fbpx
Logotyp magazynu Mały Format

Adrienne Rich

„Zejście do wraku”, przeł. Jerzy Jarniewicz, Wydawnictwo Ossolineum, Wrocław 2023, s. 96.

„Zej­ście do wraku” Ad­rien­ne Rich, które uka­za­ło się w ubie­głym roku (2023) w Osso­li­neum w tłu­ma­cze­niu Je­rze­go Jar­nie­wi­cza, jest dru­gim zbio­rem po­et­ki wy­da­nym po pol­sku. Pierw­szy, „21 wier­szy mi­ło­snych”, ar­kusz po­etyc­ki opu­bli­ko­wa­ny przez Rich w 1976 roku, prze­tłu­ma­czył Jakub Głu­szak, a wy­da­ło Biuro Li­te­rac­kie w 2016 roku, w ze­sta­wie z kla­sycz­nym ese­jem „Przy­mus he­te­ro­sek­su­al­no­ści a eg­zy­sten­cja les­bij­ska” w tłu­ma­cze­niu Alek­san­dry Ka­miń­skiej. Tekst ten prze­tłu­ma­czy­ła już wcze­śniej, w 2000 roku, Agniesz­ka Grzy­bek dla cza­so­pi­sma „Furia Pierw­sza” (nr 4–5). W tym samym roku po pol­sku wy­szła rów­nież książ­ka Rich, krok mi­lo­wy jej ak­tyw­no­ści fe­mi­ni­stycz­nej, „Zro­dzo­ne z ko­bie­ty. Ma­cie­rzyń­stwo jako do­świad­cze­nie i in­sty­tu­cja” w prze­kła­dzie Jo­an­ny Mi­zie­liń­skiej (Wy­daw­nic­two Sic!). W 2003 roku na ła­mach „Prze­glą­du Li­te­rac­ko-Fi­lo­zo­ficz­ne­go“ uka­za­ły się „Za­pi­ski w spra­wie po­li­ty­ki umiej­sco­wie­nia”, tekst re­fe­ra­tu wy­gło­szo­ne­go przez po­et­kę po raz pierw­szy w roku 1984, w tłu­ma­cze­niu We­ro­ni­ki Chań­skiej (nr 1/3). Na tym koń­czy się obec­ność Ad­rien­ne Rich w Pol­sce. Au­tor­kę kla­sy­fi­ku­je się czę­sto jako ty­po­wą przed­sta­wi­ciel­kę dru­go­fa­lo­we­go fe­mi­ni­zmu, ko­ja­rząc ją przede wszyst­kim z po­wszech­nie przy­pi­sy­wa­ny­mi dru­giej fali ele­men­ta­mi, ta­ki­mi jak płcio­wy bi­na­ryzm, esen­cja­lizm czy bio­lo­gicz­ny de­ter­mi­nizm (na­wia­sem mó­wiąc, nie­ko­niecz­nie słusz­nie). Rich czyta się prze­waż­nie z hi­sto­rycz­nej cie­ka­wo­ści, z na­sta­wie­niem kry­tycz­nym, wy­da­je się jed­nak, że re­cep­cja jej twór­czo­ści po­etyc­kiej może zmie­nić tę nar­ra­cję, wpro­wa­dza­jąc w czy­sto teo­re­tycz­ny dys­kurs inną, mniej jed­no­znacz­ną per­spek­ty­wę.

„Zej­ście do wraku” sta­no­wi de facto fe­mi­ni­stycz­ną de­kla­ra­cję Rich. To w tym tomie do­cho­dzi osta­tecz­nie do głosu tłu­mio­na przez nią la­ta­mi wście­kłość na spo­łecz­ną po­zy­cję ko­biet i żal zwią­za­ny z oso­bi­sty­mi do­świad­cze­nia­mi. Dwa lata przed wy­da­niem zbio­ru mąż Rich po­peł­nił sa­mo­bój­stwo. Miała z nim trój­kę synów, któ­rych wy­cho­wy­wa­nie do­głęb­nie uświa­do­mi­ło jej ogra­ni­cze­nia, jakie re­pro­duk­cyj­na rola na­rzu­ca ko­bie­tom. Po śmier­ci męża Rich wy­zwo­li­ła się z po­trza­sku pracy do­mo­wej i za­czę­ła an­ga­żo­wać się nie tylko w dzia­łal­ność fe­mi­ni­stycz­ną, lecz także an­ty­wo­jen­ną i an­ty­ra­si­stow­ską. W efek­cie wier­sze pi­sa­ne przez po­et­kę w la­tach 1971–1972 sta­no­wią zapis do­świad­cza­ne­go przez nią prze­ni­ka­nia się życia oso­bi­ste­go i po­li­tycz­ne­go oraz po­szu­ki­wa­nia form wy­ra­zu, które naj­le­piej mo­gły­by oddać tę re­la­cję.

Al­do­na Kop­kie­wicz za­czy­na tekst po­świę­co­ny pol­skie­mu tłu­ma­cze­niu „Zej­ścia do wraku” od stwier­dze­nia jego ak­tu­al­no­ści, po czym do­da­je, że ak­tu­al­ność cze­goś, co po­wsta­ło pięć­dzie­siąt lat temu „to żaden powód do ra­do­ści”, na ko­niec zaś wzywa, by tę ak­tu­al­ność unie­waż­nić. Cho­dzi jej o fe­mi­ni­stycz­ny wy­miar po­ezji Rich, a więc o przed­sta­wio­ną w wier­szach „pa­triar­chal­ną prze­moc, która wciąż de­fi­niu­je nasze życia”. Uję­cie tek­stu po­etyc­kie­go w takie ramy spro­wa­dza jed­nak po­li­tycz­ność twór­czo­ści Rich do okre­ślo­nych po­stu­la­tów fe­mi­ni­stycz­nych, które mo­że­my roz­li­czyć z dzi­siej­szej (póź­niej­szej o pięć­dzie­siąt lat) per­spek­ty­wy. For­mu­ło­wa­ne przez Rich po­stu­la­ty nie są też jed­no­znacz­ne. Dla mnie „Zej­ście do wraku” wy­ra­ża przede wszyst­kim po­li­tycz­no-ar­ty­stycz­ne po­szu­ki­wa­nia, to­wa­rzy­szą­ce im emo­cje, nie­do­koń­czo­ne gesty. Chęć po­zba­wie­nia tego typu tek­stów po­li­tycz­nej „ak­tu­al­no­ści“ pro­wo­ku­je po­nad­to dwa za­sad­ni­cze py­ta­nia: po pierw­sze, czy po­ezja za­an­ga­żo­wa­na traci swoją po­li­tycz­ność, gdy obiekt jej kry­ty­ki znika? Po dru­gie, czy fe­mi­nizm można zre­du­ko­wać do walki z pa­triar­cha­tem?

Oby­dwa py­ta­nia otwie­ra­ją te­ma­ty zbyt ob­szer­ne, by się nad nimi w tym tek­ście roz­wo­dzić. Chcia­ła­bym jed­nak po­świę­cić chwi­lę temu dru­gie­mu, wprost zwią­za­ne­mu z „wra­kiem” Rich, cho­ciaż nie mam am­bi­cji, aby zro­bić to wy­czer­pu­ją­co. Per­spek­ty­wa Kop­kie­wicz, ską­d­inąd zro­zu­mia­ła, re­pre­zen­tu­je jeden z ty­po­wych spo­so­bów od­no­sze­nia się do fe­mi­ni­stycz­nych tek­stów, za­rów­no ar­ty­stycz­nych, jak i teo­re­tycz­nych. Ak­ty­wi­stycz­na fru­stra­cja, że „wciąż mu­si­my o to wal­czyć” jest po­wszech­nie obec­na w dys­kur­sie fe­mi­ni­stycz­nym głów­ne­go nurtu i nie­wąt­pli­wie uza­sad­nio­na, co widać w ję­zy­ku pro­te­stów, na przy­kład tych do­ty­czą­cych abor­cji. Rze­czy­wi­ście czy­ta­nie nie­któ­rych fe­mi­ni­stycz­nych tek­stów, na przy­kład z mię­dzy­woj­nia, ze wzglę­du na ak­tu­al­ność ich pro­ble­ma­ty­ki po­tra­fi przy­pra­wić o ciar­ki na ple­cach. Jed­no­cze­śnie ten spo­sób my­śle­nia wy­da­je się bli­ski fe­mi­ni­zmo­wi li­be­ral­ne­mu, spro­wa­dza­ją­ce­mu pracę po­li­tycz­ną do „walki o prawa”, któ­rych zdo­by­cie po­zwo­li nam na przej­ście w stan spo­czyn­ku, tak zwany post­fe­mi­nizm. Fe­mi­nizm zo­sta­je w takim wy­da­niu ujęty w li­ne­ar­ną per­spek­ty­wę po­stę­pu, któ­re­go celem jest od­rzu­ce­nie prze­szło­ści jako za­co­fa­nej, nie­sku­tecz­nej, nie­ak­tu­al­nej i prze­sta­rza­łej. Dla tej per­spek­ty­wy klu­czo­wa jest dy­na­mi­ka na­stę­pu­ją­cych po sobie po­ko­leń, opar­ta na opo­zy­cji sta­rych i mło­dych oraz daw­ne­go i no­we­go. Wy­ra­ża to me­ta­fo­ra fal – w spo­pu­la­ry­zo­wa­nym dys­kur­sie fe­mi­ni­stycz­nym pierw­sza, druga, a nawet trze­cia fala fe­mi­ni­zmu to po­ję­cia hi­sto­rycz­ne i za­mknię­te, opi­su­ją­ce mi­nio­ne zda­rze­nia, idee i tek­sty, które ode­gra­ły już – do­brze lub czę­ściej źle – swoją rolę i nie na­le­ży do nich wra­cać. Okre­śle­nia „pierw­szo-” lub „dru­go­fa­lo­wy” za­wie­ra­ją już w sobie stwier­dze­nie nie­ak­tu­al­no­ści.

«Zejście do wraku» wyraża przede wszystkim polityczno-artystyczne poszukiwania, towarzyszące im emocje, niedokończone gesty

Taka per­spek­ty­wa sta­wia w trud­nym po­ło­że­niu cho­ciaż­by pol­ski fe­mi­nizm. Re­gu­lar­nie sły­szę wy­ra­zy obaw o jego „nie­do­ro­słość”, które sama zresz­tą po­dzie­lam. To, co prze­bi­ja się do dys­kur­su pu­blicz­ne­go i głów­ne­go nurtu, to czę­sto wy­obra­że­nia i pro­po­zy­cje, które my­śli­ciel­ki fe­mi­ni­stycz­ne (nie tylko za­chod­nie) dawno już prze­pra­co­wa­ły, a które jed­nak do nas nie do­tar­ły. Z róż­nych po­wo­dów: ko­mu­ni­zmu, trans­for­ma­cji, eks­klu­zyw­no­ści pol­skie­go fe­mi­ni­zmu itd. Czę­sto też czyta się i sły­szy nie­prze­my­śla­ne kalki z ame­ry­kań­skich dys­ku­sji, hasła i ar­gu­men­ty nie­ma­ją­ce ugrun­to­wa­nia poza me­dia­mi spo­łecz­no­ścio­wy­mi. Z jed­nej stro­ny nie­prze­my­śla­ne prze­no­sze­nie pro­ble­mów i ar­gu­men­tów z (za­zwy­czaj) pół­noc­no­ame­ry­kań­skie­go dys­kur­su po­wo­du­je me­dial­ną ba­na­li­za­cję róż­nych dys­ku­sji (o prze­mo­cy sek­su­al­nej, o trans­fo­bii, o in­klu­zyw­nym ję­zy­ku); z dru­giej suk­ces ta­kich tek­stów jak „Heksy” Agniesz­ki Szpi­li, po­stu­lu­ją­cych płcio­wy se­pa­ra­tyzm i skut­ku­ją­cych skan­da­la­mi w du­żych in­sty­tu­cjach pu­blicz­nych[1]. Skut­ku­je to rów­nież kon­ster­na­cją w sy­tu­acji ta­kiej, jak ta – pu­bli­ka­cji waż­ne­go tek­stu, któ­re­go czas, zgod­nie z opty­ką po­stę­pu, dawno minął.

A prze­cież fe­mi­nizm nie jest ru­chem ani jed­no­li­tym, ani uni­wer­sal­nym. Dzie­li się na wiele zróż­ni­co­wa­nych, czę­sto sprzecz­nych ze sobą nur­tów i gło­sów. Dla­cze­go więc mamy my­śleć o nim w ka­te­go­riach li­ne­ar­ne­go roz­wo­ju? Przy oka­zji pol­skie­go wy­da­nia „21 wier­szy mi­ło­snych” Rich (czter­dzie­ści lat po ory­gi­na­le) Na­ta­lia Malek pi­sa­ła na ła­mach Dwu­ty­go­dni­ka, że tomik „skła­nia do kon­fron­ta­cji z tym roz­dzia­łem hi­sto­rii fe­mi­ni­zmu, a po­śred­nio z całą ewo­lu­cją my­śle­nia o rów­no­ści i róż­ni­cy, dys­kry­mi­na­cji, ma­cie­rzyń­stwie i opie­ce, ka­no­nie li­te­rac­kim, her­sto­rii i tak dalej”. Pa­ra­fra­zu­jąc jej słowa, po­wie­dzia­ła­bym, że „Zej­ście do wraku” skła­nia do kon­fron­ta­cji z hi­sto­rią fe­mi­ni­zmu jako taką, a w szcze­gól­no­ści z tym, w jaki spo­sób o niej my­śli­my i jak się do niej od­no­si­my. Tłu­ma­cze­nia ksią­żek po­cho­dzą­cych z in­nych cza­so­prze­strze­ni rów­nież kon­sty­tu­ują tę hi­sto­rię i po­świad­cza­ją jej asyn­chro­nicz­ność. Jak pisał Gil­les De­leu­ze: każde po­wtó­rze­nie wy­ra­ża róż­ni­cę.

Jo­an­na Mą­kow­ska, ame­ry­ka­nist­ka, która parę lat temu obro­ni­ła pracę dok­tor­ską po­świę­co­ną mię­dzy in­ny­mi twór­czo­ści Ad­rien­ne Rich, pisze o jej po­ezji, że jest „stu­dium prze­mia­ny”:

To, co jawi się w nim jako szcze­gól­nie istot­ne, to na­cisk na rolę, jaką w tym zło­żo­nym, a nie­rzad­ko i bo­le­snym pro­ce­sie może ode­grać język po­etyc­ki. Lek­tu­ra tek­stów Rich po­ma­ga le­piej zro­zu­mieć i zniu­an­so­wać po­ję­cie zmia­ny, po­cząw­szy od zmian na po­zio­mie de­kla­ra­tyw­nym – w za­kre­sie po­stu­la­tów po­li­tycz­nych czy ma­ni­fe­stów li­te­rac­kich – po głę­bo­kie prze­mia­ny toż­sa­mo­ścio­we i kul­tu­ro­we.

Mą­kow­ska czyta Rich przez pry­zmat tek­stów Rosi Bra­idot­ti i ję­zy­kiem fi­lo­zof­ki okre­śla jej po­ety­kę jako no­ma­dycz­ną. Pod­kre­śla, że zmia­na jest jed­nym z klu­czo­wych wąt­ków w jej twór­czo­ści i stoi u pod­staw po­szu­ki­wań no­we­go mo­de­lu toż­sa­mo­ści oraz ję­zy­ka po­etyc­kie­go, który wy­ra­żał­by spe­cy­fi­kę ko­bie­ce­go pod­mio­tu. Po­dob­nie pisze Cla­ire Keyes, ame­ry­kań­ska po­et­ka i li­te­ra­tu­ro­znaw­czy­ni, w „The Aesthe­tics of Power: The Po­etry of Ad­rien­ne Rich” (2008): w swo­jej twór­czo­ści Rich po­szu­ki­wa­ła no­we­go ję­zy­ka, a także es­te­ty­ki, która uwzględ­nia­ła­by po­li­tycz­ną moc po­ezji i za­ra­zem opi­sy­wa­ła in­tym­ne do­świad­cze­nie jed­nost­ko­we­go by­cia-w-świe­cie. In­ny­mi słowy, pod­wa­ża­ła linie de­mar­ka­cyj­ne mię­dzy po­li­tycz­nym i pry­wat­nym, in­te­lek­tu­al­nym i cie­le­snym, zna­czą­cym i ma­te­rial­nym. Keyes okre­śla po­szu­ki­wa­nia po­et­ki jako próbę odej­ścia od „power of con­trol” na rzecz „power of trans­for­ma­tion”. Z kolei Marta Ko­ron­kie­wicz, au­tor­ka po­sło­wia do „Zej­ścia do wraku”, za­ty­tu­ło­wa­ła je „Księ­ga przej­ścia”, by pod­kre­ślić przej­ścio­wy cha­rak­ter to­mi­ku: po­etyc­ka twór­czość Rich jest bo­wiem hi­sto­rią na­stę­pu­ją­cych po sobie prze­mian – prze­kształ­ceń w per­spek­ty­wie oraz ro­zu­mie­niu świa­ta i wła­snych pra­gnień.

Przej­ścio­wość zbio­ru jest ważna nie tylko ze wzglę­du na usy­tu­owa­nie „Zej­ścia…” w bio­gra­fii po­et­ki, ale rów­nież w od­nie­sie­niu do sa­me­go fe­mi­ni­zmu. Kształ­to­wa­nie się fe­mi­ni­stycz­nych ję­zy­ków i dzia­łań jest pro­ce­sem wie­lo­to­ro­wym, cią­głym i no­ma­dycz­nym, któ­re­go nie da się spro­wa­dzić do jed­ne­go okre­ślo­ne­go celu. Jego czę­ścią, a może i fun­da­men­tem, jest wła­śnie zmia­na, ja­kiej te ję­zy­ki i dzia­ła­nia nie­ustan­nie i nie­stru­dze­nie do­ko­nu­ją w rze­czy­wi­sto­ści. Ty­tu­ło­wy wiersz, „Zej­ście do wraku”, wy­jąt­ko­wo wy­raź­nie opo­wia­da o jed­nej z moż­li­wych od­po­wie­dzi na to, czym jest myśl i twór­czość fe­mi­ni­stycz­na: to wie­lo­głos, po­le­ga­ją­cy na jed­no­cze­snym co­fa­niu się w prze­szłość, od­zy­ski­wa­niu nie­wy­ra­żo­nych dotąd po­ten­cja­łów i kie­ro­wa­niu ich ku przy­szło­ści; prze­kształ­ca­niu tego, co znaj­dzie­my na dnie w nowy język, który po­mo­że nam opi­sać to, na co jesz­cze nie ma wy­ra­zu i wy­do­by­ciu z tego po­li­tycz­nej siły do zmia­ny.

Prze­ni­ka­nie się cza­so­prze­strze­ni, a więc ich nie­li­ne­ar­ność, pod­ło­że zmian, znaj­du­je wyraz także w in­nych wier­szach, na przy­kład w „Sło­wach oca­la­łej”, skie­ro­wa­nych nie wprost do zmar­łe­go męża:

Dla mnie twoje ciało wciąż żyje
jak żyło za­wsze: nawet bar­dziej

bo uczu­cie jakim je darzę stało się kla­row­niej­sze:
wiem co mo­gło­by zro­bić i czego zro­bić nie może

nie jest to już
ciało boga
nie ma wła­dzy nad moim ży­ciem

Za rok mi­nę­ło­by dwa­dzie­ścia lat
ty zaś, tak bez­u­ży­tecz­nie mar­twy,
mo­głeś zro­bić wów­czas skok
który pla­no­wa­li­śmy, za późno, zro­bić razem

a dzię­ki któ­re­mu teraz żyję
nie tyle skok
co ciąg krót­kich za­dzi­wia­ją­cych ru­chów

z któ­rych każdy umoż­li­wia ruch na­stęp­ny

(s. 64–65)

We­dług nie­któ­rych, na przy­kład wspo­mnia­nej już Keyes, „Zej­ście do wraku” jest zbio­rem, w któ­rym Rich wy­ra­ża przede wszyst­kim swoje ra­dy­kal­ne po­glą­dy po­li­tycz­ne – w gnie­wie od­rzu­ca pa­triar­chal­ny świat męż­czyzn, by jed­no­znacz­nie opo­wie­dzieć się po stro­nie ko­biet i ich krzyw­dy. Keyes okre­śla Rich z tego czasu jako ide­oloż­kę, która oce­nia rze­czy­wi­stość w czer­ni i bieli, nie znaj­du­jąc miej­sca na niu­an­se i nie­jed­no­znacz­no­ści, przy czym jed­nak ujaw­nia pewną nie­ści­słość w swo­ich po­glą­dach, wy­ni­ka­ją­cą może z nad­mier­ne­go en­tu­zja­zmu do od­kry­wa­nej na nowo „ko­bie­cej siły”.

Sama kry­tycz­ka wpada jed­nak w pu­łap­kę jed­no­znacz­nej oceny, zbyt po­chop­nie moim zda­niem za­rzu­ca­jąc po­et­ce uni­wer­sa­li­za­cję pa­triar­chal­nej prze­mo­cy. Jed­nym z przy­kła­dów przy­to­czo­nych przez Keyes jest wiersz „Gwałt” (s. 55–56) – w któ­rym po­li­cjant („obroń­ca”, jak pisze Keyes) ob­ja­wia się jako wróg. Tym­cza­sem wiersz przed­sta­wia obraz, który wie­lo­krot­nie sta­wał mi przed ocza­mi pod­czas każ­dej roz­mo­wy o praw­nym re­gu­lo­wa­niu prze­mo­cy sek­su­al­nej: po­li­cjant, męż­czy­zna, spi­su­je ze­zna­nia ofia­ry, lek­ce­wa­żąc jej do­świad­cze­nie lub w ogóle jej nie wie­rząc. Rich nie opi­su­je sa­me­go aktu prze­mo­cy, lecz jego nie­oczy­wi­ste na­stęp­stwo – ze­zna­nie na ko­mi­sa­ria­cie, ko­niecz­ność zda­nia upo­ka­rza­ją­cej re­la­cji z wła­sne­go cier­pie­nia wy­rzą­dzo­ne­go przez męż­czy­znę przed innym męż­czy­zną, w któ­re­go twa­rzy od­bi­ja się ten sam po­ten­cjał prze­mo­cy. Obraz jest pro­sty, ale wy­mow­ny i prze­ra­ża­ją­cy w swoim re­ali­zmie.

Kształtowanie się feministycznych języków i działań jest procesem wielotorowym, ciągłym i nomadycznym, którego nie da się sprowadzić do jednego określonego celu

Rze­czy­wi­ście po­ja­wia­ją się w to­mi­ku sfor­mu­ło­wa­nia do­sad­ne, jak na przy­kład w wier­szu „Mer­ced”, gdzie świat „mę­skość / uczy­ni­ła nie do życia / dla ko­biet i dla męż­czyzn” (s. 46). Rich używa pro­ste­go ję­zy­ka i pro­ste są nie­raz jej roz­po­zna­nia i fan­ta­zje, które fak­tycz­nie mogą razić czy­tel­nicz­ki bra­kiem niu­an­su. Wrzu­co­ne są jed­nak w gęsty emo­cjo­nal­nie i wi­zu­al­nie tekst, przez co zo­sta­ją pod­szy­te afek­tyw­nym na­pię­ciem, które kom­pli­ku­je zna­cze­nia. „Fe­no­me­no­lo­gia gnie­wu” jest de­kla­ra­cją nie­na­wi­ści – do męż­czy­zny? Męż­czyzn? Czło­wie­ka? Nar­ra­tor­ka zwra­ca się w niej do „wroga”, „za­bój­cy”, „naj­bar­dziej nisz­czy­ciel­skiej isto­ty”:

I nagle widzę świat
który już nie jest zdol­ny do życia:
je­steś tam i pod­pa­lasz plony
ja­kimś nowym sub­li­ma­tem
Dziś rano wy­sze­dłeś z łóżka
które nadal dzie­li­my
i ru­szy­łeś w świat
roz­sie­wa­jąc nie­moc

(s. 39)

Ad­re­sat nar­ra­tor­ki zo­sta­je jed­no­znacz­nie oskar­żo­ny o wszyst­ko, co złe – gniew rzą­dzi się w końcu wła­sny­mi pra­wa­mi, w za­mian za krzyw­dę może oskar­żać na oślep i bez za­wa­ha­nia. Jed­nak w  „Mer­ced” cię­żar oskar­że­nia ulega prze­su­nię­ciu:

Sa­mo­lot wzbi­ja się w po­wie­trze
spo­glą­dam w dół na mia­sto
zna­czy­ło dla mnie życie, nie śmierć
i myślę, że gdzieś tu
jest zimny fun­da­ment – zło­żo­ny
z frag­men­tów ludz­kich istot
zme­ta­bo­li­zo­wa­nych prze­kształ­co­nych
w pro­ce­sie któ­re­go nie czuli –
że roz­cią­ga się mię­dzy nami
przej­mu­je nasze umy­sły,
że to coś, co nie czuje winy
ani gnie­wu: nie­zdol­ne
nie­na­wi­dzić, a tym samym ko­chać

(s. 46–47)

Rich krzyw­dę zro­dzo­ną z pa­triar­chal­nej prze­mo­cy przed­sta­wia jako pod­skór­ny ból, który szuka wy­ra­zu, ale nie znaj­du­je po­słu­chu. Są to opo­wie­ści o krzyw­dzie bli­skiej, wła­snej, sio­strza­nej i da­le­kiej, która wkra­da się w co­dzien­ne życie mi­mo­cho­dem, jak w wier­szu „Wy­pa­la­nie”:

Strzę­py in­for­ma­cji ta­kich jak ta
wiatr znosi na stos

cią­gle go kar­mią, czy tego chce­my, czy nie,
ko­lej­ne lato, i ko­lej­ne
lato ci­che­go cier­pie­nia

w księ­gar­niach, w par­kach
mo­że­my gło­śno krzy­czeć, nasze
cier­pie­nie i tak toczy się w ciszy 

(s. 57–58)

Cier­pie­nie wple­cio­ne jest w co­dzien­ne życie, cza­sem przy­no­si gniew, cza­sem znie­chę­ce­nie. Cza­sem złość za­czy­na do­mi­no­wać i wtedy po­ja­wia­ją się po­chop­ne, uogól­nia­ją­ce oskar­że­nia. Innym razem do­cho­dzi do głosu na­dzie­ja, jesz­cze innym – re­zy­gna­cja. Osta­tecz­nie „Zej­ście do wraku” jest pełne sprzecz­no­ści i am­bi­wa­len­cji. Nar­ra­cja oscy­lu­je mię­dzy pierw­szą i drugą osobą, licz­bą mnogą i po­je­dyn­czą. Wy­ra­ża na­pię­cie mię­dzy tym, co pry­wat­ne – Rich od­no­si się czę­sto do wła­sne­go do­świad­cze­nia – i tym, co pu­blicz­ne – po­li­tycz­ne, bar­dziej ogól­ne i nie­wy­ra­żo­ne jed­nym gło­sem o okre­ślo­nej toż­sa­mo­ści. „My” od­bi­ja się od oso­bi­ste­go do­świad­cze­nia, by wy­ra­zić swoje pra­gnie­nie nowej, nie­ogra­ni­cza­ją­cej, ale też nie­sta­łej i nie­jed­no­znacz­nej formy bycia.

W pro­tek­cjo­nal­nej opi­nii Keyes o „Zej­ściu do wraku” po­brzmie­wa nie­chęć do łą­cze­nia po­ezji z po­li­ty­ką – tomik jest dla ba­dacz­ki wy­raź­nie zbyt po­li­tycz­nie za­an­ga­żo­wa­ny, by speł­nić wa­run­ki sztu­ki. Keyes za­rzu­ca Rich nie­doj­rza­łość i do­gma­tyzm, które mają leżeć u pod­staw nie­na­wi­ści do męż­czyzn. Jak twier­dzi Keyes pod ko­niec roz­dzia­łu po­świę­co­ne­go „Zej­ściu…“, po­li­tycz­ny gniew po­et­ki daje się także wy­ja­śnić zło­ścią na wła­sne­go ojca: „Jej nie­na­wiść do męż­czyzn na pierw­szy rzut oka może wydać się ner­wo­wa; póź­niej po­zo­sta­wia po sobie nie­smak, jakby da­wa­ła upust pry­wat­nej ze­mście. I tak wła­śnie jest” („Her ha­tred of men may seem nervy at first; after­ward it le­aves a bad taste, as if she en­ga­ged upon a pri­va­te ven­det­ta. And she is” – tłum. Z. J.-P.). Do­wo­dem ma być na­pi­sa­ny w 1982 roku, a więc dzie­sięć lat póź­niej, tekst pod ty­tu­łem „So­ur­ces”, w któ­rym po­et­ka zwra­ca się do swo­je­go ojca:

Po two­jej śmier­ci spo­tka­łam cię znowu: roz­po­zna­łam twoje rysy w twa­rzy pa­triar­cha­tu, wresz­cie mo­głam do­kład­nie na­zwać za­sa­dę, którą ucie­le­śnia­łeś, w końcu ist­nia­ła ide­olo­gia, dzię­ki któ­rej mo­głam po­zbyć się cie­bie, do­kład­nie okre­ślić cier­pie­nie, które spo­wo­do­wa­łeś, słusz­nie cię nie­na­wi­dzić jako czę­ści sys­te­mu, kró­le­stwa ojców (tłum. Z. J.-P.)

(After your death I met you again as the face of pa­triar­chy, could name at last pre­ci­se­ly the prin­ci­ple you em­bo­died, there was an ide­olo­gy at last which let me di­spo­se of you, iden­ti­fy the suf­fe­ring you cau­sed, hate you ri­gh­te­ously as part of a sys­tem, the king­dom of the fa­thers)

Sama Rich zdaje się jed­nak od­bi­jać ten za­rzut w „Przy­mu­sie he­te­ro­sek­su­al­no­ści” (eseju po­prze­dza­ją­cym „So­ur­ces” o dwa lata), w świe­tle któ­re­go lek­tu­ry takie jak książ­ka Keyes wy­da­ją się zresz­tą ten­den­cyj­ne i nie­zbyt wraż­li­we po­li­tycz­nie:

Inną płasz­czy­zną tego kłam­stwa jest czę­sto po­ja­wia­ją­ca się su­ge­stia, że ko­bie­ty za­czy­na­ją się in­te­re­so­wać in­ny­mi ko­bie­ta­mi z po­wo­du nie­na­wi­ści do męż­czyzn. Głę­bo­ki scep­ty­cyzm, ostroż­ność i uza­sad­nio­ną pa­ra­no­ję do­ty­czą­cą męż­czyzn z pew­no­ścią można uznać za prze­jaw zdro­wej re­ak­cji ko­biet na mi­zo­gi­nię wpi­sa­ną w pa­triar­chal­ną kul­tu­rę, formy, jakie przyj­mu­je „nor­mal­na” męska sek­su­al­ność oraz nie­zdol­ność męż­czyzn – nawet tych „wraż­li­wych” i „za­an­ga­żo­wa­nych po­li­tycz­nie” – do do­strze­że­nia tego stanu rze­czy i uzna­nia go za nie­po­ko­ją­cy. Eg­zy­sten­cję les­bij­ską przed­sta­wia się ra­czej jako formę uciecz­ki od mę­skiej prze­mo­cy niż pełną ener­gii i wy­zwa­la­ją­cą wy­mia­nę po­mię­dzy ko­bie­ta­mi („Przy­mus he­te­ro­sek­su­al­no­ści”, pod­kre­śle­nie Rich).

Być może łatwo jest po­my­lić po­li­tycz­ne z pry­wat­nym, czy­ta­jąc po­ezję fe­mi­ni­stycz­ną, która mówi o ich splą­ta­niu. Być może zna­jąc do­brze bio­gra­fię Rich, śle­dząc jej po­etyc­ką ścież­kę w po­rząd­ku li­ne­ar­nym, łatwo jest zo­ba­czyć w tej po­ezji ten­den­cje i sche­ma­ty, któ­rym się pod­da­ła. Być może będąc Ame­ry­kan­ką, widzi się w niej ide­olo­gicz­ne do­gma­ty. Jako czy­tel­nicz­ki w Pol­sce nie znamy ame­ry­kań­skiej po­et­ki zbyt do­brze, co daje nam być może oka­zję, by czy­tać ją w innym świe­tle. Za­miast krzy­wić się na nie­ści­sło­ści, do­ce­nić je; zo­ba­czyć am­bi­wa­len­cje tam, gdzie Keyes widzi uni­wer­sa­li­zu­ją­cą lo­gi­kę „ide­olo­gii”. Jest to jedna z lek­cji, którą mo­że­my odbyć, dzię­ki wy­biór­czej do­stęp­no­ści za­gra­nicz­ne­go ka­no­nu.

Jako czytelniczki w Polsce nie znamy amerykańskiej poetki zbyt dobrze, co daje nam być może okazję, by czytać ją w innym świetle

W ty­tu­ło­wym wier­szu, który za­my­ka pierw­szą z czte­rech czę­ści zbio­ru, pierw­szo­oso­bo­wa nar­ra­tor­ka opo­wia­da krok po kroku o zej­ściu na dno oce­anu, by „prze­szu­kać wrak”:

Nie­spiesz­nie głasz­czę pro­mie­niem lampy
bok cze­goś co trwal­sze
niż ryba czy wo­do­ro­sty

to po to tu je­stem:
po wrak, a nie po opo­wieść o wraku
po rzecz samą, a nie mit

(s. 32)

Za­to­pio­ny sta­tek może być za­rów­no obiek­tem o wa­lo­rach hi­sto­rycz­nych, jak i czymś za­po­mnia­nym. To ar­te­fakt tech­no­lo­gii, która po­zwa­la­ła nie­gdyś za­pa­no­wać nad oce­anem, a za­ra­zem nie­ak­tu­al­ny, nie­po­trzeb­ny już ni­ko­mu złom. Ważne są jed­nak same zna­le­zi­ska, a nie le­gen­dy o nich, nar­ra­cje wy­pa­cza­ją­ce sens. Nar­ra­tor­ka prze­szu­ku­je wrak w po­szu­ki­wa­niu „wy­rzą­dzo­nych krzywd” i „skar­bów które prze­trwa­ły” (s. 31). Cofa się w prze­szłość, by od­kryć w ru­inach ich nie­wy­ko­rzy­sta­ny po­ten­cjał. W końcu staje się ich czę­ścią, by stwo­rzyć nowe „ja”.

To, co naj­bar­dziej zwra­ca moją uwagę pod­czas lek­tu­ry wier­sza, to stop­nio­we prze­kształ­ce­nia li­rycz­nej pod­mio­to­wo­ści, która ulega dez­in­te­gra­cji, po­stę­pu­ją­cej w miarę scho­dze­nia w głąb. Z jed­ne­go „ja” robi się wiele. To, co po­cząt­ko­wo było prze­bra­niem chro­nią­cym gra­ni­ce ciała, staje się czę­ścią me­ta­mor­fo­zy:

za­ło­ży­łam
kom­bi­ne­zon z czar­nej gumy
po­kracz­ne płe­twy
i po­nu­rą, nie­wy­god­ną maskę

(…)

Płe­twy czy­nią ze mnie ka­le­kę
peł­znę jak owad po dra­bi­nie,

(…)

I ja tu je­stem, sy­re­na, któ­rej kru­cze włosy
płyną czer­nią, pół męż­czy­zna, pół ryba w opan­ce­rzo­nym ciele

(…)

Je­stem ona: je­stem on

nasza to­piel­cza twarz śpi z roz­war­ty­mi oczy­ma
nasza pierś wciąż znosi na­pię­cie
nasz ła­du­nek sre­bra, mie­dzi, cy­no­bru leży
w ciem­nych wnętrz­no­ściach
za­szpun­to­wa­nych, gni­ją­cych bez po­śpie­chu be­czek
je­ste­śmy na pół znisz­czo­nym na­rzę­dzia­mi
które kie­dyś po­zwa­la­ły trzy­mać kurs,
prze­żar­tym przez wodę dzien­ni­kiem okrę­to­wym,
ze­psu­tym kom­pa­sem

(s. 30–32)

Kop­kie­wicz i Keyes in­ter­pre­tu­ją koń­co­wą część wier­sza jako uto­pij­ną wizję an­dro­gy­ne – po­zy­tyw­ne­go zjed­no­cze­nia ko­bie­ty i męż­czy­zny w jed­nym ciele, „wy­zwa­la­ją­cej neu­tral­no­ści «ja»” (Kop­kie­wicz) i nad­cho­dzą­cej w przy­szło­ści pełni bycia (Keyes). W tym wier­szu nie ma an­dro­gy­ne, po­ja­wia się na­to­miast w „Obcej” (s. 26), gdzie okre­śla isto­tę inną, nową, ze­pchnię­tą na mar­gi­nes, dla któ­rej nie ma wy­ra­zu w za­sta­nym świe­cie. Parę lat póź­niej, w wier­szu „Na­tu­ral Re­so­ur­ces” Rich od­rzu­ca słowo „an­dro­gy­ne” („Są słowa, któ­rych nie mogę już użyć: / hu­ma­nizm an­dro­gy­ne / Takie słowa nie mają wsty­du ani pew­no­ści sie­bie / przed wście­kły­mi, sto­ic­ki­mi bab­ka­mi“; „There are words I can­not cho­ose again: / hu­ma­nism an­dro­gy­ny / Such words have no shame in them, no dif­fi­den­ce / be­fo­re the ra­ging stoic grand­mo­thers”; „The Dream of a Com­mon Lan­gu­age”, 1976[1], tłum. Z.J.P.), co można uznać za de­kla­ra­cję fe­mi­ni­stycz­ne­go se­pa­ra­ty­zmu, choć dla mnie wy­brzmie­wa to ra­czej jako od­rzu­ce­nie prze­sta­rza­łej uprasz­cza­ją­cej fan­ta­zji i uzna­nie płci w jej zło­żo­nej nie­jed­no­znacz­no­ści[2].

Kon­cen­tra­cja na bi­nar­nie poj­mo­wa­nej ludz­kiej płcio­wo­ści od­bie­ra jed­nak „Zej­ściu do wraku” wie­lo­znacz­ność, dzię­ki któ­rej zdez­in­te­gro­wa­na, zra­sta­ją­ca się ze stat­kiem i z oce­anicz­nym dnem pod­mio­to­wość in­try­gu­je czy­tel­nicz­kę. Obraz, który Rich two­rzy w wier­szu, jest osta­tecz­nie ludz­ko-nie-ludz­ki, a hy­bry­da, która się z niego wy­ła­nia, to nie tylko ko­bie­ta i męż­czy­zna, ale też ryba, znisz­czo­ne na­rzę­dzia i kom­pas. We wspo­mnia­nym wier­szu „Na­tu­ral Re­so­ur­ces” nar­ra­tor­ka mówi:

Oto czym je­stem: oglą­dam pa­ją­ka, który
od­bu­do­wu­je – „cier­pli­wie”, jak mówią,
ale ja widzę w niej
nie­cier­pli­wość – moją wła­sną –
za­cie­kłość, by two­rzyć i od­twa­rzać
tam gdzie kró­lu­je roz­pad
(„The Dream of a Com­mon Lan­gu­age”, tłum. Z. J.-P.)

(This is what I am: wat­ching the spi­der
re­bu­ild—„pa­tien­tly”, they say,
but I re­co­gni­ze in her
im­pa­tien­ce—my own—
the pas­sion to make and make again
where such unma­king re­igns)

Słowa nie wy­ra­ża­ją toż­sa­mo­ści mó­wią­cej i pa­ję­czy­cy, ale ra­czej sple­ce­nie losów, które wy­ni­ka z życia w tym samym świe­cie, bycia na­ra­żo­nym na te same de­struk­cyj­ne siły, skła­da­nia się z tych sa­mych mo­le­kuł „uło­żo­nych bez na­szej wie­dzy i zgody” (s. 13). Z tomu czę­sto wy­ła­nia się spu­styn­nia­ły, wy­pa­lo­ny kra­jo­braz. Ogień i woda sta­no­wią ważne me­ta­fo­rycz­nie ży­wio­ły, ich dy­na­mi­ka nie od­da­je jed­nak żad­nej jed­no­znacz­nej opo­zy­cji. Peł­za­ją­ce pło­mie­nie czę­sto wy­ra­ża­ją ko­bie­cą wście­kłość (np. w wier­szach „Wy­pa­la­nie”, „Spa­la­nie”); to, co zimne, spo­wi­no­wa­co­ne jest czę­sto z wro­giem – „mę­sko­ścią”:

w ra­kie­tach śnież­nych prze­mie­rza ko­lej­ny las, opa­sa­ny
śnież­ną smugą, czło­wiek śnie­gu
– naj­bar­dziej nisz­czy­ciel­ska
i nie­uchwyt­na za­ra­zem isto­ta

(s. 38)

Rich nie two­rzy jed­nak trwa­łej sym­bo­li­ki. Przy­ro­da, obec­na we wszyst­kich wier­szach, nie pod­le­ga sztyw­ne­mu se­mio­tycz­ne­mu pod­po­rząd­ko­wa­niu. Po­zo­sta­je w ruchu. To, co złe – czym­kol­wiek jest – ko­no­to­wa­ne jest przez zimno, które ko­ja­rzy nam się kul­tu­ro­wo z nie­czu­ciem i dy­stan­sem, bywa tu jed­nak także „słusz­ne” (s. 45). Zróż­ni­co­wa­nie form – lód, śnieg, tafla, stru­mień, po­wie­trze – od­da­je także zróż­ni­co­wa­nie zna­czeń. Te po­et­ka prze­su­wa, czę­sto nie­znacz­nie – tak, że nasze przy­zwy­cza­je­nia in­ter­pre­ta­cyj­ne ule­ga­ją na­ru­sze­niu. Cza­sem trud­niej je do­strzec, w tym tkwi jed­nak sub­tel­ność jej po­ezji.

Za­sta­na­wia­ła mnie za­wsze nad­wyż­ka
ener­gii, woda spły­wa­ją­ca ze wzgó­rza
długo po tym jak skoń­czy­ły się desz­cze

albo ogień z któ­re­go chcesz wyjść do łóżka
ale nie mo­żesz, pło­niesz, ale się nie spa­lasz

(s. 63)

Śro­do­wi­sko – „na­tu­ra” – zaj­mu­je istot­ną część po­etyc­kiej wy­obraź­ni Rich. Łatwo by­ło­by je spro­wa­dzić do me­ta­fo­ry i jest to za­pew­ne jedno z moż­li­wych od­czy­tań – ko­bie­ca świa­do­mość zlewa się z kra­jo­bra­zem, który wy­ra­ża na­strój i spo­łecz­ną sy­tu­ację pod­mio­tu po­etyc­kie­go. W tym duchu można by wy­czy­tać z po­ezji Rich stary fan­ta­zmat o więzi ko­bie­ty z na­tu­rą. To znowu wy­da­je mi się jed­nak uprosz­cze­niem: uważ­na lek­tu­ra „Zej­ścia do wraku” uka­zu­je związ­ki pa­triar­chal­nej opre­sji i nisz­cze­nia śro­do­wi­ska, ale pro­ble­my te nie zo­sta­ją spro­wa­dzo­ne do jed­nej dia­gno­zy. Pod­miot wier­sza i przy­ro­da two­rzą wie­lo­głos. In­tu­icja Rich do­ty­czą­ca tego, że pa­triar­chal­na i ko­lo­nial­na prze­moc spla­ta się z de­gra­da­cją śro­do­wi­ska jest przej­mu­ją­ca i trud­no się z nią nie zgo­dzić. Wraż­li­wość po­et­ki na ma­te­rial­ną i nie-ludz­ką rze­czy­wi­stość spra­wia, że jej po­ezja jest na­ma­cal­na, osa­dzo­na w ziemi, od­dzia­łu­ją­ca na zmy­sły w naj­bar­dziej pod­sta­wo­wym zna­cze­niu.

Uważna lektura «Zejścia do wraku» ukazuje związki patriarchalnej opresji i niszczenia środowiska, ale problemy te nie zostają sprowadzone do jednej diagnozy

Uważ­na lek­tu­ra to­mi­ku uka­zu­je cały zło­żo­ny świat, któ­re­go re­la­cje mię­dzy­ludz­kie są za­le­d­wie czę­ścią. Bar­dziej do­słow­ne czy­ta­nie uwi­dacz­nia dro­bia­zgi, niu­an­se i na­pię­cia, ludz­kie i nie-ludz­kie, które wspól­nie two­rzą skom­pli­ko­wa­ną, czę­sto trud­ną do zro­zu­mie­nia rze­czy­wi­stość. Rich zwra­ca się do przed­mio­tów, zwie­rząt, ży­wio­łów, kra­jo­bra­zu i ro­ślin nie po to – a prz­yn­ajmniej nie tylko – by mó­wi­ły o jej ra­do­ściach i cier­pie­niu. Po­et­ka od­da­je im swój głos, by zdać spra­wę z ich to­wa­rzy­stwa i współ­od­dzia­ły­wa­nia. Cza­sem po­wsta­ją w ten spo­sób land­sza­fto­we ko­la­że, cza­sem – coś zu­peł­nie nie­oczy­wi­ste­go. Po­zo­sta­jąc w ten spo­sób na po­wierzch­ni tek­stu można zna­leźć cza­sem wię­cej, niż scho­dząc w głąb tro­pem ale­go­rii i me­ta­for. Taka lek­tu­ra nie ni­we­lu­je rów­nież po­li­tycz­ne­go wy­mia­ru po­ezji, cho­ciaż­by przez to, że za­cho­wu­je moc ni­co­wa­nia pew­nych nar­ra­cji, wy­trą­ca­nia im ar­gu­men­tów. Z tej per­spek­ty­wy py­ta­nia o ak­tu­al­ność, ory­gi­nal­ność czy ide­olo­gicz­ność wy­da­ją się źle po­sta­wio­ne, bo co naj­mniej po­ło­wa wy­sił­ku leży po stro­nie czy­tel­ni­czek i tego, czego same we „Wraku” będą szu­kać.

 

[1] Część tego zbio­ru sta­no­wi rów­nież „21 wier­szy mi­ło­snych”.

[2] Po­ję­cie an­dro­gy­ne było kry­ty­ko­wa­ne w teo­rii fe­mi­ni­stycz­nej i queer. Cie­ka­wie pisze o tym, od­no­sząc się m.​in. do Rich, Joy Ladin w ar­ty­ku­le „Di­ving Into the Wreck: Trans and An­ti-Trans Fe­mi­nism”.

[3] Ską­d­inąd Szpi­la w „Hek­sach” (WAB, 2021) wy­ra­ża do pew­ne­go stop­nia po­dob­ne myśli co Rich w la­tach 70., cho­ciaż w zde­cy­do­wa­nie prost­szy spo­sób; do Rich zbli­ża ją rów­nież otwar­tość w mó­wie­niu o wła­snym roz­wo­ju po­li­tycz­nym i zmia­nach w świa­do­mo­ści, czemu dała wyraz w opu­bli­ko­wa­nym nie­daw­no w „Kry­ty­ce Po­li­tycz­nej”, w tek­ście „PTSD, czyli post trau­ma­tic Strzęp­ka di­sor­der.

Adrienne Rich

„Zejście do wraku”, przeł. Jerzy Jarniewicz, Wydawnictwo Ossolineum, Wrocław 2023, s. 96.

Zofia Ja­ku­bo­wicz-Pro­kop
ur. 1993 w War­sza­wie, ab­sol­went­ka In­sty­tu­tu Kul­tu­ry Pol­skiej UW, dok­to­rant­ka Mię­dzy­dzie­dzi­no­wej Szko­ły Dok­tor­skiej UW. Pu­bli­ko­wa­ła m.​in. w „Tek­stach Dru­gich” i „małej kul­tu­rze współ­cze­snej”. In­te­re­su­je się fi­lo­zo­fią fe­mi­ni­stycz­ną i opi­sa­mi przy­ro­dy.
redakcjaBarbara Rojek
korekta Lidia Nowak
POPRZEDNI

recenzja  

Stare umiera, a nowe nie może się urodzić, czyli uniwersytet i to, co między nami

— Łukasz Bat

NASTĘPNY

recenzja  

Hitman spogląda na lewicę

— Hubert Walczyński