fbpx
Ładowanie strony
Logotyp magazynu Mały Format

 

Wiersze zostały zamówione przez Agatę Jabłońską, Katarzynę Lemańską, Przemysława Suchaneckiego oraz Emilię Konwerską wspólnie z Łukaszem Platą w ramach świąteczno-noworocznej zbiórki na działalność „Małego Formatu” w 2020 roku.

Wszystkim, którzy wsparli dalszą działalność pisma – i Adamowi, bez którego nie byłoby nas i Kennetha Kocha (to ten amerykański Kaczanowski) – serdecznie dziękujemy!

 

 

 

 

Dla Agaty Jabłońskiej

Dokąd tak uciekasz, drepcząc w miejscu
pół-człowieku, pół-myszko?
Zacznij od końca:
Kto przegrywa w bajkach?
Kto przegrywa w bajkach?
No kto? Tylko źli frajerzy.
Czego szukasz w swoim odbiciu w kałuży
ćwierć-człowieku, ćwierć-ćmo?
Nie wypijesz go, nie ma na świecie takiego kieliszka,
kufla, filiżanki.
Kto przegrywa w bajkach?
Ci, którzy mają śmiertelną duszę
i od początku, w pożyczonych strojach zwycięzców,
stoją na przegranej pozycji.
Kupują zapasy ryżu, cukru i czekolady
żeby nie zdechnąć z głodu, a mogą umrzeć
połykając gumę do żucia
bo w bajkach możne zdarzyć się wszystko.
Najszczęśliwszy na świecie ponuraku
wsadź swoje zakończenie między bajki, bo
ani: żyli długo i szczęśliwie
ani: żyli krótko i w objęciach smutku
nie zmieni tego, że już nie żyją
bo ostatnia bajka skończyła się
milion lat przed naszym narodzeniem.
Dokąd tak uciekasz myślami
pół-supermenie, pół-myszko?
Kto przegrywa w bajkach ten nie wygrywa
w życiu, bo nie ma życia.
Tymczasem ostatni umierający tygrys
postanawia zabić miliard ludzi
ale w tym czasie rodzą się następne trzy miliardy.
Dlaczego ten świat jest tak urządzony,
że nie zniszczysz fałszującego fortepianu
innym fortepianem? Potrzebujesz siekiery,
kupujesz siekierę, ale wyrzucasz na złom
kosiarkę do trawy i kupujesz kosę.
Wszystko w jednym sklepie, w którym
ochroniarze nie chcą pracować, ale muszą
bo kto inny spojrzałby z czułością
na kasjerki, które nie chcą pracować
ale muszą. Nam pozostaje kupić te wszystkie
produkty, których nie chcemy kupić.
Mus to mus jabłkowy. Kakao to za mało.
Będzie jak w złej bajce.
Wejdź do przebieralni z napisem przemiana
Szepnij do portfela: jestem dziana.
Tylko złe zakończenia mają rację bytu.
Racja bytu przyzna mi rację.
Chciałbym, żeby nasze koty
pomściły tygrysa.
Czy rozsądne jest uczucie niepokoju
kiedy zbiera się na burzę?
Tyle razy przerabiając nasz koniec
zacznijmy jeszcze raz, od początku.

 

 

 

 

 

 

 

 

Dla Katarzyny Lemańskiej

Wbiegasz (bardzo wolno) do jeziora,
które nie jest metaforą.
(Jedyną metaforą jest tutaj noga stołu
jego ręka, szyja i pępek.)
Wbiegasz na bosaka, ocierają się
o twoje łydki ryby i chusteczki higieniczne.
(Jedyną metaforą są tutaj łydki stołu
i blat twojego samopoczucia, na którym
przewrócona pusta butelka po coli turla się
raz w lewą raz w prawą stronę)
Chcesz krzyczeć, ale nie potrafisz
pisnąć ani słowa (boję się!)

Taki żarcik:
(tylko nie wybuchnij śmiechem)
nie lubisz bajek, bo kończą się
tak jak się kończą,
ale nie chcesz zmienić ich zakończenia
(albo nie chcesz i nie możesz) spłoszony
węgorz, którego ucieczka donikąd nie jest metaforą,
ociera się o twoją łydkę
i rozpadasz się na milion kawałków
(rymem do kara jest nagroda)
każdy kawał to dowcip
a każdy kawałek to piosenka

Taki hit leci w radiu:
pozwolenie-zniewolenie
zniewolenie-pozwolenie
pierdolenie-pierdolenie
(przerwa na reklamy; reklamy
wykorzystują metaforę zapraszającą
do stołu wielkiego zdrowego
jesiotra złowionego zdrowym
kopniakiem)

Wbiegasz bardzo wolno do jeziora,
którego dno nie jest metaforą i czujesz, jakby
ktoś, nie wiesz kto, cię oszukał
bo w jego życiu miało być gęsto
od metafor. Wybuchasz śmiechem,
wybuchasz naprawdę, twoje wnętrzności
brudzą jego wnętrze. Wybielone brudne myśli
romansują ze zdradą. Pieniądze zdradziły
ci swój sekret, ale nie zbijesz na nim fortuny.

W końcu wbiegasz (bardzo wolno)
do zamkniętego sklepu i wołasz (bardzo cicho)
kurwa, z akcentem na R
kłaniają się tobie: płatki śniadaniowe
na śniadanie, obiad i kolację. Akwarium ze śniętymi rybami
wybucha, woda rozlewa się,
bułki są twarde jak kamień, ale ty chcesz
zjeść kamień i mieć kamień.

Ochroniarzu, który stoisz na straży wartości:
Twoja kamienna twarz nie jest metaforą niczego
Twoje brudne myśli nie są metaforą niczego
Twoje „konsumuję miłość” nie jest metaforą
Twoja siła nabywcza nie jest metaforą
bo do kurwy nędzy, możesz dziś kupić wszystko
i mieć wszystko, nawet stół, który na hasło
„stoliczku nakryj się” zacznie kopulować z krzesłem
kłócić się z twoimi przyzwyczajeniami
i ogólnie mieć dosyć wszystkiego

Wchodzisz (bardzo szybko) do sklepu,
o twoje łydki ocierają się uciekające z akwarium ryby
i w tym momencie wybuchasz
na milion kawałków o nieszczęśliwej miłości
i milion kawałów o szczęśliwej miłości.
Masz supermoce:
nie kończenie bajek
bezbolesne przechodzenie przez ściany metafor
zamienianie ludzi w kamienie
karmienie cudzych ambicji czymkolwiek

Biegniesz w miejscu, w którym miałaś skończyć
kawał, który ciebie nie śmieszy, ale ma duże szanse
rozśmieszyć nogę od stołu. Sklepy pękają z dumy
widząc twoją siłę nabywczą. Sklepy pęcznieją
na samą myśl o twoim bogactwie,
które rozmienią na grosze
kiedyś im się pięknie kurwa odpłacisz
pięknym za niedobre.

 

 

 

 

 

 

 

 

Nie żyjesz, ty też

Dla Emilii Konwerskiej i Łukasza Platy

Życie człowieka to nieudana space opera
Nikt we wszechświecie nie chce jej oglądać
(anonimowy polski standuper, XXI wiek)

Posłuchaj:
Słońce próbuje nas zabić
dwadzieścia cztery godziny na dobę
Pieniądz próbuje nas zabić
dwadzieścia cztery godziny na dobę
Masturbacja próbuje nas zabić
dwadzieścia cztery godziny na dobę
Słusznie
Jesteśmy dziećmi słońca, pieniędzy i masturbacji

Posłuchaj:
Bój się węży, nienawidź dżdżownicy
Dobro to zło, które wyjdzie z piwnicy
Słusznie
Jesteśmy dziećmi złego katechety

Posłuchaj:
Wuefu, jak skakać przez kozła
uczył nas katecheta
co nie wierzył w nic
Plastyki, jak malować swastyki
uczył nas katecheta
co nie wierzył w nic

Posłuchaj:
Słońce próbuje nas zabić od rana
do wieczora nie zostało nam wiele czasu
na to by popłakać w poduszkę
płaczmy nad owocem kiwi w Biedronce
płaczmy nad owocem kiwi w koszyku
płaczmy nad owocem kiwi w śmietniku
Milion owoców kiwi
zielona maź w Olsztynie
z ust na pożegnanie wyjdą nam już tylko pojedyncze słowa:
pluskać
srać
usta
ustać
tonąć
kichnąć
wroną
spaloną

Posłuchaj kochanie:
twój penis jest śmieszny
twój penis sepleni i bełkocze
i tylko udajemy, że słuchamy tego
co ma do powiedzenia
na urodzinach kogoś z dalszej rodziny

Posłuchaj:
wszystkie supermoce jakie nam się trafiły
to gaszenie moczem pożarów
(gdy wypijesz zieloną maź z Olsztyna)
to namawianie zielonej mazi do zbrodni
(gdy podejdziesz do największego sklepu Olsztyna)

Posłuchaj:
kosmos nam nie pomoże w rozmowie
nie dosięgniesz kosmosu
słońce próbuje nas zabić 24h
nasz penis nigdy nie miał racji
(nawet w ubikacji)
przyznaj rację słońcu
albo spal się ze wstydu

 

 

 

 

 

 

 

 

Dla Przemysława Suchaneckiego

Kopać w kalendarz jakby się kopało dziurę na sracz
(kalendarz ścienny 2020, mądrość)

Człowiek jest dowcipem z samego siebie, śpiewają goście
u sąsiada za ścianą i tańczą, tańczą i przekazują sobie żarciki
z ust do ust, z ust do ust. Najlepszy:
w męskiej toalecie spotykają się trzeźwy botanik i pijany
botanik. O czym marzysz słoneczko, trzeźwy pyta pijanego,
a ten odpowiada mu: tylko o jednym, o jednym, by użyźnić glebę.
Piękni są, powinni tańczyć, tańczyć nawet gdy srają. Na parapetówce
nikt się nie śmieje, ale kilka osób się przewraca. W tańcu, w tańcu
potrzebujemy pewnej regularności, zauważa gospodarz, więc

Pijany botanik ma się za szczęściarza, bo widzi, że ludzkość zdechnie,
zdechnie użyźniając ziemię.
Trzeźwy botanik nienawidzi pieniędzy i tego, co one wnoszą do życia,
złożyć całą kasę do grobu!
Przemarznięta dziewczynka odpala przedostatnią zapałkę a powinna
podpalić pół świata, podpalić cały świat.
Człowieku, twoje imię jest żarówką, do której lgną ćmy, co przyleciały
tańczyć na pogrzebie!

Naszym refrenem jest piosenka u sąsiadów:

Brzydki mądralo ćwicz oddychanie
nigdy nie wejdziesz na strome granie
Masz siedzieć na ulicy i się dusić
pielęgniarze są głusi w miejskiej głuszy
(x2)

Pijany botanik mdleje, mdleje i bez boskiej pomocy zmartwychwstaje,
pije wodę z kranu.
Trzeźwy botanik wali łbem w ścianę, robi dziurę w ścianie, ściany to tylko
kawał tektury, nie martw się.
Przemarznięta dziewczynka odpala ostatnią zapałkę a należy jej się
przynajmniej czerwony guzik.
Człowieku, który wszystko spierdoliłeś, wszystko spierdoliłeś.

Brzydki mądralo ćwicz sztuczne oddychanie
nigdy nie wpełzniesz na strome granie
Masz skwierczeć na ulicy i się dusić
inżynierowie są głusi w miejskiej głuszy
(x2)

Ta przemarznięta dziewczynka to twoje dziecko. To ona
powinna umrzeć na końcu, to ty powinieneś zdechnąć na początku.
Człowieku, który wszystko spierdoliłeś, wszystko spierdoliłeś i poszedłeś
znowu do roboty.

Adam Kaczanowski
ur. 1976, raczej pisarz, trochę performer.
POPRZEDNI

varia proza  

Jak dobrze, gdy można nie zwalniać (...)

— Piotr Janicki

NASTĘPNY

varia felieton  

Ćwiczenia z rezygnacji (20)

— Krzysztof Sztafa