fbpx
Ładowanie strony
Logotyp magazynu Mały Format

***

przechodzili sekwencję negacji,
trzymali się wież,
rzucali krwawe stropy z powrotem, na górę,
nasze sztandary wydawały się ziemią, nasz
płot – wilgocią, a fraza,
co trwała całe życie, była niewolą, co przedłuża
pieśń, wszystko pali do szczętu

przecież niczego już nie ma, poza
koniecznością. ty polujesz
na słowa, ja je tracę, tracę ciebie
pośród strat, przecież już nic.
wszystko rozdarte. tu rządzi koniec-
znoś ć. powiedz: „niczego
nie ma, oprócz konieczności” –
zobaczysz ogniska, idiomy wojny, najpewniej

***

nadziejo, nadziejko,
oto wszyscy jesteśmy eterem.
w końcu zrozumiałam, co miałaś na myśli
w opowiadaniu o ulubionym parku.

sasza kołychanow pisał o parku chodyńskim:
„miejsce bez toalet”.
liza pisała o wannie ryżego listowia,
w której kąpiesz się jesienią.

a ty, nadziejo, subtelny zwierzaczku,
skaczesz po języku,
rządzisz mową, jak chcesz:

„mój ukochany park –  »inteligentny zegarek«
tam, pisałaś,
zawsze można dzwonić,
abonenci zawsze dostępni”.

nadziejo, nadziejko, jestem online.

rozmawiałaś ze mną
na marginesach twoich zeszytów
okrągłymi literami,
jakbyś nimi patrzyła:
„dzwonić”

„pułapka od słowa łapać”
„zamieć
jest coraz bliżej”
„dzwonić
zegarkiem”, „jestem online”
śmieję się z tobą, nadziejko

nadziejko, świat zrobił się cienki, jak włos.
wiesz o tym, śmiejesz się,
przecież tylko dla ciebie nowy świat jest gotów.

***

drzaZga weszła
         W ciało
przyniosła Zarazę
drzaZgazaWyła
Zarazasiadła mart-
          Wo

 

sZpaler płotów
Wiódł na rZ-

żmij Zaprzągł
Wycie
         W łunie

 

świnio-zajączek
gorzkie roni łzy
przecież
jego

dZiś tu Zad
kupa spadła martwo

sea swallow me

*

obsesjo, stój, poczekaj

*

jesteś moją mową
rozerwaną na strzępy
gulą w gardle
zgęstką mowy

*

jęki ścisnęły mi pierś. zapomnij,

*

takie jaskrawe dziś słońce,
aż oczy bolą patrzeć

*

trzeba zdążyć

powiedzieć wszystko, przecież

*

russkij korabl
idzie nachuj
odpływa

w niebyt
nachuj

*

strata wpycha w siebie
bez resztek

*

to się działo
ale nie przeszło
upadało upadało
wzrastało wzrastało

 

*

czuryło, o, czuryło
jestem gąsienicą,
nie, jestem łowczynią

*

 

słowa przychodzą

i odchodzą przy księżycu,
drżą jak beat,
jak gięty łuk,

we śnie
w słońcu

pod ziemią

*

patrz,

świat to całun

zasłona pokoju

budowle

myśl myśli
o myśli

*

„jakie niebo kurwa”

*

szukaj mnie

w innych światach
pod imieniem
„barykady”
„horyzont”
kiedy znajdziesz,
powiedz

*

„ciało to atak terrorystyczny,
terakota,
Terra, rośnie”

*

słońce to księżyc
noc przypomina twaróg

*

ziarenko wewnątrz mnie
prawie żyje

 

 

Maria Klinowa
ur. 1996, poetka, nauczycielka literatury w szkole. Urodziła się w mieście Bor w obwodzie niżnonowogrodzkim. Ukończyła Instytut Literacki. Znalazła się na długiej liście nominowanych do nagrody Arkadija Dragomoszczenki w 2019 roku. Mieszka w Moskwie.
Katarzyna Roman-Rawska
literaturoznawczyni, socjolożka. Tłumaczy i pisze. Pracuje w Instytucie Slawistyki PAN. Zajmuje się przecięciem sztuki i polityki. Autorka tekstów o rosyjskim oporze antywojennym.
redakcjaAndrzej Frączysty
korekta Lidia Nowak
POPRZEDNI

szkic  

Dziwaczne i osobliwe (poza „das Unheimliche”)

— Mark Fisher

NASTĘPNY

varia poezja  

To kwestia polityki

— Lolita Agamałowa