fbpx
Ładowanie strony
Logotyp magazynu Mały Format

Praca zbiorowa
„Cała siła, jaką czerpię na życie. Świadectwa, relacje, pamiętniki osób LGBTQ+”, Karakter, Kraków 2022, s. 1000.

Jeżeli nie istnieją ustawy, któreby zabraniały pod karą oddawać się pozamałżeńskim stosunkom płciowym, podjętym za zgodą obu stron, posiadających stosowny wiek, bez obudzenia zgorszenia publicznego, jeśli nie ma ustaw, któreby karciły różne wyuzdania płciowe, praktykowane między mężczyznami a kobietami (np. paedicatio mulieris, coitus inter crura, inter mammas, cumnilinguus itd. [seks analny, stymulacja przez pocieranie udami, stymulacja przez pocieranie piersiami, stymulacja łechtaczki – przyp. M.T.]) nawet w obrębie związku małżeńskiego celem uniknięcia potomstwa, to dlaczegóż ma państwo potępiać i karać urningów za czyny, które w równych warunkach ani na włos nie są od poprzednich mniej moralne, a które nadto są wynikiem dopustu przyrody a nie rozmysłu lub wyuzdania” – pytał retorycznie nestor polskiej medycyny sądowej Leon Wachholz w broszurze, datowanej na przełom XIX i XX wieku, zatytułowanej „Krytyczne uwagi w sprawie uranicznego poczucia płciowego”. Zastosowane w niej określenia „urningowie” i „uraniczny” to inspirowane mitologią grecką określenia osób homoseksualnych, zaproponowane w drugiej połowie dziewiętnastego stulecia przez niemieckiego prawnika Karla Urlichsa, jednego z pierwszych działaczy na rzecz ruchu emancypacji osób LGBT+ w Europie Wschodniej. Idąc podobnym tropem co Ulrichs, który postulował legalizację „małżeństw uranicznych”, w „Krytycznych uwagach…” krakowski kryminolog opowiadał się się za depatologizacją relacji homoseksualnych i zdjęciem z nich odium „niemoralności”. Jego tekst można uznać za jeden z pierwszych dokumentów w dziejach polskiego ruchu na rzecz emancypacji osób queerowych.

O tekście Wachholza dowiaduję się ze wstępu do „Całej siły, jaką czerpię na życie”, antologii pamiętników osób LGBT+, wydanej w tym roku przez Pracownię Badań nad Historią i Tożsamościami LGBT+ przy Uniwersytecie Warszawskim we współpracy z Fundacją im. Heinricha Bölla. Monumentalna, niemal tysiącstronicowa publikacja zawiera wybór 79 ze 184 świadectw osób LGBT+ z całej Polski, nadesłanych w odpowiedzi na odezwę konkursową, opublikowaną przez organizatorów konkursu 1 czerwca 2020 roku (zawierającą wytyczne konkursowe i informację o nagrodach pieniężnych). I choć podstawowym punktem odniesienia dla „Całej siły…” jest długoletnia polska tradycja socjologiczna konkursów pamiętnikarskich, dokumentujących biografie osób wykluczonych (głównie na tle ekonomicznym: chłopów, robotnic czy osób bezrobotnych)[1], to wzmianka o Wachholzu i rodzimej tradycji badań queerowych wydaje się co najmniej równie ważnym, komplementarnym kontekstem funkcjonowania antologii, o czym pisał m.in. Błażej Warkocki.

„Cała siła, jaką czerpię na życie” jest bowiem tyleż znaczącym wycinkiem obszernego, pionierskiego tekstualno-wizualnego materiału badawczego, jakim są świadectwa osób LGBT+ zarchiwizowane przez Pracownię (to pierwsza tego typu inicjatywa i publikacja w polskiej historii), co doniosłą historycznie publikacją dotyczącą polskiej rzeczywistości drugiej dekady XXI wieku. Tę, w której osoby LGBT+ wciąż pozostają niewidzialne w świetle prawa, nasz kraj po raz kolejny okazuje się najbardziej homofobicznym miejscem w Unii Europejskiej, a nie tylko polityczna prawica, lecz także czołowi reprezentanci liberalnej opozycji nadal z lekceważeniem określają postulaty równości małżeńskiej „tęczową rewolucją”. Jednocześnie obserwujemy ruch odwrotny: oddolne inicjatywy środowiska LGBT+ rozwijają się prężniej niż kiedykolwiek wcześniej, powstają kolejne queerowe hostele interwencyjne i grupy wsparcia, obejmujące również osoby z doświadczeniem uchodźczym, zwiększa się reprezentacja osób LGBT+ zarówno w rodzimej, jak i globalnej popkulturze, a w letnich miesiącach w miastach i miasteczkach przechodzą kolejne marsze równości z coraz większą liczbą pasków na tęczowych flagach, odzwierciedlających rosnącą inkluzywność środowiska LGBT+.

Świadectwa osób LGBT+ zarchiwizowane przez Pracownię Badań nad Historią i Tożsamościami LGBT+ to pierwsza tego typu inicjatywa i publikacja w polskiej historii

Trudno wyobrazić sobie lepszy moment na uchwycenie tej złożonej specyfiki queerowego życia w Polsce niż właśnie koszmarne, upalne pandemiczne lato roku 2020, gdy doświadczenie politycznej i medialnej nagonki na osoby LGBT+, wzmocnione lękiem i napięciami wywołanymi społeczną izolacją, zderzyło się z niemożliwością tradycyjnego celebrowania queerowej solidarności i siły z okazji Miesiąca Dumy, corocznie przypadającego na czerwiec. Nie było też lepszego momentu na postawienie pytania: czy i jak przeżywają i oceniają współczesną polską rzeczywistość osoby LGBT+ żyjące i pochodzące nie z miast wojewódzkich, ale z mniejszych ośrodków, które na kontinuum miejsko-wiejskim sytuują się bliżej członu wiejskiego: z podmiejskich miejscowości, z kilkunastotysięcznych miasteczek, ze wsi? Jak kształtuje się dynamika klasowo-płciowa z dala od dyscyplinującego nadzoru wielkomiejskiej, liberalnej poprawności politycznej i jej obojętnego rozumienia „tolerancji”?

 

Ciągła samotność

Antologia daje znaczący przyczynek do odpowiedzi na te ważne pytania, ponieważ gros świadectw pochodzi od osób wywodzących się spoza wielkich miast, a równie ważną rolę co identyfikacja płciowa i określenie orientacji seksualnej odgrywa kryterium środowiska społecznego, z jakiego wywodzą się i w jakim funkcjonują osoby autorskie. Najczęściej są to dwa różne światy – autorzy_rki pamiętników to w przeważającej mierze migranci z mniejszych ośrodków do miast, co przekłada się na silną obecność w pamiętnikach wątku wykluczenia klasowego/ekonomicznego i jego przezwyciężenia. Szczęście mają ci, którzy przychodzą na świat w większym mieście lub na odpowiednio wczesnym etapie życia się do niego przeprowadzają, co przynajmniej zmniejsza szansę na uniknięcie stygmatyzacji. Tak było w przypadku Thao Linh, biseksualnej nastolatki urodzonej w rodzinie wietnamskich imigrantów, dla której przeprowadzka na stałe do Warszawy stała się początkiem drogi do samoakceptacji siebie jako Azjatki i poliamorycznej, panromantycznej osoby biseksualnej (s. 813). Jej pamiętnik – obrazujący sytuację reprezentantów_tek narażonych na krzyżową dyskryminację ze względu na płeć, etniczność i seksualność – pokazuje nieoczywistość wszelkich założeń na temat queerowego życia w Polsce. Thao Linh pisze, że miała szczęście, choć przecież i ona wspomina, że w odróżnieniu od rodziców jej rówieśników jej właśni rodzice pracowali od rana do późnej nocy. To przykład tego, jak powszechnie życie osób LGBT+ – tak samo zresztą jak w przypadku osób heteronormatywnych – bywa komplikowane przez sytuację ekonomiczną.

„Cała siła…” pokazuje jednak, że szczególnie w przypadku osób nieheteronormatywnych klasa i tożsamość/orientacja seksualna wchodzą ze sobą w silne relacje, wzmacniając wykluczenie. „Gdyby ktoś mnie spytał, na czym polega życie osoby LGBT+, powiedziałbym jedno: to ciągła samotność” – pisze homoerotyczny mężczyzna mieszkający na wsi w jednym z najbardziej pesymistycznych pamiętników w antologii. Jego tekst odsłania przyczynę totalnej izolacji, którą okazują się warunki ekonomiczne:

Brakuje mi siły, przez co nierozwiązane problemy tylko narastają. W przyszłość patrzę z niepokojem, ale tylko z tego względu, że boję się samotności (i nie będzie mnie stać na mieszkanie samemu w Warszawie, gdy będę musiał ponosić 100% kosztów, a nie będę dzielić się wydatkami z drugą osobą) (s. 285).

Z kolei lesbijka Anna przywołuje swoje pierwsze wrażenia z miasta tuż po wyprowadzce z małego miasteczka:

Jeśli mieszkasz w dużym mieście, to nie stanowi TO tak wielkiego problemu. Masz kluby, kawiarnie, oznaczone czasem nawet przy wejściu ładnym, tolerancyjnym znaczkiem. Jeśli jednak mieszkasz na wsi lub miasto-wsi, możesz pisać doktorat na temat szybkości rozpowszechniania się plotki. Możesz również prowadzić urozmaicony katalog reakcji i komentarzy na swój temat (s. 816).

Choć wielkomiejska anonimowość często zapewnia niezbędne minimum poczucia bezpieczeństwa, to jednak trzeba powiedzieć, że nie ma w Polsce miejsca, które chroniłoby całkowicie przed homofobią. „W Polsce w zależności od miasta, dzielnicy, pory dnia bywało różnie. Głównie strasznie, raz śmiesznie, kiedy podczas spaceru po Warszawie przejeżdżała obok nas dziewczynka, na oko 12-letnia, na rowerze i znudzonym tonem westchnęła: »Oesu, znowu lezby«” – wspomina Olga, która w ciągu swojego ponad trzydziestoletniego życia mieszkała w Radomiu, Lublinie, Gdańsku, Londynie, Katowicach i Krakowie (s. 107).

Choć niewątpliwie przeprowadzka do większego miasta przyczynia się do długofalowej poprawy sytuacji osób queerowych – głównie poprzez wspomnianą możliwość stworzenia alternatywnych więzi i zakorzenienia się w bezpiecznym środowisku – to życie osób LGBT+ w mieście wiąże się z doświadczeniem innego rodzaju homofobii: tej systemowej, instytucjonalnej, trudniejszej do zidentyfikowania. „Po raz pierwszy dopuszczeni do głosu w tej skali, […] tęczowi ludzie własnym językiem i na własnych warunkach zeznają przeciwko Polsce” – pisała o antologii Renata Lis. Oskarżycielski ton, nierzadko maskowany dystansem czy czarnym humorem, pobrzmiewa w mniejszym lub większym stopniu we wszystkich pamiętnikach – wszechobecne homofobia i queerfobia nasycają rzeczywistość Polski przełomu XX i XXI wieku. Samo zdiagnozowanie i nazwanie tego przezroczystego, znaturalizowanego stanu rzeczy wybrzmiewa tym donośniej i bardziej oskarżycielsko, im bardziej hałaśliwa cisza zalega w sferze publicznej wokół konkretnych sił politycznych utrzymujących status quo.

Oskarżycielski ton, nierzadko maskowany dystansem czy czarnym humorem, pobrzmiewa w mniejszym lub większym stopniu we wszystkich pamiętnikach

Losy przedstawicieli_ek polskiej mniejszości LGBT+ odzwierciedlają tę rzeczywistość w podwójnym wymiarze: osobistym i społecznym. Pisane są w głównej mierze przez osoby należące do pokolenia Z (choć zdarzają się znaczące wyjątki – o czym dalej), a zatem takie, których dorastanie lub wczesna dorosłość zostały ukształtowane przez neoliberalną politykę Polski poakcesyjnej, ekspansję dyskursów populistycznych w życiu politycznym i rozwój social mediów. Autorzy_rki pamiętników z antologii z ogromną samoświadomością umieszczają w tej perspektywie wątek własnej queerowej biografii, która zawsze, prędzej czy później, wchodzi w kolizję z homofobią przenikającą życie społeczne i radykalizującym się aparatem państwa. To właśnie konfrontacja tych dwóch płaszczyzn – indywidualnej biografii i systemowej homofobii – oraz poszukiwania na własną rękę alternatywy dla zastanej rzeczywistości wyznaczają zasadniczą oś pamiętników i skutecznie dowodzą anachronizmu podziału życia politycznego na sferę prywatną i publiczną.

 

Narodziny polskiej queerowej kultury internetowej

„Urodziłem się w 1993 roku w małej miejscowości w Wielkopolsce, gdzie słowo »gej« zazwyczaj zastępowało się słowem »pedał« lub »ciota«” – rozpoczyna swoją opowieść autor tekstu zatytułowanego „Pamiętnik z małego miasteczka”, w którym wspomina później, że samo słowo „gej” usłyszał dopiero przypadkiem w szkole podstawowej (s. 109). W przypadku osób LGBT+ oprócz dorastania – często w traumatyzującym środowisku rodzinnym, którego spoiwem jest przemoc domowa – i problemów z nim związanych dojrzewanie nosi często piętno lęku i strachu przed ujawnieniem się, a także wiąże się z innymi obawami, wynikającymi np. z braku edukacji seksualnej. Bartosz, urodzony w Brzegu Dolnym pod Wrocławiem, którego dorastanie naznaczone było przemocową relacją między ojcem a drugim synem, a także biernością matki wobec ich konfliktu, wspomina okoliczności, jakie w okresie nastoletnim doprowadziły go do próby samobójczej:

Czym byłem wykończony? Po pierwsze – sytuacja z bratem i z ojcem w domu, mimo że w tamtym momencie była już unormowana, to zostawiła na mnie bardzo mocne piętno. Po drugie – pełna świadomość mojej orientacji seksualnej i lęku co będzie potem przygniatała mnie nie do zniesienia. Dorastanie w środowisku katolickim i otaczanie się ludźmi z konserwatywnym światopoglądem wcale mi nie pomagało. Pamiętam jak pewnego razu ksiądz zorganizował Marsz dla życia i rodziny. Brałem w nim udział i krzyczałem razem z tłumem „chłopak dziewczyna normalna rodzina!” – koszmar, dopiero z tej perspektywy uświadamiam sobie, w jakim dysonansie żyłem. Trzecią rzeczą był przeszywający strach, że mogę być zakażony wirusem HIV (s. 150–151).

Przywołany cytat dobrze obrazuje złożoność sytuacji młodych osób LGBT+ w Polsce. Przyczyną depresji i myśli samobójczych w okresie dorastania, które są powtarzającym się wątkiem pamiętników LGBT+, jest przede wszystkim wyobcowanie z relacji społecznych – wychodzenie ze stanu dzieciństwa okazuje się momentem ujawniającym radykalny społeczny brak przygotowania na przyjęcie queerowej młodzieży, która w osamotnieniu przeżywa odrzucenie ze strony rówieśników i, co ważniejsze, autorytetów wśród dorosłych. Brak wsparcia ze strony nie tylko rodziców, ale też wychowawców, nauczycieli i innych przedstawicieli szkolnej kadry – przede wszystkim katechetów_ek – to dla młodych osób LGBT+ często pierwsze, traumatyczne zetknięcie z normatywizującą funkcją struktury społecznej i panującą w niej hierarchią. 16-letnia Gosia z Bytowa, homoromantyczna kobieta mieszkająca na pomorskiej wsi, która rozwinięcie skrótu LGBT+ poznała dopiero wylądowawszy w ośrodku leczenia psychiatrycznego, z przekorą wspomina sposób poruszania queerowej problematyki w szkole:

Lekcje religii w tej szkole nie były jedynymi lekcjami, gdzie spotkałam się z homofobią. I w sumie nie powinnam się dziwić, że spotkało mnie to akurat na katechezie, ale inną sytuacją były lekcje wychowania do życia w rodzinie, bo akurat te lekcje powinny owiewać bezpieczeństwem i tolerancją, prawda? A ja zamiast tego zapewnienia, że to normalne lubić w konkretny sposób inną płeć, usłyszałam, że to chore i tacy ludzie powinni się leczyć psychiatrycznie. Cóż, leczyłam się psychiatrycznie, ale nie na swoją orientację seksualną, tylko na depresję (s. 349).

Powtarzającą się strategią ratunkową w kontrze do patologizacji nienormatywności przez otoczenie jest albo ukrywanie własnej nienormatywnej tożsamości/seksualności – które skazuje na cierpienie w samotności – albo pierwsze próby samodzielnego poszukiwania wspólnoty w przestrzeni internetu. Ten ostatni często okazuje się dla osób LGBT+ bezpiecznym azylem i alternatywą dla homofobicznej dookolnej rzeczywistości – niewiele jest w pamiętnikach śladów powszechnej przecież w polskiej sieci queerfobii, zamiast tego pojawiają się liczne wspomnienia tego, jak internet umożliwił bohaterom_kom podważenie przekonania o „byciu jedynym gejem” czy „jedyną lesbijką w okolicy” i odnalezienie się w translokalnych czy transnarodowych sieciach relacji, najczęściej symbolicznie stabilizowanych przez queerującą się zachodnią popkulturę. Ułatwieniem jest znajomość języków obcych, która pozwala dotrzeć do rzetelnych informacji na temat nieheteronormatywności, niemniej już sam dostęp do internetu umożliwia realizację podstawowego celu, jakim jest odnalezienie innych osób LGBT+ w bliższej lub dalszej okolicy. W tym zakresie „Cała siła…” rejestruje czas narodzin polskiej queerowej kultury internetowej: antologia to również archiwum mogące stanowić przyczynek do duchologicznych badań etnograficznych nad tym zjawiskiem, w tym takimi jego emblematycznymi zjawiskami (a w epoce Tindera i Grindra archaicznymi) jak forum „Kobiety kobietom”, Inna Strona (dzisiaj Queer.pl), efemeryczne branżowe czaty czy przekazywane sobie na płytach (często anonimowo pocztą) i oglądane (oczywiście w tajemnicy przed rodziną) pirackie kopie serialu „Queer as Folk” czy „Słowo na L”.

 

Czas próby

Podobnie jak wszelkie inne pamiętniki, świadectwa zebrane w antologii „Cała siła…” są również – a może przede wszystkim – historią relacji społecznych. W przypadku osób LGBT+ zróżnicowanie tych relacji jest ogromne — począwszy od relacji rodzinnych, osłabionych lub w skrajnych przypadkach zrywanych po coming oucie, a później ewentualnie mozolnie odbudowywanych, co dodatkowo komplikuje fakt, że spoiwem relacji często jest wiara religijna („świecki” coming out jako osoby niewierzącej bywa niekiedy trudniejszy do zaakceptowania dla rodziny niż coming out queerowy); przez relacje szkolne, rówieśnicze i z nauczycielami, często naznaczone strachem przed odkryciem odmienności przez otoczenie; po te nawiązywane i odkrywane: z pierwszymi queerowymi osobami poznawanymi za pośrednictwem internetu, które często przenoszą się do rzeczywistości pozawirtualnej, wreszcie – z lokalnymi queerowymi społecznościami i organizacjami LGBT+ działającymi na rzecz równości. „Raz na dwa tygodnie czułem się, jakbym odwiedzał rodzinę, którą sam sobie wybrałem” (s. 139) – wspomina takie spotkania Lucjusz T. Olszewski, który na takie spotkania dojeżdżał do większego miasta, gdzie po raz pierwszy spotkał inną osobę transpłciową na żywo.

Czasem szczególnej próby dla osób LGBT+ jest lato 2020 roku i kryzys, w jakim znalazła się społeczność w warunkach homofobicznej nagonki, napędzającej ówczesną kampanię prezydencką Andrzeja Dudy. Jej konsekwencje obserwują wszyscy – zarówno ci i te ze wsi i małych miasteczek, jak i osoby z większych miast. Dla większości osób LGBT+ wydarzenia tego lata są wstrząsem, który z wnętrza sytuacji (pamiętniki powstawały do października 2020) trudno zracjonalizować, podobnie jak uprawomocnienie homofobicznego status quo decyzją większości współobywateli i elekcją homofoba na głowę państwa, w którym żyje około 2 milionów osób LGBT+. Wstrząsająco opisuje ten moment jedna z pamiętnikarek, lesbijka Olga:

W noc wyborów prezydenckich, przy drugiej turze, kiedy była nadzieja, że wygra Rafał Trzaskowski, w kontrze do prezydenta, który nazywał ludzi LGBT ideologią, obudziłam się o trzeciej w nocy i zobaczyłam, że kandydat opozycji przegrał. Pamiętam, jak leżałam w łóżku obok mojej partnerki i cicho płakałam, żeby jej nie budzić, by mogła przez jakiś czas być nieświadoma. Pamiętam, jak płakałam z wściekłości, poniżenia, zniechęcenia. Nauczyłam się, by w życiu zawsze pamiętać, kto sprawił, że płaczę (s. 829).

Kampania prezydencka Andrzeja Dudy i wydarzenia towarzyszące aresztowaniu Margot – aktywistki queerowego kolektywu „Stop Bzdurom” – zgodnie wyznaczają w biografiach osób LGBT+ moment, w którym apogeum osiąga systemowa homofobia. Nawet po dwóch latach czyta się relacje z tego okresu z ogromną wściekłością i bólem, jakie możemy odczuwać tylko leżąc w środku nocy u boku ukochanej osoby ze świadomością, że obudzi się w świecie, w którym zideologizowana nienawiść stała się elementem państwowej ideologii. I nic – na ten moment – nie możemy z tym zrobić. Sama wspominam kampanię wyborczą 2020 roku jako jeden z najgorszych okresów w swoim życiu i do czasu lektury pamiętników z „Całej siły, którą czerpię na życie” chciałam tylko o niej zapomnieć. Świadectwa takie jak to przywołane zaświadczają jednak dobitnie, że po każdej ciemnej nocy zawsze przychodzi dzień, w którym można zacząć mówić głośno o swoim doświadczeniu. A im więcej osób zabierze głos, tym zabrzmi on donośniej. Antologia pamiętników osób LGBT+ w sposób nieoceniony przyczynia się do jego wzmocnienia. To głos pełen sprzecznych emocji i mniej lub bardziej przemyślanych decyzji, młodzieńczej egzaltacji i dojrzałej refleksji, ale też kpiny, szyderstwa, autoironii, inwencji językowej i – by odwołać się do formuły Jakuba Wojtaszczyka – wielorakich odmian „cudownego przegięcia”. Bo przecież na to wszystko naraz pozwala właśnie queer.

***

Postulaty równości małżeńskiej przywołanego na początku tego tekstu Karla Ulrichsa nie tylko nie spotkały się ze zrozumieniem ówczesnego środowiska naukowego w Niemczech, lecz, jakby tego było mało, zostały unieważnione przez wprowadzony za jego życia w Cesarstwie Niemieckim niesławny paragraf 175, penalizujący stosunki homoseksualne jako „przeciwny naturze nierząd”. W wyniku tych wydarzeń Ulrichs wyemigrował do Włoch, gdzie poświęcił się m.in. wydawaniu magazynu „Alaudae” [Skowronki], który poświęcony był wskrzeszeniu łaciny. To zaangażowanie w projekt przywrócenia uniwersalnego języka komunikacji po wielkim krachu złudzeń dotyczących równouprawnienia „miłości uranicznej” może być znaczącą inspiracją dla dalszego tworzenia, wydawania i czytania pamiętników osób LGBT+. Ich lektura to trudna i wymagająca lekcja, ale tylko oddając głos mniejszości, a następnie się w niego wsłuchując – tj. komunikując się ze sobą i budując ze sobą wartościowe relacje – możemy usłyszeć wybrzmiewającą w tle melodię, która daje odwagę i siłę na życie.

 

[1] Konkursy pamiętnikarskie, począwszy od dwudziestolecia międzywojennego, stały się ważnym źródłem pozyskiwania materiałów umożliwiającym przekrojowe badanie zmarginalizowanych grup społeczeństwa, pozbawionych głosu w sferze publicznej. Pełniły one także jeszcze ważniejsze funkcje – umożliwiały wytwarzanie i gromadzenie indywidualnych świadectw niesprawiedliwości i krzywdy oraz dawały możliwość formułowania postulatów zarówno ekonomicznych (poprawy własnej sytuacji), jak i politycznych. Do najważniejszych można zaliczyć te organizowane pod szyldem Instytutu Gospodarstwa Społecznego z inicjatywy Ludwika Krzywickiego, a także tradycję konkursów na pamiętniki chłopskie, zob. A. Tosiek, Pamiętniki chłopskie: Kto mnie rozumie albo kto będzie czytał, „Czas Kultury” nr 1/2021, https://czaskultury.pl/artykul/pamietniki-chlopskie-kto-mnie-rozumie-albo-kto-bedzie-czytal/

Praca zbiorowa
„Cała siła, jaką czerpię na życie. Świadectwa, relacje, pamiętniki osób LGBTQ+”, Karakter, Kraków 2022, s. 1000.

Małgorzata Tarnowska
istoryczka polskiej literatury i kultury XX i XXI wieku. Przygotowuje na UAM rozprawę doktorską na temat związków chłopskości i modernizacji w PRL-owskiej prozie. Na co dzień bada ludowe historie i queer w polskiej literaturze i kulturze. Publikowała teksty m.in. w „Kontekstach Kultury”, „Literaturze Ludowej”, „Małym Formacie”, „Replice”, „Dumie” i na stronach „Czasu Kultury”.
redakcjaAndrzej Frączysty
korekta Jakub Nowacki
POPRZEDNI

recenzja  

Anatomia równi pochyłej

— Piotr Fortuna

NASTĘPNY

recenzja  

Własnym sumptem

— Jakub Baran