fbpx
Logotyp magazynu Mały Format

 

1.
Za­wsze jest coś, co mówi: roz­bierz się
I pokaż, zdej­mij i połóż, kładź się
Roz­łóż, daj po­pa­trzeć,
Ro­ze­pnij, do­tknij go, pa­trzysz?
Za­wsze jest pokój z po­zio­mą
Po­wierzch­nią, za­wsze sto­isz tam, jak drze­wo,
Za­wsze le­żysz, jak drze­wo, po­wa­lo­ne,
Z mil­czą­cy­mi roz­rzu­co­ny­mi ga­łąz­ka­mi,

Mię­dzy pal­ca­mi masz zie­mię, w ustach palce,
Ja­błek nie ustrze­głaś.

2.
Za­wsze jest sezon, który
Nie ma co jeść, on roz­bie­ra tę
Lub to, co przy­wie­je mu wiatr
Nie można się temu opie­rać
Zo­sta­łaś bez ja­błek bez skóry bez skór­ki
Bez wło­sów bez sut­ków bez oczu (po­pa­trzy­łaś?)
(była jak kłoda) (dla­cze­go je­steś taka drew­nia­na?)
(roz­łóż) (ro­ze­pnij) (pokaż grusz­ki swoje śliw­ki)

Za­wsze jest pokój, w któ­rym to się dzie­je.
Za­wsze znaj­dzie się coś, co można zdjąć.

3.
Za­wsze jest wio­sna, i wszyst­kie sta­ły­śmy roz­rzu­co­ne,
Ręce roz­rzu­co­ne i nogi i fałdy kory od­kry­te
I ten, kto chce, może zaj­rzeć w sam
Śro­dek jej łyka, tam, gdzie miąższ
Wciąż wil­got­ny, i jakby dymił.
W taką po­go­dę żywe ro­śnie bez dachu,
Bez głowy, roz­pu­ściw­szy włosy na wie­trze,
Po­zwa­la­jąc oglą­dać, i po­ka­zy­wać, i wpusz­czać

Palce tam, gdzie serce drze­wie­je.
Za­wsze jest wio­sna i w po­ko­jach mokry las.

4.
Za­wsze jest je­sień, wszyst­ko zdję­te, wszyst­ko roz­dar­te
Wszyst­ko roz­war­te, wszyst­ko leży na nie­przy­ja­znym sto­sie,
Ubra­nia z góry, bie­li­zna z dołu, ga­łąz­ki z góry i dołu,
Białe ko­rze­nie, wy­glą­da­ją­ce z ziemi,
Mał­żo­wi­ny uszne, bóle głowy,
Gałki oczne, ciała nogi i ręce,
Wargi twa­rzy, wargi sromu, język ust, język ciała,
Palce dłoni, palce stóp, czy­jeś obce palce

Mię­dzy pal­ca­mi rąk i pal­ca­mi nóg, tam, gdzie jest
Węzeł, wę­ze­łek, za­wiąż, żeby pa­mię­tać i nie patrz.

5.
Za­wsze jest lato, a dziew­czyn­ka bez ubra­nia ma
Za­wsze pięt­na­ście lat, cza­sem wię­cej i mniej,
Pięt­na­ście, to licz­ba pięt­na
Licz­ba po­cząt­ku za­ba­wy w ga­nia­ne­go
Z dziew­czyn­ką bez ubra­nia: przy każ­dym przy do­tknię­ciu
Pod skórą zo­sta­je ma­leń­kie pięt­no
Z cza­sem za­czy­nasz je nosić na wierz­chu,
Jak wy­pre­pa­ro­wa­ną skórę jak gro­no­sta­jo­wy płaszcz

No­sisz się jak mar­twy gro­no­staj
Palce spad za­wsze pięt­na jabł­ka pięty

6.
Za­wsze jest zima, bez ubra­nia ziąb, palce
Uno­szą się do buzi, z buzi unosi się do nieba
Para, to czy­jeś scho­dy i za­wsze
W górę i w dół wspi­na­ją się te lub tamte
Nie zwra­ca­jąc uwagi na dziew­czyn­ki bez ubrań
Które tak zmar­z­ły tak za­mar­ły tak za­wsze
Zima, jabł­ko Adama tego, kto pa­trzy
(ro­ze­pnij pokaż weź) po­ru­sza się w tę i z po­wro­tem,

Serce nosi wodę po scho­dach w górę w dół,
Za­opa­tru­jąc w wodę ko­rze­nie ku two­jej ra­do­ści, le­śni­ku.

7.
Za­wsze pięt­na­ście lat, cza­sem du­żo-nie­du­żo wię­cej.
Za­wsze znacz­nie mniej, do­słow­nie w przed­szko­lu
Po­wie­dzie­li żeby zdjąć majt­ki i wszyst­kie gałki oczne
Za nagim słoń­cem prze­krę­ca­ją się tam
Gdzie za­wsze jest to samo. I ono wscho­dzi, wscho­dzi.
Za­wsze są palce, jabł­ka, jest zręcz­ność
Roz­ła­mać i jeść, roz­su­nąć i wziąć, roze-
Brać i po­znać, otwo­rzyć i wejść i wyjść.

A ono wscho­dzi, wscho­dzi nad
Okrą­głym drob­nym wzgór­kiem Wenus.

8.
Za­wsze jest my­śli­wy, który pra­gnie wie­dzieć.
Za­wsze widz, który pra­gnie doj­rzeć.
Do­pó­ki jego gałki doj­rze­wa­ją w oczo­do­łach,
Patrz: gro­no­staj, ucie­ka­ją­cy w górę po ciele
My­śli­we­go, który chce wziąć,
I wyżej, po drze­wie, które stoi i nie pró­bu­je
Uciec lub ustać lub za­wsty­dzić się
Te wargi za­mknię­te (otwórz), te usta otwar­te

(roz­suń i daj), zwie­rząt­ko prze­dzie­ra się na wol­ność,
Kiedy jej nagie ciało od­wra­ca twoją uwagę.

9.
Za­wsze jest por­no­gra­fia, ona jest za­wsze
Za­pie­czę­to­wa­na w prze­zro­czy­stą dzie­wi­czą błonę,
Jakby mówi ci: je­steś moim pierw­szym.
On/ona jej za­wsze mówi: zdej­mij to wszyst­ko,
Roz­suń li­ście, pokaż co tam masz.
Tam za­wsze są dziew­czyn­ki bez ubrań.
Ich palce, go­to­we za­kwit­nąć, ich pącz­ki,
Go­to­we pu­ścić li­ście, pnie

Ciem­ne­go, ja­sne­go, cie­li­ste­go ko­lo­ru/świa­tła,
Jeśli im ka­żesz, będą na cie­bie pa­trzeć.

10.
Na dziew­czyn­kach bez ubra­nia pra­wie za­wsze
Jest ubra­nie, które czyni je bar­dziej
Ro­ze­bra­ny­mi, za­wiąż sza­lik na drze­wie
Lub pled, i nagie drze­wo drze­wa
(nagie ciało ciała) bę­dzie miej­scem
Wsty­du. Pra­wie za­wsze
Mają na sobie cie­płe ka­le­so­ny, zno­szo­ne pan­to­fle
Mają na sobie raj­sto­py, marsz­czą­ce się na ło­dyż­kach

Mają na sobie ślady od ra­mią­czek sta­ni­ka, si­niak, krzy­żyk,
To, co za­pra­gniesz zdjąć.

11.
Za­wsze są dziew­czyn­ki bez ubrań.
Za­wsze jest to, co bę­dzie je zja­dać.
Za­wsze jest to, co nie zo­sta­nie zje­dzo­ne.
Za­wsze jest to, co już nigdy nie bę­dzie.
Nigdy nie wyj­dzie na drew­nia­ne dep­ta­ki,
Krę­cąc mi­zer­ną cy­try­no­wą pa­ra­sol­ką
Jak sło­necz­ną tar­czą to­czą­ce­go się koła,
Ko­bie­ta ulicy, pra­cow­ni­ca cu­dze­go seksu,

Oto jej je­dy­na fo­to­gra­fia.
Przed­sta­wia jej krą­gły jak słoń­ce zad.

12.
Dziew­czyn­ki bez ubrań za­wsze
Mówią jedno: mówią tak mówią tak
Po­nie­waż to je­dy­ne słowo ich ję­zy­ka
Prze­tłu­ma­czo­ne na inne.
W za­mknię­tych ustach tak pusz­cza pędy wzra­sta
Opla­ta drugi język prze­bie­ga do cu­dzych ust
Kie­dyś, za­wsze le­śnik my­śli­wy rybak
Obu­dzą się z ha­czy­kiem w ję­zy­ku

Język z ha­czy­kiem, le­żą­cy w mroku głową do ziemi.
Dziew­czyn­ka bez ubra­nia, stoi mil­cząc.

13.
Za­wsze żoł­nie­rze stoją na po­ste­run­ku, za­wsze
Stoją drze­wa na swoim, za­wsze leżą
W ziemi na ziemi nie­bosz­czy­ki, i za­wsze
Nie mogą dojść czyja noga czyja
Ko­chan­ko­wie, za­plą­ta­ni w sie­bie,
Przez swoje ob­ję­cia, pledy i brzu­chy
Prze­świ­tu­ją, jak elek­trycz­ne ryby,
Po­ma­rań­cze, zje­dzo­ne we dwoje.

W two­jej gło­wie jest za­wsze za­mknię­ty pokój,
W któ­rym stoi dziew­czyn­ka bez ubra­nia.

14.
Za­wsze je­steś taka zdrew­nia­ła?
Je­steś, na pewno, bar­dzo na­mięt­na?
Je­steś po pro­stu zimną ko­bie­tą?
Po­wiedz, ca­ło­wa­łaś się już z kimś?
Po­do­ba ci się to? Po­ka­zać ci jak?
Pokaż sama ciem­ny puch i pępek wnę­trza
Płat­ki ucha sutki klap­ki ko­ra­li­ki kręgi
Gałki oczne, za­mknię­te suche,

Ku­pio­ne u Cy­ga­nów, żeby ro­ze­brać się z dumą,
Czer­wo­ne sa­ty­no­we z ko­ron­ką majt­ki.

15.
Mia­ły­śmy po pięt­na­ście lat, i za­wsze tak było.
W wieku pięt­na­stu lat
Cie­ka­wość i wstyd wy­peł­nia­ją ciało,
Jak balon. Mama po­wie­dzia­ła, żeby zdu­sić czkaw­kę
Na­bierz po­wie­trza do buzi i trzy­maj, ile wy­star­czy ci sił.
Cie­ka­wość i wstyd każą mi mil­czeć,
Jak­bym na­bra­ła wody w usta. Wtedy i za­wsze
Z wody moje nogi, kiedy stoję bez ubra­nia.

Wcho­dzisz, za­gar­nia­jąc wodę rę­ka­mi.

To ja, to ja, po­wietrz­na dziu­ra.

Maria Stie­pa­no­wa
(ur. 1972), ro­syj­sko-ży­dow­ska po­et­ka, pi­sar­ka, ese­ist­ka. Au­tor­ka książ­ki „Pa­mię­ci pa­mię­ci" (Pró­szyń­ski Media 2020, w prze­kła­dzie Agniesz­ki So­wiń­skiej). W 2023 roku otrzy­ma­ła Lip­ską Na­gro­dę Po­ro­zu­mie­nia Eu­ro­pej­skie­go za tom po­ezji „Dziew­czyn­ki bez ubrań”. Miesz­ka w Niem­czech.
Ka­ta­rzy­na Ro­man-Raw­ska
Li­te­ra­tu­ro­znaw­czy­ni, so­cjo­loż­ka. Tłu­ma­czy i pisze. Pra­cu­je w In­sty­tu­cie Sla­wi­sty­ki PAN. Zaj­mu­je się prze­cię­ciem sztu­ki i po­li­ty­ki. Au­tor­ka tek­stów o ro­syj­skim opo­rze an­ty­wo­jen­nym.
redakcjaAndrzej Frączysty
korekta Karolina Wilamowska
POPRZEDNI

recenzja  

Wieczna inba o lewicę

— Antoni Grześczyk