
Mahmud Darwisz, „Dowód tożsamości", tłum. Hanna Jankowska, WBPiCAK, Poznań 2024.
Zapisz.
Jestem Arabem.
Zagrabiłeś winnice moich dziadów
i ziemię, którą uprawiałem
razem z moimi dziećmi.
Nie pozostawiłeś nam ani moim wnukom
nic prócz tych skał.
Czy je także zabierze
wasz rząd, jak powiadają?
A więc —
zapisz na pierwszej stronie u góry:
nie żywię nienawiści do ludzi
i nie napadam na nikogo,
ale kiedy zgłodnieję,
będę jadł ciało grabieżcy.
Strzeż się mojego głodu
i mojego gniewu![1]
Mahmud Darwisz nie znosił wiersza „Dowód tożsamości”. O jednym ze swoich najsłynniejszych utworów, który stać się miał nie tylko tytułem jego filmu biograficznego, ale też swoistym credo kolejnych Palestyńczyków oraz innych zaangażowanych w to, co zwykliśmy nazywać „kwestią palestyńską”, mówił, że próbował go usunąć z kolejnych publikowanych zbiorów. Widząc jednak, jak ważny stał się dla czytelników, zrezygnował ze swoich starań[2]. Stosunek Darwisza do „Dowodu tożsamości” oraz ostateczna decyzja, jaką podjął, wiele mówi nam o tym, kim najsłynniejszy poeta Palestyny był, ale też kim chciał być — tak dla siebie, jak i 25 000 miłośników jego poezji, których w 2002 roku zgromadził jednego wieczora na bejruckim stadionie. Z okazji organizowanego wówczas Dnia Palestyny Darwisz przeczytał obecnym na trybunach Libańczykom i Palestyńczykom trzy swoje ikoniczne wiersze — „Hasir hisarak, la mafarr”, fragmenty „Poematu na cześć wysokiego cenia”, oraz, oczywiście, „Dowodu tożsamości”[3].
Palestyna jako raj utracony
Palestynę Darwisz tracił wielokrotnie i w dwojaki sposób. Znikała, kiedy był uchodźcą i migrantem, znowu wymykała mu się z rąk, kiedy do niej wracał. Bardzo wcześnie zrozumiał, że Palestyna, jaką znał, przestała istnieć wraz z 1948 rokiem i wygraną przez Izraelczyków wojną, w wyniku której wcielono ponad 80 proc. palestyńskich ziem w nowo powstałe granice Izraela. Wtedy też jako raptem ośmiolatek uciekł wraz z rodziną z Al-Birwy – arabskiej wioski położonej nieco ponad 10 kilometrów na wschód od Akki – do Libanu. Trwała Nakba (arab. katastrofa, nieszczęście). Termin ten zbiorczo opisuje przeprowadzoną przez izraelską armię czystkę etniczną i wysiedlenie 700 tys. Palestyńczyków bez prawa do powrotu. Doświadczenie ucieczki było dla małego Mahmuda traumą, o której opowiadał później tak: „Odeszliśmy, zostawiając wszystko tak, jak było — konia, jagnię, byka, drzwi szeroko otwarte, parujący jeszcze obiad, wezwanie na wieczorną modlitwę… i ten jeden radioodbiornik, który może do dziś nadaje wieści o naszym zwycięstwie[4].” Rok spędzony na uchodźstwie wraz z ponad stoma tysiącami Palestyńczyków mieszkających w tymczasowych obozach w Libanie był raptem pierwszym z wielu pożegnań, które Darwisz miał jeszcze przeżyć.
Doświadczenie ucieczki było dla małego Mahmuda traumą
Na wieść o powrocie do ukochanego domu nie posiadał się ze szczęścia. Po latach wspominał: „Pewnej nocy dowiedziałam się o planie powrotu do domu. Byłem taki szczęśliwy, pamiętam tę noc dobrze, nie mogłem zasnąć. Powrót do domu oznaczał dla mnie jedno — koniec z żółtym serem, koniec prześladujących mnie dzieci, które krzyczały za mną Cześć, uchodźco!”[5]. Rodzinna wieś, jaką zastał, miała jednak raz na zawsze zdefiniować Palestynę jako raj błogich lat dzieciństwa, teraz utracony bezpowrotnie. Tam, gdzie jeszcze niedawno była Al-Birwa, zobaczył jedynie gruzy, nowo postawione kibuce oraz — jak przywołuje Hanna Jankowska w nocie biograficznej załączonej do wydanego właśnie nakładem WBPiCAK tomiku „Dowód tożsamości”— wiszący nad ruinami „obojętny księżyc[6]”. Dla poety był to czas jednoczesnej utraty dzieciństwa i ojczyzny, Palestyny sprzed ucieczki miał już bowiem nigdy nie odnaleźć.
Rodzina Darwiszów straciła wtedy wszystko: wielopokoleniową historię zapisaną w murach wioski, krewnych, cały swój majątek, a także tożsamość. Nieobecni w czasie prowadzonego przez Izraelczyków cenzusu, stali się „infiltratorami”, ludźmi nielegalnymi, którzy przekraczając granicę Izraela z państw uznawanych za wrogie, automatycznie oskarżani byli o próbę przeprowadzenia sabotażu. Wydarzenia roku 1949 otworzyły nowy rozdział w życiu przyszłego poety — uchodźstwa we własnej ojczyźnie, nie opuszczającego go poczucia nostalgii mimo bycia na ziemi, którą jeszcze niedawno mógł przecież nazywać własną. Teraz jednak, gdy izraelscy oficerowie wizytowali szkoły, w których pobierał nauki, musiał się chować, aby nie ryzykować aresztowania.
Migrował wewnątrz Palestyny i poza nią. Doskonalił warsztat pisarski w Hajfie, gdzie w towarzystwie największych intelektualistów swoich czasów wykuwał swoje poglądy, rozczarował się marksizmem w Moskwie, nie zapuścił korzeni w Kairze. Miał krótki romans z Paryżem, lubił Bejrut, gdzie prowadził działalność publicystyczną. Dzielił czas między Ramallah na Zachodnim Brzegu i stolicę Jordanii w Ammanie. Swoją prawdziwą ojczyznę utracił jednak jako ośmiolatek i już nigdy nie odnalazł jej z powrotem. Poezja stała się więc dla Darwisza próbą odtworzenia kraju swojego dzieciństwa, stworzenia ody do jedynego miejsca, które kiedyś mógł nazywać swoim domem.
Kochanek
Drugim najsłynniejszym wierszem Darwisza jest „Ila ummi” (pol. „Mojej matce”). Pierwotnie został on opublikowany w zbiorze „Aszik min Filastin” (1966). Podmiot liryczny opisuje w tym utworze tęsknotę za chlebem, który przygotowywała jego matka, za parzoną przez nią kawą i subtelnymi muśnięciami jej ciała. Wiersz muzycznie zinterpretował Marcel Khalife, tworząc tym samym pieśń dalej śpiewaną wspólnie na propalestyńskich protestach na całym świecie. Jak bowiem czytać „Ila ummi”? Matka to metafora ojczyzny, sfeminizowane geo-ciało, które zostało przez narratora utracone. Tęsknota za karmicielką jest w istocie nostalgią za ojczyzną, która również karmiła, a podmiot fantazjuje o powrocie do niej. Nie dziwi więc, że do dziś wiersz ten jest manifestem kolejnych pokoleń diaspory liczącej niemal 7 i pół miliona osób rozrzuconych po całym globie.
Jednak czy aby na pewno?
Darwisz swój słynny wiersz stworzył w trakcie odbywania dwuletniego wyroku więzienia, na które skazany został pod zarzutami prowadzenia wrogich Izraelowi aktywności. Pisząc „Ila ummi”, swoje słowa kierował… do własnej matki, kobiety z krwi i kości. To za jej chlebem, kawą i dotykiem tęsknił, to do niej chciał wrócić po długim czasie rozłąki. Choć w tym samym tomiku znalazły się też wiersze jednoznacznie adresowane do Palestyny czy o niej mówiące, ten jeden od początku był akurat wyrazem miłości do dawno niewidzianej matki, której uczucie przez lata uznawał za niewystarczające. Przyjęcie wiersza i status, jakiego się doczekał, Darwisz po latach komentował następująco: „Ludzie zinterpretowali ten wiersz jako formę spowiedzi. Wiersz, poprzez który chciałem odpokutować moje poczucie winy wobec matki za to, że myślałem, że mnie nienawidzi, uznali za wiersz o tęsknocie narodu. Nie spodziewałem się, że — dzięki Marcelowi Khalife — miliony będą go śpiewać i pomyślą, że matką jest ojczyzna. To był list pojednania między dzieckiem a matką[7].”
Pisząc «Ila ummi», swoje słowa kierował… do własnej matki, kobiety z krwi i kości
Mahmud Darwisz zdawał sobie sprawę ze społecznych oczekiwań, jakie przyniosła mu szybka sława i status „poety oporu”[8] czy „poety narodowego”. Jego stosunek do tego miana był zniuansowany. Na przestrzeni lat opowiadał o nadanej mu odgórnie roli na różne sposoby — doceniając ją, polemizując z nią czy wyrażając wobec niej złość. W cytowanym przeze mnie już wywiadzie mówił, że jego głos uznać można nie za narodowy, ale kolektywny. To wspólnota doświadczeń Palestyńczyków żyjących w swojej ojczyźnie i poza jej granicami pozwala im interpretować każdy wiersz jako jednoznaczny apel polityczny. Darwisz mówi: „piszę wiersz o przechadzaniu się ulicami nocnego Paryża, a każdy Palestyńczyk myśli, że to o nim”. Jeśli jednak ma być poetą całego narodu, to akceptuje tę rolę jako zaszczyt[9]. Jednocześnie ważne było dla niego to, aby nie stać się poetą „zaszufladkowanym”, już na zawsze zobowiązanym do przestrzegania narodowowyzwoleńczej konwencji. Ciasne ramy, które narzucali na niego tak krytycy, jak i czytelnicy, były dla niego próbą ograniczania jego artystycznej ekspresji.
Darwisz chętnie pisywał również wiersze o miłości romantycznej oraz erotyki. Rozwodził się dwa razy, aby ostatecznie stwierdzić, że małżeństwo nie jest dla niego. Sam określał się jako kochliwy, co tłumaczył byciem zodiakalnymi Rybami. Mówił, że „kocha być zakochany”. Kiedy w 1998 opublikował pierwszy tomik wierszy otwarcie i w całości poświęcony miłości, spadła na niego fala krytyki i (nie pierwszych już) oskarżeń o zdradę i porzucenie kwestii palestyńskiej. Zniósł to źle. „My, Palestyńczycy, mamy całkowicie poświęcić się jednej sprawie — wyzwoleniu Palestyny. To więzienie. Jesteśmy ludźmi, kochamy, boimy się śmierci, cieszymy się pierwszymi kwiatami na wiosnę”[10]. Zdaniem krytyków nawet wiersz o miłości mężczyzny do kobiety powinien stać się elementem wyzwoleńczej walki, być narzędziem oporu wobec kolonizatora oraz kolejną szablą w boju o rząd dusz obserwatorów na całym świecie. W przywoływanej zaś przez Jankowską wypowiedzi dotyczącej erotyzacji ojczyzny poeta ponownie oponował: „Nie zgodzę się, żeby moja ukochana miała być kopcem usypanym z ziemi. Kiedy mówię o kobiecie, powiadają, że mam na myśli ojczyznę. To nieprawda! W ojczyźnie są przecież kobiety, a ja kobiety kocham”[11]. Opór Darwisza wobec zerojedynkowego odczytywania jego twórczości rzadko przebijał się jednak do szerszego grona, głównie pozostając przedmiotem zainteresowania literaturoznawców oraz biografistów poety. Do dziś jego wiersze czytane są niemal wyłącznie jako poezja na wskroś polityczna.
Pić kawę w ciszy
Legenda, jaką Mahmud Darwisz stał się jeszcze za życia, przysporzyła mu wśród syjonistycznej publiczności miana „poety niebezpiecznego”. Wątki, które podejmował w swojej poezji, oraz polityczna działalność w ramach Organizacji Wyzwolenia Palestyny[12], sprawiły, że próbowano mu przypisać łatkę radykała. W odpowiedzi na przedstawioną w 2016 roku propozycję, aby umieścić jego twórczość w programie nauczania żydowskich uczniów, oddając tym samym sprawiedliwość istnieniu izraelskich Arabów, ówczesny członek Knessetu, Benny Elon, powiedział: „Tylko społeczność gotowa do samobójstwa umieściłaby [Darwisza] w swoim programie”[13]. Były izraelski minister obrony narodowej, Avigdor Lieberman, porównał jednorazową transmisję „Dowodu tożsamości” w krajowym radiu do „puszczania na antenie Mein Kampf”.
W rzeczywistości Darwiszowi daleko było jednak do radykała. Mimo jednoznacznego stanowiska ws. okupacji kolejnych terytoriów oraz oczywistej traumie Nakby, wielokrotnie podkreślał swoje przywiązanie do języka hebrajskiego, który miał otworzyć mu okno na świat literatury. Przyjaźnił się także z licznymi izraelskimi artystami. Gdy po publikacji wiersza „Abirun fī kalam ’abir”, w którym podmiot liryczny każe Izraelczykom „iść precz z naszej ziemi i naszego morza”, w Izraelu podniósł się alarm, Darwisz jednoznacznie podkreślał, że miał na myśli jedynie terytoria okupowane od 1967 roku. W liście do palestyńskiego poety Samiha al-Qassima pisał: „Izraelczycy wydali wojnę mojemu wierszowi — wierszowi, którego nie napisałem” oraz „Dlaczego oskarżają mnie o to, że chcę ich zepchnąć do morza, podczas gdy ja wzywam ich do wycofania się z okupowania naszej ziemi?[14]”. Mimo swojego ikonicznego statusu, Darwisz był obiektem nieustannej krytyki pochodzącej z obu stron. Gdy tworzył wiersze osobiste, rodacy oskarżali go o niedostateczne zaangażowanie na rzecz kwestii palestyńskiej. Gdy podejmował tematy polityczne, status gwiazdy od razu ściągał na niego uwagę izraelskich odbiorców.
W rzeczywistości Darwiszowi daleko było jednak do radykała
W swoich utworach Darwisz nigdy nie demonizował czy dehumanizował Izraelczyków. Dowodem na to jest choćby słynny wiersz „Żołnierz śniący o białych liliach”, gdzie podmiot oddaje głos izraelskiemu żołnierzowi, którym — jak się później okazało — był historyk Shlomo Sand.
Spytałem go: — A ziemia?
Powiedział: — Nie znam jej,
nie czuję, żeby była moją skórą i pulsem,
jak piszą w poematach.
I nagle ją ujrzałem,
tak jak widzi się sklepik, ulicę i gazety.
— Kochasz ją? — zapytałem. — Dla mnie miłość to spacerek,
kieliszek wina lub przygoda.
— Umarłbyś za nią?
— Nie!
Wszystko, co wiąże mnie z tą ziemią,to płomienny artykuł i przemowa.
Nauczyli mnie kochać miłość do niej,
lecz nie poczułem, by jej serce było moim,
nie czułem trawy, korzeni ani gałęzi[15].
Żołnierz przyznaje się w rozmowie, że zabijał, mówi też jednak o swoich namiętnościach, marzeniach czy narzuconej miłości do Izraela. Tym razem oskarżenie poety spłynęło ze strony jego rodaków, którzy zarzucili mu proizraelskie sympatie.
Do wiersza o izraelskim żołnierzu Darwisz wrócił jeszcze raz, w przywoływanym już przeze mnie wywiadzie przeprowadzonym przez krytyczkę literacką Helit Yeshurun. Rozmowa ta miała miejsce w 1996 roku i przypadała na okres wielkiego rozczarowania poety tym, jaką Palestynę zastał po jednym z wielu powrotów do swojej ojczyzny. Powiedział w nim także, że wiersz „Żołnierz śniący o białych liliach” był jedną z pierwszych platform dla izraelskiego głosu, jaka wyszła spod ręki arabskiego poety. Dla Yeshurun utwór stanowił jednak wyraz deprecjacji Izraela jako ojczyzny (ojczyzna „to znaczy pić matczyną kawę / i powracać do domu wieczorem”[16]). W odpowiedzi Darwisz wyraził swój program polityczny, mniej płomienny niż te z poprzednich lat.
HY: A o czym mówi ten głos izraelskiego żołnierza? Że dla niego ojczyzna to „picie matczynej kawy”?
MD: Mówi, że jest człowiekiem, że jest istotą ludzką, nie kulą do karabinu. Że jego relacja z ojczyzną to poszukiwanie bezpieczeństwa, picie porannej kawy w ciszy. Dziś to jest właśnie mój palestyński sen[17].
Dla Darwisza, zmęczonego nikłymi osiągnięciami OWP oraz absolutną klęską, jaką przyniosły Porozumienia z Oslo (1993), marzenie o Palestynie nie zawiera w sobie górnolotnych słów, namiętnych uczuć i patriotycznych uniesień. Ojczyzna to bowiem miejsce, w którym człowiek po prostu czuje się bezpiecznie. Ojczyzna to miejsce, w którym może pić kawę w ciszy.
[1] M. Darwisz, „Dowód tożsamości” (fragment), tłum. H. Jankowska, w: Dowód tożsamości, WPBiCAK, 2024, s. 8-9.
[2] D. Cohen-Mor, Mahmoud Darwish: Palestine’s Poet and the Other as the Beloved, Cham 2019, s. 5.
[3] الاف اللبنانيين والفلسطينيين يتضامنون مع فلسطين بحضور محمود درويش, dostęp: 25.03.2025, https://elaph.com/Web/Archive/1169336259638464600.html.
[4] M. Abu Eid, Mahmoud Darwish: Literature and the Politics of Palestinian Identity, Bloomsbury Publishing 2016, s. 42.
[5] Tamże, s. 45.
[6] H. Jankowska, Nota biograficzna, w: M. Darwisz, Dowód tożsamości, WPBiCAK 2024, s. 148.
[7] H. Yeshurun, Exile Is So Strong Within Me, I May Bring It To the Land: A Landmark 1996 Interview with Mahmoud Darwish, „Journal of Palestine Studies”, Vol. 42, No. 1, 2012, s. 48.
[8] Kategorię tę jako pierwszy wprowadził Ghassan Kanafani, palestyński pisarz i polityk. Darwisz wyraźnie się jej sprzeciwiał. Spotkała się też ona z krytyką wielu badaczy literatury. Do dziś pozostaje jednak ona szeroko przyjętą kategorią opisu zaangażowanych palestyńskich literatów tworzących od połowy XX wieku do dnia dzisiejszego.
[9] Tamże, s. 55.
[10] Tamże.
[11] H. Jankowska, Nota…, s. 138.
[12] W istocie Darwisz nie był wobec OWP bezkrytyczny, zdarzało mu się bardzo otwarcie polemizować m.in. z kierunkami działalności partii czy, personalnie, z Jasirem Arafatem.
[13] M. Jaggi, Poet of the Arab World…
[14] M. Abu Eid, Mahmoud Darwish…
[15] M. Darwisz, „Żołnierz śniący o białych liliach” (fragment), tłum. H. Jankowska, w: Dowód tożsamości, WPBiCAK, 2024, s. 148.
[16] Tamże.
[17] H. Yeshurun, Exile Is So Strong Within Me…, s. 60.

Mahmud Darwisz, „Dowód tożsamości", tłum. Hanna Jankowska, WBPiCAK, Poznań 2024.
Iranistka, orientalistka. O Bliskim Wschodzie pisała między innymi dla „Rzeczpospolitej”, „Więzi”, „Dwutygodnika”, „Magazynu Kontakt” czy „Glissanda”. Naukowo zainteresowana historią idei, ze szczególnym wskazaniem na irańskie warianty marksizmu oraz jego spotkania z islamem. Redaktorka prowadząca serii literatury bliskowschodniej „Rahla” w Wydawnictwie ArtRage.
