Czy śpiącego można przebudzić grzecznie?
Cyprian Kamil Norwid, „Milczenie”
Drogie czytelniczki, drodzy czytelnicy!
Raz na jakiś czas lubimy się zatrzymać i zobaczyć, co wtedy widać. W bieżącej pracy nad miesięcznikiem nie ma takich momentów zbyt wiele: nieustanie trzeba się zbierać, przedłużające się dyskusje odkładać na później, skojarzenia pośpiesznie notować i „po czasie” z mozołem odgadywać koleje błądzącej myśli. Na dodatek zapisane karteczki i notesy lubią się gubić, a zagubione pracują już tylko na kolejnego, uprzykrzającego życie intelektualnego kaca.
Temat, który podejmujemy we wrześniowym numerze MF, sygnując go hasłem „Śledź zmiany” (od nazwy jednej z opcji w Wordzie), to właśnie taka zapoznana kwestia: praca i codzienność redaktorek i redaktorów, korektorów i korektorek, edytorów i edytorek, tj. wszystkich tych, którzy, pracując z tekstem, w taki czy inny sposób uczestniczą w tej „dziwnej instytucji zwanej literaturą”. Temat ten towarzyszy nam stale, jest z nami jako przedmiot dyskusji i sporów, stanowi też integralną składową naszej działalności jako jeden z warunków jej prowadzenia. Niespełna rok temu (w numerze 10/2017) pytaliśmy o ich pracę i codzienność ilustratorki i ilustratorów, grafików i graficzki. Dzisiaj oddajemy głos tym, którzy są „najbliżej tekstu” – to właśnie one i oni w najgłębszym stopniu uprzytamniają wielowymiarowy sens określenia literatury jako zbiorowego urządzenia wypowiedzi.
Otwarte pozostaje pytanie o reguły działania tej instytucji. Czy literatura to po prostu „kosztowne hobby”? Tak stwierdziło jakiś czas temu Biuro Literackie, a złowieszczość tego sformułowania odbija nam się czkawką do dziś. Okazją do jego wygłoszenia była, przypomnijmy, opublikowana przez nas rozmowa Pauliny Chorzewskiej i Łukasza Żurka z Krzysztofem Sztafą poświęcona „Wybieganiu z raju” Tomasza Pułki. Nie pora teraz na rekonstruowanie tamtego sporu, byłoby to zresztą jałowe i niepotrzebne. Chcemy tylko wydobyć i przypomnieć konstytutywny dla całej sytuacji, a szybko przysłonięty problem: śmieciowa umowa i prekarne warunki zatrudnienia pracownika współtworzącego merytoryczne treści dla jednego z największych wydawnictw poetyckich w Polsce. Nie napawa optymizmem, że teza jedynego sensownego i wartościowego głosu w toczonej wówczas dyskusji[1] – Joanny Mueller-Liczner z tekstu „Wybieganie z niewidzialności” – pozostaje w niebezpiecznej bliskości tezy sformułowanej przez samo wydawnictwo. Akcentowany – na rozmaite sposoby – „powołaniowy” charakter pracy w kulturze i sztuce okazuje się po raz kolejny formą sublimacji i zamaskowania opłakanego stanu faktycznego, którego podstawową kategorią opisu jest pojęcie wyzysku.
Idźmy dalej, czyli wstecz. Trzy lata temu w Fundacji Bęc-Zmiana miała miejsce słynna sprawa Pawła Matusza, pracownika księgarni Fundacji, który został zwolniony z pracy po tym, jak upublicznił informacje o warunkach zatrudnienia. Przypadki Matusza i Sztafy wykazują wyraźne strukturalne podobieństwo – łącznie z reakcjami środowiska i stosunkiem pozostałych pracowników do obu zajść. Różni je to, że Fundacja Bęc-Zmiana jest NGO-sem, a Biuro Literackie wydawnictwem (firmą). Ponadto, co może najbardziej znamienne, sytuacja z Pawłem Matuszem wywołała szeroką środowiskową dyskusję, której najbardziej trwałymi plonami okazały się rozmowy przeprowadzone przez Jakuba Majmurka z szefową Fundacji Bęc-Zmiana Bogną Świątkowską oraz Martą Świetlik z Inicjatywy Pracowniczej, poświęcone możliwości reorganizacji zatrudnienia i walki o prawa pracowników trzeciego sektora. Najbardziej wszechstronnym omówieniem tej problematyki wydaje się z kolei zapis debaty pt. „Dla idei? O pracy w NGO-sach”, powiązanej z aferą w Bęc-Zmianie, z udziałem Adrianny Bartnik, Michała Lewandowskiego, Dominika Owczarka, Anny Zawadzkiej, Xawerego Stańczyka oraz stron konfliktu, czyli Pawła Matusza i Bogny Świątkowskiej. Wszystkich zainteresowanych odsyłamy do tych materiałów.
Takich przypadków jest oczywiście znacznie więcej – wspominają też o nich goście zaproszeni do cyklu „Śledź zmiany”. Nie chcielibyśmy jednak ugrzęznąć w aporiach krytyki negatywnej. Dlatego, zapraszając do rozmowy o współczesnych realiach pracy redaktorskiej i korektorskiej, pytamy nie tylko o problemy i patologie pola literackiego (i pól z nim sąsiadujących), ale również staramy się szukać wspólnie doświadczeń pozytywnych, dróg wyjścia ze stanu przeciągającego się kryzysu. O tych pierwszych mówią przede wszystkim uczestniczki i uczestnicy ankiety literackiej poświęconej praktyce redaktorskiej: Zofia Król, Dawid Kujawa, Mikołaj Ratajczak, Bartosz Sadulski, Małgorzata Szczurek i Aleksandra Żdan. Jako redaktorzy i redaktorki działających pism i wydawnictw (naukowych, społeczno-kulturowych, literackich) opowiadają o tym, co w swoim zawodzie uznają za najważniejsze, jak rozumieją swoją praktykę, wreszcie sumarycznie formułują krytykę uwarunkowań społeczno-ekonomicznych fachu redaktorskiego.
Z wielką radością witamy w cyklu „Śledź zmiany” Annę Mirkowską i Wojciecha Górnasia, dwójkę freelancerów zajmujących się zawodowo redakcją i korektą. W tekście „Redaktorzy, korektorzy, edytorzy, łączcie się!” wyjaśniają, z czym – w całościowym planie życia – wiąże się współcześnie taka ścieżka zawodowa. Wskazują też na konkretne, zainicjowane działania zmierzające do poprawy obecnej sytuacji. Omówiona przez nich idea powstającego właśnie Stowarzyszenia Korektorów i Redaktorów (SKiR), jego założenia i postulaty, doskonale współgrają z ankietową wypowiedzią Dawida Kujawy, którą – w formie puenty – zakończymy ten wstępniak:
Na pewno wiem tylko tyle, że nie poprawimy swojego położenia bez samoorganizacji, bo wyższych płac i lepszych warunków zatrudnienia nikt jeszcze nigdy nie dostał na Gwiazdkę.
[1] Tzn. wykraczającego, przynajmniej częściowo, poza sytuacyjną, agonistyczną logikę wypowiedzi i, co symptomatyczne, okrzykniętego gremialnie przez środowisko literackie jako słuszny, trafny krytycznie i diagnostycznie.