fbpx
Ładowanie strony
Logotyp magazynu Mały Format

Pamiętniki pandemii
Maja Głowacka, Monika Helak, Justyna Orchowska, Małgorzata Łukaniow, Mateusz Mazzini (red.), Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2022, s. 356.

W jednej z początkowych faz rozwoju pandemii wirusa SARS-Cov-19 w Polsce, w trakcie pierwszego narodowego lockdownu, 25 marca 2020 roku anonimowa pamiętnikarka zapisuje:

Na początku kwarantanny myślałam, że to nie może potrwać dłużej niż 2 tygodnie. Mówiłam wszystkim o tej teorii i o mojej wizji końca: zaraz zrobi się ciepło i nikt nie będzie przestrzegał głupich zasad. Ludzie wyjdą na ulice i zaczną uprawiać ze wszystkimi seks. Seks w miejscach publicznych i z nieznajomymi: bez pytania o przebyte ostatnio podróże, o objawy albo kontakty z zakażonymi osobami. To będą wielkie orgie. Spektakularne i śmiałe. Konieczne odreagowanie długotrwałej izolacji w małych mieszkaniach. Ale nadal nic się nie dzieje, czekamy, jestem coraz bardziej zawiedziona. Liczę na wielki karnawał. Jeśli świat nie może być taki sam jak przed epidemią, to chcę, żeby był w końcu dobry i chcę się w nim dobrze bawić.[1]

Przywołany cytat dobrze oddaje, oczywiście w sposób świadomie przerysowany i wystylizowany, fluktuację nastrojów społecznych związanych z dalekosiężnymi konsekwencjami pandemii. Od naiwnej racjonalizacji, umieszczającej koronawirusa w kontinuum corocznych, oswojonych chorób sezonowych, przez apokaliptyczne wizje seksualnej kontrrewolucji, do zrezygnowanej konstatacji, że mimo apetytu na nową rzeczywistość niestety „nadal nic się nie dzieje”. Coraz bardziej zawiedzeni, czekamy, jednocześnie widząc, że nie zmienia się nic – tak można by streścić zawartą we fragmencie wizję transformacyjnego potencjału pandemii. Choć początkowo wzbudziła ona wiele nadziei na radykalne uzdrowienie współczesnego globalnego porządku społeczno-ekonomicznego, ostatecznie uwyraźniła, wbrew tym przewidywaniom, przede wszystkim już wcześniej obecne w tym porządku wewnętrzne pęknięcia. Wyzwalający karnawał okazał się nudnym weselem albo – naprawdę nie umiem znaleźć lepszego porównania – jeszcze jedną konferencją naukową, na której kolejny profesor z przebiegłą miną pyta prelegentkę: „A jak pani zdefiniuje klasę?”.

Wywrotową próbę sięgnięcia do kuluarów rozczarowującego karnawału, jakim okazała się pandemia dla rzeczywistości doby późnego kapitalizmu, wyczytuję z wydanych nakładem Krytyki Politycznej „Pamiętników pandemii” – wieloautorskiej monografii, będącej zwieńczeniem konkursu socjologicznego ogłoszonego latem 2020 roku przez zespół badawczy w składzie: Maja Głowacka, Monika Helak, Justyna Orchowska, Małgorzata Łukianow i Mateusz Mazzini. Pamiętniki, zbierane przez tenże zespół od 6 kwietnia do 15 czerwca 2020 roku – a zatem w czasie pierwszej, pod wieloma względami najbardziej dramatycznej fazy pandemii naznaczonej wzrostem zachorowań, doświadczeniem narodowej kwarantanny i destabilizacją życia politycznego – musiały spełnić tylko jeden warunek: objąć zakresem co najmniej dwa miesiące. Ponieważ czas konkursu zbiegł się z pierwszą narodową kwarantanną, kluczowe elementy zarejestrowanej w tekstach rzeczywistości – a więc kryzys publicznej służby zdrowia, kryzys polityczny związany z prezydenckimi wyborami kopertowymi, homofobiczna kampania Andrzeja Dudy, działania rządu na rzecz ograniczenia praw reprodukcyjnych kobiet, konieczność podporządkowania się reżimowi sanitarnemu i niekonsekwencje w realizacji tego nakazu – opisywane są przez autorów i autorki[2] przede wszystkim z perspektywy zamkniętej przestrzeni domowej. Co za tym idzie, piszący odgrywają w opisywanej rzeczywistości podwójną rolę: uczestników i obserwatorów, a ich świadectwa można potraktować z jednej strony jako kolektywną próbę dokonania diagnozy późnego kapitalizmu, a z drugiej – jako zbiorowy portret społeczeństwa (a przynajmniej ważnej jego części) poszukującego punktów odniesienia w owej późnokapitalistycznej rzeczywistości.

Główną część zbioru tworzy siedem szkiców poświęconych najważniejszym z perspektywy zespołu redaktorskiego (i z perspektywy obszaru socjologii, którym zajmują się jego członkowie i członkinie) tematom powracającym w pamiętnikach. Są to kolejno: wspomniany kryzys demokracji, rytuały życia codziennego w izolacji, role społeczne kobiet w pandemii, kryzys zdrowia psychicznego, kryzys społeczeństwa informacyjnego oraz związki pandemii z pamięcią zbiorową i polską tożsamością narodową. Taki dobór wątków problemowych uwzględnia zarówno wymiar jednostkowy, jak i zbiorowy badanego zjawiska; zarówno jego aspekty momentalne, przygodne, jak i te objawiające się w perspektywie „długiego trwania”. Każda z części została opatrzona odautorskim wyborem fragmentów pamiętników, podejmujących daną problematykę albo w sposób szczególnie wyrazisty, albo reprezentatywny i typowy. „Pamiętniki pandemii” nie są więc antologią – oddają głos osobom piszącym, ale tylko w ograniczonym zakresie, jaki umożliwia wpisanie tych świadectw w konteksty teoretyczne.

Przemyślany układ książki – każdy rozdział rzuca osobne światło na sposób, w jaki pandemia kształtowała dany aspekt życia społecznego, począwszy od pojawienia się pierwszych informacji o wirusie w polskich mediach w grudniu 2019 roku do połowy czerwca 2020 roku – sprawia, że „Pamiętniki pandemii” czyta się z rosnącym zaangażowaniem, w miarę jak kolejne teksty jednocześnie niuansują i poszerzają pole analizy tego zjawiska. Obserwując zbieżność pandemicznego doświadczenia rozpisanego na wielość indywidualnych losów, zaczynamy dostrzegać zawartą w tytule grę słów: oznacza on nie tylko pamiętniki [z] pandemii, ale też pamiętniki, których wspólne autorstwo można przypisać Pandemii przez duże P: te, które Pandemia pisała w nas i przez nas, w naszej psychice i w naszych ciałach. Aspekt temporalny i ewolucyjny rzeczywistości w tej pierwszej fazie, na którym zależało organizatorom (stąd wymóg objęcia przez pamiętniki zakresu co najmniej dwóch miesięcy), ostatecznie odgrywa kluczową rolę w analizach indywidualnych strategii i rytuałów życia codziennego w pandemii oraz życia psychicznego. W mniejszym stopniu udało się go wyzyskać w rozdziałach na temat życia zbiorowego (życia politycznego, kultury informacyjnej, odniesień do pamięci zbiorowej), które pewnie mogłyby powiedzieć więcej o poszczególnych aspektach kolektywnego przeżywania pandemicznej „normalności”, gdyby objęły szerszy przedział czasowy. Nie jest to jednak zarzut, ponieważ kompozycja rozdziałów książki doskonale wyzyskuje napięcie między jednostkowym a zbiorowym wymiarem pandemicznego życia. Zamieszczona na początku analiza wydarzeń politycznych tworzy ramę, która pozwala zobaczyć zawartość książki w perspektywie antydemokratycznych posunięć populistycznej władzy, a z kolei środkowe części poświęcone subiektywnym, jednostkowym doświadczeniom piszących wskazują pośrednio na źródła kryzysu tożsamości zbiorowej, opisywanego w dwóch ostatnich rozdziałach.

»Pamiętniki pandemii« czyta się z rosnącym zaangażowaniem, w miarę jak kolejne teksty jednocześnie niuansują i poszerzają pole analizy tego zjawiska

Szeroki wachlarz ujęć teoretycznych bez wątpienia stanowi największą zaletę zbioru. Zespołowi redakcyjnemu udało się znakomicie uchwycić wielowymiarową specyfikę pandemii, a przede wszystkim wyważyć refleksję nad jej wymiarem jednostkowym i zbiorowym. Tym, co jest dla mnie problematyczne, a co nie było do końca zależne od organizatorów, jest jednak charakter materiału źródłowego. Mimo prób dotarcia do możliwie zróżnicowanego grona potencjalnych piszących (redakcja zbioru podkreśla działania wokół nagłośnienia konkursu wśród osób wykluczonych cyfrowo) jest on stosunkowo jednorodny: mówiąc w pewnym uproszczeniu, zgłoszenia zostały nadesłane w przeważającej mierze przez (centro)lewicowo zorientowane kobiety z dużych miast, często z zaangażowaniem uczestniczące we współczesnych kulturach terapeutycznych i informacyjnych, a także świadomie odnoszące się do pamięci kulturowej, ukształtowanej przez te dyskursy. Przewaga reprezentacji świadectw pisanych z tej perspektywy ma dla zbioru dwie zasadnicze, sprzeczne konsekwencje. Z jednej strony bowiem pozwala na uważne przyjrzenie się pandemicznemu doświadczeniu oczami tych, którzy (i które) mają wystarczający kapitał kulturowy do tego, by opisać i zinterpretować chaotyczną pandemiczną rzeczywistość. Przykładowo odnajdujemy w zbiorze szczegółową analizę podziału obowiązków w gospodarstwach domowych, w których dorośli mieszkańcy – zwłaszcza kobiety – podjęli pracę zdalną w czasach lockdownu, i analizę konsekwencji tej decyzji: dodatkowego obciążenia kobiet pracą opiekuńczą, często powierzchownych planów samorozwoju, kryzysów psychicznych wywołanych izolacją. Z drugiej strony jednak przy lekturze rozdziałów teoretycznych brakuje mi choćby próby wzięcia analizowanego materiału źródłowego pod włos; zapytania nie tylko o społeczne, ale też ekonomiczne i kulturowe uwarunkowania pozycji piszących. Skądinąd wiemy przecież o strukturalnych różnicach we wpływie pandemii w zależności od miejsca zamieszkania czy posiadania stabilnego i regularnego dochodu; wiemy, że pandemia inaczej kształtowała rzeczywistość zatrudnionych w zakładach pracy, które musiały kontynuować działalność mimo kwarantanny, albo na terenach wiejskich, które nie były objęte takimi obostrzeniami jak tereny silnie zurbanizowane; inaczej też przeżywali lockdown ci, którzy mogli swoją pracę przenieść do domowego gabinetu, a inaczej ci, których pandemia pozbawiła pracy lub zmusiła do zmiany miejsca zamieszkania. W „Pamiętnikach pandemii” polskie społeczeństwo w dobie koronawirusa reprezentują przede wszystkim ci pierwsi – a to sprawia, że rzeczywisty zakres tematyczny i podmiotowy zbioru jest znacznie węższy, niż zapowiada jego tytuł.

Nie oznacza to jednak, że „Pamiętniki pandemii” nie dostarczają tropów interpretacyjnych pozwalających przekroczyć średnioklasową perspektywę wielkomiejską. Jest wręcz przeciwnie – i w tej utajonej wieloznaczności przejawia się, jak sądzę, największa zaleta tego zbioru. Idąc tym tropem, w dalszej części tego szkicu skupię się właśnie na wychwytywaniu tych tropów – pozwalają one bowiem, jak sądzę, skomplikować zawarte w pamiętnikach sensy, które nie do końca wybrzmiewają w publikacji.

 

Niewidzialna praca

Mimo że fragmenty pamiętników nie zawierają bezpośrednich odniesień do sytuacji ekonomicznej piszących, a sam problem klasy nie jest podejmowany wprost w rozdziałach analitycznych (znaczącym wyjątkiem jest rozdział Mai Głowackiej poświęcony życiu codziennemu w pandemii; to zarazem jedyny tekst, w którym klasowy wymiar doświadczenia pandemii zostaje – mam wrażenie – potraktowany z należytą uwagą, a sama badaczka traktuje opisywane pamiętniki traktuje nie tylko jako źródło socjologiczne, ale też nośniki perspektywy klasowej), ślady klasowego doświadczenia pandemii odnajdujemy rozproszone na przestrzeni całego zbioru. Czytane według tego klucza, „Pamiętniki pandemii” okazują się zawierać utajony nurt opowieści biegnący pod prąd uniwersalizującej narracji o egalitarnym wymiarze wirusa. Opowieść ta dotyczy pogłębiania się różnic ekonomicznych i marginalizacji grup nieuprzywilejowanych. Najboleśniej bowiem doświadczają skutków pandemii piszący zatrudnieni w niskopłatnych sektorach gospodarki lub bezrobotni, których „pandemia pozbawia pracy”. Na przykładzie takich tekstów jak te świetnie widać ujawnioną przez pandemię immanentną dla późnego kapitalizmu strategię produkowania podmiotów prekarnych. Bezrobotna Polka, mieszkanka Berlina, która w trakcie pandemii podejmuje pracę w magazynie Amazona, opisuje taką przygodnie wyłonioną wspólnotę:

Hiszpanie, Marokańczycy, Brazylijczycy, Nigeryjczycy, Rumuni, Rosjanie, Niemcy, Turcy, Portugalczycy, Litwini, ja – Polka. Mają po dwadzieścia kilka lat, są zewsząd, stracili pracę podczas pandemii, uparli się, że zostaną w Berlinie.
Poza pracą, i dojazdami do pracy, nie mam czasu na zbyt wiele, poza gotowaniem jedzenia do pracy.
I to chyba doskwiera mi najbardziej. Przyjemna jest świadomość, że zarabiam pieniądze, mam ubezpieczenie, już raczej nie grozi mi bankructwo, albo brak dostępu do opieki zdrowotnej, jeśli zarażę się koronawirusem. Świadomość, że jestem w stanie utrzymać się na powierzchni”.

W podobnej, lecz o wiele bardziej niepewnej sytuacji znajduje się zatrudniona w Polsce kelnerka:

Życie się zatrzymało. Wczoraj napisał do nas kierownik, że my, kelnerzy, mamy nie przychodzić do pracy. Restauracje zamknięte. Moją restaurację w tym wszystkim ratuje jeszcze deliverka – kucharze i kierowcy wciąż są potrzebni. Dosłownie tydzień temu podpisałam umowę na pół etatu. Chyba ręka boska czuwała nade mną. Zlecenia tracą pracę. Zostają tylko ci, którzy mają umowę o pracę.

Obydwa pamiętniki, chociaż opisują dwa skrajnie różne środowiska pracy, łączy ambiwalentna sytuacja autorek: z jednej strony mają szczęście móc „utrzymać się na powierzchni”, z drugiej nie mają wątpliwości co do tymczasowego i warunkowego charakteru własnej stabilizacji. „[P]rekariat to wszyscy ci, którym odmówiono przywileju budowania autonomicznej podmiotowości, a zatem wszystkie te osoby, których utrzymywanie w niepewności i podporządkowaniu było konieczne, aby niewielu wybrańców mogło zbudować mocne i niezależne »ja«” – pisała Isabell Lorey[3]. Fragmenty rejestrujące tak rozumiane doświadczenie prekarności zarówno odsłaniają mechanizmy jej wytwarzania, jak i budują kontr-narrację opartą na demistyfikacji tych mechanizmów. Do elementów tej narracji można zaliczyć – znów sięgając po przywołany cytat – identyfikację opartą na takich zmiennych jak kryterium wieku („mają po dwadzieścia kilka lat”), sytuacja ekonomiczna („stracili pracę podczas pandemii”) lub mniejszościowa etniczność („są zewsząd”). Wyraźnie kontrastuje ona z obecnymi w pamiętnikach strategiami tożsamościowymi odwołującymi się do pojęcia „narodu”, które analizuje w ostatnim rozdziale zbioru Mateusz Mazzini. W opozycji do tej kategorii ważną rolę odgrywa wreszcie płeć autorek, często pomijana w klasycznych definicjach prekariatu[4]. Pamiętniki ze zbioru zawierają liczne dowody na to, jak różnica płciowa kształtuje i dodatkowo komplikuje niepewną sytuację pandemiczną prekariuszek – choćby przez to, że oprócz sieci zależności ekonomicznych piszące są silnie uwikłane w sieci afektywne łączące je z rodzinami (jak w przypadku emigrantki w Berlinie).

Fragmenty rejestrujące doświadczenie prekarności zarówno odsłaniają mechanizmy jej wytwarzania, jak i budują kontr-narrację opartą na demistyfikacji tych mechanizmów

W „Pamiętnikach pandemii” odnajdujemy również przykłady tekstów wprost budujących kontr-narrację wobec dyskursu wiedzy-władzy, wytwarzającego i podtrzymującego hierarchię w epoce „starej normalności”. Autorka pamiętnika nr 393 opisuje nową kategorię osób, których praca stała się zbędna w wyniku pandemicznych przeobrażeń rzeczywistości: „korona-bezrobotnych”, do których sama się zalicza, a raczej do których samoistnie zalicza ją system algorytmów internetowych. Podsuwa jej on artykuły online z poradami, jak wyglądają kwalifikacje współczesnego „profesjonalisty” (znacząco w rodzaju męskim), co wywołuje falę wątpliwości:

Zaglądnąć? Czytnąć sobie? Po co, skoro i tak już to wszystko znam. Trzeba dobrze mówić w kilku językach obcych, orientować się w nowoczesnych programach i językach programowania. No to mam 1/3, albo 0/3, bo nie mówię z biegłością robocika trybika nawet w moim ojczystym języku. Ponadto trzeba być nastawionym na kasę, zdeterminowanym do brania nadgodzin i jeszcze rozentuzjazmowanym, jak się trafi spotkanie z współpracownikami poza godzinami pracy.

Wyliczenie stereotypowych cech „pracownika” (znowu – znacząco w rodzaju męskim) międzynarodowej, jak możemy się domyślać, korporacji wybrzmiewa szczególnie ironicznie w kontekście pandemicznych przemian rynku pracy. Pandemia – co zresztą dobitnie pokazują pamiętniki, zwłaszcza te przeanalizowane w wieloautorskim rozdziale „Kobiety – piszące bohaterki pandemii” – otworzyła drogi rozwoju zawodowego przede wszystkim przed mężczyznami, których kariery w czasie lockdownu wspierały się na pracy (.in.. opiekuńczej) wykonywanej w gospodarstwie domowym przez ich żony i partnerki. Doskonałą analizę tej dysproporcji przeprowadza autorka pamiętnika nr 141, która kwarantannę spędza zamknięta w towarzystwie małych dzieci w kawalerce z balkonem. W tym czasie mąż – jak pisze – „ucieka samochodem do pracy”. Strategią pamiętnikarki jest obracanie tragicznej sytuacji w żart – w jednym z wpisów krok po kroku komentuje ona „złote myśli” z podarowanego jej poradnika na temat pracy zdalnej. Warto przytoczyć chociaż dwie pierwsze w całości:

1. Jeśli to możliwe, znajdź alternatywne miejsce do pracy. Zdarza się, że pies szczeka, sąsiad akurat kosi trawę w ogródku, a Ty uczestniczysz w ważnym spotkaniu.
Że też na to wcześniej nie wpadłam! Przeniosę się do alternatywnego świata, gdzie nie ma sąsiada z wiertarą i wiecznie kłócących się dzieci. To którędy do Narnii?
2. Poproś któregoś z domowników, aby reagował na zakłócenia w czasie Twojego spotkania.
Czy to oznacza, że mam prosić dzieci, żeby reagowały na zakłócenia, których źródłem są one same? Czy to nie doprowadzi przypadkiem do kolejnych zakłóceń?
[…] 5. Podziel dzień na dwie części.
Wstajesz rano, pracujesz do 13.00. Potem robisz długą przerwę i poświęcasz ten czas rodzinie – jecie wspólny posiłek, odpowiadasz na pytania, pomagasz w lekcjach. Pozostałe zadania wykonujesz późnym popołudniem. Już to widzę. Drogie dzieci, do 13.00 nie jemy i nie zadajemy pytań. Mama pracuje.

Przytoczony cytat dobrze obrazuje to, o czym pisała w „Niewidzialnych kobietach” Caroline Criado Perez: pominięcie kobiecego doświadczenia w konstruowaniu wiedzy, które pociąga za sobą i legitymizuje systemową dyskryminację kobiet w niemal wszystkich dziedzinach życia, w tym wypadku – pracy. Pod tym względem skrajnie odmienne doświadczenie samotnie utrzymujących się prekariuszek i matek w heteroseksualnych małżeństwach zyskuje znaczący punkt wspólny: jest nim uwikłanie w system współzależności tworzących późnokapitalistyczną rzeczywistość, opartą na wyzysku taniej siły roboczej „zewsząd” i w domu.

 

Stłumiony krzyk spod kołdry

Wspólnym wątkiem łączącym pamiętniki bez względu na warunki społeczne i ekonomiczne, w jakim funkcjonują ich autorzy i autorki, jest kategoria „produktywności” i przeciwstawiana jej kategoria „zbędności”. Zarówno jedna, jak i druga okazują się dla piszących użytecznymi narzędziami opisu własnej sytuacji nie tylko na rynku pracy, lecz także w odniesieniu do sfer życia pozornie niezwiązanych z pracą, a jednak ustrukturyzowanych w uderzająco podobny sposób i pełniących analogiczną funkcję – napędzania produktywności. Wyobcowanie z rzeczywistości pozbawionej narzuconej struktury odczuwają niemal wszyscy piszący bez względu na wiek. „Tak naprawdę zostałam ograbiona ze swojej rutyny – nie chodzę do szkoły, na treningi, nawet nie wiem, czy wychodzenie na spacer jest jeszcze legalne” – odnotowuje uczennica, autorka pamiętnika nr 286 w czasie, gdy obostrzenia obejmują również przestrzenie na wolnym powietrzu. „Ale dni są bardzo podobne do siebie, więc teoretycznie można to nazwać rutyną? Właściwie zlewają się ze sobą jeszcze bardziej niż przed epidemią – wtedy rytm tygodnia wyznaczał plan lekcji, treningi we wtorki i czwartki, wolne weekendy” – zauważa.

Fragment pamiętnika uczennicy opisuje zupełnie powszechne, jak sądzę, doświadczenie rozciągniętego w czasie ataku paniki, jakiego można doświadczyć, uporczywie nie mogąc odnaleźć się w zmienionej rzeczywistości. Przywołuję go jednak ze względu na stworzoną mimochodem przez autorkę definicję „nowej rutyny”. Jeśli bowiem uznać, że rytm rzeczywistości, w której żyjemy, wyznacza powtarzalność następstwa czasu produktywności i odpoczynku od niej, to owa „nowa rutyna” czasu pandemii okazuje się zaledwie hipostazą starego porządku. Różnica dotyczy nie tyle jakości, ile ilości: rzeczywistość pandemiczna jest rozciągniętym w czasie weekendem, kiedy wolno nam robić wszystko, co chcemy – pod warunkiem, że w poniedziałek zapomnimy o tym, kim byliśmy w niedzielę.

„W tekstach osób, które w pamiętnikach ujawniły wieloletnie zmagania psychiczne, pojawia się wątek poczucia bycia pasożytem, kimś zbędnym, nieprzydatnym społecznie przez to, że zdolnym jedynie do depresyjnego zakopania się w pościeli i trwania w bezruchu” – zauważa Monika Helak w rozdziale poświęconym wątkowi zaburzeń psychicznych w pandemii. Badaczka odwołuje się do socjologiczno-psychologicznych teorii moralnego nakazu poszukiwania szczęścia, sądzę jednak, że warto uzupełnić tę konstatację o kontekst ekonomiczny, bo przecież z niego wywodzą się pojęcia „pasożytnictwa” czy „społecznej zbędności”. Szczególnie że refleksja nad zdrowiem psychicznym to jeden z kluczowych aspektów doświadczenia pandemicznego, wprost odnoszący się do przedpandemicznej „normalności”. Gdy potrzeba izolacji od otoczenia staje się elementem polityki narodowej kwarantanny, nieoczekiwanie ujawnia on swoją uniwersalną atrakcyjność. „Całkiem dobrze mi teraz, w takiej powolności. Jest trochę jak w dzieciństwie, mniej odpowiedzialności, więcej czasu w jednym miejscu, można przeciągać chwile, znajdować coraz to nowe zajęcia w tej samej przestrzeni” – odnotowuje autorka pamiętnika nr 60. Quasi-dziecięcy stan bezczynności może wprawiać w euforię – to jeden z uderzających rysów pamiętników nadesłanych zwłaszcza przez piszące z klasy średniej, które mogą sobie pozwolić na swobodne zarządzanie swoim czasem wolnym czy to poprzez nasycanie go zajęciami kojarzonymi z hiperaktywnością (przysłowiowe pieczenie chleba), czy odmowę robienia czegokolwiek produktywnego. To afektywne rozedrganie, wszechobecne w pamiętnikach, ma swoje korzenie w późnokapitalistycznych ideologiach produktywności. „Rozwój, w przedpandemicznym świecie napędzany przez zewnętrzne czynniki, przekształca się w czasie lockdownu w samodoskonalenie. […] Dajemy sobie wytchnąć jako państwu, społeczeństwu czy gospodarce – w końcu wiadomo, kryzys, ale oko uwagi przenosi się na jednostkę” – pisze Maja Głowacka. Później natomiast dodaje: „Przymus »dobrego« wykorzystania czasu izolacji jest swego rodzaju soczewką skupiającą w sobie skierowane do klasy średniej ideologie współczesnego kapitalizmu, w którym towarem staje się nasza uwaga, przyciągana przez ciągły obowiązek rozwoju i konsumpcji”.

Jeśli rytm rzeczywistości wyznacza powtarzalność następstwa czasu produktywności i odpoczynku od niej, to »nowa rutyna« czasu pandemii okazuje się zaledwie hipostazą starego porządku

Prawdziwości tej uwagi dowodzą zarówno cytaty zawarte w analizach badaczki, jak i fragmenty pamiętników. Obserwujemy w nich podmiotki miotające się – często z pełną tego świadomością – w pandemicznym teatrze życia codziennego. Kolejne podejmowane i porzucane inicjatywy samodoskonalenia (typu kurs robienia ramenu online), wraz z nieuchronnym aneksem w postaci konstatacji ich jałowości, czyta się jednocześnie z czułością i pewną zgrozą – w końcu często jest to desperacja wynikająca z kryzysu podmiotowości, wywołanego zewnętrzną rzeczywistością. Jej analizę zawierają zwłaszcza rozdziały pierwszy i dwa ostatnie. Składają się na nią: kryzys wartości demokratycznych, umacnianie się populizmu, łamanie praw kobiet i prześladowanie osób nieheteronormatywnych w sferze publicznej, wreszcie – dominacja w życiu politycznym ideologii biopolitycznej Kościoła katolickiego, który nadaje tym działaniom religijną sankcję.

Fragmenty pamiętników poświęcone kryzysowi produktywności problematyzują późnokapitalistyczne wytwarzanie prekarności w szerokim sensie egzystencjalnej niepewności. W tym kontekście zrozumiała jest pokusa, by działania podejmowane w pandemii zinterpretować jako strategie oporu wobec tego mechanizmu. Maja Głowacka pisze: „Porzucenie pieczenia chleba, jogi, nadrabiania książek i seriali uznać można za mało spektakularny, ale jednak, miejmy nadzieję, znaczący gest, często też przywoływany przez same autorki, jako ta rzecz, którą czas pandemii w nich zmienił, pozostawił” (przypis). Badaczka interpretuje więc radykalne odrzucenie produktywności jako moment uświadomienia sobie przez piszące zewnętrznych zobowiązań dyktowanych przez ideologię późnego kapitalizmu. To ciekawa teza, chociaż odnoszę wrażenie, że przytaczane źródła nie do końca dają podstawy, by rzeczywiście uznać porzucenie pandemicznych hobby za wyraz trwałego zakwestionowania pozapandemicznych zobowiązań ideologiczno-ekonomicznych. Na sformułowanie takiej diagnozy pozwoliłaby być może szersza perspektywa czasowa lub uwzględnienie w analizie dodatkowych źródeł, pokazujących zależność między pandemią a kształtowaniem się nawyków w czasie wolnym.

 

Nienormalna normalność

„Czym jest normalność w kontekście pandemii? Jaką normalność pandemia wykoleiła, jaką normalnością pandemia się stała, jaką normalność należy postulować?” – pytają Joanna B. Bednarek i Przemysław Czapliński we wstępie do książki „To wróci. Przeszłość i przyszłość pandemii”, poświęconej sondowaniu pęknięć, jakie obnażyła pandemia wirusa SARS-Cov-2 w rzeczywistości późnego kapitalizmu[5]. Zastosowana jako narzędzie opisu rzeczywistości pandemicznej, kategoria „normalności” ujawnia nie tylko paradoksalną naturę pandemii, ale też stawia w stan podejrzenia nasze rozumienie przedpandemicznej normalności jako głównego punktu odniesienia dla projektów na przyszłość. „Przy całej śmiertelnej grozie, pandemia miała przecież w sobie coś ozdrowieńczego” – zauważają poznańscy badacze. „Pokazała, jak śmiercionośne jest nasze życie, jak chore jest nasze zdrowie, jak nienormalna jest nasza normalność”[6].

Tak sformułowane pytanie o paradoksalną naturę pandemii i nienormalność normalności, którą obnażyła, można wywieść również z lektury „Pamiętników pandemii”. Paradoksalny jest także status pandemii w samym zbiorze, gdzie właściwie nigdy jej nie ma: nie ma w niej głosów osób chorych (co zrozumiałe), bliskich, którzy doświadczyli straty z powodu koronawirusa, ani pracowników medycznych czy wolontariuszy zaangażowanych w ratowanie chorych (co oczywiste). „Pamiętniki pandemii” pokazują jednak, jak wokół tej groźby społecznej katastrofy, pustego znaczącego, skupiają się i krystalizują nasze powszednie lęki i niepokoje. I jest w tym coś ozdrowieńczego.

 

[1] Korzystałam z elektronicznej wersji książki, stąd w omówieniu brak pod cytatami klasycznej numeracji stron.
[2] Pamiętniki zostały napisane w 80% przez osoby identyfikujące się jako kobiety, dlatego w przeważającej mierze używam w tekście feminatywnej formy „pamiętnikarki”.
[3] I. Lorey, „Autonomia i prekaryzacja. (Neo)liberalne uwikłania pracy i opieki”, wystąpienie podczas konferencji „Former West” w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, 2015 (nieautoryzowane), cyt. za: E. Majewska, „Prekariat i dziewczyna. Fetyszyzm towarowy i emancypacja dziś”, [w:] tejże, „Tramwaj zwany uznaniem. Feminizm po neoliberalizmie”, Książka i Prasa, Warszawa 2017, s. 152–153.
[4] Na niedostrzeganie płci (ang. gender blindness) przez teoretyków prekariatu takich jak Guy Standing czy Negri czy Antonio Negri i Michael Hardt zwraca uwagę Ewa Majewska. Badaczka krytykuje klasyczną „neutralną płciowo” definicję prekariatu Standinga m.in. za pomijanie różnic w socjalizacji kobiet i mężczyzn w kulturze Zachodu oraz nierówny rozkład odpowiedzialności za reprodukcję, opiekę i pracę domową między płciami. Por. (…)
[5] J. Bednarek, P. Czapliński, „Zanim wróci”, „Czas Kultury” nr 21/2022 https://czaskultury.pl/artykul/zanim-wroci-fragment/
[6] Tamże.

Pamiętniki pandemii
Maja Głowacka, Monika Helak, Justyna Orchowska, Małgorzata Łukaniow, Mateusz Mazzini (red.), Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2022, s. 356.

Małgorzata Tarnowska
Historyczka polskiej literatury i kultury XX i XXI wieku. Przygotowuje na UAM rozprawę doktorską na temat związków chłopskości i modernizacji w PRL-owskiej prozie. Na co dzień bada ludowe historie i queer w polskiej literaturze i kulturze. Publikowała teksty m.in. w „Kontekstach Kultury”, „Literaturze Ludowej”, „Małym Formacie”, „Replice”, „Dumie” i na stronach „Czasu Kultury”.
redakcjaKrzysztof Sztafa
POPRZEDNI

szkic  

Teraźniejszość demencyjna i jej zapowiedź w „Białym szumie” Dona DeLillo

— Kacper Bartczak

NASTĘPNY

recenzja  

Maria Da Graça Wyzwolona

— Adam Kaczanowski