fbpx
Ładowanie strony
Logotyp magazynu Mały Format
Ilustracja Magdaleny Kupiec do zestawu prozy Adama Kaczanowskiego "Zabawy w biurze"

Zabawy w biurze

Kto pierwszy przyjdzie, ten otwiera biuro i dezaktywuje alarm. Niektórzy chcą być pierwsi, inni niekoniecznie, gdyż nie chcieliby pozostałych razić w oczy taką nadgorliwością. Wszystko zależy od tego, w co się gra i co chce się osiągnąć. Warto jednak pamiętać, że ten, kto przychodzi pierwszy, dyktuje warunki i zmusza do ruchu innych. Może pootwierać wszystkie okna lub podkręcić ogrzewanie, może opuścić żaluzje lub włączyć światło. Oczywiście, pewne chwyty nie są dozwolone, na przykład słuchanie swojej muzyki inaczej, niż za pośrednictwem słuchawek. Ale już bardziej subtelne zagrywki, takie jak podśpiewywanie pod nosem, głośne rzucanie przekleństw, rytmiczne, nerwowe poruszanie nogą, prowadzenie rozmów tuż przy kimś, kto szuka skupienia czy też proszenie o ciszę lub przejście z rozmową do innego pomieszczenia, tak, to stały repertuar biurowej zabawy. Przykładowa rozgrywka może wyglądać następująco: Konrad przychodzi pierwszy, dezaktywuje alarm, otwiera na oścież drzwi balkonowe, zasłania żaluzje we wszystkich oknach, poza jednym, najdalszym, w kącie pomieszczenia. Robi sobie kawę. Druga przychodzi Emilia, która zamyka drzwi balkonowe i zasłania żaluzje w ostatnim oknie, bo akurat promienie słońca wpadające przez nie, wycelowane są dokładnie w nią. Robi sobie kawę. Krzysztof przychodzi jako trzeci i otwiera drzwi balkonowe, głośno narzeka też na mrok panujący w pomieszczeniu. Emilia wstaje i włącza sztuczne oświetlenie. Konrad głośno przeklina. Krzysztof podnosi żaluzje w co drugim oknie. Emilia wstaje i idzie w stronę drzwi balkonowych, narzeka przy tym, że jest jej cholernie zimno. Wychodzi na balkon i skacze z piątego piętra. Czwarta przychodzi Magda, zamyka drzwi balkonowe i gasi sztuczne oświetlenie. Konrad zasłania wszystkie okna, poza tym najdalszym. Krzysztof wstaje ze swojego miejsca, podchodzi do biurka Emilii, pożycza od niej długopis i wbija go w prawe oko Konrada. Siada z powrotem na swoim miejscu i inicjuje nieistotną wymianę zdań z Magdą. Jest już godzina dziesiąta i oboje pozwalają sobie na drobne uszczypliwości wobec Wojciecha, którego wciąż nie ma w biurze. Krzysztof pyta, czy Magdzie nie przeszkadzałoby odsłonięcie okien oraz delikatne uchylenie drzwi na balkon. Magda odpowiada: albo jedno, albo drugie. Krzysztof pyta Magdę o to, czy miewa czasami jakieś dzikie fantazje. Magda odpowiada, że owszem. Wyobrażam sobie, że któregoś dnia, wchodząc do firmy, nie dezaktywuję alarmu, mówi. Wojciech wpada do firmy zziajany.

Zabawy z panem sprzątającym biuro

Kto ma rację, pan sprzątający biuro czy ci, po których przyszło mu sprzątać? Pan sprzątający nie pachnie zbyt miło, ale trudno, by pachniał po wspinaczce na piąte piętro w kamienicy bez windy. Jego niemiły zapach nie różni się niczym od niemiłego zapachu ludzi, po których sprząta kubki z biurek. Nie wiadomo, o czym myśli, wkładając je do zmywarki. Wątpliwe, by myślał w tym czasie o tym, że jego życie jest porażką, której nie można już przekuć w zwycięstwo. To tylko kilka brudnych kubków, z którymi poradzi sobie zmywarka. Możliwe natomiast, że myśli tego rodzaju pojawiają się w głowach pracowników biura, stukających w klawiatury komputerów tak, jak gdyby nic się nie stało. Pan sprzątający biuro potrafi czasami zaskoczyć wszystkich opowieściami o eksploracji jaskiń lub sprzątaniu w mieszkaniach po nieboszczykach, którymi rodzina się nie interesuje. Prawdziwa rywalizacja odbywa się jednak na ściśle określonych polach. Mycie podłogi związane jest z przesuwaniem wszystkich graczy. Jeśli pracownik biura sam odsunie się od biurka, odsłaniając do niego dostęp, czuje się wygrany. Jeśli pan sprzątający uprzedzi go jednak i otoczy jego fotel na kółkach pasem mokrej podłogi, sytuacja pracownika biura robi się nie do pozazdroszczenia. Podobnie sprawy mają się z wycieraniem blatów, tu również toczy się walka o terytorium. Czy pan sprzątający zerka czasami w ekrany komputerów pracowników biura? Czy pracownicy biura liczą na to, że on na ich ekran spojrzy? Czy niekiedy specjalnie wypisują na nim dużymi literami: MOJE ŻYCIE JEST PORAŻKĄ, KTÓREJ NIE DA SIĘ JUŻ PRZEKUĆ W ZWYCIĘSTWO. Czy czasami dopisują na końcu tego zdania pytanie – a jak jest z twoim? Czy zwracając się do pana sprzątającego, piszą twoim z dużej litery? Czy możliwe, że nic by się nie stało, gdyby pan sprzątający zamienił się miejscami z którymś z panów stukających nerwowo w klawiaturę? Czy pracownicy biura odczuwają niepokój, gdy czasami przychodzi im do głowy, że ich życie nic dla pana sprzątającego nie znaczy? Że nie zależy mu na ich istnieniu ani trochę? Czy jest możliwe, by w tej grze nie było zwycięzców? Czy to nie niepokojące, że na blacie kuchennym nie wiadomo kto wyskrobał nożem napis: eksploracja jaskiń to gówno! Nierozstrzygnięte pozostaje kluczowe pytanie: kto ma rację, pan sprzątający biuro, czy ci, po których sprząta?

Adam Kaczanowski
ur. 1976, raczej pisarz, trochę performer. Opublikował trzy powieści („Bez końca”, „Awersja”, „Topless”) oraz kilka tomów wierszy (m.in. „Stany”, „Szkielet małpy. Szept”, „Cele”). Występował jako Człowiek-Małpa, Calineczka oraz klaun. Więcej informacji na: adamkaczanowski.tumblr.com , więcej „Zabaw” na: zabawykaczanowskiego.tumblr.com . Udaje mikroinfluencera, prowadząc na Facebooku fanpage Zużycie.
POPRZEDNI

recenzja  

Hajlujące żurawie

— Zbigniew Jazienicki

NASTĘPNY

varia proza  

Pychotka pazurowa

— Weronika Stencel