fbpx
Ładowanie strony
Logotyp magazynu Mały Format

1. Jaką książkę poetycką wydaną w 2022 roku umieścił_byś na pierwszym miejscu swojego prywatnego rankingu?

Łukasz Żurek: Obok siebie, okładka w okładkę, w papierowym, ale serdecznym uścisku na tym pierwszym miejscu znalazłoby się miejsce dla dwóch książek (sorry). O jednej, czyli „Odżywkach i suplementach” Adama Wiedemanna, napisałem obszerny tekst dla „Czasu Kultury”, więc odsyłam do niego, aby czym prędzej skupić się na książce drugiej, o której dotąd nie napisałem nic – „Mountain View” Marcina Czerkasowa. Jeśli miałbym spróbować opisać specyfikę wierszy i poematów składających się na najnowszy, najobszerniejszy w dotychczasowym pisarstwie tego poety tom, to powiedziałbym coś o architektonice tych tekstów. Bo to ona mnie w „Mountain View” zachwyciła. Otóż lekturze książki towarzyszy wrażenie spacerowania po eleganckich, wycyzelowanych (co nie znaczy: harmonijnych), kompletnie nieprzydatnych budynkach ze stali i szkła, wewnątrz których rozbrzmiewa nowy rodzaj hałasu, „rodzaj krzyku bez końca”, a powietrze jest lepkie od „niewyrażalnej paniki”. Z kolei na zewnątrz tych budynków – o tym zewnętrzu wiersze Czerkasowa co i rusz napomykają – panuje „wciąż piętrzący się spektakl”, „wielki schemat rzeczy”, rutyna „zawsze większa niż pojedynczy dzień”. Po chwili spaceru orientujemy się jednak, że te budynki to połączony przerzutniami ruch obrazów, które niekoniecznie składają się w jakąś całość, ale o jakiejś całości wciąż chcą mówić. Tą całością wydaje się być „architektura zderegulowana przez żywioły”, neoliberalna faza kapitalizmu, która wciąż jeszcze próbuje nas przekonać do swojej naturalności, ale rozpada się pod wpływem generowanych przez siebie glitchów.

P.S. A ponadto uważam, że prywatne rankingi powinny zostać uspołecznione.

Zuzanna Sala: Nie wiem, czy ranking jest dalej prywatny, kiedy próbujemy się nim podzielić publicznie. Są przecież rzeczy, których nie wypada mi tu zrobić, np. wskazać na tomy, za których wydanie (współ)odpowiadałam. Choć to one właśnie są dla mnie prywatnie – z rozmaitych powodów – szczególnie ważne.

Kiedy jednak zastanawiam się, który z czytelniczych zachwytów najlepiej byłoby tu zdeprywatyzować (i miotam się nad tym wyborem straszliwie), myślę o „żywych liniach nowych ustach” Marcina Mokrego. Zwracam uwagę na tę książkę z kilku powodów. Po pierwsze, jest dość niebywałym, bezpretensjonalnym przykładem wskazania na tradycję poetycką, która oddziałuje dziś chyba żywiej niż wielu poetów chciałoby przyznać – i potraktowaniem jej poważniej, niż mogłoby się wydawać z analizy pretekstowej ramy konceptualnej. Po drugie, Mokry wyczynia tam niezwykle ciekawe i błyskotliwe rzeczy z czasem, pozbawia swojego bohatera przyszłości („Przed nami musi być przeszłość”; „Ja nie mam jutro. Sprawdzałem.”) i na tym w dużej mierze opiera jego niezwykle przejmujący portret wewnętrzny. Po trzecie, „żywe linie nowe usta” wymusiły na mnie lekturę detektywistyczną, wciągnęły mnie w śledzenie pułapek, nawiązań i przesunięć, nie mogłam wypuścić ołówka z ręki, zapisałam kilka marginesów. Wiązał się z tą książką specyficzny lekturowy fun (a osobno można byłoby się rozpisać o odbiorczym funie – ze słuchania performatywnych czytań autora).

Patryk Kosenda: Kurde, trudne się wylosowało, ale skoro to prywatny ranking, to „Wieża Gabba” Kamila Kawalca. Po prostu dobry dzień jest jak: grasz mecz życia w błocie i gwiżdże ci sędzia-kalosz, a potem idziecie na piwo i macha do Ciebie siorbacz-podróżniczek, machając sakwą na prochy z oślego jądra i gabba gabba hey!

Agnieszka Waligóra: Prawdopodobnie byłoby to „Mountain view” Marcina Czerkasowa (WBPiCAK). Stanowiło ono dla mnie niemałe zaskoczenie: w 2022 roku wydać książkę poetycką, która powstaje niejako na śladach twórczości Andrzeja Sosnowskiego i odwołuje się do szeregu postmodernistycznych filozofów – to już coś. A jeszcze większe coś, kiedy jest to książka niesamowicie krytyczna, refleksyjna i uzmysławiająca, że postmodernizm nadal jest nie tylko poznawczo inspirujący, ale i zadziwiająco seksowny; do „Mountain view”, zupełnie jak do Sosnowskiego, chce się tańczyć, bo to rzecz bardzo ciekawie i – po prostu – bardzo estetycznie napisana. A przy tym derridiańska, heglowska i miejscami nawet kantowska – głęboko filozoficzna i polityczna. Taki powrót do raczej niemodnego dziś postmodernizmu był dla mnie jedną z najciekawszych podróży ubiegłego roku. „Mountain view” kłania się wszystkim 1746282 humanistycznym zwrotom i pokazuje im – w najlepszym stylu – dyskursy, które wydawać się nam mogły absolutnie zmurszałe, a okazują się wciąż boleśnie aktualne.

Rafał Wawrzyńczyk: Takiej nie ma, bo nie mam rankingu, tylko konstelację rzeczy, które tkwią w różnych miejscach i które chciałbym utrzymać w pamięci, bo emitują język na tyle „mój”, żeby o mnie zahaczał, i na tyle „nie mój”, żeby chciało się go poznawać i zgłębiać. Wymieniam w kolejności alfabetycznej, po pobieżnym przeglądzie roku: Miłosz Biedrzycki „Wiosna ludzi”, Anne Carson „Autobiografia czerwonego” (tłum. Maciej Topolski), Natalia Malek „Obręcze”, Marcin Mokry „żywe linie nowe usta”, Andrzej Szpindler „Źrebię puchacza i tabloidu”, Adam Wiedemann „Odżywki i suplementy”. Oraz wybory: Milan Jesih „Niemal” (tłum. Katarina Šalamun Biedrzycka), Eiléan Ní Chuilleanáin „Między niewiastami” (tłum. Jerzy Jarniewicz), Aleš Šteger „Księga rzeczy” (tłum. Miłosz Biedrzycki), Štefan Strážay „Nasza apokalipsa jest podobna do nas” (tłum. Zbigniew Machej). Sporo intrygującej, szukającej jeszcze dla siebie formy energii widziałem w „Streszczeniu pieśni” Julka Rosińskiego. Ważną książką są „Księgi wyjścia” Domarusa, bo samym zgromadzeniem dziesiątek tych gęstych wierszy przypominają, ile jest w przypadku autora jeszcze do przerobienia (przemyślenia). O „Poematach” Jaworskiego nie wypada mi wspominać. Oczywiście nie czytam wszystkiego, więc bardzo możliwe, że jakieś znakomitości leżały w 2022 poza zasięgiem mojego wzroku.

Rafał Gawin: „Wiosnę ludzi” (Korporacja Ha!art, Kraków) Miłosza Biedrzyckiego. Ludzie zasługują na taką wiosnę; nawet jeśli nie wszystko do nich dociera od razu, a nawet po kilkunastu lekturach, mogą odczuwać rzadką w dzisiejszych czasach przyjemność z lektury. A przecież chodzi o to, żeby sobie umilać czas, nawet gdy autor, sprytnie i wybitnie, raz za razem coś w wierszu utrudnia.

I, co najważniejsze, MLB swoim pisaniem nie chce zmieniać świata.

Blisko jest Marcin Mokry, ponieważ zawsze jest blisko, aż czuć oddech jego dykcji na plecach, widać parę w lusterku wstecznym. Ale tutaj przydałby się audiobook „żywe linie nowe usta” (Biuro Literackie, Kołobrzeg), żeby zrozumieć istotę tego wielogłosowego projektu, tylko zasygnalizowaną w tytule.

Natomiast cały poetycki rok wydaje mi się dość wyrównany i mało efektowny, nie licząc efektu zmęczenia materiału.

Agnieszka Wolny-Hamkało: Ucieszyłam się z „Obręczy” Natalii Malek, które wyszły pod koniec roku. To dla mnie ważna książka. Natalia potrafi tak zaprojektować wiersz, żeby rozpadał się na części, eskalując jednocześnie między tymi częściami napięcia. Ich chłód nie jest lękowy, a redukcja nie wynika z chęci odraczania znaczeń. Malek szlifuje surowy rdzeń tekstu, a potem przygląda się, jak ten pień porasta detalem. Nie wtapia zdań w tło. Wypiętrza mozaiki w fałdę, nie wyrównuje powierzchni. Obniżona temperatura jej wierszy jest efektem kontroli nad tym rozpadem. A mimo to te wiersze wcale nie chcą być szczelne, szczodrze wpuszczają przez śluzy, lubią ciągły ruch sprzętu i ludzi.

Julek Rosiński: Początek „Obręczy” Natalii Malek jest najlepszą książką poetycką 2022. Początek „Obręczy” Natalii Malek jest tak dobry, że „Obręcze” to najlepsza książka poetycka 2022.
Nie będę pisał więcej, bo pewnie powinienem się wytłumaczyć dlaczego tylko początek, czemu tu już nie początek i bym tak łaził od ściany do ściany, przy otwartym oknie.
Za oknem:  po burzy, biało.

Jakub Skurtys: Musiałem chwilę poczekać z odpowiedzią, choćby na opublikowanie listy tomów zgłoszonych do Nagrody im. Wisławy Szymborskiej – to zawsze dobra ściąga z tego, co rzeczywiście ukazało się w danym roku, a co czytało się awansem albo z opóźnieniem (nasze typowania zwykle zdążają ku temu, co poznaliśmy jednak pod koniec lub w drugiej połowie roku, a o rzeczach z lutego czy stycznia zwykle nie pamiętamy). Zawsze też dzielę sobie tomy na debiuty i nie-debiuty, bo mam wrażenie, że gdybyśmy nie doceniali tego dopływu nowej energii, jakkolwiek jeszcze poszukującej, często błądzącej, to szybko byśmy zgnuśnieli w dobrze opracowanych poetykach „weteranów”.

Z debiutów 2022 wypisuję sobie: Jakuba Sęczyka, Pawła Stasiewicza, Anouk Herman, Marlenę Niemiec, Julka Rosińskiego, chyba też Tomka Gromadkę, bo jego niektóre wiersze po prostu zostają w bebechach. Z nie-debiutów: Macieja Bobulę, Miłosza Biedrzyckiego, Tomka Dalasińskiego, Natalię Malek, Biankę Rolando, choć pewnie większość nominacji dostaną i tak (nie mówię, że niezasłużenie): Piotr Sommer, Wojciech Bonowicz, Łukasz Jarosz, Tomasz Różycki, Urszula Kozioł, ewentualnie Maciej Robert (brzmi jak potencjalna lista do Szymborskiej, prawda?). Dla odważniejszych: Wiedemann, Biedrzycki, Mokry i Czerkasow, każdy piękny na swój sposób.

W moim „prywatnym rankingu” (czemu prywatnym, skoro go upubliczniam?) z debiutantów najbliżej mi do książki Pawła Stasiewicza „Oprawa skórzana” (o powodach pisałem gdzie indziej). A spoza debiutów: chyba już czas na MLB i jego „Wiosnę ludzi”, bo nawet jeśli nie jest to i nie może być wiosna ludów, to już tym przesunięciem jej humor broni się przed historyczną farsowością. Biedrzycki znowu szuka, eksperymentuje, tęskni i kocha, ale bez najntisowej nostalgii. Daje nam książkę z wierszami, a nie projekt artystyczny, więc nie ma jednej, wygodnej formułki – o czym i jak pisze. Jest Miłoszem epoki platformowego kapitalizmu, spoconej postmoderny, zdecentralizowanego świata i jakże nieszczelnej, synkretycznej metafizyki popandemicznej. Właśnie takiego Miłosza nam trzeba.

Paweł Kaczmarski: Jedną z książek poetyckich, które zwróciły moją szczególną uwagę w zeszłym roku – i tą, która bodaj najbardziej pobudziła do refleksji czy dyskusji – była druga książka Janka Rojewskiego, „Ocalałe 2030”. Tom przyciąga w pierwszej chwili uwagę chyba przede wszystkim tym, w jak umiejętny i intrygujący sposób łączy pozorne przeciwieństwa: otwarcie narracyjny, ale wielowarstwowy i oparty na intensywnych jukstapozycjach; konceptualny, ale nienachalny; erudycyjny, ale dostępny; oparty na motywach z „Odysei”, a bezpretensjonalny i bardzo świeży.

Cała ta biegłość Rojewskiego – zdolność pisania w sposób tak złożony i pojemny – byłaby jednak tylko popisem, gdyby nie to, że pod spodem kryje się dużo więcej, pewien właściwy temat książki, który nie poddaje się prostemu streszczeniu czy łatwej parafrazie. Powiedzmy może, że Rojewski wbrew tytułowi nie pisze ostatecznie o możliwościach ocalenia, ale o samej fundamentalnej możliwości kontroli, reżyserii, autorstwa – tyleż tekstu, co czegokolwiek innego. Jako refleksja nad granicami sprawczości „Ocalałe 2030” są bodaj jedną z najbardziej aktualnych książek poetyckich ostatnich lat.

Rojewski już w swoim debiucie („Ikonoklazmie” z 2018) wykazywał duży poetycki potencjał. Jego druga książka – tradycyjnie uważana w krytyce poezji za lepszy miernik talentu niż pierwsza – przenosi go do grona najciekawszych młodych głosów.

Dawid Kujawa: Im dłużej się zastanawiam, tym trudniej mi zdecydować, dlatego wskażę dwie książki, obydwie – jak sądzę – szalenie istotne. Chronologicznie pierwszy ukazał się brawurowy debiut Julka Rosińskiego, „Streszczenie pieśni” (Biuro Literackie): duży talent, a przede wszystkim znakomita intuicja, której nauczyć się nie da, w każdym razie nie znam takich przypadków. Te wszystkie piękne rzeczy, które wydarzyły się w polskiej poezji ostatnich 20 lat, a które instytucji krytyki literackiej przelały się przez ręce – Rosiński czuje je jakoś zupełnie naturalnie, urządza się w nich, przykrywa nimi jak kocykiem. Nie znamy się z Julkiem dobrze, więc ze spokojnym sumieniem mogę o nim napisać: mój człowiek.

Drugi tom to oczywiście „Wiosna ludzi” Miłosza Biedrzyckiego (Ha!art), na którą czekałem tysiąclecia. Od Biedrzyckiego zaczęło się u mnie myślenie o poezji na poważnie, Biedrzycki dał mi przeżycia mistyczne, zmienił mój światopogląd, wyprostował mi życie. W nowej książce jest do pożucia trochę tej paszy, którą my, fanatycy, znamy, ale odkrywają się też zupełnie nowe lądy. Przepraszam za brak konkretów, o zjawiskach kosmicznych wypowiadam się z trudnością.

 

2. Jaka fraza / wers / strofa z 2022 roku zapadła Ci w pamięć, została z Tobą na dłużej?

Łukasz Żurek: Wers z „Nocnego oglądania filmów” Wiedemanna: „Od pewnego momentu chodzi się po własnych śladach” – bo nieoczekiwanie spinał się z wydaną w tym roku książkową wersją mojego doktoratu oraz dwiema ważnymi dla mnie lekturami akademickimi, czyli „The Last Man Takes LSD” Daniela Zamory i Mitchella Deana oraz „Wojną i motłochem” Bartosza Wójcika.

Zuzanna Sala: Myślałam o kormoranach na konferencji (pierwszych przy kanapeczkach) z „In amplexu” Kuby Kornhausera. Albo o dziecku rozprawiającym się bezlitośnie z rodziną hipopotamów w utworze „wtorek” Kamili Janiak („Miłość”). Ostatecznie jednak podrzucę tu fragment „Żalu” – wiersza Edwarda Pasewicza z tomu „Darkslide”: „To śmierdzące / i rozwrzeszczane gówno, // na które umierasz, / to akurat ja. / Każda miłość czeka.”

Patryk Kosenda: Nagroda w kategorii OCHUJAŁE DERWISZOWANIE SŁOWEM (pozdrawiam, Magda Koryntczyk) wędruje do Pawła „Pawcia Harmiderka” Harlendera i jego frazy z Krynicy Kminy, jaką niewątpliwie jest/są „Nielegalne kopie”: „myśl jest czysta niczym miska / jakby wylizał ją Kryszna”.

Nagroda pocieszności w kategorii „Nazwij konia” wędruje do Julka Rosińskiego i frazy ze „streszczenia pieśni”: „Kawafis, tak nazwałbym konia, gdybym go miał”. Uzasadnienie werdyktu: gdybym go miał, też bym go tak nazwał. Te dwie frazy będę miał w głowie uwiecznione na wieczność.

Agnieszka Waligóra: Zauważam, że ostatnio znacznie większą rolę od pojedynczych fraz, wersów i strof grają w poezji koncepty rozciągające się na przestrzeni całych książek – i może dlatego nie czuję się aż tak winna, że trudno mi sobie przypomnieć konkretny fragment tekstu z tego roku, który towarzyszyłby mi dłużej. Pełna ładnych fraz wydała mi się bardzo liryczna i całkiem dowcipna, choć także pełna namysłu książka Marie Iljašenko „Osip podąża na południe” (WBPiCAK), której przekład autorstwa Zofii Bałdygi polska publiczność ujrzała pod sam koniec zeszłego roku. Ale najdłużej chodziły za mną nie słowa napisane w 2022 roku, ale w nim odkryte czy w nim przypomniane. Z pewnością należy do nich fraza Andrzeja Sosnowskiego „A dla nie znających rzeczy obraz jest pociechą”, która znalazła się w pierwszym wydaniu wiersza „Czym jest poezja”, by nie pojawiać się już w przedrukach; do tej frazy odwołuje się Czerkasow w „Mountain view”, czyniąc ją mottem tytułowego poematu. Równie wielkie wrażenie zrobiły na mnie teksty Justyny Bargielskiej, które odkryłam dla siebie w drugiej połowie tego roku, z jej balansującymi na granicy kiczu i objawienia metaforami, a zwłaszcza wspaniałe, radykalnie metafizyczne wiersze z „Bach for my baby”.

Rafał Wawrzyńczyk: „Jebać piękno” napisał Wiedemann w zakończeniu jednego ze swoich wierszy z nowej książki i to pamiętam, bo jest to dla mnie desperacki, może nieco aktorski, może nawet „fałszywy” akord łamiący w jakiś sposób reguły gry ustanowionej w poprzednich tomikach. Oczywiście Adam zawsze był przeciw „czystemu pięknu” – przynajmniej w swoich wierszach, bo u innych go szukał – ale ta linijka jest jak przyklejenie kamasza do obrazu. Ryzykowne. Nie wiem. Ale pamiętam. A jeśli chodzi o inne takie miejsca, to nie zostały mi w pamięci jako język, a wytworzone przez autorki mikroklimaty, niecki wrażeń, do których można i chce się wracać. Opis schodów na tyłach McDonalda na Świętokrzyskiej i młodzieży na nich się gromadzącej u Szpindlera. Niezwykły obraz nocnego wypieku chlebów w piekarni na stoku wulkanu u Carson. Tanie hoteliki w przemysłowych miastach Czechosłowacji u Strážaya.

Rafał Gawin: Na pewno coś o jamniku. „Grubaśny jamniku, który dybiesz na kanapkę z pomidorem, który skradasz się zza sofy, żeby wyłudzić byle wafelka, wiesz dobrze, że nadchodzi twój czas”. To proza poetycka o złowieszczym tytule „Pora jamnika”, wieńcząca zbiór Jakuba Kornhausera „In amplexu” (j, Wrocław).

Jak mawia autor frazy: „Pamiętaj, jamnik zawsze jest podejrzany”. I sam nie wiem, co ze mną chodzi bardziej: fraza czy jamnik. Choć nigdy jamnika nie miałem, a przecież powinienem!

I jeszcze można by wyjąć i zapętlić praktycznie dowolną frazę z najnowszej minimalistycznej książki Natalii Malek, pod ultraznaczącym tytułem „Obręcze” (WBPiCAK, Poznań). Zapraszam do wspólnej zabawy! Najciekawsze wybory nagrodzi jury w składzie: jamnik (przewodniczący) i ja.

PS: Zaproponowałem Jakubowi Skurtysowi, by, skoro bardzo ceni autora i chciałby wybrać z niego jakiś fragment, zamieścił w tej ankiecie jedno ze zdjęć z „Polowania” Grzegorza Wróblewskiego (Convivo, Warszawa). Pewnie tego nie zrobi, toteż sygnalizuję: to też jest gest poetycki.

Agnieszka Wolny-Hamkało: Zapamiętałam masę świetnych linijek, czy słów. Na przykład „żygośpiew” Roberta Rybickiego i oczywiście „kurwiciela ludzi” z jego wcześniejszej książki. Wybierając ulubioną linijkę, chyba najlepiej jest podzielić się szczególnym mindfuckiem, który po sobie zostawia, prawda? Dlatego wybrałam obrazek, który wywołuje we mnie pewien afekt: „tymczasem za drugą bramką dziewczynki oraz małe kłiry / z dzikim wrzaskiem toczyły ze śniegu wielkie słońce”. Co mnie wzięło w tym fragmencie wiersza Andrzeja Woźniaka z książki „aikido”? Po pierwsze spolszczone kłiry, do których musiałam się chwilę przyzwyczajać. Dobrze, że przejęły boisko, a potem poszły za bramkę, bo pewnie wcześniej zebrały z trawy cały śnieg. Dodajmy – „z dzikim wrzaskiem”. Po drugie jest w metaforach solarnych coś apokaliptycznego, jakbyśmy oglądali aktorów, którzy już dawno nie żyją. I to dopiero czynność – toczenie kuli ze śniegu. Niczego nie produkujemy, niczego nie konsumujemy, nie załatwiamy interesów, nie tworzymy sensów. Nie budujemy siebie. Po prostu wspólnie uwijamy się na słońcu, w śniegu, pewnego dnia.

Julek Rosiński: Jęło się zmierzchać, kiedy ktoś zaszczebiotał bym ogarnął ankietę MF o Ważyku, że kiedy ja spałem, to na polskim znowu nas przesadzili, ale że z Piotrem Janickim, to sprawdzam kto to w ogóle jest i w tej samej ankiecie znalazłem o jukstapozycji takie coś:

i Andrzej mi opowiada o jakichś zwyczajach środowiska artystów wizualnych, a ja widzę, że on także opisuje pewną roślinę, chyba to był krzak po lewo. A nie, jednak po prawo, dosłownie na wyciągnięcie nogi, i Andrzej ma w dłoni tak krótkiego skręta, że kiedy go bierze do ust, to ja mrużę oczy.

spokojny o losy lekcji, zasnąłem.

po sztormie biały.

Jakub Skurtys: Weźmy trzy, z sympatii, z empatii i z kunsztu. „To żywe, aż furiaste w tobie,/ co każe zrzucać z siebie// kożuch/ nawet nad morzem. To ważykowate, haczykowate// utkwione/ w tobie” (prawie cały wiersz z tego wyszedł). Rzecz jest z „Obręczy” Malek i musiała się tu znaleźć ze względu na sposób, w jaki Ważyk stał się tu „ważykowatym”, a więc i ważkowatym, i wiązkowatym, zahaczając się (hooked, jak u Rity Felski w jej „Urzeczeniu”), zakotwiczając w ciele, jakby na złość. Rrrr, z, ż, w, cz, t, k, ch – bardzo nienaturalnie dźwiękowo to pasmo i niekomfortowo się w tych lakonicznych frazach poczuwam. Ale żeby się poezja tak w nas zahaczała i trzepotała, „furiaście”, do żywego – tak by chyba było dobrze. Druga fraza: łańcuchowa konstrukcja wiersza „Wśród nocnej ciszy” Tomka Dalasińskiego (z magazynu „Wizje”). Nie da się jej rozpleść i poszatkować, ale niech będzie na potrzeby tej wypowiedzi rozpleciona, pocięta i wybrakowana, bo wiersz jest o braku jako (niepewnym) fundamencie. A funduje go pozornie niezdarny rym: „(…) Był u nas pies, lecz umarł. (…)”, „(…) Teraz cały ten dom// stoi psem, teraz cały ten pies/ naraz jest i nie jest. (…)”. Trzecia nie pochodzi nawet z roku 2022, ale właśnie wówczas do mnie wróciła i już została – to fraza z wiersza Juliana Kornhausera „Co, boisz się?”: „do ciebie się modlę, nożu/ wielkanocny”. Niech się święci ta przerzutnia.

Paweł Kaczmarski: Rzadko – i chyba coraz rzadziej, chociaż to niekoniecznie wina poezji (i w ogóle niekoniecznie czyjaś wina) – konkretna fraza z konkretnego wiersza zostaje przy mnie na dłużej; ale może, żeby pozostać w temacie, niby prosta – a jednak nie do końca – linijka właśnie z „Ocalałych 2030” Rojewskiego: „to jest fantazja, kamery nigdy nie zostaną wyłączone” (z wiersza „Twarz z Cydonia Planitia”). Z jednej strony, w oczywisty sposób – zwłaszcza w kontekście całego wiersza – odnosi się do niemożności czy nieprawdopodobieństwa szczerości we współczesnym świecie, do wszechobecności kamer, mediów społecznościowych, aparatów nadzoru etc. Z drugiej strony – zwłaszcza w kontekście całej książki – przypomina o tym, jak naiwną (i z gruntu ponowoczesną) fantazją jest życie poza spojrzeniem, życie całkowicie niewyreżyserowane. Kamera może bowiem kojarzyć się z CCTV, ale może też z kadrem, ramą, formą.

Dawid Kujawa: Dla odmiany wskazać chciałem frazę z „Szybkiej książki o niczym takim” (WBPiCAK) Cezarego Domarusa („pierwsze zwiastuny zmian nie przejdą weryfikacji danych”), ze zdumieniem odnotowałem jednak, że jest to wydawnictwo datowane na rok 2021. Będzie więc bez zaskoczeń – MLB i „suficki” fragment jego „Belki nocy”: „Twoja anamorficzna osobowość / przyjmuje bez pytania o przyczynę / i oddaje bez pytania o skutek”.

Łukasz Żurek
(ur. 1991) – filolog, krytyk literacki, pracownik Uniwersytetu Warszawskiego.

Zuzanna Sala
doktorantka Szkoły Doktorskiej Nauk Humanistycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego w ramach programu literaturoznawstwo. Redaktorka kwartalnika literackiego „KONTENT”, współzałożycielka fundacji o tej samej nazwie.

Patryk Kosenda
współzałożyciel i redaktor magazynu arti-kulti „Stoner Polski”. Autor książek poetyckich "Robodramy w zieleniakach" (Korporacja Ha!art, 2019) oraz "Największego na świecie drewnianego coastera" (KONTENT 2021).

Agnieszka Waligóra
literaturoznawczyni, krytyczka i tłumaczka. (Współ)tłumaczyła na polski teksty Elaine Showalter, Rebeki L. Walkowitz, Emily Apter i Rity Felski. Stale współpracuje z WBPiCAK w Poznaniu.

Rafał Wawrzyńczyk
Pisuje o poezji i muzyce współczesnej. Felietonista „Ruchu Muzycznego”. Razem z Miłoszem Biedrzyckim przełożył „Błękitną wieżę” Tomaža Šalamuna (2019), a z Dawidem Kujawą i Jakubem Skurtysem opracował wybór wierszy Jarosława Markiewicza „Aaa!...” (2020).

Rafał Gawin
poeta, korektor, konferansjer i reanimator kultury. Zredagował ponad dwieście książek, wydał pięć; ostatnio "Wiersze dla koleżanek" (Oficyna Wydawnicza Własny Sumpt, Justynów 2022), a wcześniej m.in. "Wiersze dla kolegów" (Raymond Q., Skierniewice 2017).

Agnieszka Wolny-Hamkało
poetka, autorka powieści, opowiadań i sztuk teatralnych. Ostatnio opublikowała mikropowieść „Lato Adeli” (2019) i tom wierszy „Raster Lichtensteina” (2021), w 2021 roku ukazał się też art-book z jej wierszami „Storczyki Hectora Guimarda”. Współzałożycielka i redaktorka naczelna (wraz z Kamilem Kawalcem) poetycko-społecznego pisma „Zakład”.

Julek Rosiński
Pięćdziesiąt małp na jednym drzewie. Publikowały, wydały, siedzą.

Jakub Skurtys
krytyk i historyk literatury; pracuje w Instytucie Filologii Polskiej na Uniwersytecie Wrocławskim; autor książek krytycznoliterackich „Wspólny mianownik. Szkice o poezji i krytyce po 2010 roku” (2020) oraz „Wiersz… i cała reszta. Rozważania o poezji i krytyce po 1989 roku" (2021).

Paweł Kaczmarski
krytyk literacki. Redaktor „Praktyki Teoretycznej" i „8. Arkusza Odry". Redaguje też dział poetycki w „Nowym Obywatelu". Mieszka we Wrocławiu.

Dawid Kujawa
doktor literaturoznawstwa, marksistowski krytyk literacki. Pracuje jako programista.

Barbara Rojek
(ur. 2002) – studiuje polonistykę i filozofię, pisze teksty krytycznoliterackie. Współzałożycielka Kwadratu Poezji Najnowszej na UW. Mieszka w Warszawie. Redaktorka „Małego Formatu”.
korekta Jacek Wiaderny

Łukasz Żurek
(ur. 1991) – filolog, krytyk literacki, pracownik Uniwersytetu Warszawskiego.

Zuzanna Sala
doktorantka Szkoły Doktorskiej Nauk Humanistycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego w ramach programu literaturoznawstwo. Redaktorka kwartalnika literackiego „KONTENT”, współzałożycielka fundacji o tej samej nazwie.

Patryk Kosenda
współzałożyciel i redaktor magazynu arti-kulti „Stoner Polski”. Autor książek poetyckich "Robodramy w zieleniakach" (Korporacja Ha!art, 2019) oraz "Największego na świecie drewnianego coastera" (KONTENT 2021).

Agnieszka Waligóra
literaturoznawczyni, krytyczka i tłumaczka. (Współ)tłumaczyła na polski teksty Elaine Showalter, Rebeki L. Walkowitz, Emily Apter i Rity Felski. Stale współpracuje z WBPiCAK w Poznaniu.

Rafał Wawrzyńczyk
Pisuje o poezji i muzyce współczesnej. Felietonista „Ruchu Muzycznego”. Razem z Miłoszem Biedrzyckim przełożył „Błękitną wieżę” Tomaža Šalamuna (2019), a z Dawidem Kujawą i Jakubem Skurtysem opracował wybór wierszy Jarosława Markiewicza „Aaa!...” (2020).

Rafał Gawin
poeta, korektor, konferansjer i reanimator kultury. Zredagował ponad dwieście książek, wydał pięć; ostatnio "Wiersze dla koleżanek" (Oficyna Wydawnicza Własny Sumpt, Justynów 2022), a wcześniej m.in. "Wiersze dla kolegów" (Raymond Q., Skierniewice 2017).

Agnieszka Wolny-Hamkało
poetka, autorka powieści, opowiadań i sztuk teatralnych. Ostatnio opublikowała mikropowieść „Lato Adeli” (2019) i tom wierszy „Raster Lichtensteina” (2021), w 2021 roku ukazał się też art-book z jej wierszami „Storczyki Hectora Guimarda”. Współzałożycielka i redaktorka naczelna (wraz z Kamilem Kawalcem) poetycko-społecznego pisma „Zakład”.

Julek Rosiński
Pięćdziesiąt małp na jednym drzewie. Publikowały, wydały, siedzą.

Jakub Skurtys
krytyk i historyk literatury; pracuje w Instytucie Filologii Polskiej na Uniwersytecie Wrocławskim; autor książek krytycznoliterackich „Wspólny mianownik. Szkice o poezji i krytyce po 2010 roku” (2020) oraz „Wiersz… i cała reszta. Rozważania o poezji i krytyce po 1989 roku" (2021).

Paweł Kaczmarski
krytyk literacki. Redaktor „Praktyki Teoretycznej" i „8. Arkusza Odry". Redaguje też dział poetycki w „Nowym Obywatelu". Mieszka we Wrocławiu.

Dawid Kujawa
doktor literaturoznawstwa, marksistowski krytyk literacki. Pracuje jako programista.

POPRZEDNI

rozmowa  

Wojna, czyli powrót wypartego motłochu

— Karolina Jesień

NASTĘPNY

varia poezja  

Belgijskie rozwiązania

— Marcin Czerkasow