fbpx
Logotyp magazynu Mały Format

Tocznia skrola

To kawałek internetu dla internetu. Autorski cykl Pauliny Chorzewskiej o kulturze cyfrowej i zjawiskach literackich w sieci. Kliknij, by zobaczyć pozostałe teksty z cyklu.

Ilustr. Artur Denys

Za­cznę od py­tan­ka o ge­ne­zis – ge­ne­zis z ducha – jak uro­dził się „Wjazd/Zjazd”[1] i czym wła­ści­wie jest dla was, jak okre­śla­cie się na wła­sne po­trze­by? 

– Zna­czy tak, za­czę­li­śmy we dwóch.
– To jesz­cze w cza­sie, gdy mie­li­śmy inne po­ję­cie na temat au­tor­stwa.
– Tak, bo to jest chyba dosyć klu­czo­wa ka­te­go­ria, ga­da­my o tym. To było w sumie tak, że sobie sie­dzie­li­śmy w wa­ka­cje, tro­chę nam się nu­dzi­ło, na­pi­sa­łem do ko­le­gi, czy nie za­ło­ży­my sobie ja­kie­goś zinka, żeby pu­bli­ko­wać te rze­czy. No i on po­wie­dział, że pron­to, że można. No i tak po­szło w sumie. Czym jest, no to już chyba mo­że­my wszy­scy po­wie­dzieć ra­czej, tak?
– Chyba ja­kimś ko­lek­ty­wem jest przede wszyst­kim, nie?
– No. Zna­czy też jest ja­kimś wy­ra­zem wkur­wu na sys­tem kul­tu­ral­ny w Ra­do­miu.
– Ten obieg li­te­rac­ki, nie? Ta luka mię­dzy do­sta­niem się z pi­sa­nia ama­tor­skie­go do ja­kie­goś, nie wiem jak to na­zwać, szer­sze­go od­bior­cy ze śro­do­wi­ska. Swego czasu zła­pa­li­śmy wkurw na lukę mię­dzy obie­giem in­ter­ne­to­wym, a tym, w cu­dzy­sło­wie, „ofi­cjal­nym”.
– Tak? Zna­czy my my­śli­my też, że ten In­ter­net może nie jest ide­al­ny, ale jest pewną linią uj­ścia. W sen­sie, próbą stwo­rze­nia linii uj­ścia wobec tego ka­pi­ta­li­stycz­ne­go obie­gu li­te­ra­tu­ry.
– No na pewno, bo jed­nak wy­daw­nic­two jest przed­się­bior­stwem, a my mo­że­my wy­pu­ścić co chce­my, nie­waż­ne, czy nam się to opła­ca, czy nie. Ważną kwe­stią jest też chyba to, że nam to spra­wia po pro­stu jakąś ra­dość.
– No i ważne jest to, że wszyst­ko, co my ro­bi­my, to sobie wolno w In­ter­ne­cie lata po pro­stu i za ja­kieś po­bie­ra­nie, czy edy­to­wa­nie, czy re­mik­so­wa­nie tego, nikt ni­ko­go nie bę­dzie ści­gał.

Internet może nie jest idealny, ale jest pewną linią ujścia. Próbą stworzenia linii ujścia wobec tego kapitalistycznego obiegu literatury

Wspo­mnie­li­ście o wkur­wie na ra­dom­skie śro­do­wi­sko li­te­rac­kie. Jak ono w ogóle wy­glą­da?

– O Jezu.
– Nie wiem, czy wy­glą­da w ogóle.
– W sen­sie tak no, bo… (hehe)[2]
– Spra­wa jest taka, że jak by­li­śmy w gim­na­zjum czy coś i chcie­li­śmy pisać wier­sze i za­in­te­re­so­wa­li­śmy się bar­dziej po­ezją i ta­ki­mi głu­po­ta­mi, to cho­dzi­li­śmy na warsz­ta­ty li­te­rac­kie, tylko to, z czym się tam spo­tka­li­śmy, to nas tro­chę od­rzu­ci­ło, bo to było nudne, w ogóle nie było za­baw­ne.

Ale czy są w Ra­do­miu na przy­kład spo­tka­nia z czy­ta­ją­cy­mi po­eta­mi przy świe­cach, takie ty­po­we spo­tkan­ka li­te­rac­kie? Za­dy­mio­na sala…

– Tak!
– No nie­mal­że!
– Przy pia­nin­ku.
– Takie z gi­tar­ką, tutaj ti­ru­ri­ru. Ale na przy­kład w Ra­do­miu dzia­ła grupa li­te­rac­ka Łu­czy­wo. Ko­leż­ka stam­tąd mówi coś ta­kie­go, że jak czy­tasz wiersz na dwo­rzu[3], to już nie jest po­ezja.
– Tak że to jest uwła­cza­ją­ce chyba dla po­ezji, że na dwo­rzu sobie prze­czy­tasz.

A to cie­ka­we, bo na po­lo­ni­sty­ce na UW zda­rza się w se­me­strze let­nim, że wy­peł­za­ją całe grupy na słyn­ny pla­cyk z ła­wecz­ka­mi – to się na­zy­wa chyba w slan­gu po­lo­ni­stycz­nym „pod kasz­ta­na­mi”. I tam od­by­wa­ją się dys­ku­sje, za­ję­cia, tam się czyta kanon. Dla zdro­wia to się robi, żeby się tak nie kisić w ma­łych sal­kach… Czyli slam pew­nie też byłby uwła­cza­ją­cy? 

– No slam to już nie jest na pewno…
– Pro­fa­na­cja, pro­fa­na­cja, he­re­zja i ble.

Jest scena sla­mo­wa w Ra­do­miu? 

– W Ra­do­miu nie.
– Je­stem pewny, że nie ma.
– Jeśli cho­dzi o takie rze­czy, to ja ko­ja­rzę jeden kon­kurs po­etyc­ki w Ra­do­miu. I chyba tylko tyle. No ale kon­kur­sy też są chu­jo­we w za­sa­dzie.
– No i poza ja­ki­miś opcja­mi, co po­lo­nist­ka ci o nich powie.
– Ale to też już poza Ra­do­miem się od­by­wa. No i wiesz, jakie wier­sze wy­gry­wa­ją, nie?

W pierw­szym nu­me­rze zina pre­zen­tu­je­cie „Ma­ni­fest je­be­tycz­ny ma­ni­fest jeb­nię­cia”. Przy­zna­je­cie się w swo­ich tek­stach i pa­ra­tek­stach do bycia w li­te­ra­tu­rze. Jak pa­trzy się na was z ze­wnątrz, to można po­my­śleć, że chce­cie być grupą pro­gra­mo­wą. Sporo jest w obu nu­me­rach W/Z, które wy­szły do tej pory, ale także na fa­ce­bo­oko­wym peju i pe­jach to­wa­rzy­szą­cych (Stron­ka ob­ra­za­ja­ca ra­dom­skie sro­do­wi­sko twor­cze), frag­men­tów me­ta­li­te­rac­kich, ta­kich nawet teo­re­ty­zu­ją­cych, które zdają się dawać pewne po­ję­cia, żeby wasze tek­sty póź­niej czy­tać. Czy to jest dla was ważne, czy two­rze­nie ma­ni­fe­stu było dla was ważne? 

– Chyba nie. Zna­czy na­pi­sa­li­śmy, tam chyba była nawet taka li­nij­ka w dru­gim nu­me­rze, że wszyst­ko co po­wy­żej jest tylko kon­se­kwen­cją ga­da­nia na wjeź­dzie. No i chyba tak.
– Nie trak­tu­je­my tego jako cze­goś zo­bo­wią­zu­ją­ce­go.
– Nie, tym bar­dziej, że ma­ni­fest był pro­jek­to­wa­ny od po­cząt­ku jako sprzecz­ny we­wnętrz­nie. Nie był też czymś, co sobie za­pla­no­wa­li­śmy jako za­sa­dy, któ­rych mu­si­my prze­strze­gać.
– I jakby ktoś chciał to na po­waż­nie in­ter­pre­to­wać, przy­pi­su­jąc nas do tego w pełni, to po pro­stu sią­dzie­my i się po­śmie­je­my.

Mia­łam tu takie py­tan­ko w pla­nach, ale to już chyba wy­kre­ślam. Czy ob­cho­dzi was śro­do­wi­sko? W ja­ki­kol­wiek spo­sób?

– Ob­cho­dzić ob­cho­dzi, w sen­sie: za­in­te­re­so­wa­ni nim je­ste­śmy i pa­trzy­my na to, co się tam dzie­je.
– Zna­czy też wy­da­je mi się, że gdy­by­śmy nie byli nim za­in­te­re­so­wa­ni w ja­kimś stop­niu…
– …to byśmy się z niego nie śmia­li, nie dys­ku­to­wa­li­by­śmy o nim mię­dzy sobą, nie wy­ty­ka­li­by­śmy złych rze­czy, które się w nim dzie­ją.

A co was naj­bar­dziej wkur­wia, na przy­kład? Albo bawi? Wkur­wo-ba­wi?

Ruch Od­ro­dze­nia Po­ezji Ana­lo­go­wej.
– Bawi nas w nich to, że kry­ty­ku­ją tą taką myśl post­mo­der­ni­stycz­ną, a sami w bar­dzo nie­udol­ny spo­sób na­wią­zu­ją do niej w swo­jej es­te­ty­ce.
– Tak, to pro­fi­lo­we, va­por­wa­ve’owe, no to na każ­dej linii u nich siada. No ale Pod­gór­ni na­pi­sał, że się jara (hehe) i tego się trzy­maj­my.

Za­sta­na­wia mnie to, jaki macie odzew. Czy lu­dzie coś do was piszą, albo czy was hej­tu­ją na przy­kład, albo czy sami wy­sy­ła­ją wam ma­te­ria­ły?

– Ojezu, raz nas ze­sta­wi­li z Joyce’em, że u niego można było coś od­cy­fro­wać, a u nas nie.
– Tak, że to, co my ro­bi­my, to już Joyce robił, hehe.
– Tylko że u niego to miało jakiś sens, a u nas nie ma. W ogóle ten Joyce to jakiś to­tal­nie z dupy wy­cią­gnię­ty. Ale to jest jedna ne­ga­tyw­na opi­nia, już po dru­gim nu­me­rze. Może to też po­ka­zu­je po­dej­ście wielu ludzi, re­pre­zen­tu­ją­cych to star­sze po­dej­ście do li­te­ra­tu­ry, skoro tego się nie da od­cy­fro­wać i wszyst­ko nie jest po­ka­za­ne czar­no na bia­łym, to nie na­da­je się i nie może spra­wiać ra­do­ści żad­nej.
– No mo­der­ni­ści kla­sycz­ni.
– Cały odzew, który do tej pory otrzy­ma­li­śmy – to zna­czy wła­śnie ROPA i to – po­ka­zu­je, że inni nas trak­tu­ją po­waż­niej, niż my trak­tu­je­my sa­mych sie­bie.
– Jeśli o odzew cho­dzi, no to ga­da­li­śmy z Lesz­kiem Ona­kiem, z Mi­ro­nem Tee.

Miron jako je­dy­ny jest pod­pi­sa­ny w zinie, nie jest ano­ni­mo­wy, jak cała resz­ta.

– Tak, bo my py­ta­li­śmy o to po pro­stu Mi­ro­na.
– Miron jest sam w sobie ano­ni­mo­wy w pew­nym sen­sie.
– Na pewno nie uwa­ża­my Mi­ro­na za ja­kie­goś ziom­ka, z któ­rym sobie sie­dzi­my co któ­ryś dzień i pi­je­my piwko. Ale też py­ta­li­śmy o to Mi­ro­na oso­bi­ście i po­wie­dział, żeby pod­pi­sać w taki spo­sób, w jaki był pod­pi­sa­ny.

Czyli w przy­pad­ku ko­lej­nych nu­me­rów za­kła­da­li­by­ście włą­cze­nie osób z ze­wnątrz, jest tu pole do ne­go­cja­cji, tak?

– Nie ma pro­ble­mu.
– Nawet jakby któ­ryś z nas chciał­by się pod­pi­sać, to byśmy nie pro­te­sto­wa­li. Wy­da­je mi się, że te ten pod­pis pod tek­stem, ja­kieś przy­pi­sa­nie au­tor­stwa tek­sto­wi też jest ele­men­tem tek­stu, więc można z tym grać dalej. Na przy­kład usu­wać ten pod­pis, to przy­pi­sa­nie au­tor­stwa, ale też zro­bić z tym coś cie­kaw­sze­go. Więc może na przy­kład za dwa nu­me­ry bę­dzie­my pod­pi­sy­wać tek­sty. Albo mie­szać pod­pi­sy, tak jak to robią lu­dzie w tej kra­kow­skiej Nowej Fazie. To było fajne, bar­dzo mi się po­do­ba­ło. No co nam strze­li do głowy wła­ści­wie. Nie czu­je­my się w żaden spo­sób zwią­za­ni.

Może jesz­cze za­ha­czę o spra­wę ko­lek­ty­wu. Dzi­siaj w śro­do­wi­sku po­etyc­kim, li­te­rac­kim i wielu in­nych, trud­no jest wejść w obieg gra­ty­fi­ka­cyj­ny, na­gro­do­wo-wy­daw­ni­czy, bez pod­pi­sy­wa­nia się, wy­ra­bia­nia sobie na­zwi­ska. Można jakoś ist­nieć w ra­mach grupy, ale nie bez na­zwi­ska. A wy to ro­bi­cie.

– Je­ste­śmy wkur­wie­ni na dużo rze­czy, nie tylko na śro­do­wi­sko, to nas pew­nie nawet naj­mniej wkur­wia. Myślę, że na cały sys­tem spo­łecz­no-go­spo­dar­czy.
– Nie ro­biąc z sie­bie też ja­kichś wiel­kich bun­tow­ni­ków, wy­da­je mi się, że my po pro­stu rze­czy­wi­ście sie­dzi­my sobie przy piwku, wy­sy­ła­my sobie tek­sty i je skle­ja­my, więc nie stoi za tym aż tak duża fi­lo­zo­fia.
– Ale cza­sa­mi sły­chać więk­szy krzyk wkur­wie­nia.
– Bę­dzie widać w trój­ce, w trój­ce.
– W trój­ce bę­dzie widać bar­dziej.

Jesteśmy wkurwieni na dużo rzeczy, nie tylko na środowisko, to nas pewnie nawet najmniej wkurwia. Myślę, że na cały system społeczno-gospodarczy

Czyli po­li­tycz­ność i za­an­ga­żo­wa­nie?

– Wy­da­je mi się, że dzi­siaj się nie da pisać w spo­sób nie­po­li­tycz­ny, zna­czy jest taki chyba mit po­ezji nie­za­an­ga­żo­wa­nej, to chyba nie ist­nie­je do końca, tak mi się wy­da­je.
– Zna­czy też kie­dyś o tym ga­da­li­śmy, że chyba nie ist­nie­je wiersz nie­za­an­ga­żo­wa­ny. Gram­sci coś pisał, że wszyst­ko jest po­li­tycz­ne, jak gdyby wszyst­ko, co ro­bisz, jest po­li­ty­ką. Ja­kie­go wier­sza byś nie na­pi­sa­ła, to bę­dzie funk­cjo­no­wał już w…
– …struk­tu­rze.
– …w struk­tu­rze, gdzie łączy się, na­wią­zu­je ja­kieś po­wią­za­nie z czymś, co jest już jaw­nie po­li­tycz­ne. Albo nawet uni­ka­jąc te­ma­tu po­li­ty­ki, robi się po­li­tycz­ny.
– Nie no, mo­żesz być wy­je­ba­ny z ja­kie­goś kon­tek­stu tak jak, nie wiem, jakiś Mal­lar­me we Fran­cji, ale tego chyba też nie da się spro­wa­dzić do cze­goś nie­za­an­ga­żo­wa­ne­go.

Nie bę­dzie to wiel­kim od­kry­ciem, jeśli za­zna­czę, że czy­ta­cie naj­now­szą po­ezję. I widać do­brze, że cen­tra od­nie­sień two­rzą dla was, po­wiedz­my – Pułka, Ta­ra­nek, Bre­wiń­ski. To tak na pierw­szy rzut oka, jest tego pew­nie wię­cej. Jak wam się ten zbiór od­nie­sień ukształ­to­wał? Jak tra­fi­li­ście na taką po­ezję?

– Nie je­ste­śmy chyba pewni, że można tu do­trzeć do sedna spra­wy.
– Chyba po pro­stu sie­dzie­li­śmy i szu­ka­li­śmy. Naj­pierw tra­fi­li­śmy na Roz­dziel­czość, potem był taki okres, że od­kry­li­śmy neo­lin­gwi­stów, ale nam to nie wy­star­czy­ło, bo oni prze­cież już sami swoje ne­kro­lo­gi na­pi­sa­li. Szu­ka­li­śmy tego, co jest naj­now­sze. No a wra­ca­jąc do tego, jak bar­dzo czuć w nas ja­kieś tam po­ety­ki: w „Wi­ró­wie” sta­ra­łem się oddać pro­ces za­pa­mię­ty­wa­nia i fa­scy­no­wa­ło mnie wtedy coś ta­kie­go, że pa­mię­tasz coś i za­sta­na­wiasz się, czy nie cy­tu­jesz tego źle. I wy­da­je mi się, że na tym to głów­nie po­le­ga­ło. Źró­dłem tych re­mik­sów jest to, że za­uwa­ża­my coś war­to­ścio­we­go w tek­stach, ja­kieś chwy­tli­we frazy albo po­my­sły, no i chce­my je prze­twa­rzać. Cho­dzi o dia­log po­mię­dzy naj­now­szy­mi zja­wi­ska­mi w kul­tu­rze, utrwa­la­nie ich, zmia­ny zna­czeń, kon­tek­stu. Poza tym te rze­czy po pro­stu nam się po­do­ba­ją i lu­bi­my je re­mik­so­wać.
– Ale to też się od­no­si do tego, co mó­wi­li­śmy, do ka­te­go­rii au­tor­stwa.
– No i cały czas to się obija o to, że my za­jaw­ko­wi­cza­mi je­ste­śmy po pro­stu.
– Ale też nie jest tak, że czy­ta­my tylko Ta­ran­ka, Pułkę, no tak, żeby być szcze­rym.

Co jesz­cze czy­ta­cie?

– Ja lubię sobie wra­cać na przy­kład do szko­ły no­wo­jor­skiej. To jest strasz­nie wy­tar­te, zwłasz­cza na grun­cie pol­skiej dys­ku­sji, ale lubię sobie.
– Ja lubię nie wiem ja­kie­goś kurwa ostat­nio sobie Czy­żew­skie­go czy­tać w sumie no.
– Do Bia­ło­szew­skie­go też wra­cam.
– Albo nie wiem, lubię za­je­bi­ście Tri­sta­na Tzarę.

Ja lubię nie wiem jakiegoś kurwa ostatnio sobie Czyżewskiego czytać w sumie no

A Rybę? 

– Ry­bic­kie­go mniej, cho­ciaż jest do­brym poetą. Jego głos jest ważny i do­no­śny, cho­ciaż bawi w Sto­wa­rzy­sze­niu Po­etów Pol­skich.

Ryba dzi­siaj jest ważny dla Kra­ko­wa – Nowa Faza, kra­kow­ska szko­ła po­ezji…  

– W Kra­ko­wie, hehe.

Jesz­cze o Pułkę chcia­ła­bym za­py­tać, może nie za­py­tać nawet, ale tak wtrą­cić. Jak was czy­tam, to mam takie wra­że­nie, że przyj­mu­je­cie w pe­wien spo­sób wy­two­rzo­ne przez niego pole po­ję­cio­wo-fra­zo­wo-pro­ble­mo­we. To, o czym teraz mó­wi­my, jest bli­sko wiel­kiej spra­wy – spra­wy po­ko­le­nio­wo­ści. Czy wy czu­je­cie się z tego sa­me­go po­ko­le­nia, co na przy­kład Pułka? I tutaj nie cho­dzi o oso­bi­ste zna­jo­mo­ści.

– Nie mie­li­by­śmy nawet szan­sy go po­znać.
– No, mie­li­śmy chyba ze dwa­na­ście lat wtedy, jak on umie­rał.

Z któ­re­go je­ste­ście rocz­ni­ka?

WZ: 2000.
– Nie wiem, czy my czu­je­my się przy­pi­sa­ni do ja­kie­goś po­ko­le­nia. Cie­ka­we, czy gdyby w przy­szło­ści ktoś nas ana­li­zo­wał, to czy przy­pi­sał­by nas do tego po­ko­le­nia, czy już by nas w jakiś spo­sób od­dzie­lił.
– Wia­do­mo, jak ga­da­my z kimś ze śro­do­wi­ska, to ga­da­my z ludź­mi star­szy­mi od nas, i to dosyć zna­czą­co.

I co oni wam mówią?

– Za­je­bi­ście, za­je­bi­ście.

To jak z tym po­ko­le­niem? 

– Cięż­ka spra­wa…
– Trze­ba za­zna­czyć, że dla nas Roz­dziel­czość Chle­ba jest już ja­kimś ma­te­ria­łem źró­dło­wym, więc je­że­li coś mia­ło­by być uwzględ­nia­ne, to wła­śnie to.
– Cho­ciaż wbi­li­śmy się w inny mo­ment In­ter­ne­tu, kiedy za­czę­li­śmy doj­rze­wać. Śmia­li­śmy się z in­nych fil­mi­ków na YouTu­be niż Pułka czy Onak, wcho­dzi­li­śmy już na inne stron­ki. Peje, które za­kła­da­li­śmy na Fa­ce­bo­oku i wrzu­ca­li­śmy tam ja­kieś głu­po­ty, przy­bie­ra­ły już cał­ko­wi­cie inny cha­rak­ter niż u Pod­gór­nie­go, Onaka czy Pułki. Opar­li­śmy się znacz­nie bar­dziej o shit­post, pi­sa­nie bar­dzo lo­so­wych zdań w cha­otycz­ny spo­sób, w róż­nych od­stę­pach czasu.
– Na równi byśmy się na pewno nie po­sta­wi­li, już ra­czej jako młod­si bra­cia.
– Takie ćwierć po­ko­le­nia dalej.
– Takie post-Puł­ka, ale to post jest takie strasz­nie płyn­ne i kró­ciut­kie.
– No ale znowu wła­śnie – pe­rio­dy­za­cja In­ter­ne­tu? Gdyby ktoś chciał ją zro­bić, to po­wi­nien usta­wić jako ce­zu­rę upa­dek Uczu­cio­pe­dii, czy ja­kieś (hehe).
– Grup­ki czy fil­mi­ki, z któ­rych śmia­li­śmy się w In­ter­ne­cie (albo śmie­je­my dalej, od dzie­się­ciu lat), może nie ogól­nie, ale przy nie­któ­rych pro­jek­tach mogą być rów­nie ja­snym i waż­nym punk­tem od­nie­sie­nia, jak na przy­kład jakiś Joyce czy Her­bert, któ­rzy mają też cał­ko­wi­cie inną po­zy­cję w kul­tu­rze.

Peje, które zakładaliśmy na Facebooku i wrzucaliśmy tam jakieś głupoty, przybierały już całkowicie inny charakter niż u Podgórniego, Onaka czy Pułki

Za­uwa­ży­łam u was istot­ne przej­ście, jeśli cho­dzi o te pro­jek­ty li­te­rac­kie, świa­do­me swo­jej ne­to­wo­ści, świa­do­mo­ne­to­we po­wiedz­my. U was widać, że nie pró­bu­je­cie się wpy­chać w okre­ślo­ne cy­fro­we es­te­ty­ki, by sprze­dać swój pro­jekt w ten spo­sób. Mam wra­że­nie, że dla was naj­waż­niej­szy jest tekst, bo na­rzę­dzia zo­sta­ły już oswo­jo­ne przez wcze­śniej­sze, no wła­śnie – po­ko­le­nia. Także kon­cept nie wy­da­je się być naj­waż­niej­szy. Istot­ne jest to, jakie fak­tycz­nie moż­li­wo­ści daje cy­fro­wa ob­rób­ka tek­stu. Nie sama ma­szy­na, ale pro­dukt ma­szy­no­we­go prze­two­rze­nia. Myślę, że na tym za­sa­dza się po­stu­lo­wa­ne przez was jeb­nię­cie.

– To, że nie wpi­su­je­my się za bar­dzo w jedną es­te­ty­kę wy­ni­ka z tego, że nie ro­bi­my rze­czy w zmo­wie, tylko ra­czej in­dy­wi­du­al­nie, tak to wy­cho­dzi i póź­niej do­pie­ro się łączy.
– To też się zmie­nia.
– W trze­cim nu­me­rze za­czy­na­my to zmie­niać.
– Chce­my pró­bo­wać pisać te wier­sze razem, nie jako czte­ry od­dziel­ne osoby, tylko razem sie­dzieć i pisać. W różny spo­sób i wy­ko­rzy­stu­jąc różne na­rzę­dzia, ale żeby po pro­stu razem robić te rze­czy.
– Nie wiem, czy da się po­wie­dzieć, co jest waż­niej­sze: kon­cept czy koń­co­wy wy­miar tek­stu, bo zna­cze­nie kon­cep­tu wy­da­je mi się tylko i aż na tyle ważne, na ile sobie ktoś powie, że jest.
– Wy­da­je mi się, że my nie je­ste­śmy ja­ki­miś kon­cep­tu­ali­sta­mi.
– Ale też to jest już dla nas na­tu­ral­ne w jakiś spo­sób, to, że nie ja­ra­my się tym, że to, co ro­bi­my to jest ge­ne­ra­tor, bo je­ste­śmy z tą tech­no­lo­gią i na­rzę­dzia­mi już bar­dzo oswo­je­ni; wy­da­je mi się, że pod tym wzglę­dem, prz­yn­ajmniej wobec nas czte­rech, Per­fo­kar­ta i póź­niej Roz­dziel­czość, wy­ko­na­ły jakąś dobrą pracę u pod­staw. Dla nas bazą była już chyba Roz­dziel­czość Chle­ba na eta­pie cy­ber­żu­ler­stwa i to jest też dosyć zna­czą­ce – że nie wie­rzy­my już w spraw­czą moc In­ter­ne­tu i te wszyst­kie moż­li­wo­ści roz­le­głe, już stra­ci­li­śmy w to wiarę.
– Star­tu­je­my już rze­czy­wi­ście z jakąś zbu­do­wa­ną bazą, na ja­kimś go­to­wym fun­da­men­cie, z któ­re­go czer­pie­my i dla­te­go nie­przy­pi­sy­wa­nie się do kon­kret­nej es­te­ty­ki nie jest ko­niecz­nie zwią­za­ne z fak­tem, że nie fa­wo­ry­zu­je­my żad­nej kon­kret­nej, tylko po pro­stu z tym, że dzia­ła­my na róż­nych. Nie ha­mu­je­my się, nie sta­wia­my sobie ogra­ni­czeń, że nie mo­że­my sobie cze­goś z cze­goś wziąć.
– W za­sa­dzie chyba pierw­szy raz, jak bę­dzie­my wy­ko­rzy­sty­wać ja­ką­kol­wiek in­struk­cję czy tam za­kre­śle­nie ja­kie­goś ho­ry­zon­tu no to chyba to, co my teraz ro­bi­my[4].
– Tak. Zna­leź­li­śmy pol­ską stro­nę z por­no­sa­mi – por­no­dar­mo­we.net – i ta stro­na tłu­ma­czy opisy fil­mów porno.
– Tak, ona praw­do­po­dob­nie dzia­ła w taki spo­sób, że ścią­ga z in­nych stron por­no­sy i je tłu­ma­czy i lo­so­wo do­bie­ra opis. Bo tam wszyst­ko się lo­so­wo dzie­je.
– Ta stro­na jest strasz­nie cie­ka­wa sama w sobie.
– Ona nawet chyba te mi­nia­tur­ki lo­so­wo do­bie­ra, nie?
– I oceny nawet pod fil­ma­mi.
– Tak, oceny chyba też ge­ne­ru­je lo­so­wo.
– Wy­bie­ra­my te opisy, póź­niej wrzu­ca­my do ja­kie­goś mik­se­ra tek­stu coś ta­kie­go i ukła­da­my z nich wier­sze, które są bar­dzo cie­ka­we pod tym wzglę­dem, że z tych opi­sów uwal­nia­ją się ja­kieś…
– …post­ko­lo­nial­ne wątki.
– Ja­kieś ra­si­stow­skie…
– …fru­stra­cje na pa­ter­na­lizm, pa­triar­chat.
– Moim fa­wo­ry­tem jest: „czar­ni pra­cu­ją kiedy wiel­ki dup eu­ro­pej­ski za­ra­bia”.
– Albo na przy­kład przed­sta­wia­ją to uma­szy­no­wie­nie czło­wie­ka w porno, uprzed­mio­to­wie­nie go, że jakiś napęd na dicku męż­czy­zny. Cał­ko­wi­cie lo­so­wo to od­kry­li­śmy, ro­biąc zu­peł­nie inne rze­czy w ogóle.
– I wiesz, samo ge­ne­ro­wa­nie tre­ści też od­by­wa się lo­so­wo – wy­da­je mi się, że autor nie miał na myśli, żeby takie tre­ści ta stro­na wy­plu­wa­ła.
– Za­czę­li­śmy to odro­bi­nę roz­sze­rzać o inne stro­ny i zna­leź­li­śmy też ko­lej­ną, która nie­sa­mo­wi­cie wul­ga­ry­zu­je te opisy.

Za­uwa­żal­ną w wa­szej dzia­łal­no­ści ka­te­go­rią jest ka­te­go­ria kla­sy­ku, bądź też kla­sycz­ku. Brzmi to tak, jak­by­ście lu­bi­li, jak coś jest takie już opa­no­wa­ne, jak jest cie­plut­ko i wy­god­nie w te­ma­cie. I tu na przy­kład ko­ja­rzy mi się jedno ze zdjęć z wa­sze­go peja…

– Szym­bor­ska z kie­pem, hehe.

Szym­bor­ska to jest kla­syk, Pułka to jest kla­syk, perła chmie­lo­wa to jest kla­sy­czek (hehe). 

– My się chyba jakoś nie wy­róż­nia­my szcze­gól­nie za­in­te­re­so­wa­nia­mi, czy tym, co pi­je­my.
– Kla­syk jest chyba prze­śmiew­czy w pew­nym sen­sie.
– No ja chyba kla­sy­ka pod­chwy­ci­łem jakoś od ludzi spoza ko­lek­ty­wu, chyba od Kaza Ba­ła­ga­ne. W ogóle spek­trum pol­skie­go hip-ho­pu jest taką ka­te­go­rią. W tek­stach nie­któ­rych z nas klu­czo­wym ele­men­tem są na­wią­za­nia do hip-ho­pu.

Jakie macie plany na przy­szłość, tę naj­bliż­szą (trze­ci numer) i tę dal­szą?

– No to wła­śnie te spin-of­fy, czyli to porno, i ten, który ja sobie kleję. To będą mini nu­me­ry, opar­te już bar­dziej o kon­cept, eks­plo­ru­ją­ce bar­dziej her­me­tycz­ne ję­zy­ki.
– Bo wła­śnie chło­pa­ki sobie pra­cu­ją nad tym por­no­gra­ficz­nym, a ja sobie i pra­cu­ję, i tro­chę szu­kam ludzi do zej­ścia w te­ma­ty okul­ty­zmu, bo tego nie za­uwa­ży­łem w pol­skiej po­ezji, więc faj­nie by było, jakby to było w tym pi­sa­niu pol­skim.
– A ja chcę na przy­kład język mi­go­wy wy­ko­rzy­stać, kon­kret­nie pod język mi­go­wy pisać wier­sze.
– I co, i trój­ka chyba przed ma­tu­rą bę­dzie?
– Chce­my na pewno w przy­szło­ści po­sze­rzyć skład i spra­wić, żeby był bar­dziej róż­no­rod­ny, żeby były różne per­spek­ty­wy, różne tem­pe­ra­men­ty, wy­ko­rzy­sty­wać wię­cej na­rzę­dzi.

– Co do tego, co ja tam jesz­cze sobie do­sma­żam, to nie wiem, czy to rzucę, czy nie, ale znaj­du­ję ja­kieś kla­sycz­ki typu „Wiersz (Trac­kless)” So­snow­skie­go i strasz­nie mi to w głowę wsia­dło, że „wiersz wy­cho­dzi z domu i nigdy nie wraca”. I po pro­stu po­my­śla­łem, że będę sobie flar­fo­wał z tych wier­szy, że on wy­cho­dzi z domu do neta i wy­szu­ku­je ja­kieś rze­czy w necie i potem to jesz­cze mik­su­je ze sobą. In­te­re­su­ją mnie też rze­czy chyba trosz­kę już post­flar­fo­we, bo to tro­chę ina­czej dzia­ła, ale jest opar­te na flar­fie. W ten spo­sób chciał­bym zre­mik­so­wać kla­sy­ków so­cre­ali­zmu, któ­rzy są po­mi­ja­ni. Faj­nie mi strasz­nie wy­szło „pizza hut Sta­li­na”.
– Ja chciał­bym pójść bar­dziej w ja­kieś field re­cor­dings, na­gry­wa­nie oto­cze­nia i może potem mon­taż tego.
– Bez obie­cy­wa­nia, ale bę­dzie Mic­kie­wicz i Kanye West.
– No i na pewno Wjazd jest otwar­ty na ludzi wszyst­kich w sen­sie.
– Jak ktoś chce po­ga­dać, to niech pisze i coś przy­wi­ru­je­my – je­ste­śmy bar­dzo otwar­ci na kon­takt.
– Mo­że­my wjeż­dżać i zjeż­dżać razem.

Jako że je­ste­śmy w cyklu „Tocz­nia Skro­la”, to chcia­ła­bym za­py­tać, co ostat­nio cie­ka­we­go macie w swo­ich fe­edach? Przez co sobie lu­bi­cie skro­lo­wać? Mo­że­cie też coś po­le­cić, na przy­kład ja­kie­goś peja.

Fe­no­me­no­lo­gia bucha, Szu­kam de­le­zja­ni­sty/de­le­zja­nist­ki kłą­cze/ma­szy­na
– Z ta­kich po­waż­niej­szych pro­jek­tów – lubię ta­kie­go peja Kon­kret, on po­le­ca mu­zy­kę kon­kret­ną, de­kon­struk­cje klu­bo­we, dużo faj­nej mu­zy­ki. A z luź­niej­szych rze­czy, ostat­nio wra­cam sobie do DJ Ma­gi­ka, „Zo­sta­wi­łaś mnie”, który był hitem na YouTu­bie ja­kieś dzie­sięć lat temu, co mnie omi­nę­ło cał­ko­wi­cie, ale strasz­nie sie­dzi w bani. Fajne są też takie star­cia z in­ny­mi kul­tu­ra­mi na Fa­ce­bo­oku, jak znaj­du­jesz ja­kieś hin­du­skie peje. To bar­dzo eg­zo­tycz­ne, out­si­der­skie miej­sca, psy­cho­de­licz­ne ob­raz­ki z twa­rza­mi wkle­jo­ny­mi w bu­to-bo­li­dy For­mu­ły 1, z na­pi­sa­mi w in­dyj­skim al­fa­be­cie, które wpro­wa­dza­ją to na jakiś ko­lej­ny po­ziom dys­in­for­ma­tyw­no­ści.

– No nie, w ogóle wiesz, mu­zy­ka out­si­de­rów na pol­skim YouTu­bie to tak, sie­dzi­my w tym.

– Jest taki pej, Sku­rza­kuw ujaw­nia­my i to jest bar­dzo godne po­le­ce­nia.

 

 

[1] W roz­mo­wie wy­po­wia­da się czte­rech człon­ków ko­lek­ty­wu „Wjazd/Zjazd”. Wszy­scy po­cho­dzą z Ra­do­mia, uro­dzi­li się w roku 2000 i pra­gną po­zo­stać ano­ni­mo­wi.

[2] Wszyst­kie „hehe” zo­sta­ły po­gru­bio­ne na wnio­sek roz­mów­ców, przyp. red., hehe.

[3] Tak się mówi w Ra­do­miu, przyp. red.

[4] Por­no­gra­ficz­ny spin-off jest już do­stęp­ny – w pliku PDF oraz na plat­for­mie issuu, przyp. red.

Tocznia skrola

To kawałek internetu dla internetu. Autorski cykl Pauliny Chorzewskiej o kulturze cyfrowej i zjawiskach literackich w sieci. Kliknij, by zobaczyć pozostałe teksty z cyklu.

Ilustr. Artur Denys

Pau­li­na Cho­rzew­ska
(ur. 1996) – stu­dent­ka Wy­dzia­łu Po­lo­ni­sty­ki Uni­wer­sy­te­tu War­szaw­skie­go. Pu­bli­ko­wa­ła m. in. w „Wa­ka­cie” i „Sto­ne­rze Pol­skim”. Miesz­ka w War­sza­wie. Re­dak­tor­ka „Ma­łe­go For­ma­tu”.
redakcjaJakub Nowacki
korekta Katarzyna Barcik
POPRZEDNI

rozmowa  

Nie są to słowa radosne

— Aleksander Trojanowski, Jakub Sęczyk

NASTĘPNY

recenzja  

Intymna historia chorowania

— Honorata Sroka