fbpx
Ładowanie strony
Logotyp magazynu Mały Format

Adrienne Rich

„Zejście do wraku”, przeł. Jerzy Jarniewicz, Wydawnictwo Ossolineum, Wrocław 2023, s. 96.

„Zejście do wraku” Adrienne Rich, które ukazało się w ubiegłym roku (2023) w Ossolineum w tłumaczeniu Jerzego Jarniewicza, jest drugim zbiorem poetki wydanym po polsku. Pierwszy, „21 wierszy miłosnych”, arkusz poetycki opublikowany przez Rich w 1976 roku, przetłumaczył Jakub Głuszak, a wydało Biuro Literackie w 2016 roku, w zestawie z klasycznym esejem „Przymus heteroseksualności a egzystencja lesbijska” w tłumaczeniu Aleksandry Kamińskiej. Tekst ten przetłumaczyła już wcześniej, w 2000 roku, Agnieszka Grzybek dla czasopisma „Furia Pierwsza” (nr 4–5). W tym samym roku po polsku wyszła również książka Rich, krok milowy jej aktywności feministycznej, „Zrodzone z kobiety. Macierzyństwo jako doświadczenie i instytucja” w przekładzie Joanny Mizielińskiej (Wydawnictwo Sic!). W 2003 roku na łamach „Przeglądu Literacko-Filozoficznego“ ukazały się „Zapiski w sprawie polityki umiejscowienia”, tekst referatu wygłoszonego przez poetkę po raz pierwszy w roku 1984, w tłumaczeniu Weroniki Chańskiej (nr 1/3). Na tym kończy się obecność Adrienne Rich w Polsce. Autorkę klasyfikuje się często jako typową przedstawicielkę drugofalowego feminizmu, kojarząc ją przede wszystkim z powszechnie przypisywanymi drugiej fali elementami, takimi jak płciowy binaryzm, esencjalizm czy biologiczny determinizm (nawiasem mówiąc, niekoniecznie słusznie). Rich czyta się przeważnie z historycznej ciekawości, z nastawieniem krytycznym, wydaje się jednak, że recepcja jej twórczości poetyckiej może zmienić tę narrację, wprowadzając w czysto teoretyczny dyskurs inną, mniej jednoznaczną perspektywę.

„Zejście do wraku” stanowi de facto feministyczną deklarację Rich. To w tym tomie dochodzi ostatecznie do głosu tłumiona przez nią latami wściekłość na społeczną pozycję kobiet i żal związany z osobistymi doświadczeniami. Dwa lata przed wydaniem zbioru mąż Rich popełnił samobójstwo. Miała z nim trójkę synów, których wychowywanie dogłębnie uświadomiło jej ograniczenia, jakie reprodukcyjna rola narzuca kobietom. Po śmierci męża Rich wyzwoliła się z potrzasku pracy domowej i zaczęła angażować się nie tylko w działalność feministyczną, lecz także antywojenną i antyrasistowską. W efekcie wiersze pisane przez poetkę w latach 1971–1972 stanowią zapis doświadczanego przez nią przenikania się życia osobistego i politycznego oraz poszukiwania form wyrazu, które najlepiej mogłyby oddać tę relację.

Aldona Kopkiewicz zaczyna tekst poświęcony polskiemu tłumaczeniu „Zejścia do wraku” od stwierdzenia jego aktualności, po czym dodaje, że aktualność czegoś, co powstało pięćdziesiąt lat temu „to żaden powód do radości”, na koniec zaś wzywa, by tę aktualność unieważnić. Chodzi jej o feministyczny wymiar poezji Rich, a więc o przedstawioną w wierszach „patriarchalną przemoc, która wciąż definiuje nasze życia”. Ujęcie tekstu poetyckiego w takie ramy sprowadza jednak polityczność twórczości Rich do określonych postulatów feministycznych, które możemy rozliczyć z dzisiejszej (późniejszej o pięćdziesiąt lat) perspektywy. Formułowane przez Rich postulaty nie są też jednoznaczne. Dla mnie „Zejście do wraku” wyraża przede wszystkim polityczno-artystyczne poszukiwania, towarzyszące im emocje, niedokończone gesty. Chęć pozbawienia tego typu tekstów politycznej „aktualności“ prowokuje ponadto dwa zasadnicze pytania: po pierwsze, czy poezja zaangażowana traci swoją polityczność, gdy obiekt jej krytyki znika? Po drugie, czy feminizm można zredukować do walki z patriarchatem?

Obydwa pytania otwierają tematy zbyt obszerne, by się nad nimi w tym tekście rozwodzić. Chciałabym jednak poświęcić chwilę temu drugiemu, wprost związanemu z „wrakiem” Rich, chociaż nie mam ambicji, aby zrobić to wyczerpująco. Perspektywa Kopkiewicz, skądinąd zrozumiała, reprezentuje jeden z typowych sposobów odnoszenia się do feministycznych tekstów, zarówno artystycznych, jak i teoretycznych. Aktywistyczna frustracja, że „wciąż musimy o to walczyć” jest powszechnie obecna w dyskursie feministycznym głównego nurtu i niewątpliwie uzasadniona, co widać w języku protestów, na przykład tych dotyczących aborcji. Rzeczywiście czytanie niektórych feministycznych tekstów, na przykład z międzywojnia, ze względu na aktualność ich problematyki potrafi przyprawić o ciarki na plecach. Jednocześnie ten sposób myślenia wydaje się bliski feminizmowi liberalnemu, sprowadzającemu pracę polityczną do „walki o prawa”, których zdobycie pozwoli nam na przejście w stan spoczynku, tak zwany postfeminizm. Feminizm zostaje w takim wydaniu ujęty w linearną perspektywę postępu, którego celem jest odrzucenie przeszłości jako zacofanej, nieskutecznej, nieaktualnej i przestarzałej. Dla tej perspektywy kluczowa jest dynamika następujących po sobie pokoleń, oparta na opozycji starych i młodych oraz dawnego i nowego. Wyraża to metafora fal – w spopularyzowanym dyskursie feministycznym pierwsza, druga, a nawet trzecia fala feminizmu to pojęcia historyczne i zamknięte, opisujące minione zdarzenia, idee i teksty, które odegrały już – dobrze lub częściej źle – swoją rolę i nie należy do nich wracać. Określenia „pierwszo-” lub „drugofalowy” zawierają już w sobie stwierdzenie nieaktualności.

«Zejście do wraku» wyraża przede wszystkim polityczno-artystyczne poszukiwania, towarzyszące im emocje, niedokończone gesty

Taka perspektywa stawia w trudnym położeniu chociażby polski feminizm. Regularnie słyszę wyrazy obaw o jego „niedorosłość”, które sama zresztą podzielam. To, co przebija się do dyskursu publicznego i głównego nurtu, to często wyobrażenia i propozycje, które myślicielki feministyczne (nie tylko zachodnie) dawno już przepracowały, a które jednak do nas nie dotarły. Z różnych powodów: komunizmu, transformacji, ekskluzywności polskiego feminizmu itd. Często też czyta się i słyszy nieprzemyślane kalki z amerykańskich dyskusji, hasła i argumenty niemające ugruntowania poza mediami społecznościowymi. Z jednej strony nieprzemyślane przenoszenie problemów i argumentów z (zazwyczaj) północnoamerykańskiego dyskursu powoduje medialną banalizację różnych dyskusji (o przemocy seksualnej, o transfobii, o inkluzywnym języku); z drugiej sukces takich tekstów jak „Heksy” Agnieszki Szpili, postulujących płciowy separatyzm i skutkujących skandalami w dużych instytucjach publicznych[1]. Skutkuje to również konsternacją w sytuacji takiej, jak ta – publikacji ważnego tekstu, którego czas, zgodnie z optyką postępu, dawno minął.

A przecież feminizm nie jest ruchem ani jednolitym, ani uniwersalnym. Dzieli się na wiele zróżnicowanych, często sprzecznych ze sobą nurtów i głosów. Dlaczego więc mamy myśleć o nim w kategoriach linearnego rozwoju? Przy okazji polskiego wydania „21 wierszy miłosnych” Rich (czterdzieści lat po oryginale) Natalia Malek pisała na łamach Dwutygodnika, że tomik „skłania do konfrontacji z tym rozdziałem historii feminizmu, a pośrednio z całą ewolucją myślenia o równości i różnicy, dyskryminacji, macierzyństwie i opiece, kanonie literackim, herstorii i tak dalej”. Parafrazując jej słowa, powiedziałabym, że „Zejście do wraku” skłania do konfrontacji z historią feminizmu jako taką, a w szczególności z tym, w jaki sposób o niej myślimy i jak się do niej odnosimy. Tłumaczenia książek pochodzących z innych czasoprzestrzeni również konstytuują tę historię i poświadczają jej asynchroniczność. Jak pisał Gilles Deleuze: każde powtórzenie wyraża różnicę.

Joanna Mąkowska, amerykanistka, która parę lat temu obroniła pracę doktorską poświęconą między innymi twórczości Adrienne Rich, pisze o jej poezji, że jest „studium przemiany”:

To, co jawi się w nim jako szczególnie istotne, to nacisk na rolę, jaką w tym złożonym, a nierzadko i bolesnym procesie może odegrać język poetycki. Lektura tekstów Rich pomaga lepiej zrozumieć i zniuansować pojęcie zmiany, począwszy od zmian na poziomie deklaratywnym – w zakresie postulatów politycznych czy manifestów literackich – po głębokie przemiany tożsamościowe i kulturowe.

Mąkowska czyta Rich przez pryzmat tekstów Rosi Braidotti i językiem filozofki określa jej poetykę jako nomadyczną. Podkreśla, że zmiana jest jednym z kluczowych wątków w jej twórczości i stoi u podstaw poszukiwań nowego modelu tożsamości oraz języka poetyckiego, który wyrażałby specyfikę kobiecego podmiotu. Podobnie pisze Claire Keyes, amerykańska poetka i literaturoznawczyni, w „The Aesthetics of Power: The Poetry of Adrienne Rich” (2008): w swojej twórczości Rich poszukiwała nowego języka, a także estetyki, która uwzględniałaby polityczną moc poezji i zarazem opisywała intymne doświadczenie jednostkowego bycia-w-świecie. Innymi słowy, podważała linie demarkacyjne między politycznym i prywatnym, intelektualnym i cielesnym, znaczącym i materialnym. Keyes określa poszukiwania poetki jako próbę odejścia od „power of control” na rzecz „power of transformation”. Z kolei Marta Koronkiewicz, autorka posłowia do „Zejścia do wraku”, zatytułowała je „Księga przejścia”, by podkreślić przejściowy charakter tomiku: poetycka twórczość Rich jest bowiem historią następujących po sobie przemian – przekształceń w perspektywie oraz rozumieniu świata i własnych pragnień.

Przejściowość zbioru jest ważna nie tylko ze względu na usytuowanie „Zejścia…” w biografii poetki, ale również w odniesieniu do samego feminizmu. Kształtowanie się feministycznych języków i działań jest procesem wielotorowym, ciągłym i nomadycznym, którego nie da się sprowadzić do jednego określonego celu. Jego częścią, a może i fundamentem, jest właśnie zmiana, jakiej te języki i działania nieustannie i niestrudzenie dokonują w rzeczywistości. Tytułowy wiersz, „Zejście do wraku”, wyjątkowo wyraźnie opowiada o jednej z możliwych odpowiedzi na to, czym jest myśl i twórczość feministyczna: to wielogłos, polegający na jednoczesnym cofaniu się w przeszłość, odzyskiwaniu niewyrażonych dotąd potencjałów i kierowaniu ich ku przyszłości; przekształcaniu tego, co znajdziemy na dnie w nowy język, który pomoże nam opisać to, na co jeszcze nie ma wyrazu i wydobyciu z tego politycznej siły do zmiany.

Przenikanie się czasoprzestrzeni, a więc ich nielinearność, podłoże zmian, znajduje wyraz także w innych wierszach, na przykład w „Słowach ocalałej”, skierowanych nie wprost do zmarłego męża:

Dla mnie twoje ciało wciąż żyje
jak żyło zawsze: nawet bardziej

bo uczucie jakim je darzę stało się klarowniejsze:
wiem co mogłoby zrobić i czego zrobić nie może

nie jest to już
ciało boga
nie ma władzy nad moim życiem

Za rok minęłoby dwadzieścia lat
ty zaś, tak bezużytecznie martwy,
mogłeś zrobić wówczas skok
który planowaliśmy, za późno, zrobić razem

a dzięki któremu teraz żyję
nie tyle skok
co ciąg krótkich zadziwiających ruchów

z których każdy umożliwia ruch następny

(s. 64–65)

Według niektórych, na przykład wspomnianej już Keyes, „Zejście do wraku” jest zbiorem, w którym Rich wyraża przede wszystkim swoje radykalne poglądy polityczne – w gniewie odrzuca patriarchalny świat mężczyzn, by jednoznacznie opowiedzieć się po stronie kobiet i ich krzywdy. Keyes określa Rich z tego czasu jako ideolożkę, która ocenia rzeczywistość w czerni i bieli, nie znajdując miejsca na niuanse i niejednoznaczności, przy czym jednak ujawnia pewną nieścisłość w swoich poglądach, wynikającą może z nadmiernego entuzjazmu do odkrywanej na nowo „kobiecej siły”.

Sama krytyczka wpada jednak w pułapkę jednoznacznej oceny, zbyt pochopnie moim zdaniem zarzucając poetce uniwersalizację patriarchalnej przemocy. Jednym z przykładów przytoczonych przez Keyes jest wiersz „Gwałt” (s. 55–56) – w którym policjant („obrońca”, jak pisze Keyes) objawia się jako wróg. Tymczasem wiersz przedstawia obraz, który wielokrotnie stawał mi przed oczami podczas każdej rozmowy o prawnym regulowaniu przemocy seksualnej: policjant, mężczyzna, spisuje zeznania ofiary, lekceważąc jej doświadczenie lub w ogóle jej nie wierząc. Rich nie opisuje samego aktu przemocy, lecz jego nieoczywiste następstwo – zeznanie na komisariacie, konieczność zdania upokarzającej relacji z własnego cierpienia wyrządzonego przez mężczyznę przed innym mężczyzną, w którego twarzy odbija się ten sam potencjał przemocy. Obraz jest prosty, ale wymowny i przerażający w swoim realizmie.

Kształtowanie się feministycznych języków i działań jest procesem wielotorowym, ciągłym i nomadycznym, którego nie da się sprowadzić do jednego określonego celu

Rzeczywiście pojawiają się w tomiku sformułowania dosadne, jak na przykład w wierszu „Merced”, gdzie świat „męskość / uczyniła nie do życia / dla kobiet i dla mężczyzn” (s. 46). Rich używa prostego języka i proste są nieraz jej rozpoznania i fantazje, które faktycznie mogą razić czytelniczki brakiem niuansu. Wrzucone są jednak w gęsty emocjonalnie i wizualnie tekst, przez co zostają podszyte afektywnym napięciem, które komplikuje znaczenia. „Fenomenologia gniewu” jest deklaracją nienawiści – do mężczyzny? Mężczyzn? Człowieka? Narratorka zwraca się w niej do „wroga”, „zabójcy”, „najbardziej niszczycielskiej istoty”:

I nagle widzę świat
który już nie jest zdolny do życia:
jesteś tam i podpalasz plony
jakimś nowym sublimatem
Dziś rano wyszedłeś z łóżka
które nadal dzielimy
i ruszyłeś w świat
rozsiewając niemoc

(s. 39)

Adresat narratorki zostaje jednoznacznie oskarżony o wszystko, co złe – gniew rządzi się w końcu własnymi prawami, w zamian za krzywdę może oskarżać na oślep i bez zawahania. Jednak w  „Merced” ciężar oskarżenia ulega przesunięciu:

Samolot wzbija się w powietrze
spoglądam w dół na miasto
znaczyło dla mnie życie, nie śmierć
i myślę, że gdzieś tu
jest zimny fundament – złożony
z fragmentów ludzkich istot
zmetabolizowanych przekształconych
w procesie którego nie czuli –
że rozciąga się między nami
przejmuje nasze umysły,
że to coś, co nie czuje winy
ani gniewu: niezdolne
nienawidzić, a tym samym kochać

(s. 46–47)

Rich krzywdę zrodzoną z patriarchalnej przemocy przedstawia jako podskórny ból, który szuka wyrazu, ale nie znajduje posłuchu. Są to opowieści o krzywdzie bliskiej, własnej, siostrzanej i dalekiej, która wkrada się w codzienne życie mimochodem, jak w wierszu „Wypalanie”:

Strzępy informacji takich jak ta
wiatr znosi na stos

ciągle go karmią, czy tego chcemy, czy nie,
kolejne lato, i kolejne
lato cichego cierpienia

w księgarniach, w parkach
możemy głośno krzyczeć, nasze
cierpienie i tak toczy się w ciszy 

(s. 57–58)

Cierpienie wplecione jest w codzienne życie, czasem przynosi gniew, czasem zniechęcenie. Czasem złość zaczyna dominować i wtedy pojawiają się pochopne, uogólniające oskarżenia. Innym razem dochodzi do głosu nadzieja, jeszcze innym – rezygnacja. Ostatecznie „Zejście do wraku” jest pełne sprzeczności i ambiwalencji. Narracja oscyluje między pierwszą i drugą osobą, liczbą mnogą i pojedynczą. Wyraża napięcie między tym, co prywatne – Rich odnosi się często do własnego doświadczenia – i tym, co publiczne – polityczne, bardziej ogólne i niewyrażone jednym głosem o określonej tożsamości. „My” odbija się od osobistego doświadczenia, by wyrazić swoje pragnienie nowej, nieograniczającej, ale też niestałej i niejednoznacznej formy bycia.

W protekcjonalnej opinii Keyes o „Zejściu do wraku” pobrzmiewa niechęć do łączenia poezji z polityką – tomik jest dla badaczki wyraźnie zbyt politycznie zaangażowany, by spełnić warunki sztuki. Keyes zarzuca Rich niedojrzałość i dogmatyzm, które mają leżeć u podstaw nienawiści do mężczyzn. Jak twierdzi Keyes pod koniec rozdziału poświęconego „Zejściu…“, polityczny gniew poetki daje się także wyjaśnić złością na własnego ojca: „Jej nienawiść do mężczyzn na pierwszy rzut oka może wydać się nerwowa; później pozostawia po sobie niesmak, jakby dawała upust prywatnej zemście. I tak właśnie jest” („Her hatred of men may seem nervy at first; afterward it leaves a bad taste, as if she engaged upon a private vendetta. And she is” – tłum. Z. J.-P.). Dowodem ma być napisany w 1982 roku, a więc dziesięć lat później, tekst pod tytułem „Sources”, w którym poetka zwraca się do swojego ojca:

Po twojej śmierci spotkałam cię znowu: rozpoznałam twoje rysy w twarzy patriarchatu, wreszcie mogłam dokładnie nazwać zasadę, którą ucieleśniałeś, w końcu istniała ideologia, dzięki której mogłam pozbyć się ciebie, dokładnie określić cierpienie, które spowodowałeś, słusznie cię nienawidzić jako części systemu, królestwa ojców (tłum. Z. J.-P.)

(After your death I met you again as the face of patriarchy, could name at last precisely the principle you embodied, there was an ideology at last which let me dispose of you, identify the suffering you caused, hate you righteously as part of a system, the kingdom of the fathers)

Sama Rich zdaje się jednak odbijać ten zarzut w „Przymusie heteroseksualności” (eseju poprzedzającym „Sources” o dwa lata), w świetle którego lektury takie jak książka Keyes wydają się zresztą tendencyjne i niezbyt wrażliwe politycznie:

Inną płaszczyzną tego kłamstwa jest często pojawiająca się sugestia, że kobiety zaczynają się interesować innymi kobietami z powodu nienawiści do mężczyzn. Głęboki sceptycyzm, ostrożność i uzasadnioną paranoję dotyczącą mężczyzn z pewnością można uznać za przejaw zdrowej reakcji kobiet na mizoginię wpisaną w patriarchalną kulturę, formy, jakie przyjmuje „normalna” męska seksualność oraz niezdolność mężczyzn – nawet tych „wrażliwych” i „zaangażowanych politycznie” – do dostrzeżenia tego stanu rzeczy i uznania go za niepokojący. Egzystencję lesbijską przedstawia się raczej jako formę ucieczki od męskiej przemocy niż pełną energii i wyzwalającą wymianę pomiędzy kobietami („Przymus heteroseksualności”, podkreślenie Rich).

Być może łatwo jest pomylić polityczne z prywatnym, czytając poezję feministyczną, która mówi o ich splątaniu. Być może znając dobrze biografię Rich, śledząc jej poetycką ścieżkę w porządku linearnym, łatwo jest zobaczyć w tej poezji tendencje i schematy, którym się poddała. Być może będąc Amerykanką, widzi się w niej ideologiczne dogmaty. Jako czytelniczki w Polsce nie znamy amerykańskiej poetki zbyt dobrze, co daje nam być może okazję, by czytać ją w innym świetle. Zamiast krzywić się na nieścisłości, docenić je; zobaczyć ambiwalencje tam, gdzie Keyes widzi uniwersalizującą logikę „ideologii”. Jest to jedna z lekcji, którą możemy odbyć, dzięki wybiórczej dostępności zagranicznego kanonu.

Jako czytelniczki w Polsce nie znamy amerykańskiej poetki zbyt dobrze, co daje nam być może okazję, by czytać ją w innym świetle

W tytułowym wierszu, który zamyka pierwszą z czterech części zbioru, pierwszoosobowa narratorka opowiada krok po kroku o zejściu na dno oceanu, by „przeszukać wrak”:

Niespiesznie głaszczę promieniem lampy
bok czegoś co trwalsze
niż ryba czy wodorosty

to po to tu jestem:
po wrak, a nie po opowieść o wraku
po rzecz samą, a nie mit

(s. 32)

Zatopiony statek może być zarówno obiektem o walorach historycznych, jak i czymś zapomnianym. To artefakt technologii, która pozwalała niegdyś zapanować nad oceanem, a zarazem nieaktualny, niepotrzebny już nikomu złom. Ważne są jednak same znaleziska, a nie legendy o nich, narracje wypaczające sens. Narratorka przeszukuje wrak w poszukiwaniu „wyrządzonych krzywd” i „skarbów które przetrwały” (s. 31). Cofa się w przeszłość, by odkryć w ruinach ich niewykorzystany potencjał. W końcu staje się ich częścią, by stworzyć nowe „ja”.

To, co najbardziej zwraca moją uwagę podczas lektury wiersza, to stopniowe przekształcenia lirycznej podmiotowości, która ulega dezintegracji, postępującej w miarę schodzenia w głąb. Z jednego „ja” robi się wiele. To, co początkowo było przebraniem chroniącym granice ciała, staje się częścią metamorfozy:

założyłam
kombinezon z czarnej gumy
pokraczne płetwy
i ponurą, niewygodną maskę

(…)

Płetwy czynią ze mnie kalekę
pełznę jak owad po drabinie,

(…)

I ja tu jestem, syrena, której krucze włosy
płyną czernią, pół mężczyzna, pół ryba w opancerzonym ciele

(…)

Jestem ona: jestem on

nasza topielcza twarz śpi z rozwartymi oczyma
nasza pierś wciąż znosi napięcie
nasz ładunek srebra, miedzi, cynobru leży
w ciemnych wnętrznościach
zaszpuntowanych, gnijących bez pośpiechu beczek
jesteśmy na pół zniszczonym narzędziami
które kiedyś pozwalały trzymać kurs,
przeżartym przez wodę dziennikiem okrętowym,
zepsutym kompasem

(s. 30–32)

Kopkiewicz i Keyes interpretują końcową część wiersza jako utopijną wizję androgyne – pozytywnego zjednoczenia kobiety i mężczyzny w jednym ciele, „wyzwalającej neutralności «ja»” (Kopkiewicz) i nadchodzącej w przyszłości pełni bycia (Keyes). W tym wierszu nie ma androgyne, pojawia się natomiast w „Obcej” (s. 26), gdzie określa istotę inną, nową, zepchniętą na margines, dla której nie ma wyrazu w zastanym świecie. Parę lat później, w wierszu „Natural Resources” Rich odrzuca słowo „androgyne” („Są słowa, których nie mogę już użyć: / humanizm androgyne / Takie słowa nie mają wstydu ani pewności siebie / przed wściekłymi, stoickimi babkami“; „There are words I cannot choose again: / humanism androgyny / Such words have no shame in them, no diffidence / before the raging stoic grandmothers”; „The Dream of a Common Language”, 1976[1], tłum. Z.J.P.), co można uznać za deklarację feministycznego separatyzmu, choć dla mnie wybrzmiewa to raczej jako odrzucenie przestarzałej upraszczającej fantazji i uznanie płci w jej złożonej niejednoznaczności[2].

Koncentracja na binarnie pojmowanej ludzkiej płciowości odbiera jednak „Zejściu do wraku” wieloznaczność, dzięki której zdezintegrowana, zrastająca się ze statkiem i z oceanicznym dnem podmiotowość intryguje czytelniczkę. Obraz, który Rich tworzy w wierszu, jest ostatecznie ludzko-nie-ludzki, a hybryda, która się z niego wyłania, to nie tylko kobieta i mężczyzna, ale też ryba, zniszczone narzędzia i kompas. We wspomnianym wierszu „Natural Resources” narratorka mówi:

Oto czym jestem: oglądam pająka, który
odbudowuje – „cierpliwie”, jak mówią,
ale ja widzę w niej
niecierpliwość – moją własną –
zaciekłość, by tworzyć i odtwarzać
tam gdzie króluje rozpad
(„The Dream of a Common Language”, tłum. Z. J.-P.)

(This is what I am: watching the spider
rebuild—„patiently”, they say,
but I recognize in her
impatience—my own—
the passion to make and make again
where such unmaking reigns)

Słowa nie wyrażają tożsamości mówiącej i pajęczycy, ale raczej splecenie losów, które wynika z życia w tym samym świecie, bycia narażonym na te same destrukcyjne siły, składania się z tych samych molekuł „ułożonych bez naszej wiedzy i zgody” (s. 13). Z tomu często wyłania się spustynniały, wypalony krajobraz. Ogień i woda stanowią ważne metaforycznie żywioły, ich dynamika nie oddaje jednak żadnej jednoznacznej opozycji. Pełzające płomienie często wyrażają kobiecą wściekłość (np. w wierszach „Wypalanie”, „Spalanie”); to, co zimne, spowinowacone jest często z wrogiem – „męskością”:

w rakietach śnieżnych przemierza kolejny las, opasany
śnieżną smugą, człowiek śniegu
– najbardziej niszczycielska
i nieuchwytna zarazem istota

(s. 38)

Rich nie tworzy jednak trwałej symboliki. Przyroda, obecna we wszystkich wierszach, nie podlega sztywnemu semiotycznemu podporządkowaniu. Pozostaje w ruchu. To, co złe – czymkolwiek jest – konotowane jest przez zimno, które kojarzy nam się kulturowo z nieczuciem i dystansem, bywa tu jednak także „słuszne” (s. 45). Zróżnicowanie form – lód, śnieg, tafla, strumień, powietrze – oddaje także zróżnicowanie znaczeń. Te poetka przesuwa, często nieznacznie – tak, że nasze przyzwyczajenia interpretacyjne ulegają naruszeniu. Czasem trudniej je dostrzec, w tym tkwi jednak subtelność jej poezji.

Zastanawiała mnie zawsze nadwyżka
energii, woda spływająca ze wzgórza
długo po tym jak skończyły się deszcze

albo ogień z którego chcesz wyjść do łóżka
ale nie możesz, płoniesz, ale się nie spalasz

(s. 63)

Środowisko – „natura” – zajmuje istotną część poetyckiej wyobraźni Rich. Łatwo byłoby je sprowadzić do metafory i jest to zapewne jedno z możliwych odczytań – kobieca świadomość zlewa się z krajobrazem, który wyraża nastrój i społeczną sytuację podmiotu poetyckiego. W tym duchu można by wyczytać z poezji Rich stary fantazmat o więzi kobiety z naturą. To znowu wydaje mi się jednak uproszczeniem: uważna lektura „Zejścia do wraku” ukazuje związki patriarchalnej opresji i niszczenia środowiska, ale problemy te nie zostają sprowadzone do jednej diagnozy. Podmiot wiersza i przyroda tworzą wielogłos. Intuicja Rich dotycząca tego, że patriarchalna i kolonialna przemoc splata się z degradacją środowiska jest przejmująca i trudno się z nią nie zgodzić. Wrażliwość poetki na materialną i nie-ludzką rzeczywistość sprawia, że jej poezja jest namacalna, osadzona w ziemi, oddziałująca na zmysły w najbardziej podstawowym znaczeniu.

Uważna lektura «Zejścia do wraku» ukazuje związki patriarchalnej opresji i niszczenia środowiska, ale problemy te nie zostają sprowadzone do jednej diagnozy

Uważna lektura tomiku ukazuje cały złożony świat, którego relacje międzyludzkie są zaledwie częścią. Bardziej dosłowne czytanie uwidacznia drobiazgi, niuanse i napięcia, ludzkie i nie-ludzkie, które wspólnie tworzą skomplikowaną, często trudną do zrozumienia rzeczywistość. Rich zwraca się do przedmiotów, zwierząt, żywiołów, krajobrazu i roślin nie po to – a przynajmniej nie tylko – by mówiły o jej radościach i cierpieniu. Poetka oddaje im swój głos, by zdać sprawę z ich towarzystwa i współoddziaływania. Czasem powstają w ten sposób landszaftowe kolaże, czasem – coś zupełnie nieoczywistego. Pozostając w ten sposób na powierzchni tekstu można znaleźć czasem więcej, niż schodząc w głąb tropem alegorii i metafor. Taka lektura nie niweluje również politycznego wymiaru poezji, chociażby przez to, że zachowuje moc nicowania pewnych narracji, wytrącania im argumentów. Z tej perspektywy pytania o aktualność, oryginalność czy ideologiczność wydają się źle postawione, bo co najmniej połowa wysiłku leży po stronie czytelniczek i tego, czego same we „Wraku” będą szukać.

 

[1] Część tego zbioru stanowi również „21 wierszy miłosnych”.

[2] Pojęcie androgyne było krytykowane w teorii feministycznej i queer. Ciekawie pisze o tym, odnosząc się m.in. do Rich, Joy Ladin w artykule „Diving Into the Wreck: Trans and Anti-Trans Feminism”.

[3] Skądinąd Szpila w „Heksach” (WAB, 2021) wyraża do pewnego stopnia podobne myśli co Rich w latach 70., chociaż w zdecydowanie prostszy sposób; do Rich zbliża ją również otwartość w mówieniu o własnym rozwoju politycznym i zmianach w świadomości, czemu dała wyraz w opublikowanym niedawno w „Krytyce Politycznej”, w tekście „PTSD, czyli post traumatic Strzępka disorder.

Adrienne Rich

„Zejście do wraku”, przeł. Jerzy Jarniewicz, Wydawnictwo Ossolineum, Wrocław 2023, s. 96.

Zofia Jakubowicz-Prokop
ur. 1993 w Warszawie, absolwentka Instytutu Kultury Polskiej UW, doktorantka Międzydziedzinowej Szkoły Doktorskiej UW. Publikowała m.in. w „Tekstach Drugich” i „małej kulturze współczesnej”. Interesuje się filozofią feministyczną i opisami przyrody.
redakcjaBarbara Rojek
korekta Lidia Nowak
POPRZEDNI

recenzja  

Stare umiera, a nowe nie może się urodzić, czyli uniwersytet i to, co między nami

— Łukasz Bat

NASTĘPNY

recenzja  

Hitman spogląda na lewicę

— Hubert Walczyński