Słowem wstępu: Paweł Śmiałek to nasz kolega i przyjaciel, ale nie dlatego publikujemy jego wiersz. Również nie dlatego, że zdobył on I nagrodę w konkursie jednego wiersza na Festiwalu Złoty Środek Poezji 2017. Publikujemy go, ponieważ sami nie wiemy, co mamy o nim myśleć, to znaczy w przestrzeni języka i pomyślunku dyskursywnego nie znajdujemy dla niego słów pochwały ani nagany, które nie odpadałyby od niego jak suche gałęzie od soczystego pnia. (Jacek Wiaderny)
ziemia (na chór mieszany)
I.
ziemio
złe sumienie kształtów niedosiężności
odprawianych w biegu konsekwencji
bryło
z westchnień i ekwipaży zawiedzionych
w beztroskę której imię
zachodzące w bezład
wieloznaczne tak
trudno narzucić twarzy
przechować w odbiciu
całości elementarna której nie sposób odmówić
zderzeniem pochodnych i desygnatów
to jest
oszustwo pierwszych rzutów oka
wymierzonych jak świetlne stożki
od podstaw po nicość
to jest
punkt przestrzeni
śnie pary gołębi pod okapem bożnicy sosnowym
ostojo gazów szlachetnych jednających grzechy i wyjścia
awaryjne koncesje obietnic nieskładanych
na karby skutecznej argumentacji
przemieszczeń w idiosynkrazje bełkotu
który jest przede wszystkim
kastaniecie zadumany
ziemio
wyprawko z wyboru nieodroczonego
na lata chude lata niesmaczne
szafarko tych naszych niewidnych i nieskończonych
wysławiających wieczność myślących kluski z serem
piołunie oniemiały własną przestrzenią
nostalgio niewymawialnych rozkoszy
zabawo w nieuchronność na podobieństwo
telewizji śniadaniowej
potknięcie
słupie soli odżegnany
powódko dojnych sztafaży
upojnych jak makiety miast płonących do krzyku niemowląt
niedoczekanie twoje śledzimy
cię jak mniszka przykazanie
albo jak komisarz gordon słupy reflektorów
(czy to już? czy zstępuje?)
wydając na siebie całą
resztę która zastyga nam w kieszeniach
(rybich skrzelach)
po transakcjach dnia
(połowach odkrywkowych)
markotne twoje przesłanki
(bocianie gniazda w skwarne dni)
przesłanki twoich kaprysów uwieczniane przez
nasze odruchy
bodźce twoje i dalekosiężność więc
jesteśmy przewidziani
(przywidzeni)
gdy nad ołtarzem siąpi barwna eufonia
(bo każde pojednanie jest wyrokiem)
w zestawieniach wypadamy jak kurki w jajecznicy
(jest to kwestia różnicy odcieni)
a kto nie z nami
ten bierze ektopowy prysznic
albo wybiera batona (czyli przesądza) w automacie
automatach które rozświetlają nam przejścia podziemne
schadzki pod ziemią
ziemio
dychawiczne recitativo na wiele pień
sentencje płozą wyryte na śniegu
intonacje niewzruszone
coś jak zęby młodszej kuzynki wpija nam się w serce
głusz nam przerasta przez zenity zmysłów
pod twoją obronę
jak pod stół na trzecim kolejnym
weselu ulubionego
dziadka
gościniec z karetą
lodowe pałace
elektryczne szczoteczki
najdłuższy tunel świata
kurtkę niewydymkę
to w sobie mościsz jak kukułcze pióra
ziemio czyli
coś takiego
i wtenczas
jak tak to
ja już nie
aż może gdyby zebrać wszystkie puste pokeballe
poka
powiedziałby niewierny kolega
pika
szepnąłby żółty myszoskoczek z blizną w kształcie pioruna na plecach
po czym potrąciłby go batyskaf kontrkultury
i długa prosta izoelektryczna
ostateczność geometrii euklidesowej
bez zbędnych kompromisów
w przestrzeni wiecznego pastiszu
ot krótki epos ku pokrzepieniu
II.
ziemio czyli
rozpiętości obrażeń
tych naszych i tych niewspółmiernych
jaki bieżący czas każe nam uczestniczyć
w zestawieniach rozwieszanych jak kaszana
w przedszkoli porze śniadaniowej
jak balerony opasłe w treściwość
w podstawówek porkach obiadkowych
jak słonina na podwórzu liceum
prowadzą siostry miłosierdzia
ziemio czyli
karmniku ty po odlocie ptaków
nasrożona budo zawczasów
trybów warunkowych pośród zaprzeszłości
to jest anachronizmie ty mentalny
antycypacjo złego sumienia
pole popisu ze skibą skutku
zachodząca w potknięcie zachodzące w powłóczystość
chromania pod okiem sępa słońca bruca wayne’a
zawsze z czymś ukrytym
ale nie własnym nie przynależnym
jak chodzenie po szkole z patyczkiem po lizaku
i świecenie oczami
III.
w końcu
ziemio
która ciągle mieścisz
przedszkolaki zasypane gruzem
przestwory wykluczenia
listy nieletnich samobójców
cienie anorektyczek
kopalnie diamentów pełne
niewolnictwa
porwania i okupy
porwania i zniknięcia
transfery hejtu
przebiegi upodlenia
heroizm niewinności
ziemio coś się miała zmienić
a teraz widzę jak się obracasz wokół
kolejnych
czystek etnicznych
matek nieletnich samobójców
bliskich anorektyczek
pluszaków przedszkolaków zasypanych gruzem
niewolników pełnych beznadziei
dni suszy i moru
niezasłużonych rozstań
przedwczesnych pożegnań
bezwolnych kończyn krwawiących w milczeniu
niesłusznie rozrywanych tych braci moich najmniejszych
widnokręgi przeinaczeń spoza których każdy jest płochym widmem
żadną instancją
ziemio coś gębą pełną obietnic
niewydarzoną gębą rozdziawioną żeś
usypiała nas w cieniu własnych obietnic
a ciągle pełno ciebie w
kronikach wojennych
płaczu anorektyczek
ustach samobójców przedwcześnie pożegnanych
drżących dłoniach niewolników
we włosach uchodźców
w puzderkach śniadaniowych przedszkolaków przysypanych gruzem
w progach niechcących
w miastach nadwątlonych wstrząsami ofensyw
spoza których tylko niemy zarzut głuchy żal
i testament łuny i niebo gwiaździste które
nie jest tym czym być powinno
takie szczelnie wypełnione polem higgsa
samo siebie nie jest w stanie uzasadnić
ziemio czyli szafarko tych nieswoich win
win tych które
w bezsilności z bezsilności poprzez bezsilność
chociaż wydajesz się dawać głos
to są to puste słowa
IV.
szedłem miastem ludnym
miastem beznamiętnym
nabierałem go w pięści me
przesypywałem zaborczym gestem
prochy przodków i kurzawę targowisk
wdychałem je a wdychając
musiałem się bronić przed demaskatorskim odruchem
więc przestałem iść traktem twoim
ziemio
teraz już wiem że nie prowadzisz
i prawdopodobnie zasługujesz
wyłącznie na uniki
V.
ziemio
głucha dychotomio
ciszo po zarzucie
zniesławienie ubogich
ucieczko wszetecznych dekonstrukcji
wycieczki niezbywalnych rozczarowań
strefo popromienna
grymasie zawieszony w mijaniu
jak rozbita rama lustra w
piwnicy szmalcownika
pęknięta czara pokrewieństwa
przetrącona kopuło parasolki
odłamane ramię krzyża
jedyna pociecha w tym
że ty też się kiedyś wyczerpiesz
nad lasem wzeszedł kłąb
nad polem westchnął grom
struga zawarła się w sobie
ur. 1995, student medycyny i filozofii (od najbliższego roku), uczestnik warsztatów literackich Staromiejskiego Domu Kultury. Pochodzi z Rzeszowa, mieszka w Warszawie.