Maja Głowacka
Socjolożka i kulturoznawczyni, doktorantka w Szkole Doktorskiej Nauk Humanistycznych (Nauki o Kulturze i Religii). Interesuje się historią polskiej struktury klasowej, pamięcią klasową oraz kulturą wizualną. W ramach swojej pracy doktorskiej bada narracje oraz reprezentacje powojennej historii polskich środowisk arystokratycznych i ziemiańskich.
Małgorzata Łukianow
Socjolożka, badaczka i doktorantka w Instytucie Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, gdzie zajmuje się badaniem pamięci zbiorowej, pamiętnikami oraz badaniem demonstracji. Oprócz tego w Centrum Nauki Kopernik bada to, jakie znaczenie dla młodych ludzi ma nauka i w jaki sposób uczestnictwo w nauce zmniejsza lub zwiększa nierówności społeczne.
Andrzej Frączysty: Skąd pomysł na konkurs „Pamiętniki Pandemii”?
Maja Głowacka: Niedługo po tym, jak rozpoczęła się pandemia koronawirusa w Polsce oraz zostały wprowadzone pierwsze zasady izolacji, powstała na Facebooku grupa skierowana do badaczek mająca na celu zbieranie obserwacji, refleksji, jak również omówień tego niecodziennego momentu w życiu społecznym. To właśnie tam pojawił się pomysł zorganizowania konkursu oraz zawiązała się grupa organizatorów. Jedną z inspiracji była zaobserwowana przez nas u ludzi potrzeba opisywania, narratywizowania czasu pandemii. Nieustannie natykałyśmy się na opowieści, statusy, grupy na Facebooku mające na celu uchwycenie codzienności izolacji lub gromadzenie refleksji związanych z przyszłością świata. Tak jakby ubranie swoich myśli i doświadczeń w słowa było dla wielu osób sposobem na opanowanie, zrozumienie niestabilnej i nieznanej sytuacji. Naszą – jako badaczek – naturalną odpowiedzią na to zjawisko była decyzja o próbie zebrania tych narracji w ramach konkursu, a następnie ich naukowe opracowanie. Część z nas w dotychczasowej pracy badawczej korzystała z pamiętników konkursowych z lat przed- czy powojennych, na przykład opisujących procesy awansu czy zasiedlania Ziem Zachodnich, miałyśmy więc też świadomość, jak wiele tego typu materiał może wnieść do prób rozpoznania ważnych momentów w życiu społecznym.
Małgorzata Łukianow: Na początku, gdy zaczęła się pandemia, pomyślałam, że tyle się zmienia i dzieje, a wśród znajomych na Facebooku mam wielu obserwatorów i wiele obserwatorek życia społecznego posiadających nie tylko wiedzę, ale i zmysł analityczny. To był też moment, w którym zaczęła się „koronapanika” (od której nazwę wzięła nasza grupa facebookowa): wykupywanie ze sklepów papieru toaletowego, mrożonych warzyw, polowanie na maseczki i płyny do dezynfekcji, które wówczas osiągały zawrotne ceny (nawet do kilkudziesięciu złotych za buteleczkę płynu!) – to wszystko i wiele innych zjawisk stało się przedmiotem naszych dyskusji, wstępnie formułowanych w ramach owej grupy refleksji i hipotez. Myślę, że wspólnie stworzyliśmy nie tylko miejsce do dzielenia się ciekawymi informacjami, przemyśleniami i sugestiami, ale też przestrzeń do poznania osób o podobnych zainteresowaniach, mających potrzebę reagowania na to, co się dzieje.
Wiedzieliśmy, że podobne konkursy organizowane są krajach nordyckich, więc gdy dodałam o tym post, ktoś skomentował: „Tak, zróbmy to!”. Od pomysłu do projektu jest jednak daleko i szczerze mówiąc, działaliśmy najpierw trochę po partyzancku. Tu jednak bardzo przydatne okazało się nasze doświadczenie z pracą z takim materiałem. Przekonaliśmy nasze instytuty do sfinansowania projektu tym, że nie chcieliśmy, by był to wyłącznie hermetyczny projekt naukowy. Od początku podkreślaliśmy społeczną rolę pamiętnikarstwa i utrzymywaliśmy kontakty z autorami i fanami naszego konkursu, na przykład na Facebooku. To okazało się wyzwaniem: ja sama na przykład nie mam rozwiniętych kompetencji w zakresie komunikacji społecznej czy copywritingu, a już zupełnie nie potrafię tworzyć grafik. Mieliśmy jednak w zespole osoby, które wyśmienicie potrafią tworzyć takie treści. Komunikacja na zewnątrz była bardzo ważnym elementem naszego działania. Chcieliśmy wysłać komunikat: nie chodzi nam tylko o dużą ilość „materiału badawczego”, ale o historie ludzi. Bardzo wzruszający był moment, gdy jedna z autorek napisała do nas, że zdecydowała się przesłać swój pamiętnik na nasz konkurs, bo choć inni oferują wyższe nagrody (niektóre konkursy proponowały za najlepszy pamiętnik ponad 10 000 zł, czyli wielokrotność tego, co my mogliśmy zaoferować), to ma wrażenie, że to właśnie w naszym naprawdę chodzi o człowieka.
Przekonaliśmy nasze instytuty do sfinansowania projektu tym, że nie chcieliśmy, by był to wyłącznie hermetyczny projekt naukowy
AF: Wspominałyście, że niektóre z was pracują na źródłach pochodzących z konkursów pamiętnikarskich. Czym różnią się zebrane i nagrodzone przez was pamiętniki od pamiętników historycznych?
MG: Do tej pory pracowałam głównie ze zbiorami pamiętników osób awansujących ze wsi do miast zebranymi w latach 60. XX wieku przez zespół badaczy kierowany przez Józefa Chałasińskiego, więc odniosę się do tych tekstów. Różnica między nimi a pamiętnikami pandemii jest zasadnicza. Teksty osób awansujących są narracjami dotyczącymi całości ich dotychczasowego życia. Oczywiście przybierają różne formy, jednak w większości pisane są z dystansu czasowego wobec przywoływanych wydarzeń. Pamiętniki nadesłane na nasz konkurs opisują procesy, które dzieją się równolegle do tworzenia samego tekstu. Stąd też często przybierają formę dzienników. Refleksja na ten temat zainspirowała nas do przemyślenia samej definicji pamiętnika konkursowego, tego, jakie gatunki się w niej mieszczą. Zasadniczą różnicą, na którą też chciałabym zwrócić uwagę, jest rozkład płciowy autorów tekstów. Pamiętniki nadesłane na konkurs Chałasińskiego, nie mówiąc już o nagrodzonych i opublikowanych, w większości były pisane przez mężczyzn. W naszym przeważają kobiety, które stworzyły ponad 80% nadesłanych pamiętników. Również trzy z czterech nagród przypadły pamiętnikarkom.
MŁ: Miałam okazję pracować wcześniej z różnorodnymi pamiętnikami. Przede wszystkim z pamiętnikami osadników na Ziemiach Odzyskanych z różnych okresów (od okresu tuż po wojnie do późnych lat 70.). W ramach projektu poświęconego reformie rolnej z 1944 roku pracowałam z kolei ze wspomnieniami ziemian, chłopów oraz urzędników z tamtego okresu. Oprócz tego miałam do czynienia z relacjami polskimi i żydowskimi z okresu II wojny światowej. Jeśli chodzi o bardziej współczesny materiał, to w Centrum Nauki Kopernik, gdzie także pracuję, gromadziliśmy dzienniki rodziców dotyczące edukacji dzieci w domu, a jeszcze wcześniej, w IFiS PAN, pracowałam na dziennikach młodych par opisujących swoje praktyki finansowe.
Trzeba jasno powiedzieć, że tym, co zmieniło się przede wszystkim od lat 40. i 50., jest piśmienność – na przykład chłopi i niższe warstwy społeczne z okresu sprzed wojny i tuż po wojnie nie zostawili zbyt wielu źródeł w przeciwieństwie do ziemian, co oczywiście wynika z przebytej edukacji. Dziś w zasadzie nie mamy do czynienia z barierą braku umiejętności pisania czy tworzenia choćby krótkich tekstów, a współczynnik skolaryzacji, czyli osób z wyższym wykształceniem, sięga w Polsce niemal 50%. Stąd też zarówno w tym, jak i prawdopodobnie w każdym kolejnym konkursie pamiętnikarskim liczba zgłoszeń będzie duża lub będzie tylko rosnąć. Druga kwestia to oczywiście dostępność fotografii i posługiwanie się materiałem wizualnym: fotografie w powojennych pamiętnikach w zasadzie nie występują, nie były w tamtych czasach sposobem na ilustrowanie swojego życia codziennego. W otrzymanym współcześnie materiale widzimy często, że fotografie uzupełniają tekst, a niekiedy stają się środkiem wyrażania swoich przeżyć.
Trzecia kwestia, która zwróciła moją uwagę, to wyrażanie swoich emocji, a także umiejętność ich opisywania. Emocje w materiale pamiętnikarskim odgrywają oczywiście ogromną rolę. Badacze – w ramach tego, co nazywamy zwrotem emocjonalnym – od dłuższego czasu poświęcają im więcej uwagi i konstruują narzędzia pozwalające im się przyjrzeć lepiej. Ale tutaj chcę podkreślić bardzo widoczną zmianę, która następuje przede wszystkim po stronie autorów i autorek: dotyczy ona sposobów opisywania i analizowania swoich emocji, nazywania ich i opisywania strategii radzenia sobie z nimi.
AF: O czym jeszcze piszą autorzy i autorki pamiętników zebranych w ramach tego konkursu? Jakie główne tematy wyłaniają się z tych zapisów?
MG: Naszą uwagę przykuło to, jak wiele tekstów porusza wątki związane ze zdrowiem psychicznym i tym, jak pandemia wpływa na nasze samopoczucie, jakie lęki i niepokoje uruchamia. Temat ten często wiązał się z innym, szczególnie dla mnie ciekawym obszarem – obowiązkiem produktywności w czasie izolacji. Wiele pamiętników opisuje przejście od entuzjazmu związanego z tym, że mamy w końcu czas na naukę języka, korzystanie z dostępnej w internecie oferty kulturalnej, sprzątanie, ćwiczenia, do etapu buntu wobec swego rodzaju przymusu, by z tego wolnego czasu korzystać. Autorki mówią: „Stop! Izolacja jest niecodzienna, niepokojąca, nie mam siły na produktywność, chcę obejrzeć ulubiony, bezpieczny serial”. Powracającym wątkiem – co ciekawe, wśród osób w różnym wieku i o różnym pochodzeniu klasowym – jest interpretacja pandemii jako ostrzeżenia od natury, Ziemi. Skłania to do interpretacji, że temat kryzysu klimatycznego staje się coraz bardziej obecny w codziennej refleksji społecznej.
Powracającym wątkiem – co ciekawe, wśród osób w różnym wieku i o różnym pochodzeniu klasowym – jest interpretacja pandemii jako ostrzeżenia od natury, Ziemi
MŁ: Dla mnie fascynujące było nadanie ram narodowych i patriotycznych walce z pandemią. Analizowaliśmy to wspólnie z Mateuszem Mazzinim z naszego zespołu. Wiele autorek i wielu autorów umieszczało swoje doświadczenia w nurcie pamięci o trudnych doświadczeniach znanych z historii. Na przykład widok pustych półek porównywano do kryzysu lat 80. i stanu wojennego, a walkę z „wrogiem”, którym jest wirus – do walki wyzwoleńczej z okresu II wojny światowej lub do podziemia antykomunistycznego. Powiedzieć, że to skutek tego, jak bardzo nasycona jest tymi treściami nasza debata publiczna, to niewątpliwie za mało. Wydaje mi się, że chodzi przede wszystkim o nadanie szerszego, zrozumiałego sensu nowej rzeczywistości, której jeszcze dobrze nie poznaliśmy. Uruchamiamy wówczas znane nam kody kulturowe, które dają komfort rozumienia czasów, w których żyjemy, choćby przez odwoływanie się do historii. Takich strategii – nadawania sensu poprzez wpisanie swojego doświadczenia w szerszy nurt tożsamościowy – było oczywiście więcej i były one różne, ale z racji moich zainteresowań pamięcią zbiorową ten wątek wydał mi się szczególnie interesujący.
Druga sprawa to język czy też styl pisania dziennika czy pamiętnika. Wiele zgłoszeń to prace napisane przez osoby z wyższym wykształceniem, z dużych miast, pracujące w sektorze kreatywnym. Po przeczytaniu kilkudziesięciu takich zgłoszeń zauważyliśmy pewien specyficzny styl, przypominający swoją formą raczej posty z mediów społecznościowych niż esej czy list. Do charakterystyki tego stylu należy także moim zdaniem posługiwanie się sarkazmem oraz podsumowywanie pojedynczych wpisów jednozdaniową refleksją, umieszczającą codzienne z pozoru doświadczenie w głębszym kontekście.
AF: Jakie kryteria przyjęłyście przy wyborze tekstów? Czego dotyczyły spory i dyskusje między wami podczas prac nad tym materiałem?
MG: Jedną z idei przyświecających nam w czasie dyskusji nad tym, które pamiętniki nagrodzić, było to, by wyróżnione teksty były reprezentantami wszystkich pamiętników konkursowych. Nie chcieliśmy nagrodzić tylko przedstawicieli wielkomiejskiej klasy średniej. Staraliśmy się zwracać uwagę zarówno na to, co autorki i autorzy opisywali, czyli na swego rodzaju wartość badawczą tekstów, jak i na to, w jaki sposób to robili. Wielką pomocą była dla nas opinia komitetu konkursowego (w jego skład weszli: Olga Drenda, Małgorzata Jacyno, Marek Krajewski, Mira Marcinów, Magda Szcześniak), który nie tylko pomógł nam zawęzić listę faworytów i faworytek, ale też zwrócił naszą uwagę na nowe kryteria oceny, takie jak wrażliwość, refleksyjność opisu, a nie tylko wyjątkowość samej sytuacji, w której ktoś się znalazł.
MŁ: Dużo miejsca w naszych dyskusjach poświęciliśmy także refleksji nad tym, że sami jako badacze i organizatorzy nie jesteśmy przezroczyści i mieszkamy w tym samym świecie, w którym autorzy pamiętników. Co więcej, nasz konkurs odbywał się równolegle z trwającą pandemią, której rozwój nie był przewidywalny w kwietniu, gdy go ogłosiliśmy (wstępne ustalenia mówiły, że lockdown ma trwać dwa tygodnie). Dla porównania: pamiętniki osadników z Ziem Odzyskanych niemal bez wyjątku pisane były po przyjeździe, retrospektywnie. Musieliśmy więc mieć świadomość nie tylko tego, co oceniamy, ale i tego, jak oceniamy i dlaczego w ten sposób. Myślę, że to wyszło nam całkiem dobrze. Postanowiliśmy na przykład, że jeśli dwie osoby chwalą pracę za ciekawy opis danego tematu – na przykład doświadczeń macierzyńskich czy relacji we wspólnocie lokalnej – decydujący głos oddajemy osobie trzeciej lub czwartej, która ma zupełnie inne zainteresowania. W ten sposób mogliśmy prześwietlić każdą pracę pod wieloma względami i brać pod uwagę różne jej aspekty. Niektórzy z nas chwalili autorów za styl pisania, inni zwracali uwagę na to, jak ukształtowana jest narracja. Było nam oczywiście łatwiej empatyzować z osobami, których doświadczenia były bliższe naszym, osobistym, jednak rozpoznawaliśmy to raczej jako zagrożenie niż zaletę.
AF: Powiedzcie, proszę, o waszym ulubionym pamiętniku i o tym, dlaczego jest dla was szczególnie wartościowym zapisem.
MG: Trudno wybrać jeden pamiętnik. Wiele z nich było dla mnie ważnych, budziło duże emocje. Tutaj też warto zaznaczyć różnicę między pracą na zbiorze historycznym a takim, który samej się zebrało, zawierającym pamiętniki współczesne. Przy lekturze pamiętników pandemii o wiele częściej miałam poczucie wejścia w czyjąś intymność, była to lektura o wiele bardziej obciążająca emocjonalnie. Nie jestem w stanie wybrać jednego tekstu – na pewno wszystkie nagrodzone pamiętniki są dla mnie szczególnie ważne – jednak wiem, że wśród tych, które zostały wybrane do finałowej trzydziestki, i w ramach całego korpusu tekstów są też takie, które zostaną ze mną na długo nie tylko badawczo, ale i czytelniczo.
Przy lekturze pamiętników pandemii o wiele częściej miałam poczucie wejścia w czyjąś intymność, była to lektura o wiele bardziej obciążająca emocjonalnie
MŁ: Jest taki pamiętnik, który co prawda nie znalazł się w finałowej trzydziestce, ale miałam wrażenie, że przenosił mnie do zupełnie innego świata i innej pandemii. To był pamiętnik-wyzwanie; podczas lektury musiałam trzymać własne przekonania mocno na uwięzi, żeby nie oceniać go przez ich pryzmat. To pamiętnik nadesłany przez mieszkankę małej miejscowości z okolic Nowego Sącza. Autorka najpierw przywołuje wspomnienia swojej babci ze Lwowa dotyczące epidemii grypy hiszpanki i rodzinne wspomnienia z okresu wojny. Pisze o relacji z przyrodą, o przeżywaniu zmian w sposób bardzo religijny (odnotowuje na przykład zamknięcie kościołów, podczas gdy, jak wspomina, nawet okupanci w czasie wojny ich nie zamykali) i patrzeniu na świat przez pryzmat myślenia magicznego. Zadałam sobie pytanie – nawiązując do tego, o czym wcześniej wspomniała Maja: na ile jest to pamiętnik nietypowy, a na ile takie myślenie jest rozpowszechnione, a my po prostu takich zgłoszeń nie otrzymaliśmy? Tego pewnie się nie dowiemy, ale miałam wrażenie, że mogłam dzięki niemu zajrzeć przez dziurkę od klucza do zupełnie innego świata.
Maja Głowacka
Socjolożka i kulturoznawczyni, doktorantka w Szkole Doktorskiej Nauk Humanistycznych (Nauki o Kulturze i Religii). Interesuje się historią polskiej struktury klasowej, pamięcią klasową oraz kulturą wizualną. W ramach swojej pracy doktorskiej bada narracje oraz reprezentacje powojennej historii polskich środowisk arystokratycznych i ziemiańskich.
Małgorzata Łukianow
Socjolożka, badaczka i doktorantka w Instytucie Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, gdzie zajmuje się badaniem pamięci zbiorowej, pamiętnikami oraz badaniem demonstracji. Oprócz tego w Centrum Nauki Kopernik bada to, jakie znaczenie dla młodych ludzi ma nauka i w jaki sposób uczestnictwo w nauce zmniejsza lub zwiększa nierówności społeczne.
redaktor „Małego Formatu”.