fbpx
Ładowanie strony
Logotyp magazynu Mały Format

Tekst jest częścią cyklu „Tomasz Pułka i krytycy”.
W związku z wydaniem tomu Tomasza Pułki „Wybieganie z raju (2006-2012)” przez Biuro Literackie publikujemy zestaw tekstów poświęconych poecie.

Podczas jednej z podróży do Poznania Tomasz Pułka kupił w Empiku płytę Filipinek z serii Platynowa Kolekcja. Słuchaliśmy jej w moim mieszkaniu cały wieczór. Rano Tomek zapomniał wyciągnąć ją z mojego odtwarzacza CD. I tak zostały mi po Tomku złote przeboje Filipinek bez pudełka.

Przez długi czas w szufladzie z pamiątkami trzymałam też opakowanie zapałek z grafiką przedstawiającą pomidory. Musiało być coś na rzeczy, że trafiło do tej szuflady. Trzymałam je chyba od czasu naszego pierwszego spotkania na dworcu PKS w Krakowie.

1.

Błyszczy, drży, ucieka

Joannie Turczyńskiej

Gęsto, lepko, bandaże. Bandaże na metry,
a może metryka deszczu. Jeśli śni mi się

słoik z kłaczkiem włosów w środku, jeśli
się boję, boję się bez końca. Więc wybiega

z domu i schowana za wiśnią udaje, że nie ma,
że nie ma jej początku. I tylko M. wie,

że mokną na ulicy. Poza krzykiem,
w górnych partiach strachu,

tak kruche linie, tak ciepłe usta. Ojca
jednak nie ma. I gdybym tylko

mógł odpowiadać, odpowiadałbym
tobie. Gdybyś odwiedzała umierających,
tylko głuche drapanie w ostatniej

ławce widziałoby nas przeszklonych.[1]

Asię poznałam na obozie dziennikarskim. Potem przez kilka lat co pół roku odwiedzałyśmy się nawzajem. 500 kilometrów przemierzałyśmy autokarami, bo naszym rodzicom wydawało się wtedy, że dla nastolatek jest to zdecydowanie bezpieczniejszy środek komunikacji niż pociąg, w którym ktoś może je przecież okraść.

Więc PKS. Kiedy pierwszy albo drugi raz przyjechałam do Krakowa, to właśnie Tomasz odebrał mnie z dworca autobusowego. Asia miała w tym czasie dodatkowe zajęcia, więc wydelegowała kolegę z ławki. Tomek usiadł obok niej pierwszego dnia szkoły, bo miała ładne nogi. Cóż za okropny seksizm, Tomaszku.

Ja nie miałam ładnych nóg, ale miałam papierosy, które odpaliliśmy tymi (!) zapałkami. I tak to się jakoś zaczęło. Zapałki z grafiką pomidora na pudełku stały się nawet jednym z głównych motywów opowiadania, które napisałam pod wpływem spotkań z Tomaszem (my/nie my – wzorowane na nas, bezimienne postaci – mieliśmy wtedy po 30 lat, choć wszystko działo się w roku, którego Tomasz w rzeczywistości nie dożył).

W ogóle dzięki Tomkowi popełniłam całkiem sporo tekstów. Niektóre z nich pokazałam jednemu z prowadzących na pierwszym roku studiów, czyli w 2011 roku. Polecił zamieścić je na nieszufladzie. Powiedziałam, że publikuje tam mój kolega, Tomasz Pułka, i zapytałam, czy go zna. Coś obiło mu się o uszy.

2.

[Trututu błyszczy trąbka]

Trututu błyszczy kontra Cheta Bakera kiedy on gra
ja czytam Pessoę i tyleż jest pięknych i tłustych
błyszczących zdań z nazwiskami że wszystkie je sobie
elegancko pierdolę

Kiedy po 7 latach od ostatniego czytania Tomka zobaczyłam, że w wierszach wymieniał Fernanda Pessoę, wydało mi się to naturalne. I choć nie podzielał mojej ówczesnej książkowej miłości do „Gry w klasy” – w ogóle lekturowo jakoś się rozmijaliśmy – to Pessoa trafiał tu w punkt. O Pessoi nigdy nie rozmawialiśmy. Ale rozmawialiśmy o tym, jak to jest mieć bliźniaka. Siedząc w kuchni, w moim rodzinnym mieszkaniu na 11. piętrze, paląc papierosy, wyobrażaliśmy sobie, że jesteśmy rodzeństwem i musimy teraz rozmawiać tak, jak rozmawia siostra z bratem.

Zawsze pociągało mnie u innych ludzi ich zainteresowanie multiplikacją. Podobną rozmowę przeprowadziłam w życiu jeszcze dwa razy. Wszyscy rozmówcy pochodzili spod znaku Bliźniąt (jak Pessoa). Przypadek? Nie sądzę. A propos ciał niebieskich, Tomasz mówił o liczeniu pieprzyków na ciele i o tym, jak wyobraża sobie, że są to gwiazdy. Liczył je ręką, w której trzymał papierosa. Oczywiście, posiadaczka tych pieprzyków musiała pochodzić spod Księżyca.

Tomasz mówił o liczeniu pieprzyków na ciele i o tym, jak wyobraża sobie, że są to gwiazdy. Liczył je ręką, w której trzymał papierosa.

3.

Dla Alberto Caeiro

jak zasadność ScrollLocka
Hits From The Bong

przed autobusem tam koszernacisza
SmokinSmokin weed Smoke Weed Everyday

codziennie chłonąc fazę obracam w palcach portfel
pełen zdrowych zmysłów w formie drobnych monet

W sam raz we wnętrze automatu
na ekranie ekran

Teren ekranów z cieknącym z trzewi netem
„teraz se to zapisz”

,.,/’.;,’/.,’;.,’ wygrane
13 going on 30 =D

HannahPrometesYou 2 tygodnietemu 23
I remember when someone told me in the comments one time that
His his face

Zdrowieją bociany
Dymu pełne jak lampa z niegodziwym dżinem

Pamiętaj o gałęziach
tej kategorii warto dobrać kupon

Po wielokroć już mówiono i pisano o niejednoznacznym stosunku Pułki do tradycji („tyleż jest pięknych i tłustych / błyszczących zdań z nazwiskami że wszystkie je sobie / elegancko pierdolę”). Nie chcę zatem stwierdzać, czy Tomasz był kontynuatorem tradycji zapoczątkowanej przez Pessoę, ani nawet nazywać go poetą pokroju Pessoi (wystarczy, że musi nosić na sobie piętno Rimbauda!), a jedynie zaznaczyć punkty styczne w poetyce tych dwóch autorów.

Niejednokrotnie w poezji Pułki zauważa się różnorodność stylów, szczególnie teraz, kiedy do dyspozycji mamy prawie wszystkie jego teksty, zebrane w „Wybieganiu z raju”. Autor podpisywał niektóre z nich pseudonimami. Wystarczy wspomnieć najbardziej znany –  Halfka, z wariacjami imiennymi: Tomasz/Tomaszek/Tomáš. Na nieszufladzie istniał jako nic nie znaczące (?): ftnsdh76aa9 dnh6sa789. Profil opatrzony był cytatem z Franza Kafki: „Z samym sobą nie mam nic wspólnego”. W antologii jego wierszy znalazły się też co najmniej dwa utwory podpisane w pliku „tomaszekpułka”, a publikowane wcześniej przez innego autora (i kolegę Tomka), Adama Grzelca[2]. Wiersze „No takie robotnicze” znajdziecie natomiast na nieszufladzie pod pseudonimem… Fernando Pessoa.

Fernando Pessoa stworzył 72 heteronimy, czyli coś w rodzaju pseudonimów (a właściwie coś więcej niż tylko pseudonimy, ale na potrzeby tekstu zostańmy przy tej definicji). Jako pierwszy i jedyny pisarz powołał do życia tak wiele fikcyjnych postaci, którym przypisywał autorstwo swoich tekstów. Niektóre z tych postaci posiadały szczegółową biografię, nawiązywały ze sobą kontakty, inspirowały i krytykowały się nawzajem. Tomasz nie szedł tak daleko, to jasne. Ale wymieńmy tutaj utwory takie jak „Do Tomka Pułki (cover)” z niepublikowanego wcześniej „HWDP jako miejsce na ziemi”, wiersze skierowane do Tomáša Halfki i o nim – Halfce – z „Paralaksy”.

Wróćmy jeszcze do cytowanego już wiersza „Dla Alberto Caeiro”. By zrozumieć dowcip, trzeba wiedzieć, kim był i jak pisał Albeto Caeiro – jeden z heteronimów Pessoi. Był to poeta, który chciał widzieć rzeczy takimi jakimi są, bliski myśleniu fenomenologicznemu. Dla przykładu utworów z cyklu „Pasterz trzód”:

XIII

Leciutki, leciutki, bardzo leciutki,
Powiewa bardzo leciutki wietrzyk,
I odbiega – ciągle bardzo leciutki,

A ja nie wiem o czym myślę,
ani nie chcę wiedzieć[3].

„Caeiro bierze jeden temat i widzi go jasno; nawet jeśli zdaje się go widzieć w sposób złożony, w końcu stwierdzamy, że to jedynie sposób widzenia go jaśniej” – pisał o nim jego tłumacz na angielski, Tomas Crosse. Co proponuje Albertowi Tomasz? Zlepek popkulturowych tekstów wcale nie próbujących opisać rzeczy takimi jakimi są, tylko wyciągających z kontekstu wersy, zdania, a nawet komendy – na przykład sterowania postacią w grze komputerowej (,.,/’.;,’/.,’;.,’). Jaki sens miałby odnaleźć w tym utworze Alberto Caeiro? Żaden. Łatwo wyobrazić mi go sobie, jak łapie się za głowę i tonie w nonsensie znaczeń.

4.

Po śmierci Tomka nie chciałam czytać żadnej jego książki. Od 2 lat codziennie w pracy mam na podorędziu „Cennik” przygotowywany przez wydawnictwo, w którym pracuję, jeszcze razem z autorem, ale wydany ostatecznie po jego śmierci. Jeden egzemplarz wzięłam do domu, ale otworzyłam go dopiero kilka dni temu, żeby sprawdzić, czy obie wersje „Nic więcej nie dostaniesz” są identyczne. Bo „Cennik” w „Wybieganiu…” przeczytałam  jednym tchem, razem z pozostałymi utworami (zaczynając oczywiście od „Plików”. Czy ktoś zrobił inaczej?). Dopiero po drugiej lekturze, gdy skupiłam się na pojedynczych tomach, dotarło do mnie, że po Tomaszu, oprócz płyty Filipinek, została mi jeszcze strofa z „Nic więcej nie dostaniesz”. Było zimno, początek jesieni, spacerowaliśmy z moim psem po poznańskim osiedlu. Powiedziałam: „mój czerwony nie musi być twoim czerwonym, możesz wręcz widzieć mój czerwony jako swój niebieski”.

Mój czerwony nie musi być twoim czerwonym, możesz wręcz widzieć mój czerwony jako swój niebieski.

Potem powtarzałam jeszcze kilka razy, uświadamiając inne osoby. Nie mam już tamtego psa, z którym spacerowaliśmy. Nie ma już Tomka. Pudełko po zapałkach gdzieś przepadło. Dobrze, że są wiersze. I Filipinki.

Nic więcej nie dostaniesz

Kiedy tylko wynajmę nie widzę tej pracy
jaką podejmuję dostosowując widzenie

„mój czerwony nie musi być twoim czerwonym,
możesz wręcz widzieć mój czerwony jako swój
niebieski”

do uzupełnienia kieruje odźwierny (mężczyźni
zazwyczaj niechętnie pytają)

Tymczasem podpis okrąża wieżę „podczas”
(tak wiem) gdy chce się nam siku

Na rozwarstwionych przekładach problemów chłopca
zdrowego znacznie bardziej niż jego koledzy

5.

A tego wiersza nie ma w „Wybieganiu…”:

Wiersz dla Joanny Turczyńskiej, z prośbą o uwagę

Potrzeba by pretekstu, głównej ulicy, albo radzieckiego karabinu z kwiatem
wetkniętym w lufę. Te obrazki są pomysłem w gruncie rzeczy, jeśli
ziemia nie jest zbyt słodka, nie szczypie w język. Możemy spróbować,
choć źródła o tym milczą, muzea nie podają nawet najmniejszej wzmianki.
Orzech, moja droga. Jeśli widać rdzę, to pachną i rzemienie, przebiegłe
grzeszki wobec świadków tej pokuty. Bliźnięta, bliźnięta – dwa końce
miesiąca, ale czemu nie Kent? Bo widzisz, tyle jest jeszcze trudnych
zdań, fosforyzujących znaczków które wyrażają sen, bo są rzeczy

opierające się wyjaśnieniom. Płaczące dzieci w szarych ubrankach,
mali kataryniarze zasłaniający słońce. Wszystko ci wyjaśnię, tylko
załóż te rajstopy w kratkę. Przebiegnij się po papeterii, zwolnij.

Mam domysły i chciałbym mieć choć pierwszą literę, pierwszy takt
tego szumu zza ściany. A tak, jeśli brać wszystko ręką, to jest
to tylko smutne pierdolenie. Dwa ciała obecne, a tak niewiarygodnie
obce, jakbyś nie pozwalała na węża w kieszeni, na węża w terrarium.

Sentyment, o Bogu wolno śpiewać, wszyscy o bogu śpiewają,
rozstawieni po domu, sentyment i sny. Serpentyna,
wstążeczka, gniazdko lub deficyt.
Jak ci się to czyta?

Jak mogę to naprawić?

[1] Tomasz Pułka, „Wybieganie z raju. 2006-2012”, Biuro Literackie, Stronie Śląskie 2017, s. 75. Wszystkie kolejne cytowane wiersze pochodzą z tego tomu.

[2] Wiersze „***narkotyki narkotyki***” oraz „***piosenka dla smutnych chłopców***” opublikowane zostały m.in. w antologii poetów wielkopolskich, „Słynni i świetni”, WBPiCAK, Poznań 2008.

[3] Fernando Pessoa, „Poezje zebrane Alberta Caeiro. Heteronimia I”, Czuły Barbarzyńca, Warszawa 2011, s. 55.

Tekst jest częścią cyklu „Tomasz Pułka i krytycy”.
W związku z wydaniem tomu Tomasza Pułki „Wybieganie z raju (2006-2012)” przez Biuro Literackie publikujemy zestaw tekstów poświęconych poecie.

Joanna Bociąg
ur. 1989 r. Absolwentka filologii polskiej na UAM, animatorka kultury, organizatorka wydarzeń literackich, pracowniczka Wydawnictwa WBPiCAK w Poznaniu.
POPRZEDNI

szkic  

O trzech plikach .jpg Tomasza Pułki

— Paulina Chorzewska

NASTĘPNY

szkic  

Czego Henryk Markiewicz mógłby się dowiedzieć o młodej poezji, gdyby przeczytał wiersz „Do Tomka Pułki (cover)”?

— Łukasz Żurek