fbpx
Ładowanie strony
Logotyp magazynu Mały Format

Na początku chwilkę poświęcę sprawie kształtów. Najlepsze, co można zrobić z wierszami Pułki, to czytać je na okrągło, w kolistych ruchach. Pułkowe uniwersum ma kształt okręgu. Piszę o uniwersum, bo mam wrażenie, że mimo wszystkich grzechów, o które się Pułki poezję posądza, przyklejając mu łatkę „poety trudnego”, znaczna część jego tekstów tkwi w określonym świecie, którego zasady, symbole i formy poprzez ciągłe zapętlenia wydają się znajome.

Uniwersum Pułki nie jest, nawet w przypadku sklejonych, gotowych tomów, pomyślane liniowo. Żaden tam skierowany w przód „rozwój’’ czy ewolucja poetycka, którą da się naszkicować na wykresie (chociaż sinusoida Pawła Kaczmarskiego, w ograniczonym zakresie, działa dobrze). Dobrze też działa – i potwierdza moją nieliniową hipotezę – lista słów kluczowych, wymieniona przez Kaczmarskiego na końcu szkicu dołączonego do „Wybiegania z raju”, która zamiast liniowości zakreśla raczej sporą sieć pojęć i perspektyw, za pomocą których można próbować w wierszach Pułki coś złowić.

Mój ulubiony okres w twórczości Pułki to czasy przypadające na premiery tomów „Mixtape” oraz „Zespół Szkół”. Obok wymienionych książek (w 2008 roku) wykluł się w serii wyda.w?D?Dniczej w korpo.racji cicy nabiau zbiorek „Obiecywał Ruski wolną Polskę”, opublikowany w postaci czystego pliku PDF (określony na blogu, jak sądzę ze względu na czystość typograficzną, jako minimalistyczny). Jest to mistrzostwo świata w zakresie remiksowania poetyckiego uniwersum. Zagadnienie ciekawe dla filologów (bo mamy różne wersje wierszy, a więc można dłubać w szczególe, a także wiersze z wymienionych wyżej tomów stacjonarnych w innym układzie), ciekawe dla psychodelicznych podróżników po wierszach Pułki (remiksowanie w obrębie wiersza, w obrębie tomu i w obrębie całego wyobrażonego świata frazy potrafią doskonale rozhuśtać banię).

»Obiecywał Ruski wolną Polskę« mistrzostwo świata w zakresie remiksowania poetyckiego uniwersum

Montowanie tekstów odbywa się u Pułki na poziomie całościowej konstrukcji poetyckiej tej książki. „Obiecywał Ruski wolną Polskę” to tomik, który, jako zebrany w jeden plik produkt przeznaczony do czytania, gromadzi w sobie znaczące przecięcia, zakotwiczenia i pętle. W omawianym zbiorku widoczny jest podmiot, osoba pisząca wiersz, która ciągle z uporem wyraża swoją świadomość procesu pisania. Obok tego powstają obrazy ilustrujące to, co poeta mówi, że miał na myśli. Jeszcze dalej tworzą się formy pośrednie. U Pułki dopiero to wszystko zebrane razem składa się na wiersz. Taki podział widać na przykład w „To będzie lepsze”. W momencie, w którym wjeżdża wers „/ tutaj odpocznę i chyba zmienię czcionkę /” następuje załamanie się fikcji, podobnie działa fragment „Pozwolisz, że Ci przerwę. Spalę porcję. / Pomyślę o Magdzie. Nie w tej kolejności”. Dość  niespodziewanie przypomina mi się scena z „Ani z Zielonego Wzgórza” (pozdrawiam Cię mamo, jeśli to czytasz!), w której Ania, kiedy pisze list, na chwilę musi odejść od biurka, więc grzecznie przeprasza za to i melduje się, że już wróciła i pisze dalej. Pułka, gdy tak robi, wychyla głowę (albo dłoń – też ważna u Pułki kwestia – tutaj akurat dłoń z blantem) zza fikcji i nigdy zupełnie jej już nie chowa. Cały czas nawiguje czytelnikiem, a nawigacja staje się częścią opowieści. Ciągle zaznacza istnienie dwóch poziomów: poetyckiego mięsa, zawartości, wierszy już napisanych oraz swojego bycia obok tworzącego się wiersza tak jest w przypadku małego trzywierszowego cyklu „Divine”. Dopiero w wierszu „Divine III” padają słowa: „Wreszcie mogę przyznać – oglądam Divine wijącego / ego? / się / na własnym koncercie”. Może przyznać, że wiersz nie rozwija się gładko, chociaż ciągle w podobnej ramie przestrzennej, dosłownie – w jednym pokoju. Brzmi to trochę tak, jakby Pułka chciał napisać wiersz o drag queen, której występ ogląda na YouTubie, przez trzy wiersze rozkręca się, zamyka (a raczej przymyka tylko na chwilę) inne myślowe wątki („Tyle rozdwojonych końcówek”).  Pobrzmiewa w tym irytacja. Kolejne rozwidlenia, a także ujawnienie sytuacji snucia wiersza z „Divine III” poprzedza zrezygnowane westchnięcie „O, znowu”. Tor tych trzech wierszy, tej rozwijającej się historii przypomina mi moje nieudolne próby grania na konsoli i, powiedzmy, sterowania samochodem w symulatorze (z wiersza „Dzień święty święcić” – „startuj / tekstowa gra planszowa / zasady są proste: / 1. Umieć”). W końcu w „Divine III” podmiot przyznaje się i relacjonuje swoje oglądanie występującej drag queen. Jeśli nie chcemy patrzeć jak poeta przegrywa w grę, ciągle rozbija się o przydrożne drzewa i zaczyna od nowa, możemy od razu wejść w jedną z przestrzeni proponowanych w tekście. Odsyłam do teledysku, który Pułka oglądał na pewno, a nawet zaszczycił łapką w górę. W teledysku znajdują się cytowane w wierszu słowa, które „mają w sobie / nadzienie pasujące jak pięść, jak fisting”. Rozkręcający się powoli wiersz daje nam w końcu obraz pełni, konkretnie – wypełnionego naczynia (wcześniej w tym samym wierszu o Divine: „wygląda jak baryła pełna marynatów”. Uwaga! Naczynia będą jeszcze ważne.).

Ale dalej w tym samym wierszu, co sugeruje słówko „Wracając:”, poeta znowu kieruje siebie na odpowiedni tor jazdy. Pułka w omawianym zbiorku wraca często. Wraca do „cynowej chatki” (tu bardzo autotematycznie), do domu, wraca „mimo to”, wraca z zakupów (w wierszu „Zagranica”). Wracanie sugeruje określoną, własną zamknięta przestrzeń, odcinającą się od tego, co poza nią. Sugeruje też (raczej zwodząc czytelnika) istnienie głównego wątku całej opowieści. Gdybym miała pokusić się o określanie, co jest głównym wątkiem, wskazałabym na samą ramę – konstruowanie wiersza jakby na żywo przy jednoczesnych rozgałęzieniach na poziomie tekstu, metafory, przestrzeni i podmiotu, co za pomocą wspólnego uniwersum i powracających remiksowanych fraz, łączy się w skomplikowaną strukturę sieciową.

Głównym miejscem akcji w „Obiecywał Ruski wolną Polskę” pozostaje pokój. W „Divine” „do pokoju wtargnął Marcin Sendecki / i lekko powiedział »Chłopaki język jest ważny!«. Ale ważniejsze w pokoju jest wspomniane już wcześniej naczynie – kubek. Powracającym jak echo tekstem – który nie wszedł do publikowanego na Cichym Nabiaule zbiorku – jest otwierający tom „Zespół Szkół” wiersz „Masmix”. To miks kawałków, który przedstawia podstawowy dla „Obiecywał Ruski wolną Polskę” sposób widzenia relacji czasoprzestrzennych. „Teoretyczna”, fundująca symbol, część wiersza głosi – „Czas jest Naczyniem i wcale nieważne – / czym Naczynie wypełnić, lecz gdzie je postawić”. Problem w tym, że bohater wiersza kubek zgubił, nie pamięta, gdzie go postawił.

Wypełnienie naczynia czasu może oznaczać robienie czegoś, wykonywanie czynności i zapełnianie w ten sposób minut i godzin. Wypełnienie czasu kojarzy się raczej z dobrym i sensownym gospodarowaniem, wypełnia się przecież także obowiązki. Postawienie naczynia to ulokowanie czasu w pewnej przestrzeni, w pewnym konkretnym miejscu. Na to zwraca uwagę Pułka, nie po raz pierwszy grając w swoim symbolicznym obrazowaniu na przeciwieństwach. Cały zbiorek jest właściwie zbudowany na kilku przeciwstawnościach (ręka/noga, dom/zagranica, leżenie/wstawanie, czas/przestrzeń, wiersz/pisanie wiersza, pamiętanie i wspominanie/zapominanie, obraz/dźwięk, mowa/pismo (dwa ostatnie jeszcze silniej grają w „Cenniku”). We frazie kończącej „część teoretyczną” widać stopienie się przestrzeni metafory z przestrzenią, w której dosłownie porusza się bohater wierszy: „To trudne piękno, lecz piękno. Uporządkowane. Pościeraj tylko kurze” („Divine III”) lub – w wersji z „Masmixu” – „To trudne piękno, lecz piękno. Ścieraj”). Okazuje się, że przestrzeń ograniczona, do której się wraca, czyli dom – a przy większym zbliżeniu: pokój – jest przestrzenią wyobrażonych symboli. To jeden ze sposobów, w jaki Pułka nawiguje czytelnikiem – daje złudną wolność, mówi mu „Wyobraź sobie” („Masmix”), „Wyobraź ty sobie” („Kurwa, zamiast się położyć”), a następnie pokazuje obraz i tłumaczy, wykłada w szorstkich zdaniach jego symbolikę. Obok tego wartościuje wykreowane przez siebie sensy, zaznaczając, że liczy się przede wszystkim ten bardziej alternatywny (w języku, ale także w potocznej wizji tego, czym jest czas i jak można go kontrolować) obraz patrzenia na rzeczywistość (ważniejsze jest umiejscowienie czasu, nie jego wypełnienie).

Wszystkie moje dotychczasowe rozważania dotyczyły drugiej, bardziej obszernej części zbiorku zatytułowanej „Medytacje na górce”. Odrębną część stanowi tytułowy poemat „Obiecywał Ruski wolną Polskę”. Poemat, podobnie jak następujące po nim wiersze, jest zbudowany za pomocą pętli, powracających fraz, rozgałęzień. Szczególnie w pierwszej części mamy kombinatoryczną, hipnotyczną w odbiorze, wyglądającą jak efekt pracy algorytmu formułę. Do kolejnych wierszy ze zbiorku poemat płynnie przechodzi w zakończeniu. Pułka zamyka tekst świadomą, krytyczną wobec siebie klamrą – autocytatem z pierwszego wersu – „nie używając tych samych / już przetartych słów: „W szybie monitora zobaczyłem brokat (…)”.

Kusi mnie taka hipoteza, że cały Pułka jest o patrzeniu (i słuchaniu, a więc obok tego także o mówieniu, o słowie zapisanym i słowie mówionym). Paralaksa, punkty widzenia, „nieodwracanie wzroku”, przyjmowanie cudzej perspektywy to sprawy na pewno łączące się z pułkową postawą zaangażowania. „Obiecywał Ruski wolną Polskę”, a szczególnie jego początek, jest poematem o patrzeniu w jeszcze inny sposób. Obraz klaruje się dokładnie w ósmej zwrotce, kiedy to już wiemy, że scena jest prosta: podmiot siedzi i czyta książkę na komputerze. Podmiot patrzy na „szybę monitora”, później na „szybę powieści”, patrzy więc na to, co znajduje się pomiędzy, co wymaga odpowiedniego nastrojenia się wzroku. W międzyczasie szyba monitora zostaje rozbita, stłuczona, nie pozwala już na jasne, wyostrzone widzenie. Gdy rozbija się szyba monitora, obok tego, równolegle rozbity zostaje tok wiersza. Od patrzenia (oka, widzialności) przechodzimy w stronę ust (zęba, podniebienia, mówienia), później w tekście mamy już same odpryski tych „sfer”.

Kusi mnie taka hipoteza, że cały Pułka jest o patrzeniu

W dalszej części poematu dostrzec można odsyłacze do cytowanej wcześniej powieści „Ojczyzna” Wandy Wasilewskiej. Nie są to dokładne cytaty lub komentarze do konkretnych scen, raczej coś na zasadzie odłamków powstałych z powodu stłuczenia ekranu, małych fragmentów pochodzących z rozbitego szkła. Przykładowo fraza „chadzał na »spacery«” (koniecznie w liczbie mnogiej, bo brzmi jakby dostojniej, przez co lekko ironicznie) może być właśnie takim odpryskiem z następującego zdania z powieści – „Szanowała się panna, na spacery, na pogwarki chodziła”.

Nie będę udawać, że ciśnie mi się na usta (na ekran) syntetyzujące podsumowanie. Bardziej pożyteczna wydaje mi się formuła krótkiego appendixu-ciekawostki, do którego serdecznie wszystkie czytelniczki zapraszam. Wracając do powieści i czytania jej na ekranie – pojawienie się na początku wiersza tak prostego obrazu sprowokowało, w przypadku mojej lektury, pytanie o źródełko. Po szybkiej internetowej kwerendzie okazało się, że książka Wasilewskiej nie jest dostępna w żadnej oficjalnej wersji cyfrowej. Znalazłam natomiast na znanym i poważanym portalu chomikuj.pl plik RTF, w którym to format lekko się rozjechał, co faktycznie wywołuje przy lekturze efekt czytania przez nadpękniętą szybę monitora. Nie upieram się, że cyfrowa wersja tekstu powieści, którą oglądałam, to ta sama, którą czytał Pułka (czy czytał w ogóle i czy to coś zmienia), natomiast można w niej odnaleźć zmaterializowaną „maleńką kuleczkę (albo kwadracik)” a także inne zepsute, zglitchowane fragmenty, których mały wybór oddaję państwu poniżej.

Pułka 2.0

To cykl tematyczny, w którym na łamach „Małego Formatu” po raz drugi krytycznie przyglądamy się pisarstwu Tomasza Pułki. Kliknij, by zobaczyć pozostałe teksty z cyklu.

Paulina Chorzewska
ur. 1996, studiuje polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim. Publikowała w „Niewinnych Czarodziejach”. Woli wiersze, w które można poklikać.

Pułka 2.0

To cykl tematyczny, w którym na łamach „Małego Formatu” po raz drugi krytycznie przyglądamy się pisarstwu Tomasza Pułki. Kliknij, by zobaczyć pozostałe teksty z cyklu.

POPRZEDNI

szkic  

Fluks formuł

— Krzysztof Sztafa

NASTĘPNY

szkic  

Głębokie gardło. Wkład drugi, ostatni

— Piotr Seweryn Rosół