fbpx
Ładowanie strony
Logotyp magazynu Mały Format

1. Czym dla ciebie jest jukstapozycja? Jakie ma znaczenie dla twojego pisania?

Piotr Janicki: Dobrze postawiona po prostu cieszy oko światów. Nie ma ona żadnego znaczenia dla mojego pisania; gdyby pisać jukstapozycje, to wtenczas opowiadać rozpad jądra izotopu złota równaniem reakcji rozpadu i wstawić to równanie do tabeli z podobnymi.

Pomyliłem się, miałem na myśli zioła, jakąś wodę, naczynie i ogień, intencjonalność każdego składnika i żywiołu, chcenie, żeby być i poruszać otoczeniem.

Natalia Malek: Jukstapozycja, z konkretnej praktyki związanej z awangardą, o czym pisał Ważyk, stała się dziś czymś powszechnym, powszechnie stosowanym; tak obecnym, że aż niezauważalnym. Została zawłaszczona przez kulturę masową. Z metody „kubistycznej”, wywiedzionej z analitycznego myślenia i konkretnych ambicji artystycznych, stała się metodą „wrażeniową”, impresyjną. Używa się jej w filmach, komiksach, kreskówkach i reklamach, zestawia się wszystko ze wszystkim, gwoździe z malinami, a ostatecznie nie chodzi o ukazywanie żadnych nowych jakości, tylko o efekt wow! Chciałoby się dopisać liechtenstainowskie wow, ale nawet to nie. Obecnie nie chodzi już nawet o niespodzianki, jest to po prostu wow! marketingowego nęcenia, takie wow! w zestawie z komunikatem prosimy podpiąć kartę kredytową, aby odnowić subskrypcję.

Mimo że smutny los spotkał jukstapozycję, nadal są dzieła, starsze i nowsze, które potrafią zachwycić. Może to jest właśnie stawka: zachwycić, a nie – zaskoczyć? Sama nie wiem. Jukstapozycja oczywiście jest ważna, jakieś osobiste z nią związki mam, choć w najnowszej książce staram się oddalić od tego rodzaju kadrowania na rzecz większego powiązania wiersza z samym językiem. Bo do tej pory pisałam raczej obrazami, bardziej wizualnie.

Joanna Mueller: Z pewnością w poezji – tak własnej, jak i cudzej – bliższa mi jest poetyka elipsy i zestawień niż ciągłości i schludnego wynikania. Zamiast logicznie wygładzonych, płynnych fraz – wolę dostawać i dawać obraz poetycki we fragmentach, z kubistycznie ostrymi krańcami, kłujący w oko nerwicowymi przerwami i perseweracją uskoków sensu, lubię, jaki mnie razi i rani ta grań.

Na pewno moje prywatne jukstapozycje nie są tak radykalne i rzucające się w oczy jak u poetów i poetek najbardziej z tym modelem kojarzonych (patrz niżej). Polegają też chyba na czymś innym niż ciągłe zmiany rejestru i kanału komunikacyjnego czy swobodny montaż odległych obrazów, dla których zasadę łączliwości musi wytworzyć dopiero sam czytelnik (albo nie musi, jeśli lubi po prostu trwać, zawieszać się w tym zestawieniu). U mnie zderzenie obrazów to najczęściej wynik kolizji w samym języku – w jego gramatyce, składni, w skojarzeniach brzmień, w zerwaniu wiązań frazeologicznych, w etymologii lub jej fałszywej wersji, w eliptycznych ciachnięciach, ale także w wielości perspektyw i warstw znaczeniowych. To w języku tkwi haczyk, na którym zawieszają się pozornie obce obrazy. Lubię, gdy jedno słowo, zakleszczone w różnych gramatycznych i składniowych trybach, nagle zaczyna swobodnie przeskakiwać między swoimi potencjalnościami – podmiot staje się dopełnieniem, czasownik – rzeczownikiem i tak dalej, trochę jak w kolażach kubistycznych, gdzie noga modelki okazuje się zarazem skrawkiem krawata albo czubkiem wieży Eiffla. No więc kolaż, owszem, ale nie statyczny! Poruszają mnie te jukstapozycje, które biegną, są w ciągłej zmianie, w ruchu. Kolaż, lecz z dynamiką kolarza. I zestawienie z elipsą w bonusie. Takie zwichnięte jukstapozycje siedzą mi w wierszach najbardziej.

Andrzej Szpindler: Jeśli ziemskość przepajają ogniwa sympatycznych powiązań, a i księżyc w nowiu przegląda się w mojej, ziewającej na jego widok jaźwie, chyba nie zdziwi nikogo, gdy nagle stwierdzę z wysokości siedmiuset kilosów od czubka stratosfery, że jukstapozycją moje życie wżyna się w łańcuchy sympatycznych powiązań. A kiedy to stwierdzam, straszliwie nosuję wokół każdej i każdego spośród żywych i wtedy robię się za sympatyczny wobec bezliku atomów, a też w moje życie wpierdziela się szałowy kwantyfikator, przy czym uogólnienie to wtrynia się do mnie jukstapozycją. Najwięcej jej zaznałem, kiedy montowałem „ssanie w trąbieniu na smykałce do ciągłego oddawania”. Jakbym wpijał się w masyw jukstapozycji kapsułą, napędzaną tym, że przez siedemset lat, raczkując na poweriserach, nie mogłem do niej wpełznąć. A kiedy kapsuła wystrzeliła już z bezwzględnym slurp!, cała jej traska brzmiała jak siedemsetkilowy żelek, do którego mówiono tak, że zrozumiał i teraz odtwarza w rozciągniętych na stulecia mikrotonach gromkie: METY-SAŻ NATY-CHMIAST.

Agnieszka Wolny-Hamkało: Czy zestawienia obrazów są tylko przejawem, wyrazem głębszych procesów? Psychoanalityczna interpretacja jukstapozycji nikogo już nie cieszy. Zaś wizja kartezjańskiego podmiotu, który wie wszystko (o sobie) – raczej nudzi. Lubię myśleć o jukstapozycji niebinarnie, jako o zderzeniu antropologii głębi i powierzchni. W tym sensie (i w każdym innym) to dla mnie ważny środek, który potrafi spuścić niezłe lanie w taki sposób, że nikt nie wie, jak to się właściwie stało.

 

2. Jakiego autora/autorkę albo nurt literacki/grupę literacką uważasz za najbardziej jukstapozycyjnych i dlaczego?

Piotr Janicki: Adama Mickiewicza. „Za to, że te a nie inne wybrał do naśladowania wzory”. I że stworzył monstrum w osobie języka. Tak się mówi, że wprowadził nowe słowa, których znaczenia trzeba było wyrywać błotnicom z gardła. Ale jak one skrzeczały! Bo im tak zalecił Pan, Faun, bo lubił potańczyć, a mu oświecone tłumoki nie dawały okazji. I wtedy się zawziął ten pionowy ruch do znaczeń i ich odziaływania magnetyczne.

Natalia Malek: Wypełniam ankietę, kiedy w Iluzjonie leci retrospektywa Godarda, bez wątpienia fana jukstapozycji. „Kobieta zamężna” mogłaby działać jak podręcznik, w dobrym tego słowa znaczeniu, praktycznym i niepatetycznym. Pewnie by się to Godardowi nie spodobało. Ale we mnie budzi zachwyt — nazwijmy go partnerskim, a nie konsumenckim. Szybkiego, bezwzględnego kadrowania, bezwzględnego w znaczeniu, że niedbającego o odłamki, które lecą, kiedy trze się materiałem o materiał, uczyłam się od imagistów, Pounda i Williamsa. Wczesny Pound był na wojnie z poetyckimi spowalniaczami, z porównaniami, ze słowem „jak”. Oczywiście nie można zapomnieć o Apollinairze i samym Ważyku. W sztuce ważne są dla mnie asamblaże, tam dochodzi do bezpośredniości następstw, wymieszania skutków i przyczyn, a dodatkowo nie schodzi z planu widzenia kwestia ram, zewnętrza, czyli i: uwarunkowań. Albo, na przykład, kwestia gry między dziełem a tytułem, „Nadzieja skazanego na śmierć Miró”; „Panna młoda rozebrana przez swych zalotników, jednak” Duchampa, „Tańczący kształt torpedy Caldera”, „Deser” Szapocznikow, „Ciemna strona księżyca” Pinińskiej-Bereś i tak dalej.

Ta gra także nosi cechy jukstapozycji, ciekawej, bo rozpiętej na kilku planach, a nie tak statycznej jak, na przykład, w montażu. Najciekawiej dzieje się to w rzeźbie, chyba dlatego, że już wyjściowo relacja pomiędzy obiektem a jego tytułem jest rozrzedzona. Tytułów rzeźb się raczej nie pamięta, rzeźby zwykło się traktować jako najbardziej dobitne dzieła sztuki, w jakiejś mierze najmniej przez to poetyckie, więc podjęcie gry z tym przekonaniem, choćby za pomocą jukstapozycyjnego tytułu, rozplanowanie tej gry na kilku płaszczyznach… no, mnie zachwyca.

Joanna Mueller: Jukstapozycje można tworzyć na różne sposoby, więc trochę inne będą one u poetów takich jak Piotr Janicki, Julek Rosiński czy – z najmłodszych – Szymon Kowalski, a trochę inne – i nie ukrywam, że mi bliższe – w poetykach siedzących głębiej w trybach języka niż w zaczepnym montażu fraz i obrazów. Po mistrzowsku działa w zestawieniach Maria Cyranowicz, świetne są przebodźcowane „haki” Agaty Puwalskiej, stonerowe przeskoki u Patryka Kosendy czy Pawła Harlendera oraz jazdy i przeklikiwania się po sensach u Michała Mytnika i Bartosza Horyzy (łopanie, jak oni dają po stykach!). Jeszcze inaczej – niby spokojniej, bardziej statycznie, ale za to plastycznie – działają w jukstapozycjach Justyna Bargielska, Przemysław Suchanecki czy Natalia Malek. Albo Konrad Góra w „Nie” – czyli poemacie złożonym z samych pogruchotanych, dystychowo zduszonych obrazów. Plus oczywiście mistrzowie poetyki zestawień – Miłosz Biedrzycki i Robert Rybicki. Wymieniam tylko najmłodsze grono, choć całej jukstapozycyjnej zabawy nie byłoby oczywiście bez starszaków: Tadeusza Peipera, Jana Brzękowskiego, Adama Ważyka, Tymoteusza Karpowicza, Krystyny Miłobędzkiej, Juliana Kornhausera, Jarosława Markiewicza, Tamary Bołdak-Janowskiej, Lucyny Skompskiej etc.

Andrzej Szpindler: Jeśli udałoby się przyjąć, że dobroć jukstapozycji nieco zmutowała odkąd Jan Błoński, rozdzieliwszy strefy wpływów na Przybosia i Miłosza, skojarzył ją z tym drugim jako uprzywilejowany przez niego środek poetyckiej wypowiedzi, a jeśli zarazem nie zachodziłaby konieczność rażenia pana Jana Błońskiego wiązką z zajumacza racji i dalej mógłby drapować autora „Uczciwego opisania samego siebie nad szklanką whisky na lotnisku, dajmy na to w Minneapolis” na tytana „filmowej techniki obrazowania”, a my nadal moglibyśmy obserwować biliony filmików tryskających spod bigbangowych brwi autora „Uczciwego opisania samego siebie nad szklanką whisky na lotnisku, dajmy na to w Minneapolis”, jednocześnie przyjmując, że jukstapozycja gwarantuje prędkość, z jaką AI zmienia sobie pieluszki, a przy której „filmowe techniki obrazowania” drętwieją w pozie stereotypowego średniowiecza, wygłodniałego sprzętów kopcących się już, a wciąż za mało, by dendrytami uścisnąć wymarzony efekt (= wiszenie wszystkim, czy na serio kosmici lądują czy to tylko obraz), więc jeśli udałoby się skojarzyć jukstapozycję z akceleracją, nie omieszkałbym zauważyć, że właśnie puszczam owo skojarzenie z magnetofonu. I nagle usłyszałbym, jak pierdzielę, że najbardziejukstapozycyjną grupą literacką są… ludy. Aczkolwiek choć między moimi pijawkowymi brwiami a suprematycznymi wąsikami, tańczącymi wespół „boogie-woogie na Broadwayu”, wyświetlałby się wtedy… nos owijający się wokół hologramu z logo grupy L=A=N=G=U=A=G=E, bo dopatrywałbym się w jej szeregach obierania atmosfery symulakrów z elementów atmosfery za pomocą paparacjonalnego flesza jukstapozycji, choć przypominałbym sobie bezczelnie taką grupę, która się nazywała Fantomas (i napisała „Kupiłem bułkę do alfy. / Pochłania kilometry”), choć patrzyłbym, że pan Andrzej Sosnowski opublikował w „LnŚ” tłumaczenie „Europy” pana Johna Ashbery’ego, co uzupełnia o speedfreakowaty kawałek prędkości utrwaloną w polszczyźnie astralną maskę znanego nowojorczyka, mniemałbym przy tym, że powinienem napomknąć o Grzegorzu Wróblewskim przekraczającym barierę dźwięku w swoich zachwytach nad Lorcą, jednak całkowicie pochłonięty byłbym przezierającym przez konstrukty Przybosia „pastuszym ogniskiem”, w którym, zanim się urodził, straciła życie jego siostra, Julia, po której odziedziczył imię, a proces dziedziczenia popychał go od strony kresu ku sylwetce, która całym swym trwaniem uzmysławia błysk i „na dwadzieścia lat przed Lemem mówi o nadaniu człowieka – niczym wiązki informacyj – przez radio” (według Sandauera).

Agnieszka Wolny-Hamkało: Kogoś chciałabym poprzeć. Chciałabym poprzeć Adama Kaczanowskiego, który stosuje ten środek z taką lekkością, jakby w życiu nie robił niczego innego. Część jego wierszy jest wręcz zbudowana z jukstapozycji, które jednak pojawiają się w różnych funkcjach: raz uszczelniają, a raz rozszczelniają wiersz.

 

3. Jaka jest Twoja ulubiona jukstapozycja?

Piotr Janicki: „Ulubiona jukstapozycja” – ta jukstapozycja przypadła mi do gustu w ostatnim czasie najbardziej, bo zbiera w obraz tak różne jego początki, że tunel od jednego z nich do drugiego stęka. Dawniej lubiłem taką, że siedzimy ze Szpindlerem na schodach i Andrzej mi opowiada o jakichś zwyczajach środowiska artystów wizualnych, a ja widzę, że on także opisuje pewną roślinę, chyba to był krzak po lewo. A nie, jednak po prawo, dosłownie na wyciągnięcie nogi, i Andrzej ma w dłoni tak krótkiego skręta, że kiedy go bierze do ust, to ja mrużę oczy.

Natalia Malek: Wspomniałam ich sporo; ale ulubioną jest chyba Poundowska „Alba”, po polsku można ją znaleźć w przekładzie Leszka Engelkinga. Piękne rzeczy robi Rae Armantrout, po polsku dzięki Kacprowi Bartczakowi. Chciałabym też kiedyś pokazać jukstapozycje Louise Glück, dziwaczne, bo rozgrywane wobec emocji czy na emocjach, czyli na tym „gorszym” materiale dla poezji, gorszym od obrazów czy słów, jak się obecnie, być może nie bez racji, uważa. Glück nie ma w Polsce przesadnie dobrej passy, a jest to poetka, której jukstapozycje mnie zatrzymały na dłużej, właśnie one, a nie jej tematy czy przekonania.

Joanna Mueller: Kocham jukstapozycje Ryby. Chyba nikt tak nie umie montować i przezwajać jaźni. Mogłabym tu cytować całe wiersze, ale nie będę. Zajrzyjcie sobie i już.

Andrzej Szpindler: Moja ulubiona jukstapozycja to in effigie. Dlatego zacytuję teraz dwa obszerne wyimki z „Urody na czasie” oraz „Kamienia w pieluszkach” Leopolda Buczkowskiego i poproszę was, żebyście wyobrazili sobie, jak Alexander Kluge czyta je w „Bildzie” obok nagłówka „gang Baader-Meinhof nadal morduje”.

Agnieszka Wolny-Hamkało: Przepisałabym tu linijkę z Kaczanowskiego, ale – jak śpiewał Joka – lepiej jak jest więcej. Dlatego wskażę zestaw jukstapozycji z mojej ulubionej książki Adama – „Stany”.

wyglądamy jak z bajki/ i stać nas na chwilę relaksu/ niezła willa
musi mieć basen/ plażę i port, do którego mogą zawijać/
„Gigantyczne boje ma ta nasza sąsiadka!”/ „Bierzemy kurs na
tę jej deltę Nilu!”/ ale nie jesteśmy kimś/ kto przeczuwał, ale
nie przewidział/ „Co za wspaniała okazja/ ta tęcza, u podnóża
której leży worek dukatów!”/ ten okręt musi mieć kapitana/

opłata za wejście do redy:/ ile czułości dla coraz okrutniejszych
postaci/ Megaeksterminatora i jego Superzgliszczy/ należy się
na dobranoc?
 

Tekst ukazał się dzięki wsparciu Funduszu Współpracy i Solidarności „Aktywni Naprzód” Fundacji Naprzód i transform!europe. transform!europe – Europejska Fundacja Polityczna – korzysta z dotacji Parlamentu Europejskiego.

Jestem chłonącą katodą!

Cykl tekstów wokół twórczości Adama Ważyka, w związku z 40. rocznicą jego śmierci. Kliknij, by zobaczyć pozostałe teksty cyklu.

Piotr Janicki urodzony w 1974 r. w Białymstoku, mieszka w Supraślu. Współtwórca i redaktor zina poetyckiego www.cycgada.art.pl (2005-2010). Autor tomów poetyckich: Nadal aksamit (2006), Wyrazy uznania (2014), 13 sztuk (2016), „psia książka” (2018), Spis treści (wraz z Adamem Kaczanowskim) (2020), Ćwiczenia muzyczne albo księga muz napisane przeze mnie na gruzach cesarstwa Stanów Zjednoczonych Ameryki Płn. (2022). Współautor, wraz z Bartkiem Kalinką, płyty „Boży rok” (2007).

Natalia Malek

polska poetka, kuratorka wydarzeń literackich i tłumaczka. Laureatka Nagrody Literackiej Gdynia 2021 w kategorii: poezja.

Joanna Mueller

poetka, eseistka, redaktorka (m.in. redaktorka prowadząca w Biurze Literackim). Od lat prowadzi warsztaty literackie dla dzieci, młodzieży, osób dorosłych i seniorów. Autorka wielu książek poetyckich, m.in. „Somnambóle fantomowe”, Zagniazdowniki/Gniazdowniki”, „intima thule”, „Waruj” (poemiks wraz z Joanną Łańcucką) oraz Hista & her sista. Redaktorka książek: „Solistki. Antologia poezji kobiet (1989–2009)” (razem z M. Cyranowicz i J. Radczyńską) oraz „Warkoczami. Antologia nowej poezji” (wraz z B. Gulą i S. Głuszak). Mieszka w Warszawie, gdzie m.in. współtworzy seminarium o literaturze kobiet Wspólny Pokój.

Andrzej Szpindler

ur. 1997, obstawiał trasę papamobile podczas szóstej pielgrzymki JP II do Polski, dostrzegł snajpera na dachu hotelu Victoria, pomachał mu, snajper odmachał; od 1999 roku półczłonek i półprezes Czytelnika, właściciel praw; żądał, aby tłumaczyć mu natychmiast terrorystyczne pomysły Thomasa Bernharda i innych pigularzy, wyciskających glob z blisterów Jeanów-Paulów Gaultierów nienawistnikowstwa.

Agnieszka Wolny-Hamkało

poetka, autorka powieści, opowiadań i sztuk teatralnych. Ostatnio opublikowała mikropowieść „Lato Adeli” (2019) i tom wierszy „Raster Lichtensteina” (2021), w 2021 roku ukazał się też art-book z jej wierszami „Storczyki Hectora Guimarda”. Współzałożycielka i redaktorka naczelna (wraz z Kamilem Kawalcem) poetycko-społecznego pisma „Zakład”, kuratorka literacka Międzynarodowego Festiwalu Opowiadania, doktorantka IBL PAN. Naukowo zajmuje się kampem w nowej poezji polskiej. Mieszka we Wrocławiu.


korekta Lidia Nowak

Jestem chłonącą katodą!

Cykl tekstów wokół twórczości Adama Ważyka, w związku z 40. rocznicą jego śmierci. Kliknij, by zobaczyć pozostałe teksty cyklu.

Piotr Janicki urodzony w 1974 r. w Białymstoku, mieszka w Supraślu. Współtwórca i redaktor zina poetyckiego www.cycgada.art.pl (2005-2010). Autor tomów poetyckich: Nadal aksamit (2006), Wyrazy uznania (2014), 13 sztuk (2016), „psia książka” (2018), Spis treści (wraz z Adamem Kaczanowskim) (2020), Ćwiczenia muzyczne albo księga muz napisane przeze mnie na gruzach cesarstwa Stanów Zjednoczonych Ameryki Płn. (2022). Współautor, wraz z Bartkiem Kalinką, płyty „Boży rok” (2007).

Natalia Malek

polska poetka, kuratorka wydarzeń literackich i tłumaczka. Laureatka Nagrody Literackiej Gdynia 2021 w kategorii: poezja.

Joanna Mueller

poetka, eseistka, redaktorka (m.in. redaktorka prowadząca w Biurze Literackim). Od lat prowadzi warsztaty literackie dla dzieci, młodzieży, osób dorosłych i seniorów. Autorka wielu książek poetyckich, m.in. „Somnambóle fantomowe”, Zagniazdowniki/Gniazdowniki”, „intima thule”, „Waruj” (poemiks wraz z Joanną Łańcucką) oraz Hista & her sista. Redaktorka książek: „Solistki. Antologia poezji kobiet (1989–2009)” (razem z M. Cyranowicz i J. Radczyńską) oraz „Warkoczami. Antologia nowej poezji” (wraz z B. Gulą i S. Głuszak). Mieszka w Warszawie, gdzie m.in. współtworzy seminarium o literaturze kobiet Wspólny Pokój.

Andrzej Szpindler

ur. 1997, obstawiał trasę papamobile podczas szóstej pielgrzymki JP II do Polski, dostrzegł snajpera na dachu hotelu Victoria, pomachał mu, snajper odmachał; od 1999 roku półczłonek i półprezes Czytelnika, właściciel praw; żądał, aby tłumaczyć mu natychmiast terrorystyczne pomysły Thomasa Bernharda i innych pigularzy, wyciskających glob z blisterów Jeanów-Paulów Gaultierów nienawistnikowstwa.

Agnieszka Wolny-Hamkało

poetka, autorka powieści, opowiadań i sztuk teatralnych. Ostatnio opublikowała mikropowieść „Lato Adeli” (2019) i tom wierszy „Raster Lichtensteina” (2021), w 2021 roku ukazał się też art-book z jej wierszami „Storczyki Hectora Guimarda”. Współzałożycielka i redaktorka naczelna (wraz z Kamilem Kawalcem) poetycko-społecznego pisma „Zakład”, kuratorka literacka Międzynarodowego Festiwalu Opowiadania, doktorantka IBL PAN. Naukowo zajmuje się kampem w nowej poezji polskiej. Mieszka we Wrocławiu.

POPRZEDNI

varia proza  

Obrachunek

— Adam Ważyk

NASTĘPNY

szkic  

Wielka blaga

— Jakub Skurtys