Oświecenie
Na portrecie, który wisi w Monticello,
Jefferson został uchwycony w dwóch tonacjach:
czoło białe jakby doznawał iluminacji –
rozświetlona żarówka; reszta twarzy w cieniu,
przyciemniona. Jakby artysta zamierzał zestawić
błyskotliwy intelekt z ciemnym podtekstem.
Przed rokiem 1805, gdy pozował do portretu,
Jefferson był już związany romansem ze swoją
niewolnicą. Przedstawiony na tle zamglonego
błękitu – mglisty odcień farby zdaje się
podkreślać ulgę na jego obliczu – patrzy
na wprost, przez stulecia, wargi znieruchomiałe
jakby właśnie wypowiedział ostateczne słowo.
Gdy pierwszy raz oglądałam ten obraz, słuchałam
jak ojciec wyjaśnia istniejące sprzeczności:
Jefferson nienawidził niewolnictwa, chociaż –
z konieczności, mówił ojciec – musiał posiadać
niewolników; jego moralna filozofia
świadczy o tym, że nie mógł spłodzić tych dzieci:
byłoby to niemożliwe, powiedział ojciec.
Przez lata spieraliśmy się o dystans między
słowem a czynem. Podążałam za nim od książki
do książki, zbierając cytaty, słuchałam, gdy
nazywał – niczym przewodnik po polach Wirginii –
każdy kwiat, drzewo i ptaka, jakby chcąc dowieść,
że dążenie człowieka do wiedzy znaczy więcej
niż niedoskonałość, ograniczenia wizji świata.
Nie znałam wtedy podtekstu naszej własnej
historii: ojciec mógł wyobrażać sobie,
że słowa Jeffersona stają się ciałem we mnie –
doskonalenie się czarnych pod względem ciała
i umysłu, już od pierwszego zmieszania ich krwi
z białymi – albo, że mógł żywić przekonanie,
że sam mnie udoskonalił. Gdy teraz myślę
o tym, rozumiem, jak przeszłość nas zniewala,
jej piękne ruiny wyryte w oku umysłu:
mój młody ojciec, surowa zapowiedź starca,
którym się stał, pragnął pokazać mi lepszy
wymiar swego serca – równanie zapisane
wielkimi zgłoskami w Monticello. Tak było
lata temu. Teraz przyswajamy sobie skalę
tej zmiany. Gdy mowa o Sally Hemings, ktoś pyta:
W jakim stopniu była biała? – licząc ułamki,
jakby chcąc ustalić, co sprawiło, że stała się
warta atencji Jeffersona: prawie biała,
mulatka z jedną czwartą czarnej krwi, nie prosta,
czarna niewolnica. Zróbmy teraz krok w przeszłość,
mówi przewodnik, a ja nie umiem się powstrzymać,
by nie szepnąć do ojca: Tu się rozstaniemy.
Lepiej wejdę tylnymi drzwiami. Roześmiał się,
więc wiem, że był mi wdzięczny, że obróciłam
to w żart: historię, która nas łączy – białego
ojca, czarną córkę – nawet jeśli sprawia,
że stajemy się obcy dla siebie nawzajem.
Imperatywy, których trzymać się trzeba w następstwie tego zdarzenia
Nie zwieszaj głowy ani nie zaciskaj pięści,
gdy nawet przyjaciel, usłyszawszy tę historię,
mówi: Moja matka nigdy by tego nie zniosła.
Zwalcz pokusę, by klepać statystyki, mówiące,
że często kobieta, która decyduje się
odejść, pada ofiarą morderstwa. Twój ojciec
mówi po raz setny: Przecież ona nie znosiła
przemocy. Czemu wyszła za kogoś takiego?
Szkoda oddechu, żeby znowu tłumaczyć,
że zwyrodnialec jest cierpliwy i czeka – nie
bije na pierwszej randce – czasami nawet nie
robi tego przez kilka pierwszych lat małżeństwa.
Zachowaj niewzruszoną twarz, słysząc, gdy mówią:
Wspieraj swojego mężczyznę, i daj upust
wściekłości, gdy przypomni ci się, że była to rada
dawana twojej matce. Spróbuj zapomnieć pierwszą
rozprawę, kiedy jeszcze żyła, gdy postawiono
tylko zarzut usiłowania zabójstwa. Nie
roztrząsaj sposobu myślenia ławników,
ani wyroku, który pozwolił jej byłemu
mężowi wyjść na wolność już rok później – To
sprawa domowa, muszą popracować nad tym
sami. Po prostu oddychaj, gdy, przeczytawszy
wiersze o smutku, jakaś kobieta zadaje ci
pytanie, czy nie sądzisz, że twoja matka miała
słabość do mężczyzn? Naucz się pomijać podteksty.
Wyobraź sobie chmurę myśli, wiszącą ci nad
głową, ciemną i ciężką od słów, których nie możesz
wypowiedzieć. Niech spadnie z niej cisza. Pamiętaj,
co mówił ci słynny profesor: że powinnaś
pisać o czymś całkiem innym, przede wszystkim zrzuć
z siebie ciężar śmierci matki, oraz po prostu
wywnętrz się, przelej zawartość serca w wierszach.
Spytaj siebie, co nosisz w sercu, tym relikwiarzu –
medalionie z krwią i podłożu siewnym. Pogódź się
ze znaczeniem ludowego porzekadła,
którego nauczyłaś się od koreańskiego
poety w Seulu, że nie grzebie się ciała
matki w ziemi, lecz w sercu, lub – jak ty–
nosi się jej trupa na własnych plecach.
Natasha Trethewey: „Enlightenment” from „Thrall”; „Imperatives for Carrying On in the Aftermath” from „Monument”. Copyright © 2008, 2012 by Natasha Trethewey.
Tłumacz dziękuje za uwagi, sugestie i spostrzeżenia prof. Agnieszce Salskiej, prof. Joannie Durczak i drowi Krzysztofowi Puławskiemu.
amerykańska poetka urodzona w Gulfport w stanie Mississippi. Autorka pięciu tomów wierszy: „Monument” (2018), „Thrall” (2012), „Native Guard” (2006), „Bellocq’s Ophelia” (2002) i „Domestic Work” (2000). Wydała także książkę reportażową „Beyond Katrina: A Meditation on the Mississippi Gulf Coast” (2010). Wyróżniona tytułem amerykańskiej Poetki Laureatki (2012-2014).
literaturoznawca specjalizujący się w poezji czarnych kobiet w Stanach Zjednoczonych. Opublikował na ten temat dwie monografie: „Głosy z ‘Dzikiej strefy’: rewolucja, prywatność i feminizm w twórczości poetek pokolenia Ruchu Czarnej Sztuki: Soni Sanchez, Nikki Giovanni i Audre Lorde” (2011) oraz „From the House of the Slave to the Home of the Brave: The Motif of Home in Poetry by Black Women since the late 1960s” (2019). Współredagował również trzy tomy opracowań krytycznych amerykańskiej poezji kobiecej: „Piękniejszy dom od Prozy” (2005), „O wiele więcej okien” (2008) i „Drzwi szerzej otworzyć” (2011). Ostatnio zajmuje się relacją między czarną poezją a sztukami wizualnymi oraz badaniem literackich reprezentacji Middle Passage.