storczyki Hectora Guimarda
Żaden alarm nie brzmiał wyraźniej. Te wiersze
to nowe ośrodki badawcze, cukierniczy zamsz,
igła zieleni wstrzyknięta pod kark albo w tynk chłodu
pod luźnym dziąsłem szarej rzeczki.
Wypluwającym z siebie ślepe mioty wierszy zostawmy
teraźniejszość, skoro się nią bawią. – Może jednak żyjesz!
Jesteś tylko lekka. Wyjmij z brzucha stynki i wstaw tam cegiełkę,
a zobaczysz storczyk, na którym ten wiersz się obraca
pytania otwarte
Nieprzyzwoity jest bez końca wstępny charakter tego wiersza.
Obserwujemy łańcuchy pojęć, które tłuką się i hałasują
na granicy samozadowolenia, gdzie zwykle się erotyka rozwija.
Jakbyś przestał cyfryzować faksymile pieśni i wybrał mój numer.
Moglibyśmy przejść do rzeczy i wspólnie się zastanowić,
jakie pojęcia są tu zaangażowane: czy w tym wierszu świat
cokolwiek reguluje, czy ty regulujesz cokolwiek w tym wierszu,
czy to już ostatnie słowo tego wiersza? I tak, i nie.
wczoraj nasz pies wytarzał się w martwym wróblu
panu Janickiemu
Wieczorem poszłam obejrzeć, jak słońce się stacza
do Wisły z dachu biblioteki. W plecaku miałam chleb
z piekarni Romana Dmowskiego (tak się nazywa piekarz,
a nam nic do tego). Kelnerki zamykały kuchnie,
karty wściekle pchały się do terminali.
Przestraszyły mnie te magnolie, które pod bankiem na rondzie
pewnej nocy straciły wszystko. Dom to światło kabla,
a nie pani Hela i jej kwaśne muszki,
które kropka po kropce robiły pojęcia widma
specjalnie dla nas. Znowu nas nie objęły
pojęcia parasole
zapalniczka bezgłowej małpy
Każda rzecz, którą brałem do ręki, sprawiała wrażenie papierowej.
Zbyt łatwo dali mi postawić na swoim. Żadnego wstrząsu,
ostrzeżenia, świstu. Na twarzy kobiety stygł pogodny uśmiech.
Zwiastował coś niedobrego. Momentalnie w słońcu
trzymetrowa twarz, pies z pyskiem jak pocisk, złogi czarnej,
kolorowej ikry. I ostatnie słowa linoskoczka: Płonę, bo do tych skał
nie umiem się już przytulić. Świat to pozytywka bez głowy, bez majtek.
pamięć pojęć
Przede wszystkim zbłądziliśmy. Pojęcia nie mają tu żadnych praw:
w świecie, w którym kolor ma skórkę i uzasadnione jest słowo
„wytrysk”. Kiedy przez usta nie przechodzą nam żadne wiersze
– pączkujące, panierowane –
tylko ślina, wówczas zaczyna się praca odzyskiwania siebie,
którą nazywasz masą obowiązków, chrzcinami bratanka i tym,
że żona napisała słodki list. I nagle to „my” wygląda jak samobójstwo
przerwane w najciekawszym momencie (i śmiechy, brawka).
Oglądanie banknotów pod światło twojej spadzistej grzywki.
poetka, autorka powieści, opowiadań i sztuk teatralnych. Ostatnio opublikowała mikropowieść „Lato Adeli” (2019) i tom wierszy „Raster Lichtensteina” (2021), w 2021 roku ukazał się też art-book z jej wierszami „Storczyki Hectora Guimarda”. Współzałożycielka i redaktorka naczelna (wraz z Kamilem Kawalcem) poetycko-społecznego pisma „Zakład”, kuratorka literacka Międzynarodowego Festiwalu Opowiadania, doktorantka IBL PAN. Naukowo zajmuje się kampem w nowej poezji polskiej. Mieszka we Wrocławiu.
