fbpx
Ładowanie strony
Logotyp magazynu Mały Format

Aaron Bastani
„W pełni zautomatyzowany luksusowy komunizm", przeł. J. Bednarek, Wydawnictwo ekonomiczne Heterodox, s. 264. Polska premiera: 18 października 2022.

Wprowadzenie: sześć postaci w poszukiwaniu przyszłości

Yang

Yang pracuje w fabryce w Zhengzhou, mieście znajdującym się w chińskiej prowincji Henan. Urodziła się w wiosce na zachodzie Chin, a jej życie zawodowe odzwierciedla proces stawania się przez jej kraj fabryką świata. Przyjechała do miasta dziesięć lat temu i od tamtej pory udało jej się zbudować całkiem dobre życie. Choć jej praca jest wyczerpująca – zmiana w fabryce trwa od jedenastu do trzynastu godzin – Yang uważa się za szczęściarę. Jest niezależna finansowo i zarabia dość, by móc wysyłać pieniądze rodzicom.

Podobnie jak wielu jej kolegów i współpracowników, Yang jest jedynaczką. Oznacza to, że choć ma szczęście, że zdobyła dobrą pracę, coraz bardziej martwi się o zdrowie starzejących się rodziców, którymi niedługo będzie musiała zacząć się opiekować.

W obliczu tej perspektywy i nietrwałości miejskiego życia Yang uważa, że nie ma szczególnych szans na założenie rodziny. Ma inne obowiązki i w końcu będzie musiała wrócić do domu.

Oprócz tej, na szczęście odległej, perspektywy, niepokoi ją od niedawna coś innego. Kiedy jako nastolatka, która dopiero co przybyła z prowincji, odbierała przed laty pierwszą pensję, było to nie do pomyślenia. Praca się kończy.

Choć zarobki Yang rosły co roku, odkąd przybyła do miasta – czego nie mogą o swoich pensjach powiedzieć jej rówieśnicy z Europy czy Ameryki Północnej – brygadzista wciąż opowiada żarty o tym, jak to roboty przejmą niedługo jej pracę. Yang zwykle go ignoruje, ale członkowie nielegalnego związku zawodowego w jej miejscu pracy mówią podobne rzeczy. Ich zdaniem płace nie są już konkurencyjne, ponieważ ludzie z zagranicy przyzwyczaili się do zarabiania mniej, niż zarabiali wcześniej. Wprawdzie związkowcy nie wierzą, by Chinom zagrażała utrata przewagi przemysłowej, w nieunikniony sposób oznacza to jednak, że niektóre miejsca pracy uciekną za granicę, inne zaś zostaną zautomatyzowane. Oczywiście wiele miejsc pracy pozostanie w Chinach – zawsze będzie jakaś praca – ale warunki nie będą już takie same. Yang przeczytała nawet w internecie, że firma, dla której pracuje, Foxconn, zaczęła zakładać fabryki w Ameryce.

 

Chris

Kiedy prezydent Obama ratyfikował w 2015 roku ustawę SPACE, była to, przynajmniej dla Chrisa Blumenthala, historyczna chwila. Ustawa ta, która nie przyciągnęła zainteresowania prasy, uznała prawo firm prywatnych do czerpania zysków z działalności w przestrzeni kosmicznej. Amerykański kapitalizm zyskał nowe pogranicze.

Dziś przypada rocznica tego wydarzenia; Blumenthal nie mógłby być szczęśliwszy. Sam w swoim mieszkaniu ogląda, jak rakietowy silnik pomocniczy Falcon Heavy ląduje gdzieś na platformie na Atlantyku. Jego udane lądowanie nie tylko sprawia, że lot załogowy na Marsa staje się bardzo prawdopodobny, ale i potwierdza idealne trzyletnie wyniki w zakresie bezpieczeństwa firmy SpaceX, która go zbudowała.

Prywatny przemysł działający w przestrzeni kosmicznej, przez długi czas zależny od kontraktów rządowych i głębokich kieszeni niewielu biznesmenów, nie jest już zjawiskiem z dziedziny science fiction. Niedługo rakiety takie jak ta będą czymś równie zwyczajnym jak Boeing 737.

Po obejrzeniu na Twitterze streamingu z lądowania Blumenthal – inwestor wczesnego etapu w firmę prowadzącą wydobycie na asteroidach – upowszechnia film w grupie podobnie jak on myślących osób na WhatsAppie. Należą do niej wysoko opłacany trener NBA i hollywoodzki reżyser. Link uzupełnia o (tylko w połowie ironiczny) podpis: „POKAŻCIE MI KASĘ”.

Odpowiedź pojawia się niemal natychmiast. Blumenthal nie zna komentatora osobiście, ale przypuszcza, że oglądał on ten sam film; „na świecie nie ma dość $, żeby za to zapłacić”. Blumenthal tego nie wie, ale wszyscy pozostali członkowie grupy podobnie jak on obejrzeli film, choć nie w czasie rzeczywistym. Niektórzy byli wtedy w domu, inni na obiedzie z klientami, przyjaciółmi czy rodziną. Jeden leżał w łóżku z kochanką. Niezależnie jednak od tego, gdzie byli, wszyscy oglądali to historyczne wydarzenie na takim samym wyświetlaczu OLED trzymanym w dłoni. Trend technologiczny, który im to umożliwił – powstawanie coraz tańszych kamer o coraz lepszej rozdzielczości – sprawił również, że lądowanie autonomicznej rakiety było w pełni zautomatyzowane.

Kiedy Blumenthal sprawdza wyniki meczów koszykówki, odzywa się Sandra, jego stara przyjaciółka i prawniczka z Manhattanu: „Nasz problem polega na tym, że tego jest za dużo; to będzie tak łatwe, że każdy chętnie wsadzi sobie rakietę w tyłek, żeby dostać się tam następny”.

Nikt tego nie komentuje, choć wszyscy muszą zdawać sobie sprawę, że nagła nadpodaż minerałów będzie oznaczała gwałtowny spadek cen. Na razie jednak nie ma to znaczenia i nie będzie go miało jeszcze przez co najmniej dziesięć lat – dlatego, że gdy wydobycie z asteroid stanie się najszybciej rozwijającą się gałęzią gospodarki w historii, na czele kolejki znajdzie się właśnie ta mała grupa osób. Ich przewaga nie będzie trwała, ale w końcu mało co jest trwałe w dzisiejszych czasach.

 

Leia

Leia wpisuje kod i otwiera drzwi, rozpoczynając poranną zmianę. Podchodzi prosto do systemu nagłośnieniowego, podłącza do niego swój telefon i klika w ikonkę Spotify. Wybiera listę „Odkryj w tym tygodniu” – serię piosenek tworzoną przez algorytm predykcyjny – po czym włącza różne urządzenia w barze: zmywarkę, ekspres do kawy, oświetlenie, klimatyzację.

Chociaż słońce widoczne jest na niebie dopiero od paru godzin, energia słoneczna zaspokaja wszystkie potrzeby energetyczne budynku – od routera WiFi po kamerę nad barem i lodówki w kuchni. Część tej energii wytwarzana jest przez panele fotowoltaiczne znajdujące się na dachu baru, większość jednak pochodzi z trzynastomegawatowej farmy solarnej znajdującej się w odległości wielu mil. Na hawajskiej wyspie Kaua’i, gdzie urodziła się Leia, tak właśnie wytwarza się elektryczność.

Kiedy Leia zaczyna wycierać stoliki, urywa się drugi utwór na playliście. Jej siostra Kai, obecnie studiująca w Kalifornii, przysyła jej wiadomość.

Jak zawsze podczas weekendowych zmian Lei, Kai przysyła jej zdjęcia z imprez, w których brała udział, za pośrednictwem facebookowej grupy, do której należą wraz z innymi członkami rodziny mieszkającymi w różnych strefach czasowych. Pod zdjęciem, zrobionym przed kilkoma sekundami na granicy Stanów Zjednoczonych i Meksyku, znajdują się słowa „tęsknię za tobą”.

Farma słoneczna, z jej 55 tysiącami paneli silikonowych, trzema pracownikami technicznym i dwoma ochroniarzami, podobnie jak Leia rozpoczyna dzień pracy. Firma Solar City, która wybudowała farmę, a teraz wynajmuje ją spółdzielni energetycznej wyspy, wierzy, że w niedalekiej przyszłości działanie podobnych inicjatyw będzie w pełni zautomatyzowane. Leia jeszcze tego nie wie, ale za dziesięć lat podobny los czeka jej ojca, programistę.

Natychmiastowa komunikacja w skali globalnej, tak jak lokalna rezygnacja z paliw kopalnych, to coś, czego nastolatka nie zauważa. Oba te zjawiska są dla niej zwykłymi cechami świata, które traktuje jak coś oczywistego. Nie inaczej podejdzie do powolnego zanikania zawodu jej ojca.

 

Peter

Peter, przemawiający na dużej konferencji biznesowej w San Antonio, jest w entuzjastycznym nastroju. Choć w tym roku skończył sześćdziesiąt lat, ma tyle energii, co ktoś znacznie młodszy – głównie dzięki regularnemu wstrzykiwaniu sobie ludzkiego hormonu wzrostu. Obecnie jest najbardziej dumny z dwóch rzeczy: drużyny baseballowej, której jest właścicielem, i coraz bardziej optymistycznych prognoz na temat przyszłości technologii.

Jego wiedza fachowa i autorytet w tej dziedzinie wynikają z faktu, że założył firmę, którą na przełomie wieków zakupił jeden z gigantów gospodarki cyfrowej; dziś wygłasza przemówienie w ramach przysługi wyświadczanej przyjacielowi. Szybko przechodzi do swojego ulubionego tematu: sztucznej inteligencji i przyszłości pracy.

– Pierwszą firmą wartą 2 biliony dolarów będzie bez wątpienia Amazon. Bezos nie będzie wprawdzie pierwszym bilionerem, ale i tak świetnie sobie poradzi. Kto będzie następny? SpaceX? Nie sądzę, dysponujemy tą technologią od siedemdziesięciu lat i niedługo wszyscy już będą ją mieć, ale życzę Elonowi powodzenia. Nie, pierwszym bilionerem będzie ktoś, kto zajmuje się sztuczną inteligencją. Wyobraźcie sobie […], to byłoby tak, jakbyście zajmowali się księgowością w wiktoriańskiej Anglii i nagle wasz konkurent miałby laptopa z procesorem czterordzeniowym – od razu usunąłby was z rynku. A miejsca pracy? Kiedy wprowadzi się tę technologię, większość ludzi – i nie mówię tego z radością – stanie się zbędna, niepotrzebna.
Obok Petera na podium znajduje się Anya, młodsza od niego prezeska firmy ze Szwecji:
– Peter, chyba mogę powiedzieć, że się zgadzam. Sztuczna inteligencja wiele zmienia – dodaje. – Zmienia sposób, w jaki rozumiemy wartość, pracę, nawet kapitalizm. Wyobrażam sobie, że w przyszłości niższe klasy obywateli nie będą miały gorszych czy mniej atrakcyjnych dla rynku umiejętności; po prostu nie będą miały dostępu do osobistej sztucznej inteligencji. Jak można zachować sprawiedliwy rynek pracy, kiedy to się stanie? Moim zdaniem nie można.
– Mówię ci – przerywa jej Peter, niemal zupełnie nie zwracając uwagi na publiczność – pierwszy dupek, który zbuduje sztuczną inteligencję, zostanie bilionerem.
Odchyla się na krześle, a potem melancholijnie dodaje, jakby kontynuując swój wewnętrzny monolog:
– Będzie albo bilionerem, albo durniem.

 

Federica

Federica wiedziała, że zapomniała coś załatwić – obiecała siostrzeńcowi na urodziny koszulkę piłkarską, ale jej nie zamówiła. Teraz, póki pamięta, kupuje prezent w pobliżu stacji metra Oxford Circus na West End w Londynie.

Wchodząc do sklepu, przeciąga dłonią przed twarzą. Gest ten aktywuje wyświetlacz siatkówkowy i przywołuje jej cyfrowego asystenta, Alexa, którego głos zastępuje jej ulubiony podcast w słuchawkach bezprzewodowych.
– Witaj, Fede. Co mogę dla ciebie zrobić?
– Hej, Alex – odpowiada Federica. – Gdzie mogę znaleźć koszulkę Arsenalu dla Toma?
Alex, wcale nie najnowsza generacja sztucznej inteligencji wyprodukowana przez jedną z największych firm technologicznych, odpowiada niemal od razu:
– Rozmiar Toma jest na składzie, więc nie będziesz musiała czekać, aż wydrukują koszulkę. Pierwsze piętro po prawej, z tyłu. Pokażę ci.

Tuż przed lewym okiem Federiki pojawia się mapa, choć ona sama nie potrafi odróżnić, które to oko. Alex mówi dalej:

– Tom wiele razy wspominał, że woli złoto-czarny zestaw. Decydujemy się na niego?

– Tak, Alex, świetnie, ratujesz mi życie.
Przyglądając się półkom z męskimi dresami, Federica przypomina sobie jeszcze o czymś.
– Alex, jak George radzi sobie z dietą? George to jej partner.
– Niezbyt dobrze – odpowiada Alex. – Ale sądzę, że wolałby, aby to pozostało między wami.
Federica nie może powstrzymać uśmiechu. Nie wszyscy wirtualni asystenci wykazują się tak dużą inteligencją emocjonalną. Po znalezieniu koszulki Federica wkłada ją do torby i od razu kieruje się ku wyjściu. Gdy do niego zmierza, na ekranie – czy raczej przed nią – pojawia się kolejna postać.
– Czy to wszystko na dzisiaj, pani Antonietta? Jak ocenia pani dres, który kupiła pani w lutym? Mamy coś podobnego na zimę. Czy mamy przesłać informacje Alexowi, żeby mogła pani zapoznać się z nimi później?
– Tak, bardzo proszę – mówi Federica. – Nie chcę się spóźnić.

Wychodzi ze sklepu, a tag RFID znajdujący się na koszulce automatycznie obciąża jej konto. W produkcji, magazynowaniu, dystrybucji i sprzedaży koszulki nie brał udziału ani jeden człowiek. Sklep mógłby też dostarczyć ją siostrzeńcowi za pomocą drona, ale wolała dać mu ją sama – tak jak robiło się dawniej. W końcu to prezent urodzinowy od ulubionej cioci.

 

Doug

Doug wiedział, że to się stanie, ale modlił się, żeby jednak do tego nie doszło. Chciał tylko wyprowadzić swojego psa, a teraz dowiaduje się, że będą musieli go uśpić.

– Proszę pana, będę musiał zabrać zwierzę.
– Dlaczego? – pyta Doug. – Mam na niego pozwolenie. Co złego zrobiłem?

– To podróbka. Jeśli ma pan pozwolenie, musi był sfałszowane. Albo znajduje się pan w posiadaniu nielegalnie modyfikowanego towaru, albo… sam pan wytwarza takie towary.

Doug kupił psa, jamnika, którego nazwał Makaron, od hodowcy znanego z wytwarzania modyfikowanych zwierząt. Podjął to ryzyko, ponieważ nie chciał zwierzęcia, które po kilku latach straciłoby władzę w tylnych łapach; wcześniej miał buldożka i chociaż bardzo go kochał, nie mógł słuchać, jak się krztusi w nocy. Gdyby miał mieć zwierzę, które znowu by się popsuło – a w jego mieszkaniu nie było miejsca nawet na psa średniej wielkości – w ogóle by sobie żadnego nie sprawił.

– Daj pan spokój. Spieprzyliśmy hodowlę tych zwierząt, to przez nas są takie, jakie są, a pan mi mówi, że naprawianie tego jest nielegalne?
– A więc wie pan o modyfikacjach? – pyta policjant, odkładając czytnik genów i klikając w tablet.
– Nie, nie wiem, i nie będzie mógł mi pan udowodnić czegoś, co nie miało miejsca… Po prostu uważam, że całe to wyszukiwanie genetycznie modyfikowanych zwierząt, żywności i ludzi… cholera, to idiotyczne.
– Takie jest prawo, proszę pana. Gdybyśmy nie mieli tych przepisów, co skłaniałoby ludzi do tworzenia nowych rozwiązań? Ludzie mogliby zrobić wszystko, co by chcieli.
– Albo wyleczyć wszystko, co by chcieli – mamrocze Doug. Policjant pozostaje niewzruszony.
– A teraz poproszę pańskie nazwisko, adres i skan tęczówki… proszę się nie ruszać, to zajmie chwilę.

 

Wszystkie powyższe opowieści są fikcyjne, ale oparte na faktach – stanowią ekstrapolacje ukazujące możliwą przyszłość. W 2015 roku Barack Obama, ówczesny prezydent Stanów Zjednoczonych, podpisał ustawę SPACE. Niecałe dwa lata później Kaua’i, czwarta co do wielkości wyspa Hawajów, sfinalizowała umowę z Solar City, pozwalającą zaspokajać całe zapotrzebowanie energetyczne wyspy za pomocą energii słonecznej. Mniej więcej w tym samym czasie przedsiębiorca technologiczny Mark Cuban ogłosił, że pierwszy bilioner świata wyłoni się w obszarze sztucznej inteligencji.

Jednocześnie w Seattle Amazon testował pierwszy sklep bez obsługi, wykorzystujący technologię Just Walk Out (Po prostu wyjdź). W tym samym czasie prezes Foxconna, Terry Gou, ogłosił budowę dużych zakładów firmy w Wisconsin. Tysiąc dwieście kilometrów na południe, w Missisipi, David Ishee, hodowca psów i biohaker, nie otrzymał od Agencji ds. Żywności i Leków (FDA) pozwolenia na edytowanie genomu hodowanych przez siebie psów, którego celem miało być usunięcie konkretnej, częstej wśród nich choroby. Odpowiedział, że być może i tak to zrobi w ramach obywatelskiego nieposłuszeństwa. Rok później, w lutym 2018 roku, SpaceX z powodzeniem przeprowadziła start, powrót i lądowanie rakiety Falcon Heavy – poprzedniczki rakiety BFR (Big Falcon Rocket) – którą firma chce wysłać w locie załogowym na Marsa w latach dwudziestych XXI wieku.

Wszystkie te wydarzenia ukazują pewien obraz przyszłości. Energia odnawialna, wydobycie na asteroidach, rakiety, które można używać wiele razy i które mogą dolecieć nawet na Marsa, liderzy biznesu rozmawiający otwarcie o skutkach wprowadzenia sztucznej inteligencji, entuzjaści nowoczesnych technologii zajmujący się tanią inżynierią genetyczną. Tymczasem ta przyszłość już istnieje. Okazuje się, że to nie przyszły, ale teraźniejszy świat jest zbyt złożony, żeby opracować dla niego odpowiednią politykę.

Jest to przeszkodą dla prób stworzenia postępowej polityki, która mogłaby sprostać obecnej rzeczywistości, ponieważ choć opisane zjawiska wydają się należeć do science fiction, odczuwamy je także jako nieuniknione. W pewnym sensie jest tak, jakby przyszłość została już określona, a cała gadanina o nadchodzącej rewolucji technologicznej towarzyszyła statycznemu obrazowi świata, w którym nic się tak naprawdę nie zmienia.

A co, gdyby jednak wszystko mogło się zmienić? Co, gdybyśmy zamiast jedynie próbować sprostać wyzwaniom naszych czasów – od zmiany klimatu po nierówności i starzenie się – wykroczyli poza nie, pozostawiając za nami współczesne problemy, tak samo jak zrobiliśmy to z wielkimi drapieżnikami i, w dużej mierze, chorobami. Co, gdybyśmy zamiast uznawać, że nie potrafimy sobie wyobrazić innej przyszłości, zadecydowali, że historia jeszcze się nie zaczęła?

Co, gdybyśmy zamiast uznawać, że nie potrafimy sobie wyobrazić innej przyszłości, zadecydowali, że historia jeszcze się nie zaczęła?

Dwukrotnie wcześniej podejmowaliśmy wyzwania równie doniosłe jak te, przed którymi stoimy dziś. Pierwsze z nich pojawiło się około 12 tysięcy lat temu, gdy nasi przodkowie, Homo sapiens, po raz pierwszy zaczęli uprawiać ziemię. Oznaczało to udomowienie zwierząt i zbóż, zrozumienie, jak w praktyce można usuwać i wprowadzć za pomocą hodowli konkretne cechy danego gatunku. W krótkim czasie doprowadziło to do powstania rolnictwa, wykonywania pracy przez zwierzęta i względnej obfitości jedzenia. To z kolei wytworzyło społeczne nadwyżki konieczne, by nastąpiło przejście do osiadłego trybu życia i w dalszej konsekwencji do pojawienia się miast, pisma i kultury. Krótko mówiąc, życie po tym zwrocie nie było już takie samo. Był to zarazem koniec czegoś – setek tysięcy lat ludzkiej prehistorii – i początek czegoś innego.

Było to Pierwsze Zerwanie.

W ciągu następnych tysięcy lat niewiele się zmieniło. Oczywiście miał miejsce postęp, wyłaniały się cywilizacje, imperia dokonywały podbojów, ale 500 tysięcy lat temu i 500 lat temu korzystaliśmy z mniej więcej tych samych źródeł światła, energii i ciepła. Oczekiwana długość życia zależna była bardziej od geografii, statusu społecznego i wojny aniżeli od technologii, a większość ludzi zajmowała się uprawą roli na własne potrzeby.

Potem, mniej więcej w połowie XVIII wieku, zaczęła się nowa transformacja. Silnik parowy i węgiel stały się siłą napędową rewolucji przemysłowej i pierwszej epoki maszyn. Potrzeba było całej znanej nam historii, by ludzka populacja osiągnęła liczebność 1 miliarda; podwojenie tej liczby zajęło nam jednak tylko niewiele ponad 100 lat. Otworzyły się przed nami nowe horyzonty obfitości – zwiększenie się oczekiwanej długości życia, niemal powszechna alfabetyzacja i wzrost produkcji właściwie wszystkiego. W połowie XIX wieku było już jasne, że zaszła przełomowa zmiana i że nie ma już powrotu.

Było to Drugie Zerwanie.

Obecna sytuacja wiąże się z zerwaniem równie znaczącym jak dwa poprzednie. Podobnie jak Drugie Zerwanie, oferuje nam względne uwolnienie od niedoboru w najważniejszych obszarach, takich jak energia, praca poznawcza i informacja, w odróżnieniu od mechanicznej mocy rewolucji przemysłowej. Podobnie jak Pierwsze Zerwanie, oznacza kres całej historii, która nastąpiła przed nim, ogłaszając początek nowej drogi.

Jednak owo Trzecie Zerwanie – którego pierwsze dekady właśnie trwają – wciąż może być kwestionowane, a jego skutki pozostają nieznane. Choć odpowiedzialne za nie siły już działają – co postaram się zademonstrować w kolejnych rozdziałach tej książki – nie wiadomo jeszcze, jaka polityka będzie im towarzyszyć. Co istotne, otwierają one możliwości, które każą podać w wątpliwość niektóre z najbardziej podstawowych założeń dotyczących naszego systemu społecznego i gospodarczego. Dlatego ów świat, skrajnie odmienny od obecnego, nie tyle zmusza nas do wyboru między zmianą a inercją, ile jest nieunikniony i zarazem bardzo nam bliski. Najważniejsze dotyczące go pytanie brzmi: w czyim interesie zostanie stworzony?

Dalsza część tej książki stanowi krótki opis rzeczywistości, w której procesy te już się rozpoczęły, i przedstawia całe spektrum kryzysów – ekologicznych, ekonomicznych i społecznych – obok potencjalnej obfitości związanej z wyłaniającą się alternatywą. Na tej podstawie próbuję nakreślić polityczną mapę wyzwań, przed którymi stoimy, i narzędzi, którymi możemy dysponować. Jest to mapa W Pełni Zautomatyzowanego Luksusowego Komunizmu (WZLK).

Po części poświęconej  spekulacjom zajmuję się światem takim, jaki jest on obecnie, czy raczej – jakim się staje. Przyglądam się pozornie niezwiązanym ze sobą technologiom – z dziedziny automatyzacji, energii, zasobów, zdrowia i żywności – by dojść do wniosku, że wyłaniają się właśnie fundamenty społeczeństwa, w którym nie będzie istniał ani niedobór, ani praca. Nie mamy żadnej pewności co do tego, jak rozwiną się owe technologie i w czyim interesie zostaną wdrożone. Możemy jednak uznać, iż da się wyprowadzić z nich pewne założenia, pod warunkiem że powiążemy technologie z politycznym projektem dążącym do zbiorowej solidarności i jednostkowego szczęścia.

Dlatego właśnie WZLK jest propozycją polityczną, nie zaś obrazem nieuniknionej przyszłości. Jego realizacja wymaga strategii odpowiedniej dla naszych czasów, przy jednoczesnym ukazywaniu wizji utopii, kreśleniu zarysów świata, który mógłby zaistnieć, i pokazywaniu, jak go stworzyć.

WZLK jest propozycją polityczną, nie zaś obrazem nieuniknionej przyszłości. Jego realizacja wymaga strategii

Zacznijmy zatem od końca, a przynajmniej od czegoś, co uważamy za koniec: od osobliwej śmierci przyszłości.

Aaron Bastani
„W pełni zautomatyzowany luksusowy komunizm", przeł. J. Bednarek, Wydawnictwo ekonomiczne Heterodox, s. 264. Polska premiera: 18 października 2022.

Aaron Bastani
(ur. 1983) - brytyjski aktywista, dziennikarz, publicysta i teoretyk. Współzałożyciel lewicowej platformy informacyjnej Novara Media. Jeden z czołowych przedstawicieli akceleracjonistycznej filozofii społecznej.
NASTĘPNY

rozmowa  

Wprowadzić komunizm ustawą

— Krzysztof Sztafa