fbpx
Ładowanie strony
Logotyp magazynu Mały Format

 

Wstęp tłumaczki

„Na barykadach wisiały czerwone sztandary a na jednym z nich transparent z napisem: Czego chcemy? Chcemy wszystkiego”[1].

 

 

Nanni Balestrini, urodzony w 1935 roku w Mediolanie, był przede wszystkim wszechstronnym poetą, uznawanym za jednego z najzdolniejszych przedstawicieli włoskiej neoawangardy. Jego twórczość miała charakter silnie eksperymentalny – chętnie wykorzystywał nowe formy, na przykład tworząc ogromne wiersze-kolaże w nurcie poezji wizualnej. Fascynowały go również techniki pisarskie, które z dzisiejszej perspektywy można by zaklasyfikować jako początki poezji cyfrowej: z wykorzystaniem specjalnego algorytmu tworzył projekty wierszy, które zawierały ogromną liczbę wersji, każdą budowaną z innej kombinacji tych samych słów.

Taka koncepcja stała się podstawą pierwszej powieści Balestriniego, zatytułowanej „Tristan”. Autor chciał, żeby na bazie napisanego przez niego tekstu wyjściowego (składającego się z dziesięciu rozdziałów o stałej liczbie akapitów) algorytm wygenerował biliardy różnych wersji, za każdym razem zmieniając kolejność zdań. W ten sposób każdy egzemplarz książki byłby niepowtarzalny, pozostając jedyną wydrukowaną wersją danego wariantu. Eksperymentalny pomysł autora polemicznie odnosił się do wizji literatury traktowanej jako seryjnie wytwarzany produkt masowy. Realizacja koncepcji w latach 60. nie była jednak możliwa ze względów finansowych. W 1966 roku „Tristan” został więc wydany w jednej, bazowej wersji. Do pomysłu Balestriniego powrócono po ponad czterdziestu latach, gdy rozwój technologii umożliwił wydrukowanie powieści w tysiącach unikatowych egzemplarzy (każda książka oznaczona jest numerem danej wersji).

Dziś Balestrini bywa kojarzony z grupą literacką Gruppo 63 (nazwaną od roku powstania – 1963), którą współzałożył w Palermo wraz z innymi pisarzami i krytykami (wśród których znaleźli się m.in. Umberto Eco czy Edoardo Sanguineti). Podkreślona w nazwie kolektywność przedsięwzięcia miała szczególne znaczenie – jedną z przewodnich idei tworzonej poezji było działanie w kontrze do dawnej indywidualistycznej figury pisarza-jednostki. Balestrini należał do najbardziej wyrazistych członków tej grupy: był zaangażowany politycznie, reprezentował radykalnie lewicowe poglądy – jego eksperymentalny język służył przede wszystkim ekspresji systemowej kontestacji[2]. Grupa pozostawała aktywna przez kilka lat, z czasem słabnąc pod wpływem studenckich protestów i rewolucji, którą przyniósł rok 1968. Gruppo 63 rozwiązano rok później, ale Balestrini pozostawał artystą silnie zaangażowanym politycznie, wykorzystując nadal rewolucyjność języka poezji i prozy eksperymentalnej. Był też współzałożycielem i działaczem skrajnie lewicowej organizacji politycznej Potere Operaio, w której intensywnie udzielał się na przełomie lat 60. i 70. To właśnie w tym okresie napisał wydaną w 1971 roku powieść „Vogliamo tutto” (Chcemy wszystkiego).

Eksperymentalny pomysł autora polemicznie odnosił się do wizji literatury traktowanej jako seryjnie wytwarzany produkt masowy

Książka ta jest powieścią rewolucyjną i stanowi nie tylko rodzaj manifestu politycznego, ale również zapis prawdziwych wydarzeń: opowieść o masowych strajkach, jakie miały miejsce w turyńskiej fabryce Fiata wiosną 1969 roku, uważanych za preludium do „gorącej jesieni”. Mianem tym określa się serię protestów opartych głównie na strajkach robotniczych, które swym zasięgiem objęły całe Włochy. Jak podaje Mikołaj Ratajczak: „Szacuje się, że we wszelkiego rodzaju aktywności strajkowe w miejscu pracy zaangażowane było w szczytowym momencie ponad 5,5 miliona robotników (około 25% siły roboczej w kraju)”[3]. Jako początki tego okresu filozof przywołuje właśnie strajki w fabrykach Fiata, a za moment eskalacji napięcia uznaje zamieszki, jakie miały miejsce w czerwcu 1969. Wydarzenie to określa się mianem rewolty na Corso Traiano (miejsce w południowej części Turynu, zamieszkałej przez pracowników fabryki Mirafiori) – doszło wówczas do walk między protestującymi robotnikami a funkcjonariuszami policji. Później protesty rozprzestrzeniły się w innych częściach kraju, rozwijając się w „gorącą jesień”.

Te właśnie wydarzenia dokumentuje Balestrini w swojej powieści, której głównym bohaterem jest robotnik pochodzący z Kampanii, biednego regionu położonego w południowej części Włoch. „Chcemy wszystkiego” ma przejrzystą strukturę: utwór składa się z dwóch części, z których każda zawiera po pięć rozdziałów. W części pierwszej bohater wspomina lata swojej młodości, opisując przy tym kontrasty społeczne i ekonomiczne pomiędzy Północą a Południem, a także rosnące młodzieńcze rozczarowanie spowodowane odkrywaniem brutalnych zasad kierujących światem opartym na kapitalistycznym wyzysku. Wspomnienia z tego okresu podsumowuje stwierdzeniem: „Postanowiłem pojechać na północ bo tam były pieniądze”[4] Jego dalsze losy to ciągłe zmiany pracy i miejsca zamieszkania: bohater nieustannie się przemieszcza, pomieszkując u znajomych i rodziny, ima się różnych zajęć. Z niektórych miejsc odchodzi sam, z innych jest zwalniany. Po nieudanych doświadczeniach w Niemczech, Brescii i Mediolanie, trafia ostatecznie do Turynu, gdzie zaczyna pracę w fabryce Mirafiori w zakładach produkcyjnych Fiata 500. Początkowo obojętny na kwestie polityczne, dzięki znajomościom z zaangażowanymi społecznie studentami zaczyna coraz mocniej interesować się lewicowymi teoriami. Stopniowo angażuje się w robotnicze strajki, zaczynając od epizodów drobnego nieposłuszeństwa wobec przełożonych, by na koniec stać się jednym z głównych działaczy wiosennych protestów w fabryce Fiata. Druga część powieści to opowieść o kolejnych etapach strajków z 1969 roku, którą zamyka opis rewolty na Corso Traiano.

Bohater Balestriniego ani razu nie zostaje nazwany żadnym imieniem, mimo że cała jego historia poprowadzona jest w narracji pierwszoosobowej. Próżno też doszukiwać się momentu, w którym pozostali bohaterowie zdradziliby jego nazwisko. Jak ujawniono po kilku latach od publikacji powieści, historia głównego bohatera i jego postać oparte zostały na faktach z życia autentycznego robotnika będącego uczestnikiem tamtych wydarzeń – Alfonsa Natelli. Balestrini znał Natellę osobiście i inspirował się jego doświadczeniami, pisząc swoją książkę. Nie chodziło mu jednak o spisanie historii Alfonsa[5] Świadomie pozbawił bohatera imienia, chcąc stworzyć archetyp niewyróżniającego się niczym robotnika z Południa, gotowego do częstej migracji i zmiany pracy. Balestriniemu zależało więc na maksymalnej uniwersalizacji doświadczenia głównego bohatera. „Chcemy wszystkiego” to także opis przemiany, jaką przechodzi proletariusz z Kampanii, który stopniowo uświadamia sobie realia wyzysku robotników. Stopniowo budzi się w nim gniewny buntownik, który zaczynając od delikatnych prób sabotażu, sięga po coraz odważniejsze formy stawiania oporu. Jest wściekły, butny, bezczelny, awanturuje się i śmiało konfrontuje z przełożonymi, a nawet prowokacyjnie nawiązuje do samego prezesa firmy FIAT, Gianniego Agnellego. Zmianie ulega też narracja książki – na początku prowadzona jest w pierwszej osobie liczby pojedynczej i nadaje opowieści bohatera subiektywnego charakteru; w drugiej części zaś ustępuje miejsca coraz częstszej i nawracającej perspektywie inkluzywnego „my”. W miarę jak strajki przybierają na sile, a towarzysze solidarnie łączą się w walce, główny bohater coraz częściej wypowiada: „my”. Niektórzy badacze komentują ten zabieg przejścia od nieokreślonej uniwersalnej postaci do kolektywnego głosu, stwierdzając, że głównym bohaterem „Chcemy wszystkiego” jest sama klasa robotnicza, gotowa do nowej komunistycznej rewolucji[6].

Bohater Balestriniego ani razu nie zostaje nazwany żadnym imieniem, mimo że cała jego historia poprowadzona jest w narracji pierwszoosobowej

Balestrini akcentuje to przejście drobną zmianą w obrębie języka i właśnie język, a konkretnie jego eksperymentalność, jest cechą najsilniej wyróżniającą powieść. Obok stworzenia postaci maksymalnie uniwersalnej, autorowi bardzo zależało na tym, żeby pierwszoosobowa narracja książki jak najsilniej imitowała język mówiony. „Chcemy wszystkiego” charakteryzuje się mocno kolokwialnym stylem, pełnym wulgaryzmów i slangowych wyrażeń, typowych dla środowiska robotniczego. Balestrini odtwarza przy tym językowe realia komunistycznych protestów, wykorzystując autentyczne slogany (na przykład tytułowe „Chcemy wszystkiego”) oraz teksty z ulotek towarzyszących tamtym wydarzeniom. Im bardziej bohater angażuje się w protesty, tym chętniej używa silnie nacechowanego ideologicznie języka, momentami bezrefleksyjnie popełniając błędy gramatyczne lub powtarzając się – z uwielbieniem nadużywa na przykład słowa „towarzysze” w odniesieniu do współpracowników i współprotestujących. Jednak najbardziej radykalną językowo decyzją Balestriniego jest niemal całkowita rezygnacja z interpunkcji[7]: jedynym konsekwentnie używanym znakiem jest kropka kończąca zdania. Sporadycznie stosuje pytajniki i dwukropki, w powieści brak jednak zupełnie przecinków. Nawet dialogi wprowadzane są bez jakiegokolwiek użycia znaków wyodrębniających, takich jak cudzysłowy czy myślniki – zdania będące elementem czyjejś wypowiedzi są po prostu częścią ciągłego tekstu. Czytelnikom i czytelniczkom może więc sprawić pewną trudność zorientowanie się, kto wypowiada dane słowa albo czy bohater mówi coś na głos, czy tylko myśli o tym. Dokładnie takich reakcji spodziewał się i oczekiwał Balestrini, który wielokrotnie powtarzał w wywiadach, że jego literatura nie ma być prosta w odbiorze. W „Chcemy wszystkiego” chciał stworzyć wrażenie obcowania z historią opowiadaną przez robotnika jego własnymi słowami, w której subiektywne uwagi mieszają się z faktami, składnia bywa zaburzona, a linearny porządek narracji przerywany jest przeskokami w czasie.

W momencie publikacji powieść Balestriniego wywołała silne reakcje, zbierając głównie nieprzychylne recenzje. Jak podsumowuje Remo Ceserani, „Chcemy wszystkiego” to powieść o awangardowym stylu i politycznej tematyce[8].. Większość badaczy uznaje eksperymenty lingwistyczne zastosowane w powieści za sprawnie poprowadzone i godne uznania – warte uwagi jest na przykład to, jak Balestrini radzi sobie z brakiem przecinków, nie tracąc zupełnie rytmu swojej prozy. Osiąga to dzięki poetyckiemu talentowi, stosując liczne powtórzenia i enumeracje. Krytyce podlega jednak druga cecha powieści, czyli jej polityczna tematyka – większość recenzentów z dezaprobatą komentowała nie tyle same poglądy pisarza, ale ich siermiężne wykorzystanie i prezentację. Franco Petroni zwraca zaś uwagę na inny problematyczny aspekt: zauważa, że Balestrini chciał pokazać kluczowy dla włoskiego społeczeństwa moment, zastępując figurę uprzywilejowanego intelektualisty postacią masowego robotnika, który przyjmuje aktywną rolę wobec kryzysu. Zdaniem badacza Balestrini dokonuje jednak „kolonizacji proletariatu”: świadomość polityczna i ideologiczna perspektywa, które zyskuje bohater powieści, docierają do niego z zewnątrz, za sprawą studentów-intelektualistów[9]. W takiej interpretacji powieść Balestriniego odczytywana jest jako udana językowo, ale nieautentyczna i rozczarowująca na poziomie idei.

Nicola Pizzolato staje jednak w obronie utworu i zwraca uwagę na fakt, że tekst Balestriniego do dziś jest często analizowany w ramach zajęć akademickich poświęconych wydarzeniom „gorącej jesieni”, nie tylko we Włoszech. Stwierdza przy tym, że „Chcemy wszystkiego” to książka powstała zaledwie dwa lata po opisywanych w niej protestach, będąca żywą i świeżą reakcją autora, który pozostawał silnie zaangażowany politycznie. Powieść ta jest więc istotnym śladem po burzliwych wydarzeniach „gorącej jesieni”.

W wywiadzie udzielonym w 2014 roku (a więc pięć lat przed śmiercią) dziennikowi „la Repubblica” Balestrini został zapytany o trudności, jakie sprawia swoim czytelnikom poprzez rezygnację ze stosowania znaków interpunkcyjnych. Pisarz odpowiedział wtedy, że świadomie stawia odbiorców przed takim wyzwaniem, ponieważ nie potrzebuje, aby słuchali go wszyscy – „Wystarczą mi moi czytelnicy”[10]. Postawa Balestriniego, do końca wiernego swoim wymagającym artystycznym eksperymentom i radykalnym ideom, wymownie dopełnia bezkompromisowego ducha „Chcemy wszystkiego”[11].

Maria Dobosiewicz

 

 

I zbieramy się na wiecu w osiemdziesiątkę robotników. Tłum szedł między taśmami produkcyjnymi i cały czas się wydłużał. W pewnej chwili docieramy do miejsca z kartonami zrywamy je i piszemy kredą: Towarzysze zejdźcie z taśm chodźcie z nami. Na drugim piszemy: Siła Robotnicza. Na jeszcze innym: Lizusom praca Robotnikom protesty. I idziemy dalej z tymi trzema tablicami.

Na wiecu było coraz więcej ludzi i przyjechali związkowcy. Związkowców to ja pierwszy raz w życiu widziałem w fabryce Fiata. Zaczynają związkowcy: Towarzysze nie protestujmy teraz. Walczyć będziemy jesienią razem z resztą klasy robotniczej z innymi metalowcami. Teraz osłabiłoby to walkę jeśli teraz uderzymy to co zrobimy w październiku? A my na to: Trzeba walczyć teraz bo jest wiosna a lato jeszcze przed nami. W październiku będziemy potrzebowali płaszczy butów będziemy musieli zapłacić za ogrzewanie za podręczniki dla dzieci. Dlatego robotnik nie może walczyć zimą musi walczyć latem. Bo latem może śmiało spać na dworze zimą nie. A poza tym wiecie że to wiosną Fiat ma najwięcej zamówień jeśli wstrzymamy pracę teraz wykołujemy Fiata bo w październiku będzie po sprawie.

Związkowcy zaczynają gromadzić się rozchodzić się i rozpraszać nasz wiec. My w dwudziestkę zaczynamy nowy wiec w innym miejscu i zgarniamy resztę towarzyszy. Po dwóch godzinach udaje nam się zatrzymać wszystkie taśmy. Właśnie w tym momencie zjawia się szef Działu Karoserii pułkownik. Byliśmy wtedy w zakładzie 54 ale stanęły wszystkie taśmy bo poszliśmy też do pozostałych zakładów i zatrzymaliśmy wszystkie. Przyszedł pułkownik a wraz z jego przyjściem wszyscy robotnicy rozstąpili się i wrócili pospiesznie do taśm. Została nas tylko piętnastka z tablicami w rękach.

Rozumiem więc że teraz pora stanąć z nim oko w oko jeśli nie to się zeszmacimy.

On idzie w naszą stronę a ja idę do niego z tablicą wymierzoną prosto w jego twarz. Podtykam mu ją pod nos a on czyta. Nie pamiętam która to była tablica co tam było napisane nic mnie to nie obchodziło. Obchodziło mnie tylko żeby spierdalał.

Dać mu do zrozumienia że nie ma na nas rady. Widzi że stoję w miejscu że ustawiłem się dokładnie naprzeciw niego i mówi: A co to ma być? Tabliczki z cenami warzyw? Na targu jesteśmy czy co? Mówię że nie że to tablice wbrew interesom kierownictwa po to je zrobiliśmy. Wtedy zbiera wokół siebie grupę ten inżynier z Karoserii. I wokół niego zebrało się z pięciuset robotników i ciągle kiwali głowami tak tak. On mówił a robotnicy potakiwali. Pozostałe grupy to byli związkowcy przy innych taśmach Karoserii a nas została grupka zaledwie piętnastu towarzyszy.

Więc mówię: Towarzysze trzeba interweniować bo jeśli nie to oleją nas i nas wykołują.

Musimy interweniować tam gdzie mówi inżynier bo to on jest największą szychą. Jeśli damy radę go stąd wypierdolić na oczach robotników to wszystko naprawimy. Jeśli rozwalimy kapitalistów z tej grupy jesteśmy w domu wygraliśmy walkę już dziś. Podchodzimy do inżyniera on mówi a ja: Czy mogę zabrać głos w tej dyskusji? On na to: Proszę mówić co ma pan do powiedzenia? Mam do powiedzenia tylko jedno.

Więc mówię: Towarzysze trzeba interweniować bo jeśli nie to oleją nas i nas wykołują

Jaką ma pan premię z produkcji? Te rzeczy nie dotyczą zaczyna inżynier.

A właśnie że dotyczą. My premii dostajemy co najwyżej nie wiem ile nie wiem nawet ile ja dostaję. Nie patrzę nigdy na wypłatę co tam piszą warunki umowy zasiłek itp. Biorę tylko pieniądze bez czytania bo nie obchodzi mnie czytanie obchodzą mnie pieniądze. Ale pewnie dostajemy co najwyżej pięć sześć procent siedem procent. A pan ile dostaje? Co to pana obchodzi. W porównaniu do małych odsetek które dostajemy my mówię wy zależnie od rocznej produkcji samochodów które my wytwarzamy dostajecie premię rzędu kilku milionów lirów.

I dlatego właśnie chcecie żebyśmy wytwarzali coraz więcej. A dla nas praca i pieniądze pozostaną te same. Prawda czy nie?

Powtarzam panu że to pana nie dotyczy. Jak to mnie nie dotyczy? Pan dzięki mojej pracy zarabia miliony i potem mówi mi pan że mnie to nie dotyczy? Jeśli pan zarabia pieniądze to dlatego że premia wzrasta ze wzrostem pozycji. Czyli jeśli nie pracujesz przy taśmie jesteś szefem ważnym szefem jesteś Agnellim. Oczywiście najwyższa premia idzie do niego. Odwróciłem się do robotników: Wiecie ile pieniędzy on bierze sobie jako premię? Wiecie dlaczego nie chce mi powiedzieć?

Wtedy pułkownik zabiera głos: Wie pan że ja mam wykształcenie? Że jestem inżynierem?

Nie tego nie wiem odpowiadam. I mówię: A wie pan że gówno nas obchodzi pańskie wykształcenie? Że naszym zdaniem nie ma pan więcej praw niż my? A on: Rodzice pana nie wychowali? Nie nie wychowali mnie a może pana wychowali? Tak mnie wychowali. I mówi pan że był w wojsku?

Nie nie byłem w wojsku bo co mają wspólnego rodzina i wojsko? Mają bo rodziny muszą wychowywać i uczyć szacunku do ludzi lepiej wykształconych. I gdyby był pan w wojsku toby pan zrozumiał że wszędzie są hierarchie które trzeba szanować. Kto ich nie szanuje jest anarchistą bandytą wariatem.

Może jestem wariatem ale fakt faktem że nie lubię pracować. Właśnie właśnie woła słyszeliście słyszeliście wszyscy ci co strajkują nie lubią pracować.

Więc pytam dlaczego wszyscy ci tutaj zamiast stanąć przy taśmach i pracować wolą stać i słuchać pana? Widać oni też nie lubią pracować.

Wystarczy cokolwiek wystarczy byle wymówka nawet słuchanie kogoś kto mówi żeby tylko nie pracować. Robotnik nie lubi pracować robotnik musi pracować.

Więc pytam dlaczego wszyscy ci tutaj zamiast stanąć przy taśmach i pracować wolą stać i słuchać pana?

Pracuję w Fiacie nie dlatego że mi się tu podoba bo gówno mi się tu podoba nie podobają mi się samochody które wytwarzamy i moi szefowie i nie podoba mi się też pan. Jestem tu bo potrzebuję pieniędzy które daje mi Fiat.

Moim zdaniem nie zostanie pan tu długo mówi pułkownik. Słyszałem że pobito strażnika. Jeśli dowiem się kto to zrobił słono za to zapłaci. Nie musi pan iść daleko żeby się dowiedzieć kto to zrobił mówię nigdy nie lubiłem zagadek. Wiem będę musiał za to zapłacić ale nic mnie to nie obchodzi. To ja go pobiłem i pobiję jeszcze kogoś dziś wieczorem. Tamten czuje że zaraz oberwie i ucieka nam w tłum robotników. Bo w piętnastu staliśmy przed nim a za nim byli wszyscy inni robotnicy. Ucieka ale najpierw pyta: Jak się pan nazywa? Podaję mu imię i nazwisko podaję nazwisko mojego szefa że jestem z zakładu 54 z taśmy Fiata 500 i że pozostaję do dyspozycji. Mówię mu to wszystko żeby pokazać że się go nie boję. Zobaczy pan że za to zapłaci. Spierdalaj wynoś się głupi skurwielu nie teraz za to zapłacę.

Odchodzi a gdy odchodzi wszyscy robotnicy aaaaaaaa ryczą na wiwat: Jesteś bogiem ale go załatwiłeś kawał chuja z niego chciał nas wszystkich zrobić w konia! Dobrze dobrze mówię to nam się udało ale teraz musimy zwołać wiec. Musimy tu zrobić burdel z prawdziwego zdarzenia musimy teraz rozwalić to wszystko. I kopaliśmy w skrzynie z materiałem żeby narobić przeraźliwego hałasu łubudu łubudu łubudu i przez dwie godziny robiliśmy ten burdel. Potem zbieraliśmy się w grupy raz na początku raz na końcu taśmy. Przeskakiwaliśmy przez nią krzycząc razem: Więcej pieniędzy mniej pracy. Albo: Chcemy wszystkiego.

Wchodziliśmy na taśmy schodziliśmy z nich i zbieraliśmy się w grupy.

I tak do wieczora. Wieczorem idę podstemplować kartę pracowniczą. Mojej karty nie było wzięli ją sobie. Idę do szefa. Szefie gdzie moja karta? A on: A co nie ma jej?

Proszę nie żartować co pan z nią zrobił odpowiadam. Ja nie wiem gdzie jest mówi jeśli jej nie ma to znaczy że musi pan zaczekać a potem się zobaczy. Dobrze poczekam. W tym czasie wszyscy robotnicy opuszczają fabrykę wszyscy wychodzą. Wydawało mi się że w Mirafiori zostałem tylko ja. I gdy tak stałem pojawił się jeden szef potem drugi i potem jeszcze jeden.

Mówię do siebie: Ech zaraz pojawią się strażnicy. Szefie gdzie moja karta? A on: Musi pan pójść do biura.

Gówno a nie pójdę do biura. Jutro znów przyjdę do fabryki z kartą czy bez karty. Ale do biura nie pójdę. Jak pułkownik ma mi coś do powiedzenia to niech mi to powie tu w zakładzie. I zwijam się żeby nie być ostatni. Z szatni wychodzili wtedy robotnicy którzy się już umyli i ubrali. Dołączam do towarzyszy i mówię: Oni chcą mnie złapać i oskarżyć. Złapią mnie przy wyjściu podrzucą mi do kieszeni jakieś żelastwo wezwą policję i oskarżą mnie jak złodzieja oto co zrobią.

Wszystko zaplanowane. Złapaliby mnie włożyliby mi do kieszeni cokolwiek śrubę klucz. Zadzwoniliby na policję: Przyłapaliśmy go na kradzieży a rano pobił też strażnika. Wsadziliby mnie aż na trzy lata. Tak by to zrobili. Chcieli mnie dorwać za wszelką cenę. Idę dalej z towarzyszami. Uważajmy przy wyjściu.

Bo przy wyjściu strażnik na ciebie wskazuje każą ci wejść do pokoju przeszukują ci torbę i ciebie samego. Jak mnie wskażą mówię towarzyszom to nie pójdę na wizytę bo jak pójdę to mam przesrane. Idziemy dalej docieramy do bramy i widzę szefa mojego szefa wśród strażników pięciu strażników. Jest ich szefem. To on to ten tam.

W moją stronę rusza strażnik to pewnie on ma bić i mówi: Ty nie raczej pan w Fiacie zawsze mówią per pan pan pójdzie ze mną. Czyli kto ja? Dlaczego mam iść? Proszę ze mną. Nie chcę iść. Pójdzie pan ze mną. Nie chcę iść czego ode mnie chcesz? A co nigdy nie był pan sprawdzany? Tak ale dziś nie mam ochoty poza tym nie mam torby patrz mam tylko koszulkę. Podciągam ją na gołe piersi. Mam spodnie i tyle nie mam nic na sobie widziałeś? Cześć. Proszę tu przyjść wrzeszczy.

Idziemy dalej docieramy do bramy i widzę szefa mojego szefa wśród strażników pięciu strażników. Jest ich szefem. To on to ten tam

Chwyta mnie za kark ten pieprzony bydlak i mnie ciągnie. Myślę więc przez chwilę co tu kurwa robić. Udaję że z nim idę. Potem podkładam mu nogę i uderzam go w bark. A on plask o ziemię jak krowie gówno. Kopię go w jaja. Rzuca się na mnie dwóch innych strażników. Pierwszy mnie trzymał od dołu a ci dwaj byli na górze. Wierzgając i rozpychając się łokciami zrzucam z siebie tych dwóch. Teraz byłem na nich w poprzek ale z głową w dół bo trzymał ją ten bydlak. Wtedy jeden z towarzyszy odciąga ramię które tamten dupek zaciska wokół mojej szyi jak imadło. Odpycham jego rękę zrywam się na równe nogi i pluję bydlakowi w twarz. I uciekam. Potem zgarniają towarzysza który mi pomógł za co zresztą wyrzucili go pracy.

I wyszedłem na zewnątrz. Wyszedłem na zewnątrz a tam przed bramą stało dużo robotników i studentów. Przed bramą stali wszyscy towarzysze i rozmawiali o walce. Stali tam też towarzysze którzy mówili że dobrze zrobiłem tłukąc strażników. Że dziś była wielka walka i wielka satysfakcja. I zwołaliśmy zebranie i tak dalej.

Do baru przyszło mnóstwo robotników tak dużo że nie dało się wejść. Wtedy poznałem także Emilia i Adriana wszystkich tych towarzyszy. Tego wieczoru było nas tak wielu że postanowiono zorganizować zgromadzenia na uniwersytecie. I był to początek wielkiej walki w fabryce Fiata. A ten dzień to był 29 maja czwartek.

 

 

[1]  Nanni Balestrini, „Vogliamo tutto”, Feltrinelli, Mediolan 1973; tłum. własne.
[2]„Gruppo 63. L’antologia. Critica e teoria”, red. N. Balestrini, A. Giuliani, R. Barilli, A. Guglielmi, Bompiani, Mediolan 2013.
[3]Mikołaj Ratajczak, „Forma życia i dobro wspólne. Geneza i aktualność współczesnej włoskiej filozofii politycznej”, Wydawnictwo IBL PAN, Warszawa 2020, s. 104.
[4]Balestrini, op. cit.
[5]Nicola Pizzolato, „’I Terroni in Città’: Revisiting Southern Migrants’ Militancy in Turin’s ‚Hot Autumn’”, [w:] „Contemporary European History”, Vol. 21, No. 4 (listopad 2012), s. 619–634.
[6]Remo Ceserani, „Modernity and Postmodernity: A Cultural Change Seen from the Italian Perspective”, [w:] „Italica” 1994, vol. 71, s. 371.
[7]Zabieg ten został zastosowany również w polskim przekładzie – jedyne stosowane znaki interpunkcyjne to te używane przez Balestriniego w oryginale.
[8]Ceserani, op. cit.
[9]Franco Petroni, „La narrativa della contestazione”, [w:] „Belfagor”, 30.09.1978, vol. 33., s. 602.
[10]„La lingua abolisce la sintassi”, z Nannim Balestrinim rozmawiał Antonello Guerrera, „la Repubblica”, 05.01.2014.
[11]Za konsultację przekładu i wsparcie redakcyjne serdeczne podziękowania składam Katarzynie Skórskiej.

Nanni Balestrini
– ur. 1935 w Rzymie, zm. 2019 w Mediolanie; włoski poeta, pisarz, artysta wizualny i działacz polityczny. Przedstawiciel neoawangardy, współzałożyciel Gruppo 63, autor poezji i prozy eksperymentalnej. Założyciel i działacz radykalnie lewicowej organizacji Potere Operaio; w 1979 r., pod wpływem oskarżeń o działalność konspiracyjną, wyemigrował na kilka lat do Francji. Do jego ważniejszych powieści należą: „Tristan”, „Vogliamo tutto” i „Gli invisibili”.
Maria Dobosiewicz
– ur. 1998 w Poznaniu. Studiowała italianistykę i kulturoznawstwo w ramach Kolegium MISH Uniwersytetu Warszawskiego.
redakcjaKatarzyna Skórska, Andrzej Frączysty
korekta Lidia Nowak
POPRZEDNI

recenzja  

Wgraj: podmiot

— Barbara Rojek

NASTĘPNY

varia felieton  

Ćwiczenia z rezygnacji (28)

— Krzysztof Sztafa