera się w tym, że autor ma odwagę głośno żądać tego, co dziś większości z nas wydaje się niemożliwe – i to niezłomne żądanie niemożliwego warto docenić najbardziej, ponieważ to właśnie w nim tkwi istota uniwersalnej lewicowej walki o zmianę społeczną.

 

[1]  Por. Arel D., Driscoll J., „Ukraine’s Unnamed War. Before the Russian Invasion of 2022”, Cambridge University Press, Cambridge 2023, s. 121–144.

Zbigniew Marcin Kowalewski

„Ukraińskie rewolucje”, Książka i Prasa, Warszawa 2023, 280 stron.

Dofinansowano ze środków Centrum Dialogu im. Juliusza Mieroszewskiego w ramach programu na rzecz dialogu i porozumienia Polaków z narodami Europy Wschodniej.

Tomasz Rawski
socjolog polityki i kultury; zajmuje się nacjonalizmem, wojną i politykami pamięci w Europie Środkowo-Wschodniej; adiunkt na Wydziale Socjologii UW.
redakcjaAndrzej Frączysty
korekta Lidia Nowak
POPRZEDNI

szkic  

Spektakl zmiennokształtności

— Zuzanna Sala

NASTĘPNY

szkic  

Filozofia i młodość

— Ewald Iljenkow