fbpx
Ładowanie strony
Logotyp magazynu Mały Format

Wiek Jüngera
Cykl tekstów poświęconych twórczości pisarza Ernsta Jüngera (1895-1998) przy okazji wydania przez Ha!art powieści „Eumeswil” w tłumaczeniu Wojciecha Kunickiego. Kliknij, by zobaczyć pozostałe teksty z cyklu.

Ilustr. Kacper Janusiak

Maciej Zakrzewski
ur. 1980, zajmuje się polską myślą konserwatywną XIX i XX w. Związany z Ośrodkiem Myśli Politycznej, wykładowca Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II, pracownik krakowskiego IPNu. Popularyzator twórczości Ernsta Jüngera, założyciel fanpage'a "Totalna Mobilizacja".

Jakub Majmurek
ur. 1982, filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisze także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m. in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”.

Jakub Baran
ur. 1990, studiował filozofię na UJ. Działacz Razem, współpracował z Korporacją Ha!art. Specjalista PR, publicysta i redaktor. Miłośnik kultury fizycznej.

Natalia Żarska
ur. 1976, germanistka, tłumaczka dzieł Ernsta Jüngera, badaczka jego twórczości. Zajmuje się także romantyzmem niemieckim, szczególnie Josephem von Eichendorffem. Pracuje w Instytucie Filologii Germańskiej Uniwerytetu Wrocławskiego.

1. W jakich okolicznościach po raz pierwszy zetknąłeś/aś się z pisarstwem Ernsta Jüngera? Co Cię do niego przyciąga, co jest najważniejszą przyczyną Twojego zainteresowania jego twórczością?

Maciej Zakrzewski: Do twórczości Jüngera podchodziłem dwukrotnie. Pierwszy raz na studiach wpadła mi w ręce powieść „W stalowych burzach” – szczerze mówiąc, niespecjalnie wtedy do mnie trafiła. Kolejna książka o wojnie, trochę dynamiczna, trochę dramatyczna, nic, co by mną specjalnie wstrząsnęło. To nie był jeszcze czas dla tego autora. Zabawne, że pamiętam dokładnie, kiedy zetknąłem się z twórczością Jüngera po raz drugi, już na poważnie. Maj 2010 (mógłbym sobie przypomnieć nawet datę dzienną) i zakup „Robotnika” w księgarni na Krakowskim Przedmieściu. Zacząłem chyba czytać od razu po wyjściu z księgarni, co rzadko mi się zdarza. „Robotnik” to wprawdzie mało subtelny traktat – dla niektórych wręcz zabarwiony na brunatno – ale pozostaje do dziś absolutnie aktualny.

To, co mnie fascynuje w Jüngerze, obok nieco wagnerowskiej estetyki, którą znakomicie oddaje w języku polskim Wojciech Kunicki, to nieustanne próby zmagania się z nowoczesnością. Jünger podchodzi do niej inaczej niż tradycja konserwatywna. Tu nie ma defensywy – jest ofensywa. Wskazując na realny obszar odpowiedzialności za współczesny świat, zrywa z konserwatywnym biadoleniem, do którego skłonności miał jego brat Friedrich.

W mojej prywatnej historii warto wskazać jeszcze jeden moment związany z Jüngerem. Na Uniwersytecie Papieskim w Krakowie, z którym jestem związany, udało się jakiś czas temu stworzyć coś na kształt seminarium, prowokacyjnie nazwanego „Totalna Mobilizacja”. Przed dwa – trzy lata spotykali się na nim studenci (nie tylko z uczelni – często większość spoza niej), czytając kolejne teksty Jüngera. Dwukrotnie we współpracy z profesorem Kunickim udało się zorganizować seminaria wyjazdowe, raz w Sobótce, raz we Wrocławiu. Obecnie – choć seminarium już nie działa – pozostał po nim autonomiczny profil „Totalna Mobilizacja” na Facebooku. Obecnie to platforma, na której kilku redaktorów wprowadza w obieg internetowy swoje fascynacje. Daleko nam przy tym od idei zwykłego propagowania określonego autora – staramy się raczej wyznaczać własne horyzonty, bez wątpienia jednak w oparciu o konkretne inspiracje.

Jakub Majmurek: Po raz pierwszy na Jüngera trafiłem pod koniec lat 90. Czytałem pierwsze recenzje jego książek, zaczynających się wtedy ukazywać w Polsce. Fascynowała mnie przede wszystkim polityczna pozycja Jüngera, jaka wyłaniała się z lektury tych omówień. Jego – jak się mi wtedy wydawało –głęboko reakcyjna postawa, kontestująca pewne fundamenty (po)nowoczesnej demokracji liberalnej, uznawane przeze mnie za oczywiste oczywistości. Do Jüngera ciągnęło mnie więc z początku pragnienie wystawienia na próbę własnego „progresywnego credo”, obietnica skonfrontowania się z radykalnie odmiennym typem myślenia od tego, którym oddychało się w nie-prawicowej Polsce przełomu wieków. Przy tym, czytając nawet nieprzychylne Jüngerowi omówienia, dało się wyczuć, że to zupełnie inna wrażliwość konserwatywna niż ta odstraszająca mnie w polskich prawicowo-kościelnych formacjach. Słowem, w Jüngerze szukałem twórcy zbójeckiego.

Jakub Baran: Z Jüngerem spotkałem się po raz pierwszy bodajże w okolicach matury, kiedy czytało się go razem z innymi papieżami kontrkultury – Robertem Antonem Wilsonem, Williamem Burroughsem czy Alejandro Jodorowskim. W końcu nie kto inny tylko Jünger brał LSD z Albertem Hoffmanem. Już na studiach wpadła mi w ręce „Publicystyka polityczna 1919-1936”. Siłą rzeczy najbardziej interesowała mnie nie rewolucja konserwatywna, a filozofia techniki – rozróżnienie na technikę mieszczańską i technikę, która na powrót zbliża człowieka do sfery elementarnej, po Nietzscheańsku mówiąc, powodującą „zwiększenie stopnia mocy”.

W międzyczasie trafiłem na seminarium „Totalna Mobilizacja” prowadzone przez dra Macieja Zakrzewskiego na UPJP2. Czytaliśmy „W stalowych burzach”, spieraliśmy się o „Robotnika”, zagłębialiśmy w „Promieniowania”. Udało nam się nawet wybrać wspólnie na seminarium z prof. Wojciechem Kunickim na Górę Ślężę – klimat prawie jak w teledysku Laibach „Life is Life”.

Jünger fascynuje mnie przede wszystkim dlatego, że w jego biografii zawiera się właściwie cały wiek XX. Od odznaczonego medalami weterana i zwolennika rewolucji konserwatywnej, przez wyznawcę techniki, powojennego zwolennika wiecznego pokoju, pisarza science fiction, który w swoich powieściach ujawnia profetyczne wręcz zdolności, aż do psychonauty – Jünger zawsze bierze się za bary ze swoją epoką.

Natalia Żarska: Zetknęłam się z Jüngerem jeszcze na studiach licencjackich i wytrwałam przy nim dobrych parę lat: przeprowadził mnie przez magisterium i doktorat. Kiedy człowiek tak długo pochyla się nad twórczością jednego pisarza, otwiera on przed nim kolejne drzwi, pokazuje przeróżne trudnodostępne kurioza, staje się w pewnym sensie przewodnikiem po świecie ludzkiej myśli. W przypadku Jüngera zakorzenienie w kulturze, oczytanie, erudycja, specyficzna perspektywa były dla mnie atrakcyjniejsze od autorskich konceptów. Lubię Jüngera wrażliwego, wysublimowanego, zanurzonego w jakichś słonecznych, upalnych klimatach, mniej natomiast styl pruskiego żołnierza i jego północne, zimowe krajobrazy.

2. Który spośród tekstów Jüngera jest dla Ciebie najważniejszy? Dlaczego akurat ten?

Maciej Zakrzewski: W przypadku tego autora trudno silić się na jakąś jakościową kwalifikację. Jego twórczość ma różne fazy, a poszczególne utwory często poruszają się po nieprzystawalnych do siebie obszarach. Jak można np. porównać „Robotnika” i „Na marmurowych skałach”? Trzeba wskazać arbitralnie. Pozostanę zatem wierny pierwszemu zauroczeniu i powiem, że „Robotnik”. Tam widoczny jest szkielet diagnostyczny obecny w innych dziełach; bez znajomości tego traktatu nie da się zrozumieć głównych intuicji i przede wszystkim motywacji Jüngera. Wprawdzie później przechodzi on na pozycję wycofania, pojawiają się postacie Leśnego Wędrowca (bądź Eksploratora Bezdroży), rotmistrza Richarda, Jünger zmienia swoje osobiste ustawienie względem nowoczesności, ale wyraźnie widać, że tzw. proces totalnej mobilizacji nie zakończył się i wciąż trwa, przemieniając społeczeństwo i człowieka. Jünger wie, że pojawiają się siły tytaniczne, jednak mimo wszystko człowiek jest zdolny tworzyć własny horyzont, budować przestrzeń własnej, osobistej wolności (absolutnie nie wolności powszechnej) – bądź to jako anarcha, bądź jako Zapparoni ze „Szklanych pszczół”. Traktowanie Jüngera jako konserwatywnego krytyka techniki, które często pojawia się w recenzjach tej powieści, jest, moim zdaniem, mylne i wynika właśnie z nieznajomości „Robotnika”.

Jakub Majmurek: Chyba nie jestem w stanie wskazać jednego. Spróbuję ograniczyć się do trzech.

Po pierwsze, „Na marmurowych skałach”. Ta niewielka książka jest dla mnie portalem do gmachu Jüngerowskiej myśli, skupia w sobie i wyraża wszystkie jej problemy i napięcia, na podobnej zasadzie, na jakiej „Miłość Swanna” robi to z całością „W poszukiwaniu straconego czasu”. Do dziś przy każdej lekturze zachwyca mnie gęstość tej książki, precyzja i emocjonalna siła opisu. Jest to jedna z najbardziej fascynujących alegorii historycznego doświadczenia XX wieku w literaturze oraz tyleż mi obcy, co na swój sposób pociągający obraz konserwatywnej utopii.

Po drugie, „Promieniowania”. To jedno z najciekawszych dla mnie literackich świadectw z czasów II wojny światowej, fascynujące do czytania w Polsce właśnie ze względu na radykalną odmienność perspektywy Jüngera i wszystkie dwuznaczności jego postawy. W „Promieniowaniach” widać dziejową katastrofę Niemiec z punktu widzenia kogoś, kto w oku cyklonu próbuje ocalić podstawową godność i autonomię, mając świadomość nieuchronności klęski i pętli zaciskającej się wokół kokonu własnego przywileju. Nawet jeśli Jünger irytuje tym, jak ustawia sobie wiele problemów, nawet jeśli w Polsce mogą oburzać jego przemilczenia, obojętność na prawdziwy wymiar dziejowej tragedii, w jakiej uczestniczy, to ten dramat pozostaje niezwykle literacko prawdziwy.

Po trzecie, esej „Przez linię” – filozoficzny tekst z lat 50. dedykowany Martinowi Heideggerowi. Pisarz mierzy się w nim z centralnym dla swojego powojennego pisarstwa problemem nihilizmu społeczeństwa masowego i cywilizacji technicznej. Wiele cząstkowych obserwacji i diagnoz dziś wydaje się chybionych lub niewczesnych, ale cały obecny w tym tekście dialektyczny ruch zbliżeń, ataków i uników wobec późnej nowoczesności, próba poszukiwania przewrotnego optymizmu i wolności pozostają czymś szalenie interesującym.

Jakub Baran: Nie sposób jest wymienić jednego najważniejszego tekstu Jüngera. W dużej mierze czytam go „w całości”, śledząc poszczególne wątki, które w kolejnych pracach ulegają przekształceniom i reinterpretacjom. Jeżeli jednak miałbym rzeczywiście wskazać jeden tekst, to nie byłby to wcale monumentalny „Robotnik”, ale powojenny zbiór rozważań „Węzeł Gordyjski”. Jünger traci w nim swoją wcześniejszą pewność siebie, kwestia techniki zostaje sproblematyzowana, z robotnika poddanego totalnej mobilizacji pisarz przechodzi na pozycję eksploratora bezdroży, późniejszego anarchy.

Niezwykle interesujące są też późniejsze powieści fantastyczne Jüngera, porównywane zresztą do twórczości Stanisława Lema, m.in. „Szklane pszczoły”, „Eumeswil” (obie w katalogu Korporacji Ha!art), „Heliopolis” czy „Problem Aladyna”. Jak przystało na SF z prawdziwego zdarzenia, przewidują one wiele wynalazków postępu technicznego na dekady wprzód.

Natalia Żarska: Długo zajmowałam się „Grami afrykańskimi” (w doktoracie) – to pogodne, choć bardzo ironiczne rozliczenie Jüngera z jego ucieczką do Legii Cudzoziemskiej, a zarazem z pewnym etapem w historii ogromnej części niemieckich mężczyzn, którzy zetknęli się z ruchem reformy życia, a którym społeczeństwo mieszczańskie nie miało nic do zaoferowania. Rzecz pisana była w czasie, gdy Jünger wybrał emigrację wewnętrzną, zaszył się na prowincji i nie miał już złudzeń, jaki obrót przybiorą sprawy. „Gry afrykańskie” pisał z pozycji buntu wobec narodowego zadęcia III Rzeszy, z politowaniem patrząc na swych rodaków.

Trzeba tę powieść koniecznie przetłumaczyć! Choćby dlatego, że pojawia się tutaj jedna z niewielu pozytywnych postaci kobiecych w twórczości Jüngera – oniryczna Dorota, po trochu obiekt uwielbienia, anioł stróż i nauczycielka, inspirowana postacią św. Doroty (z prawego skrzydła ołtarza św. Katarzyny autorstwa Cranacha Starszego) oraz, co wiemy z rękopisu utworu, diablicy Biondetty z „Diabła zakochanego” Jacquesa Cazotte’a. Potem w „Promieniowaniach” – także tylko w rękopisie – utożsami tę Dorotę z Sophie Ravoux, swoją paryską ukochaną. Jünger miał z kobietami jakiś problem w swojej prozie, zachowywał się zupełnie tak, jakby chciał kijkiem Wisłę zawrócić.

3. Czy któraś z koncepcji wytworzonych lub rozwiniętych przez Jüngera wydaje Ci się szczególnie trafiona – lub wręcz przeciwnie, szczególnie chybiona (np. wczesne koncepcje totalnej mobilizacji, robotnika czy konstrukcji organicznej, albo późniejsze – anarchy, posthistorii, eksploracji bezdroży)? Dlaczego?

Maciej Zakrzewski: Każda z tych koncepcji jest na swój sposób fascynująca, a niektóre są ze sobą organicznie zespolone. Dla mnie kluczowe jest zdanie związane z zagadnieniem techniki i konstrukcji organicznej, pochodzące z jednego z esejów z tomu „Węzeł gordyjski” – ,„nikt nie przeskoczy własnego cienia”. Co to znaczy? Że cokolwiek człowiek zrobi, wytworzy, dokona, nie przełamie swoich organicznych ustawień – może je potęgować, ale ich nie zmieni. Oczywiście nie oznacza to sytuacji statycznej, człowiek prędzej doprowadzi do autodestrukcji, niż stanie się bezwolnym niewolnikiem maszyny. Jeżeli technologia nas zniewala, jest to rezultatem naszego konformizmu i wolnej decyzji, a nie żadnej konieczności. Technika co najwyżej organizuje nasze życie, tworzy ramy, ale nie pozbawia nas fundamentalnej możliwości wyboru. Maszyna jest moralnie przezroczysta, winny jest człowiek. Według Jüngera technika/maszyna/organizacja – dopełnia to, co organiczne. Ręka, podobnie jak komputer, jest narzędziem woli. Nie można też zapominać o krytyce ery mieszczańskiej, której istota polegała na oddzieleniu od sfery elementarnej, tworzeniu złudnego „kokonu bezpieczeństwa”. Wszystko, co człowiek tworzy, winno pośredniczyć w otwieraniu na doświadczenie i oswajanie sfery elementarnej – wtedy nas ubogaca. Może jednak służyć także jako izolator – wtedy pozostaje wciąż instrumentem człowieka, ale już nie ubogacającym a przywracającym kosztem wolności wartości ducha mieszczańskiego takie jak bezpieczeństwo i konformizm. Wkraczamy tym samym nie w obszar życia, ale na ziemię jałową.

Jakub Majmurek: Pojęcia (czy też obrazy i metafory), które Jünger rozwija w „Robotniku” oraz innych tekstach z okresu Republiki Weimarskiej (robotnik jako forma bytu, nowoczesność jako warsztat, totalna mobilizacja), wydają mi się bardzo trafne do opisu „krótkiego wieku XX”. Okresu między końcem Wielkiej Wojny a upadkiem realnego socjalizmu, kiedy uprzemysłowienie (obojętnie, czy w formie zarządzanego przez państwo uregulowanego kapitalizmu, czy gospodarki planowej demoludów) stworzyło nowy kościec, na którym budowała się społeczna tkanka. Ten okres jest już jednak – przynajmniej w Europie – zamkniętą historią, era produkcji jako podstawowej formy ujmowania ludzkiej aktywności i wytwarzania wartości dobiegła końca. Jüngerowskie rozważania pozostają przy tym niezmiennie pomocne w naszych próbach zrozumienia epoki bezpośrednio poprzedzającej naszą, ciągle ją określającej. Warto mieć również na uwadze to, jak w przeszłości były one – i mogą się stać ponownie – nieodporne na głęboko problematyczne polityczne przechwycenia.

W powojennym pisarstwie Jüngera ciekawe są dla mnie nie tyle pojęcia, co dwa nieustannie wracające problemy: nihilizmu i wolności. Gdy rozważania pisarza krążące wokół tych zagadnień krystalizują się w mniej lub bardziej postulatywne pojęcia (anarcha, podążanie po bezdrożach), zawsze pozostawia mnie to z jakimś myślowym niedosytem. Anarcha to koncept efektowny, świetnie miejscami pracujący literacko, ale gdy go poskrobać, okazuje się zbyt łatwy, płytki, niewystarczający wobec skali problemów, jakie diagnozuje sam Jünger.

Jakub Baran: Najbardziej u Jüngera interesuje mnie kwestia techniki. Jest on o wiele bardziej zniuansowany od swojego młodszego brata, Friedricha Georga, według którego technika podporządkowuje sobie ludzkość niczym w „Matrixie”. Ernst Jünger – mimo że sam był świadkiem porażki żołnierzy wyznających etos heroiczny w realiach wojny materiałowej – widzi w technice szansę. To właśnie metafizyczny stosunek do techniki definiuje u niego robotnika jako nową formę bytu. W pewnym sensie Jünger-nostalgik przeżywający kres etosu rycerskiego miesza się więc z Jüngerem-transhumanistą, dla którego technika jest sposobem na stworzenie nadczłowieka. Ciekawe wydają mi się też rozważania na temat technicznej flory i fauny, które stają się nową naturą człowieka. Roboty-owady ze „Szklanych pszczół” nie są dla Jüngera zwykłymi maszynami, a nowym gatunkiem, z którym człowiek – dotychczasowy król stworzenia – musi nauczyć się żyć.

Ponadto technika umożliwia człowiekowi nowoczesnemu ponowny dostęp do sfery elementarnej, która jest moim drugim ulubionym Jüngerowskim pojęciem. Czym jest sfera elementarna? To wzniosłość płynąca z sił natury, z żywiołów, ale też z wnętrza człowieka, kiedy dokonuje on aktów heroicznych. Paradoksalnie to właśnie technika, która w przekonaniu wielu oddala człowieka od natury, pozwala mierzyć się z jej potęgą na wcześniej niespotykaną skalę – by wspomnieć choćby przypadek lądowania na Księżycu.

Na koniec dodam, że z tego, co udało mi się ustalić, Jünger jest też chyba pierwszym myślicielem, który użył terminu accelerando w znaczeniu wykładniczego rozwoju techniki i przyśpieszenia doświadczanego przez ludzkość.

Natalia Żarska: Wciąż wydają mi się przerażająco aktualne! Coraz aktualniejsze, niekiedy wręcz prorocze. W ubiegłe wakacje, podczas mej ostatniej uważnej lektury „Eumeswil”, włosy stawały mi dęba, kiedy odkrywałam kolejne analogie do sytuacji, w jaką popadliśmy. Podobnie musieli czuć się czytelnicy „Na marmurowych skałach” po roku 1939… Cóż nam bowiem pozostało, jaki mamy wybór w obliczu kompletnego wyjałowienia naszego świata? Jak uratować siebie? Możemy przyjąć postawę anarchy –kompletnego cynika moim zdaniem – albo ruszyć w prapuszczę z nadzieją, że na czole wyrośnie nam róg.

4. „Z twórczością jakich autorów/ek zestawiłbyś/abyś twórczość Ernsta Jüngera? Czy uważasz go za kontynuatora konkretnych prądów literackich/myślowych, czy raczej za twórcę „osobnego”, autonomicznego?

Maciej Zakrzewski: Ernst Jünger jest w pewnej mierze pisarzem eklektycznym, świadomym tradycji intelektualnych istniejących przed nim, wykorzystującym i dopasowującym je do współczesności. Nieco upraszczając, można powiedzieć, że jest to Nietzsche (bądź Stirner) doby telewizji. To, co w nim najbardziej interesujące, to właśnie zestawienie, zderzenie dawnych niemieckich tradycji nihilizmu i swoistego stirnerowskiego anarchizmu ze światem współczesnym. To zderzenie, którego Jünger dokonuje niejako w samym sobie, jest czymś niezwykle cennym. I chyba unikatowym.

Jakub Majmurek: Jünger wyrasta oczywiście z pewnych określonych tradycji intelektualnych: z niemieckiego romantyzmu, Nietzschego, środowiska rewolucji konserwatywnej w Republice Weimarskiej. Trudno nie zauważyć pokrewieństwa pewnej elementarnej wrażliwości z Gottfriedem Bennem, podobieństwa pytań o nihilizm z poszukiwaniami Heideggera czy korespondencji historiozoficznej melancholii i pytań o naturę światowego porządku po katastrofie II wojny z piśmiennictwem Carla Schmitta. Ponadto refleksje na temat polityki nowoczesnego społeczeństwa masowego biegną u Schmitta podobnymi torami.

Dzieło Jüngera wchodzi też jednak w bardzo interesujące, nieoczywiste powinowactwa z literackimi światami, tworzonymi przez bardzo odległych mu biograficznie, politycznie i stylistycznie autorów. Henry Miller nie ma w sobie nic z Jüngerowskiego klasycyzmu, a jednak jego prozę przenikają podobne anarchiczne impulsy.

Jakub Baran: Jünger jest przede wszystkim niemieckim myślicielem mierzącym się z wyzwaniami XX wieku. Dyskusje z takimi filozofami jak Heidegger czy Schmitt pojawiają się w tekstach Jüngera explicite. Można też czytać go jako przedstawiciela filozofii techniki, której prekursorem był Ernst Kapp. Jünger jest jednak raczej myślicielem niż filozofem – wszystkie jego idee są przefiltrowane przez biograficzne doświadczenie i wyrażone w niepodrabialnym literackim stylu. I być może właśnie ta tożsamość myślenia, życia i literatury stanowi o jego największej wartości.

Natalia Żarska: Oczywiście nie byłoby Jüngera, gdyby nie całe pokłady tradycji, które żarłocznie, a zarazem kreatywnie recypował. Dla mnie jest on szczególnie atrakcyjny jako kontynuator rewolucyjnych pomysłów niemieckich romantyków, którzy jako pierwsi buchnęli feerią pomysłów na to, jak na nowo zaczarować świat, nie tracąc jednocześnie zdobytej autonomii i podmiotowości. Buchnęli i odeszli w niepamięć, bo są trudni w odbiorze, hermetyczni. Jünger trochę ich zapośrednicza, aktualizuje, ożywia ich poetykę – za co jestem mu wdzięczna, bo zasadniczo tkwimy wciąż w tym samym miejscu, co romantycy, pogrążeni w tym samym kryzysie poznawczym, tożsamościowym, duchowym. W tym sensie więc wcale taki autonomiczny i odkrywczy nie był, wiedział jednak do czego sięgnąć, miał nosa, był szperaczem i znakomitym znawcą.

5. Pomimo wyrazistych, a czasem radykalnych poglądów, Ernst Jünger uniknął losu pisarza środowiskowego. Jest dziś w Polsce czytany, popularyzowany i wydawany przez rozmaite kręgi, prawicowe i lewicowe. Czy dzięki Jüngerowi możemy lepiej rozumieć i artykułować nasze zbiorowe doświadczenia – kryzysu demokratycznego państwa, załamania się wiary w postęp, technicyzacji i automatyzacji, przyśpieszającego kapitalizmu?

Maciej Zakrzewski: W samym Krakowie doszło do symbolicznego wydarzenia. Jüngera wydały dwa wydawnictwa leżące na dwóch różnych stronach ulicy Dunajewskiego, reprezentujące jednak radykalnie odmienne światy ideowe. „Szklane Pszczoły” wydał lewicowy Haart!, a „Węzeł gordyjski” i „Publicystykę polityczną” prawicowe Arcana. Takie przekraczanie horyzontów partykularnych jest chyba najważniejszą oznaką, iż dany autor ma coś więcej do powiedzenia. Podobnie dzieje się ze Schmittem i Foucaultem, ale niewielu jest takich autorów. Nie chodzi tu nawet o konkretne schematy intelektualne, które Jünger tworzył, ale przede wszystkim o pewną diagnostyczną wrażliwość i emocjonalną dostojność. Wypowiedzi Jüngera, jak wiele innych rzeczy, mogą z czasem się dezaktualizować, ale sposób postrzegania rzeczywistości, dociekania nieoczywistych, acz realnych powiązań, anarchiczny indywidualizm pozostają tym, co najważniejsze. Jego myśl nie tworzy jakiejś szkoły czy doktryny, ale wychowuje intelektualnych bojowników, anarchów, przypominających o możliwości bycia wolnym nawet w świecie, w którym czas się zatrzymał.

Jakub Majmurek: Jünger zawsze potrafił uniknąć takiego zaszufladkowania – podobno w Republice Weimarskiej propozycje startu w wyborach parlamentarnych składało mu zarówno KPD, jak i NSDAP. Po wojnie miał bardzo szeroką recepcję we Francji, wielkim admiratorem jego twórczości pozostawał socjalistyczny prezydent François Mitterand, który na stulecie urodzin pisarza – jakby nie było weterana dwóch wojen przeciw Francji – wygłosił piękną przemowę, w której porównywał go do Stendhala, Hölderlina i Nietzschego. Dziś Jünger daje się czytać na lewicy również dlatego, że nie bardzo nadaje się do wciągnięcia na sztandar przez najgłupsze, najbardziej zajadłe odziały szturmowe prawicowych wojen kulturowych. Nie pozwala się zredukować do pozycji teutońskiego Jeana Raspaila.

Jünger pozostaje jednym z kluczowych literackich świadków wieku XX, tym ciekawszym, im bardziej wędruje w trudno dla nas akceptowalne rejony. Jego pisarstwo nie zatrzymuje się przy tym w wieku XX. Gdy niedawno czytałem „Szklane pszczoły” – wielkie gratulacje dla Kuby Barana za wydanie tego w Ha!arcie – miałem poczucie uderzającej aktualności tego dzieła. To książka, w której także lewicowy inteligent wieku XXI może odnaleźć swoje rozterki i niepokoje o to, co ma właściwie robić w erze kapitalizmu Google’a, cyber korpów i kolejnych fal rewolucji przemysłowej.

W ogóle melancholia Jüngera może trafić na współczesnej lewicy na podatny grunt. Tak jak jego bohaterowie wydawali się nieraz rozbitkami z poprzednich stuleci w Erze Robotnika, tak w Wieku Facebooka i Trumpa progresywny inteligent wydaje się żywą skamieliną poprzedniej epoki, weteranem przegranych wojen, kawalerzystą w epoce wojny materiałowej i ciężkich karabinów maszynowych.

Jakub Baran: Jestem jednym z tych przedstawicieli lewicy, dla których Jünger jest wart czytania i wydawania. W Korporacji Ha!art szykujemy kolejne po „Szklanych pszczołach” tłumaczenie powieści fantastycznej Jüngera – tym razem będzie to „Eumeswil”. W pewnym sensie wszyscy jesteśmy jak bohaterowie z jego powieści rzuceni w nowy, opanowany przez maszyny świat, wciąż zakorzenieni w czasach, które dawno już minęły. Pytania o to, do czego może posłużyć nam technika – i równie ważne: o to, co technika robi z nami – mogły być profetyczne kilkadziesiąt lat temu. Teraz, kiedy jesteśmy podłączeni do maszyn praktycznie 24/7, a postęp techniczny zamiast doprowadzić, jak pisał kiedyś Jünger, do „uduchowienia planety”, prowadzi do jej zniszczenia, okazują się absolutnie realne i fundamentalne.

Natalia Żarska: Wspaniale sformułowane pytanie retoryczne!

Wiek Jüngera
Cykl tekstów poświęconych twórczości pisarza Ernsta Jüngera (1895-1998) przy okazji wydania przez Ha!art powieści „Eumeswil” w tłumaczeniu Wojciecha Kunickiego. Kliknij, by zobaczyć pozostałe teksty z cyklu.

Ilustr. Kacper Janusiak

Maciej Zakrzewski
ur. 1980, zajmuje się polską myślą konserwatywną XIX i XX w. Związany z Ośrodkiem Myśli Politycznej, wykładowca Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II, pracownik krakowskiego IPNu. Popularyzator twórczości Ernsta Jüngera, założyciel fanpage'a "Totalna Mobilizacja".

Jakub Majmurek
ur. 1982, filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisze także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m. in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”.

Jakub Baran
ur. 1990, studiował filozofię na UJ. Działacz Razem, współpracował z Korporacją Ha!art. Specjalista PR, publicysta i redaktor. Miłośnik kultury fizycznej.

Natalia Żarska
ur. 1976, germanistka, tłumaczka dzieł Ernsta Jüngera, badaczka jego twórczości. Zajmuje się także romantyzmem niemieckim, szczególnie Josephem von Eichendorffem. Pracuje w Instytucie Filologii Germańskiej Uniwerytetu Wrocławskiego.

Jacek Wiaderny
ur. 1994, absolwent kulturoznawstwa w Kolegium MISH Uniwersytetu Warszawskiego. Publikował m.in. w „Twórczości”,„Nowej Orgii Myśli”, „Ha!arcie”. W „Małym Formacie” pisze i redaguje.
Jakub Wolak
ur. 1995, student filozofii i filologii klasycznej w ramach MISH UJ, związany z Fundacją Augusta hr. Cieszkowskiego i kwartalnikiem "Kronos". Organizator Studenckich Spotkań Filozoficznych.
redakcjaJacek Wiaderny
korekta Lidia Nowak
POPRZEDNI

varia proza  

Anarcha

— Ernst Jünger

NASTĘPNY

rozmowa  

Chwytanie chrząszczy

— Jakub Wolak