fbpx
Ładowanie strony
Logotyp magazynu Mały Format

Paweł Tomczok
„Literacki kapitalizm. Obrazy abstrakcji ekonomicznych w literaturze polskiej drugiej połowy XIX wieku”, Uniwersytet Śląski, Katowice 2018, 741 stron.

Kiedy jeszcze studiowałem polonistykę, literatura pozytywizmu nie miała dobrej prasy. Ceniło się krytyczny realizm „Lalki” i styl Sienkiewicza, ale sarkało na tendencyjną „Martę”, przysłowiowo nudne „Nad Niemnem” czy historyczne taśmociągi Kraszewskiego. Zapewne jest tak również dziś. Gdybym mógł jednak podczas studiów przeczytać „Literacki kapitalizm”, na wiele z tych powieści spojrzałbym inaczej. Paweł Tomczok – filozof i filolog, adiunkt na Uniwersytecie Śląskim, współredaktor szeregu książek o ekonomii literatury – pokazuje bowiem, że są to teksty zaskakująco aktualne. Przedstawiając podmiotowość kształtowaną przez nowoczesny kapitalizm w inicjalnej fazie jego rozwoju na ziemiach polskich, przybliżają początek procesów, które trwają do dziś.

Na okładce nie bez powodu widnieje złota moneta z wizerunkiem ostatniego cara Rosji. Autor tłumaczy to już w pierwszych zdaniach wprowadzenia, i to brawurowo:

Literatura polska drugiej połowy XIX wieku prawie wyeliminowała Rosjan ze świata przedstawionego, ale nie mogła pominąć rubla. […] Według klasyków ekonomii pieniądz „oczyszcza” – jako rzecz abstrakcyjna ma być formą wartości pozbawioną konkretnych określeń. Ale rubel w polskiej sytuacji zaboru rosyjskiego nie tylko oczyszcza, lecz także „brudzi” […], gdyż najmocniej naznacza codzienną aktywność piętnem zaborczej obecności. Już w tak prostych relacjach społecznych, jak kupowanie, sprzedawanie, wycenianie przedmiotów i usług, uobecnia się obca władza, przypomina o swojej dominacji (s. 9-10).

Podobnych konstrukcji we wstępie nie brakuje, ale nie cała książka jest właśnie taka. Mniej więcej jedną trzecią tekstu stanowi część teoretyczno-metodologiczna, opisująca najpierw kilka wątków ekonomii literatury, następnie wybrane koncepcje Marksa i możliwość ich odnoszenia do dzieł literackich, w końcu zaś sposób badania polskiej prozy pozytywistycznej (a w pewnym stopniu również późnooświeceniowej i biedermeierowej). W tak rozbudowanym wywodzie, którego przedmiot stanowią pewne abstrakcje, trudno bez przerwy utrzymywać żywe tempo. Zarazem jednak nie jest to nużący przegląd kilkunastu izolowanych koncepcji, lecz konsekwentnie przeprowadzone rozumowanie. Ponadto w tej części pojawiają się przykłady sensu stricto literackie (najważniejszy to „Faust” Goethego), co stanowi istotne lekturowe urozmaicenie. Kiedy zaś docieramy już do prawideł badań nad pozytywizmem, stajemy właściwie na gruncie historii literatury. Wszystko to powinno złagodzić obawy tych, którzy wolą interpretować niż teoretyzować.

Nie jest to nużący przegląd kilkunastu izolowanych koncepcji, lecz konsekwentnie przeprowadzone rozumowanie

Można zastanawiać się nad tym, w jakiej mierze teoretyczny język pracy przekłada się na późniejszą analizę tekstów literackich. Tu tkwi moja główna recenzencka wątpliwość: nie jestem przekonany do tego, że druga część tomu czyni pełen użytek z przygotowanej terminologii. W interpretacjach poszczególnych utworów odwołania do niej występują rzadko; teoria zdaje się funkcjonować obok literackiej empirii. Możemy samodzielnie szukać powiązań między jedną a drugą, ale chciałoby się, aby autor częściej towarzyszył nam na tej drodze. Nie zmniejsza to natomiast samodzielnej wartości refleksji teoretycznych, zaproponowanych na pierwszych dwustu stronach. Rozważania te są przejrzyste, twórcze, ciekawe i tworzą spójną podstawę dla przyszłych badań.

Dwieście stron. Tak, tyle właśnie trwa tutaj praca – dobra praca! – nad językiem i metodologią. A cała książka ma stron siedemset. Wszelako jej część interpretacyjna jest podzielona na drobne fragmenty, zwykle kilkustronicowe, co w dobie Netflixa uważam za bardzo trafną decyzję. Segmentacja ta zresztą wynika również z natury przedmiotu badań: jedna całostka to przeważnie jeden utwór. Ta zasada kompozycyjna zmienia się dopiero w trzech ostatnich rozdziałach, poświęconych kolejno „Lalce”, „Ziemi obiecanej” i „Ludziom bezdomnym”.

Interpretacje zaczynają się od tekstów, w których ukazano doświadczenie klas społecznych będących podmiotem kapitalistycznego pragnienia. Chodzi o dwie z głównych grup pola władzy w dziewiętnastowiecznej Polsce: właścicieli ziemskich i mieszczaństwo (trzecią grupą była inteligencja). Kolejne analizy objaśniają, jak proza prezentowała dążenia tych klas, ich wzajemne powiązania oraz awanse i upadki ich przedstawicieli.

Jak to wygląda w praktyce? Weźmy „Choroby wieku” Kraszewskiego. Główny bohater opisywany jest jako człowiek dobry, uczciwy, ale zimny jak sam pieniądz: „chłód śmierci wieje z tego oblicza zawsze zastygłego jak lód, wygolonego świeżutko, bez żadnej zmarszczki, bez żadnego żywotnego piękna”. Można by drwić z tego, że postać ta po życiowej porażce rozpoczyna odnowę duchową w wyidealizowanym wiejskim świecie, przeciwstawionym materialistycznej cywilizacji zachodniej. Paweł Tomczok wydobywa jednak z powieści coś o wiele ciekawszego. Odkrywa w niej obraz gospodarki, w której „dobry kapitalizm oparty na pracy i oszczędności przegrywa z kapitalizmem spekulacji i konsumpcji, reprezentowanym przez adwokatów przejmujących majątki i tworzących spółki akcyjne”. Wizerunek ten miał być „bardzo trudną do zaakceptowania prawdą o kapitalizmie w peryferyjnym kraju, który wierzy w idee ekonomiczne krajów centrum, ale jego rzeczywistość funkcjonuje według reguł jeszcze brutalniejszych niż w rejonach starego kapitalizmu” (s. 229).

Literatura przynosi więc z jednej strony opis kapitalistycznego podmiotu, jego przeżyć wewnętrznych i relacji z innymi ludźmi, a z drugiej – fabularną charakterystykę systemu gospodarczego, w którym podmiot ten funkcjonuje. Badając prozę drugiej połowy XIX stulecia, autor interpretuje niekiedy teksty w dość realistycznym duchu – trochę tak, jakby były opracowaniami historycznymi (oto inna ilustracja tego podejścia: „»Emancypantki« to bardzo zła powieść o kobietach, ale bardzo dobra powieść o pieniądzu i kapitalizmie, przenikającym każdą sferę życia”; s. 303). Częściej jednak wydaje się zainteresowany tym, w jaki sposób ekonomia przenika społeczne dyskursy, wyznaczając ich tematykę bądź metaforykę. Wtedy kluczowa staje się analiza dzieła jako ekspresji doświadczenia, a kryterium zbieżności świata przedstawionego z empiryczną rzeczywistością schodzi na dalszy plan. Obie strategie mają swój badawczy sens i przeplatają się nieraz tak ściśle, że trudno je rozdzielić. Drugie z podejść wydaje się jednak ciekawsze, ponieważ pozwala mówić o sprawach bardziej specyficznych dla literatury.

Literatura przynosi więc z jednej strony opis kapitalistycznego podmiotu, a z drugiej – fabularną charakterystykę systemu gospodarczego, w którym podmiot ten funkcjonuje

Potem czytamy o podporządkowanych, czyli chłopach i robotnikach. Oni w komentowanych przez Tomczoka tekstach są rzadziej i słabiej obecni: „rzadko bywają głównymi i wyłącznymi bohaterami narracji, znacznie częściej ujawniają się tylko w pojedynczych scenach, w relacjach do kapitalistów; częściej niż z wyraźnie wyodrębnioną jednostką […] zetkniemy się z tłumem albo z anonimowymi typami i postaciami epizodycznymi” (s. 385). Możemy jednak uważnie przyglądać się obrazowi tych grup tworzonemu przez klasy dominujące, a złożonemu nie tylko z „oczywistych artykulacji niechęci i pogardy” (lub wręcz przemocy – jej przykładów książka zawiera niemało), lecz także z „pozornie przyjaznych jednostkowych gestów i społecznych rytuałów, takich jak choćby filantropia, które zwykle utrwalają i legitymizują podział społeczny” (s. 386).

Filantropii należy się tu szczególna uwaga. Jak wyjaśnia Paweł Tomczok, właśnie ta idea wyznaczyła główne sposoby ukazywania proletariatu w prozie polskiej drugiej połowy XIX wieku. Chodzi tu o myślenie upowszechnione w literaturze przez „Tajemnice Paryża” Eugène’a Sue, polegające na przedstawianiu wsparcia, na które zasługują tylko wybrani ubodzy – uznani przez bogaczy za wystarczająco dobrych, uczciwych, pracowitych. Siłą rzeczy funkcjonująca w ten sposób proza tworzy również sylwetki złych biednych: niemoralnych, leniwych, niewdzięcznych.

Jak wyjaśnia Paweł Tomczok, właśnie idea filantropii wyznaczyła główne sposoby ukazywania proletariatu w prozie polskiej drugiej połowy XIX wieku

Ta analiza dobroczynności jest też istotna jako przykład aktualności książki. Widać tutaj wiele podobieństw zarówno do polskiej sytuacji (w której podział na dobrych i złych biednych znajdziemy na przykład w wielu wypowiedziach księdza Jacka Stryczka, założyciela Szlachetnej Paczki), jak i do chorób filantropii w skali światowej, polegających na tym, że najzamożniejsi sami bezwiednie tworzą problemy, z którymi potem publicznie walczą (te uwikłania opisywały ostatnio „Tygodnik Powszechny”„Krytyka Polityczna” po premierze książki Ananda Giridharadasa „Winners Take All”).

Jeżeli zależałoby to ode mnie, fragmenty „Literackiego kapitalizmu” znalazłyby się w spisie lektur na studiach polonistycznych. Czas jest dobry: Jarosław Kaczyński na konwencji Prawa i Sprawiedliwości cytuje Marksa, do Polski trafia heterodoksyjna ekonomia, działają instytucje takie jak „Praktyka Teoretyczna”, coraz częściej mówimy o szkodliwych nierównościach społecznych, Partia Razem czy Piotr Ikonowicz konsekwentnie podnoszą temat praw pracowniczych, wydawane są znaczące książki o rynku pracy, obchodzimy kolejne rocznice zabójstwa warszawskiej działaczki lokatorskiej Jolanty Brzeskiej. Ciemne strony systemu gospodarczego są znacznie lepiej widoczne niż jeszcze kilka lat temu. Książka Pawła Tomczoka dowodzi, że jeśli chcemy poznać korzenie kapitalistycznej podmiotowości i struktury klasowej – w polskim wariancie, odmiennym niż francuski lub angielski – to literatura pozytywizmu jest źródłem niezbędnym.

Paweł Tomczok
„Literacki kapitalizm. Obrazy abstrakcji ekonomicznych w literaturze polskiej drugiej połowy XIX wieku”, Uniwersytet Śląski, Katowice 2018, 741 stron.

Stanisław Krawczyk
badacz fantastyki i gier wideo, w Instytucie Socjologii UW kończy pisać doktorat o polskim polu prozy fantastycznej. Jest również publicystą i redaktorem magazynu „Kontakt".
redakcjaAndrzej Frączysty
korekta Magdalena Płotała
POPRZEDNI

recenzja  

Z myśli, z mowy, z uczynku i z wymysłu

— Jakub Nowacki

NASTĘPNY

varia poezja  

Ci mnisi syci a susi

— Kacper Bartczak