fbpx
Logotyp magazynu Mały Format

Agata Puwalska„Funky Forest”, Dom Literatury w Łodzi, Łódź 2024, 49 stron.

– [Bar­ba­ra Rojek] No, to tylko po­wiedz kiedy.

– [z pu­blicz­no­ści] Już się ka­me­ru­je, no.

– [Bar­ba­ra Rojek] Już się ka­me­ru­je. No dobra, no to co? No, już czas. Dobra, no to cześć wszyst­kim. Witam Was bar­dzo ser­decz­nie. Dzi­siaj mam przy­jem­ność po­znać z Agatą Pu­wal­ską. I też tutaj jesz­cze raz for the re­cord po­wiem, że jest mi nie­zmier­nie miło, bo roz­ma­wia­my w tym samym miej­scu, co roz­ma­wia­ły­śmy pra­wie – z ze­gar­kiem w ręku – dwa lata temu o po­przed­niej książ­ce Agaty „Pa­ra­no­ia Bebop”. No, a dzi­siaj spo­ty­ka­my się na roz­mo­wie o ko­lej­nej książ­ce Agaty, czyli „Funky Fo­rest”. No i parę słów przed­sta­wie­nia o Aga­cie, no bo tak na­ka­zu­je lo­gi­ka spo­tka­nia, żeby wie­dzieć, z kim mam przy­jem­ność dzi­siaj roz­ma­wiać. Agata poza „Funky Fo­rest” i wspo­mnia­nym już kow­bo­jem „Be­bo­pem” ma w swoim do­rob­ku książ­kę „Haka!” – to jest książ­ka de­biu­tac­ka z 2021 roku — oraz naj­now­sze „Otwar­te Świa­ty”. No, bo w tym roku Agata dwie­ma książ­ka­mi nas za­szczy­ci­ła, więc jest to czy­tać. Poza tym Agata jest re­dak­tor­ką kwar­tal­ni­ka „Kon­tent”, gdzie pro­wa­dzi rów­nież swój otocz­ny cykl fe­lie­to­nów „Skła­dam ogień”, po­świę­co­nych po­ezji. Poza tym jesz­cze Agata tłu­ma­czy z por­tu­gal­skie­go.

– [Agata Pu­wal­ska] Nie­wie­le…

– No, ale tro­chę tłu­ma­czy, więc w ogóle jest czło­wie­kiem or­kie­strą. I w ogóle jest wspa­nia­ła, więc cie­szę się, że dzi­siaj mogę z Agatą po­roz­ma­wiać. Spo­ty­ka­my się tu oczy­wi­ście dzi­siaj dzię­ki uprzej­mo­ści Młod­szej Sio­stry, która nam prze­strzeń udo­stęp­ni­ła, ale rów­nież dzię­ki uprzej­me­mu fi­nan­so­wa­niu Mia­sta Sto­łecz­ne­go War­sza­wa. No i myślę, że tak, żeby tak nie roz­ma­wiać na sucho, to po­pro­szę Agatę o prze­czy­ta­nie cze­goś. Nie wiem, jaki masz pomóc na py­ta­nie, czy za­czniesz od po­cząt­ku po pro­stu, czy w ja­kiejś inne lo­gi­ce…

– Wła­śnie chyba za­cznę od po­cząt­ku. Wy­da­je mi się, że to bę­dzie naj­lep­sze w przy­pad­ku tej książ­ki, bo w sumie to nie są to wier­sze, tylko po­emat i może tak naj­ła­twiej bę­dzie zo­ba­czyć co­kol­wiek.

– Tak, żeby pu­bli­ka po­czu­ła, żeby nie roz­ma­wiać tak zu­peł­nie na sucho. Czy­taj Agato, ile masz ocho­tę.

[czy­ta­nie au­tor­skie]

– Dzię­ki bar­dzo. Myślę, że tro­chę wiemy, z czym mamy do czy­nie­nia w „Funky Fo­rest”. Tak jak Agata po­wie­dzia­ła, jest to po­emat o spe­cy­ficz­nej kon­struk­cji, o co jesz­cze cię, Agato, za­py­tam. Ale wy­my­śli­łam, że będę się dzi­siaj sta­rać „Funky Fo­rest” roz­pa­ko­wy­wać tak po­ma­lut­ku. To jest książ­ka, która się nie daje zjeść na raz i roz­gryść na raz. Trze­ba się nad nią tro­szecz­kę po­gło­wić i też dla mo­je­go wła­sne­go kom­for­tu jako osoby pro­wa­dzą­cej będę cię pytać po ma­łych frag­men­tach i może do cze­goś wspól­nie doj­dzie­my. Co wy­ni­ka też z tego, że jest to naj­bar­dziej taka do­mknię­ta w swo­ich książ­kach do­tych­czas, no to nie jest to po pro­stu zbiór wier­szy, które w oczy­wi­sty spo­sób ze sobą za­wsze ko­re­spon­du­ją, ale tutaj ta do­mknię­tość jest dużo bar­dziej wy­raź­na. Więc tak na roz­grzew­kę chcia­łam Cię za­py­tać o sam tytuł książ­ki, bo oczy­wi­ście jeśli ktoś tro­chę po­kli­kał, albo się tro­chę zna na kinie ja­poń­skim – ja się nie znam ab­so­lut­nie –  no to wie, że ist­nie­je taki film jak Funky Fo­rest. No i jak się prze­czy­ta nawet nie­du­ży frag­ment Funky Fo­rest, to się widzi jakby… Można było to wła­ści­wie łatwo roz­wią­zać. Tę za­gad­kę. Że Funky Fo­rest, można to opi­sać jako taki ko­me­dio­wo-sur­re­ali­stycz­ny body hor­ror dziw­ny, skła­da­ją­cy się z ma­łych, krót­kich fil­mów, które opo­wia­da­ją o ja­kichś dziw­nych zda­rze­niach i lu­dziach, z któ­ry­mi dzie­ją się dziw­ne rze­czy, któ­rzy mają dziw­ne de­for­ma­cje ciała, dziw­ne funk­cje, dziw­ne moż­li­wo­ści. No i oczy­wi­ście można to jakby łatwo roz­pa­ko­wać, że no tak, no to w Funky Fo­rest mamy krót­kie frag­men­ci­ki. Albo mamy dziw­ne obiek­ty, które się znaj­du­ją w tej prze­strze­ni, którą jest Funky Fo­rest. No ale ja się za­czę­łam też za­sta­na­wiać nad samym… Jako że wiem, że u cie­bie, Agata, nigdy na­wią­za­nia nie są takie pro­ste, to nie cho­dzi o to, żeby do­my­ślić się, że jest taki film jak Funky Fo­rest. No ale nad samym tym przy­miot­ni­kiem „funky”, bo wy­da­je mi się, że on jest jakoś tutaj ade­kwat­ne po lek­tu­rze two­jej książ­ki. No bo funky wiąże się z ta­ki­mi nie­ko­niecz­nie łatwo się uzgad­nia­ją­cy­mi sko­ja­rze­nia­mi. No bo mamy oczy­wi­ście mu­zy­kę funk, jak coś jest funky, to jest takie nie­zwy­kłe, cie­ka­we, ale też takie tro­chę dziw­ne. Jak coś mamy do funky smell, to już jest takie po­dej­rza­ne. No ale też funky to jest chyba tro­chę jakiś taki nie­po­kój, za­nie­po­ko­je­nie, coś ta­kie­go. I wła­śnie chcia­łam w dro­dze za­py­tać, co z tego sze­ro­kie­go funky jest w tym Funky Fo­rest. Zanim w ogóle przej­dzie­my do tego, czym ten Funky Fo­rest jest.

– Chyba wła­ści­wie, no sporo z tych ele­men­tów, które wy­mie­ni­łaś jest w tym Funky Fo­rest. Na­to­miast na pewno, no tu nie szła­bym znowu w coś ta­kie­go, no znowu nie­ste­ty tro­chę ukra­dłam, no tak przy­zna­ję. Ostat­nio wła­śnie z Kubą Skur­ty­sem roz­ma­wia­łam o tej książ­ce i mu się nie przy­zna­łam. No ale ty tak mnie zmu­si­łaś, przy­ci­snę­łaś, więc nie mam wyj­ścia.

– Mało kto ten film zna, na pewno to ni­szo­wa pro­duk­cja. Ja no to jakoś tam tra­fi­łam, ale to wiesz.

– To zna­czy hi­sto­ria jest wła­śnie taka, że jak za­czę­łam pisać te pierw­sze ele­men­ty, to tro­chę było na za­sa­dzie ta­kiej, że wła­ści­wie pra­wie mia­łam już skoń­czo­ne te „Otwar­te świa­ty” i sobie my­śla­łam, no to do­pi­su­ję ko­lej­ne coś, ale to wła­ści­wie nie do końca jest dla mnie wier­szem, bo bra­ku­je mi… bar­dziej miało to dla mnie taki cha­rak­ter czę­ści pew­ne­go ele­men­tu wier­sza, ale nie ca­łe­go skoń­czo­ne­go wier­sza. Ja mam ten­den­cję do ta­kie­go dosyć moc­ne­go pu­en­to­wa­nia wier­szy i oczy­wi­ście też do­brym roz­wią­za­niem jest brak tych puent i bar­dzo faj­nie to w wielu wier­szach dzia­ła, ale dla mnie to co wtedy sobie za­czę­łam pisać to były wła­śnie takie ele­men­ty, które do­ma­ga­ły się kon­ty­nu­acji, były czę­ścia­mi ja­kiejś więk­szej opo­wie­ści, na­to­miast nie­ko­niecz­nie były ta­ki­mi nie­spu­en­to­wa­ny­mi wier­sza­mi sa­mo­dziel­ny­mi. No i wtedy w ogóle jak sobie to pi­sa­łam, to tak byłam za­in­te­re­so­wa­na re­la­cja­mi, emo­cja­mi, ta­ki­mi rze­cza­mi, tak to sobie na­zy­wa­łam. No i wła­śnie po­szłam na ten film do kina i no­ta­be­ne po­szłam na ten film do kina tutaj w War­sza­wie w ra­mach fe­sti­wa­lu Pię­ciu Sma­ków i po pro­stu po­szłam za­sko­czo­na i stwier­dzi­łam, że w ogóle ge­nial­ny tytuł i taki tytuł, który by mi też pa­so­wał wła­śnie do tych no­wych rze­czy… bo ja sobie wtedy po­my­śla­łam i wtedy po­wstał jeden z tych pierw­szych tek­stów o „lesie ludzi” i że mogę pisać o lesie, który nie jest lasem i w któ­rym nie ma tych drzew – tylko jest wie­lość ludzi, re­la­cji, po­wią­zań, emo­cji i to wszyst­ko, co na nas od­dzia­łu­je no i stwier­dzi­łam, że wła­śnie to wszyst­ko ma taki cha­rak­ter dla mnie fun­ko­wy. Bo jest takie nie­re­gu­lar­ne, cza­sem wła­śnie dziw­ne, tak jak po­wie­dzia­łaś, cza­sem wy­zwa­la to różne lęki, nie­ste­ty. Cza­sem z kolei bywa ja­kieś takie no od­je­cha­ne i ra­do­sne i cie­ka­we… cza­sem z kolei bywa ja­kieś takie no ob­je­cha­ne i ra­do­sne i cie­ka­we i po pro­stu wy­da­wa­ło mi się, że też mu­zy­ka fun­ko­wa, któ­rej jed­nak wtedy tro­chę słu­cha­łam, też po­le­ga­ła na takim wy­trą­ca­niu z har­mo­nii i nie raz jest bar­dzo ko­ły­szą­ca i przy­jem­na, a póź­niej nagle się coś dzie­je… zu­peł­nie od­wra­ca sy­tu­ację też, by do tego pa­so­wa­ła. Na­to­miast póź­niej, jak to już w trak­cie pi­sa­nia, to to jesz­cze gdzieś tam ewo­lu­owa­ło, więc nie po­wie­dzia­ła­bym, że znowu tak jak przy Cow­boyu Be­bo­pie, że to była in­spi­ra­cja taka, że ja znowu stresz­cza­łam film, ab­so­lut­nie nie! Cho­ciaż jak póź­niej na przy­kład sobie to teraz przed spo­tka­nia­mi czy­ta­łam i się przy­go­to­wy­wa­łam sobie prze­czy­ta­łam teraz jesz­cze tak po­rząd­nie, no to tam na przy­kład się po­ja­wia motyw lin i […], no i te liny też na przy­kład w któ­rymś ele­men­cie tej opo­wie­ści sur­re­al­nej gdzieś tam wy­stę­pu­ją, wła­śnie w tym fil­mie. Na­to­miast no mi się one wtedy jesz­cze wzię­ły z cze­goś in­ne­go, na­to­miast gdzieś tam wy­da­je mi się, że te wszyst­kie rze­czy się w tym gro­ma­dzą no i mimo, że ten po­emat ma w sumie taką dosyć struk­tu­rę w miarę re­gu­lar­ną i skon­kre­ty­zo­wa­ną no to chcia­łam, żeby on jed­nak był taki fun­ko­wy.

– Moim zda­niem ab­so­lut­nie jest. Tak nawet na ta­kiej za­sa­dzie, że ja się przy­go­to­wu­jąc się do tego spo­tka­nia tro­chę za­sta­na­wia­łam czego tu się ucze­pić, bo tak na­praw­dę w każ­dej tej ca­ło­st­ce wy­stę­pu­ją takie ja­kieś słow­ne nie­spo­dzian­ki, że cały czas czło­wiek jest wy­sta­wio­ny na wła­śnie takie fun­ko­we skrę­ty. To jest moja re­flek­sja, a też apro­po wła­śnie tego na­wią­zy­wa­nia czy stresz­cza­nia fil­mów wła­śnie tak chcia­łam to po­cią­gnąć to, co mó­wi­łaś, że to jest tro­chę tak jak „Cow­boy’u…”, że mi to spra­wia taką sza­lo­ną in­te­lek­tu­al­ną przy­jem­ność. Że Agata ma swój szcze­gól­ny spo­sób na­wią­zy­wa­nia, czyli cho­dzi o to, że mo­żesz nawet od­kryć to, że to jest na­wią­za­nie ja­kieś tam – no po­wiedz­my, że do Funky Fo­rest – ale to nie cho­dzi o to, że ci wtedy wszyst­ko wy­tłu­ma­czy, albo że zro­zu­miesz jaka jest es­te­ty­ka tego. Tylko że ty po pro­stu pewne – ja to prz­yn­ajmniej tak bym opi­sa­ła – że pewne struk­tu­ry, ja­kieś takie za­ło­że­nia ba­zo­we, na któ­rych mo­żesz sobie coś tam dalej bu­do­wać, no nie? Na przy­kład bu­do­wa­nie frag­men­ta­mi albo z dru­giej stro­ny, że… też jak się przy­go­to­wy­wa­łam to sobie obej­rza­łam roz­mo­wę z twór­ca­mi tego filmu… nie obej­rza­łam go, bo on jest trud­no do­stęp­ny, tak, no ale chcia­łam coś po­słu­chać i wła­śnie jeden z tych twór­ców tak za­py­ta­ny co w ogóle, skąd ten film się wziął to tak ra­do­śnie od­po­wie­dział, że chcie­li­śmy stwo­rzyć taki Funky Fo­rest, czyli taki fajny las, gdzie się dzie­ją fajne rze­czy, ja­kieś miej­sce takie. No i ja sobie po­my­śla­łam, że w sumie no wła­śnie tro­chę tak jest – że ten twój „Funky Fo­rest” to jest ja­kieś takie miej­sce, no tylko wła­śnie trze­ba dojść, co to jest za miej­sce i o to chcia­łam cię tro­chę pod­py­tać, bo tak jak roz­ma­wia­li­śmy tro­chę przed spo­tka­niem – na samym wej­ściu do „Funky Fo­rest” po­ja­wia się pe­wien trop. Po­ja­wia się motto z Ste­fa­na The­mer­so­na, to jest w ogóle takie bar­dzo no­bli­we i one­śmie­ra­ją­ce, bo The­mer­so­na tak się aż do­brze nie zna, dużo się nie czyta […]… Czy to jest jakby, trze­ba do­cho­dzić, dla­cze­go to jest aku­rat The­mer­son, jak się chce zro­zu­mieć, czy to wy­łącz­nie… bo żeby też oso­bom, które jesz­cze nie miały w ręce książ­ki przy­bli­żyć, to motto Te­mer­so­na, w któ­rym jest wspo­mnia­ne, że mamy do czy­nie­nia z wej­ściem do pusz­czy. Do lasu, ale to jest taki spe­cy­ficz­ny las, w któ­rym doj­rze­wa­ją „pra­gnie­nia i po­raż­ki, słoń­ca i mo­ty­le, al­fa­be­ty i uśmie­chy”, czyli nie las zło­żo­ny z drzew na pewno, ale jed­nak za­czy­na się tu jakaś po­dróż. Albo prz­yn­ajmniej wkro­cze­nie do ja­kie­goś lasu. No i czy tutaj Te­mer­son to jest taki tylko, bo była pusz­cza czy to była jakaś dłuż­sza przy­go­da po­etyc­ko-in­te­lek­tu­al­na.

– Wła­śnie ta przy­go­da po­etyc­ko-in­te­lek­tu­al­na może nie dłuż­sza, nie jakaś strasz­nie ob­szer­na ale była! Na­to­miast ona się za­dzia­ła już nie­ste­ty – albo stety – ale wła­ści­wie to prak­tycz­nie w więk­szo­ści, kiedy prak­tycz­nie całe „Funky…” było na­pi­sa­ne. To było tak, że ja na­pi­sa­łam to „Funky…” i cze­goś bra­ko­wa­ło – i wy­da­wa­ło mi się, że po­trzeb­ny mi jest ja­kieś takie wła­śnie intro, jakiś dobry cytel. A że aku­rat wtedy za­czę­łam czy­tać The­mer­so­na i wła­ści­wie jego prozę, ale też tro­chę wier­sze, też tro­chę ja­kieś eseje, bar­dzo mi się po­do­bał taki zbiór jego wier­szy – ja­kichś ta­kich ese­jów czy frag­men­tów próz – który był za­ty­tu­ło­wa­ny „Je­stem cza­sow­ni­kiem”, bo ono sobie w ogóle tak mówił, że jest cza­sow­ni­kiem, nie rze­czow­ni­kiem. I ta kon­cep­cja mi się bar­dzo po­do­ba­ła, bo jesz­cze przy „Pa­ra­noi…” było dla mnie ważne, żeby jed­nak wię­cej uży­wać tych cza­sow­ni­ków, żeby za­ak­cen­to­wać to dzia­nie się. No  ale tutaj wła­śnie wtedy tra­fi­łam na cze­goś… w ogóle The­mer­son był póź­niej au­to­rem tej po­ezji se­man­tycz­nej, która nie­ja­ko tak bar­dzo sta­wia­ła na­cisk na to, żeby ogra­bić po­ezję z emo­cji, żeby po­da­wać do­kład­ne zna­cze­nia słów, wręcz słow­ni­ko­we, co wła­ści­wie jest prze­ci­wień­stwem aku­rat tego, co ja lubię w po­ezji, bo ani nie chcę, żeby wszyst­kie słowa miały bar­dzo wy­raź­nie zde­ko­do­wa­ne zna­cze­nie, ani za bar­dzo też nie je­stem za tym, żeby po­zba­wiać po­ezji z emo­cji. Wprost prze­ciw­nie, wy­da­je mi się, że po­ezja jest w pew­nym sen­sie nie tylko grą in­te­lek­tu­al­ną, ale grą na emo­cjach, na­to­miast w ogóle jego cały do­ro­bek – jego i jego żony – te wszyst­kie filmy, wła­śnie takie tro­chę z dużą dozą iro­nii i po­czu­cia hu­mo­ru, po­dej­ście do twór­czo­ści i do świa­ta, no to mi bar­dzo im­po­no­wa­ło i tra­fi­łam wła­śnie na frag­ment z ta­kie­go jego po­ema­tu […], który jesz­cze chyba przed tą erą se­man­tycz­ną zo­stał na­pi­sa­ny…

– Sama tłu­ma­czy­łaś to, Agato?

– Nie, to wła­śnie wzię­łam z tej książ­ki „Je­stem cza­sow­ni­kiem”. I nie mo­głam zna­leźć – wy­da­je mi się, że to było przez niego na­pi­sa­ne po pol­sku, że to jesz­cze, nie wiem, nie mam po­ję­cia… nie było po­da­ne­go…

– Ja kie­dyś czy­ta­łam, że po fran­cu­sku, ale jakby ogar­nia­nie co on po ja­kie­mu na­pi­sał jest dość pro­ble­ma­tycz­ne…

– w każ­dym razie w tej książ­ce nie było za­zna­czo­ne w jakim ję­zy­ku to na­pi­sał i czyje to jest tłu­ma­cze­nie, więc jakoś tak za­ło­ży­łam, że pew­nie jest to tłu­ma­cze­nie… że może to było po pol­sku, może po­peł­ni­łam tu faux pas… ale też i razem ten staf pa­so­wał ze wzglę­du na to, że ten The­mer­son… i wtedy mia­łam też kon­cep­cję że chcę, żeby na okład­ce był Karol Hil­ler,  ten okres – tro­chę awan­gar­da,tro­chę taka awan­gar­da nie na­rzu­ca­ją­ca się w pierw­szej ko­lej­no­ści, a z dru­giej stro­ny jest ta pusz­cza, czyli jest wej­ście w las, a mnie jesz­cze bar­dzo za­chwy­ci­ło w tym frag­men­cie to, że są bar­dzo fajne prze­rzut­nie tutaj. I można bar­dzo róż­nie to czy­tać, bo można czy­tać „pra­gnie­nia i po­raż­ki słoń­ca i mo­ty­le, al­fa­be­ty i uśmie­chy”, ale można też czy­tać „nocy pra­gnie­nia, po­raż­ki słoń­ca, mo­ty­le, al­fa­be­ty” – i wtedy zu­peł­nie to ma inny kon­tekst, jest takim […] fun­ko­we, zde­cy­do­wa­nie więc stąd się wzię­ło.

–  Ja też mia­łam taki strzał, któ­re­go bym pew­nie nie na­pi­sa­ła w żad­nej re­cen­zji, ale mogę to po­wie­dzieć, ale też bym to tro­chę pod­ję­łaś… apro­po tej po­ezji se­man­tycz­nej. Bo ja sobie po­my­śla­łam, że może to cho­dzi tro­chę o to, że w tym „Funky Fo­rest” są takie mo­men­ty, kiedy to wła­śnie… co można na­zwać, co można opi­sać jest jakoś tam dys­ku­to­wa­ne, no i może wła­śnie w ja­kimś takim na­pię­ciu z tym The­mer­so­nem, że on się sta­rał do­ko­nać tro­chę ta­kie­go… zro­bić z po­ezji ra­chu­nek lo­gicz­ny, że wszyst­ko musi mieć swoje od­nie­sie­nie. A tutaj w „Funky Fo­rest” cza­sem jest tak, że czy­ta­my, że słowa, zo­stał ostat­ni ba­stion, że ma się tylko „słowa, tylko słowa”, ale z dru­giej stro­ny mamy ten trig­ger, nie można ni­cze­go na­zwać, no nie? Tro­chę po­dob­ne staw­ki.

– Tak, tak tam jest też taki frag­ment, że spoj­rze­nie do­ty­ka, ale nie prze­ka­zu­je ob­ra­zu i też coś ta­kie­go, że no w sumie tam jest dosyć dużo… no czę­sto w tym po­ema­cie pada słowo „emo­cja”. I „emo­cje”, także na tej za­sa­dzie…

– Że nie ma in­for­ma­cji, tylko są emo­cje, coś ta­kie­go. Nie no, taak wła­śnie mó­wi­łam o tym, że to jest jakby pod­po­wiedź, która potem nie do końca uła­twia, no ale z dru­giej stro­ny wska­zu­je nam tro­chę z jaką sy­tu­acją mamy do czy­nie­nia i ten po­czą­tek jakoś to jakby po­cią­ga, że do­ko­nu­je­my ja­kie­goś wej­ścia do ja­kie­goś miej­sca, do ja­kie­goś lasu, ale czy­ta­my, że las nie jest lasem. Że to jest stan umy­słu, że to jest stan las dźwię­ków, ludzi, związ­ków i tak dalej. No więc ro­zu­mie­my, że ta the­mer­so­now­ska pusz­cza, która też nie jest lasem, że ten fo­rest, las to jest tylko jakaś me­ta­fo­ra, no nie? Ale z dru­giej stro­ny… no więc ja tak po prze­czy­ta­niu tej pierw­szej stro­ny, gdzie się po­ja­wia wspa­nia­ła ab­so­lut­nie moim zda­niem me­ta­fo­ra tych drzwi ob­ro­to­wych […], że wcho­dzi­my do wnę­trza albo […] oczy, to sobie po­my­śla­łam, że to bę­dzie taka wła­śnie po­dróż we­wnętrz­na, pewna in­tro­spek­cja, no ale.. i tutaj oczy­wi­ście widze utrzy­mu­ję to za­ło­że­nie, że my tu mamy do czy­nie­nia z jakąś taką bar­dzo spe­cy­ficz­ną po­dró­żą do ja­kie­goś wnę­trza, no ale z dru­giej stro­ny już na samym po­cząt­ku ten las oka­zu­je się być taki bar­dzo rzą­dzą­cy się swo­imi pra­wa­mi. No na­po­ty­ka­my pierw­szą bramę, a za tą bramą są tam ogro­dy, te­atry, są różne stwo­rze­nia nie­sa­mo­wi­te, więc z jed­nej stro­ny las jest tylko me­ta­fo­rycz­ny, ale z dru­giej stro­ny ten „Funky Fo­rest” to jed­nak jest jakaś prze­strzeń nie­za­leż­na, no i wła­śnie mo­gła­bym tak to rzu­cić, żebyś po­opo­wia­da­ła, bo to jest strasz­nie cie­ka­we

– Je­że­li cho­dzi o las jako in­tro­spek­cję i o ten stan umy­słu to wy­da­je mi się, że to jest jak naj­bar­dziej taki trop. Jest to jakaś taka po­dróż we­wnętrz­na, która dzie­je się pew­nie w gło­wie i w tym sen­sie to miej­sce nie jest ja­kieś ogrom­ne, na­to­miast z dru­giej stro­ny – je­że­li mogę sobie się­gnąć – bo wy­da­je mi się, że to jest też taki trop w „Pa­nop­ti­ko­nie…”, w takim frag­men­cie, że to wszyst­ko się dzie­je, tam jest takie stwier­dze­nie na nie­wiel­kiej „myśli roz­pa­da­ją się geo­me­trycz­nie”, a póź­niej jest „a wszyst­ko to […] na nie­wiel­kiej prze­strze­ni”, wcze­śniej w przy­spie­szo­nym tem­pie świa­ty po­wsta­ją, wnik­ną, rodzą się cy­wi­li­za­cje. I wy­da­je mi się, że nasze umy­sły są tro­chę takim miej­scem, że ta prze­strzeń jest no nie­wiel­ka, ale to co się w nich rodzi, po­wsta­je i to jak my prze­twa­rza­my różne rze­czy to sobie wy­obra­ża­my, co od­czu­wa­my, jak od­bie­ra­my to co wokół, co przy­cho­dzi z tego ze­wnę­trza, to to jest tro­chę taka no wręcz al­ter­na­tyw­na prze­strzeń i al­ter­na­tyw­ny tro­chę świat – i ze wzglę­du na to, że od­bie­ra­my różne rze­czy, no też ten od­biór jest zwią­za­ny wła­śnie z na­szym sta­nem psy­cho­fi­zycz­nym, ale też z naszą wie­dzą i z naszą jakąś em­pa­tią, wraż­li­wo­ścią… bar­dzo różne czyn­ni­ki się na to skła­da­ją, no to te różne rze­czy, które póź­niej tam się rodzą i roz­kwi­ta­ją no to wła­śnie nie­raz ura­sta­ją do ta­kich świa­tów może bar­dziej pod­krę­co­nych niż to, co jest na ze­wnątrz…

– Nie no wła­śnie jak tak jakoś zła­pa­łam ten trop i czy­ta­łam to mi się strasz­nie spodo­ba­ło, że to jest taka próba na­pi­sa­nia o in­tro­spek­cji, która nie jest jakby takim ste­reo­ty­po­wym my­śle­niem o in­tro­spek­cji, że ja sobie tam za­glą­dam w duszę i tam w mojej duszy tam w gło­wie i tam widzę emo­cje… tylko że po pierw­sze, że tam po pro­stu kłę­bią się rze­czy, a wręcz są takie mo­men­ty, gdzie to takie ja­kieś pro­du­ko­wa­nie dziw­nej rze­czy czy takie ma­mie­nie jest jakoś takie fa­wo­ry­zo­wa­ne, że tam jeden z pod­mio­tów czy jakiś pod­miot mówi że wła­śnie naj­bar­dziej lubi swój umysł, kiedy on tam coś tam coś tam zmy­śla, coś tam two­rzy no nie? Ale z dru­giej stro­ny, że tak nie jest też łatwo okre­ślić, że no tam po­wiedz­my mamy jakiś pod­miot, który wła­śnie sobie za­glą­da do głowy i tam widzi różne rze­czy, cho­ciaż na po­cząt­ku się po­ja­wia, że tam jest mój mózg i tam jadę do mo­je­go mózgu… no ale szyb­ko do­wia­du­je­my się, że wy­stę­pu­je tam jakiś bo­ha­ter, któ­re­go tak na­praw­dę nie ma na po­cząt­ku, no bo bo­ha­te­ra się do­pie­ro szuka. No i jest jesz­cze bo­ha­ter­ka, więc to mi się wy­da­ło sza­le­nie in­te­re­su­ją­ce, że mimo że to jest książ­ka o in­tro­spek­cji, to tam tak jakby tych bo­ha­te­rów i po­ten­cjal­nych pod­mio­tów jest na­mno­żo­ne. I oni są tacy jesz­cze strasz­nie nie­jed­no­znacz­ni, że tak na­praw­dę nie wia­do­mo, gdzie ich zła­pać, więc wła­ści­wie o to Cię chcia­łam za­py­tać: skąd się wzię­ło to całe „bo­ha­ter­stwo”, jak potem o nich pi­szesz i co to w ogóle jest za kon­struk­cja…

– Może będę tak tro­chę…  nie za­wsze będę mó­wi­ła skąd się wzię­li…

– O ge­ne­zy twór­czą nie po­trze­bu­ję od­po­wie­dzi… bar­dziej cho­dzi mi o jakby…

– Bo tro­chę tak… nawet z tą in­tro­spek­cją to nie było tak, że ja sobie za­ło­ży­łam, że na­pi­szę „jasne”! Naj­pierw były te emo­cje i re­la­cje, a póź­niej w pew­nym mo­men­cie sobie uświa­do­mi­łam, że wła­ści­wie o czym ja tak na­praw­dę piszę. Na­to­miast je­że­li cho­dzi o tego bo­ha­te­ra i bo­ha­ter­kę to też się różni… Może tak: ja ich w tym mo­men­cie widzę tak, że w ja­kimś sen­sie ten po­emat – ja go na­zwa­łam „Po­ema­tem po­zo­ru” i może tro­chę o tym opo­wiem i wtedy dojdę do tego bo­ha­te­ra i bo­ha­ter­ki – no to jest to jakaś tam pewna dys­ku­sja może z w ogóle z po­ema­tem epic­kim… na przy­kład Pa­tryk Ko­sen­da, który to re­da­go­wał stwier­dził, że dla niego to po­win­no mieć to pod­ty­tuł nie „Po­emat po­zo­ru” tylko „Epos po­zo­ru” i może dla mnie z tym „epos” to już było za dużo. Stwier­dzi­łam, że jak­bym coś ta­kie­go tam na­pi­sa­ła to… nie wiem jakby to się skoń­czy­ło. Na­to­miast cho­dzi mi o to, że tro­chę rze­czy­wi­ście ja tam sobie dys­ku­tu­ję z takim po­ema­tem, z takim ro­zu­mie­niem bo­ha­te­ra w zna­cze­niu ta­kie­go po­ema­tu epic­kie­go, który ma wła­śnie bo­ha­te­ra, który jest naj­czę­ściej ja­kimś bo­giem albo pół­bo­giem, albo ja­kimś he­ro­sem i wła­śnie tam sobie dry­fu­je po tym świe­cie i w związ­ku z tym po­emat ma taki bar­dzo pod­nio­sły ton – i różne rze­czy się dzie­ją, i on tak na­praw­dę coś osią­ga i coś nie­sa­mo­wi­te­go wy­czy­nia. Na­to­miast dla mnie tro­chę to było na za­sa­dzie, no nie wiem, z ta­ki­mi epo­sa­mi, sobie my­śla­łam „Epos o Gil­ga­me­szu”, praw­da? Na­to­miast tak na­praw­dę ten bo­ha­ter to jest tro­szecz­kę taka dys­ku­sja z samą kon­cep­cją ta­kiej nar­ra­cji… bo wła­ści­wie jak sami o sobie my­śli­my to czę­sto sobie two­rzy­my ja­kieś tam nar­ra­cje i sami sobie snu­je­my pewne opo­wie­ści i tak na­praw­dę ta in­tro­spek­cja też ma taki cha­rak­ter snu­cia pew­nych opo­wie­ści o samym sobie i w tym mo­men­cie tak na­praw­dę bo­ha­ter i bo­ha­ter­ka są dla mnie ta­ki­mi tro­chę prze­ci­wień­stwa­mi. To zna­czy: bo­ha­ter jest cały czas tą sferą umy­słu, która nie chce zmia­ny, która jest bar­dziej taka pełna sta­gna­cji, przy­wią­za­na do tego co było, bar­dzo po­łą­czo­na z prze­szło­ścią, a bo­ha­ter­ka jest z kolei tą czę­ścią, która wła­śnie się zmie­nia, jest bar­dziej w ruchu, cze­goś do­świad­cza i która wła­śnie tro­chę dys­ku­tu­je z kon­cep­cją ta­kie­go bo­ha­te­ra w stylu he­ro­sa ta­kie­go bo­ha­te­ra w stylu he­ro­sa. No a jeśli cho­dzi o bramy, no to one się po pro­stu jakoś tak po­ja­wi­ły. I wy­da­je mi się, że one mają tro­chę na celu też takie za­mie­sza­nie. Naj­pierw miały na celu takie tro­chę spra­wie­nie wra­że­nia, że rze­czy­wi­ście ta po­dróż się zmie­nia, więc prze­cho­dzi­my ko­lej­ne bramy. A tak na­praw­dę, czy przej­ście ko­lej­nej bramy jest czymś zmie­nia­ją­cym coś w na­szym życiu? No nie­ko­niecz­nie, to jest wła­śnie tylko ko­lej­ny pozór, który mówi, że, no nie wiem, w mo­men­cie po­przez przej­ście cze­goś, to my mo­że­my do­stać ja­kie­goś olśnie­nia. Tak na­praw­dę te zmia­ny dzie­ją się nie­raz w spo­sób zu­peł­nie…no taki…nie­zau­wa­żal­ny.

– [Bar­ba­ra Rojek] Też wła­śnie się na tym zła­pa­łam, że głów­ne za­ło­że­nie… że my­śla­łam o tej książ­ce, że to jest po­dróż, że to jest ja­kieś przej­ście przez ten las, wła­śnie wzię­łam stąd, że są bramy, oni prze­cho­dzą ko­lej­ne bramy. Ale potem sobie po­my­śla­łam, że wła­ści­wie ni­g­dzie nie su­ge­ru­jesz, że to jest doj­ście do ja­kie­goś punk­tu do­ce­lo­we­go, bo prze­cież te bramy nie są po­nu­me­ro­wa­ne w żaden spo­sób. A kiedy mamy do czy­nie­nia z tymi frag­men­ta­mi, które są za­ty­tu­ło­wa­ne jako „pierw­sze eks­po­zy­cje”, to tych pierw­szych eks­po­zy­cji jest chyba z osiem. I zda­łam sobie spra­wę, że to nie jest ku­mu­lu­ją­ce się, ale tak jakby…po­wiedz­my po­na­wia­ją­ce się cały czas. I to było bar­dzo cie­ka­we.

– No tak, bo te pierw­sze eks­po­zy­cje to są wła­śnie te kloc­ki, ja sobie to na­zy­wa­łam tak ro­bo­czo kloc­ka­mi. Te pierw­sze eks­po­zy­cje to są kloc­ki wła­śnie z bo­ha­te­rem. No i on za każ­dym razem po­ja­wia się w ra­mach pierw­szej eks­po­zy­cji, no bo za każ­dym razem jest taki sam. A z dru­giej stro­ny, wła­śnie jeśli cho­dzi o bramy, to też jest taka brama, no niby to miało być roz­dzie­lo­ne, że są osob­ne kloc­ki z bra­ma­mi, osob­ne z bo­ha­te­ra­mi, ale w jed­nej bra­mie po­ja­wia się nie­ste­ty bo­ha­ter­ka, bo tak aku­rat wy­szło. No ale wła­śnie ta brama jest wręcz dla niej ogra­ni­cze­niem, za­trzy­ma­niem w tej po­dró­ży, a nie pój­ściem do przo­du. No ale z dru­giej stro­ny mnie bar­dzo za­le­ża­ło, żeby to wszyst­ko było takie za­pę­tlo­ne, takie na­wra­ca­ją­ce. Wła­śnie, bo wy­da­je mi się, że to jest cie­ka­we w tym funky, że tam jest cały czas wra­że­nie ruchu i wra­że­nie prze­su­wa­nia się, ale tak na­praw­dę nic się nie prze­su­wa, bo wszyst­ko dzie­je się w tym umy­śle. I jed­no­cze­śnie jest jeden ele­ment, który się prze­su­wa, czyli bo­ha­ter­ka, a drugi ele­ment jest cały czas w tym samym miej­scu. Więc jest taka opo­zy­cja.

– Tak, no wła­śnie też cie­ka­we jest to, jak potem w różny spo­sób są ko­men­to­wa­ni bo­ha­ter i bo­ha­ter­ka. Na przy­kład bo­ha­ter w pew­nym mo­men­cie staje się tro­chę takim jakby…po­ja­wia­ją się takie frag­men­ty, gdzie jest mowa o tym, że może wła­śnie zabić w sobie bo­ha­te­ra, scho­wać bo­ha­te­ra i go znik­nąć. Że on staje się taki tro­chę bar­dziej obcy. Ale też wła­śnie bar­dzo mi się po­do­ba to, co po­wie­dzia­łaś o tym epo­sie, czy po­ema­cie, w każ­dym razie w tym takim epic­kim ele­men­cie. I tym, że tro­chę to ma być gra z tym, że mamy tego jed­nost­ko­we­go bo­ha­te­ra. Bo faj­nie to się łączy z tym, że rów­nież wła­śnie ta in­tro­spek­cja jest czymś takim, gdzie nam się wy­da­je, że my mamy do­sko­na­ły do­stęp do swo­je­go wnę­trza, że mo­że­my po pro­stu spoj­rzeć sobie w głowę, w duszę czy w co­kol­wiek. A ten bo­ha­ter i bo­ha­ter­ka wpro­wa­dza­ją tro­chę taką „trze­cio­oso­bo­wość”. Mamy tro­chę bar­dziej przed­miot…dwa przed­mio­ty niż ten pod­miot, który jest taki sie­bie w stu pro­cen­tach świa­do­my. I mi się to wy­da­je bar­dzo cie­ka­we, bo jest takie nie­na­iw­ne my­śle­nie o in­tro­spek­cji. Na­pi­sa­łaś książ­ki, która opo­wia­da o wglą­dzie w sie­bie, a nie jest jakaś taka kon­fe­syj­na czy (nie jest) spoj­rze­niem w swoją duszę.

– Może dla­te­go, że my­śla­łam na po­cząt­ku pi­sząc o tych in­nych ele­men­tach, czyli bar­dziej o tych re­la­cjach i emo­cjach. I po pro­stu zo­sta­wia­jąc tych wszyst­kich bo­ha­te­rów, nagle się oka­za­ło, że wy­cho­dzi z tego taka in­tro­spek­cja.

– Wła­śnie pa­ro­krot­nie się, przede wszyst­kim na po­cząt­ku i potem na końcu już przy ostat­niej bra­mie, po­ja­wia się ta me­ta­fo­ra wła­śnie ukła­du, ta­kie­go sie­cio­we­go ukła­du, któ­re­go spe­cy­fi­ką jest to, że jakby się jeden ele­ment się po­ru­szy, to wszyst­ko się po­ru­sza. I to są wła­śnie te re­la­cje, lu­dzie i te wszyst­kie rze­czy, które się skła­da­ją na ten las. No i wła­śnie to się też po­ja­wia przy ostat­niej bra­mie, gdzie się dzie­je ja­kieś takie dziw­ne zda­rze­nie, że mię­dzy bo­ha­te­ra­mi wy­ra­sta ścia­na. Ja wła­śnie sobie tak wy­obra­ża­łam, że bo­ha­ter i bo­ha­ter­ka są w pe­wien spo­sób tacy bie­gu­no­wi wobec sie­bie. I w pew­nym mo­men­cie na­stę­pu­je mię­dzy nimi jakiś roz­dział. No i to jest też mo­ment ta­kich bar­dzo cie­ka­wych frag­men­tów „Funky…” wła­śnie o stra­cie, która jest re­kon­fi­gu­ra­cją ukła­du, która jakby po­na­wia stwo­rze­nie się ukła­du, tylko z in­ny­mi ele­men­ta­mi. No więc może jesz­cze przy oka­zji tego bo­ha­te­ra i bo­ha­ter­ki wła­śnie ta koń­ców­ka, kiedy na­stę­pu­je ja­kieś takie od­dzie­le­nie. Ja to sobie tak wy­obra­ża­łam, że może to jest ja­kieś takie po­rzu­ce­nie jed­nej per­so­ny, którą w sobie bu­du­je­my, albo takie ja­kieś roz­człon­ko­wa­nie, no nie wiem. Ale też oczy­wi­ście się ja się boję, że ty opo­wiesz wszyst­kim całą swoją książ­kę i wszyst­kie klu­cze in­ter­pre­ta­cyj­ne dasz.

– Ale wła­śnie tutaj nie wiem, czy dam. Bo to jest mo­ment, który ja sobie prz­yn­ajmniej tak wy­obra­żam, ale może wy­da­je mi się, że można też pew­nie jakiś inny klucz do tego zna­leźć. Że wła­śnie jest taki mo­ment…że cały czas w tym po­ema­cie funk­cjo­nu­je bo­ha­ter­ka i bo­ha­ter. A to jest ten mo­ment, kiedy jest tak na­praw­dę wy­ka­za­ne, że tro­chę ten roz­dział jest sztucz­ny. Że tak na­praw­dę to są ele­men­ty pew­nie tej całej oso­bo­wo­ści. Że wbrew po­zo­rom ta ścia­na i to takie roz­dziel­nie to nie… w każ­dym z nas coś, co chce za­cho­wać prze­szłość; z dru­giej stro­ny są to tylko zmia­ny w bar­dzo róż­nym na­si­le­niu. I w związ­ku z tym trud­no mówić, że się jest tylko takim albo tylko takim. I w tym sen­sie ja sobie ten „klo­cek”, tę ostat­nią bramę ze ścia­ną…też dla mnie cie­ka­wą kon­cep­cją była brama, czyli coś, co niby wła­śnie pro­wa­dzi do tego przej­ścia, ale jed­nak jest mniej… coś, co ogra­ni­cza przej­ście.

– No tak, no bramy można za­mknąć. Ale tak, bar­dzo mi się jakoś tak, jak teraz to po­wie­dzia­łeś, to mi za­klik­nę­ło też w gło­wie, że wła­ści­wie „Funky Fo­rest” też w całej swo­jej struk­tu­rze jest tro­chę taką opo­wie­ścią o ka­za­ma­tach umy­słu, w któ­rym nie wszyst­kie pro­ce­sy są jawne, nie­któ­re bram­ki można za­mknąć i otwo­rzyć. Albo, że na przy­kład nie wszyst­kie pro­ce­sy są takie jaw­nie uchwyt­ne. I to mi się sko­ja­rzy­ło z tym, że tyle razy po­ja­wia się ten klo­cek wła­śnie za­ty­tu­ło­wa­ny „In­si­der Tra­ding”. No wła­śnie. Są takie rze­czy, które opie­ra­ją się na in­for­ma­cjach, które są tro­chę tak „na nie­le­ga­lu” wy­mie­nia­ne.

– Tak, tak, tak. Bo wła­śnie in­si­der tra­ding to jest taki han­del in­for­ma­cją nie­jaw­ną. Ja na po­cząt­ku ten klo­cek sobie wy­obra­ża­łam jako taki klo­cek, który… no taki tro­chę głos od­au­tor­ski sobie wy­obra­ża­łam. My­śla­łam, że to bę­dzie taki głos od­au­tor­ski, w związ­ku z tym to bę­dzie wła­śnie tutaj prze­ka­zu­je coś jako au­tor­ka, na przy­kład, że mam pro­blem z zna­le­zie­niem bo­ha­te­ra. I to wła­ści­wie tro­chę ewo­lu­owa­ło. I tak na­praw­dę wy­da­je mi się, że ta in­si­der tra­ding to dzia­ła w tym po­ema­cie tro­chę jako taki kry­tyk we­wnętrz­ny. Że nie wiem, Tomek Bond na­zwał ten głos „panem ma­ru­dą”. I w sumie mi się to bar­dzo po­do­ba, bo tro­chę to jest wła­śnie coś, co tak nas w ja­kimś sen­sie nie­raz ogra­ni­cza, co nas tak kłuje od środ­ka. Ja bym tro­chę ten in­si­der tra­ding z kimś takim utoż­sa­mia­ła. A z dru­giej stro­ny no wła­śnie wy­da­je mi się, że tam te wszyst­kie ele­men­ty takie, które do­ty­czą… zga­dzam się, że one są nie za­wsze uświa­do­mio­ne, a z dru­giej stro­ny wy­da­je mi się, że te rze­czy zwią­za­ne z tym bo­ha­te­rem, który wła­śnie ma być za­mknię­ty w skrzyn­ce ma­gi­ka, albo że się go po­szu­ku­je, a w sumie się go nie po­szu­ku­je. A też jest taki mo­ment, że wła­ści­wie ten bo­ha­ter ma sam pro­blem z od­wa­gą, z ja­kimś funk­cjo­no­wa­niem i wy­da­je mi się, że to jest wła­śnie ta dys­ku­sja tro­chę z tym bo­ha­te­rem, z takim mitem bo­ha­te­ra, jako wła­śnie tej osoby, która sobie za­wsze świet­nie ze wszyst­kim radzi, brnie do przo­du, nie po­peł­nia błę­dów, jest he­ro­sem i wy­gry­wa życie. Tro­chę ta nar­ra­cja chyba nam się wszyst­kim prze­ja­dła.

– Tak, bo prze­cież bo­ha­ter też ma takie pro­ble­my w „Funky Fo­rest”, że draż­nią go ja­kieś takie nie­rów­no­ści rze­czy­wi­sto­ści, że cały czas coś mu tam prze­szka­dza, ja­kieś wy­pust­ki, bal­ko­ny, ja­kieś nie­rów­no­ści i że tak jakby tak, gdzie on, jakby był bo­ha­te­rem eposu, tak miał­by się po­su­wać jakoś tam, po­ko­nu­jąc ko­lej­ne prze­ciw­no­ści, tutaj jakby cała rze­czy­wi­stość jest dla niego draż­nią­ca.

– A z dru­giej stro­ny cza­sem wpada w takie wła­śnie my­śle­nie, takie pięk­no-wznio­słe, słowa, z któ­rych wy­ni­ka nie wia­do­mo jaka rze­czy­wi­stość.

– Po­do­ba mi się to, co po­wie­dzia­łaś, ten in­si­der tra­ding, to jest taki kry­tyk czy „pan ma­ru­da”. Ale też nie­któ­re te kloc­ki in­si­der tra­din­go­we mi przy­po­mi­na­ją tro­chę ja­kieś takie sen­ten­cje za­no­to­wa­ne na przy­kład na boku ja­kie­goś, nie wiem, dzien­ni­ka po­dró­ży, bo tam nie­któ­re są takie afo­ry­stycz­ne, że tak jakby „pa­mię­taj na przy­szłość”, albo pod­su­mo­wu­ją­ce. Bo w ogóle tak „Funky fo­rest” tro­chę tak się, też się tro­chę wła­śnie czyta jak taki dzien­nik po­dró­ży ze wzglę­du na tę frag­men­to­wość, ale jesz­cze ostat­nim wąt­kiem przy oka­zji bo­ha­te­ra i bo­ha­ter­ki to jest taki frag­ment, w któ­rym pi­szesz o tym, że mimo że mamy do czy­nie­nia z takim roz­pro­sze­niem tej pod­mio­to­wo­ści, tak jak mamy bo­ha­te­ra, bo­ha­ter­kę, oni są tacy trud­no uchwyt­ni na wszyst­ko co jest do­oko­ła, to że wła­śnie w tym roz­pro­sze­niu osią­ga się naj­więk­sze sku­pie­nie, takie ro­zu­miem sku­pie­nie, to zna­czy taką ja­sność wi­dze­nia tego, co my tam w sobie mamy, czy jakby w przy­pad­ku, co się w „Funky…” po pro­stu dzie­je. Co w ogóle wy­da­ło mi się po pierw­sze ko­lej­nym takim przy­czyn­kiem do tej wła­śnie roz­mo­wy o tej in­tro­spek­cji, która za­kła­da po pro­stu ko­niecz­ność ła­pa­nia wielu, wielu wąt­ków, żeby tak na­praw­dę zo­ba­czyć – tyle, o ile czło­wiek in­tro­spek­cyj­ny jest w sta­nie zo­ba­czyć. Ale z dru­giej stro­ny to tro­chę jest takie, tro­chę myślę jak z „Cow­boya Be­bo­pa” [po­win­no być: „jak z «Pa­ra­noi Bebop»” – red.] też po­dob­na, że jakby bo­ha­ter, który…zna­czy wła­śnie nie bo­ha­ter, ale takie do­war­to­ścio­wa­nie roz­pro­sze­nia i próba zła­pa­nia tego.

– Pew­nie tak, na­to­miast wła­śnie tak jak ja sobie w ogóle o tych książ­kach my­śla­łam, to dla mnie funky było takim tro­chę, takim tro­chę, nie wiem, odej­ściem w bok od tam­tych ksią­żek. Bo wy­da­je mi się, że w przy­pad­ku „haki!”, „Pa­ra­noi…” i wła­śnie „Otwar­tych Świa­tów”, no to to było tro­szecz­kę taka linia w za­sa­dzie ja­kichś ko­lej­nych eta­pów i ta­kie­go ana­li­zo­wa­nia tego, co robi z tym pod­mio­tem świat. I bar­dzo było sku­pie­nie na tym, co ze­wnętrz­ne. Na­to­miast „Funky…” nagle jest takie od­bi­cie do w sumie tego, co we­wnętrz­ne. I tro­chę dla mnie to „Funky…” jest takim re­wer­sem tam­tych trzech ksią­żek w pew­nym sen­sie. Więc w „Funky…” też się po­ja­wia lęk, ale on się po­ja­wia od innej stro­ny niż w „Pa­ra­noi…”. Czy na przy­kład prze­bodź­co­wa­nie w „hace!” było na in­nych za­sa­dach, czy to na­gro­ma­dze­nie do zni­ka­nia pod­mio­tu. No w „Otwar­tych świa­tach” wy­da­je mi się, że jest jakaś próba wła­śnie ta­kiej prze­mia­ny czy od­zy­ski­wa­nia głosu i wy­do­by­cia się, ale to jest wszyst­ko bar­dziej w kon­tek­ście wła­śnie takim ze­wnętrz­nym. Na­to­miast tu jest takie dosyć mocne za­nu­rze­nie w tym umy­śle.

– Tak, tak. Zresz­tą ten „In­si­der Tra­iding”, który koń­czy w ogóle „Funky…” jest taki bar­dzo mocno pięk­nie hu­ma­ni­stycz­ny wła­śnie. „Co jesz­cze po­wie­dzieć o czło­wie­ku i jego pu­stych prze­strze­niach, o dziec­ku sku­lo­nym w kuli prze­ta­cza­ją­cym się we wnętrz­no­ściach świa­ta”. Czy­ta­jąc całe „Funky…” czę­sto do­zna­je­my ta­kie­go fun­ko­we­go po­czu­cia ob­co­ści, że tak na­praw­dę nie wiemy, z czym my tam mamy do czy­nie­nia, ale na ko­niec wła­śnie spro­wa­dza się… to jest osta­tecz­nie re­flek­sja wła­śnie o czło­wie­ku. I to jest strasz­nie cie­ka­we, no bo oka­zu­je się, że po­trze­ba du­że­go też skom­pli­ko­wa­nia formy, żeby o tym było coś sen­sow­nie po­wie­dzieć.

– No chyba tak.

– Ja tak jesz­cze pa­mię­tam, że moją taką myślą po­cząt­ko­wą a pro­pos wła­śnie tej formy, że jest to wła­śnie taki po­emat, ale po­emat po­dzie­lo­ny… mia­łam taki po­mysł przez chwi­lę, ale to jakby, nie przy­wią­zu­jąc się do ja­kie­goś ta­kie­go na­zew­nic­twa, ale bar­dziej mi on jakoś po­ma­gał okre­ślić sobie, o co tu cho­dzi, że tro­chę jak się spoj­rzy na to, jak ten po­emat jest ustruk­tu­ry­zo­wa­ny, to tro­chę mi to przy­po­mi­na­ło formę dra­ma­tu, no bo mamy jakby na­głów­ki, wy­raź­nie pod­kre­ślo­ne na­głów­ki, po któ­rych na­zy­wa się jakaś par­tia tek­stu, która jest praw­dzi­wa, no dużo jakby bar­dziej roz­strze­lo­na, w spe­cy­ficz­ny spo­sób po­ukła­da­na, niż ma to miej­sce w dra­ma­cie, tylko że w tych na­głów­kach za­miast nazw po­sta­ci, tak jak mia­ły­by to miej­sce w dra­ma­cie, były albo ja­kieś wątki, albo ja­kieś miej­sca, albo no wła­śnie ja­kieś typy tych kloc­ków, które się po­wta­rza­ją; i wła­śnie sobie po­my­śla­łam, że no to jest o tyle cie­ka­wy trop – nawet już po­mi­ja­jąc ten dra­mat, bo nie cho­dzi o czy na­wią­zu­jesz do dra­ma­tu, czy nie – że wła­śnie tu nie ma wy­raź­ne­go pod­kre­śle­nia, że „tutaj wam teraz to powie ten coś, tu coś tam powie, tu tam wy­stę­pu­je”, tylko że tak jakby na ten cały land­sca­pe się skła­da­ją po pro­stu różne ele­men­ty, które są róż­nej na­tu­ry, które są miej­sca­mi, są cza­sem po­sta­cia­mi, ale cza­sem też po­sta­cia­mi na przy­kład w ja­kimś kon­kret­nym miej­scu, na przy­kład tam tą kur­ty­za­ną, która sobie stoi, albo są tam tym barem z zie­lo­nych kafli i to mi się wy­da­wa­ło fajne, że wła­śnie można zbu­do­wać coś tak, jakby to była roz­mo­wa, ale roz­ma­wia­ją nie kon­kret­ne po­sta­cie, tylko różne ele­men­ty.

– Bar­dzo mi miło, że tak mó­wisz i w ogóle się cie­szę, bo jedna z osób, które jako pierw­sze czy­ta­ły ten tekst, czyli Jacek Grzy­bo­row­ski, stwier­dzi­ły, że to jest „tekst post­dra­ma­tycz­ny” i że on ma tutaj taki ele­ment dra­ma­tu. Na­to­miast pew­nie żeby to był taki tekst do ad­ap­ta­cji jako sztu­ka, to by trze­ba było się jesz­cze po­mę­czyć tro­chę i nawet nie wiem, czy to by wy­szło, czy nie, bo wy­da­je mi się, że jest to jed­nak po­emat. Na­to­miast te na­głów­ki…ja po pro­stu chcia­łam…nie chcia­łam, żeby to były ty­tu­ły, a z dru­giej stro­ny ewi­dent­nie to nie jest taki po­emat, który jest taki po pro­stu jed­nym cią­giem tek­stu, tylko on ma te kloc­ki. Chcia­łam, żeby te kloc­ki były w jakiś spo­sób za­zna­czo­ne. Ja póź­niej jak to ukła­da­łam, to też sobie wła­śnie te kloc­ki w jakiś spo­sób prze­su­wa­łam bar­dziej lub mniej i wy­da­je mi się, że one, zna­czy wła­śnie te na­głów­ki, nie wiem jak to na­zwać, no to za­zna­cza­ją z jed­nej stro­ny, że jest ta kloc­ko­wa bu­do­wa, a z dru­giej stro­ny nie­ko­niecz­nie, no i się też po­wta­rza­ją wła­śnie te „In­si­der tra­din­gi”, czy kloc­ki, nie wiem, „Pierw­sza eks­po­zy­cja”. Na­to­miast z dru­giej stro­ny nie jest to takie ogra­ni­cze­nie, jakim jest tytuł w wier­szu. One bar­dziej…zresz­tą bar­dzo czę­sto na przy­kład w ty­tu­łach wier­szy te ty­tu­ły są ja­kimś od­bi­ciem dla tek­stu wier­sza. Nie­raz one, oczy­wi­ście by­wa­ją takie, że są po­łą­czo­ne z ma­te­rią wier­sza, nie­raz są czymś zu­peł­nie ode­rwa­nym, a w przy­pad­ku tych kloc­ków to jed­nak za­cho­dzi jakaś taka cią­głość.

– Tak, jest to super dy­na­mi­zu­ją­cy ten po­emat za­bieg, no bo po­now­nie można się od­bi­jać od ta­kie­go eposu, który jest za­zwy­czaj cią­głym wier­szem, na przy­kład po­dzie­lo­nym na księ­gi, na po­wiedz­my roz­dzia­ły. A tutaj po pro­stu nie dość, że już samo to, jak ty nad tą książ­ką pra­co­wa­łaś, tro­chę jest takim od­bi­ciem do tego, o czym ta książ­ka jest, czyli że po pro­stu mamy różne ele­men­ty ukła­du, które się wza­jem­nie prze­su­wa­ją i wa­run­ku­ją, no a poza tym, że tutaj tak jakby czy­ta­my i tro­chę te prze­sko­ki nas za­ska­ku­ją cały czas, bo nie za­wsze kloc­ki się na przy­kład miesz­czą na jed­nej stro­nie i prze­ro­dzi­my dalej i dalej i tak. No jest to rze­czy­wi­ście za­ska­ku­ją­ce przy pierw­szej lek­tu­rze, tak jakby nie do końca się wie, z czy się ma do czy­nie­nia, zwłasz­cza, że nawet te bramy są ta­ki­mi so­lid­ny­mi kloc­ka­mi, bramy są po pro­stu wy­dru­ko­wa­ne jako więk­sze frag­men­ty testu.

– No z bra­ma­mi to była taka hi­sto­ria, że ja się bar­dzo za­sta­na­wia­łam, już na eta­pie re­dak­cji za­sta­na­wia­li­śmy się z Pa­try­kiem, czy je jakoś wy­róż­niać i tam były różne po­my­sły typu inna czcion­ka i tak dalej. I ja nie chcia­łam, żeby one za­czy­na­ły się od ko­lej­nej stro­ny, nie chcia­łam, żeby była prze­rwa, bo wy­da­wa­ło mi się, że to za­bu­rza tę płyn­ność i me­an­drycz­ność tek­stu. No i usta­li­li­śmy w końcu, że będą na­głów­ki tych bram więk­szym tro­chę tek­stem, ale wtedy Rafał Gawin, który tę książ­kę wydał i za­zna­czał sobie, wła­śnie dał w ogóle całe kloc­ki jako więk­sze. Ok, ja sobie po­my­śla­łam „o ge­nial­ny po­mysł!”, to tak zo­sta­wi­my.

– Jest to bar­dzo…no wy­trą­ca to z rów­no­wa­gi. Tak, mi się to bar­dzo po­do­ba. Może się za­py­tam jesz­cze, czy ktoś z na­szej pu­blicz­no­ści zgro­ma­dzo­nej miał­by do Agaty ja­kieś py­ta­nie, bo to za­wsze jest na to mo­ment. Także pro­szę Julek.

– [z Sali] Dobra, ja słu­cham tego spo­tka­nia i w ogóle tak się za­sta­na­wia­łem, słu­cha­jąc nad sło­wem pozór, bo dla mnie to wszyst­ko jest jakąś taką…też ten cza­sow­nik, to czy­nie­nie jest, w sen­sie, cią­gle jakoś mi się na­rzu­ca słowo po pro­stu „wy­obra­że­nie”. Na za­sa­dzie, że to, że wła­ści­wie nigdy nie je­ste­śmy, po pro­stu cały czas sta­je­my się w na­szych wy­obra­że­niach, nigdy nie bę­dzie­my ludź­mi, po­nie­waż nasze czło­wie­czeń­stwo staje się do­pie­ro i dąży do ja­kie­goś na­sze­go wy­obra­że­nia, za­wsze jest nie­wy­star­cza­ją­ce i tak dalej. I nawet to wej­ście w las, w sen­sie ta jakaś inna ścia­na, inny kra­jo­braz jest ja­kimś takim bar­dziej za­gęsz­czo­nym. Za­gęsz­czo­nym kra­jo­bra­zem, w któ­rym, prze­pra­szam, ja tak sobie ob­ra­zo­wo tutaj wszyst­ko tłu­ma­czę, ale w któ­rym na przy­kład widać o wiele bar­dziej te sieci re­la­cji. To, że Basia wspo­mi­na­ła tutaj o tym, że je­że­li na przy­kład znik­nie jakiś ele­ment tych miejsc, które od­bi­ja­ją te re­la­cje, które wcho­dzą w ten splot, to jakby one muszą się zre­de­fi­nio­wać. A tak na­praw­dę one też jakby, w sen­sie wcho­dząc w te re­la­cje re­de­fi­niu­ją je, że zmie­nia się tam też po pro­stu na­pię­cie ich. W sen­sie, że tam jest za­rą­bi­ste to wej­ście wła­śnie z ja­kie­goś ta­kie­go tro­chę au­to­ana­li­tycz­ne­go wej­ścia, tak na­praw­dę w ogóle nie­odrzu­ca­ją­ce­go tych emo­cji. Na­pię­cia, wcho­dzą w ja­kieś już emo­cjo­nal­ne re­je­stry. No wła­śnie, to czy­nie­nie tym cza­sow­nik i to jest wła­śnie ta cią­gła zmia­na. To, że te bramy wcale nie muszą być eta­pa­mi. Po pro­stu po przej­ściu bramy to, co jest za nami, jest wciąż w nas. To za­gęsz­cze­nie, to zde­rza­nie, które się dzie­je. To jest super, mega spoko. A z ja­kie­goś ta­kie­go an­tro­po­lo­gicz­ne­go punk­tu wi­dze­nia? Nie, nie mogę. To nie jest py­ta­nie.

– [B.R] Tak zwana lau­da­cja. Faj­nie, Julek, do­brze, że pod­nio­słeś temat emo­cji. Agata też mó­wi­ła, że to było coś dla cie­bie po­cząt­ko­wo, od czego wy­cho­dzi­łaś w ogóle, jak tę książ­kę two­rzy­łaś. No ale wła­śnie, to też jest po pro­stu bar­dzo cie­ka­wa i po­zwa­la­ją­ca nam stwo­rzyć taką kon­cep­cję in­tro­spek­cji z całym jej skom­pli­ko­wa­niem, o któ­rym dzi­siaj mó­wi­ły­śmy. Spra­wa, żeby wła­śnie nie do­ko­ny­wać żad­ne­go po­dzia­łu emo­cji, sfery ra­cjo­nal­no­ści, że na przy­kład ro­zu­mo­wa­nie przy­czy­no­wo-skut­ko­we czy ja­kieś tam wnio­sko­wa­nie o po­stę­po­wa­niu jest od emo­cji od­ręb­ne, no bo to jest ja­kieś tam, po­wiedz­my, osiem­na­sto­wiecz­ne, stare, w ogóle to ni­ko­go nie in­te­re­su­je. A „Funky Fo­rest” chyba cały jest o tym, że po pro­stu ten cały ma­giel wszyst­kie­go jest razem, że to nigdy nie jest tak, że pro­ce­sy umy­sło­we są nie­wa­run­ko­wa­ne emo­cjo­nal­nie, na przy­kład, czy ja­kieś pro­ce­sy de­cy­zyj­ne. Zna­czy de­cy­zyj­ne to wia­do­mo, ale ja­kieś takie wnio­sko­wa­nie, tam jest taki frag­ment, że emo­cje i obok jest sku­tek i przy­czy­na.

– [A.P.] Tak, tak, tak, że po­zor­nie są nie­ra­cjo­nal­ne, praw­da? No bo my bar­dzo czę­sto sobie tak od­dzie­la­my, że wła­śnie to jest ra­cjo­nal­ne, to jest za­cho­wa­nie, które wy­ni­ka z chłod­ne­go umy­słu, a to są za­cho­wa­nia nie­ra­cjo­nal­ne, bo one wy­ni­ka­ją z emo­cji. No i do końca prze­cież tak nie jest, bo wła­śnie te emo­cje na­le­ży po­trak­to­wać jako coś, co się też dzie­je, co jest naszą czę­ścią i co tak na­praw­dę spra­wia, że w okre­ślo­nych sy­tu­acjach, mając okre­ślo­ne emo­cje, za­cho­wu­je­my się na­szym zda­niem wła­śnie bar­dzo ra­cjo­nal­nie, a róż­nie może to być po­strze­ga­ne, róż­nie może to być od­bie­ra­ne przez in­nych. I że te emo­cje cho­ciaż są taką trud­ną czę­ścią, wy­da­je mi się, każ­de­go z nas, są pa­ra­dok­sal­nie i w bar­dzo wielu przy­pad­kach utrud­nia­ją nam wła­śnie takie bo­ha­ter­stwo w sen­sie bycia he­ro­sem, to tak na­praw­dę może są taką czę­ścią, która bar­dzo świad­czy o na­szym czło­wie­czeń­stwie.

– Tak, w ogóle jest to takie wła­śnie fajne, cie­ka­we, no­wo­cze­sne po­dej­ście do roz­dziel­no­ści roz­sąd­ku i emo­cji. Bo są takie na przy­kład kon­cep­cje, fi­lo­zo­fo­wie emo­cji, któ­rzy wła­śnie pcha­ją bar­dzo takie uję­cia, żeby wią­zać nasze takie pod­sta­wo­we wy­bo­ry na przy­kład, że wiemy, że w danej sy­tu­acji na­le­ży po­stą­pić tak a tak, z taką in­tu­icją, która wła­śnie się wiąże z ja­ki­miś ko­da­mi emo­cjo­nal­ny­mi bar­dzo w na­szym umy­śle, że to tak wła­śnie…„Funky Fo­rest” zgłę­bia wszyst­ko to, co nawet na takim po­zio­mie ja­kie­goś na­uko­we­go my­śle­nia umy­śle jest strasz­nie cie­ka­we. No to wła­śnie widać, że te emo­cje były dla Cie­bie ja­kieś tam pew­nie ważne. One w „Funky Fo­rest”…można je prze­oczyć, bo tu jest bar­dzo dużo wszyst­kie­go, ale faj­nie, że to też padło.

– Tak jak z Wojt­kiem Kop­ciem roz­ma­wia­łam o tej książ­ce, to on taką pierw­szym ele­men­tem, który wła­śnie jemu się rzu­cił w oczy, to były wła­śnie nie te inne rze­czy, tylko te emo­cje i po­zor­ność. Także wy­da­je mi się, że to też chyba za­le­ży może gdzieś od…

– No jasne, ja się pew­nie ukie­run­ko­wa­łam na coś in­ne­go, ale do­strze­gam to zde­cy­do­wa­nie.

– Ko­cha­ni, jeśli ktoś ma jesz­cze ja­kieś py­ta­nia, to za­chę­cam do za­da­wa­nia, pro­szę bar­dzo.

– [z sali] Tro­chę za­ha­czy­ły­ście o ten in­si­der tra­ding i o tę część, ale mam dwa sko­ja­rze­nia. Jedno jest takie tro­chę teo­rio-spi­sko­we może, ale jest tak bar­dzo po­wierz­chow­ne, że wpro­wa­dze­nie tego ter­mi­nu do po­ema­tu jakby daje taką tro­chę mrocz­ną at­mos­fe­rę. Tak jak z ja­kie­goś do­ku­men­tu z żół­ty­mi na­pi­sa­mi typu „Ze­it­ge­ist”. Tro­chę to daje kli­mat ja­kichś ta­kich dziw­nych biz­ne­so­wych ma­chlo­jek gdzieś w tle.

– [A.P.] Thril­le­rów eko­no­micz­nych.

– Tak, tak, tak. A z dru­giej stro­ny to i te pierw­sze eks­po­zy­cje mu się ko­ja­rzą z Kar­po­wi­czem i jego „Od­wró­co­nym świa­tłem” . Z tymi kal­ka­mi lo­gicz­ny­mi.

– [B.R] To praw­da, ja mia­łam też tro­chę takie sko­ja­rze­nie.

– To nie jest py­ta­nie, ale takie bar­dziej na proś­bę o od­nie­sie­nie się do tych sko­ja­rzeń.

– [A.P] Bar­dzo mi miło, że masz takie sko­ja­rze­nia. Zna­czy, że oczy­wi­ście to też jest przy­kład tego, jak tro­chę dzia­ła umysł. Ja Kar­po­wi­cza rze­czy­wi­ście „Od­wró­co­ne świa­tło”, tro­chę czy­ta­łam, ale na eta­pie znowu „Pa­ra­noi…”. Więc to było wcze­śniej. Wcze­śniej, ale nie w mo­men­cie, kiedy to pi­sa­łam. Czyli to nie było tak, że ja pi­sząc my­śla­łam sobie o Kar­po­wi­czu. Na­to­miast rze­czy­wi­ście wy­da­je mi się, że ten za­bieg… Tam też są chyba wiel­ki­mi li­te­ra­mi na­pi­sa­ne te na­głów­ki w „Od­wró­co­nym świe­tle”. I po­wta­rza­ją się, tylko tam jest za­bieg taki, że masz trzy tek­sty, z któ­rych każdy ma okre­ślo­ny na­głó­wek, więc tro­szecz­kę jest to ina­czej zro­bio­ne. Nie­mniej jed­nak rze­czy­wi­ście może się ko­ja­rzyć ze wzglę­du na to, że ja Kar­po­wi­cza bar­dzo cenię, więc to dla mnie ko­lej­ny kom­ple­ment. Dzię­ku­ję.

– Mi ten Kar­po­wicz [się ko­ja­rzy] ze wzglę­du na pe­wien taki me­cha­ni­cyzm, pewną taką ob­cość, którą takie po­gru­po­wa­nie tego tek­stu wy­wo­łu­je. No i też w sumie ten in­si­der tra­ding też tro­chę taki efekt ob­co­ści, jak­kol­wiek by to nazwę wy­wo­łu­je, że mamy niby sferę, mó­wi­my o ja­kiejś tam sfe­rze we­wnętrz­nej, men­tal­nej, ale po­słu­gu­je­my się ter­mi­nem bar­dzo takim wła­śnie, w tym przy­pad­ku eko­no­micz­nym, czy ja­kimś takim opi­su­ją­cym ja­kieś nie­le­gal­ne dzia­łal­no­ści. Co gdyby wła­śnie na to, co się dzie­je poza naszą świa­do­mo­ścią, na­ło­żyć jakąś taką ostrą ety­kiet­kę.

– Ale to jest wła­śnie też mowa…ten in­si­der tra­ding to jest tak na­praw­dę han­del in­for­ma­cją nie­jaw­ną, czyli w mo­men­cie, kiedy ktoś po­sia­da ja­kieś in­for­ma­cje, to nie po­wi­nien ich uży­wać do tego, żeby za­grać na gieł­dzie. Je­że­li ma do­stęp do tych in­for­ma­cji ze wzglę­du na zaj­mo­wa­ne przez sie­bie sta­no­wi­sko, to nie może czer­pać z tego ko­rzy­ści. Ale tro­chę tam też jest taka fraza, „in­for­ma­cja staje się emo­cją, to chyba pod­le­ga oce­nie”, bo w dzi­siej­szym świe­cie tak na­praw­dę in­for­ma­cje, które do nas do­cie­ra­ją, nie wszyst­kie są praw­dzi­we. Nie­któ­re wła­śnie dla­te­go do nas do­cie­ra­ją, że nie są praw­dzi­we i mają w związ­ku z tym więk­szą kli­kal­ność. Bar­dzo czę­sto są one opar­te tak na­praw­dę nie tylko na czy­stych fak­tach, ale są bar­dzo sil­nie za­bar­wio­ne emo­cjo­nal­nie. Więc wła­ści­wie tak, ten han­del in­for­ma­cją nie­jaw­ną, to może być tro­chę taki han­del taką in­for­ma­cją-emo­cją we­wnętrz­ną nie­jaw­ną, nie uświa­do­mio­ną do końca.

– Tak, tak, fajne, fajne.

– [z sali] W tej całej ja­kiejś kmi­nie kra­jo­bra­zo­wej, tej wła­śnie tzw. kra­jo­bra­zu, ten in­si­de, bo­ha­ter­ka, bo­ha­ter, wy­zna­cza ja­kieś, też bramy, wy­zna­cza ja­kieś od­le­gło­ści. Z któ­rych do­cho­dzą ja­kieś fale zna­czeń, też wy­dłu­ża drogę. Sko­ja­rzy­ło mi się to z bu­so­lą Jacka Spar­ro­wa, która za­wsze po­ka­zu­je tego czego na­praw­dę po­trze­bu­je­my. Nie do­cie­ra­my na końcu po­dró­ży do tego czego chcie­li­śmy, tylko to nam się zda­rza w trak­cie. I też wła­śnie…wier­sze bez po­in­ty, żeby można było po­zwo­lić czy­tel­ni­ko­wi na wła­sne ja­kieś takie eks­plo­ra­cje.

– [A.P.] No, Jack Spar­row też jest bar­dzo fun­ko­wy, także dzię­ku­ję. Na­to­miast też mi za­le­ża­ło jesz­cze na tym za­pę­tle­niu, to wła­śnie jak już ukła­da­łam, to przed ostat­nim kloc­kiem to jest taki „In­si­der tra­iding”, który mówi: „A mimo to opo­wieść skrę­ca, więc wyrwa w po­do­bień­stwie, roz­wi­dle­nie w nie­ocze­ki­wa­nym”. On miał być w ogóle na po­cząt­ku ostat­nim kloc­kiem, do­pie­ro póź­niej do­pi­sa­łam drugi „In­si­der tra­iding”. Ale tak na­praw­dę to jest taki klo­cek, dzię­ki któ­re­mu ta opo­wieść do końca cały czas trwa i cały czas się prze­kształ­ca i jest w jakiś spo­sób za­pę­tlo­na.

– Je­że­li są jesz­cze ja­kieś py­ta­nia to za­pra­szam, a jak nie to nam może Agata jesz­cze coś po­czy­tać – jak już je­ste­śmy o tę całą wie­dzę mą­drzej­si.

– A wła­śnie chcia­łam jesz­cze sko­men­to­wać, że jest tam takie na­pię­cie, na któ­rym mi za­le­ża­ło, mię­dzy tym, że czas jest wy­mie­sza­ny z miej­scem i jest roz­cią­ga­nie, zbli­ża­nie i czasu i miej­sca, i te od­le­gło­ści nie są jed­no­znacz­ne. I to miało mieć taki cha­rak­ter gry z na­szym po­strze­ga­niem, z tym po­zo­rem, z tym jak my wi­dzi­my pewne rze­czy. Bo to nawet jest na­uko­wo stwier­dzo­ne, że ta sama od­le­głość może nam się wy­da­wać różna, w za­leż­no­ści od tego czy je­ste­śmy wy­po­czę­ci czy zmę­cze­ni – co jest już takie nawet żar­to­bli­we. Nasze po­strze­ga­nie w pew­nych sy­tu­acjach zmie­nia dla nas świat.

– To jest chyba coś co w „Otwar­tych świa­tach” się po­ja­wia…tak po­nie­kąd.

– Tro­chę tak.

– Ale to na kiedy in­dziej temat. Cho­ciaż w „Funky Fo­rest” są nawet takie mo­men­ty, w któ­rych czas jest przed­mio­tem, cza­sem jest miej­scem, cza­sem data jest miej­scem.

– Tak! Wła­śnie dla bo­ha­ter­ki czas jest przed­mio­tem, a bo­ha­ter…nie­ste­ty, tak go wrzu­ci­łam już w czas, bied­ny…bled­nie tro­chę.

[czy­ta­nie au­tor­skie]

– Dzię­ku­je­my bar­dzo!

 

W trwa­ją­cym roku pro­po­nu­je­my war­szaw­skiej pu­blicz­no­ści spo­tka­nia w ra­mach pro­jek­tu „Nowe ję­zy­ki” – roz­mo­wy z po­et­ka­mi, po­eta­mi i oso­ba­mi tłu­ma­czą­cy­mi wier­sze, re­pre­zen­tu­ją­cy­mi różne po­ko­le­nia i śro­do­wi­ska. Od pew­ne­go czasu ob­ser­wu­je­my re­ne­sans War­sza­wy jako istot­ne­go ośrod­ka po­etyc­kie­go, nie tylko ze wzglę­du na za­miesz­ku­ją­cych ją twór­ców, ale także ro­sną­cą świa­do­mość wśród czy­tel­ni­czek i czy­tel­ni­ków. Chce­my być czę­ścią tej zmia­ny i ak­tyw­nie wpły­wać na jej kształt.

 

 

 

 

Agata Puwalska„Funky Forest”, Dom Literatury w Łodzi, Łódź 2024, 49 stron.


POPRZEDNI

 

Przedmowa do listu samobójczego w dwudziestu tomach

NASTĘPNY

rozmowa  

Wielka radość w polskich domach

— Jakub Nowacki