fbpx
Ładowanie strony
Logotyp magazynu Mały Format

 

Co kradnie złodziej wołający ratunku

Mam 18 lat, drugi miesiąc mieszkam w Antwerpii
u rok starszego kuzyna, jego dziewczyna wyjechała do Polski
więc korzystamy z wolności, idziemy na prostytutki

Są wystawione w witrynach jak nagie sklepowe manekiny
są cudem, ale teraz ta, do której wszedłem, zerka znudzona
na zegarek, bo coś już za długo się ze sobą męczymy

Ale najśmieszniejsze dopiero przed nami
Wychodzę od niej, chociaż z tego stresu w końcu nie doszedłem
najadłem się tylko przed nią wstydu, kuzyn pyta, co tak długo

To opowiadam mu o mojej bajecznej technice
Jakiejś dalekowschodniej sztuce kochania, że można godzinami
Mówię, że to tao, ale najśmieszniejsze dopiero przed nami

Jego kolej, wchodzi do ciemnoskórej dziewczyny
i wybiega po chwili, cały w nerwach, rozemocjonowany
Chcę wiedzieć, co tak szybko

To opowiada mi o swoim tak wielkim kutasie
że okazał się za duży, by zmieścić się w jej cipce
Jest zdenerwowany i chyba przestraszony

Ale najśmieszniejsze dopiero przed nami
Na razie wracamy do swoich zajęć
Robimy co trzeba, co musimy, co można

I nagle stoimy tu znowu, mam 46 lat, on ma 47
Mówi, że wiedział wtedy, że ściemniałem
Ja też przyznaję, że wiedziałem, że wtedy ściemniał

Wchodzę znowu do tamtej dziewczyny i mówię, że wtedy
zauważyłem, jak zerka ukradkiem na zegarek, ale że wcale
jej się nie dziwię, co za gówniana robota musieć tak ściemniać

Ale ona odpowiada, że nie przypomina sobie mnie ani niczego,
o czym mówię, wychodzę, teraz ja czekam na kuzyna bardzo długo
Kiedy w końcu wyjdzie od swojej ciemnoskórej dziewczyny

Najsmutniejsze już będzie za nami

 

 

 

 

 

 

 

Co kradnie złodziej wołający ratunku

Mam 6, może 7 lat i właśnie mówię do matki
że jest suką, ona wie, jak mi się odwinąć, grozi, że powie
babci, bo jeśli ona jest suką, to moja kochana babcia też

skoro urodziła sukę, i tak to się toczy:
któregoś dnia pokazuje mi swoje piersi, bo widzi, że
na kartce z bloku rysuję je zbyt płaskie

weź tu narysuj nie płaskie, jak nie potrafisz jeszcze
szkicować światłocienia, no i mówi mi, że będę miał
nos jak Murzyn, bo dłubię w nosie,

potem mówię jej, że złamała dwa przykazania, skoro
zostawia nas i idzie mieszkać do kolegi taty z nim cudzołożyć
potem zostawia dla mnie paczki pod drzwiami, dzwoni i ucieka

jej listy drę i nie chcę jej znać, potem jednak się spotykamy
ma już drugiego syna z byłym kolegą taty, potem musi uciekać za granicę
bo naoszukiwała, nakradła, komuś podpaliła ogród i grozi jej

więzienie, serio, potem ja już zrywam kontakt, bo
mnie to wszystko jednak przerasta, ona czasami się miota
i pisze do mnie pokręcone listy, np. na adres Biura Literackiego

udając swojego młodszego brata i pisząc, że zmarła
No i przeklina mnie w nich, bo nie poznaje nigdy swojej wnuczki
tak to się toczy, ale ja cały czas mówię sobie, że

w sumie dobrze jej życzę i są rzeczy, które jej zawdzięczam
i tak, kocham ją, tylko zamierzam się z nią pogodzić
już na spokojnie, jak umrze

 

 

 

 

 

 

 

Co kradnie złodziej wołający ratunku

Mam te 46 lat i jest sobota, a my co sobotę jesteśmy
w Łomiankach u pani Sonii, u której Alba jeździ konno
Jeździmy tam autem, autem jeździ Ola, bo ja

najpierw całe życie bałem się samochodu i tylko czasami
śniło mi się, że prowadzę auto, wiedząc, że nie potrafię go prowadzić
potem cudem za siódmym razem zdałem prawo jazdy i nawet

przez chwilę jeździłem po Warszawie, aż w końcu raz to ja zawoziłem
Albę na konie w Łomiankach, bo Ola akurat była chora
i wjechałem naszym volkswagenem od razu na starcie na parkingu

w hondę sąsiada, zresztą prawdziwego Japończyka, a właściwie
w auto jego żony Polki, bo on chyba nigdy nie siadał za kierownicą
coś jak ja, nieźle się ich naprzepraszałem no i potem znowu

straciłem wiarę, że nadaję się do tego jeżdżenia, ale
teraz patrzymy jak Alba galopuje na Estimie i przeskakuje przeszkody
a Sonia stoi z nami i chwali ją i siebie, i swoje konie, że to w ogóle mało

kto by uwierzył, że jedenastoletnia dziewczynka tak sobie radzi
na pięcioletniej klaczy pełnej krwi arabskiej z papierami na wyścigi
i serio super to wygląda, a ja po prostu wiem, że

te wszystkie rzeczy, które są bez sensu i które musimy robić
nie muszą mieć sensu, i tu nie chodzi o to, że Alba ma wygrywać
jakieś wyścigi i być championką, tylko o to, że wiem, że za chwilę

w aucie, w drodze powrotnej, moja córka będzie szczęśliwa i pełna
wiary w siebie i że można po prostu napisać w wierszu, że
żyje się z żoną już siedemnaście lat i, wiadomo, bywa różnie

ale tak ogólnie to jest dobrze i że kocha się żonę i córkę
i to wystarczy, taka może być pointa
taka jest pointa

 

Wybór wierszy pochodzi z książki „Co kradnie złodziej wołający ratunku”, która ukaże się niebawem nakładem wydawnictwa Warstwy.

Adam Kaczanowski
ur. 1976, raczej pisarz, trochę performer.
POPRZEDNI

szkic  

„Where I was from". Korzenie neoliberalizmu

— Tadeusz Pióro