fbpx
Ładowanie strony
Logotyp magazynu Mały Format

W 1979 roku na czele Rządu Jej Królewskiej Mości stanęła Margaret Thatcher, dwa lata później prezydentem Stanów Zjednoczonych został Ronald Reagan. Polityka kojarzona przede wszystkim z tymi dwoma nazwiskami – znana pod nazwą neoliberalizmu – oznaczała radykalne odejście od protekcjonistycznego keynesizmu, dominującego w zachodnim świecie co najmniej od końca drugiej wojny światowej, na rzecz „uwolnienia rynku” i własności prywatnej spod jarzma związków zawodowych oraz fiskusa. W roku 1980, w tym samym przełomowym momencie, na świat przychodzi Harry Potter – chłopiec, który przeżył. Gdy będzie miał dziewięć lat, runie Mur Berliński, niedługo później (gdy Harry rozpocznie naukę w szkole czarodziejów Hogwart) przestanie istnieć ZSSR, a tym samym niemal każde miejsce na ziemi znajdzie się w zasięgu globalnego kapitału i nowego modelu politycznego zarządzania. Rok 1997 przyniesie największe w historii zwycięstwo wyborcze brytyjskiej Partii Pracy pod przywództwem Tony’ego Blaira, które przerwie osiemnastoletnią hegemonię polityczną torysów, ugruntowując jednocześnie ideologiczną hegemonię thatcheryzmu. Slogan TINA (there is no alternative) pozostanie żywy w manifeście New Labour. Wtedy też brytyjski rynek wydawniczy podbije pierwszy tom sagi poświęconej przygodom młodego czarodzieja: „Harry Potter and the Philosopher’s Stone”. Wkrótce seria stanie się najbardziej poczytną w historii książką dla (coraz starszych) dzieci. Oryginalne wydanie ostatniego tomu ujrzało światło dzienne dekadę po premierze części pierwszej, co z kolei zbiegło się w czasie z pierwszym wielkim kryzysem neoliberalnej gospodarki i dymisją Blaira.

Kto czytał „Harry’ego Pottera”? Zapewne ludzie w różnym wieku i z różnych zakątków świata. Tym, co jednak istotne, z punktu widzenia jego roli, jest zamierzony, czy też typowy model lektury – rozpoczynanej przez dzieci niewiele starsze lub niewiele młodsze od głównego bohatera, która kończy się w okolicach osiągnięcia przez nie pełnoletności. Historia ta, również ze względu na masowy charakter zjawiska, formułowała zatem powszechny kod, stanowiący podstawę myślenia o świecie i panujących w nim relacjach międzyludzkich. Przy bliższej lekturze sagi okaże się, że sytuacja czytelnika była do pewnego stopnia analogiczna do sytuacji samego Harry’ego, mimo że niemal całość znanej nam historii toczy się w fikcyjnym świecie magii, a cała saga niejako naturalizuje warunki społeczne, z których wyrasta, czyniąc je elementem zdroworozsądkowego obrazu świata.

Tym, co interesuje mnie w szczególności, jest „ekonomia polityczna” uniwersum Harry’ego Pottera. A zwłaszcza – praca, która zostaje zamaskowana zarówno na poziomie świata przedstawionego, jak i narracji. Przesłonięcie to okazuje się analogiczne z tym, jakie dokonuje się na poziomie neoliberalnych dyskursów i ideologii „naszego” świata.

Świat Harry’ego Pottera jest światem czarodziejów, wiedźm, fantastycznych bestii i magicznych artefaktów. Magię należy jednak traktować jako kostium – fabuła ożywa, gdy toczy się w świecie skonstruowanym na zasadzie eklektycznego patchworku rozmaitych mitologii. Czary nie mogą być samodzielnym czynnikiem, determinującym moralne dylematy bohaterów i stanowiącym źródło ich rozwiązań. O ile Rowling nie czyni swoją główną ambicją zbudowania osobnego uniwersum, z filologicznym zacięciem wywodząc je z homogenicznej bazy mitów i legend, o tyle – by zachować spójność świata przedstawionego – musi wypracować jego własną logikę.

Świat zaczarowany to (na ogół) przede wszystkim świat nie-odczarowany. Magia nie jest i nie może być po prostu dodatkiem do świata opartego na technicznym przekształcaniu rzeczywistości. Odróżnienie magii (świata zaczarowanego) od techniki i nauki (świata odczarowanego) rozłącza je – dlatego, że są one porządkowane przez wzajemnie sprzeczne sposoby myślenia. Obydwa wyznaczają odmienne paradygmaty panowania człowieka nad naturą. Drugi z nich – w którym w rzeczywistości funkcjonuje tzw. Zachód – wiąże się nie tylko z „rozumem instrumentalnym”, ale także – w sposób szczególnie istotny – z pracą, rozumianą zarówno jako czasochłonny proces fizycznego przekształcania rzeczywistości, jak i praca najemna (czas w całości poświęcony na działalność zarobkową). W centrum tego paradygmatu postawić można by pojęcie „narzędzia” – nie tylko jako środka do celu, ale także jako narzędzia pracy).

Świat nie-odczarowany powinien zatem również i w tym aspekcie różnić się od zsekularyzowanego świata rozumu instrumentalnego. Tymczasem bliższa lektura powieści o Harrym Potterze pozwala wysunąć inne wnioski. W kolejnych tomach faktycznie zakłada się rozłączny charakter alternatywy magii i techniki. Tak rozumiana praca pozostaje jednak związana z przeniesioną do świata „mugoli” techniką tylko w tym stopniu, w jakim nie spełnia nigdy łącznie obu warunków nałożonych na nią w odczarowanym świecie. Co więcej, zgodnie z logiką samego tekstu, jak i przekonaniami jego bohaterów magia odgrywa rolę narzędzia.

W jakim sensie magia jest narzędziem? Przynajmniej na dwa sposoby, choć w żaden całkiem dosłownie Po pierwsze – zaklęcia są narzędziami w sensie środków definiowanych ze względu na cele. Zasadniczo różnią się one od siebie tylko co do formy, na którą składa się gest wykonany różdżką i wypowiedziana formuła, obliczone na wywołanie określonego efektu. Są zarazem treściowo identyczne, ponieważ każdego można nauczyć się w ten sam sposób i według tej samej reguły. Po drugie – gdyby jednak potraktować je dosłownie (jako sztuczny artefakt lub konwencjonalny akt mowy), można utożsamić z nim różdżkę, a także słowa, które służą rzuceniu zaklęcia. W tym sensie magia, podobnie jak technika, zakłada istnienie typowych dla siebie narzędzi. Na gruncie świata nie-odczarowanego zostaje zatem odtworzony rozum instrumentalny, oceniający środki ze względu na cele i tradycyjnie związany właśnie ze światem odczarowanym.

Zaklęcia są narzędziami w sensie środków definiowanych ze względu na cele

Skąd ta niekonsekwencja? Systematyczne i drobiazgowe odtworzenie architektoniki myślenia magicznego prawdopodobnie przerosłoby samą fabułę i jej dydaktyczne stawki. To „zewnętrzne” uzasadnienie nie pozwala jednak ignorować konsekwencji tego uproszczenia. Te z kolei rzucają nowe światło na problem wyboru między magią i techniką. Gdy instrumentalna racjonalność rozciąga się na obie – znikają logiczne podstawy ich oddzielenia. Pojęciową rozłączność zastępuje faktyczna separacja.

Geograficzne i instytucjonalne odcięcie się świata czarodziejów od świata „mugoli” wydaje się istotnym wątkiem omawianej sagi. Po pierwsze, czarodzieje żyją w wydzielonych strefach, ukrytych przed wzrokiem mugoli za pomocą czarów. Po drugie, należące do nich instytucje są na rozmaite sposoby oddzielone od państwowej biurokracji i globalnego rynku. Po trzecie, zarówno dorośli czarodzieje, jak i uczniowie Hogwartu wykazują się wielokrotnie ignorancją przychodzącą w podziw wobec „sposobów, na jakie mugole radzą sobie bez magii”.

Najważniejszą konsekwencją tego rodzaju separacji jest ahistoryczny, hybrydyczny charakter czarodziejskiej biurokracji i gospodarki. W sadze Rowling spotykamy się więc z linearną ciągłością aparatów i niezmiennością stosunków społecznych. Dzieje się tak, ponieważ magia (z założenia lokująca się poza historią) zastępuje siły wytwórcze (których rozwój zawsze odciska piętno na charakterze sfery publicznej). Zarówno czarodziejskie szkoły, jak i przedsiębiorstwa trwają przez setki lat w tej samej formie, w oparciu o te same założycielskie mity – oraz podziały klasowe (czy raczej stanowe), u których źródła znajdują się zawsze genealogie rodów. Okazuje się zresztą, że co do zasady etycznym horyzontem działań protagonistów pozostaje do końca zachowanie tej struktury – zmianom podlegają wyłącznie relacje pomiędzy jej elementami.

Zarówno czarodziejskie szkoły, jak i przedsiębiorstwa trwają przez setki lat w tej samej formie, w oparciu o te same założycielskie mity – oraz podziały klasowe

Na hybrydyczność składa się po pierwsze odtworzenie w ramach świata czarodziejów szeregu społecznych i politycznych aparatów, typowych dla nowoczesnych, odczarowanych społeczeństw. Wystarczy wymienić ministerstwo i jego departamenty, powszechną edukację, bank i walutę, pracę najemną i własność. Zostają one jednocześnie dostosowane do nieprzejrzystego i konserwatywnego świata czarów, co nadaje im wyraźnie autorytarny rys. Kolejna istotna cecha wiąże się raz jeszcze z kwestią historii i prowadzi bezpośrednio do zagadnienia pracy i kapitału. Nie tylko bowiem pojedyncze instytucje, ale cały system społeczny magicznego uniwersum okazuje się jedną, transhistoryczną, eklektyczną hybrydą. Szczególnie wyraźnie widać to na przykładzie magicznej ekonomii.

W świecie czarodziejów istnieje jedna instytucja o globalnym zasięgu – bank Gringotta. Nie wiadomo nic na temat jego oferty kredytowej czy inwestycyjnej. Pełni raczej funkcję wielkiego skarbca – wielokrotnie podkreśla się resztą jego dyskrecję i wysokie standardy bezpieczeństwa. Jest więc globalną i wyraźnie postkolonialną instytucją (Bill Weasley pracuje przecież dla egipskiego oddziału banku jako łamacz szyfrów!), odpowiadającą naiwnym przed-merkantylistycznym wyobrażeniom o instytucjach finansowych. Ważnym elementem ekonomii w uniwersum Harrego Pottera jest też rynek towarowy. Składa się on przede wszystkim z dwóch gałęzi: drobnego zmonopolizowanego rzemiosła (w Anglii różdżki kupuje się „tylko” u Ollivandera, „od 382 roku przed nową erą”) oraz wysoce konkurencyjnej produkcji masowej, nastawionej na maksymalizację konsumpcji (pierwsze trzy części sagi pokazują na przykład rywalizację producentów latających mioteł, „Nimbusów” i „Błyskawic”, prześcigających się w „osiągnięciach czarodziejskiej techniki” i wprowadzających nowe modele co roku). Obrazu tego dopełnia niewolnicza praca reprodukcyjna skrzatów domowych, mająca więcej wspólnego z niewolnictwem w modelu grecko-rzymskim niż w amerykańskim (czy nawet z feudalizmem).

Budzi to skojarzenia ze współwystępowaniem „faz rozwoju” w kapitalizmie. Teza ta nie znajduje jednak zastosowania wobec świata magicznego. Wskazując na pewne elementy rozwoju, wskazuje w istocie na symultaniczne zachodzenie pewnych społecznych i historycznych procesów. Kiedy materialność tych procesów zastępuje magia, wielość różnorodnych elementów oznacza jedynie to, że każdy z nich powstaje ad hoc i ex nihilo. Na tym tle zrozumiała staje się nieobecność występujących jednocześnie dwóch aspektów pracy na kartach „Harry’ego Pottera”. W świecie przedstawionym istnieją dwie równoległe struktury organizujące podział pracy. Pierwsza z nich ma charakter kastowo-rasowy: gobliny zajmują się finansami i obróbką metali szlachetnych, skrzaty domowe pracują za darmo dla swoich gospodarzy, a ludzie (czarodzieje) wykonują wszystkie pozostałe zawody. To oni trudnią się handlem, rzemiosłem, sportem, egzekwowaniem prawa, administracją, edukacją i usługami, dziennikarstwem i twórczością artystyczną. Druga struktura ustanawia podział „klasowy” pośród nich samych. Różnice pomiędzy klasami sprowadzone zostają jednak do różnic majątkowych (oraz z nieekonomicznych przesłanek jak „czystość krwi”), a więc ich zarys można odtworzyć tylko na podstawie paradygmatycznych przypadków skrajnych – mającej „za mało pieniędzy i za dużo dzieci” rodziny Weasleyów i arystokratycznego rodu Malfoyów.

Jedyne osoby, których praca polega na wytwarzaniu i przekształcaniu fizycznej rzeczywistości, to pracujący na siebie drobni przedsiębiorcy (Ollivander), oraz skrzaty domowe – cała praca najemna ogranicza się natomiast do sfery administracji i finansów. Istotnym „pustym znaczącym” w tej konstrukcji jest problem masowej produkcji towarów. Jednym z elementów czarodziejskiej gospodarki jest wspomniana już produkcja towarowa mioteł. Kto je jednak produkuje? Tego nie wiemy. Zamiast spekulować na ten temat lepiej tę pustkę powiązać raz jeszcze z problemem ahistoryczności i arbitralności. Pustka w miejscu produkcyjnej pracy najemnej wskazuje na to, że cała społeczna struktura tego świata nie zależy od żadnych historycznych, społeczno-ekonomicznych procesów, a zatem również bogactwo jednych i bieda innych nie potrzebują zakorzenienia w rolach, jakie spełniają oni w powszechnym podziale pracy. Pan Weasley – pracownik ministerstwa, który zasiada w loży honorowej na finale mistrzostw świata w quidditchu – jest biedny, bo Weasley’owie są biedni. Pan Malfoy – bohater o którego źródłach zarobkowania nie wiemy nic – jest bogaty, bo Malfoyowie są bogaci i gardzą biednymi. A skoro tak już jest, there is no alternative. Mariaż magii i rozumu instrumentalnego skutkuje zatem naturalizacją zastanych stosunków społecznych i uczynieniem z nich horyzontu wszelkiego ruchu właściwym ideologicznym dyskursom neoliberalizmu.

Jedyne osoby, których praca polega na przekształcaniu fizycznej rzeczywistości, to pracujący na siebie drobni przedsiębiorcy oraz skrzaty domowe

Aby w pełni uchwycić problematykę pracy w „Harrym Potterze”, nie wystarczy spojrzenie z lotu ptaka i ogólne wnioski. Trzeba zejść niżej, poniżej poziomu Wielkiej Sali Hogwartu. Tam zobaczymy jej odbicie, jednak zamiast biesiadujących adeptów magii znajdziemy uwijające się w pocie czoła skrzaty, przyrządzające znakomite potrawy. Te, gdy tylko staną na stole w kuchni, natychmiast znikają, by pojawić się „znikąd” na jego odpowiedniku ponad sufitem. Trudno o bardziej plastyczną metaforę produkcji kapitalistycznej i alienacji. Trudno też zadowolić się metaforą, by zrozumieć problem, który ona stawia.

Skrzaty domowe są figurą siły roboczej, zarówno jako zdolności do wykonywania pracy, jak i pewnej masy jednostek dysponujących tą zdolnością. W pierwszym znaczeniu, poprzez redukcję sprowadzają się do swojej siły roboczej i w pełni się w niej realizują. W drugim – przez uniwersalizację wszystkie skrzaty reprezentują wyłącznie siłę roboczą i każdy reprezentuje tylko swój gatunek. Wokół tej figury organizuje się wyparcie (re)produkcyjnego charakteru pracy w ogóle poprzez wyparcie „nagiej” siły roboczej. Analizując bliżej problem pracy skrzatów, można wykazać, że „Harry Potter” zarazem ujawnia, jak i powtarza ideologiczne manewry późnego kapitalizmu.

»Harry Potter« zarazem ujawnia, jak i powtarza ideologiczne manewry późnego kapitalizmu.

Skrzat domowy służy swoim państwu, jest na każde wezwanie i zatrzymuje dla siebie wszystkie sekrety domu. Posiada tylko poszewkę na poduszkę, która osłania jego ciało – należy do swojej rodziny dopóki nie otrzyma własnego ubrania. Dysponuje magią niedostępną czarodziejom. Nie wolno mu używać różdżki; zresztą gdy znajdzie się na wolności, nie potrzebuje jej, by zagrozić swoim dawnym panom. Zniewolenie skrzata jest jego drugą naturą, skrzat wolny staje się hańbą dla swoich pobratymców i karykaturą samego siebie.

Skrzaty domowe odbiegają więc znacznie od wizji marksowskiego proletariatu – lub raczej przypominają romantyczny proletariat ze wstępu do „Przyczynku do krytyki heglowskiej filozofii prawa” – niż industrialną, zorganizowaną klasę, która walczy o normalny dzień roboczy na kartach „Kapitału”. Nie posiadają niczego – włącznie z wolnością osobistą, nie wspominając już o tym, że charakter ich pracy ma więcej wspólnego z pracą lokajów niż robotników. Obrazują jednak doskonale kategorie alienacji (radykalnego oddzielenia wytwórcy od wytworu jego pracy) oraz ideologii, która każe skrzatom widzieć w swojej niewoli odbicie własnej natury.

Aby jednak uchwycić zagadnienie produktywności skrzaciej siły roboczej, najlepiej odwołać się do współczesnej myśli postoperaistycznej, wraz z jej koryfeuszem – Antonio Negrim. W nurcie tym szczególną uwagę poświęcono kwestii marksowskiego prawa wartości opartej na pracy. Wskazywano, że (przynajmniej) w późnym kapitalizmie, gdy mierzenie wartości produktu pracy za pomocą jej czasu staje się niemożliwe, wyzysk okazuje się zagadnieniem czysto politycznym – zależnym wyłącznie od stosunku sił między produktywną wielością a kapitałem. Dołączyć do tego można również twierdzenie o nieekonomicznym podłożu zastanej długości dnia roboczego, które długie dekady wcześniej sformułował wiele dobitniej od samego Marksa choćby Paul Lafargue.

Okazuje się, że sytuacja skrzatów pod wieloma względami pasuje doskonale do tego opisu. Jednak nie tylko one dysponują siłą roboczą. Staje się ona również udziałem czarodziejów – jako zdolność dokonywania transmutacji. Przemiana jednego przedmiotu w drugi, choć wymaga długotrwałej nauki i obarczona jest pewnymi arbitralnymi ograniczeniami, pozostaje umiejętnością, którą dysponuje właściwie każdy dorosły, wykształcony czarodziej. Co więcej, jest to rodzaj siły roboczej, która sama w sobie nie wymaga już żadnego czasu pracy. Faktycznie uniemożliwiałaby ona zatem mierzenie stopy wyzysku. Ta sama „hiperefektywność” może więc cechować pracę wszystkich magicznych humanoidów, w tym skrzatów, poświęcających cały swój czas służbie. Skoro tak, świat czarodziejów mógłby się przecież obejść bez pomocy skrzatów (radzą sobie bez niej zresztą bohaterowie, których rody nie są dość nobliwe, by korzystać z tego rodzaju służby), albo mogłaby się ona stać wysoko opłacaną działalnością o krótkim tygodniu pracy.

Dlaczego tak się jednak nie dzieje? Odpowiedź na to pytanie musi odpowiedzieć zarazem na pytanie o to, dlaczego (pomimo ich mocy) wkład skrzatów domowych w walkę z siłami ciemności ograniczył się do bohaterskiego poświęcenia się „wolnego skrzata” Zgredka dla sprawy Harry’ego Pottera oraz spontanicznego udziału skrzatów w ostatniej fazie obrony Hogwartu przed Voldemortem (gdy walka jest już w zasadzie wygrana, a skrzaty wciąż niosą na ustach imiona swoich łaskawych panów). Fabuła książki wskazuje na niemożliwość wystąpienia innego scenariusza, która wynika ze strukturalnej stagnacji stosunków społecznych, jednocześnie przesłaniając jej polityczny aspekt. Skrzaty nie biorą udziału w walce, bo ich panowie zdradzają moralne skrupuły. Musieliby im rozkazać wzięcie udziału w śmiertelnej walce o nie swój świat. Ta sama troska jest jednak jednocześnie najgłębszym wyrazem potrzeby politycznego i ideologicznego opanowania magii skrzatów. Uczynienie tej walki walką skrzatów nie wchodzi nawet w rachubę. Emancypacja skrzatów nie mieści się więc nie tylko w zastanej strukturze świata przedstawionego, ale również w aksjologicznych ramach działań protagonistów. Wyjątek stanowi Hermiona – osoba, która przekonanie o potrzebie równych praw wynosi ze świata mugoli, z którym jest związana. Jednak na płaszczyźnie narracji anegdotyczny wątek założonego przez nią Stowarzyszenia WESZ (Walki o Emancypację Skrzatów Zniewolonych) ginie pod natłokiem ważniejszych spraw, pozostając przedmiotem irytacji i kpin pozostałych bohaterów.

Tzw. fordowski kapitalizm związał się w historii Zachodu przede wszystkim z instytucją „dialogu społecznego” i komisji trójstronnych. Post-fordyzm dialog zastąpił z kolei nieograniczoną wolnością ekspresji tożsamości w imię podporządkowania całości struktury społecznej do wymogów przedsiębiorczości. Na neoliberalne credo składają się dwa podstawowe dogmaty: każdy może wyrażać siebie, jeśli tym samym nie wyraża jakiegoś klasowego interesu, i każdy może osiągnąć wszystko, ale wszyscy musimy trzymać się ram epoki końca historii. Oba zyskują swoje odbicie w świecie Harry’ego Pottera. „Przyjmuje” on bowiem ogrom stworzeń wyklętych ze świata mugoli– inteligentnych humanoidów i hybryd – pod warunkiem, że będą się one trzymać swojego miejsca w strukturze całości.

W przypadku pracy nie wystarczy jedynie wskazać na dogmat, trzeba przyjrzeć się również samej praktyce. Z jednej strony da się zauważyć tendencję do wydłużania efektywnego czasu pracy, aż do całkowitego zniesienia kategorii czasu wolnego. Dzieje się to jednak poprzez dekonstrukcje tradycyjnych instytucji pracowniczych, takich jak związki zawodowe czy prawo pracy, a zarazem poprzez upodobnienie pracy najemnej do nie-pracy. Dzięki temu pracownik może być przede wszystkim zaangażowany i kreatywny – jak przedstawiciele wolnych zawodów – a także inwestować w siebie – jak przedsiębiorca. Gdy praca-zjawisko obejmuje coraz więcej obszarów życia, praca-pojęcie zanika w potocznym rozumieniu świata społecznego.

W uniwersum Harry’ego Pottera zostaje ona ukryta za trzema głównymi zasłonami. Pierwsza dotyczy przytoczonego już oddzielenia produktywności od zawodów oraz powołań czarodziejów. Druga związana jest z goblinami, które odrzucają wymianę jako źródło własności, stwierdziwszy, że tylko wytwórca może być prawowitym właścicielem danej rzeczy (choć same pozostają oddzielone od produkcji jako bankierzy). Trzecia odnosi się oczywiście do skrzatów i wydaje się szczególnie mocno wiązać z neoliberalnym kontekstem powstania książek. W „Harrym Potterze” dochodzi do analogicznego wyparcia.

Jeśli chodzi o skrzaty domowe, mechanizm ten zostaje ujawniony, gdy bohaterowie odkrywają źródło swoich wystawnych posiłków. Jednocześnie poznanie prawdy nie wywołuje żadnych konsekwencji, a wspomniany motyw nie zostaje ostatecznie wkomponowany w fabularne rozwiązanie głównego wątku, czyli walki dobra (konserwatywnego tolerancjonizmu) ze złem (konserwatywną rewolucją). Po ostatecznym zwycięstwie tego pierwszego dochodzi wprawdzie do symbolicznego wymieszania klas, domów i ras przy stołach Wielkiej Sali. W ciągu całej sagi nie otrzymujemy jednak wielu sygnałów, by było ono czymś więcej niż tymczasowym zawieszeniem odwiecznych granic, typowym dla momentu święta.

Korzystając z narzędzi krytyki marksowskiej do analizy świata przedstawionego w sadze Rowling nie próbuję bynajmniej zrekonstruować zawartego w niej przekazu dydaktycznego lub poglądów jej autorki. Chodzi mi raczej o to, by potraktować „Harry’ego Pottera” przede wszystkim jak towar, a wszystkie analogie z neoliberalizmem traktuję jako potencjalnie niezamierzone warunki rynkowego sukcesu powieści. Odtwarza ona i konserwuje zdrowy rozsądek późnego kapitalizmu, dlatego właśnie, że społeczne tło przedstawionych wydarzeń jest całkiem przezroczyste. Jednocześnie więc, czytana pod włos, z perspektywy kuchni, domowych pieleszy czy zapomnianych buntów goblinów – może stać się narzędziem krytyki dla wychowanych na niej milionów mugoli.

Adam Klewenhagen
ur. 1992, doktorant w Zakładzie Filozofii Społecznej w Instytucie Filozofii UW, filozof i filantrop.
POPRZEDNI

szkic  

Nie ma co się zginać - rozmawiając o ilustracji

— Jakub Nowacki, Natalia Przybysz

NASTĘPNY

rozmowa  

Mit, rzeczywistość, tożsamość

— Mateusz Kaczyński