fbpx
Ładowanie strony
Logotyp magazynu Mały Format

Amiri Baraka

„Przedmowa do listu samobójczego w dwudziestu tomach", tłum. Karol Poręba, Fundacja KONTENT, Kraków 2024

„Przedmowa do listu samobójczego w dwudziestu tomach” to książka o zabójstwie. LeRoi Jones – pisarz, redaktor i wydawca bitników (między innymi Allena Ginsberga i Charlesa Olsona), baczny obserwator nowojorskiej sceny jazzowej, stały bywalec Cedar Tavern, gdzie przesiadywał z Frankiem O’Harą, Franzem Klinem, poetami grupy Black Mountain oraz całą tamtejszą bohemą – zabija Everetta Leroya Jonesa, dorastającego w Newark czarnego chłopaka z dobrze sytuowanej rodziny. Wydziedzicza go, pozbawia skóry i głosu, przyjmuje francuskobrzmiący zapis nazwiska i staje się „czarnym Baudelaire’em”, który – podobnie jak bliscy wówczas LeRoiowi bitnicy – „doszedł do wniosku, że społeczeństwo jest do dupy”.

Everett Leroy Jones staje się LeRoiem Jonesem, ale postulaty Allena Ginsberga, Williama S. Burroughsa, Jacka Kerouaca i przedstawicieli tak zwanej Szkoły Nowojorskiej szybko zaczynają wydawać się mu niewystarczające. Na ulicach Greenwich Village, gdzie mieszka, przestaje czuć się jak u siebie, zaczyna go uwierać towarzystwo bohemy i małżeństwo z Hettie Cohen. Coraz częściej kieruje myśli ku zaoceanicznym korzeniom czarnych mieszkańców Ameryki, sytuacji harlemskich robotników, argumentom Martina Luthera Kinga, Malcolma X i retoryce Narodu Islamu. Krytycznie przygląda się własnej wielorakiej, nieuzgadniającej się wewnętrznie artystycznej kreacji i swojej pogrzebanej tożsamości. W zacienionych bramach przy 14. ulicy zaczyna dostrzegać w samym sobie bezkompromisowego rewolucjonistę, który po zabójstwie Malcolma X w 1965 roku przyjmie imię Amiri Baraka, uśmierci LeRoia Jonesa i zajmie jego miejsce – zerwie kontakty z bitnikami i Nowojorczykami, rozwiedzie się z żoną oraz wyniesie do Harlemu, by dać początek Black Arts Movement i stać się jednym z najbardziej radykalnych twórców dwudziestowiecznej Ameryki.

Zanim jednak LeRoi Jones przeobrazi się w Amiriego Barakę, w „Przedmowie do listu samobójczego w dwudziestu tomach” napisze: „Nareszcie wszyscy się tu spotykamy: / przedmieścia, zachodnia, nora chwiejnej moralności”. I rzeczywiście w debiucie poety z 1961 roku w jednym, silnie autobiograficznym bohaterze lirycznym spotykają się Everett Leroy Jones, LeRoi Jones i Amiri Baraka, by dokonać zabójstwa (samobójstwa?) na samych sobie, uśmiercić podziały klasowe, mieszczańskie wzorce społeczno-kulturowe czy pojęcia czerni i bieli, wykorzenić wszystko to, przeciwko czemu występować będą – choć często sięgając po inną poetykę i zajmując inne pozycje – zaangażowani pisarze z grupy Black Mountain, Muriel Rukeyser i obiektywiści, Adrienne Rich, Audre Lorde, June Jordan i tak dalej. Wspólne dla tych twórców będzie bowiem przekonanie, które LeRoi wyraził dosadnie w dwóch jednoaktówkach z połowy lat sześćdziesiątych, „Dutchman” (Holender) oraz „The Slave” (Niewolnik), zauważając, że mieszkańcy Stanów Zjednoczonych siedzą na beczce prochu, która lada moment wybuchnie i doprowadzi do bratobójczej walki, chyba że wcześniej popełnimy „samobójstwo”, uśmiercając oparte na amerykańskim śnie i „chwiejnej moralności” społeczeństwo Zachodu.

Ale „Przedmowa do listu samobójczego w dwudziestu tomach”, w przeciwieństwie do wielu późniejszych książek Baraki, to zbiór niezdecydowany, poszukujący. Nie ma w nim (z jednym może wyjątkiem) rewolucyjnych wierszy-przemówień, tak charakterystycznych dla zbiorów poety z lat siedemdziesiątych. W „Przedmowie…”, będącej początkiem drogi twórczej LeRoia, dominują teksty o poczuciu stagnacji, depresji, ucieczce. Warto pomyśleć o tej książce, mając w pamięci także całą wielką tradycję amerykańskiej literatury drogi, literatury w ruchu (i o ruchu), literatury „ucieczkowej” – od „Buszującego w zbożu” J.D. Salingera, przez „Uciekaj, Króliku” Johna Updike’a, po „W drodze” Jacka Kerouaca. Bohater wierszy LeRoia często ucieka z siebie, z Nowego Jorku, z domu, z teraz – także pod przebraniem, wcielając się w postaci z amerykańskiej popkultury pierwszej połowy dwudziestego wieku. LeRoi bywa swobodny, czasem wręcz kolokwialny, ale momentami także bardzo wyrafinowany. Język jego wierszy jest eklektyczny i niestabilny, tak jak niestabilna jest w książce figura alter ego autora. Baraka sięga do swoistej formy (post)futurystycznego prymitywizmu, podbudowuje wiersze jazzującym idiomem Harlemu i tradycją czarnej muzyki (bluesa, bebopu, free jazzu), daje się porwać bezpośredniości w duchu Kline’a i O’Hary, a obok – w tym samym wersie – czerpie z angielszczyzny dickensowskiej, cenionego przez Barakę Guillaume’a Apollinaire’a czy wysokiego modernizmu Ezry Pounda, T.S. Eliota i Nowej Krytyki. Stąd w tekstach tych znaleźć można potoczne, frywolne językowo wersy, ale też fragmenty bez mała metafizyczne lub surrealistyczne.

„Przedmowa do listu samobójczego w dwudziestu tomach” to książka pęknięta i osierocona, rozbrzmiewa jak niezwykły synkopowy przedtakt, przyniesiony przez wiatr z odległego mostu przewieszonego nad rzeką Hudson – zapowiada balladę, ale grzęźnie zduszony gniewem, rezygnacją i „tym okropnym mętlikiem właściwym młodości”. To wierzchołek góry lodowej, zaczyn śniegowej kuli, która przetoczy się przez poezję amerykańską lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych.

Karol Poręba

 

Strusie & babunie!

Nareszcie wszyscy się tu spotykamy:
przedmieścia, zachodnia, nora chwiejnej
moralności.
W górę twarze: wszystkie
moje twarze zwrócone
do słońca

1
Letnia mgiełka kłania się drzewom,
potem odległość w mojej głowie rośnie
jak antyczna armada
zawieszona w bezruchu na linii horyzontu.
Trudno uwierzyć w te zmiany. Odnowy.
Każdy dzień jak wiatrak mojej niña
międli płaskie powietrze
wte i wewte, aż pokój
staje się w kwiecistą plamą.
Intymność przyjmuje ludzką formę…
& zrzuca ją jak skórę.
Wargi, oczy,
misterne koronkowe pokasływania
odzwierciedlone w nocnych podstępach.

2
Dziś w nocy, jedna gwiazda.
oko smoka.
Otchłań
wysyła sygnały.
Przypomina komuś,
że wciąż tam jest.

3
To właśnie te puste sekundy
wypełniam sobą. Każda
jest rozpoznaniem. Skończoną
wypowiedzią.
Tutaj, to kolor; ruch;
wrażenie oślepiającego piękna
Lot.
Jak
trapezista
który zawisł
z rozpostartymi ramionami
zamyślony nad
spóźnionym drążkiem

 

 

 

 

 

 

 

Teoria sztuki

Ten korzeń
to
zwierzę.
Totem. Czysty
& zjawiskowy.

Nieruchome oczy, okopcone zęby

ulicy. Ciemna odrębna
świadomość.

Zwierzę

się porusza.

księżyc

za czarną woalką
żałobnik. Ogromna
potwora. Twarz
żółtej suki. O
czerni, dziwacznej, wykpionej
jak totem. Zwierzę
śpi. Źródło
grozy. Kiedy się
budzi. Pod jej
oślizgłym
mięsem. Odór
wnętrzności
na ziemi. Czarny
kołtun, ciężki odór
wewnątrz. Słodycz przewiercień,
lato, wycieńczony kochanek
wącha swoje palce.

 

 

 

 

 

 

 

Z almanachu

Z natury
ciała, ci błaźni-bogowie
są słowami, wpadającymi
zimą przez
okna, pozbawione
słońca.

Z natury,

idei, z natury
słów,
ci boży błaźni są
zimą. Wpadają
przez nasze okna.

Ciało

& kość
sezonu. Wszystkie
martwe rzeczy
pognane
chodnikiem. Wszystkie
martwe słowa
utopione
w zimowym wietrze. Są
z natury
ciała. Ci
kłamcy, błaźni-
-bogowie

 

 

 

 

 

 

 

 

Z almanachu (2)

Szanuj pory roku
i tańcz do grzechotu
jej kości.

Ciała

zwisają
z drzew. Spadają
zdmuchnięte. Zimna
muzyka. Zimniejsza
dłoń, pochwyci
cię. Twoją nagą
duszę. (Gdzie mieszka dusza? Jaka
jej
natura?) Zima grzechocze
niczym gardło
wisielca. Kołata
o nasze okna.

Posępna

jak nasze myśli. Dzika
jak wiatr, który
wywołujemy (między
nami).

Umiesz tańczyć?

Zatańczysz?

 

 

 

 

 

 

 

Z almanachu (3)

dla C.O.

Ta sprawa, cały ten taniec, jak
to do nas może pasować? Starzy ludzie, nagie
bezpłodne kobiety.

(nasz czas,

czas okrutny. Ciepło naszej duszy
porzucone. Dzieciątka z zapałkami
tańczcie
wbrew pogodzie.

) Ciepło

duszy –
oto jak
powinienem to
wypowiedzieć,

Własne. Miejsce

ciepła, dla dzieci
tańczyłyby tam,

gdyby mogły. Gdyby

porzuciły sw. kruche ja (nasz czas
to czas okrutny.

Dzieci

zimy. (Krzyżuję się
jak religia

Dzieci

okrutnego czasu. (wiatr
miesza kości
& wleką się nieudolnie
przez mróz.)

Te dzieci

są starsze
od ich światów. i
nie potrafią tańczyć.

 

Wiersze pochodzą z książki „Przedmowa do listu samobójczego w dwudziestu tomach” Amiriego Baraki (LeRoia Jonesa) w tłumaczeniu Karola Poręby, która ukaże się niebawem nakładem wydawnictwa KONTENT.

Amiri Baraka

„Przedmowa do listu samobójczego w dwudziestu tomach", tłum. Karol Poręba, Fundacja KONTENT, Kraków 2024

Amiri Baraka (LeRoi Jones)
Urodzony w 1934 roku nowojorski pisarz, aktywista i krytyk muzyczny. Jest autorem ponad czterdziestu książek poetyckich, dramatów, powieści oraz esejów. Jego debiutancki zbiór wierszy, „Przedmowa do listu samobójczego w dwudziestu tomach”, ukazał się w 1961 roku. Na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych był blisko związany z beatnikami. Po zabójstwie Malcolma X w 1965 roku przekonania polityczne i twórczość Baraki się zradykalizowały: zamieszkał w Harlemie i zaangażował się w działania na rzecz praw Czarnych. Znany był z prowokacyjnych, często kontrowersyjnych wypowiedzi. Zmarł w 2014 roku. W Polsce ukazał się wybór jego wierszy w przekładzie Artura Grabowskiego, zatytułowany „Syndrom Syzyfa” (2010).
Karol Poręba
Krytyk literacki, edytor i tłumacz. Redaktor prowadzący w Wydawnictwie Ossolineum, a także redaktor serii poetyckiej Wygłosy. Asystent w Zakładzie Edytorstwa Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego. Sekretarz redakcji „Czasopisma Zakładu Narodowego im. Ossolińskich” oraz redaktor afiliowany „Praktyki Teoretycznej”. Przygotował tomy „Na dzień dzisiejszy. Antologia tekstów krytycznych o poezji Jerzego Jarniewicza” (2022) oraz „Rozbiór. Wiersze i poematy” Joanny Oparek (2024; wraz z Jakubem Skurtysem). Laureat Nagrody Krakowa Miasta Literatury UNESCO.
redakcjaBarbara Rojek
korekta Lidia Nowak
POPRZEDNI

recenzja  

O ekstazach na pokazach „Taksówkarza”

— Maciej Kryński

NASTĘPNY

varia  varia proza  

Ćwiczenia z afirmacji (1)

— Krzysztof Sztafa