fbpx
Ładowanie strony
Logotyp magazynu Mały Format

Agnieszka Golczyńska-Grondas, Małgorzata Potoczna, „Archipelagi wielkomiejskiej biedy. Historia, metodologia, podstawowe ustalenia łódzkiego ośrodka badań nad ubóstwem”, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 2024, 336 stron.

W 2024 roku nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Łódzkiego ukazała się praca „Archipelagi wielkomiejskiej biedy. Historia, metodologia, podstawowe ustalenia łódzkiego ośrodka badań nad ubóstwem”. Jej redaktorki – Agnieszka Golczyńska-Grondas i Małgorzata Potoczny – dokonują analizy i podsumowania dorobku łódzkiego kolektywu badawczego na tle osiągnięć innych zespołów i ośrodków w kraju i zagranicą. Książka obejmuje okres od lat 90. XX wieku do 2015 roku. Na różnych etapach i w różnym stopniu w pracach zespołu – nazywanego też „Łódzką Szkołą Badań nad Biedą i Pomocą Społeczną” – w jego podstawowym składzie uczestniczyli: Jolanta Grotowska-Leder, Jerzy Krzyszkowski, Agnieszka Golczyńska-Grondas, Małgorzata Potoczna, a ponadto: Grażyna Mikołajczyk-Lerman, Piotr Szukalski, Magdalena Rek-Woźniak, Wojciech Woźniak, Marta Petelewicz, Bogdan Jankowski, Paulina Bunio-Mroczek, Iwona Kudlińska, Andrzej Kacprzak, Joanna Dytrych.

            W rozmowie dla „Małego Formatu” pytamy autorki tomu o specyfikę polskich i łódzkich badań nad biedą, czynniki kształtujące ubóstwo, zmiany w poziomie i charakterze ubóstwa po 1989 roku oraz wpływ programów socjalnych na dynamikę ubóstwa w Polsce i aktualny jego poziom, a także o sposoby prowadzenia badań i tożsamość badaczek podejmujących w działalności naukowej tego typu problematykę.

Jak to jest być w Polsce badaczką biedy? Jak się panie sytuujecie – i jak jesteście usytuowane – pośród innych badaczek i badaczy społecznych?

Agnieszka Golczyńska-Grondas: Rozumiem, że jest to pytanie o tożsamość zawodową i mogę stwierdzić, że chyba nigdy nie określałam siebie mianem badaczki biedy. Od początku pracy w akademii byłam mocno związana ze środowiskami praktyków socjoterapii, psychoterapii i szeroko rozumianej pracy socjalnej i powiedziałabym o sobie, że jestem socjolożką biograficzną zainteresowaną w szczególności tak zwanymi helping professions. Czasem mówię o sobie, że jestem „kelnerką” tych środowisk, prowadząc badania i analizy, które będą miały wartość aplikacyjną dla osób bezpośrednio pracujących z ludźmi i które, co może zabrzmi naiwnie, przyczynią się także do zmiany społecznego obrazu funkcjonowania tak zwanych grup nieuprzywilejowanych i lepszego zrozumienia problemów społecznych. Przez prawie ćwierćwiecze funkcjonowania łódzkiego ośrodka badań nad biedą miałam natomiast bardzo silne poczucie przynależności do stworzonego przez Wielisławę Warzywodę-Kruszyńską zespołu badającego ubóstwo.

Małgorzata Potoczna: Nie czuję się badaczką biedy, bardziej uczestniczką i członkinią wspomnianego zespołu. Jestem raczej specjalistką w zakresie instytucjonalnej pomocy społecznej. Byłam jeszcze studentką na drugim roku socjologii, kiedy otrzymałam od prof. Warzywody Kruszyńskiej propozycje udziału w pierwszych, pilotażowych badaniach biedy. Problematyka biedy stała się moim pierwszym obszarem aktywności badawczej. Będąc członkiem zespołu, zyskałam szansę nauczyć się nie tylko warsztatu badawczego, ale przede wszystkim ukształtować postawę wobec problemów zupełnie mi wcześniej nieznanych. Z perspektywy lat myślę, iż doświadczenie jakie wyniosłam z pracy w zespole wywarło bardzo silny wpływ na kolejne przedsięwzięcia badawcze. Dziś są to kwestie związane z funkcjonowaniem pomocy społecznej oraz z doskonaleniem zawodowym pracowników socjalnych.

A.G.-G: Mówiąc jednak nieco ogólniej, powiedziałabym, że problematyka ubóstwa, wykluczenia społecznego, czy też kryzysu bezdomności była i, jak sądzę, dalej jest różnie traktowana przez polskie środowisko socjologiczne. Kiedy popatrzymy na początki instytucjonalnej socjologii w USA, Francji, ale także w latach międzywojennych w Polsce, to bardzo wyraźnie wiążą się one z badaniami problemów społecznych, a jednocześnie z zaangażowaniem obywatelskim badaczy. Wymienić tu można socjologów chicagowskich i prowadzące własne analizy działaczki Hull House z Jane Addams, laureatką Pokojowej Nagrody Nobla na czele, z Francji z kolei Louisa Liarda prowadzącego pierwszy kurs z zakresu nauk społecznych w Bordeaux, zaangażowanego w działania władz municypalnych, a także Durkheima, który również w Bordeaux poświęcił pierwszy swój kurs kwestii solidarności społecznej i uznawał naukę za instrument społecznego działania, a jego szkoła, jak podaje Harry Alpert, przyciągała młodych zainteresowanych nowymi formami reformy społecznej. W Polsce wspomnijmy choćby badania wśród osób bezrobotnych – ich pamiętniki gromadził Instytut Gospodarstwa Społecznego w Warszawie, zaginioną w okresie wojny kolekcję wywiadów w Poznaniu zebrał Florian Znaniecki, który przecież wcześniej wraz z Williamem Thomasem ostatnie dwa tomy „Chłopa polskiego w Europie i Ameryce” poświęcił kwestiom dezorganizacji społecznej. Choć Znaniecki i Thomas deklarowali, że socjologia powinna służyć przede wszystkim celom poznawczym, to przecież od końca XIX wieku aż do dzisiaj badania ubóstwa i powiązanych z nim procesów i problemów mają niewątpliwie charakter aplikacyjny.

Problemy ludzi, którym w życiu się nie powiodło, poddawane analizom w ramach socjologii stosowanej, socjologii zaangażowanej, czy też socjologii pracy socjalnej nie wydają się obecnie w Polsce badawczo bardzo „sexy”, chyba że rozpatrujemy je w kontekście nierówności społecznych. Zdaje się, że nieco inaczej jest w krajach anglosaskich. Współcześnie wyniki badań ubóstwa bywają też jednak doceniane – dowodem jest choćby Nagroda im. Stefana Nowaka, którą otrzymała profesor Warzywoda-Kruszyńska właśnie za badania ekologii i dynamiki biedy w wielkim mieście.

Problemy ludzi, którym w życiu się nie powiodło, nie wydają się obecnie w Polsce badawczo bardzo »sexy«

Warto wspomnieć, że środowisko socjolożek i socjologów zajmujących się ubóstwem było w latach 90. XX wieku i w pierwszej dekadzie XXI wieku relatywnie mocno skonsolidowane i, jak sądzimy, rozpoznawalne. Szczególnie współpracowały ze sobą zespoły katowicki pod kierownictwem prof. Kazimiery Wódz, warszawski kierowany przez prof. Elżbietę Tarkowską oraz nasz łódzki. Na przełomie lat 90. i 2000. odbywały się comiesięczne seminaria w Instytucie Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk prowadzone przez Elżbietę Tarkowską, Hannę Palską i Joannę Sikorską. Dość licznie gromadziły one osoby zainteresowane problematyką biedy, nawiązywano tam kontakty zawodowe, więzi współpracy, pojawiały się tam nowe młode socjolożki, na przykład Katarzyna Górniak, Tatiana Kanasz, Joanna Zalewska z zespołu profesor Tarkowskiej. Grono badaczek i badaczy spotykało się na konferencjach tematycznych w ramach Zjazdów Polskiego Towarzystwa Socjologicznego, udział w takich spotkaniach brały także najbardziej znane osoby, takie jak Stanisława Golinowka, Krzysztof Frysztacki ze swoim zespołem, w tym z Lucjanem Misiem i Marcjanną Nóżką, Irena Topińska, Arkadiusz Karwacki, zmarli w ubiegłym roku Krzysztof Czekaj i Kazimierz Frieske. Powołano Sekcję Pracy Socjalnej Polskiego Towarzystwa Socjologicznego, w ramach której również działają osoby podejmujące problematykę wykluczenia społecznego, w tym ubóstwa.

Wydaje się, że poza wspomnianą Sekcją nie ma obecnie jednego ośrodka, który konsolidowałby badania biedy. Generalnie, jeżeli takie się pojawiają, to zazwyczaj kryją się one w grantach dotyczących wykluczenia społecznego bądź integracji społecznej. Trudno więc mówić o jakiejś naszej dzisiejszej przynależności do środowiska badaczek i badaczy biedy, jak i o usytuowaniu tego środowiska w całej, socjologicznej społeczności zawodowej.

O czym tak naprawdę mówimy, kiedy mówimy o biedzie? Jakiego rodzaju czynniki brane są pod uwagę przy naukowej analizie ubóstwa?

M.P.: Kiedy mówimy o ubóstwie, mówimy o problemie w swej charakterystyce bardzo wielowymiarowym. O ubóstwie możemy mówić w sensie ekonomicznym, psychologicznym, społecznym, politycznym, instytucjonalnym, socjalnym. Możemy też o nim mówić zarówno w wymiarze ilościowym i jakościowym, w ujęciu mikro i makrospołecznym. Ubóstwo na poziomie mikro związane jest z brakiem godnej pracy, dochodami niewystarczającymi do zaspokojenia potrzeb, deprawacją społeczną. Ubóstwo na poziomie makro może oznaczać złe traktowanie przez społeczeństwo czy złe traktowanie przez instytucje. Jak wiele lat temu zauważył profesor Frieske, ubóstwo to nie tylko stan posiadanych środków, ale stan rzutujący na uczestnictwo w życiu społecznym, publicznym, kulturalnym, na styl życia, kontakty społeczne, rodzinne, kontakty instytucjonalne – tak naprawdę na każdą sferę życia człowieka. Wiele czynników wpływa na skalę i dynamikę ubóstwa, na przykład udział członków gospodarstwa domowego w rynku pracy i rodzaj głównego źródła utrzymania, wykształcenie, liczba dzieci na utrzymaniu, wiek, stan zdrowia, poziom sprawności, miejsce zamieszkania.

W Polsce, badając ubóstwo, wykorzystujemy dwie perspektywy: statystyczną i jakościową. Pierwsza daje możliwość oceny skali, rozmiaru, dynamiki, głębokości czy zasięgu biedy, oparta jest o twarde miary ilościowe wyznaczające granice czy progi ubóstwa. Tak zwane ubóstwo relatywne określa się na podstawie przeciętnych miesięcznych wydatków polskich gospodarstw domowych. Te gospodarstwa, których wydatki wynoszą mniej niż 50 procent przeciętnych (niezbędnych do zaspokojenia potrzeb), są uznawane za żyjące w ubóstwie relatywnym. Bardzo ważną obiektywną miarą odzwierciedlającą skalę występowania bardzo trudnej sytuacji materialnej jest ubóstwo skrajne (minimum egzystencji). Podstawę wyznaczania granicy ubóstwa skrajnego stanowi minimum egzystencji szacowane przez Instytut Pracy i Spraw Socjalnych (IPiSS). Kategoria minimum egzystencji oznacza bardzo niski poziom zaspokojenia potrzeb. To dobra wystarczające do przeżycia, których nie może być mniej, bo biologicznego przetrwania nie da się przełożyć w czasie. Konsumpcja poniżej tego poziomu utrudnia przeżycie i stanowi już biologiczne zagrożenie dla psychofizycznego rozwoju człowieka. Trzeci próg biedy wyznacza ubóstwo ustawowe – jest to próg interwencji socjalnej wyznaczany na podstawie kryteriów dochodowych kwalifikujących do pomocy społecznej. Osoby, których miesięczne dochody są niższe niż te wyznaczone przez kryteria, mają prawo do ubiegania się o wsparcie w formie świadczeń pieniężnych wypłacanych przez ośrodki pomocy społecznej.

W perspektywie ilościowej informacji na temat skali ubóstwa dostarcza prowadzone przez Główny Urząd Statystyczny systematycznie od lat 70. XX wieku Badanie budżetów gospodarstw domowych (BBGD). W jego ramach monitoruje się zasięg ubóstwa ekonomicznego mierzony poziomem dochodów i wydatków gospodarstwa domowego przy zastosowaniu wspomnianych powyżej granic ubóstwa. Drugie źródło informacji opartych o dane ilościowe stanowi Europejskie badanie warunków życia ludności EU-SILC (European Union statistics on income and living conditions). Badanie to oparte jest o tak zwane lejkenowskie wskaźniki pomiaru ubóstwa i wykluczenia społecznego ujęte w trzech podstawowych grupach: wskaźniki strukturalne (np. stopa bezrobocia długookresowego, młodzież niekontynuująca nauki i niepracująca a samoocena stanu zdrowia); wskaźniki podstawowe (np. zagrożenie ubóstwem według płci, wieku, rodzaju aktywności ekonomicznej, typów gospodarstwa domowego, własności mieszkania); wskaźniki pomocnicze (np. zagrożenie ubóstwem przed uwzględnieniem dochodów z transferów społecznych, stopa ubóstwa pracujących). Trzecim ważnym źródłem danych ilościowych jest badanie spójności społecznej – dostarcza informacji na temat różnic dochodowych i skali ubóstwa, ale także społecznej percepcji ubóstwa, zbieranych na podstawie subiektywnych opinii mieszkańców, a także informacji na temat roli państwa w rozwiązywaniu tych ważnych problemów społecznych. W badaniu wykorzystuje się indeks złych warunków, uznając za ubogie te gospodarstwa domowe, w których obserwuje się co najmniej 10 z 30 wskaźników cząstkowych.

A.G.-G.: Dodam, że bardzo ważne jest to, by do badań ubóstwa podchodzić w sposób wielowymiarowy. W latach funkcjonowania zespołu łódzkiego, zwłaszcza w jego początkach, bardzo duże znaczenie przypisywaliśmy triangulacji metod i technik. Przekroczyliśmy więc w tym zespole ciągle silny wówczas podział na socjologię ilościową i jakościową. W tak zwanych dużych projektach stosowaliśmy procedury badawcze rozpoczynające się od klasycznych desk research, analiz danych zastanych, w tym statystyk, własnych badań ilościowych, by przejść do inwentaryzacji przestrzeni zubożałych sąsiedztw, dalej do wywiadów grupowych z ekspertami, a następnie wywiadów biograficznych (przede wszystkim family life-histories).

Takie postępowanie dawało znakomite rezultaty. Mogliśmy na przykład pokazać pełny obraz łódzkiej biedy pod koniec lat 90. XX wieku wraz z rozmieszczeniem gospodarstw domowych prowadzonych przez osoby i rodziny korzystające z pomocy społecznej w przestrzeni miejskiej, charakterystyką dotykających je problemów, inwentaryzacją działań instytucji i organizacji o charakterze pomocowym oraz pogłębionym, wielkowymiarowym obrazem codzienności osób w kryzysie biedy mieszkających w zubożałych sąsiedztwach. Ponadto uwzględnialiśmy zarówno warunki materialne w szerokim tego słowa rozumieniu, jak i doświadczenia pauperyzacji i wykluczenia społecznego.

Dzisiaj należałoby pewnie uwzględnić perspektywę interdyscyplinarną – na przykład choćby to, co o wpływie biedy na funkcjonowanie organizmu mówi neuroauka – osoby zajmujące się tą dziedziną odkryły między innymi, że bieda doświadczana w dzieciństwie ma podobny wpływ, jeżeli chodzi o siłę oddziaływań, na funkcjonowanie mózgu, jak udar przebyty w wieku dorosłym. Nasza amerykańska koleżanka Lynda Walters, emerytowana profesorka Uniwersytetu Georgii, opowiadała nam już lata temu o wynikach badań dotyczących na przykład najtańszych farb używanych do malowania mieszkań przez osoby w kryzysie ubóstwa na stan ich zdrowia. Ponadto, pewnie gdybyśmy dzisiaj prowadziły podobne badania, zrobiłybyśmy to w ramach participatory research, włączając w nie samych zainteresowanych.

Osoby zajmujące się neuronauką odkryły, że bieda doświadczana w dzieciństwie ma podobny wpływ, jeśl idzie o siłę oddziaływania, na działanie mózgu, jak udar przebyty w wieku dorosłym

Jak podkreślają panie we wstępie, książka stanowi rodzaj opisu i reanalizy badań łódzkiego zespołu badań nad ubóstwem. Na czym polega wkład kolektywu, którego jesteście/byłyście częścią, w polskie i światowe badania nad biedą?

A.G.-G.: Łódzki kolektyw był jednym z kilku zespołów socjologicznych, które bardzo szybko zareagowały na zmiany strukturalne tuż po transformacji systemowej i pionierem wieloaspektowych badań ubóstwa w wielkich miastach. Publikacje zespołu współtworzyły język opisu stosowany w socjologicznych analizach ubóstwa w Polsce. Nie zawsze były to bardzo szczęśliwe rozwiązania – pojęcie enklaw biedy utrwaliło się na przykład na lata w profesjonalnym socjolekcie i materiałach dziennikarskich. Tu pojawia się jednak pytanie o to, czy możliwe jest mówienie o problemach społecznych całkowicie pozbawionym wartościowania językiem. Zdarzało się, że wprowadzanym do dyskursu publicznego pojęciom przypisywane były określone wartości, często w znaczeniu niezgodnym z zamierzeniami badaczek i badaczy. Łódzkie analizy udowodniły znaczenie badań szeroko zakrojonych, panelowych, prowadzonych z wykorzystaniem wielu technik i narzędzi badawczych, przyczyniły się do zaistnienia problematyki ubóstwa, choćby nawet autorzy analiz określani byli nieco złośliwe jako „lamentująca socjologia”.

Podkreślę, że bardzo duże znaczenie dla jakości badań miał fakt, że zespół łódzki miał możliwość funkcjonowania w warunkach, które umożliwiały systematyczną, ciągłą pracę w oparciu o stały skład podstawowy, uzupełniany w kolejnych projektach przez nowe osoby, wnoszące odmienność perspektyw, znajomość zróżnicowanych technik analitycznych. Kierowały one uwagę na nieco inne zbiorowości i problemy wymagające uwagi, na przykład zbiorowości niszowe w tak zwanych „enklawach” – nastoletnich rodziców, dzieci i młodzież z niepełnosprawnościami. W zespole obecne były najpierw dwie, a później trzy generacje badaczek i badaczy, co także miało znaczenie. Był to zatem kolektyw stale uczący się, funkcjonujący w oparciu o wspólnotę przyjętych podstawowych założeń, „filozofii” pracy naukowej, języka, a jego zakorzenienie w strukturze uniwersyteckiej dawało możliwość kontynuacji analiz po formalnym zakończeniu finansowania w systemie grantowym. W obecnych warunkach instytucjonalnych, biorąc pod uwagę zasady konkursów grantowych, zwłaszcza tych finansowanych w ramach systemu szkolnictwa wyższego, stworzenie takiego stałego zespołu byłoby dalece utrudnione.

Dokonania zespołu pozostawały widoczne i doceniane w Polsce. Niekwestionowany autorytet profesor Warzywody-Kruszyńskiej potwierdzony był jej uczestnictwem w najbardziej znaczących gremiach socjologicznych, takich jak na przykład Komitet Socjologii PAN. W wielu komitetach, komisjach grantowych, gremiach rozpoznawalnych w świecie akademii, ale także polityki społecznej, uczestniczyły i uczestniczyli również inne członkinie i członkowie zespołu. W wymiarze ponadeuropejskim członkinie zespołu przez kilka lat wchodziły w skład grupy roboczej Famine and Society (WG05) International Sociological Association, acz nie wydaje mi się, żeby oprócz inspiracji i ciekawych spotkań zawodowych uczestnictwo to miało wpływ na badania i analizy choćby innych członków tej grupy. Funkcjonowaliśmy także w sieci CROP – Comparative Research on Poverty. Z pewnością badania łódzkie zaistniały na poziomie europejskim, wpisując się choćby w wymiarze jakościowym w nurt określany jako dawanie głosu zbiorowościom niesłyszalnym (giving the voice to unheard). Katedra Socjologii Stosowanej i Pracy Socjalnej UŁ, która tworzyła ramy instytucjonalne kolektywu, uczestniczy do tej pory w działaniach Eurochildu, ważnej agendy zajmującej się prawami dzieci i ich ochroną. Generalnie rezultaty łódzkich badań budziły duże zainteresowanie na konferencjach i seminariach międzynarodowych. Kolektyw był zresztą również aktywnym organizatorem takich wydarzeń, była wśród nich między innymi seria konferencji „Investing in Children”, najpierw krajowych, później międzynarodowych.

Jak syntetycznie scharakteryzowałaby panie dynamikę poziomu i charakteru ubóstwa po 1989 roku w Polsce?

M.P.: W Polsce Ludowej istnienie ubóstwa starannie ukrywano. Takie „ideologiczne embargo” na badanie biedy, na które tak wyraźnie wskazywały profesor Warzywoda-Kruszyńska i profesor Tarkowska, wyrażały raczej stosowne eufemizmy. Ówczesną biedę nazywano niedostatkiem, a przyjętym określeniem na osoby biedne był zwrot „ludność o ograniczonych możliwościach konsumpcji”. Przestrzeń do dyskusji na temat biedy pojawiła się z początkiem lat 90., kiedy to także pojawiła się swoboda badań naukowych. Wtedy okazało się, że bieda nie lokuje się jedynie w XIX- czy XX-wiecznych społeczeństwach kapitalistycznych, ale jest mocno zakorzeniona w krajach socjalistycznych.

Ubóstwo w Polsce po 1989 roku ma charakterystyczną dynamikę. Postępującą skokowo pauperyzację spowodowały zmiany rynkowe zapoczątkowane w 1989 roku, doprowadzając do sytuacji, w której w latach 1989–1998 odsetek Polaków żyjących poniżej minimum socjalnego wzrósł z 14,8% do 50%, natomiast wskaźnik osób żyjących poniżej minimum egzystencji osiągnął 6,4%, a 15,8% charakteryzowała bieda relatywna. Oznacza to, iż w latach 90. XX wieku liczba biednych w Polsce wynosiła między 2,3 mln a 20 mln osób. W tym okresie główną przyczyną masowej biedy był gwałtowny wzrost bezrobocia, ale nie mniejsze znaczenie miały głęboki spadek płac realnych, spadek dochodów w rolnictwie i redukcja świadczeń socjalnych zakładów pracy. Apogeum wzrostu biedy w Polsce przypadło na lata 2004–2005. Wtedy to problem biedy bezpośrednio dotykał co ósmego Polaka. Poziom ubóstwa skrajnego wynosił wtedy 19,9%, a ubóstwa relatywnego 32,3%, ubóstwo ustawowe utrzymywało się na poziomie 31,6%. Bieda uderzyła szczególnie w rodziny wiejskie prowadzące w sposób tradycyjny małoobszarowe gospodarstwa rolne. Pogarszająca się w latach 90. XX wieku koniunktura w rolnictwie i utrata pracy w przemyśle pozbawiły rodziny chłopskie dodatkowych dochodów i spowodowały, że dochody rodzin rolniczych gwałtownie spadły, w konsekwencji trzy czwarte z nich nie mogło uzyskać dochodów wystarczających na utrzymanie.

Apogeum biedy w Polsce przypadło na lata 2004–2005. Problem biedy bezpośrednio dotykał wtedy co ósmego Polaka

Sytuację nieco poprawiło wstąpienie Polski do Unii Europejskiej, a wraz z akcesją pojawienie się dopłat bezpośrednich, dzięki którym średnie dochody rolników zaczęły wzrastać. Kolejne lata charakteryzowały stabilizacja i spadek ubóstwa, w latach 2012–2013 obserwowaliśmy nieznaczny wzrost ubóstwa skrajnego – z poziomu około 6% do około 7,4% ogółu ludności. W latach 2014–2021, niezależnie od wskaźnika, spadał poziom ubóstwa w Polsce. Podam konkretne dane: poziom ubóstwa skrajnego spadł z 7,4% do 4,2%, ubóstwa relatywnego z 16,2% do 12%, a ubóstwo ustawowe zmniejszyło się z 12,2% do 6,5%. W liczbach bezwzględnych oznacza to, iż w Polsce w 2014 roku żyło blisko 3 mln osób skrajnie ubogich (2,8 mln), 6,08 mln osób ubogich relatywnie i ponad 16 mln w sferze niedostatku, a w 2021 roku było to 1,5 mln osób skrajnie ubogich, 4,5 mln osób relatywnie ubogich i ponad 15,4 mln w sferze niedostatku.

Jednym z czynników mających wpływ na te pozytywne zmiany są transfery społeczne. Jak wynika z danych GUS-u, w okresie tym zdecydowanie wzrosły trzy grupy wydatków, tj. wydatki na rzecz pomocy społecznej, na rzecz rodziny, a także na zadania w zakresie polityki społecznej. Co prawda trudno jest porównać wydatki na pomoc społeczną i na rzecz rodziny w latach 2014–2021 z uwagi na zmieniony w 2017 roku sposób ewidencjonowania środków przeznaczanych na wsparcie rodzin, głównie z powodu wprowadzenia świadczenia „Rodzina 500 plus” (niektóre pozycje tych trzech działów zostały przemieszczone). Liczba osób korzystających ze świadczeń pomocy społecznej na 10 tys. ludności spadła o 51% (największy spadek – o 59% – odnotowano w województwie łódzkim). W skali kraju o 39% spadła liczba rodzin otrzymujących zasiłki rodzinne na dzieci. Obniżyła się także stopa bezrobocia (z 14% w 2014 roku do 5,5% w 2021). Zatem w tym okresie możemy zauważyć obiektywnie poprawę sytuacji materialnej, co przełożyło się także na wzrost odsetka gospodarstw subiektywnie oceniających swoją sytuację materialną jako dobrą lub raczej dobrą (51,6% gospodarstw domowych ogółem) oraz spadek odsetka gospodarstw oceniających ją jako raczej złą albo złą (5,8%).

Należy jednak wyraźnie podkreślić, iż subiektywna ocena sytuacji materialnej w znacznym stopniu zależy od miejsca zamieszkania. Mieszkańcy wsi zdecydowanie gorzej oceniają swoją sytuację materialną niż mieszkańcy miast, zwłaszcza tych największych o liczbie mieszkańców 500 tys. i powyżej. W zasięgu ubóstwa skrajnego pozostały gospodarstwa domowe rolników, gospodarstwa utrzymujące się z tak zwanych źródeł niezarobkowych, gospodarstwa domowe rencistów, osób mających niski poziom wykształcenia (stopa ubóstwa wśród gospodarstw kierowanych przez osoby posiadające wykształcenie co najwyżej gimnazjalne jest ponad dwukrotnie wyższa), gospodarstwa z osobami z orzeczeniem o niepełnosprawności, gospodarstwa z co najmniej trójką dzieci (prawie 9% osób ubogich), ale także z dwojgiem dzieci (6,5% osób ubogich).

Warto zwrócić uwagę na wpływ epidemii koronawirusa na sytuację materialną rodzin. Pandemia, która rozpoczęła się w marcu 2020 roku, poprzez kolejne lockdowny i ograniczenia wpłynęła na sytuację na rynku pracy i dostęp do wielu usług (na przykład rehabilitacyjnych). Zmiany wywołane przez pandemię, a w późniejszym okresie również wybuch wojny na Ukrainie, między innymi towarzysząca im inflacja, która przełożyła się chociażby na wzrost cen produktów żywnościowych, najmocniej uderzają w osoby ubogie.

Jak wskazują dane zawarte w opublikowanym przez Europejską Sieć Przeciw Ubóstwu raporcie „Monitoring ubóstwa i polityki społecznej przeciw ubóstwu w Polsce 2023–2024”, w 2023 roku poziom ubóstwa skrajnego w Polsce wzrósł o 47%, co oznacza, że 2,5 mln Polaków – prawie co piętnasty – żyje w skrajnej biedzie (6,6% populacji). Po raz ostatni taki poziom ubóstwa został zanotowany w 2015 roku. Raport wskazuje, że 17,3 mln osób, czyli niemal połowa społeczeństwa, boryka się z różnymi formami wykluczenia (46%). Dane zwracają naszą uwagę na dwie grupy wiekowe szczególnie dotknięte ubóstwem – dzieci i seniorów. Ponad pół miliona (522 tys.) dzieci żyje w rodzinach skrajnie ubogich (7,6%), oznacza to wzrost o 125 tys. dzieci (o 32%), 433 tys. dzieci doświadcza deprywacji materialnej i społecznej (6,3%) – wzrost o prawie 131 tys. dzieci, 190 tys. dzieci żyje w rodzinach z bardzo dużymi problemami w zaspokajaniu potrzeb materialnych i społecznych (3%). Szczególnie niepokojący jest wzrost problemu bezdomności wśród dzieci – o 54%. Jak stwierdza autor raportu, rok 2023 jest rokiem klęski w ochronie osób starszych przed ubóstwem skrajnym: 430 tys. seniorów (5,7%) doświadcza ubóstwa skrajnego, co oznacza wzrost o 50%. Również wtedy do 9% z 6,7% wzrósł poziom ubóstwa skrajnego w gospodarstwach domowych z co najmniej jedną osobą z niepełnosprawnością, z 4,2% do 6,6% w rodzinach utrzymujących się głównie z pracy.

Co może niepokoić, to fakt, iż z uwagi na obowiązujące ustawowe kryteria dochodowe w 2023 roku świadczeniami pomocy społecznej objętych zostało zaledwie 37,3% osób żyjących w skrajnym ubóstwie (w 2016 było to 96,6%), bez wsparcia pozostało więc 1,5 mln osób. Osoby takie na przeżycie jednego dnia mają średnio 29,25 zł. Przyczyny pogłębiającej się biedy, na jakie wskazuje raport, to stagnacja gospodarcza z minimalnym wzrostem PKB na poziomie 0,2 procent, galopująca inflacja zjadająca oszczędności i realne dochody, brak skutecznej waloryzacji świadczenia wychowawczego „800 plus”, zamrożenie kryteriów i poziomu zasiłków rodzinnych. Są to świadczenia skierowane do rodzin ubogich. W wyniku braku ich rewaloryzacji jedne rodziny ubogie tracą do nich prawo, a dla innych stanowią one coraz słabszą ochronę przed ubóstwem.

Dane zawarte w ostatnim raporcie Szlachetnej Paczki rysują także pesymistyczny obraz narastającej biedy. Wśród ponad 17 tys. rodzin włączonych do Szlachetnej Paczki w 2023 roku średni dochód, po odliczeniu kosztów utrzymania mieszkania i wykupienia leków, wyniósł około 533 zł miesięcznie. To mniej niż 18 zł dziennie. Aż 32% beneficjentów Szlachetnej Paczki stanowią osoby samotne, większość z nich to osoby starsze, 84% mierzy się z chorobą lub niepełnosprawnością, blisko 20% rodzin ma zaległości w bieżących opłatach, łazienki nie posiada 13%, kuchni 6%, a bieżącej wody 4%, niemal co piąta rodzina nie jest w stanie opłacić leczenia, 24% rodzin znalazło się w trudnej sytuacji ze względu na wypadek lub zdarzenie losowe.

Wśród ponad 17 tys. rodzin włączonych do Szlachetnej Paczki w 2023 roku średni dochód wyniósł około 533 zł miesięcznie. To mniej niż 18 złotych dziennie

Pośród wielu innych wątków pojawiających się w opracowaniu, sporo miejsca poświęcono  sposobom przeżywania biedy. Wskazują panie, że podstawowym typem doświadczania życia w ubóstwie jest trajektoria cierpienia. Jak należy to rozumieć?

A.G.-G.: Trajektoria cierpienia to jedna z tak zwanych struktur procesowych w koncepcji Fritza Schützego, niemieckiego socjologa, twórcy autobiograficznego wywiadu narracyjnego. Mówiąc najprościej, struktury procesowe to sposoby doświadczania naszych biografii. Możemy mieć poczucie autorskiego wpływu na swój los – są to biograficzne plany działania, dostosowywać się do oczekiwań innych – wtedy mówimy o instytucjonalnych wzorcach, lub doświadczać nieoczekiwanej metamorfozy zmieniającej zarówno naszą historię, jak i obraz siebie. Trajektoria cierpienia oznacza, że osoba traci poczucie kontroli i zazwyczaj rzeczywistą kontrolę nad przebiegiem wydarzeń, które mają charakter traumatyzujący. Z biegiem czasu potencjał trajektoryjny narasta, co oznacza, że chaos może się pogłębiać. Istotą tej struktury procesowej jest znaczące, realne ograniczenie, a nawet brak możliwości kształtowania swojej biografii.

Bieda jest nieuchronnie związana z cierpieniem, o ile nie jest ascezą z wyboru – wpływ osoby doświadczającej ubóstwa na zmianę sytuacji ograniczają warunki makrostrukturalne, sytuacja na rynku pracy, oddziaływania instytucjonalne. Osoba taka czuje się bezsilna, zależna od innych, gorsza. Ubóstwo oznacza złe warunki lokalowe, przeludnione mieszkania, brak wydzielonej osobistej przestrzeni. Związane jest z także z cierpieniem o charakterze somatycznym – problemami zdrowotnymi stanowiącymi po części rezultat warunków mieszkaniowych, diety, ale też ograniczonego dostępu do systemu służby zdrowia, zwłaszcza specjalistów. Co oczywiste, zbiorowość osób doświadczających biedy jest bardzo zróżnicowana, tak pod względem ekonomicznym, jak i pod względem stylu życia.

Ubóstwu towarzyszą stereotypizacja, stygmatyzacja, także autostygmatyzacja, nierzadko dyskryminacja, niekoniecznie ta jawna, ale także w postaci tego, co Chester Pierce nazwał mikroagresjami – pozornie nieszkodliwymi zachowaniami ze strony zwykłych ludzi, także profesjonalistów i profesjonalistek zawodowego pomagania, które skutkują poczuciem poniżenia i wstydu. Izraelska badaczka i praktyczka pracy socjalnej Michal Krumer-Nevo podaje następujący przykład mikroagresji: pracownicy banku, która obsługując kobietę korzystającą z systemu pomocy społecznej, głośno krzyczy do koleżanki: „Mam tu przypadek z pomocy społecznej, czy możesz doradzić…?”. Kiedy biedzie towarzyszą dysfunkcje życia rodzinnego, indywidualnie przeżywane trudności czy zaburzenia, na przykład nadużywanie alkoholu albo innych środków psychoaktywnych czy przemoc – powodujące cierpienie wszystkich członków rodziny, ze sprawcą bądź sprawczynią problemów łącznie – tym silniejsza jest stygmatyzacja ze strony „zwykłych ludzi”, a także niektórych pracowników instytucji pomocowych.

Bieda to także doświadczenie izolacji społecznej i autoizolacji. Wcale nie tak rzadko osoby doświadczające biedy, zwłaszcza tej skrajnej, stają się ofiarami przemocy – przykładem tego są chociażby ciężkie, kończące się nawet śmiercią, pobicia osób w kryzysie bezdomności czy przemoc o charakterze raczej emocjonalnym, symbolicznym niż fizycznym, jaką niektórzy wychowawcy stosują wobec dzieci i nastolatków wychowujących się w placówkach. Wokół nich tworzy się swoista przestrzeń zinstytucjonalizowanej bezkarności – stereotypy, przypisywanie niskiej społecznej wartości dzieciom ze środowisk nieuprzywilejowanych, zamknięta przestrzeń placówek opiekuńczo-wychowawczych sprzyjają złemu traktowaniu przez osoby nieposiadające odpowiednich kwalifikacji merytorycznych i etycznych, które które, niestety, spotkać można wśród przedstawicieli zawodów pomocowych.

Cezurą zredagowanej przez panie publikacji jest rok 2015. W jakim stopniu zmiana polityczna i korekta socjalna w obszarze polityki społecznej, która się z nią wiązała, symbolizowana przez program „Rodzina 500 plus” (dzisiaj „Rodzina 800 Plus”), wpłynęły na poziom i charakter ubóstwa w Polsce?

A.G.-G.: Początkowo wydawało się, że świadczenie wychowawcze wprowadzone jako rodzaj powszechnego świadczenia miało pozytywne wpływ – wskaźniki ubóstwa spadały, asystenci rodzinni wskazywali w rozmowach prywatnych, że są rodziny, które dzięki „500 plus” poprawiły standard mieszkania, wyjechały po raz pierwszy na wakacje, zaczęły planować przyszłość dzieci. Jednak jak wynika z ostatnich raportów, takich jak Poverty Watch, czy też twardych wskaźników, wzrasta poziom ubóstwa skrajnego, a obecnie, statystycznie rzecz biorąc, rodziny z dwojgiem dzieci są bardziej zagrożone ubóstwem niż rodziny wielodzietne.

M.P.: Warto podkreślić, iż ocena efektów programu „500 plus” jest zróżnicowana. Świadczenie to wprowadzone w 2016 roku na początku przysługiwało na drugie dziecko i każde kolejne. Istniał tu pewien znaczący wyjątek, a mianowicie w rodzinach, w których dochód w przeliczeniu na osobę nie przekraczał kwoty 800 złotych, a w przypadku dziecka niepełnosprawnego 1200 złotych, świadczenie przysługiwało również na pierwsze dziecko. Od 1 lipca 2019 roku, kiedy zmieniono zasady przyznawania, świadczenie przysługuje każdemu dziecku w rodzinie, bez określania dodatkowego kryterium dochodowego. Programem „Rodzina 500 plus” było objętych 52% wszystkich dzieci do 18. roku życia. Na początku świadczenie objęło 3,9 mln dzieci, w 2021 roku liczba ta wynosiła około 6,5 mln, z tym, że liczba ta obejmuje także ukraińskie dzieci.

Program „Rodzina 500 plus” pomyślany został głównie jako program w pronatalistyczny, którego celem miało być spowodowanie wzrostu liczby urodzeń. Dziś już wiemy, że program nie przyniósł oczekiwanych rezultatów pronatalistycznych. Po chwilowym wzroście urodzeń, który miał miejsce w 2017 roku, nastąpił spadek, szczególnie dotkliwy w 2021 roku. Zasadność wprowadzenia programu argumentowano także potrzebą ograniczenia ubóstwa, w szczególności wśród dzieci oraz jako inwestycję w rodzinę. W grudniu 2016 roku profesor Ryszard Szarfenberg w raporcie „Przewidywane skutki społeczne 500+: ubóstwo i rynek pracy” przedstawił założenie, że skrajne ubóstwo wśród dzieci po wprowadzeniu programu „Rodzina 500 plus” spadnie w przedziale od 77% do 94%.

Otwarte pozostaje pytanie, w jakim stopniu program wpłynął na poprawę sytuacji materialnej rodzin, przede wszystkim na ograniczenie ubóstwa. Nie mamy jednoznacznych wniosków. Ogólnie w większości ocen i komentarzy panuje zgoda, że program przyczynił się do ograniczenia ubóstwa i poprawy jakości życia. Ponieważ nie ma wiarygodnych badań sprawdzających, na co realnie w rodzinach wydawane są środki z programu, można odwołać się do badań przeprowadzonych przez CBOS, które wskazują, że w 2018 roku 75% uczniów wyjechało na co najmniej tygodniowe wczasy i był to najwyższy odsetek od 1993 roku. Trudno w jednoznaczny sposób ocenić, jaki jest wpływ programu na poprawę szans edukacyjnych dzieci ze środowisk uboższych. Niekoniecznie pozytywny. W rodzinach o gorszej sytuacji materialnej środki te są raczej wydawane na zaspokojenie codziennych potrzeb niż realizację długofalowych potrzeb edukacyjnych dzieci. Jak zauważa doktor Bakalarczyk, możemy założyć, że występuje tu znany socjologom efekt św. Mateusza. Rodziny o wyjściowo dobrej pozycji materialnej mogą pieniądze z programu przeznaczyć na inwestycje edukacyjne w tym na przykład czesne w niepublicznych szkołach czy przedszkolach, rodziny w gorszej sytuacji materialnej raczej nie.

W 2018 roku 75% uczniów wyjechało na co najmniej tygodniowe wczasy i był to najwyższy odsetek od 1993 roku

W komentarzach na temat programu „500 plus” podnoszona jest jeszcze jedna ważna kwestia, a mianowicie jego wpływ na decyzje o podjęciu pracy zarobkowej przez matki. Z jednej strony są badania BAEL, których wyniki wskazują na zauważalny od 2016 roku spadek aktywności zawodowej kobiet w wieku 24–35 lat (do połowy 2017 roku około 103 tys. kobiet z jednym dzieckiem lub dwójką dzieci wycofało się w jego konsekwencji z rynku pracy, rezygnując z zatrudnienia lub z poszukiwania pracy). Z drugiej strony, jak pokazuje raport GUS-u, świadczenie „500 plus” w niektórych w rodzinach zostało wykorzystane na opłacenie niani, co pozwoliło kobietom wrócić na rynek pracy.

Jak wygląda problematyka biedy dzisiaj? Kto, gdzie i w jaki sposób się nią zajmuje? I wreszcie: w jaki sposób „zajmuje się” nią państwo?

A.G.-G.: Nie wiemy, czy potrafimy odpowiedzieć precyzyjnie na pytanie o to, kto się dzisiaj zajmuje biedą i w jaki sposób, jeżeli chodzi o analizy naukowe. Na pewno systematyczne raporty Poverty Watch przygotowuje profesor Ryszard Szarfenberg w ramach sieci EAPN Polska. Ubóstwo analizowane jest w grantach dotyczących wykluczenia społecznego i integracji społecznej. Problematyka ta pojawia się także w kontekście analiz rynku pracy, bezrobocia i zbiorowości pracujących biednych. Bezpośrednio samym ubóstwem zajmowała się kilka lat temu profesor Wiesława Kozek. Wraz z Julią Kubisą i Marianną Zielińską opublikowały monografię o walce z biedą w pięciu krajach europejskich. Jedna z najbardziej rozpoznawalnych badaczek ubóstwa, profesor Stanisława Golinowska wydała w 2018 roku książkę zatytułowaną „O polskiej biedzie w latach 1990–2015. Definicje, miary i wyniki”. W obecnej dekadzie problematyką biedy zajmuje się Danuta Życzyńska-Ciołek z IFiS PAN. Szkoła Główna Handlowa w Warszawie systematycznie organizuje konkursy pamiętnikarskie dla osób bezrobotnych.Systematyczne analizy poziomu życia, w tym materialnych jego warunków prowadzi GUS, minimum socjalne i egzystencji monitoruje Instytut Pracy i Spraw Społecznych. Regionalne ośrodki polityki społecznej corocznie prowadzą we wszystkich województwach ocenę zasobów pomocy społecznej, znaleźć tam możemy także dane dotyczące świadczeniobiorców pomocy społecznej. Jednym ze sposobów popularyzowania problematyki ubóstwa jest Konkurs im. Profesor Elżbiety Tarkowskiej, którego IX edycja odbędzie się w tym roku. Prace tam zgłaszane zazwyczaj obejmują jednak problematykę szerzej rozumianych problemów wykluczenia społecznego niż ubóstwa jako takiego.

Wydaje się zatem, że jako państwo mamy podstawy do działania w postaci kluczowych dokumentów i programów, przy czym olbrzymie znaczenie ma tu przynależność Polski do Unii Europejskiej i wynikające z tego zobowiązania. System polskiej polityki społecznej charakteryzuje się dużą niestety niestabilnością – kolejne ekipy rządowe mają odmienne pomysły na rozwiązywanie problemów społecznych, wydaje się, że niestety nierzadko za tymi pomysłami stoją konkretne interesy polityczne partii znajdujących się w danym momencie u władzy. W mojej opinii resort polityki społecznej jest traktowany raczej „po macoszemu”. Niektórym ministrom w sposób oczywisty brakowało kompetencji do kierowania tym resortem – ewidentnym przykładem była tu postać Anny Kalaty z Samoobrony. Innym problemem jest silosowość polityki społecznej – pomoc społeczna, zdrowie, edukacja, by wymienić te podstawowe, to odrębne systemy działające na podstawie odrębnych ustaw i innych regulacji prawnych. Ta odrębność przekłada się na możliwości interwencji i pracy z konkretnymi rodzinami oraz osobami w kryzysie ubóstwa, zwłaszcza tymi, u których bieda pociąga za sobą także inne problemy. W ich życie wkracza w tym samym czasie kilku specjalistów lub kilka specjalistek naraz – pracownica socjalna, asystentka rodziny, kurator sądowy, niekiedy dzielnicowy. Dobrze, jeżeli takie osoby wypracowały sobie nieformalnie struktury dobrej współpracy, bo nie ma właściwie formalnych uwarunkowań, by z wyjątkiem zespołów interdyscyplinarnych taką współpracę nawiązywać i utrzymywać.

M.P.: Wiemy też, że na poziomie lokalnym funkcjonuje wiele programów, których celem jest rewitalizacja i integracja społeczna, przeciwdziałanie ubóstwu. Z drugiej jednak strony niewiele wiemy o ich realnej jakości i o tym, jak przekładają się na codzienność mieszkańców, zwłaszcza tych najbardziej zagrożonych ubóstwem.

Wspomnieć możemy tutaj na przykład o olbrzymim projekcie rewitalizacji realizowanym w Łodzi. W ramach tego projektu między innymi przeprowadza się prace, które całkowicie odmieniają przestrzeń dawnych zubożałych sąsiedztw, remontowane są stare zdewastowane kamienice, z których wcześniej przesiedla się mieszkańców. Wiemy, że część z nich nie wraca do poprzednich miejsc zamieszkania, bo nie stać ich na wyższe czynsze. Czyli w ich życiu niewiele się zmienia. Inny przykład to problemy working poor, jeszcze inny to wykluczenie transportowe. Z tego co słyszymy, zdarza się także, że do projektów, z racji konieczności osiągnięcia wskazywanych przez grantodawców wskaźników (np. liczby uzyskujących zatrudnienie w efekcie uczestnictwa w projekcie aktywizacji na rynku pracy), dobierane są osoby, które „rokują”, co oznacza, że pomijane są te najbardziej potrzebujące realnego wsparcia. Bywa też, że oferta szkoleń zawodowych nie jest dostosowana do specyfiki uczestników lub specyfiki rynków pracy.

Co istotne, programy w ramach których opieką objęte są dzieci i młodzież ze środowisk zagrożonych wykluczeniem, kończą się w momencie, gdy ich uczestnicy wkraczają w dorosłość, a w przypadku pieczy zastępczej instytucjonalnej i rodzinnej – w momencie usamodzielnienia. Oznacza to, że przestaje wówczas działać szereg parasoli ochronnych i wielu takich młodych dorosłych czuje się pozostawionych samym sobie – jedynymi instytucjami, do jakich mogą się udać, gdy potrzebują wsparcia, są ośrodki pomocy społecznej i nieliczne organizacje pozarządowe funkcjonujące przede wszystkim w wielkich miastach.

Przykłady można mnożyć, dodajmy jeszcze jeden: jakość artykułów oferowanych osobom w kryzysie ubóstwa w ramach ważnego programu pomocy żywnościowej bywa bardzo niska (na przykład rozpadające się makarony, niejadalne płatki śniadaniowe), co powoduje, że często rezygnują one z pobierania tych artykułów, które prawdopodobnie są utylizowane. Wiele szkody przynosi tu kryterium cen w przetargach, a być może stoi za tym także utrwalone społecznie przekonanie, że osoby ubogie powinny akceptować z wdzięcznością wszystko, co jest im oferowane przez tych, którym się lepiej powodzi. Można tu postawić pytanie o to, na ile siły i środki zaangażowane w pomoc ludziom w kryzysie ubóstwa nie są marnotrawione, na przykład poprzez niską jakość pomocy lub poprzez brak kontynuacji wsparcia. Z pewnością zatem państwo wydaje miliardowe kwoty na różnego rodzaju programy socjalne, ale ich efektywność pozostaje pod znakiem zapytania.

Agnieszka Golczyńska-Grondas, Małgorzata Potoczna, „Archipelagi wielkomiejskiej biedy. Historia, metodologia, podstawowe ustalenia łódzkiego ośrodka badań nad ubóstwem”, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 2024, 336 stron.

Agnieszka Golczyńska-Grondas –
dr hab., prof. UŁ w Katedrze Socjologii Kultury Instytutu Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego, socjolożka biograficzna. Prowadzi jakościowe analizy dotyczące wykluczenia społecznego oraz helping professions. Zainteresowana także kwestiami etycznymi, ostatnio w szczególności problematyką współczucia w jego społecznym wymiarze oraz kryzysu humanitarnego na granicy polsko-białoruskiej. Od 2023 r. przewodniczy Sekcji Badań Biograficznych Polskiego Towarzystwa Socjologicznego. Od roku 2024 jest członkinią Komitetu Socjologii Polskiej Akademii Nauk.
Małgorzata Potoczna
doktor socjologii, adiunktka w Katedrze Socjologii Stosowanej i Pracy Socjalnej Instytutu Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego. Jej główne zainteresowania koncentrują się wokół socjologicznych koncepcji przebiegu losów życiowych i doświadczeń biograficznych, ze szczególnym uwzględnieniem osób znajdujących się w kręgu ubóstwa, marginalizacji i wykluczenia społecznego. Zajmuje się także problematyką pracy socjalnej i pomocy społecznej, aktywnych narzędzi integracji osób wykluczonych społecznie, ewaluacji i edukacji do pracy socjalnej. Laureatka I nagrody w konkursie na najlepsze prace doktorskie w dziedzinie problemów pracy i polityki społecznej organizowanym przez IPiSS pod patronatem Ministra Pracy i Polityki Społecznej za prace doktorską pt. Bieda w doświadczeniu biograficznym kobiet.
korekta Lidia Nowak
POPRZEDNI

recenzja  

Zmierzch bogów

— Hubert Walczyński