W roku 2022 w pewnym lokalnym konkursie artystycznym w stanie Kolorado w USA wygrał obraz wygenerowany przez sztuczną inteligencję o nazwie Midjourney. Opracowuje ona interesujące grafiki komputerowe na podstawie wpisanych słów kluczy, a opiera się na dostępnym w Internecie zasobie dzieł sztuki ‒ w tym obrazach różnych artystów. Sama grafika wymagała dodatkowej obróbki przez osobę, która wysłała ją na konkurs ‒ w tym powiększenia, korekty pikseli i wydrukowania na płótnie ‒ ale obraz jako taki był dziełem oprogramowania agregującego dostępne mu zasoby internetowe. Wydarzenie to wywołało ogromne kontrowersje. Najistotniejszą z nich jest autentyczna obawa artystów grafików o przyszłość ich zawodu.
Oto bowiem dotarliśmy do momentu, w którym rozwój technologii umożliwi ominięcie zapłaty samym artystom przy jednoczesnym wykorzystaniu ich talentu na zasadzie agregacji próbek współtworzonych przez nich stylów, idiomów, modeli wrażliwości. W warunkach systemu kapitalistycznego ‒ gdzie zysk stanowi podstawowy motyw działalności gospodarczej i kryterium sukcesu ‒ oznaczać to może wypieranie pracy artystów grafików komputerowych, rozumianej jako główne źródło dochodu. To z kolei sprawić może, że ten konkretny i wymagający dużych umiejętności fach zostanie zredukowany do statusu ekscentrycznego hobby dla tych, których na nie stać (finansowo i czasowo), bo szansa utrzymania się z niego wydatnie zmaleje. Rynek rządzony kryterium zysku ekonomicznego będzie po prostu karać te podmioty gospodarcze, które zaniechają cięcia kosztów pracy tam, gdzie technologia na to pozwala. Zatrudnianie oryginalnych, żywych, „ludzkich” artystów zwyczajnie przestanie się opłacać.
To tylko jeden rodzaj niepokojów, z jakimi wiąże się postęp technologiczny w warunkach późnego kapitalizmu. Podobne obawy dotyczą przyszłości pracy kierowców ciężarówek oraz wielu innych zawodów. Spekuluje się, iż nadchodząca wielkimi krokami automatyzacja będzie miała bezprecedensową w historii skalę i zburzy dotychczasowe układy społeczno-gospodarcze. Oznaczać to może sukcesywną lub gwałtowną utratę pracy przez ogromne rzesze ludzi, w tym zanik źródeł utrzymania z profesji dających poczucie sensu, godności i samorealizację.
Ale tego typu obawy dotyczą tylko systemu ekonomicznego opartego na dominacji motywu zysku w rynkowej konkurencji i prywatnej własności dóbr produkcji. Bez tego motywu i tych mechanizmów cały ten postęp techniczny ‒ automatyzacja, sztuczna inteligencja, druk 3D itd. ‒ otwiera przed ludzkością ogrom nowych możliwości.
Automatyzacja ‒ bez imperatywu czerpania przez kapitał zysku z pracy najemnej ‒ dawałaby szansę uwolnienia ludzi od konieczności trzymania się upodlającej, bezsensownej i wykańczającej pracy dla przetrwania i godnej egzystencji. Otwierałaby przed nami szerokie horyzonty samorozwoju i tylko takiej pracy, która daje autentyczne poczucie sensu. Sztuczna inteligencja ‒ rzetelnie i demokratycznie nadzorowana ‒ dawałaby z kolei szansę takiego planowania gospodarczego, które unikałoby marnotrawstwa i błędów rynkowej alokacji zasobów. Do tego druk 3D oraz inżynieria genetyczna ‒ uwolnione od imperatywu zysku ‒ pozwalałyby efektywniej zaspokajać autentyczne ludzkie potrzeby i skończyć z niedoborami sztucznie generowanymi dla zysku: z marnotrawstwem zasobów, planowanym postarzaniem produktów, a nawet wyrzucaniem żywności do morza, co nagminnie robiono, byleby utrzymać wysokie ceny na rynku. Słowem, trzeba się tylko pozbyć tego okropnego kapitalizmu.
Właśnie na takim założeniu opiera się prowokacyjny książkowy esej-manifest Aarona Bastaniego pt. „W pełni zautomatyzowany luksusowy komunizm” (ang. „Fully automated luxury communism”). Sama książka ‒ po raz pierwszy opublikowana w 2019 roku ‒ stanowi rozwinięcie pomysłu tegoż autora jeszcze z 2014 roku. Bastani to brytyjski lewicowy aktywista i dziennikarz, publicysta oraz pisarz ‒ bardziej prowokator i inspirator niż teoretyk.
Żartobliwe hasło „w pełni zautomatyzowany luksusowy komunizm” (w skrócie WZLK) z założenia ma drażnić, prowokować: choćby przez swoją bezczelność w użyciu obarczonego historycznym balastem terminu „komunizm”. Już samo połączenie komunizmu z hasłem „luksusowy” ma odwracać uwagę od utożsamienia tego systemu z „gospodarką niedoboru”. Dla Bastaniego komunizm sowiecki stanowi głównie nauczkę na przyszłość jako jeden z nieudanych dwudziestowiecznych eksperymentów systemowych.
Żartobliwe hasło «w pełni zautomatyzowany luksusowy komunizm» z założenia ma drażnić, prowokować
Autor za to w pełni zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo irytujące i oburzające dla wielu będzie afirmowanie pojęcia kojarzonego z upadłym, zbrodniczym reżimem ZSRR. I jeśli komuś żyłka pęknie, bo „Jezu. Komunis!”, to tym lepiej. Rzecz w tym, że WZLK trochę ma być takim trollowaniem prawicy ‒ ale właśnie wizją lepszego jutra, która nie akceptuje biedy i nierówności.
W sferze mediów społecznościowych ten trolling zaczął zresztą żyć własnym życiem. Hasło WZLK wyewoluowało w popularny mem ‒ w specyficznej retro estetyce ‒ pt. „w pełni zautomatyzowany luksusowy gejowski kosmiczny komunizm” (ang. Fully Automated Luxury Gay Space Communism). No bo w dzisiejszym świecie postępowej kultury, żeby coś było jeszcze lepsze, bardziej epickie i wspaniałe, potrzebuje tylko bycia gay/queer ‒ czyli wyzwolenia z prokrustowego łoża tradycyjnych szablonów płciowych i seksualnych ‒ oraz ulokowania, a jakże, W K O S M O S I E [czytane z echem].
Dla Bastaniego komunizm to społeczeństwo, „w którym praca została wyeliminowana, niedobór został zastąpiony obfitością, a praca i czas wolny zlewają się ze sobą”. Ktoś mógłby zauważyć, że przy tej definicji cały zwrot WZLK to pleonazm, bo znaczy dokładnie to samo, co „komunizm”. No, ale właśnie o to w tym trollowaniu słowotokiem trochę chodzi – także o odcięcie się od złych skojarzeń z komunizmem dwudziestowiecznym. Sednem tej odświeżonej wizji ma być zastąpienie nierówności i kumulacji dóbr na górze przez system oferujący obfitość wszystkim i eliminujący konieczność pracy dla przetrwania.
Autor intencjonalnie ‒ analogicznie zresztą do Marksa, który odmawiał dawania „przepisów dla kuchni przyszłości” ‒ szerokim łukiem omija wszelkie konkretne rozwiązania i tradycyjne krytyki komunizmu. W wizji autora manifestu WZLK komunizm to pewien ideał stosunków społecznych, a nie jakiś konkretny zestaw rozwiązań systemowych typu „państwowa własność środków produkcji”.
Dla kogoś, kto uważa, że diabeł tkwi w szczegółach ‒ i kto wolałby oceniać konkretne rozwiązania w ich kontekście strukturalnym ‒ takie ujęcie będzie niebywale frustrujące. Co więcej, jego skutkiem będzie to, że jedność ruchu na rzecz WZLK może okazać się czysto fasadowa i krucha. Rozsypie się ona, jak tylko stanie w obliczu dowolnego technicznego dylematu implementacji, bo w rzeczywistości każdy może sobie pod hasłem „luksusowego komunizmu” wyobrażać najprzeróżniejsze rzeczy.
Ale przyznać też trzeba, że celem Bastaniego jest przeskoczenie tych technicznych debat i pokazanie tego, co mogłoby być: jaka jest alternatywa dla współczesnego świata późnego kapitalizmu. Cały problem bowiem w tym, że ‒ jak zauważyli Mark Fisher i/lub Slavoj Žižek ‒ w świecie kapitalistycznego realizmu „łatwiej wyobrazić sobie koniec świata niż koniec kapitalizmu”.
W przypadku klasycznego zastrzeżenia do komunizmu ‒ o tym, że „przecież nikomu nie będzie chciało się pracować” ‒ Bastami odpowiada: „Tak. A co?”. Dla autora, gdy idzie o zawody trudne, żmudne, „niewymagające fachu” i niskopłatne ‒ to fantastycznie, że nikt nie będzie do nich przymuszony. Dzięki technologii takie prace zostaną zautomatyzowane (inną sprawą jest to, gdzie przebiegają praktyczne granice automatyzacji). Pozwoli to nam uwolnić się od zasady, którą podziela zarówno etos kapitalizmu, jak i ‒ paradoksalnie ‒ sowieckiego komunizmu. To słynne hasło, które najlepiej znamy przez Lenina, a które pochodzi od św. Pawła: „Kto nie pracuje, ten nie je!”.
System oparty na zysku potrzebuje nierówności społecznych i sztucznych niedoborów. Bardziej opłaca się zniszczyć jakieś produkty niż rozdać je, byleby tylko nie zaniżyć ich wartości na rynku. W takim systemie moralną zbrodnią jest też dostawać coś za nic. Stąd etyczny obowiązek pracy; stąd przymuszanie do harówki najniżej płatnej i najpodlejszej ‒ byle tylko koszt pracy jak najmniej uszczuplał zyski. W takim świecie automatyzacja to tragedia ‒ odbieranie ludziom źródeł utrzymania.
No więc bez imperatywu zysku automatyzacja uwolni nas od takiej harówki. Gdy zaś idzie o prace, które dla ludzi są sensotwórcze, dające samorealizację ‒ będą one wykonywane i tak, i to nawet lepiej, bo bez presji zysku. We w pełni zautomatyzowanym luksusowym komunizmie Midjourney stanie się tylko zabawką czy gadżetem, a grafika komputerowa będzie kwitnąć jako hobby i pasja ‒ prawdziwie wolna od kultu złotego cielca.
Tu można by Bastaniemu poczynić zarzut o nadmierny techno-optymizm, który nie przystoi przecież poważnym lewicowym intelektualistom i dziennikarzom. Przecież tacy właściwi lewicowcy raczej tylko smęcą, wskazują na problemy, produkują kasandryczne przepowiednie i generalnie psują humor. Pod tym względem Bastaniemu blisko do typowych techno-optymistycznych fanów kapitalizmu, którzy przepowiadają nam, jak to nowe technologie rozwiążą wszystkie problemy, zupełnie pomijając te, jakie już generują.
Tym, co jednak odróżnia optymizm Bastaniego od tego właściwego typowym entuzjastom nowych technologii, jest wskazanie na konieczność zmiany systemu gospodarczo-politycznego oraz na to, że te nowe technologie ową zmianę umożliwiają. Jego teza sprowadza się do tego, że dopiero wraz z odchodzeniem od kapitalizmu to, co budzi niepokój, zamieni się w nadzieję. Wszystkie te technologie, które w kapitalizmie niosą obawy albo wydają się co najmniej ambiwalentne (trochę korzyści dla ludzkości, ale i sporo krzywdy), bez chomąta imperatywu zysku dają ludzkości perspektywę świetlanej przyszłości.
Dopiero wraz z odchodzeniem od kapitalizmu to, co budzi niepokój, zamieni się w nadzieję
W systemie odrzucającym kapitalistyczną prywatyzację korzyści i uspołecznienie strat technologie te mają nieść nadzieję na materialnie lepszą, ale i duchowo pełniejszą przyszłość. W takich realiach automatyzacja pozwoli też na równy dostęp do tych drobnych wygód i luksusów życia, jakie w systemie nierówności społecznych są zarezerwowane dla nielicznych. Automatyzacja, sztuczna inteligencja, genetyka i druk 3D ‒ otwierają nam perspektywy gospodarki „post-niedoborowej” (post-scarcity economy). Nie chodzi oczywiście o całkowite wyeliminowanie niedoboru, tylko o zbudowanie systemu, który znacznie bardziej efektywnie ‒ dzięki lepszemu racjonowaniu ‒ będzie radził sobie z niedoborami, w najlepszym razie zapewniając wszystkim równe, sprawiedliwe zaspokojenie potrzeb gwarantujących godne życie.
W marzeniach o gospodarce bez niedoborów książka Bastaniego wyraźnie zakorzeniona jest w inspiracjach z kultury popularnej. Widać to choćby po nawiązaniach do filmu „Elizjum” (2013) Neilla Blomkampa. Najzupełniej analogiczne do WZLK wątki porusza Manu Saadia w książce pt. „Trekonomics: The Economics of Star Trek” (Trekonomika: Ekonomia Star Trek). Jest to próba analizy i szans wprowadzenia systemu ekonomicznego przedstawionego w świecie serialowym „Star Trek” ‒ w szczególności w serialu i filmach tzw. Nowej Generacji.
Autor manifestu WZLK słusznie wskazuje na kluczową rolę doświadczeń z systemami powszechnych zdrowotnych ubezpieczeń jako tych, które najdobitniej ilustrują perspektywy aktywności gospodarczej dążącej do dekomercjalizacji dóbr podstawowych ‒ by je sprawiedliwie racjonować. Bastani nie wikła się w dyskusje ekonomiczne o tym, jak popyt na dobra gwarantowane publicznie w zasadzie jest niezaspokojony (vide słynne prawo Roemera w opiece zdrowotnej, streszczane hasłem: „łóżko [szpitalne] zbudowane jest łóżkiem zajętym”). Akcentuje raczej nadzieje związane z omawianymi technologiami, gdyby wdrażane były one w „luksusowym komunizmie”, i odwołuje się do tych doświadczeń systemów opartych na racjonowaniu, które realnie zaspokoiły fundamentalne potrzeby, istotnie redukując niesprawiedliwości, biedę i tragedie ludzkie.
Zdaniem Bastaniego WZLK będzie kolejnym historycznym etapem rozwoju ludzkości, wywołanym przez tzw. Trzecie Zerwanie, czyli rewolucję informatyczną (wcześniejsze to: rolnictwo i uprzemysłowienie). Trzecie Zerwanie to rozwój technologii informatycznych doprowadzony do tego stopnia, że uwalnia informację i prowadzi wręcz do jej nadprodukcji. Paradoks polega na tym, że informacja w tych realiach jest zarówno swoistym paliwem dla kapitalizmu, jak i czynnikiem rozsadzającym go od środka. Dlatego autor podkreśla, że to dopiero Trzecie Zerwanie umożliwia realizację ideałów komunistycznych, które wcześniej nie miały szansy na realne wdrożenie. Widać tu wyraźnie fascynację instytucjami takimi jak Wikipedia, internetowymi przykładami zjawiska ekonomii daru ‒ darmowej pracy na rzecz całej wspólnoty i całej ludzkości.
Wiele z refleksji Bastaniego pozostaje bardzo w duchu swoich czasów. Do wyzwań automatyzacji z wieloma podobnymi receptami, ale od nieco innej strony (tj. przy zachowaniu logiki kapitalizmu), podchodził Andrew Yang ‒ kandydat w prawyborach prezydenckich demokratów w 2020 roku ‒ autor książki: „The War on Normal People: The Truth About America’s Disappearing Jobs and Why Universal Basic Income Is Our Future” (Wojna z normalnymi ludźmi: prawda o znikających miejscach pracy w Ameryce i dlaczego powszechny dochód podstawowy jest naszą przyszłością).
Książka trochę grzeszy ‒ typowym jeszcze dla roku swojego pierwszego wydania ‒ nadmiernym optymizmem wobec produktów takich firm, jak SpaceX (eksploracja kosmosu) i Solar City (dachówki będące panelami słonecznymi). Autor manifestu WZLK podkreśla jednak, że to, w jakim systemie jakaś technologia zostaje zaaplikowana, nie jest wcale obojętne dla jej społecznych, zdrowotnych czy ekologicznych konsekwencji. W tym sensie problemy firm Elona Muska ‒ wraz z buńczucznymi przepowiedniami, przedwcześnie obwieszczającymi nieunikniony sukces jego przedsięwzięć ‒ tylko potwierdzają naczelną tezę o problematyczności kapitalizmu i jego herosów.
Ponadto w książce pokutuje sporo wątków modnych jeszcze kilka lat temu, jak fascynacja elektrycznymi autonomicznymi samochodami (znowu Musk). Bastani roztacza wizję pojazdów, które będą w centrum tranzycji do energii odnawialnej ‒ jako procesorów i baterii słonecznych na kółkach… Ewidentnym jest, że nie zapoznał się on jeszcze z literaturą poświęconą: inżynierii ruchu drogowego (zwalczanie kultu przepustowości), planowaniu przestrzennemu, urbanistyce i planowaniu transportu (transport publiczny) ‒ jako kluczowym aspektom budowania lepszego, bardziej sprawiedliwego i unikającego sztucznych niedoborów społeczeństwa (vide zjawisko pustyń żywieniowych).
Rok publikacji manifestu Bastaniego (2019) to jeszcze moment, gdy kult samochodu przesłaniał wielu komentatorom to, że jednym z kluczowych źródeł niezrównoważenia gospodarki krajów takich jak USA jest model mieszkalnictwa oparty o przedmieścia samochodowe. Jest to model niewydajny, zatomizowany, ogromnie marnotrawny (koszty infrastruktury drogowej i komunalnej) i pogłębiający problemy ekologiczne ‒ od lokalnych problemów z retencją wód po przyczynianie się do globalnego ocieplenia (nawet przy elektrycznych samochodach).
Autor manifestu WZLK podnosi szereg istotnych wątków, takich jak zmiany klimatyczne i inne. W zbyt wielu kwestiach jednak to, co sygnalizuje w entuzjastyczny sposób, naraża jego manifest na szybką dezaktualizację i krytykę z perspektywy licznych niepowodzeń oraz ślepych uliczek technologicznych. Przykładowo, paradoks jest taki, że wiele z tzw. unskilled jobs, czyli „prac niewymagających umiejętności” (jak sprzątanie), bywa trudniejsze w automatyzacji niż zadania wymagające wysokiej inteligencji, wiedzy, a nawet geniuszu, jak np. rozwiązywanie złożonych problemów matematycznych, czy ‒ co się ostatnio okazuje ‒ nawet tworzenie pięknych grafik komputerowych.
W wielu kwestiach to, co Bastani sygnalizuje w entuzjastyczny sposób, naraża jego manifest na szybką dezaktualizację i krytykę
A mimo to trzeba Bastaniemu oddać, że w swoim zabawnym, memetycznie płodnym haśle WZLK wydestylował z trendów technologicznych to, co rzeczywiście może dawać optymizm i co wskrzesza nadzieje na przezwyciężenie fundamentalnych wad kapitalizmu. I w tym wymiarze książka ta stanowi eseistyczne wprowadzenie czy zachętę do lektur bardziej zaawansowanych ‒ poświęconych np. wyzwaniom racjonowania w planowaniu gospodarczym. Przykładem takiej lektury może być równie przewrotna, acz znacznie bardziej konkretna, książka Leigh Phillipsa i Michala Rozworskiego pt. „The People’s Republic of Walmart. How the World’s Biggest Corporations are Laying the Foundation for Socialism” (Republika Ludowa Walmartu. Jak największe korporacje świata kładą podwaliny pod socjalizm).
I w tych dyskusjach nad gospodarczą przyszłością ludzkości ‒ w dobie niesamowitych skoków technologicznych oraz dramatycznych zagrożeń ekologicznych‒ manifest Bastaniego to dzieło, które odcisnęło swoje piętno. Poczyniło to już choćby w samym tylko wymiarze tytułowego hasła ‒ werbalizacji marzeń i aspiracji, nadziei i utopii. Do takich prac nigdy nie wolno podchodzić bezkrytycznie, a w ich krytyce ‒ nigdy nie wolno odmawiać im życzliwej interpretacji.
Aaron Bastani„W pełni zautomatyzowany luksusowy komunizm", przeł. J. Bednarek, Wydawnictwo ekonomiczne Heterodox, s. 285. Polska premiera: 18 października 2022.
— doktor politologii, adiunkt w Instytucie Zdrowia Publicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Współpracownik Europejskiego Obserwatorium Systemów i Polityk Zdrowotnych w Brukseli. Gościnny wykładowca Uniwersytetu Kopenhaskiego. Prowadził badania między innymi na uniwersytetach Maastricht i Harvarda. W 2020 r. opublikował książkę pt. „Wszechstronniczość. O deliberacji w polityce zdrowotnej z uwzględnieniem emocji, interesów własnych i wiedzy eksperckiej”. Specjalizuje się w analizie polityk publicznych, organizacji systemów zdrowotnych i debaty publicznej na ich temat. W swoich badaniach wykorzystuje podejście teorii demokracji deliberatywnej. Zajmuje się też popularyzacją badań naukowych na założonym przez siebie Blogu Instytutu Zdrowia Publicznego.