fbpx
Ładowanie strony
Logotyp magazynu Mały Format

Anne Carson

„Słodko-gorzki eros", przeł. Renata Lis, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2020, s. 224.

Istotą erosa jest ruch. „Jeśli sięgasz po dialog Platona, żeby złapać Erosa, nieuchronnie spotka cię rozczarowanie. On nigdy nie patrzy na ciebie z miejsca, w którym ty go widzisz. Coś się porusza w przestrzeni pomiędzy. I to jest najbardziej erotyczne w Erosie” (193). Wybierając temat swojej pierwszej książki, kanadyjska pisarka Anne Carson sięgnęła po jedno z najbardziej uniwersalnych doświadczeń ludzkości, opisane na setkach tysięcy stron przez poetów, pisarzy, filozofów. Ścieżka, na którą wchodzi, wydaje się więc znajoma i dobrze wydeptana. Carson rozpoczyna od literatury i filozofii starożytnej Grecji, szybko jednak obiera swój własny kierunek. Narracja, którą proponuje w „Słodko-gorzkim erosie” jest świeża i nieszablonowa. Do jej poprowadzenia pisarka wybiera esej – gatunek idealnie nadający się do tego rodzaju podróży. Dziś, ponad trzydzieści lat od pierwszego wydania, możemy wreszcie przeczytać tę książkę w znakomitym przekładzie Renaty Lis.

Choć Carson nie poświęca zbyt wiele uwagi mitologicznej genealogii Erosa jako bóstwa, można się domyślić, że najbardziej przekonująca jest dla niej wersja przekazana nam przez Hezjoda. Według autora „Teogonii” ten „najpiękniejszy z bogów” wyłonił się wraz z Gają bezpośrednio z Chaosu jako jedno z pięciu bóstw stwórczych, „wiążące serca” i wprowadzające bogów i ludzi w stan szaleństwa. Tym, co interesuje pisarkę najbardziej, nie jest więc skrzydlaty chłopiec z łukiem i jego symboliczne reprezentacje, ale potężna siła pragnienia tego, czego się nie posiada, wyrażana przez Greków rzeczownikiem eros.

 

Erotyczny wielogłos

Jak pisać o tym najbardziej złożonym, na wskroś indywidualnym i jednocześnie uniwersalnym doświadczeniu w taki sposób, by na moment je przyszpilić, ale by go nie unieruchomić? Próbami chwilowego przyszpilenia są dla Carson mikroanalizy konkretnych, bardzo różnych, tekstów kultury. Pisarka wybiera ruch po spirali. Rozpoczyna esej od kilku podstawowych tez, by następnie kręcić się wokół nich, zbierać „materiał dowodowy”, potwierdzać, podważać, dopowiadać i – przede wszystkim – rozbudzać w nas pragnienie sięgania po „znaczenie, które pozostaje nieznane” (192). Ważnym tematem „Słodko-gorzkiego erosa” jest rozkosz płynąca z myślenia. Poetka poświęca sporo uwagi stymulowaniu w nas tej przyjemności, znakomicie wykorzystując do tego różne sposoby prowadzenia narracji – od neutralnej trzecioosobowej, przez „ja” i tworzące wspólnotę badaczy „my”, po maksymalnie angażujące „ty”. Podczas lektury eseju słyszalne są jednocześnie trzy głosy. Głos poetki, dla której język jest żywiołem, wyrafinowanym narzędziem pozwalającym mówić o rzeczach najbardziej skomplikowanych i ulotnych. Głos wykładowczyni greki, który wprowadza do narracji dyscyplinę i ani na chwilę nie pozwala na rozproszenie naszej uwagi. I wreszcie głos czytelniczki zakochanej w samym procesie czytania.

To wybrane przez pisarkę lektury stanowią oś narracyjnej konstrukcji. Safona, Homer, Anakreont, Ajschylos, Platon, Arystofanes, Sofokles, Augustyn, Freud, Nietzsche, Stendhal, Lew Tołstoj, Virginia Woolf, Simone Weil, Simone de Beauvoir, Franz Kafka, Michel Foucault, Roland Barthes i wielu innych – wszyscy w jednym tekście. Kiedy Harold Bloom pisał, że „niemal nic w książkach [Carson] nie powinno działać, ale ona sprawia, że działa”[1], mógł mieć na myśli między innymi „Słodko-gorzkiego erosa”. Każda z wymienionych postaci ma precyzyjnie wyznaczone miejsce w procesie dochodzenia to tego, czym jest eros. Pragnienie, czytanie, rozumienie mają strukturę czasową, odbywają się w czasie i to jest dla Carson kluczowe.

Pragnienie, czytanie, rozumienie mają strukturę czasową, odbywają się w czasie i to jest dla Carson kluczowe

Analizując sposoby mówienia o pragnieniu w utworach tych autorów, pisarka nie wprowadza podziału ze względu na płeć. Układa obok siebie teksty dotyczące zarówno miłości homoseksualnej, jak i heteroseksualnej. Z jednej strony ukazuje stan zakochania jako doświadczenie nierozerwalnie związane z jednostkową tożsamością, które każdy człowiek przeżywa na swój własny sposób. Wprowadza kontekst społeczno-kulturowy, opowiadając o starogreckich zwyczajach związanych z zalotami, o rolach społecznych przeznaczonych dla kochanków w zależności od płci, wieku i pochodzenia. Z drugiej strony przez cały czas utrzymuje, że mimo akcentowanych przez nią różnic istota pragnienia jest ta sama. Na podstawie tej dialektyki różnic i cech uniwersalnych stara się odtworzyć grecką teorię miłości i pokazać, w jaki sposób rezonuje ona w tekstach współczesnych.

 

Eros jako brak: geometria pragnienia

Opowieść o tym, jak kochali starożytni Grecy i jak opowiadali o tym doświadczeniu, Carson rozpoczyna od analizy greckiego przymiotnika „słodko-gorzki” (glykypikron), podkreślając, że zarówno dla Safony, która jako pierwsza nazwała w ten sposób Erosa, jak i dla innych poetów lirycznych tego okresu, pragnienie wiązało się z odczuwaniem „rozkoszy i bólu jednocześnie” (11). Na pytanie, czym według nich była rozkosz pragnienia, pisarka odpowiada w późniejszych rozdziałach. W tych pierwszych skupia się przede wszystkim na goryczy.

Interpretując wiersze Safony, Archilocha, Teokryta, Alkmana, a także teksty ówczesnych dramatopisarzy, Carson zwraca uwagę na destrukcyjny wpływ erosa na tożsamość jednostki. W analizowanych przez pisarkę utworach pragnienie zostało przedstawione jako pochodząca z zewnątrz wroga siła godząca w integralność podmiotu, pozbawiająca go kontroli nad własnym ciałem i umysłem, a więc nierozerwalnie związana z utratą. Odwołując się do metafor wojny, ataku, ścierania na proch i topnienia, starożytni poeci greccy pokazują, że „miłość nie wydarza się bez utraty ważnej części własnego ja. Kochanek stoi na przegranej pozycji. A przynajmniej tak mu wychodzi z obliczeń” (45). Dla nich eros był przede wszystkim kwestią granic: między ciałami kochanków, między wyobrażeniem kochanka o obiekcie pragnienia a rzeczywistym obrazem ukochanej osoby, między wizją własnego ja, zwielokrotnionego, wychylonego w sferę możliwości, a ja rzeczywistym, walczącym ze sprzecznymi reakcjami somatycznymi, próbującym odzyskać kontrolę nad sobą i zmagającym się z poczuciem braku. Zarówno Carson, jak i inni badacze literatury zauważają, że to właśnie przestrzeń pomiędzy oferuje kochankowi punkt widzenia, który umożliwia refleksję nad własną jaźnią, prowadzi do samoświadomości. Różnica ma charakter tożsamościotwórczy i to ona stymuluje pragnienie. Kiedy znikają różnice, znika sam eros.

Wyobraźnia poetów koncentruje się więc na praktykach obrazowania tej pustej przestrzeni. W przywoływanych przez pisarkę utworach punktem kulminacyjnym nie jest chwila spełnienia, zjednoczenia kochanków. Akcent pada zawsze na moment rozszczepienia, rozdarcia. Pragnienie w tekstach starożytnych Greków ma według Carson strukturę trójkąta. Dlatego w kolejnych rozdziałach „Słodko-gorzkiego erosa” autorka skupia się na analizie stosowanych przez pisarzy rozmaitych „taktyk triangulacji pragnienia”.

Są to taktyki wyobraźni, które czasem polegają na idealizowaniu ukochanej, czasem na wymyślaniu siebie na nowo przez kochanka, ale zawsze mają na celu wyznaczenie pewnej granicy czy różnicy: granicy między dwoma obrazami, które nie mogą się zlać w jeden, ponieważ nie pochodzą z tego samego poziomu rzeczywistości – jeden jest realny, drugi tylko możliwy. Widzieć oba, nie zacierając różnicy – oto fortel zwany erosem (85).

Pisarka z równym zapałem śledzi owe fortele w bardzo odmiennych od siebie tekstach. Gromadzony przez nią „materiał dowodowy”, jak nazywa interpretowane utwory, obejmuje malarstwo wazowe, starożytne powieści, czyli erōtika pathēmata („erotyczne cierpienia”), oraz poezję. W tekstach prozatorskich zwraca uwagę przede wszystkim kreatywność pomysłów na oddalanie erosa w czasie, które z czasem stały się kliszami najpierw nowożytnych romansów, później ich filmowych przetworzeń.

Rywale kochanka czają się za każdym rogiem fabuły. Preteksty do pościgu i ucieczki mnożą się ze strony na stronę. Coraz to nowe przeszkody na drodze do romantycznego połączenia materializują się w swojej niezmordowanej różnorodności. Znaczna część energii kochanków idzie na opieranie się własnemu pragnieniu – jakby stający im na drodze rodzice, okrutni piraci, nieudolni lekarze (…), bezmyślne bóstwa i kaprysy losu nie wystarczały (97).

W utworach lirycznych sprawa jest oczywiście bardziej skomplikowana. Skupiając się między innymi na metaforze jako tym środku stylistycznym, który rozszczepia nasze myślenie, pozwala uchwycić dwa sensy jednocześnie, nie zacierając między nimi różnicy, Carson przedstawia kilka bardzo drobiazgowych interpretacji. To w nich ujawnia się największa wirtuozeria pisarki. Czyta się je bowiem wers po wersie, pragnąc dotrzymać kroku autorce. Poruszamy się więc od cytowanych fragmentów do ich analizy i z powrotem, uwodzeni precyzją i lekkością języka, które fenomenalnie oddała autorka przekładu. Wykorzystując praktykę bliskiego czytania, Carson uruchamia wszystkie możliwe sensy związane ze znaczeniami pojedynczych wyrazów, ze stosowanym przez poetów metrum, z warstwą brzmieniową utworów. Wprowadza nas do świata, który dla nieznających starożytnej greki jest po prostu niedostępny. I sprawia jej to przyjemność.

 

Co erotycznego jest w myśleniu?

„Chciałabym pojąć, dlaczego te dwie aktywności, zakochiwanie się i dochodzenie do wiedzy, dają mi poczucie, że naprawdę żyję. Jakby było w nich coś elektryzującego. Nie przypominają niczego innego, ale przypominają siebie nawzajem. Jak to się dzieje?” (87). Czytając liryki Safony, „Anne Kareninę” Tołstoja, „Fale” Virginii Woolf i dialogi Platona, Carson dostrzega podobieństwa między tymi dwiema czynnościami: sięganie po to, co nieznane, gorycz wynikającą z niemożliwości spełnienia, osiągnięcia pełni oraz rolę wyobraźni w wypełnianiu przestrzeni pomiędzy ja a obiektem pragnienia i poznania. W procesie myślenia, czytania i zakochiwania się to, po co sięgamy, musi być jednocześnie znane, bo stwarzane w pewnym stopniu przez nas samych, i nieznane – tajemnicze, wzbudzające fascynację. To, co najbardziej interesujące, wydarza się na granicy. Żeby jednak cokolwiek mogło się zdarzyć, potrzebny jest moment otwarcia.

Ostatnie rozdziały „Słodko-gorzkiego erosa” pisarka poświęca interpretacji „Fajdrosa” Platona, w którym filozof przedstawił dwie przeciwstawne greckie teorie dotyczące pragnienia. Entuzjastą pierwszej z nich jest Lizjasz. Mówi ona mniej więcej tyle, że eros jest w swej istocie doświadczeniem niszczącym, pozbawiającym człowieka najważniejszej wartości etycznej, czyli opanowania, utrzymywania stanu umysłowej równowagi (sōphrozynē). Sokrates, który tłumaczy Fajdrosowi różnice między dwiema teoriami, stwierdza, że to właśnie moment, którego żaden człowiek nie jest w stanie poddać kontroli – początek pragnienia – ma największy potencjał.

To wtargnięcie jest największym ryzykiem twojego życia. To, jak sobie z tą sytuacją radzisz, świadczy o jakości, mądrości i decorum twojego wnętrza. Kiedy to robisz, wchodzisz w kontakt z własną istotą – w sposób nagły i zadziwiający. Spostrzegasz, kim jesteś, czego ci brakuje, czym mógłbyś lub mogłabyś być. Czym jest ten tryb percepcji, tak odmienny od zwyczajnego postrzegania, że łatwo go uznać za szaleństwo? (…) Coś prowadzi cię ku poznaniu tak całkowitemu i jasnemu, że aż przepełnia cię radość. W przekonaniu Sokratesa tan nastrój nie jest złudzeniem (177).

Greccy poeci, jak pisze Carson, oddawali tę chwilę za pomocą przysłówka dēute złożonego z dwóch wyrazów: de (tu i teraz) oraz aute (wciąż i wciąż). Moment ten był w ich przekonaniu najbardziej konkretną chwilą w życiu, a zarazem nakładał się na wszystkie chwile minione i przyszłe. Dla Safony i dla Sokratesa początek pragnienia jest także początkiem tkania opowieści, w której za pomocą wyobraźni próbujemy dosięgnąć obiektu pragnienia, poruszając się na granicy różnic i podobieństw. Taką uwodzicielską opowieść proponuje nam również Carson.

 

[1] Cytat za: Maciej Topolski, „»Pisarka mądrości«. O Anne Carson”, „Znak” 2020, nr 4 (779), s. 94.

Anne Carson

„Słodko-gorzki eros", przeł. Renata Lis, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2020, s. 224.

Magdalena Machała
ur. 1996, absolwentka polonistyki antropologiczno-kulturowej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Publikowała m.in. w „Kontekstach Kultury” i „Polisemii”.
redakcjaJakub Nowacki
korekta Lidia Nowak
POPRZEDNI

recenzja  

Gdzie spływa ślina

— Karol Poręba

NASTĘPNY

varia poezja  

Nie udawajmy, jest dobrze

— Paweł Tomanek