fbpx
Ładowanie strony
Logotyp magazynu Mały Format
Grafika przedstawia budynek składający się z dwóch części: szerokiej, przypominającej szkołę, oraz wysokiej, będącej blokiem mieszkalnym. Spomiędzy budynków wyrasta postać błękitnego szkieletora, który próbuje złapać ręką wielką głowę w masce przed sobą. Oprócz tego przed budynkami na pierwszym planie widać chłopaka śpiącego na kilku różnych poduszkach.

 

I

*

…u granic rozpaczy, czujesz
jeszcze odleglejszą rozpacz.
lekarstwa, stypa, wymioty; niemożliwi krewni, którymi wypełnia się wewnętrzny świat jak
stary pogrzebowy autobus, przejeżdżający przez wieś z przeciągłym jękiem.
rozmyta gliniasta droga, rozrzucone wzdłuż rzeki – jakby kamienne – krowy, niepokój.

*
jeśli umarłam, dlaczego nikt o mnie nie pamięta? pyta córkę jak matkę.
a ja – we śnie – stoję obok, wciśnięta w kąt naszego wiejskiego domu. wszędzie muchy.
gorąco. nadchodzi noc. mamo! dom to macica,
wszyscy są tu zapomniani.

*

z Polski wiozą nam lekarstwa. nie wiem,
to już niebezpieczne czy jeszcze
nie. jakieś wnętrza już
okupowane, jakie jedzenie
jeszcze może leżeć w naszym domu
niewinnie? a twoja dłoń, dotykając? a czy łzy
są wciąż wolne?

*

fotografia: dwaj wojacy, przytuleni, śpią w ziemi, żywi,
w prostokątnej jamie, ona
przypomina mogiłę, i tylko
oddech ich grzeje.

*

czy litery staną się schronieniem? Czy
świeżo wyryty
tekst może uchronić życie?      nie,

nie.

*

krowa jest najsmutniejszym zwierzęciem
według mnie, przez powieki…
„diabeł”? nie, nie czarny pies przebiegł drogę.
to sama noc, duszna, zburzone
przyfabryczne miasteczko. tam na samym wschodzie
nieujarzmiona trawa wyrośnie z małych ciał.
tam wojacy i koty śpią, grzejąc się wzajemnie,
w ziemi. tam chłopiec toczy po ziemi starą oponę, pokazując
dorosłym rakietę, precyzyjnie – jej odłamek.

*

ci, co chcą nas uleczyć, kłamią. mówią: „powiedz: czuję, że moje ciało to potok”.
moje ciało beton, jego rdzeń
żelazna armatura, nie da się go zgiąć. jego dźwięk zmartwychwstała muzyka
Einstürzende Neubauten.

*

tożsamość to okrzyk? to, czym ktoś może cię okrzyknąć?
czy szept skryty, intymny, dokładny, gdzieś w głębi, sam na sam ze sobą?

jakie
może być pisanie tym szeptem?

*

blog o skamielinach. czytanie śladów i pęknięć, warstw i odłamków. oczarowanie
śladami.

skamieniałość – prapismo. warstwy ciał we wnętrzu – tajna biblioteka
książkowych istot.

*

to dziecko
wewnątrz mnie
mówi:

„nie umiem pisać. mam ręce wiecznie krzywe, nie jestem taki
jak wy”

albo

„jestem zwierz suweren. wszechgranice świata moje.
jestem, gdzie wiedza przeszłości
wyje”

*

język krzywi się i wypuszcza coś spójnego.

świat milczy
minutą
ciężkiej broni.

*

wieczorem, wszystkie świątynie otwarte. czy w nich też
modlą się o „żelazną kopułę”?

*

alarm
zastał nas na ulicy. syn
od razu wydoroślał, mój mały…

*

poszłam do ukochanego w piwnicy
ile już trwa
leży tam

nie mogę go wydobyć
spod ziemi
głaszczę głowę

mówię: nie bój się, wychodź
i tak wszystko żyje
tam świat cały!

zakwitł bez
sąsiad naprawia samochód przed domem
my z synem
właśnie graliśmy w piłkę nad twoją głową

(…)

kochany, obudź się
wyjdź spod ziemi
trzeba zdążyć odetchnąć
do godziny policyjnej jeszcze całe trzy godziny

*

mój język na pewno nie jest już „mój”. pokrzywiony, przejęty.

jednym
mówi suchymi
ciemnymi ustami: „zabiję waz tu”, innym
„wywiozę was stąd”.

*

syn jakby nie jest już dzieckiem.
chce zabijać
na żarty i nie na żarty,
w zabawie i rzeczywistości
rosyjskich żołnierzy.

z klocków zbudował obronę przeciwlotniczą.
Otruję ich, mówi,
posadzę do szafy z kolcami.

*

noc, kiedy rakiety lecą.
noc, kiedy żywi krzyczą.
fotografie, które nie oddają
nawet trochę. i nawet chleby tu
w ciemnych piecach wypiekane
od nienawiści skrzypią.

*

… spać we własnej pościeli, to jakby zbytek tu,
którego wcześniej nie znałam.

zbytek, kiedy można spokojnie coś zapisać, pomyśleć. zbytek spokoju.
zbytek rozwijania myśli, zbytek pisania. zbytek fiksacji.
zbytek oddechu…

II

tyś
nieznośne – noże
nieporozumień, ich praca w rozsądku…
nasza przestrzeń to
oparzenie od muśnięcia,
a miasto na tym jak pęcherz,
pęka bliżej poranka.

a my w środku
tracimy
podziemną elektryczność
w ciężkich płytkich snach
pieścimy zapasy wody, jemy
gęste z jednego garnka…

to oni czy my?
przemieszało się
trwa nieustająca translacja

(unheimlich – to przecież coś
ktoś znajome
bliżej ziemi
na czworaka
myje skorupy (ledwo muskając)
w brudnym potoku myśli;

albo coś wieczorem chodzi po osiedlu
rozkleja „ostrzeżenia”,
zagląda w okna
ledwo lico…)

*

„teoria (terapia?) nowego świata:
las bez granic + scalenia świata i lasu”

‒ napiszesz taką książkę?
‒ nie.
świat, w którym ona jest, sam nie został jeszcze nienapisany.

a tu wszyscy w krzyk:
głoś
głoś
tylko przemoc czynu i zwierz-suweren
sam stał się so-

(nieodwracalnie)
w letnią noc
światły jego petroglif

a my staliśmy się
sami w sobie granicami

*

styki nie myślą się. coraz węższe i węższe przejście
do świata-rozmowy.
ciało bardziej i bardziej
bezsensownie rozbucha
i znów – jak w dzieciństwie – rośnie we śnie i spada z drabiny.

teraz wierzę tylko w wiersze
ludzi o zepsutych zębach
żywa ich mowa widzę stamtąd
jak się uśmiechają

*

upiór pokaże jak
nie używać jenzyka

alarm nuklearny to
dźwięk dzwonów

świat to dolar
po kursie hrywny

wasze uśmiechy
światło gaz
nasze uśmiechy łza

*

miasto m. –
krwawy bąbel
a w nim pływa (…) –
heglowski pan.

duch dziejów,
co jest łaską?
ciało całe? woda?
chleb?..

grzeb
grzeb
w trumnach jak łódkach

groby
groby

teraz myśl staje się
plastikowym zniczem

po ulicach
rzeką
pyłu i prochu
pomoc humanitarna
dostawa

*

oni      ich

to ich
organiczność nieznośna

i płonąca wieś

ich rzeczy same wyszły z żowtenia
w świetlistą kompanię, i już nie są
ich

czy to żywe (zwierzę?) porusza się obok haubic
czy to ich „choroba w mundurze”(?) albo „trwali dla państwa” oni (?)
oto ich żołądki szare owłosione oto ręce ich czy ich ręce to ich ręce (?)
nawet bez pulsu kopią coś tu w ziemi, zbierają porzucone zwierzęta domowe

(jedzą je, wiem to)

*

„dziś oni wysadzili tamę”

„my biegliśmy do schronu…”

„ja obcinałam synowi paznokcie pod ziemią…”

„kiedy my tam byliśmy, przyszła noc”

czytałam książkę syna:
„mówią

do nich służyć

przyszedł olbrzym”

(…)

noc to skurcz,
jego rytm.

*

korzenie korzeniowych spróbuj żuć
wolno zmieszane z ziemią
(nigdzie nie ma twojej)

jeśli próbować uchwycić przestrzeń, tam
potyka się każdy język

*

nigdy więcej nie powiesz, że „orgazm to wybuch”

*

w zrujnowanych szkołach
znaczenie ma każdy ślad

ich popiół i miał, ich
spalone biblioteki, gdzie
krety historii
gryzą resztki ruskich książek

*

pamiętam
jeszcze przed wszelką formą,
przed narzędziem, zwojem, stołem
kiedy nasze twarze ciemnieją
nasze łoże, jamka w pieczarze,
i jamki na twoich policzkach,
przebudzenie księgi.

*

… świat wewnętrzny to
futrzana włócznia rozrywa wnętrzności lub
zwichnięty płonie
ekran mowy?

III

*

czym jest poezja dziś?
odpowiedz

1. kolejny
ślad węglowy?

2. kadr z filmu „przybycie”, po skrupulatnej korekcji barw?

3. dron udający zwierza, jego rytm?

4. wszystkie rzeki i gardła ziemi, jej
wielonaród, naprawdę wszystkie
języki i gardła?

*

jak najmniej odsłoniętego ciała,
kiedy wychodzisz na zewnątrz.

trzeba dbać, żeby w domu zawsze była
hermetycznie zapakowana woda.

a czym zakryć nosek kota,
jakby co?
co z kotami?

wyguglać: „respiratory dla kotów” i
„jak nanieść jod na kota”

*

teraz,
każdej nocy, kiedy zasypiam w piwnicy
wyobrażam sobie i wyobrażam ze sobą
poezję ludzi o zepsutych zębach
(w tych chwilach, kiedy
nie wstydzą się uśmiechać),
z dziurkami w spodniach i koszulkach,
poezję „wątpliwej wartości”, wstydu i sztywności,
zakochania w ciepłym jedzeniu i utopii,
w jej przestarzałych obrazach
niemożliwa nie powinna nie może być –
piszę

*

myli i myli
stoły i podłogi po ciałach
i on mył
w stylu wolontariusza
w połyskującym ubraniu roboczym, kiedy
do mieszkania weszła Róża (Ł.)
wiodąc za sobą dwóch
przezroczystych byków
widać ich wnętrzności krwotok
miała stos ścierek dużo
świec i środków czyszczących

póki wszystko trwało
dziecko w kącie
otwierało otwierało buzię
trzymało w dłoniach
kawałek domu

*

kołysanka dla syna na czas alarmu przeciwlotniczego

śpij mój kochany
jesteśmy bezpieczni pod ziemią
wojna nie jest wieczna
wszystkie imperia zgniją

a my będziemy żyć
tak mocno i długo

duchy nocy niosą nas na rękach
owiniętych w pled do dziwnego sadu
wieszczych snów naszego lepszego
autonomicznego świata

jesteś moim pancerzem
a ja twoim pancerzem
miłość

spójrz jak drży świeca
jeszcze babcia mi mówiła:
uspokaja ją światło

niech zawsze będzie u nas
czysta woda
i słodkie wafelki w torebce z prowiantem

śpij mój kochany
to nie wybuchy nie grom
tylko moje serce tak bije obok twojego
w kącie pod ścianą nośną

w kraju, gdzie każdy podziemny kąt jest zadomowiony
gdzie wszyscy bliscy teraz

śpij

wszystkie imperia zgniją

nawet zwierzyna i owady są przeciwko nim
walczy środowisko
energia ziemia i woda
cały żywy świat

*

pod miastem płynie
podziemna rzeka
brudna jak słowa
co ciągną ku niej z piwnic –

szept nienawiści
lub
marzenie o regeneracji (?)

świat to kiwon do ropy
i rzeźnia

wyjcie, ludzie radzieccy

oto wasz świat oto księga
ostatnich istot

w tej sekundzie trzaska lodowy szelf
i roztrzaskuje się
od uderzeń
wielopiętrowy dom

*

pokój,
zostały tylko twoje usta
uchylone
pełne zębów
wybitych
i koronek
na prześcieradłach jesieni

i ulicy
podziurawionej ulicy

*
las to las pełen ust
pod ziemią zasypanych
póki robaki linowe wiją swoje
po-liście; pęcznieją
węzły niedozwolonego: jak
zmieści się to w jednym słowie
„pochówki”?

nocą wciąż
podnoszą się usta
na wierzch i chowają się za gałęzie, gubią
zęby-rodzynki

*

nowi
ci
wołają
tych, kogo brak

spod ziemi
odpowiadają im
inni
bez grobów bez imion

ich wydzieliny zlały się w czasie

i z nowymi szepcą zlewając się
„kto tu jest
kto tu jest?”

*

mogliby całym światem stanąć za nami
tylko sami leżą pokonani,,
w ciepłych apartamentach
zachwytem, melancholią,
chronią swój świat-pasożyt

co jeszcze „zagradza im drogę”?

chcę to rwać

*

który to miesiąc wojny?
nie wiem. nie czuję czasu.
dziś zmarł nam kot.
krzyczał… i jakby zastygł
jak o tym powiedzieć? przecież odpowiedzą:
„szczęściarze,
wam umarł tylko kot”

znalazłam jego sierść
weszłam z nią pod stół i płaczę

a u kogoś
kotek samotnie na podwórzu zawodzi
(kiedy rakiety lecą)

*

kiedy jednocześnie trzaska
szelf lodowy i wielopiętrowy dom,
sygnały alarmu przenikają nawet w głębinowy
system SOFAR – stuletnie
lewiatany sobie nawzajem
i my
ponad-gardłowo

*

IV

*

w czasie ataku rakietowego na kijów lew w zoo rozbił sobie twarz o pręty klatki

wystraszył
się

ile
okropieństwa w tej wiadomości?

1) lew w zoo w 21. wieku
2) lew i wiele innych zwierząt uwięzionych w klatkach podczas tej wojny,
spłonęło żywcem

3) lew ma twarz

4) wielu odkryło ją dopiero
teraz, podczas tego ataku

*

relacja naocznego świadka:

„kilka dni przed wielką inwazją na dziedzińcach rosyjskich konsulatów w całym kraju zaczęto palić dokumenty serio w nocy i w dzień palono je w metalowych beczkach sam to widziałem nad konsulatem mieliśmy dym palono »informacje« już wtedy było wiadomo o co chodzi i najważniejsze: towarzyszyły temu dziwne akcje szarpali się pazurami, bili łapami i pejczami, rwali się i ruchali i wszystko jednocześnie taki dźwięk dochodził z ich konsulatu i już było jasne o co chodzi ile energii libidalnej ci ruscy wkładają w swoje pisanie i skąd wzięli tę pasję do palenia Ksiąg w całej historii… a potem przyszli jeszcze bardziej i zaczęli palić nasze książki, krzycząc do miejscowych kobiet »tak babciu, jesteśmy zwierzami!« ale myślę tak — nie, nie mogą już stać się zwierzami, zbyt wiele honoru trzeba, aby stać się zwierzem, musisz się uwolnić, a oni nie mogą być zwierzem —to wyjątkowa etyka,
wyjątkowa
sa-mo-świa-do-mość!

to u nas bohaterami są płonące biblioteki…”

przyjaciółka dodaje:

„daleko im do zwierząt, nawet jeśli wyobrażasz je sobie wiesz z puszystymi lisimi ogonkami albo w kostiumie króliczka jak na przedszkolnym poranku bo kiedyś byli dziećmi i niczego takiego nie chcieli tak to sobie wyobrażam co straszniejsze strach i obrzydzenie nie znika
wręcz przeciwnie
jest w tym wszystkim coś przerażającego i rodzimego…

*

jeszcze opowieść (koleżanki z innych czasów)

„co za horror! ci ludzie mieszkają w gigantycznych dyniach
do dziś,
noszą odzienia
z grzybów,
prawie nie mówią, cała
ich wieś pracuje na swoich odpadach.

widziałaś
ich
petroglify?

wprost na ciałach! języki-stygmaty”

*

opowieść tej, która była t a m :

„… wróciwszy tam,
w mieście czułam tylko dziwnych łajdaków,
pseudoistoty, zrywające flagi, żołnierzy
grzybopodobnych,
niszczących źródła elektryczności,
wysysających nasz wstyd
spod ziemi, jak pożywienie;

raz idę i widzę
oto oni: kłusują grupą, śmieją się, szukają
dymiących szczelin w skale, spowodowanych wstydem,
i jeden z nich nieśmiało
dał mi łapę, i dał mi
łyk wody…”

*

widziałam: flaga
pochowana w trzylitrowej puszce
w czasie okupacji człowiek w jednej wsi tak zrobił
potem to miejsce wyzwolili
i ożywili flagę

*

do kolegi: przyjeżdżaj
tu,
tutaj
niszczą książki

tutaj piszą:

wzlecieli

nosiciele

noc

białorusi

*

(mówi we mnie dziecko:

tata masz nieprawidłowy kołnierz
jaki masz język a masz
czapkę guguță?)

śniło mi się
jakiej jesteś narodowości
w ich jenzyku nie możesz powiedzieć…

V

*

bestia witruwiańska, jod, delfinia krew.
wymyśl dla mnie imię-ruinę
fałszywe jak gościnność

tu ogniska z książek
i armie wojowników ekranów
wzdłuż dróg, ich wspólne dziecko
żywymi sznurami przywiązany do wielociała
w ustach ma drugą paszczę

oni piją tylko podziemne
mleko
i czuję też spod ziemi

jak niepokoi się woda morza czarnego, jej
czerwone skupiska

*

to
systemowa porażka – mowa
w stracie leży

za-sensowne
dwa rwane korzenie
połącz

w język-schronienie

czyż on może to tworzyć

sercerządzie,
ciało-rado,
dokąd mam teraz iść?

*

marksizm
i słabość języka
wobec historii
nie do ścierpienia

językoznawstwo przekształcenia
w nowych okopach
(mów na żywo na wideo
ginąc)

wyjeżdżając do lepszego miejsca
powiedz im tak:

*

w dziewiątym miesiącu wojny miałam zapalenie kanalika łzowego
teraz z jednego oka wciąż cieknie mi łza

może (tak uważał diderot) nasze organy i części ciała są jak
osobne zwierzęta? Moje oko to autonomia,
swój rozum ma.

a co jeśli zechce rodzić?
oku odchodzą wody
do niego przykuty ekran smartfona
a tu…

białko kipiące
trzymaj mój wzrok
to jak sen we śnie
wiele oczu w łzawiącym
jego kotle

*

ona przychodzi i mówi: zapomnij, nie jesteś nomadą-poliglotą.
chcę żeby dwa języki się starły

wszystkie twoje krwie wewnątrz celują w siebie
przez celownik

wszystkie wewnętrzne inne, to
twoja systemowa porażka

*

jesteś inny, i odnajdujesz siebie w innym. wszystko męskie w tobie –
delikatne, nieśmiałe. patrzę na twoje ręce: jak
utrzymają broń? (śpisz teraz, wiem: dla ciebie
dwa olbrzymy nad starą przystanią
trzymają świt)

*

… zwyczajnie opisać rzeczy, których nie ma,
próbować znowu przyjąć przyszłość
jak niezbędny preparat,

ale rose ausländer jest zakładniczką mojego zeszytu
świdruje w dwóch językach
przeszłość
jak trociniarka czerwica

jej „skała w letargicznym śnie” stała się
owiniętym taśmą
wewnętrznie
innym człowiekiem

w jego kieszeniach magiczne
listy produktów
zapiski z życia
on odczuwa świat perwersyjnie – całą skórą
i ciągną się ku niebu jego
dzikie włosy…

*

on śpiewa:

… w zimną noc
mieszkamy z jeżami i kretami
w łonie ziemi…

ale wzejdzie słońce i wyzwoli krew od pijawek
zwróci mężczyzn, na twarzach kobiet
wzejdzie słońce żebyśmy mogli oczyścić się
ze swojego pojawienia i zniknięcia
wzejdzie słońce żebym mógł
znów być w domu i gównem swoim czułym
okładać matczyną mogiłę
wzejdzie słońce żeby znowu z kobiet wyszli mężczyźni
półprzezroczyści tak że widać ich srebrzyste
krwionośne systemy i jak
kule po nich ciekną i plączą się w siatkach żył
i jak w sercach ich
wielka matka wyszywa czarnym i czerwonym krzyżykiem
mir-rubachę

… w zimną noc
mieszkamy z jeżami i kretami
w łonie ziemi…

wiosna, lato i jesień 2022 roku

 

Dofinansowano ze środków Centrum Dialogu im. Juliusza Mieroszewskiego

Dofinansowano ze środków Centrum Dialogu im. Juliusza Mieroszewskiego w ramach programu na rzecz dialogu i porozumienia Polaków z narodami Europy Wschodniej.

Galina Rymbu
ur. 1990, rosyjskojęzyczna poetka. Jedna z twórczyń feministycznego kolektywu poetyckiego f-pis’mo. Autorka poematu „Moja wagina” (polskie tłumaczenie Anety Kamińskiej ukazało się w „Wakacie”). Od 2018 roku mieszka we Lwowie.
Katarzyna Roman-Rawska
literaturoznawczyni, socjolożka. Tłumaczy i pisze. Pracuje w Instytucie Slawistyki PAN. Zajmuje się przecięciem sztuki i polityki. Autorka tekstów o rosyjskim oporze antywojennym.

Dofinansowano ze środków Centrum Dialogu im. Juliusza Mieroszewskiego w ramach programu na rzecz dialogu i porozumienia Polaków z narodami Europy Wschodniej.

POPRZEDNI

szkic   

Rosyjskojęzyczne kwiaty dobra. O poetkach feministkach, które niosły światło

— Katarzyna Roman-Rawska

NASTĘPNY

varia poezja  

Pięć wierszy na reżyserów filmowych

— Edwin Morgan