
Magda Szcześniak„Poruszeni. Awans i emocje w socjalistycznej Polsce", Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2023, s. 512.
Jako sympatyk pierwszej książki Magdy Szcześniak „Normy widzialności. Tożsamość w czasach transformacji” czekałem na publikację o awansie społecznym i systemie klasowym w PRL. Chociaż z powodów sentymentalnych bardziej wciągała mnie opowieść o aspiracyjnych obrazach i praktykach klasy średniej z czasów mojego dzieciństwa, to „Poruszeni” zachęcili mnie do gruntownego przemyślenia, dlaczego pewne opowieści o stylach życia wydawały mi się wtedy osiągalne w rzeczywistości, a inne nie. Gdy lata temu zorientowałem się, że mogę studiować w dużej mierze dzięki PRL-owskiej infrastrukturze publicznego szkolnictwa wyższego, postanowiłem zostać „lewakiem” – pomieścić w sobie popularny przecież, pogardliwy stosunek do Polski Ludowej i nienawiść wobec sklejonego z nią rosyjskiego imperializmu z jednoczesną wdzięcznością za to, że dzięki jej długiemu trwaniu odczuwam korzyści płynące z patronatu postsocjalistycznego państwa.
W opublikowanej właśnie nakładem wydawnictwa Krytyki Politycznej książce „Poruszeni. Awans i emocje w socjalistycznej Polsce” Magda Szcześniak zbudowała opowieść o Polsce Ludowej wokół mobilności społecznej i w ten sposób uderzyła w jedno z popularnych założeń przedstawiających socjalistyczny okres w historii Polski jako godny pożałowania czas upadku i degradacji. Ta dominująca narracja z korzeniami w etosie antykomunistycznej opozycji skrystalizowała się w kryzysowych latach 80., przez kolejne dekady skutecznie podkopując próby masowych socjalistycznych i nienacjonalistycznych mobilizacji oraz rozwiązań politycznych. Co więcej, analizowane przez Szcześniak wspomnienia wychodźców z klasy ludowej i hitowe filmy szeroko dyskutowane w prasie pełnią funkcję polemiczną wobec stanowiska Andrzeja Ledera, dotyczącego „prześnienia” powojennej rewolucji społecznej w Polsce (stosunki własności i reforma rolna). Według Szcześniak rewolucja ta wcale nie była prześniona, lecz przytomnie dyskutowana i poddawana refleksji przez cały okres PRL – właśnie w dyskursie o awansie. Głównym celem książki wydaje mi się jednak analiza ambiwalencji emocjonalnej towarzyszącej przesunięciom jednostek w zmieniającej się strukturze klasowej — i to na na niej przede wszystkim zamierzam skupić się w tym tekście. „Poruszeni” są jednak obszerną pozycją, którą można omawiać punktowo, mając na względzie wiele pasjonujących zagadnień, w dużym stopniu autonomicznych wobec głównej myśli pracy. Myślę choćby o ewolucji systemu klasowego w kolejnych etapach Polski Ludowej, nieintuicyjnym myśleniu o awansie jako dążeniu do równości, płciowym wymiarze doświadczenia awansu, mezaliansach i relacji „miłosnej” z państwem jako patronem, transformacji tożsamości chłopa w rolnika, czy wreszcie o napięciach między miastem a wsią.
W swojej książce badaczka konfrontuje państwową opowieść o awansie ze wspomnieniami pamiętnikarzy, filmami, serialami, kronikami, reportażami i powieściami nurtu chłopskiego, niuansując zjawisko mobilności społecznej poprzez analizę reprezentacji jego doświadczenia. Według Szcześniak, odgórna narracja o awansie wytworzona w pierwszym dziesięcioleciu PRL była osadzona w ramach powojennej reorganizacji stosunków klasowych i podkreślała powszechność oraz kolektywność tego procesu w socjalizmie. Awans inicjowało występujące w roli dobroczyńcy państwo, które aktywnie wspierało edukację, zdobywanie nowych kwalifikacji zawodowych i zajmowanie lepszych stanowisk pracy. Jego powszechność polegała na „stworzeni[u] warunków pozwalających na mobilność społeczną mas”[1] migrujących do pracy w miastach lub otrzymujących gospodarstwa rolne w wyniku parcelacji majątku ziemiaństwa oraz na poniemieckich terenach przyłączonych do Polski. Zaś kolektywny charakter tego procesu oznaczał, że poprzez modernizację technologiczną, a także godnościowe dowartościowanie pracy fizycznej awansowały nie tylko jednostki, ale robotnicy i chłopi jako grupy społeczne. W tej perspektywie sprawczość i zaangażowanie jednostki pozostawały niezbędne dla mobilności klasowej, ale awans nie był ograniczony do szczególnych przypadków, lecz stanowił proces przeżywany przez całe wsie, zakłady i klasy społeczne. Analizując film Jadwigi Plucińskiej i Zofii Wójtowicz „Jedna z wielu” (1950), Szcześniak opisuje awans przeżywany przez pochodzącą ze wsi przodownicę pracy Anielę Kałużę, którą fabryka włókiennicza wytypowała do nauki w technikum w Łodzi: „[p]od nieobecność Anieli cały zakład awansował, a to dlatego, że «współzawodnictwo zespołowe i indywidualne ogarnęło już całą fabrykę»” (str. 61). Gdzie indziej natomiast badaczka podaje: „[c]zęsto zaraz po powrocie [na wieś] okazuje się, że rodzinne otoczenie, pozostawione w momencie wyjazdu na studia lub do pracy, nie wygląda już tak jak kiedyś, awanse kolektywny i osobisty w tym samym czasie posuwały się bowiem do przodu” (s. 36). Wydaje się, że socrealistyczny sposób opowiadania o awansie stał się punktem odniesienia dla późniejszych, bardziej zniuansowanych i krytycznych narracji, które zaczęły pojawiać się w „socjalistycznej sferze publicznej” po odwilży 1956 roku i uwzględniały osobiste doświadczenie tego procesu.
Życie w rozkroku między klasami i sposobami odczuwania
Koncentracja na opowieściach o mobilności pozwala autorce zidentyfikować strukturę odczuwania nowej rzeczywistości, stworzonej przez powojenną rewolucję społeczną. Coś, co Raymond Williams nazwał niegdyś strukturą odczuwania, według Szcześniak „służy przede wszystkim rozpoznaniu powtarzalności przeżyć i sposobów doświadczania rzeczywistości charakterystycznych dla danego momentu kulturowego” (s. 121). W PRL kluczowe ma tu być rozemocjonowanie, tytułowe poruszenie, będące efektem przemieszczenia jednostki (lub całej klasy) w pionowej (hierarchia klasowa) lub poziomej (miejsce zamieszkania) przestrzeni społecznej. Włączenie do socjalistycznej sfery publicznej autentycznych przeżyć osób pochodzących z klasy ludowej zapisanych w pamiętnikach konkursowych okazało się według Szcześniak przełomowe dla sposobu opowiadania doświadczenia awansu. A to dlatego, że „zmieniły się wyobrażenia na temat tego, jak wzruszenia należy organizować” (s. 88). Inspiracje płynące z narracji pamiętnikarskich dla zawodowych twórców autorka śledzi w wielu miejscach, podkreślając ich wpływ na kształt popularnych produkcji kulturowych. Poprzez analizę reprezentacji doświadczenia procesu mobilności oraz towarzyszących mu zmian w standardach emocjonalnych i tożsamościach awansujących ludzi, Szcześniak pokazuje ambiwalentne przeżycia związane z awansem: „[r]adość i wzruszenie mieszają się z poczuciem winy, złość i resentyment ze wstydem, duma z własnej wytrwałości z lękiem, ile jeszcze się wytrzyma” (s. 134).
Wraz z powojenną przebudową struktury klasowej w Polsce Ludowej dotychczasowe reguły odczuwania właściwe dla klas ludowych, mieszczaństwa i klasy wyższej uległy zderzeniu z nowymi, związanymi z powstaniem takich grup jak inteligencja ludowa, socjalistyczna klasa robotnicza i nowocześni rolnicy. Jak wskazuje badaczka, stan poruszenia wywołany znalezieniem się w „nie swojej” przestrzeni klasowej wymaga pracy nad emocjami[2] w celu dostosowania się do standardów emocjonalnych klas średnich i wyższych. To te ostatnie tworzą przecież kulturę dominującą. Osoba migrująca ze wsi przynosi ze sobą nawyki i dyspozycje właściwe dla klasy pochodzenia, ale w środowisku miejskim niektóre z nich stają się obciążeniem „demaskującym” jej niższą pozycję społeczną. Aby pozbyć się napięcia i poczucia niedopasowania wynikającego z życia w rozkroku między klasami osoby awansujące starają się ograniczyć rozemocjonowanie przeżywane w nowych przestrzeniach i rolach życiowych, ulec zblazowaniu i wtopić się w życie mas miejskich. W ten sposób tracą jednocześnie zakotwiczenie w wiejskich społecznościach i stylach życia, doświadczając pęknięcia dotychczasowego habitusu. I właśnie to pęknięcie wywołuje tytułowe poruszenie.
(…) stan poruszenia wywołany znalezieniem się w «nie swojej» przestrzeni klasowej wymaga pracy nad emocjami
Zabiegi mające na celu dopasowanie się do nowego życia zostały wnikliwie opisane we wspomnieniach osób pochodzących ze wsi, które na drodze awansu przeżywały wiele stresów i wzruszeń związanych z nowymi praktykami życiowymi. Szcześniak podkreśla, że „[ś]wiadomość klasowa wielu pamiętnikarzy wykluwała się w konfrontacji z przemocą symboliczną” (s. 146), którą nierzadko przyswajali i reprodukowali na drodze awansu. Powszechne bowiem było zawstydzanie i ośmieszanie nie tylko w miejskich szkołach i hotelach robotniczych, osoby wychodźcze ze wsi uczyły się posługiwać nożem i widelcem, mówić bez naleciałości gwarowych lub przemieszczać komunikacją miejską. Podobnie działo się również w międzyklasowych małżeństwach. Szcześniak komentuje wpis pamiętnikarski jednej z awansujących chłopek: „[a]utorka z rozgoryczeniem opisuje wyzwiska, którymi obrzuca ją mąż («jesteś chamka», «ty wiochno» i tak dalej), a także wygłaszane przez niego tyrady na temat swojego lepszego pochodzenia społecznego i niesłusznego awansu, który stał się udziałem żony w wyniku powojennych zmian” (s. 363). Nie są to wyłącznie przypadki charakteryzujące migrację ze wsi do wielkich miast. Klasizm przyjmował także formę małomiasteczkowej pogardy wobec mieszkańców wsi: „(…) wiem, z jakim uśmiechem wyższości kelnerki z wiejskiej gospody ludowej stawiają na stół kawałek śledzia i sto gram chłopu lub babie ze wsi talerz zupy. Wiem także, jak uśmiechają się w małym miasteczku ci miastowi na widok chłopki zajadającej na ulicy bułkę kupioną w piekarni lub jak naciągają tych wsiowych ekspedientki w sklepach i odpowiadają na pytania półsłówkami” (s. 146). Wszystkie te mechanizmy brzmią zresztą bardzo aktualnie, przemianom uległy tylko niektóre z kompetencji, których brak jest podstawą do stygmatyzacji.
Oficjalna polityka uznania w PRL wspierała osoby wchodzące na ścieżkę awansu w negocjowaniu tożsamości na nowych pozycjach społecznych. Ostatecznie jednak zadanie regulacji emocjonalnej spoczywało na jednostkach negocjujących swoje przeżycia z obowiązującymi regułami odczuwania. Wobec silnych napięć podtrzymujących system klasowy przekroczenie granicy międzyklasowej potrafiło być szokujące. W powieści Juliana Kawalca „Ziemi przypisany. Tańczący jastrząb” z 1966 roku podczas parcelacji majątku wiejska gromada zmusiła dziedzica do pocałowania w stopy starego chłopa, który następnie otrzymał część pańskiej ziemi na własność. Jak zauważa Szcześniak: „jego reakcja różni się od tej dumnej i opanowanej wdzięczności, ukazywanej w powojennych kronikach filmowych”. Jak czytamy w powieści Kawalca,
(…) gdy jeden z fornali podszedł do niego i powiedział mu: – Możesz brać ziemi, ile chcesz – szaleństwo objawiło się w całej pełni. Najpierw rozpoczęło się to krążenie starca po polu, po coraz mniejszych kołach ziemi i słychać było jakiś głos wydobywający się z jego gardła, jakieś niewyraźne mamrotanie, a potem nastąpił dziwny skierowany w pustkę śmiech, który świadczył, że ten starzec wszedł już na dobre w krainę szaleństwa i już zetknął się z tą, szaleńcom tylko znaną, szczęśliwością
Scena ta wraca do będącego świadkiem tych wydarzeń głównego bohatera, Michała Topornego, awansującego później do pozycji dyrektora przedsiębiorstwa. Szcześniak pisze, że „[w] przeciwieństwie do reszty mieszkańców (…) szaleństwo starca uznał jednak za przestrogę, obraz niepokojącej wersji losów, która czyha na obdarowanego, beneficjenta odgórnej polityki awansu, w razie braku zachowania emocjonalnej dyscypliny” (s. 178).
Oczekiwanie „walki ze wzruszeniem” jako sposobu skutecznej adaptacji do nowej pozycji społecznej ma potwierdzać istnienie systemu klasowego na różnych etapach Polski Ludowej. Autorka „Poruszonych” powtarza za Sarą Ahmed, że jednym z zarzutów formułowanych w kulturach dominujących wobec podporządkowanych innych (kobiet, klas ludowych, ludzi niebiałych) jest ich irracjonalność, objawiająca się w nadmiernym rozemocjonowaniu i niepanowaniu nad sobą. Ten swoisty brak „pewności siebie” związany jest jednak, wręcz przeciwnie, z większą ostrożnością w kontakcie z przedstawicielami kultury dominującej. Autorka pokazuje, że mimo odgórnej polityki powszechnego i kolektywnego awansu klasy ludowej, w sferze presji na samokontrolę jednostki projekt socjalistycznej modernizacji przyniósł efekty podobne do tych, które są przypisywane zachodnioeuropejskiej, kapitalistycznej nowoczesności. Chodzi o oczekiwanie zwiększonej pracy nad emocjami, praktykami i sposobami życia w celu skutecznej adaptacji osób na ścieżce awansu do reguł odczuwania właściwych dla klas dominujących. Poruszenie jako struktura odczuwania awansu od drugiej połowy lat 50. nie było „skrywane” w socjalistycznej sferze publicznej. Jednak nie zostało też znormalizowane jako dominująca reguła odczuwania. Stało się tak, gdyż jako ucieleśniona niemożliwość kompletnej zmiany habitusu i zrealizowania pełnego awansu społecznego, stan poruszenia był zarazem świadectwem działania systemu klasowego w Polsce Ludowej
Nie w pełni spełniona obietnica awansu
Szcześniak wskazuje, że oficjalna opowieść o awansie w PRL wyraźnie traci swoją nośność od drugiej połowy lat 70., gdy „stopniowo zanikały cechy składające się na rozumienie socjalistycznej mobilności społecznej jako procesu odgórnie sterowanego, powszechnego i kolektywnego” (str. 398). Jest to okres spadku dynamiki mobilności społecznej oraz rozwoju sockonsumpcjonizmu i nowoczesnej klasy średniej. „Poruszeni” są według mnie głosem wspierającym coraz bardziej wpływowe stanowisko, zgodnie z którym genealogii naszego kapitalizmu szuka się nie tylko na przełomie lat 80. i 90., ale również w okresie wzrostu transnarodowych powiązań w latach 70., zapowiadających systemowo-mentalnościowe przemiany rynkowe kolejnych dekad. Epoka Gierka jako okres rozwoju klasy średniej i wzrostu konsumpcji oraz zmiany polityki gospodarczej „globalizującej się” Polski Ludowej (dług zagraniczny) była również czasem wstrząsów w gospodarce światowej i rozwoju neoliberalnej hegemonii jako odpowiedzi na kryzysy kapitalizmu. Szeroko omawianym przez Szcześniak przykładem nabierających na sile zmian jest serial „Czterdziestolatek” (1975-78), w którym sposób opowiadania o awansie w dużej mierze upodabnia się do narracji kapitalistycznych.
(…) oficjalna opowieść o awansie w PRL wyraźnie traci swoją nośność od drugiej połowy lat 70.
W tym też czasie do głosu zaczynają dochodzić krytyczne inteligenckie narracje o socjalizmie państwowym, m.in. w kinie moralnego niepokoju. Zmiana klasowej krytyki aparatu państwa obecnej na przykład w „Liście do partii” (1965) Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego na krytykę samego projektu socjalizmu państwowego w interesujący sposób została powiązana przez Szcześniak z rolą „starej” inteligencji, broniącej różnicy klasowej i zawsze niechętnej zjawisku masowego awansu społecznego. Powołując się na ustalenia Michała Siermińskiego z książki „Pęknięta Solidarność” (2020) Szcześniak argumentuje, że inteligencja opozycyjna zredefiniowała konflikt społeczny w Polsce Ludowej z obawy przed klasą ludową, niezadowoloną z powodu niezrealizowanej obietnicy awansu. Zamiast języka konfliktu klasowego w okresie kryzysu lat 80. mówiono o podziale społecznym między patriotycznymi obywatelami a autorytarną władzą, której aparatczycy dokonali pełnego awansu i utracili kontakt z klasą pochodzenia. Paradoksalne, że jeszcze później, w latach 90., zrealizowana została ambicja władz Polski Ludowej, polegająca na likwidacji różnic klasowych, choć stało się to jedynie w hegemonicznym dyskursie wolnorynkowej IIIRP. Wypchnięcie konfliktu klasowego na marginesy publicznego dyskursu doprowadziło do tego, że obok debaty o klasie średniej, popularne użycie tego języka służyło kreowaniu dystansu społecznego związanego z konsumpcją i stylami życia. I tak to już zostało. W przeprowadzonych w 2021 roku badaniach Henryka Domańskiego i Katarzyny M. Wyrzykowskiej dotyczących kulturowego wymiaru dystansów klasowych, respondenci najczęściej wskazywali „klasę” posiadanego samochodu jako wskaźnik pozycji społecznej ich posiadaczy. Dla porządku podkreślę, że Szcześniak rozwija na polskim gruncie badania historii systemu klasowego w perspektywie bourdieańskiej. W kontekście systemu własności w Polsce Ludowej jest to dobre rozwiązanie, bo pokazuje zróżnicowanie klasowe „społeczeństwa bez klas”. Natomiast badania współczesnego systemu klasowego wydają się wiele zyskiwać dzięki powrotowi do pism Marksa. Nie tyle jednak po to, aby poszukiwać mitycznego, najważniejszego czynnika dyskryminacji, jak to się dzieje na reakcyjnym alt-lefcie, lecz w celu rozbijania neoliberalnej hegemonii na jej domniemanym polu ekspertyzy – ekonomii politycznej.
Genealogia awansu społecznego we współczesnym systemie klasowym
O ile na podstawie danych o otwartości struktury i ruchliwości społecznej w pierwszych trzech dekadach Polski Ludowej należy uznać masową mobilność Polek i Polaków, tak można polemizować ze stanowiskiem Szcześniak mówiącym, że poruszenie jest cechą dystynktywną socjalistycznych opowieści awansu. Mnie ostatecznie przekonał ten wybór, ale sądzę, że problemy stwarza wspomniana przez autorkę nieprecyzyjność pojęcia struktury odczuwania (wczesnej koncepcji z obszaru studiów nad afektem). Poruszenie zawsze towarzyszy doświadczeniu awansu społecznego, nie zawsze jednak awans jest tak powszechnym i podzielanym społecznie doświadczeniem, jak w powojennej Polsce. Dodatkowo, uwidacznia się w tym miejscu specyfika i wartość kulturoznawczej perspektywy badania historii społecznej i historii kultury. Wybór kategorii kulturowej – tytułowe poruszenie jako struktura odczuwania – organizującej materiał badawczy pozwala opisać swoistość zjawiska awansu społecznego w Polsce Ludowej. Nie chodzi nawet o to, że awans do wielkomiejskiego życia w kapitalizmie także pociąga za sobą pracę nad emocjami, życie z pękniętym habitusem i konieczność nauczenia się jedzenia pałeczkami (mimo popularnych szkoleń na sushi setach proponowanych w Biedronkach i Żabkach w całej Polsce). Rozchodzi się raczej o Weberowskie z ducha przekonanie, że przy porównywaniu zjawiska awansu w różnych kulturach społeczno-ekonomicznych należy mieć na względzie swoistość systemów wartości, właściwych tym kulturom i wpisanych w pozycje, z których każdorazowo mówimy. Awans w kapitalistycznej Polsce jest przedstawiany zgodnie z wizją sukcesu wyróżniającej się jednostki, a nie jako doświadczenie masowe, związane w jakiś sposób z odgórną polityką państwa. Dzieje się to wbrew obietnicy przejścia rzeszy Polaków do klasy średniej. Różnica w tych opowieściach polegać może między innymi na wskazanej przez Szcześniak nowej ekonomii moralnej państwa socjalistycznego. Czytamy, że „[O]pierała się [ona] na wierze w konieczność podporządkowania doraźnych potrzeb materialnych i konsumpcji na rzecz realizacji norm produkcyjnych, które miały po pewnym czasie zacząć przekładać się na równomierny dobrobyt ogółu” (s. 76). Erozja tej „doktryny” zaczęła się w okolicach odwilży 1956 roku i dramatycznie przyśpieszyła w latach 70.
W świetle opisanego przez autorkę procesu masowego awansu w Polsce Ludowej można wywnioskować, że bliższa naszym czasom, popularna narracja o awansie do klasy średniej w III RP wcale nie jest tak powszechnie przeżywanym doświadczeniem. Dlatego nigdy nie była przekonująco, masowo i autentycznie artykułowana. Z pewnością była bardziej fantazmatyczna, bo zgodnie z przywołaną przez Szcześniak tezą jej pierwszej książki, tworzyła „hegemonię dyskursu klasy średniej jako pozornie otwartej na wszystkich, a zatem znoszącej porządek klasowy” (s. 404). Ekonomia moralna w kapitalizmie wydaje się odraczać na później nie tyle konsumpcję, co poczucie bezpieczeństwa. Dzieje się to poprzez mechanizm kredytu, na który trzeba „zasłużyć” w oczach systemu bankowego. Opowieść o kapitalistycznej merytokracji pozostaje marchewką na kiju goniącym ludzi do pracy, której długie godziny i niskie koszty nie przesuwają struktury klasowej w bardziej sprawiedliwym kierunku zmniejszania polaryzacji społecznej. Wiedzą to najlepiej kolesie od szkoleń z inwestowania i pasywnego dochodu. Dlatego jednej z iskierek nadziei na mobilizację wokół idei egalitarności społecznej można upatrywać w szerszym obiegu co najmniej ambiwalentnych opowieści o szansach awansu społecznego.
Ekonomia moralna w kapitalizmie wydaje się odraczać na później nie tyle konsumpcję, co poczucie bezpieczeństwa
Warto zatrzymać się jeszcze nad wyborem i selekcją źródeł analizowanych w „Poruszonych”, gdyż jest to praca często przeoczana, a w tym przypadku bardzo szeroko zakrojona. Zbudowanie bazy źródłowej wokół zjawiska rozproszonego w sferze publicznej kilku dziesięcioleci i w wielu medialnych wcieleniach jest niezwykle pracochłonne i utrudnia określenie stopnia wyczerpania tematu. W bibliografii swojej książki Szcześniak umieściła listę analizowanych filmów i seriali z epoki, poruszających tematykę awansu, z wieloma świetnymi polskimi produkcjami przedstawiającymi życie mieszkańców miast i wsi od lat 40. do 80. Zachęcam do odpalenia sobie czegoś z tej listy – dostajemy fachowo zaprogramowany festiwalik filmowy. Różnorodność źródeł jest wielką zaletą „Poruszonych”, gdyż pozwala śledzić przepływy między różnymi polami produkcji kulturowej i daje poczucie zanurzenia w ówczesnych dyskusjach społecznych. Przykład „Tańczącego jastrzębia” jest bardzo charakterystyczny, gdyż autorka omawia też ekranizację powieści z 1977 roku i debaty prasowe wokół obydwu tekstów kultury. Jednak najbardziej inspirujące były dla mnie fragmenty książki oparte na analizie pamiętników. Nie tylko dlatego że z pierwszej ręki pokazują one procesy negocjacji tożsamości i „pracy nad sobą” osób awansujących. Emblematyczne, że źródła te „opowiadają o awansie, a równocześnie są jego przejawem” (str. 110), bo samo pisanie jest praktyką kojarzoną z zajęciami klasy wyższej. W tym kontekście autorka analizuje typową niepewność pamiętnikarzy i pamiętnikarek – lęki dotyczące odbioru ich twórczości przez arbitrów-profesorów oraz konflikty z rodziną, która podważa sens pisania jako obcej klasowo praktyki. W kontekście postaw uporu i zdeterminowania, stereotypowo kojarzonych z kondycją życia i pracy w chłopskiej zagrodzie, Szcześniak pisze o kapitale emocjonalnym pomagającym w mobilności społecznej. Odnotowuje również współzależność sytuacji materialnej i standardów wzajemnego traktowania się przez członków rodziny: „Czułość i troskliwość – okazywana przez rodziców autorki sobie nawzajem, a także dzieciom i wnukom – «przyszła wraz z polepszeniem bytu»” (s. 321). Nie dowiedziałem się jednak z „Poruszonych”, czy w socjalistycznych opowieściach awansu opisywano wpływ pozytywnych relacji rodzinnych na tworzenie kapitału emocjonalnego. Sądzę, że dyspozycje emocjonalne wykształcone w takim środowisku, oprócz kapitału kulturowego i wspierającego mobilność społeczną państwa, pomagały jednostkom radzić sobie z tytułowym poruszeniem.
Dodam jeszcze, że marginesie lektury dowiedziałem się więcej o historii archiwum Towarzystwa Pamiętnikarstwa Polskiego (TPP), założonego dla potomnych w 1969 roku przez wielkie nazwiska polskiej socjologii i humanistyki w celu ochrony zbiorów pamiętnikarskich. Jest to przy okazji kolejna smutna miniatura o neoliberalnej Polsce i traktowaniu „dziedzictwa narodowego”. Jak z niezamierzoną ironią pisał historyk Dariusz Wierzchoś: „[k]oniec lat 80. i rozpoczynająca się wówczas transformacja ustrojowa spowodowały, że instytucje takie jak TPP nie dawały sobie rady w warunkach rodzącej się gospodarki wolnorynkowej”. Zbiory składowano w siedzibie Towarzystwa na Nowym Świecie w Warszawie, a od 1975 roku także w pałacyku w podwarszawskim Rudnie. Ze wspomnianych już powodów Towarzystwo przeniosło się do mniejszego i tańszego lokalu, z którego wkrótce zostało ono usunięte „bez powiadomienia najemców”. Zgromadzone tam pamiętniki wyrzucono na śmietnik. Pałacyk w Rudnie w 1997 roku został sprywatyzowany, a nowi właściciele przerzucili zbiory do komórki oraz na podwórko, gdzie przykryli je folią. Grzybiały one przez następne pięć lat — aż do momentu podjęcia akcji ratunkowej, którą rzeprowadził w 2002 roku Ośrodek Karta. Pracownicy ośrodka przekazali pozostałe pamiętniki do Archiwum Akt Nowych[4]. Jak podaje Wierzchoś, „ze zbioru liczącego 900 000 rękopisów pozostało zaledwie kilkanaście tysięcy”.
Na tle pierwszych trzech dekad PRL-u słabo wygląda wesoła opowieść o III RP jako czasie awansu polskiego państwa i społeczeństwa. Stosowne wskaźniki jasno pokazują ograniczenie mobilności społecznej po ustrojowej transformacji, szczególnie dla klasy ludowej. Co to nam może powiedzieć o mobilności współczesnej? Na pewno tyle, że w opowieściach o awansie mamy do czynienia głównie z narracjami fantastycznymi i groteskowo przesadzonymi w treści. Świadectwem tego nieustające ssanie na narracje milionersko-miliarderskie, obiecujące wolność od pracy i zawstydzające tych lamusów, którzy boją się żyć zgodnie z przekonaniem „wszystko albo nic”. Opowieści te tworzą atmosferę nieustannego współzawodnictwa o ograniczone dobra, w których życie społeczne działa na kształt profesjonalnych zawodów sportów indywidualnych o dyskusyjnych standardach treningowych. Jeżeli wiara w system merytokratyczny polskiego kapitalizmu naprawdę jest ważnym przekonaniem dla normikowej warstwy tzw. nowej klasy średniej i aspirującej frakcji klasy ludowej, to pozostaje jedną z głównych przeszkód ideologicznych stojących na drodze polityki redystrybucji. Szcześniak pokazuje, że jest to zarazem polityka powszechnego awansu. Szczególnie polecam „Poruszonych” osobom z syndromem oszusta, którym kultura i otoczenie skutecznie wpoiły, że znalazły się w zawodach i przestrzeniach, do których nie mieli prawa wejść. Można się tak czuć.
[1] Magda Szcześniak, „Poruszeni. Awans i emocje w socjalistycznej Polsce”, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2023, s. 19. Dalsze cytaty z oznaczeniem stron w nawiasie.
[2] Szcześniak korzysta przy tym z koncepcji pracy nad emocjami Arlie Russell Hochschild, przy okazji robiąc cenny komentarz do nadużywanej kategorii pracy emocjonalnej tej autorki.
[3] Paweł Rodak, Fenomen pisania o własnym życiu. Konkursy pamiętnikarskie w Polsce w XX wieku, „Kultura i społeczeństwo”, nr 2/2022.

Magda Szcześniak„Poruszeni. Awans i emocje w socjalistycznej Polsce", Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2023, s. 512.
Socjolog i antropolog kultury. W Szkole Doktorskiej Nauk Humanistycznych UW zajmuje się przemianami norm wrażliwości na molestowanie seksualne kobiet w III RP.
