Dostaję gryzak
własną czaszkę z zasuszonym mięsem
wzywam sylfa
żeby mi to odholował
pod sflaczały nos
powącham
aż mi się nadmucha twarzowa samara lecz wpierw
obżeram się
jak postać
ojca ze STRAY DOGS
pragnę się upewnić
w tym
że obżeram się identyko
jak ta postać
ojca
ze STRAY DOGS
sprawdzam
opisy
to jest artykuł
uśredniony do mojego
o Alexandrze Klugem
spione wie wir
i
sytuacyjnie: kleks
a na domiar tego
informelowy
jak gdyby go Brunnhilda
sporządziła zanim jej przyłączenie się do
do płonięcia na stosie
przez Zygfryda jakoś
tak dowaliło epy
ogniom że aż
szajse! walhalli przyszło się
zająć od nich oraz usmażyć
[cyt. za TRZECI DZIEŃ
Z TRYLOGII PIERŚCIEŃ
NIBELUNGA – danke
mega bardzo, Ryszard
Wagner! suflujesz lepiej
jak spiskowcy na dziejowym tle personalnej t
warzy mianowicie poliki wespół z
kimś na kształt zrobionych sobie
ust] tadadadam!
ponieważ Brunnhilda
wchodzi coś tam gada
sorry: nie gada tylko
woła? ryczy? chodzi mi
ściśle o następujący
śpiew: „o gdybym
mogła być twą duszą!”
to z pewnością
nie było do Zygfryda
i właściwie też
należy to
po kilku postmodernistycznych
klimatach epok oraz
denazyfikacji i zajarzeniu
że jedna jaźń
ma około pierdyliarda zylionów
ciał
a nie 69 314 000 ciał
oznajmić nareszcie:
nie Brunnhilda
zaintonowała
podobny tekścior!
sytuacyjnie: kleks
informelowy
to ja!
do Alexandra Klugego
w swoim artykule o nim
będę tak
beczeć? capić?
kiedy tylko wstąpię do
ŚWIĄTYNI KOZŁA OFIARNEGO
lecz wpierw!
obżeram się
potrzebuję obżarstwa nieco
mam czaszkę?
sprawdzam
moje obżeranie się
czy ono na stówę
jest
jest! identyko
jak tego
facia
ojca ze STRAY DOGS
jeszcze nie sprawdziłem
ale już tak
naopowiadałem robakom
z którymi umówiłem się
na kolację w podziemnej restauracji
specjalizującej się w kiszonkach
ocznych z gałek androidów
podwędzonych z planu BLADERUNNERA
dziś udaje się
smalić cholewki do iluś
filmów na raz i
integrować im plany
więc mogę bez ogródek
skomasować plan
BLADERUNNERA 2020L
kręconego w Budapeszcie
w studio zaaranżowanym w jednej z bezliku budapesztańskich synagog
mogę bez ogródek ten plan
skomasować i pomieszać
pochodzące z niego ploty
z planem do YESTERDAY GIRL
a także planem POŻEGNANIA Z DNIEM WCZORAJSZYM
i pomieszać pochodzące z nich ploty
[jak zachowywała się podczas zdjęć Alexandra Kluge? tak
samo jak w filmie i tak samo
jak Alexander Kluge??]
[co robią androidy
kiedy nikt na nie nie patrzy się?
żebrzą:
„o gdybym mogła być twą duszą!
i nie patrzeć się na siebie
nie platformować wciąż ze swym położeniem w kosmosach”
i
kwiaty
– jednonogi
w kroksach Pistoriusa
tańczą między kondygnacjami
wyludnionych biurowców]
hinkypunk!
wwiięęcc?
liczę na nieziemskie interpretacje wyrządzone
STRAY DOGS
no bo pamiętam ten film
w następujący sposób:
siedzę i patrzę się pod trapezem
świetlnym – w jego odbicie
a tam STRAY DOGS
i facio robotanie
ma cyzelowane przez zęby z betonów i szybkociągliwego ruchu
spalinowych esów-floresów
kaskad do pyrkania na mopedach i furgonetkami
a także biurowcowych starożytności
biurwowych jakichś
zigguratów w tle
że stoi jako sandwiczman
ochlapywany z kałuż
rzęsista chlapa czirliderkuje
mu w chęci rozpłakania się
bohater dużo robi
siuśków i jego zajadanie w piramidalnym napięciu o
piramidalnej dramaturgii
jest uwiecznione
poza tym
dwoje pociech jest
które on samotnie ma
w serduchu dedykowanym
ilościom gąb do wykarmienia
pociechy przemierzają wielkopowierzchniowe sklepy
predatoringują profesjonalnie
zorientowane
na stoiska z degustacjami
mikroskopijnych dawek
jogurtu
czy czego tam
nosów 魔神仔
oglądałem tę opowieść
tylko ja? czy wszystkie
głowy
jakie statek kosmiczny
GLOB ciąga & ma
jako swą maskirowkę
oglądały ze mną STRAY DOGS?
domniemywam
że wszelkimi wspólnymi siłami
było oglądanie właśnie
tej opowieści
tymczasem pokazuje mi
że STRAY DOGS to undergroundowy
downtownowy film nowojorskiego
facia i
David Wojnarowicz gra w nim
zombifana
patrzę się na ten film i nie dowierzam
czy to stereotypowo sundance’owy smaczek?
naturlisz – zawyrokuję natychmiast
bynajmniej
tyci nawet sundance’owy
arthałzowy?
iś wajś niś!
spione wie wir – mit autotune
in wurst
zaraz zaraz!
samemu oglądam to
STRAY DOGS z Davidem
Wojnarowiczem kongenialnie
wcielającym się w zombifana?
nie ma opcji!
ze wszelkimi głowami
jakie ZIEMIA wyciąga ku niebiesiech
całe to ziemskie hauka
i nieziemskie
też – wciela się w
oglądaczki
kamera wprawia w trans
zanim w ogóle wypełznie
z futerału
tak głoszone było
przez Jeana Roucha
kamery obgryzają ZIEMIĘ
aż prześwituje jej filet
z dłoni / lawowy
w której terkoczący
bolex przeobraża się
w prukający wentyl – snack
ach tak?
nie trzeba
nawet rozdziapiska wsadzać
w oglądanie na 85 000 fajerek LES MAÎTRES FOUS
Lebensraum: Im Kino auf der Sonne Kuh Titten projizieren meinen Schweine ausweis
ach ja!
was!?
macam
ja ja naturlisz
ja tutaj sposobem
na ósmego pasażera nostromo
jednak gdzie
moje papiren!
moje ID szarej świni
wyświetlane jest w kinie
na słońcu
cycami krów – prześwietliłem
sprawę
mam tak napisane wyżej
na transparencie
totalną szwabachą
olbrzymskie DZIĘKS à la Ludwik XIV z szylkretowymi obrotowymi drzwiczkami i rozsuwanym włazem ze sztucznej lawy i pluskwą tak wrażliwą
że da się zrozumieć
nawet jak mi coś strzeli do ryja
że niby właśnie generuję
reprezentatywne dla niego
i jego modelu
wypowiedzi
to jest IDzbiorkom
multum koboldów
w pozycji na ósmego
pasażera nostromo
przemieszcza się
projekcją mej kenkarty
z tego miejsca DZIĘKS
dopiero leci
dla Helmuta
ze stasi
który pomógł mi sporządzić
napis na transparencie
oraz tomik
NAPIS (taki z okiem) podyktować Zbigniewowi
Herbertowi
(taki z okiem)
tak
żeby zrozumiał
że się mówi
do niego
że np. mój wokal
to nie
stereotypowa bura kałuża
plazmy
i modne opinie gadziów
typu
a ile podrób mojego gadzio ID
teraz chodzi
ło
ze zylion!
a ile na ich pokładach
wjeżdża w tej sekundzie
do kraju
łupieżców
jakichś dzieci
ja pierdzielę
wygłodniałych
głodnych życia niczym Fausz
-t
ło majn lucyfer
-ynowy odwłok!
aż tyle?
chyba przeliczyłem
a też
modny ostatnio pogląd
że gadziom źle robienie
krajów idzie
oi! brzydko
więc zaprzestaną
w zamian poświęcą się
generowaniu śluz
do obrazów
ślizgających na mazidłach
z Ungrund (solidna produkcja!
wprost od Jakuba Böhme
– niemieckiego Lacana –
pneumatyczną pocztą
słana / obraz nie ma
dna) wwiięęcc?
neurony selfikowe
mój głos to nie bura
kałuża lecz to
neurony selfikowe
Zbigniewa
Herberta przybijają
z nim Gremlinka
i sześdziesionę
i achtung achtung
jest NAPIS
taki
tomik
z okiem
kwa!?
po niemiecku?
przez pomyłkę podyktowaliśmy mu w języku Rammsteina i Gesamtkunstwerków
wstawki à la dubbing
po niemiecku
pozwalają mi się czuć
jak któryś Auuugustyn Bloch
oraz
to jest klab
witajcie w nim
jeszcze go nie opatentowałem
czujecie?
to podróba mojego ID
obtoczyło nas w nią i
jedziemy
jednak na jakieś biennale
a może berlinale
a może do Wenecji
albo wystawę w aranżu
Hansa Ulricha Orbista
w Szudziałowie
która się nazywa
JEDNOSTKĄ IDEALNEJ ZASTĘPOWALNOŚCI STAŁ SIĘ ŚWIAT / MÓJ JESZCZE NA BARDZIEJ MÓJ ziuu / PIERWSZY NA JESZCZE JESZCZE BARDZIEJ
MÓJ / CZYLI DWUTYSIĘCZNY
DWUDZIESTY TRZECI / DRUGI
NA ŻADEN DAĆ A TRZECI
WSZYSTKIEJSZEJSZYM ZROBIĆ
zaś materialnego zamiennikiem
atencja zjawy jest
atencja zjawy jest
fleksybilna
i co?
obejrzymy chyba jednak
LES MAÎTRES FOUS
na wystawie w Szudziałowie
i jakiś obraz
Davida Wojnarowicza
Helmut? myślę o swej
przynależności do narodu
Niemiec – czy wszystkie
głowy globu słyszą
że ja uważam
że to myślę
takie akurat mam poglądy
śpiewam wokalem Brunnhildy
Kajne Grencen
Kajne Szajse
Warrum?
trochę wcieleniowa robota
nie powiem
ten artykuł o Alexandrze
Klugem
uwaga!
jestem w stasi
podsłuchy mam
wszędzie i rozpływam się
nasłuchując ciepłej nimfy Vox
nimfy płochej jak gada porzekadło
nasłuchując ciepłej nimfy
= wokalu Alexandra Klugego
kompletnie rozpuszczam się
oglądam w pracy
KRONIKĘ JEDNEGO LATA
Jeana Roucha i Edgara Morina
do Szudziałowa nie dojadę z Wami
opowiecie mi co było
w LES MAÎTRES FOUS
tymczasem
zaspokoję się
samymi teoriami
teoretycznie bohaterką KRONIKI
JEDNEGO LATA jest niesnaska
projektofanii Roucha
i projektofanii Morina
walczą ze sobą jak maszyny
do pisania w ekranizacji NAGIEGO LUNCHU
ponieważ
nachleben gegen sprechen
machen
no cóż
Jean Rouch głosi
że kamera wprawia w trans
charaktery które wyczuwają
że ona się przed nimi rozkracza
by dzielić się władzą i ich tonus
wynajduje u siebie
auratyczne cymesy
co mają
z chłeptaniem jakie praca
kamery wznieca spławić się
do totalnego widziadła gdzie aparycja otrzymuje
po ciepłym eldorado
każda
acz
Edgar Morin
inaczej się przypatruje temu
że kamera w zapisie
dla niego kamerowanie
przyczynia sposobności
żeby charaktery
ostensywnie
nadawanym z przyszłości
parsknięciom
ŻYCIE? A KTÓRE TO?
definiowały:
TO
szok?
o tak
olbrzymski
w przyszłości jeszcze
nie zaobserwowano
podobnych fluidów
w przyszłości
wygląda się
jak
snacki:
świat
[chrup]świat
[chrup]o!
kolejny
[chrup]świat?
ty tu!
[gruch]
gruch?
ała bo
nagle
wjeżdża monstrualny Gesamtkunstwerk
jakieś marionetki
głosiki
bezpośrednio
z ich drewnianych warżdżeczek
idą
a na nich efektów mrowie
wprawiających w błogość
plansze z napisami
sztychy z ksiąg
rozszerzona rzeczywistość
szczypta grotowszczyzny
brutalistycznego zezowania
na surowce
i okazuje się
że w KRONICE JEDNEGO LATA
łał
nieco przyćmione zostało
czyje to życia miały się
odsłonić
przyjemnie popatrzeć
jak przed kamerą
zawiązuje się Tymczasowa
Strefa Autonomiczna
charaktery coraz swobodniej
występują i kroczą poprzez
zastane miejskie sytuacyjności
jak gdyby wprowadzając w nie
kamerę dostarczały otwartość
aczkolwiek
łał
postać która zdaje się trafiać
na skraj obłędu zachęcana przez
Morina i Roucha by poprzyglądała się jakie
sposoby na bycie wrzuconą
w egzystencję jej stopniowo
krzepną
więc jaki to bios może
się ukradkiem z niej scałościować
co prawda wspomina
o pracy sekretarki
ale nie pobrzmiewa
wcale że jest sekretarką
w Cahiers du cinéma
i wpływówą dla
rozpędzającej swą bezczelozę Nowej Fali
że zaraz sama złapie
kamerę żeby nakręcać
Godardowi
wśród postaci prowokowanych
przez Roucha i Morina
do rozpakowywania
się z powłoki
aż do uporczywie nawracających
stwierdzeń własnej życiowej impotencji
a następnie
gorących mów
odnośnie wojny w Algierii
są postacie które lada moment
złapią kamerę i nakręcą ALGIERIA, ROK ZERO
gada tam też
Régis Debray
Régis Debray
a w kamerze?
już ciurka
do totalnego widziadła
jakiś taki
typ przejawiania się
prefabrykat kasty gadającej
– czyli głów
w alembikowych słojach
z wyskokową formaliną
wyrażającą stałą dyspozycję
do bąbelkowych Walkirii
jestem akurat
w totalnym widziadle
coś sprawdzić
pławię się w jego totalności
i nie omieszkam na każdym odcinku nie zajodłować z uznaniem ALE TUTAJ
soczki ALE DZIADYGA
ale
to jest Régis Debray!?
oglądam i jestem taki
że mi to w głowie nie siada
pośród pozostałych inf
i elfów na zylionach
gejmerskich foteli Miesa
van der Rohe
rozwalonych tam
w tej mej głowie
żeby człowiekowate
mikroby zaopatrywać
w fumy człowiekowate
a człowiekowate fumy
w człowiekowate echo
a echo w ważniactwo
człowiekowatych
spraw
a ważniactwo człowiekowatych
spraw w larwoterapeutyczne
skafandry z rurkami sączącymi
koktajle behawioralne
z kropelką kubusia
bądź frugo
chlaps!
wydało się
bo co? patrzę się
na Régisa Debraya
a konotuję
jakieś takie
wymiary
zaludnione przez typowość
młode
i gada
gorące hasła
ze skrzypiących desek
teatralnej fancusczyzny
pozbijane gwoździami
ze śliny
o smaku papierochowym
nie żywię wątów
do KRONIKI JEDNEGO LATA
nie po to ją tu zaprosiłem
żeby jej nawtykać
lecz
aby zaanonsować
aby mi harmonijkowo
wysunęły się heroldyczne trąbki
i żebym odchrząknął podczas ich
tru
tututu
tu
zaanonsował
i usłyszał od zylionów ciał
bonzów wezyrów księżniczek
rozmaitych candy swag
Donaldów i innych
Barbarossów:
WPROWADZIĆ
i żeby
wprowadzić
kamerę
pokazać
że tu ma różne
futrzane gris-gris
a tu jej coś wyciekło
kiedy na ugiętych kolanach
sobie przyszła
żeby niby rejestrować ŻYCIE
jak chciał Morin
iść z nią w zapisie
chodzącą za człapiącymi
przez łupieżcze magazyny
muzeum człowieka
na Trocadéro
Rouchem i Morinem
podsumowującymi w jego
ostatnich kadrach
swój film
i potakiwać Rouchowi
ach ja! ja
kamera nie przyszła
rejestrować ŻYCIA
charakterów takich
jak Régis Debray
i
Modeste Landry
przyszła w innej
sprawie w sprawie
hände hoch!
Hände hoch! Fang die Affen! Der zukünftige Axel Springer / Stimmung – Terrorist
ja!
w sprawie
stymulacji
naturlisz
przyszła kamera
w sprawie stymulacji
kamera jest
ale też
żeby ostensywnie
udzielać się
na niezadane pytanie
CO NIE POTRZEBUJE KAMERY?
tu wchodzi kamera
i nieśmiertelnie obrażona
wskazuje: TO
Morin sobie myśli
aha
ŻYCIE
a tu
siurpryza
bo ona pokazywała
FILM NIE POTRZEBUJE KAMERY
po czym Morin sobie
myśli zyliony rzeczy
o cieniach
szumach
redundancji
soczkach juwenalnych
snach i szumach
i to są zupełnie z boku
strukturalizmu i cybernetyki
pomyślenia rzeczy
i to jest Unheimliche
i to jest jak Ungrund
jako rozsuwane tajne
włazy w podłogach
na których odjeżdża się w dal
podczas gdy miało się dawać
w ten Ungrund
i dowalać turbodoładowanie
potoczności nim
namaszczając
„nie idźcie moim śladem
gabba gabba hey”
abysalne bagiety
wtórouste
kinderoddziały prewencji
„nie idźcie moim śladem” – mówię
bo jestem w stasi
podsłuchuję cały enerdówek
ale przeziera szmat ŻYCIA
również z rfn
taaakie mam pluskwy
tylko mojego
mumblecore’u
nie chwytają
uczyłem się brawurowego
aluzjonizmu u samego Mowgliego
III Kaczyńskiego
powiedzmy zatem
z ducha aluzjonizmu
jako odpowiedź na niezadane
pytanie robię z siebie agenta
podsłuchałem to pytanie?
ale które?
„co ci?”
to?
nie no bo
z odpowiedziami na niezadane
pytanie bywa
kaszaniasto
jawol!
tak jest
w PARSIFALU
w PARSIFALU
obumieranie królestwa
i potworne niedomaganie jego sympatycznego władcy to
odpowiedź na
niesformułowane przez nikogo
„co ci?”
w momencie
gdy pada feralne
„co ci?”
skierowane do sympatycznego
króla w jego komnacie zajawia
się graal?
stał tam cały czas
tylko nie świecił?
w totalnym widziadle
między drewnianymi wardżeczkami
każdej aparycji
zajarza się w każdej
sekundzie ze 16
graali i to są
grille
jest tyle czynników składających
się na klugeańskie uniwersum
które to
czynniki jarzą się jako
totalne dowody
„misterium ewidencji”
zjednująca wszelkie formy istnienia oczywistość tajemnicy
istnienia
piętrzą się
miniaturowe tłumy czynników
które jaskrawo świadczą
o obiekcie
nurtowania
którego nigdy nie zdołam
wysupłać z embrionalnego
przykurczu dlaczego
aż tak się rozklejam
kiedy powiem do swojej czaszki:
Alexander Kluge
a ona echo
pokocha
robić
temu
i
gotów jestem beczeć
słysząc: Alexander Kluge
Alexander Kluge – wrzaśnięte
z punkową werwą
spośród gawiedzi
przez jakąś staruszkę
na spotkaniu z Alexandrem Kluge
podczas którego Hans
Urlich Orbist prosi jego chłopięcość
jego subtelność
90-latka
Alexandra Kluge
żeby zaprezentował coś
z KOSMICZNYCH MINIATUR
i nakłania do zwierzenia się
z fascynacji biologią
kosmosu i Kluge
ćwierkająco performuje
jak go to rusza
że istnieje biologia kosmosu
taka nauka
a na sali jest naukowczyni
biolożka kosmosu
Kluge mówi o ambasadach
świata nauki
w świecie sztuki i świata sztuki
w świecie nauki
wtem! głos
staruszki po energolsku
wrzeszczy
jakby nagle
zrozumiała: Alexander
Kluge!
bardziej punk
od siekiery
idącej
przez las
a ja jestem wtedy taki
że w kosmicznych odmętach
dryfuję
choć zajmuje mnie jasność
z jaką Kluge się wyraża
i balet jego ciepłego głosu
uprzytamniam sobie
dopiero Lebensraum
jaki tu ostensywnie
od początku
staram się
streścić (?)
nie jest to euroazjatycki
plaster ZIEMI
zeskrinowany w jednym
adzia
lecz coś w deseń
FILM NIE POTRZEBUJE KAMERY
wyskakującego z klugeańskiego
konceptu KOSMICZNEJ KINEMATOGRAFII
i wskakującego do dżungli
jak powszechnie wiadomo
Régis Debray
wskoczył do dżungli
żeby strzelać się
z aparatem państwowym Boliwii
ku wyzwoleniu miejscowych
mas haecceitas
pojmano go
w mamrze czytał zeszyty
Gramsciego
jak powszechnie wiadomo
podczas WYZWOLENIA
z ciasnoty skondensowanych
ciemności wysypuje się taniec
masek kaskady masek
popadających w incepcję
ze swoją smartbroszką
w której z pewnością jest i
kamera
powszechnie wiadomo
że podczas biennale form przestrzennych
odbywającego się w 1973 roku
w Elblągu
mieście Belli Ćwir
Andrzej Partum
zaprezentował sławetny performans FILM NIE POTRZEBUJE EKRANU
powszechnie wiadomo
bo
nastała era
zwołany w 1971 roku w tym samym Elblągu
ZJAZD MARZYCIELI
ukonstytuował rozplenianie
się dzikiego konceptualizmu
pośród PRL-owskich LUDÓW
& gawiedzi
nastała era kontrpubliczności
powszechnie wiadomo
la perruque na gigancie
na każdej ulicy
juicy skład
gang soczków
juwenalnych
skłonność do przeobrażeń
otwartych podejść
uprawianie niezłe akcje
alt-konceptuale
w co drugim mieszkaniu undergroundowy teatr
instaluje zapadnie
i scenografie do NĘDZY USZCZĘŚLIWIONEJ zaciera się
granica między operą i życiem
ba operą!
między polityką katodową
i studiami eksperymentalnymi
przyczółków muzyki konkretnej
i elektronowej całego globu
i życiem
każda podstawowa komóra
społeczna republiki ludowej
ociera się
o amatorską jaźń
dzikiego konceptualizmu
szalone wynalazczynie
pomysłów każda i każdy
i każde Josephem Beuysem
więc potem powszechnie
wiadomo o FILM NIE POTRZEBUJE EKRANU
i interpretuje się to
Lacanem przepuszczonym
przez Hala Fostera
ale
kapkę mniej powszechnie
wiadomo że wraz z Partumem
FILM NIE POTRZEBUJE EKRANU
performował Abdelkader Lagtaâ
marokański poeta i filmowiec
zahipnotyzowany
tańcami z taśmą filmową
Warsztatu Formy Filmowej
gangu
trzęsącego ówcześnie budą
łódzką filmówką
dziwna młodzież
a jego kolega z ławki
Mustapha Derkaoui
nakręca w 1971
GDZIEŚ PEWNEGO DNIA
gdzie
patrzenie ogniskuje się
na próbach do inscenizacji
notatek z lektury zeszytów
Gramsciego sporządzonych
przez Régisa Debraya (!)
inscenizacji notatek z Gramsciego
Régisa Debraya
w reżyserii Stanisława Tyma (!)
wiadomo
Régis Debray
jest następnie kimś
odmiennym doradcą Mitterranda
czy nawet stylistą akademickim
freakiem
powołującym do życia
katedrę mediologii gdzie raczej
niż fax
i minitel
zajmują go dolmeny takie jak
notre dame
pisze o mowie kamieni
obecnie zaś zrzędzenie uskutecznia na wypłaszczenia
aproksymacji światopoglądowych
robiących palec pod budkę
i kwotujących podczepiające do nich poszczególne jaźnie
i ważkie percepty
z przesłanki fantazjowania
o byciu smart raczej
niż z żądzy snucia wizji usensawniających wspólnotę
w ogóle czegoś
no ale powiedzmy że mamy
jeszcze ten 1961
rok i Régis Debray
w KRONICE JEDNEGO LATA
jest
przejawia jakąś taką
emanację typowości pewnej
gorąca studencka głowa
wyrasta z szyi zatkniętej
między ramiona
jeszcze nie jest głową w słoju
alembikowym który stawiasz
na biurku w swoim drapaczu chmur tryska formalinową
gotowością do tyradowania
i wtrąca do każdego twojego
zadumania się
kontinuum aluzji
że idealnie wyręczy cię w dostawaniu objawień
i formułowaniu natychmiastowych globalnych racji twych mniemań
wybuchających
ci z twarzy na żywo
w trakcie gdy głowa w słoju
za ciebie już dostała ileś objawień
w których bez ubytku energii
rzesze rozpoznają się:
JA MAM TAK
A JA TEŻ
lecz nie
niedoczekanie twoje
Régisie Debrayu
jeszcze nie przedostała się
twoja głowa do alembików
kasty gadającej
mamy dopiero 1961 rok
nie żaden tam 1971
jesteś kamerowany
przez Roucha i Morina
i ciurka do totalnego widziadła
jakaś taka twoja
osoba
by posłużyć się formatem
dogorywającego ówcześnie personalizmu
personalizmu
powołanego tuż po wojnie
dla wywołania osłony elektromagnetycznej cugom
podmiotowości nadwątlonej
w swoim poczuciu
przez masowe środki
by uprzemysłowiona śmierć
nie zassała w przeoraną nią
glebę poczciwego wytwarzania
aury i całożyciowego przesłania
poszczególnych jednostek
posługiwanie się kategorią
osoby i ciągłe inkubowanie
chrześcijańskich pomysłów
miało osłaniać sapiencjalną
skłonność do widzenia swojego
miejsca w świecie przed rozciągającą się we
wczorajszości rozpadliną
i orientować tę skłonność
na intersubiektywne
tyle
że może za zbytnio
księdzowsko się kojarzył
personalizm by był wspominany
ciepło tylko Jerzy Strzelecki
nabawiał się wypieków
gdy myślał sobie
personalistycznie jeszcze
w 80-tych
o robotnikach
żeby nikt nie śmiał pomyśleć
„robol”
więc
personalistyczny
core wykarmił egzystencjalistyczny glam
koloratkę zażaluzjowano golfem
i jak z żurnala
aż po dziś
prawdziwie demoniczne
są ubrania
lecz personalizm
mówienie osobo
przez osmozę
się popatrz co by pomyślał
na ciebie Ariel
OOBE??
atencja zjawy jest
jak z żurnala
hilfe! hilfe! – skandowane
przez czerwone gardła
szerokości Karl-Marx-Alle
w którą wjeżdża trabantem
Dunaj przebrany za szejka
i pipiii
jak powszechnie wiadomo
haecceitas to reguła zakonu
istnienia
zasada jednostkowienia
magiczność bycia tą a nie inną
postacią
wobec którego jednak kwantyfikacja
pozostaje obojętna
pokrzepia ją w jednostce wyłącznie samo przedłużanie wspaniałości reguły haecceitas
wywaliłem je – przepraszam
to do kolegi z pracy
mojego kumpla
Helmuta
ze stasi
coś potwornego w regule
jednostkowienia
się ślizga
jeśli nie zostanie wyprzedzone
przez poczciwe wyjawienie tego
w podpatrywaniu czego bóstwami
bywają pisarze
sprejowcy?
no raczej
postacie parające się stenotypistyką
(oklaski)
(wrzawa)
aha czyli osoby
artystyczne i artystyczniejsze
zasilające swą artystycznością
wygumkowywanie granic
pomiędzy polityką katodową
i życiem artepovera i życiem
Régisem Debrayem i życiem
Stanisławem Tymem i
Régisem Debrayem
przyszłowiecznym
numerem Bilda
jednym a
atrakcjonującym na wylot
calutkie stulecie
wciąż
czymś rewoltującym japienie się
i artepovera
aha
czyli taki Peter Handke
czy taka Annie Ernaux?
ach najn!
te osoby artystyczne???
o nich miałem co innego
zaraz mnie wyleją ze stasi
do kubła
akurat te osoby zdaje się
nurtować wplątywanie
się jednostkowiących platfusów
w którąś typowość i ruszanie się
zgodnie z nią
do alienacji
radarowo szpiegusiem
byle przed siebie przodem
a nie przodem mianym gdzieś
Handke: „Sny, w których człowiek budzi się rano i wypluwa dżdżownicę z ust.”
smart!
ale nie to ucho
nie Handke
coś potwornego w regule
jednostkowienia
się ślizga
jeśli nie zostanie wyprzedzone
przez otwartość
w trymiga
rzutującą osobową atmosferę
z jakiej
kojarzą cię pozostałe osobówy
kształty osobowe
ale tak
nieintencjonalnie to
wszystko jakby
to wyprzedzanie
ta otwartość
kojarzenie
nieintenjonalnie jakby
u Klugego każdusieńka
postać jest tak
że momentalnie zna się ją
od zawsze
i nie jest to sprawką kanalizmu
bądź psychotestów lub dekupażu
neocortexowego
to
Alexander Kluge!
pan niebywale wkręcony
pan z kraju w którym:
„Jednostka, która nie narażała życia może wprawdzie być uznana za osobę, ale nie osiąga prawdy uznania za samoistną samowiedzę.”
więc
na co mu kamera!?
„Każda samowiedza, podobnie jak naraża własne życie, musi też dążyć do śmierci drugiej; ta druga nie ma bowiem dla niej większego znaczenia niż ona sama. Jej własna istota staje przed nią jako to, co inne; wyszła ona poza siebie i musi doprowadzić do zniesienia tego własnego bytu poza sobą.”
OOBE?
„Sny, w których człowiek budzi się rano i wypluwa dżdżownicę z ust”??
więc
po co Klugemu
kamera?
„Dzięki śmierci powstaje wprawdzie pewność, że obie strony narażały życie i że pogardzały życiem własnym i cudzym, ale nie dla tych, którzy z walki tej wyszli zwycięsko.”
czy Harun Farocki
miał kamerę?
a Godard?
tenor dygresji
u którego akcja
się toczy
w mieście a my
patrzymy na trabanta
który próbuje wyminąć
monstrualną kałużę
oddzielającą go od miasta
do którego śmiga być
bezzałogowcem nr 0
a ta kałuża
to kronos
więc po co Klugemu kamera?
a po co Konwickiemu
żeby wyręczyć gadający słój
Godarda w swoim skromnym
kraju
swoim? chyba olsów i
dżungli
z dreszczykiem!
i rojstów
plum
w serducho
otwarcie
bez wafla
dobra Konwicki
dziady
śmigustne
się go trzymają
dziady to są modele
kamer
ale Kluge
tester pitavalowego
patrzenia tak
żeby każde
ewidentnie widziało
jak różne są
życia
zaryzykuję tezę
i zaraz antytezę
w koncepcji kosmicznego
filmu Klugego
cały kosmos kameruje
każdą scenę jaką ZIEMIA
od zarania taszczyła
w swoim ziewaniu i w swoich
rapach
a każdy kadr filmu
który tym samym powstaje
perpetualnie nas omiata
nieustannie przełazi przez nas
każda scena tego filmu
każda scena jaką ZIEMIA
od zarania taszczyła
działa na nas po tajniacku
Klugego interesuje jak
wyglądało niebo podczas
wydarzeń
historycznych
Kluge wchodzi do totalnego
widziadła podpisując zdjęcie
fąfli zabijaków wśród ruin
ich produkcji?
SPECJALIŚCI
podsłuchuję w pracy
jak to brzmi
wilkołak godzinami
improwizuje ciało w olsie
tak brzmi moja praca
w stasi
dopiero jak to brzmienie
przesadzę
gumowe ucho – wykapany fąfel
słyszę
na jaki obrazek składa
się całość enerdówka
słyszę
Heinera Müllera
jak notuje
OPIS OBRAZU
i zanim skończy
mam to
zainscenizowane całe
w mej złowieszczej czasze
przeziera przez ową inscenizację
spór
Alexandra Klugego
z jego siostrą Alexandrą
Kluge
spór dotyczy roli
jaką orczykowa jazda
na skrzydlatym emo oper
przepuszczanie przez siebie
wyśpiewywanego giganta
czuciowego
spoglądanie na światy
poprzez mrugające
jak przebudzona dzidzia
ciałko wciśnięte w fotel
który niewiele ma do gadania
w antygrawitacyjnym eterze
polityk interfacjalnych
tyle co pręt
podwieszony pod nenia
więc spór
rodzeństwa Kluge
tyczy się horyzontu
możliwości który muśnięciami
szelaku rysowało przed ich ojcem
jego słuchanie opery PAJACE
w tzw. ŻYCIU w trudnej
substancji
ponieważ małżonka
pani Kluge
i on
już dalej ze sobą nie mogą
Alexandrowi i Alexandrze
rodzice się rozchodzą
ci
patrzą się w ojca
który puszcza sobie PAJACE
i Alexandra kwestionuje
wizję Alexandra
jakoby załączanie
pierwszej płyty bezpośrednio
po wysłuchaniu trzeciej
mogło mieć inny wymiar
niż: Hi-lfe! Hi-lfe!
skandowane potężnymi
gardłami wszelkich
dotychczasowych
KAMMERSÄNGER
„Chciał usłyszeć jeszcze raz prolog, który rozpoczyna operę, który wciąż daje nadzieję i wyraża ludyczny charakter opery, a nie MOC PRZEZNACZENIA” – twierdzi Alexandra
na co Alexander:
„narastająca muzyka powinna dać naszemu ojcu siłę, aby przywołać naszą matkę z powrotem do siebie”
„Czuł się zbyt winny, aby to zrobić” – odparowuje Alexandra
„Muzyka pozwala ludziom przezwyciężyć wszelkie przeszkody emocjonalne i odzyskać to, co mają najdroższego.” – mówi Alexander
(bo uważa że
opera jako kompilacja
potwornej powagi
daje sposobność
cofnięcia działań
podjętych w ŻYCIU
poprzedzającym słuchanie)
„Spróbuj to wytłumaczyć potrzebującemu sercu” – odpowiedź Alexandry
tu Alexander Kluge
przyznaje na boku
że jest osobą o
krótkim loncie
człowiekiem porywczym
a ja
na boku
kręcąc się po swoim gabinecie
w centrali stasi
ukrytej pod płaszczykiem
drapacza chmur
znanego w mieście
jako redakcja
CZĄSTECZKI
popularnaukowego
dodatku do Bilda
(centralka stasi
wcale nie w enerdówku
ja!
odgadliście aluzjonistyczny
mesadż)
a ja
na boku
nie mogę
uprzytomnić
sobie tego
Alexander Kluge!
porywczy człowiek?
to ci nowina
ejo
pluskwy – wspaniałości moje
podsłuchy – świetna sprawa
polecam
ale po której stronie
się opowiadam
Alexander: „nowe formy powagi (mianowicie opery) powinny zostać wymyślone, aby odzyskać naszą matkę, przełamać upór naszego ojca”
Alexandra: „Takie opery nie przyniosłyby nic dobrego wstecz”
przebieram się wpierw
za Alexandrę
ale nic z tego
nie potrafię usiąść
tak jak ona w pierwszej scenie
YESTERDAY GIRL
nie ma opcji
więc ubieram skafander
powłokowy
Alexandra
lecz gdzie tam
za żadne skarby Bieruta
nie wydobędę takiego ziarna
głosu z jakiego
rozpoznawalność Klugego
w trymiga
dżunglę całą skomplikowania
siebie i coraz bardziej
bliźnich
rozkłada
ach
nadskomplikowana rozpoznawalność Klugego
ciepło głosu
zorientowanego na zimno kosmosu
chłopięcość niezwykle precyzyjnego i skutecznego prawnika ukazującego
uosobionemu prawu
jego nieznajomość prawa
snucie baśni
o historii
jako zbiorze realnych żyć
a wraz ze snuciem
poszczególność pociesznych
zachowań
wyłuskiwana ze zmielonych
kubatur atmosferycznych
w których jedni oddychają
a drudzy pociągają za wajchy
mielących wszystko telluryczych
PAJACÓW
pocieszne akty konkretnych sylwetek uwijających się przy
rozgardiaszu powstałym przez
ugotowanie się ciał w parze
z pękniętych rur (do garnka
je! gdzie po podłogach
się będą walać członki)
a przy tym
szczodra potencjalność
totalnego widziadła
możność ŻYCIA
uratowanego przez operę
ciepłe eldorado dla
każdusiej aparycji
które jest jak głos
Klugego
i wcale nie polega na
byciu wrzuconym w zbiór
np.
LUDZIE SFOTOGRAFOWANI
TAK ŻE MAJĄ GŁOWY W GADAJĄCYCH SŁOJACH
CHOĆ NIE MAJĄ
albo
LUDZIE W DŻINSACH
lub
BOLANDA PPLZ
czy
BILION PUĆKÓW
BARDZO STRATEGÓW
RODEM Z ROKU ZOZOL
a
ze strąka mego głosu
wyłazi obrzydliwy
dzyndzel małego jacka
i gdzie go podłączyć?
do przepraszam
i
lezę za Klugem z PEN READEREM
zachowując się
jak David Wojnarowicz
w STRAY DOGS
wcale
nie jak
Alexandra Kluge
w YESTERDAY GIRL
staram się sczytać
jego wdzięki
do długopisu
przynajmniej
ghoswriterską chwilkę
temu się starałem
bo teraz to patrzę na zegarek
oddałem swoje egzemplarze
30 KWIETNIA 1945
ŚMIERĆ HITLERA
I NARODZINY
INNYCH NIEMIEC
oraz NALOTU NA HALBERSTADT
8 KWIETNIA 1945
do naprawy
je oddałem
ponieważ absolutnie
pamiętałem że w obu
było o
szalonych czytaczach
zjawisk meteorologicznych
których pogodynkowe gadki
doprowadzały do wysypywania
się wiary
z siedzib i formowania orszaków
w nieprzejednanym terenie
konwojów
uchodzących w dal
rzek ludzkich
tymczasem co nie
sprawdzałem nic
takiego nie wyszarpywałem
ze swoich egzemplarzy
powyższych próz
Klugego
usterka
oddałem je
do naprawy
a teraz patrzę która to
godzina na mym zegarku
z wizerunkiem Johna Duncana
kantorkiem w jego nadżartym serduchu gdzie na ósmego pasażera nostromo wpycha się konkurencyjna buda – lombard OBRAZA
i jakieś utytłane we flakach młoty pneumatyczne oferuje ciekawskiej gawiedzi zgromadzonej przy witrynach szklących się kłapouchych ocząt
a tą gawiedzią jest
Einsturdzende
Neubauten
i którą mamy?
a
tę
w której John Duncan
rozwala chałupy
kolesiom z Einsturdzende
Neubauten
bo on zaczynał w USA
robił tam
body art
że strzelał do zdziwionego
Toma Recchiona
albo wpuszczał pobudzające
libido jakieś rybie fluidy
do wentylacji w autobusie
którym jechały między innymi
współpasażerskimi kompilacjami
zmysłów
wygłodniałe dzieci
więc John Duncan
z USA
Niemcy
jeszcze się upewniam
oglądam piramidalne talk-showy
jakie Kluge wpuszczał do TV
jest jeden
z Einsturdzende Neubauten
prawie rozumiem
taki miękki mówiony niemiecki
z inputem w mięciutkość
totalną i dalej
w wizerunkowe lepiszcza
dużych danych?
Ungrund polizei
NAPIS
na t-shircie Kanye Westa
warrrum!
przepraszam
za moją artykulację
ona ma papiery
na autarkię
turbo
gadziów
otóż gdzie mój artykuł
o Klugem pytanie się moje
adresuję do zegarka
bo jestem smartświnką
kronos się zaraz skapnie
i zreflektuje
uciekać?
do mojej tajnej bazy
w burej kałuży plazmy
uciekłem
i
tańczę
to?
a bo
zapomniałem zatańczyć
przed panem Thomasem
Pynchonem
kiedy z resztą chłopów
z naszego b-boyowego
składu
bawiliśmy na audiencji
u pana
Thomasa Pynchona
i powyciągaliśmy zza pazuch
komóry żeby kamerować
mu twarz
ponieważ jej wygląd
jest taaaki
że nie potrafiliśmy inaczej
teraz osoba
ze mnie starsza
o kilka słodkich chwilek
wrzucę sobie CD PAJACÓW
i cofnę swoje zachowania
a też
zaraz będę starucha
rozmaitymi soczkami
i parkinsonami
w kokonach
z siebie ekspediować
by galaktykom na bazarze
oferował swe ciało
dojmująco o niebo znaczniej
posunięte
od pana Alexandra Klugego
tego z dziś
o!
i tak
teraźniejsiejszy
Alexander Kluge
akcentuje
jaki był zdolny
zawsze do współprac
zakładał ekipy
stelaże
do załączania
autotune’a na Ludzkim Mikrofonie
czujniki do niuansowania
wielogłosu
podpisywał rzeczy
jako kolektywną robotę
ewidentnie słuchał wszystkich
co czuć
w aktorstwie
- gadającego kolana
w PATRIOTCE
w aranżach sytuacyjności
pączkujących i na luźnych
meteorach piany podwózkę
Walkirii urządzających
w następowaniu po sobie
scen
a wizualizacji
czasu szerokokątnych współprac
ofiarowywał swój fancy
ołtarz
montaż
zawsze u Klugego
montaż gra Klugemu
jak gdyby
prefiguratywne skrzypce
poprzedza formy
ich geszefty z szałem uogólnień
i w ogóle zbrylanie się cząsteczek
do usług
drastycznej rozpoznawalności
wlewania się w odcisk
imprintingującego Yeti
maciupkich istotek
i zrastania się w survivalowym:
a co nam tam! sklaserowanym
we flupie raźniej!
więc
zmontował Kairos Film
ja?
naturlisz
Alexander Kluge!
(krzyczę punkowym wokalem
staruszki podczas spotkania
Hansa
Urlicha Orbista z
Klugem)
zmontował
taką firmę
i to jest symptomatyczna firma
ja?
jawol!
bowiem kairos
i montaż
u Klugego
to trojaczki
zafascynowany różnicami
w obrazowaniach czasów
Kluge
mówi o nich
kronos – otumaniający
przeskalowaniem mutant
pożerający wygłodniałe
jego pomysłów na życie
dzieci
kairos – słodki dziadzio
niziołek
w łysince
ale z tajną fryzurą
gdzieś
do której
strzel macką
i rodeo
uchwyć i się trzymaj
a dostaniesz chwilką
taką że wystarczy
za kupę żyć
cztery sekundy
prawdziwego
snacka
zgrabnością
bijącego na łeb
trzycentymetrową
formułkę na full
czasoprzestrzeń
po korek jej
ja!
i Kluge tłumaczy Hansowi
Ulrichowi Orbistowi że wiesz
tworzysz kompozycję
sunącą ku swojemu końcowi
w guście kronosa
bo dopiero
otoczony troską
o diegetyczne terminale
i rozległymi kałużami
przez które kronos
wślizguje się do
odbiorczych głów
jak jakiś Lawrence Weiner
graal w łysince mikrusa
staruszka
zajarzy się
z przyklejoną doń
tajną kępą
włosów
i twe quodlibet
pożyczkę z tego
czy męski koczek
się zrobi
skalp?
dla potomnych
z mapą wydziaraną
na odwrocie gdzie
to było oryginalnie
wczepione
no bo właśnie
tam
przymocowane
jak się do tego
podpiąć oczywista
psionicznie
dawało
portalem do czasu
trafu
smufi
serendypność
flow koincydencji
też
tam najzapewniej
przezwajają gangom odświeżaczy
kichy Axela Springera
ale!
Kluge mówi do Orbista
wiesz tworzysz kompozycję
a mu
najwięcej chodzić
się zdaje – twierdź
to jeśli dysponujesz
mym wokalem –
kiedy już przepuścisz przez
siebie zyliongodzinne
piramidalne talk-showy
produkcje Klugego
jego firmy dctp
najwięcej chodzić
się zdaje o
kompozycje TV
cóż
filmy
takie jak THE POWER OF EMOTION
potrafią calutkie być
z kairosu zrobione
jeśli odpowiednio popatrzeć
tymczasem kompozycje TV
Klugego?
łał
siedzenie z Heinerem
Müllerem w restauracji wylosowanej chyba
przez fasetkową wieżę kontroli
lotów do zupy wszystkich much
uniwersum
siedzenie z Heinerem
Müllerem zyliony godzin
i ekspozycja
wszelakich drobiazgów jego
usposobienia uroków jego
mowy które objawiają się
w tyci świecidełkach na tle
ogólnego pomruku i
specyficznego uśmieszku
kompozycja TV
jako generator
megalitycznej cierpliwości i
gotowości 24h
żeby wyskoczyć z tyradą
w której bronisz idei przed
ludźmi Platona
najn!
niech nie wzuwają na nie
swoich larw
niech nie tagują na nich
meinen Schweine ausweis
niech nie wciskają
zylionom władców
że to są ich IDiki
zaraz!
albo w obronie cieni
przed ludźmi Platona
byłaby tyrada?
do której gotowość
utrzymywać się zdoła
24h jeśli oblookasz całość
zakomponowania TV
produkcji dctp
również ekranizację DAS KAPITAL
patrzy się!
Müller opowiada jak
zdobywa każdy z monumentalnych schodków
w ponurej budowli
ale wpierw musi wstać
z łóżka itede
a Kluge – w perpetualnej
euforii że jakimś cudem
rozmawiają ze sobą jak gdyby
dopiero zaczęli choć pogawędka
wydaje się odwieczna
zbawiennie bez początku
etsi „als ob” non daretur
i nagle gadają o głosie
Brechta że zbliżony
do głosu Artauda
a mówią to takimi
głosami że mój
głos odkręca się
przodem do mnie
i
pokazuje mi
żebym na sekundę
przestał stalkować
Klugego zachowując
się jak David Wojnarowicz
w STRAY DOGS i udał się z
nim na stronę
udajemy się
prowadzi mnie do
fasetkowej wieży
kontroli lotów do zup
wszystkich much uniwersum
są tu powłączane wszystkie
kadry ze wszystkich filmów
Klugego na osobnych
telewizorach
!
i?
mój własny wokal
mizdrzy się do mnie?
a nie
pokazuje mi
trzycentymetrową
formułkę
napis
„uczucie że czas i przestrzeń kapsułują się nawzajem zagnieżdżając się w sobie”
a jest to fragment listu
Urlike Meinhof
z izolatki
mój głos ryczy?
ach najn! on
ćwiczy
pokazuje mi wyimek z
wywiadu jakiego Urlike
Meinhof udzieliła jeszcze
na wolności „mówimy gliniarze
to świnie typ w mundurze to świnia” więc mój głos
ćwiczy na mnie mówienie
do kogoś szwajne i tratatata
ja
w tym czasie oglądam telewizory
jaki to był wyśmienity performans
kiedy Gabi Teichert wbiła
w DIE PATRIOTIN na konwent
SPD i nękała uczestników
pytaniem ALE GDZIE JEST
HISTORIA NIEMIEC
kopała w piwnicy
że może tu
kręciła się uporczywie
po domu handlowym
zaatakowanym przez terrorystów?
jakaś osobliwa klarowność
kadrowania takiego spędu
SPD czy nabitych dziwacznymi mundurami urodzin Bundeswehry
w filmach Klugego
wszystko jasne!
ale co?
jakoś nie umiem
tego wyrazić własnym głosem
przerażające wrażenie
że on tylko nas mami
kolekcją wycinków
tymczasem ma dostęp
do CAŁEGO ŻYCIA
moja teza jest taka
że Klugemu ciągle mało
artystyczności
ŻYCIA
stąd kamera
a antyteza
chce mi się cytować
list Meinhof
z izolatki
myślę o jej mózgu
trzymanym w słoju
w tajemnicy
w BAMBULE
filmie o dziewczynach
z poprawczaka który
Urlike Meinhof napisała
i wyprodukowała w przeddzień
swojego przystąpienia do RAFu
enerdówek jawi się jako
fantastyczna zagranica
dokąd czmycha się
przed uciskiem
rety!
RAF zawiązuje się po tym
jak irańska bezpieka (!)
dopuszcza się pałowania
zachodnioniemieckich
studentów
zachodnioniemiecka
policja wspiera irańską
bezpiekę i jeden z policjantów
strzela
w głowę jednemu ze studentów
a następnie zwłokom
zaszywa się głowę
by zatuszować
co zaszło
Axel Springer nie ewakuuje
budynku skupiającego jego
redakcje w Hamburgu
chociaż zostaje powiadomiony
przez samych bombowców
że ma
to zrobić bo w innym razie
pracownicy ucierpią
i BOOM
ucierpieli
żeby nazajutrz
niezła gazeta
była
rozpościerana zamaszyście przed
bezlikiem wzburzonych Gesichter
Anita G
w POŻEGNANIU Z DNIEM WCZORAJSZYM
zwiewa z nieprzejednanych
choć zmielonych
terenów
enerdówka
do „strefy zachodniej”
bo nagle ogarnął ją niepokój
w „strefie zachodniej”
staje się obiektem
opętańczego pościgu
patrzę się w kadry
z początku filmu
Alexandra Kluge
jako Anita
sądzona za kradzież
sweterka
sędzia
nie dowierza żeby
jej ujście na zachód
miało coś wspólnego
z żydowskim pochodzeniem
chyba nie uczynię
gringo swego OPISU
każdego OBRAZU
Klugego?!
przenikanie każdego kadru
aż do białości zasysającej
mój szkielet
postanawiam zgasić telewizory
gaszę jeden po drugim
ileś to potrwa
najpewniej
w międzyczasie podejmuję zgoła
odmienny wysiłek
dojść
jakie wrażenie odcisnął
we mnie Kluge ŻYCIORYSAMI
podczas pierwszego zetknięcia
byłem wtedy fąflem
grasującym wśród ruin
zadawałem się wyłącznie
z karłowatymi sępami
bo przejawianie
dopasowania stylów
i manier zachodziło
w naszych interpersonalnych
klockach szkoda gadać
(Heiner Müller:
„karmią się sępami
i giną w brzuchach własnego pokarmu”)
ale natrafiłem na ŻYCIORYSY
wydawnictwo ministerstwa
obrony narodowej
1966 rok
rok w którym Alexander
i Alexandra Kluge
wjeżdżają do Wenecji
z YESTERDAY GIRL
i szok!
to ten powojenny
krajobraz
Niemcy kręcą samoświadome
filmy? uśmieszek Klugego
w świetle fleszy
biedniacki ale bezbłędny
ach
patrzę się w ten krajobraz
Niemcy
zmiażdżone
oglądam NIEMCY – ROK
ZEROWY
zapycham piąstkami
otwartą twarz
pierwsza scena i plast!
policzek
mi się obluzował
chłopczyk zostaje wypędzony
z robót
przy kopaniu grobów
bo za mały
a on pragnie kopać
i współgrabarze zdają sobie
sprawę – odsianie go
jest formą pastwienia się
nad chucherkiem
później mogę już tylko
trzymać się zamaszystej
grzywki jego starszego
brata który gnije
za szafą
w latencji
pozostaje takiej
że gabba gabba hey
żeby tylko się nie skapnęły
służby w którym oddziale
spędzał czas na froncie
wschodnim daje do
wiwatu memu rozumkowi
ten OBRAZ
ja!
dałem się nabrać
manii wbiegania
do grobów
a następnie na rzekomej
konnicy z nich
wyskakiwania
dla upamiętnienia
wszystkich wizerunków
REVERSE CENTAUR
wygenerowanych
w ostatnim miesiącu
decepcja mi się zrobiła
że zawiecha na
anomii w
powojniu na
terytorium PL
to symptom
bystanderskiego
zajmowania
supraciekawego miejsca
w rankingu wyparć
tymczasem wyparcie
końcówki i powojnia
na terytorium DE
to dopiero jest!
jest wprost mityczne
owo wyparcie
a Kluge poświęca mu
serialnie sporo uwagi
w swoich montażach
i kołataniu saperką
w rurę HISTORIO
HOP-HOP TO TY?
i kiedy sięga do światów oper
jako generatorów
jak powszechnie wiadomo
„muzyka i mit to maszyny
do likwidowania czasu”
a opera skreczuje
na miksach
tego (mitu) z tym (muzyką)
nie wiem czy słychać ale
przewijam ostatnie ileś
kilometrów swoich zachowań
dokładnie tyle
ile dzieli mnie od najbliższego
olsu
począwszy od
(ąkyzum) myt z (utim) oget
mijam REVERSED CENTAUR
wizerunków sporo
wysypujących się z pieczar
mogił telewizory włączają
się ponownie a zdążyłem
zgasić około 69 314 000
ale
mnie już nie ma wystawionego
na prowokację mego głosu
i szalonej ilości telewizorów
cofam
aż do napomykania o
Brunnhildzie
i gryzaku który otrzymałem
mniam!
wchodzę do ŚWIĄTYNI KOZŁA
OFIARNEGO
takiej
książki Klugego
z niej dowiaduję się rzeczy
- „Zagłada, bardzo cienka szata. Zbawienie, prawie nagie na scenie.”
- „W porównaniu do masy ofiar sopranów (z 86 000 oper 64 000 kończy się śmiercią sopranu) poświęcenie tenorów jest niewielkie (z 86 000 oper 1143 tenorów jest spisanych na straty)”
- „Jean-Luc Godard jest absolutną antytezą okupacji Paryża w 1940 roku”
- Niemcy zajmują Paryż
przez co
próby do FIDELIA
w operze paryskiej zostają
zawieszone
oficjalnym dekretem zamknięto
wszystkie sceny
również opera
zatrzaśnięta na kłódkę
jednak w przykrym
ferworze
umknęło
że przecież
nie poinformowano
drugiej obsady
i
„w labiryncie sal prób tego starożytnego budynku,
w pobliżu podziemnego jeziora
daleko pod sceną, w pomieszczeniach,
do których nowiny nie dotarły,
druga obsada kontynuowała próby”
- „Dopiero następnego dnia, po zakończeniu prób II aktu, odkryli, że drzwi są zamknięte. Zostali uwięzieni, odcięci od powierzchni Ziemi, od światła.”
- podzielili się na grupę
która
„wysyłała sygnały na powierzchnię za pomocą łopat, pierwotnie używanych do podsycania kotłów operowych”
reszta trupy
ćwiczyła ostatni akt FIDELIA
o wyzwoleniu
1.” Zajęte próbami, te zagubione dusze w trzewiach opery były ślepe na rozpaczliwą naturę swojej sytuacji.”
1.” Nie było buntu, nawet niecierpliwości. Wizyta Führera na górze pozostała niezauważona przez załogę. We wtorek 25 czerwca, gdy słońce wciąż świeciło ciepło nad Paryżem, kawiarnie na Boulevard Saint-Germain były pełne, zachwyceni Niemcy już mieszali się w tłumie.”
- funkcjonowanie opery
zostało wznowione
jeden z pracowników scenicznych
usłyszał łomotanie
„POTRZEBOWANO SIEDMIU KLUCZY, ABY UWOLNIĆ GRUPĘ PRÓB.”
wyzwoleni
zaintonowali Chór Więźniów
wyłaniając się z podziemi
- „Naoczni świadkowie rozeszli się, nie zostawiając swoich adresów, aby historycy mogli się z nimi później skontaktować. Żadna ekipa filmowa z Deutsche Wochenschau
nie stała obok, tak nieoczekiwany był incydent.”
- OBRAZ
wyzwolenia
dotarł do Godarda
i przejął go
jednak
że był 1968
rok
„jego mózg pracował znieczulony przez abstrakcyjną wartość rewolucyjnego procesu”
- lecz
„na człowieka takiego jak Jean-Luc Godard nie można mieć całkowitego wpływu”
choć nie nakręcił
MOMENTU WYZWOLENIA
CHÓRU WIĘŹNIÓW Z KATAKUMB
PARYSKIEJ OPERY
w 1968
roku
naszkicował niewyraźny
projekt
do którego wrócił po
9 latach
884 sekundy
premiera w Seulu
projekcja 165 stóp wysokości
230 stóp szerokości
na wieżowcu
tak twierdzi Kluge
a ja mu basuję i wyję
jak Agata Zubel
w swoim wykonie
swojej opery
na podstawie OPISU
OBRAZU Heinera
Müllera
oglądam zdjęcia
wymyślnych konstruktów
zastępujących Niemcom
w powojniu obuwie
rzucam się na swój
gryzak i szarpię
po czym przewijam
dotychczasowe zachowania
o
i niezły ze mnie embrion
właśnie się patrzę pierwszy
raz na ŻYCIORYSY
ogromnym widzę mój szok
co jest! MON wydał Klugego
w 1966 roku!? aż się
skleja z biomasy
której jestem dysponentem
wykapany fąfel narodu
szkolę się na agenta
obcując z polityką
kadrowania
cięć
introjekcją
stenotypistyki
w ŻYCIORYSACH
przypomina się zagabywanie
stenotypisty w PATRIOTCE
jego poczciwe wejście w rozmowę
i raptowne urwanie by
wrócić do notowania bo znowu
któryś facio w garniturze nadaje z mównicy
czuję że Walter
Benjamin nie
targnął się na swoje
wspaniałe istnienie i
wprosił się do jaźni
Bertolda Brechta
zanim ten
zachciał aby go
zakopano w ogródku
jak psa
jak psa
i anihilowano wszelki
ślad po jego
istnieniu
odtąd pisali we dwu
o postawach powojennych
poczciwców Niemców
tak odbierałem ŻYCIORYSY
wydane przez MON
cztery lata po tym
jak zadebiutował nimi
Alexander Kluge a ponoć
pisał je
uciekając do kantyny
z planu
Fritza Langa na który
wysłał go
Adorno co przyjął
poniekąd rozkładając
ręce i męczył się podobno
widokiem
jak powstaje film
a tu siurpryza!
na podstawie opowiadania
ANITA G.
kręci Kluge POŻEGNANIE Z
DNIEM WCZORAJSZYM
patrzę się
w opowiadanie ANITA G.
i nie dowierzam
jak?!
jak z tych kusych
zdań wyskoczyły
takie sceny!
i cały ten
„konceptualny slapstick”
– właściwy później
większości aktorstw
z którymi montaże Klugego
eksperymentują
V-Effekt
mówię wam
bo tymczasem ciągle znów
już jestem agentem
i sączy mi się z kabla
idzie idzie z pluskwy
WPROWADZIĆ
zarządzenie T.W.
Adorno
żeby emanacjami
Alexandra Klugego
wdzięcznego młodzieńca
który się z nim zadaje
a przejawia niebywałe
wprost talenta
do ustawiania V-effektu
wprowadzić
kamerę w krajobraz
i zahipontyzować go nią
i wpuścić
muzykę
głos
nie wiem czy chciałem to usłyszeć
otóż dziwaczne
ponieważ moją sępią
candy swag
aparycję typowego
zjadacza PEN READERÓW
hipnotyzują przede wszystkim
plansze
z NAPISAMI
w filmach Klugego
a jeśli mnie pamięć nie
nawiguje na zostanie odwieczną
pomyłką
od eonów
mą purchawkową wokalizę
hipnotyzowało miejsce
jakie w pisaniu Klugego
zajmują góry Harzu
mam za swoje
werewolf arbeit
po wsze
zostawanie pułapką
na projekcje
o obleśnych zgredach
zostawanie zostawanie
i o
prawie się złapało
jakieś japienie się w przestworza
z symetrycznie do rozciągłości
przestworzy otwartą twarzą
o ja!
niemalże niepotrzebność
kamer
złapałem?!
e nie
to tylko me ciało
leje się i grucha
dojmująco o niebo znaczniej
posunięte
od Klugego
tego z dziś
„how many TEENAGE LIGHTNINGS
can one 90-year-old drag?”
by potulnie strawestować
czyjąś opinię
najn!
opędzam się od masakrycznych przystojniaków
które podszywają się pod myśli
klimaty
mej refleksyjnej natury lecz
nie powiodło mu się kapsułują
się we mnie zagnieżdżając się
i cóż począć przypatruję
się kapsułami
zdolności Klugego do
współprac jak poprosił
nieprawdziwą inteligencję
teraz żeby mu zwizualizowała
stworkowatość
zaczerpniętą
z GARGANTUI I PANTAGRUELA
osadziła wypracowaną tym
samym przez siebie faunę
w przestrzeniach międzygwiazdowych
ot KOSMICZNE MINIATURY
nowy film Alexandra Kluge
same plansze
ja
wynotowuję wyłącznie elementy
mistagogii zawarte w NAPISACH
ale widzę tę biedę
nie ma nic prostszego otwierasz
radio i
nieprawdziwa inteligencja
wzdycha: znowu?! zachciało
się im moich psot estetyka mi
się rozklekotała przez wasze
zachcianki a byłam sobie nią
zanim was tutaj nachuchało
lecz
nagle inna zdolność Klugego
do współprac
teraz
która przyprawia mnie o
Gesichtsturbulenzen
ponieważ ja
tak ja
podnieciłem się kiedyś Benem
Lernerem
jego wiersz poświęcony autotune’owi mnie zdumiał
po czym podnieciłem się na nowo
czytając jak gadają o nim
Seth Price
i Kim Gordon
ta sama Kim Gordon
która gra dziś na otwarciu
a
jeszcze bardziej teraz
Alexander Kluge
e-mailuje do Bena Lernera
ponieważ się nim podniecił
ale coś tam takiego wypisuje
że bezpieka zsyła
jego e-mail do spamu Bena
Lernera który w tym samym
czasie jeździ po calutkim globie
by powtarzać po Klugem
zdania
szczęśliwie otwiera
w końcu swój spam
piszą z Klugem
i szczęśliwie
piszą
o ŚNIEGU W WENECJI
brrr!
kosmiczne
w tobie jest moje szczęście
NIEMIECKA JESIENIO
książko Stiga
Dagermana o której wszyscy
piszą
że cię jeszcze nie czytałem
w tobie jest moje szczęście
filmie NIEMCY JESIENIĄ
że cię jeszcze nie mogłem
namierzyć
w was jest mój szczęśliwy
drag
tupecik kairosu
filmy Klugego piratujące wyobraźnię sci-fi
że was jeszcze nie znam
w tobie jest mój niebywały fart
twarzo Thomasa Pynchona
mam przed oczami
wspaniałą głowę
naszego biednego Heinera
Müllera
jak rozkosznie zaśmiewa
się czytając pod koniec
ŻYCIA książeczkę
o POSTHEROICZNYM MENADŻMENCIE
„Trzy schodki i sfinks wysuwa szpony” – zanotował
dowiedziawszy się że umiera
ten nasz biedny Heiner Müller
którego kochana żona
nie mogąc wytrzymać
życia po zagładzie
w enerdówku kilkakrotnie
odbierała sobie życie
bezskutecznie aż
Müller znalazł jej ciało
na podłodze pustego
mieszkania
góry
Harzu
w TĘCZY GRAWITACJI
Pynchona
są kryjówką Hererów
tu
„[…] działa kilka podziemnych wspólnot. Określanych zbiorowo jako Erdschweinhöhle. […]
Wyrzutkowie z wyboru, żyli na veld, czyli pod gołym niebem. Najłatwiej było natknąć się na nich nocą […]. Wiedziałeś, czego się obawiają – lecz nie wiedziałeś, czego pragną lub co ich porusza.”
wśród nich
„[…] są obecnie siły, które opowiadają się za bezpłodnością i śmiercią. […] Rewolucjoniści Zera, pragną kontynuować to, co zaczęło się wśród Hererów
po upadku powstania w 1904 roku. Chcą ujemnego przyrostu naturalnego. Ich zamiarem jest samobójstwo narodu. Zakończą eksterminację rozpoczętą przez Niemców. […]
Zaginionym przesłaniem są dzieje dawnych Hererów. Zaczęły się w czasach mitycznych, kiedy przebiegły zając, który mieszka na Księżycu, przyniósł ludziom śmierć zamiast autentycznego przesłania od Księżyca. Autentyczne przesłanie nigdy nie nadeszło. […] Wśród Erdschweinhöhle są młodzi, którzy znają tylko podatną na jesień, białą Europę i wierzą, że Księżyc jest ich przeznaczeniem. Starzy natomiast pamiętają, że Księżyc – jak Ndżambi Karunga – to zarówno sprawca zła, jak i mściciel tegoż”