fbpx
Ładowanie strony
Logotyp magazynu Mały Format

Pamiętniki Pandemii

W tym cyklu przedstawiamy redakcyjny wybór tekstów nadesłanych na konkurs Pamiętniki Pandemii, sytuując je w kontekstach socjologicznym i literackim. Kliknij, by zobaczyć pozostałe teksty z cyklu.

Logo: Tomasz Stelmaski

Niniejszy tekst jest zapisem korespondencji DWÓCH osób: z Warszawy i z Bełchatowa. Autorki zdają sobie sprawę, że listy to nie to samo co pamiętniki, niemniej zaryzykowałyśmy nadesłanie tego tekstu na konkurs. Kiedy pamiętniki były pisane ręcznie, ktoś nazwał zapisy korespondencji „pamiętnikiem na dwie ręce” – dziś piszemy na klawiaturach komputerowych, a więc nasz pamiętnik można nazwać „pamiętnikiem na cztery ręce” – porównując nasz zapis pandemicznej rzeczywistości do gry na fortepianie. Nasza korespondencja trwa nieprzerwanie od stycznia 2004 roku – obecne teksty są więc wycinkiem dostosowanym do wymogów konkursu. Z tekstów usunięto wszystkie fragmenty mogące naruszyć dobra osobiste osób trzecich, poza osobami tzw. publicznymi. Zmieniono także adresy mailowe, z których wysyłana była korespondencja. […]

 

Wakacje

2020-03-01 10:23:21

joanna@op.pl

Do: beata@wp.pl

Ledwo człowiek wrócił z wakacji zimowych, a tu czas planować letnie. I tak chyba przegapiliśmy najtańsze bilety lotnicze i trzeba było podjąć decyzję. Więc mamy kupione bilety na samolot na Korfu i z Korfu jedziemy na podbój Albanii. Ze Staśkiem tym razem. W lipcu. Żeby było śmieszniej, najkorzystniejsza oferta była lotowska, a wszystkie tanie linie jak się doliczyło bagaż, okazywały się droższe.

Wczoraj miałam grupę superwizyjną. Po tamtej koszmarnej praca z tą grupą to poezja. Są niegłupi, komunikatywni i gotowi do korekty pracy, ale też ta korekta nie jest jakaś mocna.

Zafundowałam sobie tydzień bardzo intensywnej pracy, ale w piątek opamiętałam się i jednak odwołałam sesję superwizyjną, na którą miałabym specjalnie iść do gabinetu. Dalej mam już ułożony plan bardziej harmonijnie. Oczywiście, jak to na własnym rozrachunku, po wakacjach mam trochę dziurę budżetową, bo taki urok własnej działalności gospodarczej, że nie pracujesz, to nie wystawiasz faktur i nie dostajesz kasy. Teraz jak już wystawiam, to muszę czekać na wpływ. A gotówka z gabinetu spełnia funkcję zabezpieczenia aktualnych potrzeb.

Pytałaś o moje kolano – na wyjeździe sprawowało się bez zarzutu. Łaziłam po schodach, w ogóle dużo chodziłam, bardzo dużo siedziałam w autobusach i samolotach i było ok. Wróciłam, pojechałam do Łodzi i zaczęło boleć. Podejrzewam, że polskie pociągi (byłam jeszcze z przesiadką w Łukowie), ale przede wszystkim polska pogoda (deszcz, zimno, pseudo śnieg) oraz siedzenie na sesjach (gabinet, ale tu mam dość wygodny fotel) i na różnych niewygodnych krzesłach w czasie superwizji powodują, że moje kolano boli. Muszę iść do pani doktor ustalić plan leczenia, ale samo to sformułowanie budzi moja niechęć  – bo jak pomyślę o systematycznej rehabilitacji, to nie mam jej gdzie umieścić w moim grafiku, a operacja (po której i tak musiałaby nastąpić rehabilitacja) to już w ogóle idea przekraczająca moją wyobraźnię.

Mamy kłopot z psem. Pisałam ci, jak wygląda jego strzyżenie. A jego nadworna fryzjerka jest poważnie chora i zawiesiła działalność. Bardzo jej współczuję, ale nie ma kto naszego narowistego psa ostrzyc. Jeszcze nie mam pomysłu co z tym zrobić.

Koronawirus i napędzana medialnie atmosfera zagrożenia w związku z nim wkurwia mnie. Teraz wszyscy trzęsą gaciami, a jak będzie szczepionka, to znów będzie jak z grypą – 3% Polaków się zaszczepi. Ludzie nie czytają ze zrozumieniem, rozprzestrzeniają plotki, a media to grzeją. Buziak planujący wakacje.

Odp: Wakacje

2020-03-02 15:11:51

beata@wp.pl

Koronawirus jest wszędzie… Na szpitalu wielkie ogłoszenia, procedury, a tak naprawdę nic… Nie udaję, że nie budzi mojego niepokoju, wiem, że lotnisko to tygiel, że gdzie ludzie tam coś można załapać, nawet w markecie, o drzwiach do toalety nie wspomnę… Ale jest wszędzie i mnie to wkurza, a już najbardziej, kiedy myślę o konkretnych decyzjach, które już mogą na mnie wpływać… Moja przyjaciółka w Libanie, próbuje dziecko wyszkolić… Katia potrzebuje tylko ostatnich egzaminów, żeby być inżynierem… Najpierw szkoły były zamknięte, bo zamieszki w państwie, a teraz… bo koronawirus…

Mój syn tam chory na zwykły wirus i znów go nie ma w szkole… a jutro mają wolne, bo rekolekcje, można???? Państwo wyznaniowe…

Na wczoraj Maciej był umówiony z ojcem na kebaba. (…)

Tak pięknie pada, że nie wiem czemu musiałam przyjść do pracy, pod kołdrą zdecydowanie by mi było milej… Buziak wiosenny 🙂

Odp: Wakacje

2020-03-06 09:43:45

beata@wp.pl

No, martwię się milczeniem twym!!! Oraz brakuje mi Ciebie…

U mnie niestety napięcie chlebem powszednim. Po tym jak mój syn był leczony na grypę, mimo braku jej objawów, kolejna koncepcja, prywatna wizyta… znów wraca do refluksu, nadkwaśności… Wczoraj zaciągnęłam Maćka do szkoły, mimo że źle się czuł, bo znów nas straszą brakiem klasyfikowania, manipulowaniem itp., a po godzinie dzwonili do mnie, bo dziecko do odebrania u pielęgniarki… Jest początek marca, ale pani z polskiego już mówi o nieklasyfikowaniu… Oj, powiem Ci, że wczoraj byłam gotowa na bitwę!!! W dodatku odebrałam dziecko z zawrotami głowy, wysokim ciśnieniem i tętnem, masywnym bólem głowy, lekko splątanego i… musiałam wrócić do pracy… Młody wymiotował, a ja miałam milion diagnoz w głowie… Na szczęście, jak wróciłam to już było trochę lepiej. Eh…

Dobrze, że mamy weekend, może wreszcie będzie lepiej!!

Buziak wykończony…

Kasa

2020-03-08 12:07:10

joanna@op.pl

Do: beata@wp.pl

Podwyżki za podwyżkami. Pani Basia podniosła stawkę za godzinę sprzątania. Prąd. Wywóz śmieci. W konsekwencji ja też podniosłam cenę za sesję. Dziś czytałam w „Polityce” artykuł o mechanizmach ekonomicznych i nie mam wątpliwości, że zmierzamy w stronę kryzysu. Pomyślałam też, że nasz wyjazd był w momencie najlepszym z możliwych – przed szczytem paniki koronawirusowej, w momencie zapasu finansowego na naszych kontach. Już teraz mogłoby być różnie.

Jakoś mi się teraz finanse nie spinają, więc nie ma wyjścia – trzeba zrekrutować kolejną grupę superwizyjną. Wczoraj miałam spotkanie superwizji superwizji i okazało się, że moje koleżanki mają duży kłopot z rekrutacją do grup płatnych. Ale jak patrzę, to tylko ja używam do tego celu własnej strony internetowej. Nie, że w ogóle ja jedyna, ale z tych moich kolegów i koleżanek z grupy. Oni mają co do tego wątpliwości etyczne, ja nie mam.

Odrzuciłam co najmniej dwie oferty superwizji poza Warszawą, nie przyjęłam też propozycji warsztatu (jednorazowe 8 godzin terapii dla dda – kto to wymyślił?!) – a teraz marudzę, że kasy mało. Ale nie żałuję tych odmów. Te, które mam są wystarczająco uciążliwe. Trudno – nie będę się nadużywać.

Dziś jest manifa – chyba nie pójdę, choć ciągnie mnie. Ale kolano (dopiero dziś się zmobilizowałam i wróciłam do rowerka stacjonarnego), zgromadzenie publiczne (mam maseczki), ale najbardziej godzina – bo w porze skoków i w bardzo małej odległości od koncertu, na który idę z Kubą. A jakoś tak nie mam ochoty na spinanie się czasowe, bo jestem nieustająco spowolniona.

A idziemy dziś do filharmonii na jubileuszowy koncert Konstantego Kulki – maestro ma 73 lata, a będzie grał całe „4 pory roku” Vivaldiego, a w drugiej części muzykę filmową Moricone. Czyli 2 godziny na scenie, a pewnie będą bisy.

Mimo trzech koncertów (jeden dodatkowy zorganizowany pod naciskiem publiczności) bilety rozeszły się błyskawicznie. Ciekawe, czy koronawirus wywoła rezygnacje. My idziemy.

Więc Staś idzie łapać wirusa na manifie, a my w filharmonii. Buziak niedzielny.

Odp: ekscytacja

2020-03-09 12:29:52

beata@wp.pl

(…) Jak patrzę na moje dziecko, statystyki samobójstw, jak niełatwo być nastolatkiem, jak nie łatwo odstawać… eh…

Nie wiem czy oglądałaś film „13 powodów”. Coś mi się kojarzy, że tak, dał mi do myślenia… pierwszy sezon znaczy…

Jeśli chodzi o Maćka, to ja nie mam ciśnienia na oceny, choć nie jest mi łatwo z łatką niewydolnej matki, która ich nie dopilnowuje i daje sobą manipulować… Mnie Maćka szkoda, bo cierpi. I z powodu choroby, jej objawów, ale też kąśliwych uwag i zaległości…

W weekend był u nas Mati, wkroczył w piątek z kwiatami, Maciej szczęśliwy, w sobotę dostałam kwiaty od syna, dodał mi kawę, bo on lubi mnie obdarowywać kawą i kubkami… zjedli każdy po… metrowym kebabie i… Maćkowi nic nie było… Nie kichał, nie kaszlał, nie wymiotował, bierze tylko leki na refluks, absolutnie nic innego… Dziś poszedł do szkoły z informacją ode mnie, że wszelkie kąśliwe uwagi proponuję olać, robimy frekwencję… Całą noc nasłuchiwałam… strasznie dużo lęku we mnie… telefon dzwoni, a ja liczę, że to może być pedagog…

Koronawirus zaczyna kąsać…

Mama jest już prawie pewna, że nie przylecą na komunię Helenki, boją się o zdrowie dziadka – a bilety już kupili…

Zastanawiamy się czy nam się uda wyjechać…

Aldona wróciła z Tajlandii, oj… system zdecydowanie nie działa, NFZ nie radzi sobie z kwarantanną domową…

Czekam na wieści…

Buziak w pięknym słonku!!

pozamykane

2020-03-11 13:28:11

joanna@op.pl

Do: beata@wp.pl

Więc nasz koncert był pewnie jednym z ostatnich, jakie się normalnie odbyły. Mam bilety do teatru Wielkiego na 25 marca – już raczej nie będzie. Staś ma od wczoraj zamknięty Uniwersytet. Do Wielkanocy. Mnie jeszcze nikt nie odwołał superwizji – w poniedziałek wybieram się do Siedlec. Poradnia jest na terenie szpitala miejskiego, więc może być różnie. Na razie miałam od nich telefon, że są dodatkowe środki, ale to było przed dekretem. Najbardziej się boje właśnie o superwizje na terenie dużych szpitali, bo tam pewnie będą ograniczać wstęp osobom z zewnątrz. Czyli właśnie Siedlce, Łuków i Choroszcz.

Tyle dobrego z tego, że Maciek nie musi chodzić do szkoły.

Na razie tylko dwie pacjentki odwołały mi sesje. A trafił mi się też jeden pacjent, który zapłacił za 20 sesji z góry, co nie ukrywam, ratuje mnie finansowo. Dziś mam wolne. Miałam iść na konferencję w sprawie psychiatrii dziecięcej w senacie. Ale jestem tak umęczona szumem informacyjnym, ludźmi, ich głosami, problemami, że postanowiłam oddać się prostym przyjemnościom życia domowego. Gotuję więc zupę pomidorową i robię pranie. I nie oglądam w tv wiadomości. Byłam rano na spacerze z psem – już pączki i pierwsze listki, krokusy szaleją, trawa odbija świeżymi pędami… Idzie wiosna. Co daje też nadzieję na wyciszenie epidemii. Chyba, ze wirus okaże się jednak nie bardzo sezonowy i będzie nadal atakował. Buziak domowy.

pandemia

2020-03-14 19:13:30

joanna@op.pl

Do: beata@wp.pl

Wczoraj, upewniając się tuż przed wyruszeniem z domu, czy na pewno mam przyjechać, pojechałam do Otwocka. Napięcie w mięśniach miałam takie, że wyobrażałam sobie, że jak machnę niewłaściwie ręką, to wszystko mi się pozrywa. Jechałam najpierw tramwajem, a potem autobusem prywatnych linii. Ludzi było mało, kilka osób i tu, i tu. I siadałam na końcu, żeby nikt na mnie nie mógł nakichać. W Poradni przed wejściem na teren zatrzymał mnie pan, pytając, czym przyjechałam. Jak usłyszał, że komunikacją miejską z Warszawy, to nie chciał mnie wpuścić. Kierowniczka wywalczyła, że weszłam i nawet zaczęłam pierwszą godzinę superwizji – indywidualnej. I w trakcie razem z terapeutką doszłam do wniosku, że to nie ma sensu. Po podjęciu decyzji, że wracam do domu i pierdolę dalszą superwizję (podejrzewałam, że to będą kolejne cztery godziny słuchania o lęku i trudnościach), poczułam, jak moje mięśnie się rozluźniają. Wróciłam tym samym autobusem, ale już z dworca zgarnął mnie Kuba (bo też wracał wcześniej z pracy), więc o tramwaj mniej. Nie wiem, jak ogarnę po tym wszystkim mój kalendarz. Na razie na 100% odwołane mam Siedlce (szpital został zamieniony na jednoimienny, cokolwiek to znaczy). Jeszcze nie kontaktowałam się z pacjentkami z wtorku (miałam mieć 3) – mogę im zaproponować sesje online, ale one mogą mieć kłopot z wygospodarowaniem intymnej przestrzeni na rozmowę ze mną. Dlatego tylko 3, bo po południu była zaplanowana Targowa – odwołali. W środę miałam być w Tarczynie. Zespół na razie deklaruje, że przyjadą do mnie do gabinetu. Na razie tylko trzy dni do przodu, a ja już mam kłopot z ogarnięciem – to są wszystko kontrakty roczne – rozliczenia i wykonania muszą być zgodne z dyscypliną budżetową, to się potem musi gdzieś zmieścić w kalendarzu. Ech.

Kuba do wtorku nie idzie do pracy. Staś ma webinary i wolne do Wielkanocy. Pani Basia jeszcze nie podjęła decyzji, czy przyjedzie do gabinetu, bo sprzątanie w mieszkaniu zawieszamy. A ja dziś musiałam pójść na manicure, bo sama nie byłam w stanie zdjąć sobie hybrydy. Od poniedziałku mój salon urody zamykają, a na paznokciach mam zwykły lakier, żeby go sobie samodzielnie zmyć.

A ty nie piszesz.

Buziak w dylematach epidemicznych.

Odp: pandemia

2020-03-14 21:00:32

beata@wp.pl

Ja jestem cała lękiem. Odwołałam Wolmed i jestem na L4, 2 tyg. I co dalej? Co z pieniędzmi? Przyjęć ma nie być. Sklepy na razie bez sensacji… Bardzo mocno przytulam. Buziak z lękiem apokaliptycznym

Ratunek

2020-03-14 21:39:43

joanna@op.pl

Do: beata@wp.pl

Ja się ratuję ucieczkowo – właśnie oglądam w tv Harry’ego Pottera. Na Netflixie komedie romantyczne. Planuję, że dziś obejrzę nową edycję TTBZ – na razie nie odwołali odcinka na żywo. A ta edycja jest dla mnie szczególna, bo udział bierze (…) i bardzo jej kibicuję.

Pies nam pomaga – bo nie dość, że jest słodki, to mobilizuje do wychodzenia na spacery. I na klatce pojawiło się coś takiego, co prześlę ci zaraz messengerem, bo inaczej nie umiem. Mnie się wydaje miłe, a moi panowie uważają, że to jakiś stalking.

Zajrzałam do kalendarza, ale nie zrobiło mu to dobrze, więc odłożyłam.

Buziak przytulający i wspierający.

Odp: Ratunek

2020-03-16 12:56:33

beata@wp.pl

To taki rodzaj rozdwojenia… Telewizor mówi „zostańcie w domu”. Do mięsnego wchodzą po dwie osoby, a do poradni w ogóle, trzeba dzwonić… A w szpitalu, w dziennym oddziale, co dzień przychodzą pacjenci na terapię (nasi nawet na papierosa nie mogą…). W oddziale jest dziś 20 pacjentów, od jutra 1 terapeuta, on musi wyjść z domu…

Miałam Ci ja mały atak paniki w czwartek, w weekend na szczęście Tomek mnie zbierał do kupy…

(…) Koronawirus dla mnie tworzy sytuację mega odpowiedzialnego podejścia, by zabezpieczyć dzieci, na wypadek, że będzie gorzej, jak zwykle, to na mojej głowie…

Maciej gotuje, myśląc, że i Tomek spróbuje (…).

Nie dziwię się, że po wojnie był duży przyrost naturalny, ja w moim lęku właściwie głównie się przytulałam…

Boję się o kasę, jak nie pracujemy i o parę innych rzeczy…

Wiesz, zadzwoniłam do mojej Cioci, dla mnie typu VIP, ma już naprawdę dużo lat i pogadałyśmy, jak kobieta z kobietą…

Bardzo mocno przytulam, bo przez internet mogę 🙂

Byle do post koronawirusa!!!

Odp: Ratunek

2020-03-17 09:44:22

beata@wp.pl

I co u Was?? Pracujesz czy odwołujesz? Ja grzecznie siedzę w domu, pod telewizorem albo sprzątam…

Mam zamiar zrobić gołąbki, a co, mam czas.. I jak Ci się podobało TTBZ?? Mnie trochę zdziwiło zwycięstwo Eminema, kompletnie rozczarowała Cher, za to Tercet Egzotyczny i Czadomen zaskoczyli na plus! Zasnęłam niestety, nie oglądałam „Kodu Genetycznego”, a jestem bardzo zainteresowana.

Przytulam, bo mogę!

Buziak na zwolnionych obrotach

Poodwoływane

2020-03-17 11:04:09

joanna@op.pl

Do: beata@wp.pl

Wróciłam właśnie z jedynej sesji, jaką miałam w tym tygodniu. Reszta odwołana. Za jutrzejszą superwizję wystawię fakturę, choć się nie odbędzie. Dobre chociaż to. Moja panika finansowa nieco osłabła – niewątpliwie dzięki Kubie. Nie, że on nagle zarobi więcej, ale że jakoś całą sytuację znormalizował. Zawsze się liczyliśmy z tym, że nasza tzw. zamożność jest chwilowa. Długo jej nie mieliśmy i byliśmy szczęśliwi – bez niej też damy radę. Wiemy, gdzie można wprowadzić oszczędności i trzeba będzie to zrobić. A ja bez pracy żyć mogę, to że jest satysfakcjonująca, to prawda, ale nie stanowi sensu i energii mojego życia.

Piszę do ciebie pedałując na rowerku stacjonarnym. Za oknem piękna wiosna, doświadczam jej na porannych spacerach z psem. Ja obsługuję poranny, Stanisław popołudniowy, a Kuba wieczorny. Tak się podzieliliśmy z zastrzeżeniem, że możemy się wymieniać.

Więc dziś mi lepiej. Zauważyłam też, może to nie jest reguła na wszystkich, ale tak wyszło w mojej rodzinie – ci, co mają zaburzenia lękowe (Stanisław i Karolina) oraz epizody depresji i obsesji (Kuba), w obliczu prawdziwego zagrożenia są twardzi i silni. A ci stabilni na co dzień (ja i Marcin) – panikują.

Buziak stabilizujący się.

Odp: Skleroza

2020-03-20 09:34:41

beata@wp.pl

Dziś jest ten dzień, kiedy wychodzę na zakupy… Bez lęku, jakby na siłę, bo nie muszę – natura chomicza bardzo mi się tu przydaje. (…)

Za tydzień kończy mi się zwolnienie, rozważam powoli co dalej… bo jak potrzebujesz L4, to trzeba wcześniej znacznie zdobyć termin wizyty… Wolmed zgodził się na sesje przez telefon, pacjenci różnie reagują…

Codziennie piję z sąsiadką kawę, wirtualnie, bo ona zdalnie pracuje 2 piętra niżej. Udało mi się ogarnąć środkowy pokój, aż miło popatrzeć…

Wczoraj odbyła się wojna na poduszki, super się bawiliśmy!

Buziak tu i teraz…

Słabo

2020-03-21 11:44:01

joanna@op.pl

Do: beata@wp.pl

Mam dziś ewidentnie spadek nastroju. Chyba bezpośrednim wyzwalaczem smutku/lęku są wiadomości z Włoch – ponad 250 zgonów w ciągu doby. To już trudno zracjonalizować, że nas to może jakoś ominie. W Chinach brak nowych zachorowań – wczoraj mnie to ucieszyło, a dziś skupiam się na tym, że to po ponad dwóch miesiącach zdyscyplinowanej walki i zamknięciu miast.

Widzę na fb, że wiele moich koleżanek i kolegów narzeka na nadmiar pracy – jakim cudem, nie wiem. Nie dość, że moi pacjenci nie wyrywają się do sesji on line, to ja też ich jakoś nie namawiam. Nie czuję się na siłach. Zawsze pacjenci indywidualni byli dla mnie najbardziej wyczerpującą częścią mojej pracy. Może też utrudnia mi pracę moje przekonanie, a właściwie wielokrotnie potwierdzone doświadczenie, że psychoterapia osłabia. A ludzie nie potrzebują teraz osłabienia i grzebania się w przeszłości, tylko wzmocnienia, wsparcia, porad, siły. A taki rodzaj pracy, wymaga czerpania z własnych zasobów, a ja nie mam właśnie na to siły. W poniedziałek mam trzy sesje – dwie online, jedną osobistą. I postanowiłam, że jednak i na te on line wyjdę do gabinetu. Wczoraj i przedwczoraj miałam po jednej on line z domu, ale to trudne, kiedy w domu jestem z Kubą i Staśkiem.

Dobra informacja jest taka, że Tarczyn i Zakopiańska będą mi płacić tyle, co zawsze, bez względu na to, czy i w jakiej formie będziemy pracować. Zarobię przynajmniej na ZUS. W moim przypadku, jeśli wystawiam faktury, nie mogę wziąć zwolnienia lekarskiego (wtedy ZUS coś tam by mi zapłacił, ale to i tak nie zwalnia ze składki, która wynosi 1431 zł).

Bardzo mnie wkurzyła moja teściowa. (…) Bo ona we wtorek miała wizytę u lekarza. Ja w poniedziałek ponad godzinę wisiałam na telefonie, żeby się o tego jej lekarza dowiedzieć. Nakrzyczeli na mnie, że jeśli mamę przywieziemy, to na własną odpowiedzialność, że ich narażamy, ale nie mają prawa odmówić. A ona, mimo przekazania jej tego, się uparła, bo zależało jej na zastrzyku, który miał być blokadą bólu, bo to w poradni leczenia bólu. Nawet nie mówiliśmy, że to ja się dowiadywałam, żeby nie odrzuciła informacji. I to babsko użyło własnego syna, będącego przecież w grupie podwyższonego ryzyka, żeby tam pojechać – ale w czasie wizyty uznała, że ona zastrzyku to dziś nie weźmie, bo aż tak nie potrzebuje. I właściwie to jej ten cały koronawirus zwisa, bo jej obojętne na co umrze. Wredny babsztyl i tyle. Jeszcze się chyba na Kubę obraziła. (…)

Mój kreatywny umysł wybiegł w planowanie przyszłości. Jak trzeba będzie nadrabiać finanse, to najprościej na szkoleniach. Z myślą o etapie zaawansowanym dla terapeutów pracujących z dda, zaczęłam sobie myśleć nad programem takiego szkolenia. I wymyśliłam, że fajnie by było mieć nowe, trochę inne materiały od pacjentów. Wstyd się przyznać, ale wśród znajomych na fb mam ponad 60 byłych pacjentów. Dopiero teraz policzyłam. Nie do wszystkich, ale do wielu, wysłałam taką jak najmniej inwazyjną wiadomość na ten temat. Mam 21 odpowiedzi z deklaracją, że chętnie coś napiszą. Ciekawe co z tego wyjdzie.

Chciałabym zapaść w jakiś rodzaj snu zimowego (wiosennego, bo dziś pierwszy dzień wiosny przecież) i obudzić się już po tym całym zamieszaniu wirusowym.

Buziak chwiejny emocjonalnie.

Odp: Słabo

2020-03-25 12:10:30

beata@wp.pl

Więc, mam dwie perspektywy, ta krótka… piekę, gotuję, cieszę się Maćkiem, tym, że Chinom się udało.

Dziś po raz pierwszy przeprowadzę coś w rodzaju sesji przez telefon. Nie mam dylematów moralnych, bo od dawna wspieram wielu przez telefon i nie tylko, więc , jeśli dzięki temu, pomogę i jeszcze popracuję na chleb…

Nie boję się choroby, nie boję, że ktoś z moich bliskich umrze, serio… Boję się o ekonomiczne skutki tych restrykcji.. Nie mam na nie wpływu. Mam miłość, przyjaciół, bliskich, zdrowie, cudne koty, prąd, gaz, internet, doceniam bardzo. Mam nawet piękny balkon i nadzieję. Dużo bardzo mi się w głowie zmieniło, dla mnie to przebudzenie, lekcja pokory. Wiesz, Maciej jest za ścianą. Już zawsze będzie z nami ta historia, byliśmy ze sobą, wspieraliśmy się, daliśmy radę. I nie patetycznie. Realnie. (…)

Martwię się, że mogę nie spotkać się z T., jak nie pozwolą na przemieszczanie się, a on mi jest bardzo potrzebny!! Wspiera, ale i zbiera do kupy… No i… biorąc pod uwagę ilości jedzenia jakie produkuję, ktoś musi to zjeść, Maciej nie da rady!!

Oglądam „Freuda” na Netflixie, wciąga, ale za dużo hipnozy i podatnych medium, a on sam za przystojny… Buziak tęskniąco-wspierający!!

życie w zwolnionym tempie

2020-03-25 14:37:59

joanna@op.pl

Do: beata@wp.pl

Dla mnie wirus nie jest przebudzeniem. Jest tylko kolejnym dowodem na to, że życie jest nieprzewidywalne nie zawsze w fajny sposób. Dlaczego miałabyś mieć dylemat moralny przy sesji telefonicznej – zaintrygowałaś mnie.

Ja testuję kolejne narzędzie do pracy zdalnej. Messenger się nie sprawdza przy pacjentach – bo musisz mieć delikwenta w znajomych. Ale superwizyjnie też nie poszło. Skype jest ok. Telefon też się sprawdza. Jutro mam skype i będę rozkminiać nową plasormę czyli google meets. To będzie superwizja Zakopiańskiej – oni poprzez tę platformę robią nawet grupy i podobno jest ok. Umawiam się z pacjentami i superwizantami tylko na bieżący tydzień – niektórzy nadal chcą osobiście. Ale wielu w ogóle się wycofało. (…)

Jak wiesz, praca nie jest moją ulubioną czynnością – więc nie narzekam na jej drastyczne ograniczenie. Dziś będę miała jedyną sesję poprzez skype, ale z domu. Jutro 4 sesje superwizyjne, ale na nie pójdę do gabinetu. W piątek jedna telefoniczna superwizyjna. Jakieś wpływy mam. Na pewno nie załapię się na prezydencki projekt ulg, bo mój dochód w marcu jest większy niż w lutym – z tego prostego powodu, że luty to krótki miesiąc, a ja do tego byłam 2 tygodnie na urlopie. Nie pójdę na zwolnienie lekarskie, bo wtedy będę musiała ukrywać dochody – a ja przecież wystawiam faktury, a ci wszyscy zdalnie obsługiwani płacą przelewem, co oznacza, że nie da się tego ukryć.

Wczoraj zadzwoniła do mnie właścicielka mojego salonu urody – że jestem umówiona na farbę na włosy i strzyżenie i że moja fryzjerka jest skłonna dla mnie przyjść. Ja rozumiem, że im też zależy na stałych klientkach ze szczególnym uwzględnieniem ich kasy. Odmówiłam. Nawet pomijając kwestię zagrożenia epidemiologicznego, to jednak ja teraz liczę pieniądze. A to taki wydatek z gatunku luksusowych. Możliwe, że trzeba będzie wrócić do czasów, kiedy obywałam się bez kosmetyczki, manicuru i pedicuru. Pewnie bez fryzjera się nie obejdę – ale można rzadziej lub taniej. Jakbym miała wybierać, to wolałabym teraz zapłacić za strzyżenie psa. Ja nie produkuję jedzenia poza koniecznymi obiadami. A i to nie zawsze. Nie mam z tego frajdy. Ale też moje produkcje są średnie. Kuby też. A już wyroby cukiernicze, to proszę pani, w ogóle poza naszymi możliwościami.

Netflix jest super, ale zdecydowanie wolę pojedyncze filmy niż seriale. Jednak mam staroświeckie podejście – serial to raz na tydzień odcinek, a nie tak ciurkiem. żaden mnie na tyle nie wciągnął, żeby za tym pójść. Tylko „Kidding” – ale to hbo go. Genialny. Po trochu oglądam „Ciemny Kryształ”, z sentymentu dla starego filmu Hensona. Z przyjemnością obejrzałam wszystkie trzy „Planety singli” – byłam zaskoczona poziomem, bo jednak polskie komedie romantyczne są na ogół żałosne. Ale jednak preferuję mroczne kryminały i thrillery. Oraz robię sobie przegląd Miyazakiego – bo to był idol Marcina i uwielbieniem dla jego twórczości nas zaraził. Z zachwytem obejrzałam sobie Laputę – podniebny zamek (albo jakoś tak – na pewno Laputa). Cudo.

A czytam teraz Atwood – trochę dalszy ciąg Podręcznej, a trochę pogłębienie historii Gileadu. Smaczne i mocne. Wczoraj aż się popłakałam, czytając.

Ja jednak odczuwam lęk przed samym wirusem – Kuba w grupie ryzyka. A moje leki na nadciśnienie mogą wzmacniać objawy.

Możliwe, że my przeszliśmy covid19 – w Brazylii. Ale kto wie, jak nie ma powszechności testów i sprawdzania antyciał. Nie mam paranoi, ale elementarnych zasad przestrzegam – mycie rąk, co jakiś czas odkażanie kluczy, telefonu i klamek. Mam maseczki – używam. W windzie naciskam przyciski kluczem, nie palcem, a wczoraj nie zgodziłam się, żeby pani wsiadła ze mną do windy – pojedynczo się jeździ. Mycia rąk mam dosyć – czasami mi się strasznie nie chce. Buziak z czystymi łapkami.

seriale

2020-03-29 14:32:42

joanna@op.pl

Do: beata@wp.pl

Zobacz, jednak z tymi serialami to skłamałam, a prawdę powiedziawszy, sama się pomyliłam. Bo są takie, które mogę oglądać bez tygodniowego odpoczynku między odcinkami. Tak było przecież z Anią nie Anną. Trzy sezony kompulsywnie obejrzałam w kilka dni. Pracując. Podręczną też, choć w wakacje konsumowałam drugi sezon. Tak mi się przypomniało, bo właśnie obejrzałam ciurkiem „Własnymi rękoma” – to miniserial, bo tylko 4 odcinki bez szansy na kontynuację. Niemniej poszło bez przerw. A teraz pojawił się serial „Unorthodox” – bardzo jakoś chwalony, a ja obejrzałam pierwszy odcinek i w ogóle mnie nie skusił. Zobaczę, czy dam mu szansę, czy sobie odpuszczę. W kwestii heroizmu, Stanisław jest zdecydowanie po twojej stronie sporu. Ja obstaję przy swoim[1].

Ku mojemu zdumieniu, w poniedziałek i wtorek mam normalne dni pracy gabinetowej. Wszyscy pacjenci potwierdzili, choć niektórzy przez skype, ale mam ich tylu, ilu było zapisanych pierwotnie. Na razie wygląda na to, że wypadły mi pary i ci pacjenci, którzy skorzystali z pretekstu, żeby się pożegnać. Więc gabinetowo robotę mam. Ale po raz pierwszy przyszło mi też do głowy, że zagrożeniem dla gabinetu nie jest tylko to, że zostanie przerwana ciągłość relacji i ludzie się boją itd. – największym zagrożeniem jest to, że większości moich pacjentów może być po pandemii i w jej trakcie zwyczajnie nie stać na terapię.

Superwizje w zawieszeniu – tylko Zakopiańska przeszła w tryb online. Chociaż odezwał się Białystok (Choroszcz) z jakimś komunikatem, że oni by chcieli tylko jeszcze do rozważenia jak. Łącznie z ewentualnością przyjazdu.

A w międzyczasie dostałam propozycję wejścia w projekt ETOHU, który chce się zgłosić do konkursu PARPA. A konkurs polega na wydaniu broszury dla osób, które mają odebrane prawo jazdy za jazdę po pijaku. No i ja mam napisać tekst broszury. Więc zrobiłam konspekt, listę moich dotychczasowych publikacji i staję z Etohem do konkursu. To nie są jakieś wielkie pieniądze, ale trzeba łapać okazje, jak są, i tyle. To też jest czas na napisanie artykułu wspólnie z Agnieszką Kolano na temat superwizji. Pamiętasz, miałyśmy takie wystąpienia na zjeździe superwizorów i Czabała i Kłodecki bardzo nas zachęcali do napisania artykułu na podstawie tego wystąpienia. TUiW, czyli Irek odniósł się do pomysłu entuzjastycznie, więc piszemy.

Dziś udało mi się, wychodząc z psem, nie dotknąć niczego gołą ręką. Na zewnątrz w sensie. I wiesz, przyszła mi taka myśl do głowy, wiem że głupia i mało konstruktywna, ale przyszła: że jakbym teraz miała zdiagnozowanego tego pieprzonego wirusa, to poczułabym ulgę.

Buziak pracujący

Odp: seriale

2020-03-30 09:36:37

beata@wp.pl

Patrz, mnie poszło w podobnym kierunku, że bym już wolała zachorować, wyzdrowieć, nabyć odporności i wrócić do mojego życia, co jak pamiętasz, nie chciałam go ostatnio, a teraz, nawet takie, jakie było, bym doceniła. Ta niepewność, brak perspektywy czasowej i… lęki ekonomiczne…

Bardzo się cieszę, że po mojej stronie heroizmu, jest zacny umysł Stanisława!!! Będę teraz złośliwa, a co, my młodsi…. :), taka drużyna 😉 .

Ja mam zaskakujące doświadczenie… zgłaszają się po pomoc telefonem do mnie zupełnie nie te osoby, których bym się spodziewała…

Bałam się o płynność finansową fabryki szwagra, a okazało się, że jest mu nawet lepiej, bo Ci co kupowali za granicą, teraz kupują u niego!! Ufffff…

Podoba mi się pomysł z twoim tworzeniem pisanym, bo uważam, że pisanie z sensem, idzie Ci bardzo dobrze!

Ja zdecydowanie kapcanieję, coraz mniej mi się chce…, ale byliśmy w sobotę na działce, chłopaki mi auto umyli, no i byliśmy na zewnątrz, cudowne doświadczenie!!

Buziak z kawką leniwą…

Odp: seriale

2020-04-02 10:55:27

beata@wp.pl

Seriale… oto lubiłam śniadaniówkę na TVN, oglądałam w weekend… teraz oglądam codziennie i… albo zmienili konwencje mocno… albo …. Za to wczoraj oglądnęłam sobie… „365” i powiem Ci, że bardzo smakowicie…, mi się oglądało, o ile film o Greyu dla mnie koszmar, ten z przyjemnością… Koleżanka czytała literacką bazę (ja w ogóle nie wiedziałam o istnieniu pani Lipińskiej), podobno koszmar straszny…

Zaczęłam oglądać ten serial, który Ciebie nie wciągnął… póki co mnie też nie…

(…)

Buziak leniwy bardzo…

różne popierdolenia

2020-04-02 13:37:17

joanna@op.pl

Do :beata@wp.pl

(…) Ja też nie mam się najlepiej. Dziś niemal się rozpłakałam z powodu ZUS-u. Bo bardzo dużo czasu mi zajęło ogarnięcie jak złożyć wniosek o zwolnienie ze składki, a jak ogarnęłam i wypełniłam, to się okazało, że nie można złożyć, bo serwer jest przeciążony. Wyszłam z psem na spacer i tak mi było smutno, że nie umiem głupiego wniosku złożyć, bo inni już złożyli (209 wniosków ZUS wykazywał jako przyjęte), wiedzieli jak, a się porywam na prowadzenie firmy samodzielnie i zostanę z tymi płatnościami, bo dla mnie już nie wystarczy. Po trzech godzinach i wielu próbach wysłania, udało się. Wiem, że trochę świruję. Ale nie podróżuję, nie chodzę do teatru, nie jadam w restauracjach – a to było coś, co sprawiało mi frajdę i dodawało siły. Oraz usługi kosmetyczne – one dawały mi poczucie, że ktoś się mną zajmuje, dba o mnie. Więc pewnie zanim zaadaptuję się do nowych warunków – nie wymyślę nowych sposobów na regenerację, może być słabo. Netflix i książki to za mało. Przy Netflixie już odczuwam pewien przesyt – szukam filmów, które trwają poniżej dwóch godzin (odrzuca mnie od Irlandczyka w związku z tym), niby wybór olbrzymi, a na niewiele mam ochotę. Pacjentów mam mniej, ale historie tych, co zostali są hardkorowe – nie bardzo mam jak to teraz odreagować. I czuję, jak mnie to obciąża, osłabia, jak bardzo nie mam ochoty na branie tego na siebie.

(…) Moja teściowa wywołała dzisiaj alarm – wyszła z domu (nie wiadomo po co) i zgubiła klucze. My mamy zapasowe. Kuba już planował jak z pracy (bo jest dziś w niej) przyjechać do domu, wziąć jej klucze, zawieźć na Mokotów (to jest kawał drogi – on pracuje w Centrum, my mieszkamy na północy, ona na południu), a potem wrócić i zdążyć zawieźć mnie do gabinetu, bo ja dziś po południu mam dwie superwizje, w tym jedną osobistą (przyjeżdża do mnie chłopak z Łodzi). Jednak jak mam iść z laptopem do gabinetu – niby blisko, a jednak kolano boli. Autobus budzi lęk epidemiczny. A skoro mamy samochód, który jest na moja firmę, to wolę, jak Kuba mnie wozi. Wtedy, kiedy może. Klucze się znalazły, w niemniej tajemniczy sposób, jak się zgubiły. Alarm odwołany, ale to już drugi raz ten sam numer robi ona.

Boję się, że te nowe obostrzenia epidemiczne uniemożliwią nam ostrzyżenie psa. Jeśli tylko pani groomerka nas przyjmie, to ja jestem gotowa tłumaczyć policji konieczność zdrowotną i sanitarną takiej czynności. O właśnie do mnie napisała, że tak. Bo wiesz, rozporządzenie zamyka wszystkie zakłady kosmetyczne. Ale ludzkie. O psich nie ma mowy. Ale jak całe to głupie prawo, zapis jest nieprecyzyjny i tak naprawdę uznaniowy.

Niektórzy superwizanci, w mniejszym stopniu pacjenci, ale też się zdarza, rozwijają się roszczeniowo. Że jak przez skype’a to właściwie można się umawiać o dowolnej porze. Najbardziej mnie to wkurza w w jednej z placówek – ja jestem dla nich dostępna tylko w takich godzinach, w których byłabym u nich, a im się wydaje, że mam jakieś obowiązki rozszerzone. (…)

Buziak w kryzysie.

Odp: różne popierdolenia

2020-04-02 14:44:10

beata@wp.pl

Więc… I ja, i Maciej na szczęście z tych mniej ekspansywnych towarzysko, a jednak brakuje mi ludzi… Dziś służbowo rozmawiałam z szefową… godzinę. Głównie normalnie, po ludzku. Czy to już chorobowe??? (…)

Ja się dogaduję z pacjentami, ale to dlatego, żeby pasowało obydwu stronom, szczególnie, żeby mieli komfort rozmowy.

O jak mnie pociesza, że Ty też czasem nie wyrabiasz… Też chcę się obudzić po apokalipsie…

Buziak z nadzieją 🙂

MESSENGER, 4 kwietnia, godz. 13.15

Joanna: A teraz siedzę w samochodzie na parkingu galerii handlowej i rozpaczam. Kuba robi zakupy bo odstawiliśmy psa do fryzhera. Rozpaczam, bo go zostawiliśmy, bo nowa pani, dziwna. I że biedny pies skrzywdzony. I to nie przenośnia – przed chwilą płakałam.

Beata: Rozumiem

Serio, serio! !

Przytulam bardzo, bardzo! !

14.32

Joanna: Po wszystkim i wszystko ok.

Beata: Hura!!!

Nieco lepiej

2020-04-05 16:54:04

joanna@op.pl

Do: beata@wp.pl

Chyba mój płacz w samochodzie na parkingu Arkadii, to było tzw. dno. Bo od tego już było lepiej. Taka piękna wiosna za oknem. A co będzie, jak ona się na dobre rozszaleje – ciężko będzie siedzieć w domu, oj ciężko. Dobrze, że od kilku lat nie obchodzę świąt Wielkanocnych, boby mi było żal palmy i koszyczka. Oraz pisanek. No bardzo jestem ciekawa, jak to się w naszym katolickim kraju odbędzie.

Pies łysy, ale zachowuje się normalnie. Bardzo się wprawdzie dużo wtula i przytula, ale powodem może być zwyczajnie to, że mu zimno, a nie że się przymila, żeby go nie zostawiać w obcym miejscu. A pani fryzjerka była dziwna. W pierwszych trzech minutach rozmowy o tym, że coraz więcej takich gryzących shih-tzu jej się przytrafia, powiedziała „zepsuli, kurwa, rasę”. Nie żebym miała, jak wiesz coś przeciwko przeklinaniu, ale tak na dzień dobry, zaskoczyło mnie. Strzyżenie było w prywatnym mieszkaniu, takim dość zabałaganionym. Chuckuś wparował z impetem, co z kolei panią zaskoczyło, że on taki odważny. Jak go odbieraliśmy, to latał gdzieś w głębi mieszkania i dopiero po chwili przybiegł się przywitać z panem. Co oznacza, że był zajęty i nie usychał z tęsknoty. Pani ma suczkę, którą wypuszcza do przyjaznych psów, żeby się zajęły suczką. Więc Chuck się zajął. Ugryzł dwa razy, ale nie do krwi. Panią, nie suczkę. Więc chyba następnym razem też skorzystamy.

Nadal jesteśmy zdrowi, w sensie nie zarażeni. Staś z pokasływaniem alergicznym, ja z kolanem (rowerek jakoś odpuściłam, ale wracam), Kuba ze spadkami energii i temperatury. Marcin kaszle od dłuższego czasu, mówi, że temperatury nie ma. Ale właśnie Staśkowi przysłał zdjęcia ze Starego Miasta. Więc nie może w domu usiedzieć, jak widać. Ale twierdzi, że są z Karoliną 2 metry od siebie i przecież psa muszą wyprowadzić. Opóźni im się to wykończenie mieszkania, niestety.

Superwizje zespołów zaczynają wracać – w formie on line, ale jednak. Jutro mam Kasprzaka, ustalam co z Tarczynem (środa). Zakopiańska od razu weszła w tryb zdalny. Czekam na decyzję Choroszczy. Na pewno Łuków ma za duży zespół na grupową superwizję zdalną, a Siedlce pracują teraz tak, że superwizja w ogóle nie jest realna. Rozważam superwizję szkoleniową przez Skype – tej grupy, która już miała 2 spotkania. Bo tej nowej nie chcę zaczynać od spotkania przez ekran. Ale kto wie, czy nie będzie trzeba.

Widzę już sporo problemów placówek w związku ze zmianą trybu pracy – po pierwsze nie wszyscy zatrybili, że NFZ będzie płacił tylko za te usługi zdalne, które będą wykonywane z miejsca pracy. Co oznacza, że placówka nie może być zamknięta – nawet wykonując porady z domu, trzeba je wykazywać jako wykonane w placówce. I powiem ci, że ja to rozumiem, bo jak widzę co się dzieje z danymi pacjentów zabieranymi do domów, to trochę mi się włos na głowie jeży. Druga rzecz – uważam, że to pacjent powinien dzwonić do terapeuty, nawet jeśli to prywatny telefon terapeuty. Bo po trzecie, zaczyna się mylić przestrzeń prywatna z przestrzenią terapeutyczną, po obu stronach. I to nie działa dobrze na przebieg terapii. A te trzy punkty to, podejrzewam, wierzchołek góry lodowej i będzie się dopiero okazywać co jeszcze.

A jak Maciek znosi niepewność w związku z egzaminem ósmoklasisty? Słyszałam, że próbny to była jakaś kpina oraz masakra. Córka mojej siostrzenicy też jest w ósmej klasie i jej się wywaliło na matematyce, więc tylko zrobiła polski i angielski. Nie zazdroszczę tegorocznym ósmoklasistom, maturzystom, parom młodym i kobietom w ciąży. Studenci też nie wiedzą, jak będzie wyglądała sesja egzaminacyjna, ale mam poczucie, że tu napięcie jest mniejsze. (…)

Buziak nie wiadomo właściwie jaki.

Odp: Nieco lepiej

2020-04-06 15:30:14

beata@wp.pl

Nie napinam Macieja szkołą zupełnie. Nie odpuszczam, ale jak mamy wspólnie czas, to bardziej gadamy, coś gotujemy, oglądamy, niż gonię go do lekcji. Mam głęboką zgodę, że jak się to gówno skończy, to niech on nawet rok powtarza… Mam codzienny kontakt z moją mamą, głównie, bo oni tam zamknięci, ale kontakt z nią zdecydowanie jest dla mnie toksyczny… Rozumiem, że jej ciężko, zwłaszcza, że dziadek się zapada, wycofuje (sobie mama na to pozwala, ale jemu już nie) Czuję, że dziadek jest napięty…. Staram się skupiać na dziś, co mi pozostaje… Tyłek mi strasznie rośnie… Mniej się ruszam, więcej jem, nie ma ćwiczeń fizycznych, jednak rzucanie palenia zawsze się tak kończy…

Maciej zdawał próbny jeszcze w czasach szkoły, nie widziałam najmniejszego powodu, żeby pisał w internecie.

Jeśli idzie o pomoc terapeutyczną, to widzę pewne plusy, są takie osoby, którym trudno się przemieścić, bo np. nie mają jak dojechać, albo mają dzieci, albo… i dla nich, to że można inaczej, jest korzystne. No i czas, bywa, że łatwiej jednak znaleźć, czas najdogodniejszy dla obu stron (choć przyznam, że dla wielu pacjentów, znalezienie przestrzeni na spokojną rozmowę, jest trudne…) Szczerze? Jak pojechałam wpisać usługę do systemu, to z radością spotkałam też ludzi :), w sensie współpracowników!

Wczoraj zrobiłam makijaż, dziś paznokcie, staram się żyć.. Ja lubiłam koszyczek robić i z małym Maćkiem biegałam na święcenie oraz bardzo lubię menu wielkanocne, ale to się akurat da załatwić…

(…) Pogoda boska i kocham swój balkon, bo mam namiastkę świeżego powietrza!!

Coś mi Netflix nie odpala… oby to były problemy przemijające…

Buziak słoneczny

Słońce

2020-04-07 14:53:32

joanna@op.pl

Do: beata@wp.pl

Czekam w gabinecie na pacjenta.

Dzień nie zaczął się dobrze. Stasiek nie mógł spać, bo bolała go głowa. Nie wziął nic przeciwbólowego, dopiero rano (pyralginę). Pies rozdrapał sobie coś na szyi – nie wiemy, czy go tylko swędziało, czy coś go tam użarło, czy mógł mieć zacięcie po strzyżeniu. Ja na paznokciu po zmyciu lakieru odkryłam ciemną kropkę pod akrylem i już mam wizję grzyba, raka, chuj wie czego.

Zaczynam identyfikować u siebie stan podobny do tego, kiedy leżałam w ciąży ze Staśkiem w szpitalu. Nazywałam to wtedy zawężeniem świadomości – ograniczenie bodźców zewnętrznych powodowało, że drobne rzeczy były mega dramatami. I się nimi przejmowałam. Nie lubię tego u siebie – wolę swoją wersję ogarniętą, zwartą i pomysłową. A teraz ta rozmamłana i płaczliwa częściej dochodzi do głosu.

Za oknem gabinetu (uchylone) nie dość, że piękne słońce, to jeszcze jakiś gwiżdżący ptaszek pięknie mi śpiewa. Świat nadal jest piękny. Tylko my z tego piękna możemy umiarkowanie teraz korzystać.

Fb podsunął mu dziś wspomnienie sprzed roku – byłam na spektaklu spotkań teatralnych, który mi się tak podobał, że potem namówiłam Kubę i Staśka na pojechanie do Łodzi, żeby oni też go obejrzeli. Czy to jeszcze kiedyś wróci? A jeśli tak, to w jakiej formie? Życie dniem dzisiejszym sprawdzało mi się w szpitalu, a teraz jakoś trudniej, bo muszę ogarniać pracę. Wcale nie mam ochoty uczyć się nowych technologii – a muszę. Wczoraj miałam superwizję przez zooma, jutro będę miała przez aplikację Google’a.

Są fajne momenty, kiedy się razem śmiejemy, gadamy i jesteśmy razem. W domu. Ale jak coś jest trudne, to jest trudniejsze niż normalnie.

Bo ból głowy może być pierwszym objawem covida, a jak nie, to i tak wizyta u lekarza jest trudno osiągalna. A do weterynarza można przyjść tylko w konfiguracji jedna osoba jedno zwierzę, a zawsze jeździliśmy razem (i tak dobrze, że działają). A czarnej plamki na paznokciu nie pokażę mojej pani Edycie – chociaż w sumie mam ją w znajomych na fb, to niby mogę.

Mam dosyć odkażania, mycia rąk, nie dotykania twarzy i wszystkiego na zewnątrz, nie możności wejścia do sklepu ot tak, po jedną zapomnianą rzecz po drodze z pracy, czekania na windę, żeby jechać nią pojedynczo – to są rzeczy, o których na codzień nie myślisz, nie koncentrujesz się na nich, bo po co. I znów mam skojarzenie z moim szpitalem, kiedy cały czas byłam skoncentrowana na tym, czy krwawię, plamię czy mam czyste majtki i czy CRP wzrasta czy maleje, co będzie na obiad, czy jak zjem jogurt, to będę miała zgagę itp., itd.

Buziak tęskniący za bezmyślną normalnością.

Odp: Słońce

2020-04-08 15:44:44

beata@wp.pl

Patrz, czasem może nam się zdawać, że coś tam o sobie wiemy… A w takich wyjątkowych sytuacjach, dowiadujemy się o sobie tak wiele. Pamiętam, jak mi pisałaś, jak na epidemię reaguje twoja rodzinka… Z nas dwu, to ja się co chwilę rozpadam, rozmymłałam, a Ty mnie zbierasz…

Ja wczoraj czułam się tak fajnie, że do śmietnika pobiegłam bez rękawiczek i maseczki… Za chwilę wróciłam… Jakie diagnostyczne na obecny czas, co… Nie wiem, czy Ci pisałam, że kiedy w średniej szkole mieszkałam w internacie, wyjście do śmietnika było dla mnie zaproszeniem do zrobienia pełnego (głównie wtedy w kolorach blue) makijażu…

Chyba po prostu fizycznie wypoczęłam, wyspałam się, nie mam muszę, powinnam, wagary, lekcje… Mam w dupie…

Rano piję kawę z Maćkiem, gadamy sobie o różnych rzeczach, wieczorem coś razem oglądamy, jemy, gadamy…

Czasem popracuję, a nawet od wczoraj wróciłam do czytania! Takiego, wiesz, że przerywam tylko na siku… a dawno już tego nie miałam…

Przyglądam się Maćkowi… Pamiętasz ten czas, gdy kasłał, ciągle kasłał i nie spał… Przyglądam się Maćkowi.… Od miesiąca nie bierze leków, nic… Jest wiosna, bucha na wszystkie strony… Przyglądam się, nasłuchuję (z lękiem oczywiście, co by nie daj boże było gdyby…). Przypadek… no nie wiem…

Z dobrych nowin – biuro podróży, gdzie mama kupiła bilety lotnicze, daje im ważność na rok!!

Dziś mam bardzo wiele planów… jeszcze 100 stron książki, 2 emaile, jedna wizyta teleporada, jedna kąpiel, balsamowanie ciała… (u nas bardzo wodę dezynfekują i skóra mega sucha.. )

Jestem w tym pokoju, gdzie jest słońce i okna otwieram na full.

Koty wydają się być zachwycone, że nas mają więcej, a tuliśne się zrobiły!!

I dużo jedzą bardzo, ale… mam zapasy!

Nie spodziewałam się, ale z dobrą energią do cyca tulę mocno!!

Buziak z nadzieją!!

Odp: Słońce

2020-04-09 17:35:34

beata@wp.pl

Więc, uwielbiam od niego zaczynać, a co… Epidemia pokazała mi już wiele nie oczywistości i ciekawostek. Maciej mówił, że ma zamiar wnukom opowiadać o epidemii, pomyślałam, że spiszę dzienniko-refleksje, a jemu się spodobało, bardziej mi zależało, żeby, obniżyć lęk, stawiając historię, jako egzotyczną, dawno minioną przeszłość.., a tu projekt taki…

Ale nie o tym.

Szpital, bardzo egzotyczne miejsce. K. – zawsze lubiłam, wiele pozytywnego. Psycholog, ambitna, poszła do gestaltowej szkoły psychoterapii. Ostry proces w niej. Bardzo nisko oceniała naszą psychoterapię, nas jako zespół… W ramach szkoły swej postanowiła iść na staż i… wreszcie zacząć prawdziwą psychoterapię…

Oddział dzienny w B. nie miał najgorszych opinii. Była przeszczęśliwa z awansu. Nic nam nie powiedziała o stażu. Jak już się z nimi ugadała, okazało się, że tam nie ma psychoterapii. Grupa się spotyka i ludzie gadają. Nie ma filtrów. Pacjent psychiatryczny. Tyle. Psycholog nie ma dostępu do dokumentacji medycznej. K. na stażu, a była jedyną osobą w pracy z pacjentem… Lekarz z nią nie gada. Nikt. K. doceniła zespół i nagle się okazało, że my to nawet robimy psychoterapię.. Kontekst Ci przedstawiam, ponieważ :

– to jest oddział dzienny i… od czasu epidemii, pacjenci regularnie zjawiają się na zajęciach komunikacją publiczną, bez maseczek itd…

– po co???????????????

– chętnie doniosłabym do sanepidu, ale…

  1. mi pisze, że… pacjenci, którzy z reguły podobno źle sobie z życiem radzą, zaburzeń adaptacyjnych, napięć itd., nie wnoszą. To tak w związku z tym, co się ludziom dzieje, w koronawirusie. (…)

Tak to epidemia obnaża…

Na szczęście, wszyscy zdrowi moi i Twoi, mam nadzieję 🙂

Buziak z refleksją…

Małe radości

2020-04-10 20:29:20

joanna@op.pl

Do: beata@wp.pl

Po pierwsze – dodzwoniłam się bardzo szybko do ZUS-u. Złożyłam wniosek o zwolnienie ze składek. Spełniam wszystkie kryteria. Zrobiłam to 2 kwietnia, ale odpowiedzi nie dostałam. A tu dziś do północy jest termin płacenia – spóźnienie skutkuje utratą prawa do zasiłku w razie zwolnienia lekarskiego, a nie ukrywajmy, to obecnie duże ryzyko. Internety mówiły, że nie płacić, ale nie na stronie ZUS tylko w różnych wykładniach prawno dyskusyjnych. Więc jak się dodzwoniłam i bardzo przestraszona panienka mi wyjaśniła, że mam nie płacić, to odetchnęłam. Panienka budziła we mnie instynkt opiekuńczy, wyobrażam sobie, że większość na nią wrzeszczy, więc byłam uprzejma i starałam się jej dodatkowo nie wystraszyć.

Pies po weterynarzu. Gruczoły wyciśnięte, ranka na szyi oczyszczona i maść z antybiotykiem kupiona, a nawet zastosowana. Pan doktor uznał, że pies kwalifikuje się do szczepienia przeciwko wściekliźnie i szczepił. A do tego po drodze żaden nadgorliwy policjant, nie kazał nam się tłumaczyć dlaczego i gdzie jedziemy. Zdaje się, że co prawda po tych wszystkich wrażeniach psu skoczył testosteron i możliwe, że podkrwawi (znamy objawy zapowiadające), ale znana przypadłość nie budzi we mnie już takiego lęku.

Zdecydowanie stan konta też mi dobrze robi na samopoczucie. Nie, żeby był jakiś zapas, ale na wszystkie stałe opłaty i bieżące zakupy jest. Otwock, Targowa, Zakopiańska, Tarczyn i Kasprzaka weszli w superwizję on line. Zawiesiły superwizję oddziały czyli Choroszcz i Łuków i poradnia na terenie szpitala teraz jednoimiennego (Siedlce). Zaproponowałam grupie superwizji szkoleniowej pracę on line – czekam na ich odpowiedź. Tę, którą miałam zacząć w kwietniu, na razie zawiesiłam. Już wiem, że można tak pracować, ale krócej, bo praca zdalna jest bardziej męcząca.

Generalnie, po miesiącu epidemii, zarobki spadły mi o jedną trzecią. I pasuje mi to. Bałam się, że w ogóle nie będę zarabiać, a okazuje się, że nie jest tak źle. Mniej się bałam o zarobki Kuby, a u niego może być krucho. Na razie pensja niższa o 20%, ale dalej może być likwidacja firmy.

Oj, nie mam wątpliwości, że, jak w każdej sytuacji kryzysowej, będą się ujawniać wady, zalety, skłonności, tendencje i główne strategie. W tym te, które nie będą ludziom przynosiły chwały. Jest taki wiersz Gałczyńskiego, który cały nie jest jakoś wybitny, ale uwielbiam jego ostatnią zwrotkę:

„Gdy wieje wiatr historii,

Ludziom, jak pięknym ptakom

Rosną skrzydła.

Natomiast Trzęsą się portki pętakom”.

To oby nam jednak rosły skrzydła. A spisywanie, uważam za świetny pomysł. Wszystkim superwizantom zalecam, bo zbieramy teraz nowe, absolutnie bezprecedensowe doświadczenia. I zawodowe, i osobiste. A ja ci przypominam, że nasza korespondencja od 16 lat jest zapisem współczesności.

Buziak refleksyjny.

Odp: Małe radości

2020-04-10 21:55:24

beata@wp.pl

Rany boskie!! Ale, że to już 16-naście??? Serio, serio???

Buziak zadziwiony mijającym czasem…

zdziwienie

2020-04-11 09:16:00

joanna@op.pl

Do: beata@wp.pl

Twoja dynamiczna reakcja wzbudziła moje wątpliwości. Ale tak – poznałyśmy się, moja droga, na stażu w styczniu 2004 roku.

Maćka nie było na świecie, a Stanisław był małym chłopcem. Marcin zaś nastolatkiem i to wczesnym. Marcin jest w trakcie załatwiania kredytu na wykończenie mieszkania – oddział i centrala banku nie mogą uzgodnić stanowiska w kwestii warunków (chodzi o księgę wieczystą) i się to odwleka. A ty już sprzedałaś mieszkanie w Pajęcznie?

Buziak z poranną kawą.

Odp: zdziwienie

2020-04-11 10:16:42

beata@wp.pl

Niby liczby się zgadzają. Certyfikat zdawałam z Maćkiem (w brzuchu) i z Tobą, ale jakoś tak mi dużo wyszło :). Pajęczno to już zamknięty rozdział. Hura!!! Syn u ojca, piję kawkę, delektuję się słońcem i… pustym domem 🙂 Buziak w słońcu

skleroza po raz kolejny

2020-04-11 15:52:10 joanna@op.pl

Do: beata@wp.pl

No dużo, dużo tych lat za nami, przyjaciółko. A ja zapomniałam się odnieść do twoich (Kasi w zasadzie) rozważań na temat psychoterapii. W polskiej psychiatrii na palcach jednej ręki można policzyć miejsca, gdzie prowadzi się psychoterapię. To są nadal w większości (z chwalebnymi wyjątkami) miejsca, jak z Lotu nad kukułczym gniazdem. A w naszym macierzystym odwyku  – to różnie. Ludziom się myli co jest co. A gestalt specyficzny – wymaga dużej bliskości w relacji z pacjentem. Zaufania po obu stronach. Bo to praca z ciałem, bardzo symboliczna – nie każdy pacjent w to wchodzi. W ramach mojego kryzysu dotyczącego psychoterapii jako takiej  – główną osią tego kryzysu jest mój stosunek do środowiska. Psychoterapeutów. Ta ich powaga, namaszczenie, z jakim podchodzą do założeń poszczególnych nurtów. A prawda jest taka, że niewiele osób nadaje się do psychoterapii – jako pacjent/klient. A to jest takie wiesz, każdemu pomożemy. Efekt jest taki, że ludzie często porozgrzebywani chodzą, bo ktoś im zaoferował dobrodziejstwo psychoterapii. Odkąd nie zdałam egzaminu, trochę patrzę na swoją pracę z meta poziomu – przyłapuję się na tym, że nie pogłębiam emocji, nie cisnę pacjentów do przeżywania – faktycznie jakbym unikała pracy doświadczeniowej. A to dlatego, że nie wierzę w jej sens leczniczy. Mam nieodparte wrażenie podobieństwa do tego, co jest związane z Hellingerem – najpierw zachwyt, ach ile emocji, doświadczeń, magii, przemyśleń. A okazało się, że nic z tego dla pacjentów nie wynika, albo niewiele, a bywa, że i szkodzi. Więc ja w tej mojej pracy zrobiłam się ostrożna. Coraz częściej zadaję sobie pytanie „po co?”. Mogę się zachwycać własnym warsztatem, wiedzą, kreatywnością – tylko co z tego ma pacjent. A ponieważ już nic nikomu nie muszę udowadniać – pracuję dla pacjentów. W drugiej kolejności, ale wcale nie odległej od pierwszego punktu – dla pieniędzy. A już nie muszę dla uznania innych terapeutów i certyfikatu, więc daję sobie prawo do dużej dowolności czyli „po swojemu”. I na razie mi z tym nieźle. I dochodzę również do wniosku, jak wiele z tych nabytych w toku kształcenia terapeutycznego technik, sztuczek, umiejętności – w praktyce się nie przydaje. Buziak kontestujący psychoterapię.

Paznokcie

2020-04-13 17:21:05

joanna@op.pl

Do: beata@wp.pl

Zdarłam sobie z paznokci akryl. Z trzech zszedł sam (w tym ten, gdzie była niepokojąca ciemna plamka), a reszcie pomogłam. Bo dopóki był akryl, nie mogłam obciąć paznokci, tylko je piłować. Co nie było łatwe. Więc mam po raz pierwszy od nie wiem kiedy krótkie paznokcie. Niech się regenerują.

Wczoraj, z inicjatywy Stanisława, ugotowaliśmy (ja i on) zupę cebulową. Pierwszy raz w życiu. I wyszła nam pyszna bardzo.

Psu urwał się strupek z szyi i goi się to na nowo. Mimo smarowania maścią z dwoma antybiotykami, swędzi go to i musimy go pilnować, żeby nie drapał.

Zapach ziemi dziś rano po deszczu był niezrównany. Oddychałam z przyjemnością. Zwłaszcza, że już i jeszcze nie padało.

Skończyłyśmy z A. artykuł do TUW-u.

A teraz, po obejrzeniu na HBO obu części Harrego Pottera i insygniów śmierci, zamierzam obejrzeć Boże Ciało. Zaczynam przyzwyczajać się do spowolnionego trybu życia.

Buziak z krótkimi paznokciami.

Odp: Paznokcie

2020-04-14 09:57:27

beata@wp.pl

Który raz Ty już oglądasz Harrego?? Rany, ja generalnie niewiele mam filmów, które zobaczyłabym jeszcze raz…

Oglądałam na Netflixie Toy Boy… w sam raz na koronę. Przystojny, mroczny, skrzywdzony, hiszpańskie wpływowe rodziny…

Powiem szczerze, przez miesiąc izolacji, nie malowałam paznokci, ale dziś jestem w pracy… to mam…

No, jestem w pracy. Całą noc spać nie mogłam, miałam koszmary… obudziłam się z krzykiem: (…) pomocy… hm…

(…)

Nie mam pojęcia, jak uczniom oceny wystawią i co z rekrutacją do szkół, mam nadzieje, ze odbędzie się to bez krzywdy dla dzieciaków.

Od 3 godzin jestem w pracy. Przy wejściu zmierzyli mi gorączkę i… tyle, przeszłam przez oddział detoksu, gdzie ciągle są przyjęcia… Chwilę temu przyszła kierowniczka, zdziwiona , że jestem. Mam przejąć jej pacjentów. Znaczy czterech, którym codziennie robiła konsultację indywidualną…

Nie ma maseczek, płynu do dezynfekcji, pomysłu na pracę, nic… (…)

Dziwna sytuacja…

Buziak w pracy… hm…

Odp: skleroza po raz kolejny

2020-04-14 10:00:50

beata@wp.pl

Przy okazji dywagacji na temat psychoterapii, bardzo dziwi mnie, że ludzie których lubię i cenię, konkretni lekarze czy psychologowie, tak deprecjonują naszą pracę, zupełnie nie wiedząc, co robimy. Naprawdę, nawet tu w oddziale, na podstawowym poziomie często, dzieje się dużo dobrego… O

Poradni, to już w ogóle nie wspomnę, ale masz rację, co do cudownych wysublimowanych technik, te jakoś mało mają zastosowanie…

Buziak czekający na kierownika…

Bezsilność[2]

2020-04-14 20:16:55

joanna2@op.pl

Do: beata@wp.pl

I co zrobić z ustawami o aborcji i edukacji seksualnej? Normalnie poszłabym pod sejm. A tak? Skurwiele przegłosują i nic nie zrobimy. Ja rozumiem, że akcje plakatowania balkonów i nakładki na zdjęcia profilowe pozwalają radzić sobie z bezradnością, niemniej moim zdaniem nie mają żadnej mocy sprawczej. Rząd nie przejeżdża moją ulicą do Sejmu, a moja okolica to dresiarskie zagłębie, gdzie ujawnianie się z poglądami grozi śmiercią lub kalectwem. Więc tutaj nikt nie obkleja okien piekłem kobiet. I nikt nie klaszcze na balkonach dla służby zdrowia. Acz ja w ogóle jestem daleka od tego. Lęk przed chorobą idzie u mnie w parze z lękiem przed znalezieniem się w szpitalu. Przecież znamy rzeczywistość nie od dziś – bezdusznych lekarzy, chamskie pielęgniarki, stary sprzęt, brak standardów i procedur. Tak było przed epidemią, a teraz jest z całą pewnością jeszcze gorzej. Doświadczasz tego u siebie w pracy – nikt za nic nie chce wziąć odpowiedzialności, nikt nie dba o wasze bezpieczeństwo. Że o bezpieczeństwie pacjentów nie wspomnę. To ty musisz wymyślać jak się zachować, co robić, a czego nie. Ciekawa jestem, czy w pacjentowych kibelkach macie w ogóle mydło w płynie, papier toaletowy, ręczniki? W większości toalet, jakie zwiedzam przy okazji superwizji, nie ma nawet ciepłej wody. I ja to wszystko wiem, a mimo to żyję i mam się psychicznie, całkiem nieźle. Te moje wynurzenia nie są objawem obniżenia nastroju – wręcz przeciwnie, mam siłę i czuję moc. Tylko jeszcze nie mam pomysłu na walkę. Bo walczyć trzeba będzie – i z pieprzonymi politykami, i z pieprzonym wirusem. Ale mam potrzebę działań przemyślanych, nawet jeśli odroczonych, to sensownych, dających poczucie sprawczości. Dlatego nie zmieniam zdjęcia profilowego – czuję, jakbym musiała zebrać siły na coś prawdziwego.

Z innej beczki – (…). Wróciłam do domu z pracy z bólem głowy. Jutro nie pracuję i dobrze mi z tym.

Dużo mam takich filmów wielokrotnego użytku. Nie wiem, który raz oglądałam Harrego. Z niektórymi książkami też tak mam – znam niemal na pamięć, a czytam po raz nie wiem który. Boże Ciało nie będzie należeć do tego gatunku. Wyłączyłam się po 20 minutach – coś mnie wręcz odrzuca. Szarość? Wulgarność? Wrócę z kulturowego (snobistycznego?) obowiązku, ale przyjemności się nie spodziewam. Może się rozkręci?

Tak już było pięknie i cieplutko, nawet jedno pranie wywiesiłam na balkonie, a tu nagle tak się zepsuło. Zimno i mokro. Ale nadal zielono. I forsycje.

Buziak w przyczajeniu.

Odp: Bezsilność

2020-04-16 09:49:28

beata@wp.pl

U nas na szczęście nadal słonecznie, to niewątpliwie doskonale mi robi na nastrój, to że zrobiło się chłodniej, już mniej…

Przyjście do pracy, z punktu widzenia towarzyskiego, bardzo mnie ucieszyło, dobrze mi z Agą i Jackiem, możemy sobie pogadać, pośmiać się i odgadać rzeczywistość…

Sensu dla pacjentów większego nie widzę w tzw. terapii.

Poziom usług, zwłaszcza lekarzy, to żenada w istocie. U nas ciągle są traktowani, jak święte krowy, rzadko zdarza się szanujący pacjenta, czy personel… W naszym oddziale, nawet pani sprzątająca, jest niegrzeczna wobec „tych pijaków”, pozwala sobie, bo jest ulubienicą oddziałowej… a ta nie cierpi naszych pacjentów, hmm…

Kibelki itd… bez komentarza…

Właśnie nam na zakaźny przywieźli pacjentów z DPS Drzewica… A my nadal nie mamy maseczek czy rękawiczek… moja decyzja o oddaleniu się z tego miejsca na jakiś czas.., krystalizuje się.

Nie mogę patrzeć na czystki, które robią władze z jeszcze większą bezkarnością niż wcześniej, bo…., jesteśmy uziemieni i mniej sprawczy. To koszmar jest…

Buziak w dylemacie.…

Maseczki

2020-04-16 13:08:25

joanna2@op.pl

Do: beata@wp.pl

Dziś poranny spacer z psem nie był przyjemnością. Bo maseczka. Jak nie było obowiązku (przymusu), to nosiłam jako jedna z pierwszych – do sklepu, do weterynarza, na pocztę. Tam, gdzie zdroworozsądkowo wydawało mi się to uzasadnione. Ponieważ nadal boję się głupich dyskusji z głupimi policjantami, więc założyłam na wszelki wypadek. Żesz k…a, jakie to uciążliwe – bo wieje wiatr, bo parują mi okulary, bo jak się schylam po psią kupę, to mi się podciąga na oczy. Więc bałam się o okulary, że mi spadną (i albo się stłuką, bo ja mam przecież szklane, albo wpadną w kupę). O psa, że nie zauważę czegoś ważnego (atakującego innego psa lub tego, że mój akurat oddaje się koprofagii). W windzie okulary zaparowały mi już kompletnie, a przecież ręce w skażonych rękawiczkach, więc nie można sobie nic poprawić. No, koszmar. Jak ci chirurdzy się adaptują, to ja nie wiem. Za jednym zamachem, żeby się nie musieć dwa razy dekontaminować, postanowiłam pójść wpłacić pieniądze do bankomatu – 15 osób w kolejce. Wróciłam do domu z gotówką, stanie w kolejce to jest to, czego unikam konsekwentnie – po pierwsze kolano, po drugie wkurwia mnie. Tyle dobrego, że śmieci wyniosłam po drodze do banku.

Stanisław wczoraj odkurzył całe mieszkanie. Żyjemy przecież bez Basi. Dziś ma ugotować obiad. Zobaczymy.

A dlaczego gotówka do bankomatu – to ciekawa historia. (…) Chyba ta kolejka do bankomatu (który jest jednocześnie wpłatomatem) to efekt plotki o zagrożeniu pieniędzy na kontach. Coś mi się obiło o uszy, ale zlekceważyłam, bo na mój rozum, kto jak kto, ale banki na tym wszystkim nie ucierpią. Dla mnie teraz wygodniej płacić bezgotówkowo, bo wszyscy ci, z którymi pracuję zdalnie, płacą mi przelewem. Przedtem jednak pacjenci głównie byli gotówkowi. Dziś na 16.00 idę do gabinetu – mam pięcioro pacjentów, naprzemiennie osobiście, zdalnie, osobiście, zdalnie, osobiście. Miałam mieć tylko czworo, ale w ostatniej chwili jeszcze się zgłosiła z jakąś pilną sprawą superwizantka.

Kuba korzysta z urlopu (zaległego), ale prawda jest taka, że pracuje z domu. W przyszłym tygodniu planuje być dwa dni w pracy, ale to już będzie urlop tegoroczny. Gdyby to było zwolnienie, to miałby pensję niższą o 40%, bo przecież już ma obniżoną o 20. To jednak świństwo, że szef każe im brać urlop, żeby nie przychodzili do pracy, a wymaga pracy. Wiem, że może nie być okazji do wykorzystania tego urlopu, ale a nuż. Wiesz co myślę o ministrze Szumowskim – więc jak on powiedział, że wakacji nie będzie, to od razu pomyślałam, że będą. Bo on jest taki, że im mniej wie, tym pewniej o tym mówi – tak go zapamiętałam z akcji rozwalania odwyku. Fachowców od dawna w ministerstwie nie ma, on jest kardiolog, od dawna w polityce – nie ufam mu ani trochę.

Stanisław dostał z UW informację, że muszą wybrać zdalnie specjalizację, bo od drugiego roku już idą torem specjalizacyjnym. Jeszcze się niby trochę zastanawiał, ale jednak wybrał to, co chyba jest bardzo jego – antropologia polityki i historia idei. W tym się najlepiej czuje i orientuje.

Jak zobaczyłam w tv triumfalną ewakuację Drzewicy i usłyszałam, że do Bełchatowa, to obronnie pomyślałam, że na pewno nie do was. A tu niespodzianka, że jednak. To ja jestem za opuszczeniem tego miejsca. Choć rozumiem walory towarzyskie. Choć z drugiej strony może i tak się nie da ustrzec. Choć z trzeciej strony co trzecie zakażenie jest z placówki medycznej.

Wczoraj ten wielki samolot, co to z pompą do nas z Chin przyleciał, odlatywał do domu i był widoczny z mojego balkonu. Nie żebym na niego czekała, ale swoim buczeniem sprowokował mnie do wyjrzenia przez okno. Zrobiłam zdjęcie, a co. I tak strasznie zatęskniłam za lataniem, oj jak bardzo. A po Argentynie i Brazylii myślałam, że na długo mam dosyć latania, bo przecież w ramach wyjazdu 8 razy lecieliśmy. A tu proszę – poleciałabym sobie.

Buziak uziemiony.

Odp: Maseczki

2020-04-18 17:26:15

beata@wp.pl

Więc… Powrót do pracy absolutnie nie ma wymiaru towarzyskiego. Jasne, że dorośli, których lubię, fajnie ich spotkać…

W środę postanowiłam działać. Zrobiłam to, co powinno być zrobione. Zadbałam o maski, rękawiczki, szatnie, płyn do dezynfekcji itd… Zadbałam o nas, w stopniu realnym. Trochę musiałam powalczyć, ale poczułam, że na coś mam wpływ.., ale fajnie!! (…)

Maseczki udało mi się załatwić, [dlatego – przyp. red.] że mamy w pracy te z darów, a jak zapłacimy za pranie, to nam nawet zdezynfekują. Ale parują, a ja kierowcą jestem. A jak z pacjentem gadam nie zawsze słyszę, a głównie on nie słyszy…

Drzewica… mnie zmroziła…

To osobny budynek, ale zawsze, że nie wspomnę, że kilku pacjentów od nich mieliśmy…

Dziś się dowiedziałam, że już u kogoś jest plus.

Szumowski, nawet mi się gadać nie chce, niewiarygodny od zawsze!!

Sąsiedzi mnie mają za świra, oczywiście chodzi o maseczkę, rękawiczki itd… wiesz, że na szczęście dla siebie mam to gdzieś…

Za to, jak wiesz, mamusia bardzo nadużywała izolacji, żądając kontaktu, co wyniosło mnie 100 pln rachunku telefonicznego, ale jak zadzwoniłam z reklamacją, że mam za duży rachunek, to konsultant był, taki empatyczny, miły i dowcipny, że aż mi się miło reklamowało!!

A teraz sprzątam, gotuję i… na szczęście słonko piękne 🙂

Buziak bardzo tu i teraz

Stan podgorączkowy

2020-04-18 19:30:27

joanna2@op.pl

Do: beata@wp.pl

I ja, i Stanisław mamy 37 i dwa. Mnie boli gardło, on bardzo dużo śpi i jest rozbity. Od rana bolała go głowa, mimo to wstał i zrobił jakieś coś na obiad – warzywno ryżowe, trochę dziwne, ale smaczne. Akurat było gotowe na moje przyjście z pracy. Skończyłam o 14.00 czyli zamiast 10 godzin lekcyjnych było niecałe 7,ale nie byliśmy w stanie więcej. Omówiliśmy 3 przypadki. Przez Skype. Technicznie było kiepsko. Obraz był bardzo rwący się i opóźniony, dobrze, że głos był cały czas w porządku. Zmęczyłam się tak, że przy ostatnim przypadku rwały mi się myśli i bardzo trudno mi się myślało. To była superwizja szkoleniowa i czułam się wobec nich jakoś nie w porządku, że płacą za więcej. Niby z ich strony było na to przyzwolenie, ale mam rodzaj niesmaku w związku z tym. Mam ten komfort, że zdalnie pracuję z gabinetu – jestem tam sama, Kuba mnie zawozi i przywozi. A że mam abonament z nielimitowanym poborem danych, to robię hot spota z telefonu i mam wi fi na laptopie. Matko, co ja bym bez tego laptopa teraz zrobiła – nie wiem czy pamiętasz, kupiłam go (i drugiego Staśkowi), jak miałam taki zajebisty finansowo miesiąc i chciałam zejść z wysokiego podatku. To listopad był i dla Staśka to był prezent urodzinowy. Dzięki temu każde z nas ma na czym pracować bez walki o sprzęt.

Wróciłam do domu z bólem głowy. I po obiadku oraz trochę powygłupianiu się przy popołudniowej kawie, poszłam spać. Staś też.

Jutro planuję zupę pomidorową, o ile nie pogorszy mi się.

Covid to raczej nie jest, czuję się bardziej anginowo. Parowanie przy maseczkach wkurwiało mnie na maksa i męczyło okropnie. Aż odkryłam, że jak okularami przyciskasz maseczkę do nosa, czyli zakładasz najpierw maskę, a na nią okulary, to nie paruje. Wypróbuj sobie. W tv leci teraz kolejny film wielokrotnego użytku czyli Gwiezdne Wojny. Potrzebuję się odmóżdżyć, ale nie wiem czy nie odpalę jakiejś komedii romantycznej.

Z propozycji rządu na rozruszanie gospodarki, najbardziej rozbawił mnie pomysł pozwolenia na działanie hoteli. A kto będzie do nich jeździł, jak nadal się nie można przemieszczać?! Jednak (niby żadne odkrycie) to banda krótkowzrocznych dupków ten rząd – a już Ziobro straszący dochodzeniami w sprawie uchylania się lekarzy i pielęgniarek od pracy, dno.

No już w oficjalnych informacjach było, że wam dwoje dodatnich z Drzewicy przywieźli.

Buziak zaniepokojony i zmęczony.

Odp: Stan podgorączkowy

2020-04-18 21:13:35

beata@wp.pl

Oni nam przywieźli tylko ujemnych. Ich zdaniem… bez testów. Tych testów co nam minister nie przyznał…

Nie uchylam się od pracy, ale myślę nad zaskarżeniem szpitala.

Nie zadbali o bezpieczeństwo, tyle co z gardeł wydarłam.

My póki co bez chorób współistniejących, ale ja mam dzisiaj mega doła, czuję się bardzo samotna, z takim poczuciem przegranego życia 🙁 Buziak smętny bardzo…

19.04 – Messenger Joanna: hrps://www.facebook.com/SiostraBozenna/posts/816564752167674

To jakbyś chciała pozywać, to tu jest namiar na kancelarię, która służy pomocą. Tu o odwołaniu, ale oni chyba w ogóle pomagają służbie zdrowia.

Beata: Dziękuję. Póki co nie będę jeszcze, ale jestem gotowa, bo to co nam fundują nie tylko mi szkodzi, ale… Ułatwia rozwój pandemii, Strach pomyśleć co by było, gdybyśmy nie byli odpowiedzialni.

intencja pocieszenia

2020-04-20 12:04:27

joanna2@op.pl

Do: beata@wp.pl

Namiary na kancelarię to był akt pocieszenia. Bo wiem, że jakby co, to działanie dobrze ci robi. I w ogóle mam ochotę cię przytulić, mocno, mocno, choć istnieje ryzyko, że mogłabym się wtedy rozpłakać i płakałybyśmy sobie razem. Nie żebym miała doła, nie jest źle, ale mam takie dziwne napady stanów co najmniej zaskakujących. Idę sobie np. dziś z psem. Piękna wiosna, zielono, słonecznie, ciepło. Po odkryciu, że przyciskanie okularami maseczki zapobiega parowaniu okularów – w ogóle luz. Idziemy sobie – mam taką stałą trasę (z drobnymi odchyleniami, żeby się nie znudzić) przy ładnie zagospodarowanych podwórkach i ogródkach przybalkonowych. I w oddali widzę parę, która idzie z wózkiem spacerówką i przed nimi idzie sobie taki maluszek, co już się nauczył chodzić, ale jest to takie śmieszne tuptanie. I nagle mam łzy w oczach (opanowałam, bo przecież cholerna maseczka) i mi się przypominają różne fajne momenty z dziećmi. Moimi – spacery, wyjazdy, ciekawość… A potem myśl – życie staje mi przed oczami, jakbym się zbierała do umierania.

Potem wróciłam do domu, za jednym zamachem, żeby nie marnować maseczki (jednorazowej) i rękawiczek, zabrałam śmieci do wyrzucenia. Duże torby i pudła od pizzy, więc nie poszłyby zsypem, trzeba znieść na dół, otworzyć kluczem komorę z kontenerami na śmieci i wrzucić. No i winda w dół i w górę, klamki. Wiesz, mój blok ma 158 mieszkań. Więc wyrzuciłam śmieci, wróciłam do domu – zdekontaminowałam się (nadal mnie to słowo bawi i od razu mam skojarzenie z odkażaniem z Potworów i spółki), a nawet zdezynfekowałam klamki od naszych drzwi i zewnętrznej kraty (mamy takie wydzielenie na trzy mieszkania, dwa pozostałe są zamieszkałe przez mocno zdemenciałych starców). I usiadłam sobie do komputera. I widzę (oraz czuję poprzez lekkie poszczypywanie, bo myłam ręce mydłem sanitarnym ze spirytusem), że na kostce środkowego palca (?!) prawej ręki mam jakieś malutkie skaleczenie. Normalnie bym w ogóle to olała. A tu świr mi się nagle jakiś włączył – zimna woda, octenisept i acutol. Na maleńką rankę. Oprzytomniałam, jak mi się ten acutol rozlał po połowie grzbietu dłoni i zaczęło mi się to kleić.

Więc tak to ze mną jest. Wyjaśnił się stan Stanisława – w powietrzu jest maksymalne stężenie pyłku brzozy, a to przecież jego główny alergen. Więc ból głowy, bo nos zapchany, oczy szczypią. I tak łagodnie to przechodzi, bo mało wychodzi z domu. Mierzymy sobie wszyscy temperaturę – odnalazłam zapomniany termometr rtęciowy, i teraz te pomiary mamy w miarę wiarygodne, bo dwa elektroniczne pokazują bardzo dziwne wartości, z wiodąca tendencją do zaniżania, ale bez przesady – Kuba spada poniżej 35. Na rtęciowym mamy normalna temperaturę – Kubie spada czasami leciutko poniżej 36 (czytałam, że to może mieć związek z tarczycą, a przecież on przeszedł kurację estrogenową i kto wie, co mu się tam w układzie hormonalnym ostatecznie zrobiło), ja i Staś miewamy pod wieczór 37.

Kuba dziś pojechał do pracy. Ja mam trzy godziny po południu – jedna pacjentka osobista, druga zdalna i jeden zdalny superwizant. Nadal w moim najbliższym otoczeniu nie ma nikogo zakażonego. Co aż wydaje się nieprawdopodobne. Łuków, zgodnie z moimi przewidywaniami, odwołał superwizję. Za to dostałam małe zleconko z PARPA – mały artykuł do jakiejś Gazety Sołeckiej o sygnałach uzależnienia. Termin do 6 maja, więc spoko. To ma być krótkie, więc się nie napracuję zbytnio. A miło, że pamiętają o mnie.

Paznokcie mam w koszmarnym stanie – miękkie, łamliwe, z białymi przebarwieniami. Ale nie zanosi się na szybką możliwość manicuru, więc jakoś sobie muszę z tym radzić.

Pani od wynajmu gabinetu przesłała mi numer konta. Dziś z sukcesem przedłużyłam profil zaufany, choć udało się dopiero za 5 razem i byłam bliska poddania się.

A, i ja nie miałam na myśli, że pracujesz towarzysko – chodziło mi o to, że aspekt towarzyski jest plusem twojej pracy. Bo się człowiek z domu wyrywa i może pogadać z miłymi, życzliwymi ludźmi. Ale przecież wiem, że ciężko pracujesz i że to potrzebne jest. Buziak trochę rozhuśtany.

Odp: intencja pocieszenia

2020-04-20 21:09:49

beata@wp.pl

Więc… niestety mój mały buntownik lubi tak zaczynać, choć wie, że się nie powinno, ale nie robię tego tylko dlatego, że bo tak, ale wtedy, kiedy po prostu trzeba…

Więc, dziś mnie naszło, że chyba za rzadko mówię Ci jaka jesteś dla mnie ważna, tak na co dzień i… na pandemię… Teraz często czekam na list od Ciebie, z tak wielu powodów i… tak się cieszę, kiedy jest… 🙂 DZIĘKUJE I KOCHAM 🙂

I za treść, tak jak dziś… Bo ja też płaczę, wyję ze smutku… ostatnio… bo przyjaciel mnie zrąbał, że nie proszę o pomoc… I mnie się tak smutno zrobiło, że… tak wielu ludzi wokół mnie, wyjątkowych, wartościowych… a czemu nie umiem, nie mam tego swojego… Brakuje mi takiego zwykłego przytulenia i codziennego bycia, listy na zakupy…

(…)

A u nas w pracy, to jest zabawnie. Jest 7 pacjentów, 3 ma Jacek, 3 ja, jeden wybraniec jest kierowniczki…

(…)

Jak dziadek mi składał urodzinowe życzenia, życzył mi faceta, który się mną zaopiekuje…

(…)

Buziak popłakujący po kątach…

Szybkie tulenie

2020-04-20 22:04:44

joanna2@op.pl

Do: beata@wp.pl

To cię przytulam na dobranoc. Więcej napiszę w środę, bo mam wtedy wolne. Jutro myślałam, że pracuję tylko przed południem z pacjentami (…).

Ale się okazało, że nie wpisałam do kalendarza superwizji z Targową. Bo oni mieli potwierdzić, jakoś to umknęło, a dziś dostałam linka do jutrzejszego zooma. Więc o 17.00 będę jeszcze mieć robotę, a w międzyczasie chcę zrobić obiadek i go zjeść. To nie napiszę do ciebie.

Lubię zaczynać od więc.

Dziś dostałam od pacjentki prezent – 2 litry orlenowskiego płynu do odkażania rąk. Jakie czasy, takie korzyści majątkowe.

Do środy zatem. Buziak wdzięczny.

Ludzie

2020-04-22 15:22:53

joanna2@op.pl

Do: beata@wp.pl

Ja się czuję szczęściarą, ze mam przy sobie tych, których mam. Chyba nie mam poczucia, że za rzadko mówię im, kim dla mnie są. Tobie mówię i mam nadzieję, że jesteś usatysfakcjonowana i wiesz. Kubie mówię. Stasiowi i Marcinowi mówię – choć wydawałoby, ze własne dzieci, to jakoś inaczej. Nie, wydaje mi się, że to już dawno jest ten czas, kiedy ich kontakt z nami, ze mną, jest ich wyborem. Mogliby nie chcieć, nie wpuszczać mnie do swojego świata – a to jest super, że ciągle mam tam wstęp. Jest jeszcze (…). No to zrobiłam sobie dzięki tobie inwentaryzację.

Wczoraj po raz pierwszy nie czułam koszmarnego zmęczenia po superwizji on line. Mało tego, miałam power, choć rano byłam w gabinecie i ta superwizja po południu. Więc albo się przyzwyczajam, albo zespół wyjątkowy (Targowa, czyli zespół pracujący z bezdomnymi młodymi mężczyznami, uzależnionymi i z drugą diagnozą psychiatryczną) – bo interdyscyplinarny, a nie same terapeuty, bo fajni i mądrzy. Ale też dowcipni, z takim fajnym dystansem do siebie i swojej pracy. (…) Wątpię, żeby znaczenie miało, że z domu, bo to raczej było utrudnienie – zamknęłam się w pomieszczeniu, które nazywamy składzikiem, bo Kuba był w dużym pokoju, a Stanisław pisał pracę semestralną u siebie. Ponieważ już ciepło, to pranie suszy się na balkonie, bo normalnie, suszarka stoi właśnie tam. Widok miałam na okno balkonowe i widziałam, że trzy samoloty pasażerskie poleciały gdzieś daleko. Czytałam, że pasażerskie zostały zmienione na cargo – latają, żeby mieć ciągłość użytkowania z wyjętymi fotelami. Jakaś trasa musi przebiegać koło mnie, bo tamten wielki chiński też był widzialny z mojego balkonu. Tak na ogół, to stąd nie widać samolotów. Latem czartery są widoczne. Znów poczułam tęsknotę za lataniem. Właściwie to ja ją czuję cały czas, jak tak się wsłucham – przecież ja od wielu lat żyję od wyjazdu do wyjazdu. Nawet jeśli to nie są długie wyjazdy wakacyjne, to wypady weekendowe kilka razy w roku, ostatnio były normą. Rok temu (w sensie weekend majowy) byliśmy w Pompejach czyli Neapol. Wcześniej Wenecja z Kubą na rocznicę ślubu. Wakacje letnie – Portugalia i Hiszpania. A potem jeszcze przecudne Bieszczady w sierpniu. I w lutym – Argentyna i Brazylia. O matko, jak piszę, to serce mi się ściska. Że już może nigdy nie wróci taki tryb. Z drugiej strony tyle miejsc udało nam się zobaczyć – Kenia, Chiny, Jordania, Izrael, Egipt, Francja, Włochy. Mam we wspomnieniach i mogę się delektować. Teraz już będzie chyba inaczej.

Gotuję spaghetti – jedyne danie, według wypracowanej osobiście receptury, które sama uważam za smaczne i że mi wychodzi. Do knajp też tęsknię.

A do teatrów to już nawet nie wiem, jak to opisać – za chwilę miały się zacząć moje ukochane warszawskie spotkania teatralne. Dwa dni temu miałam iść z Tymoteuszem i Marcinem na Mrożka i Saramonowicza w OchTeatrze, na maj mam bilety na Stowarzyszenie Umarłych Poetów. Opera nie zwróciła mi nadal pieniędzy za Balet z 25 marca, Och teatr też nie. Pomysł, że w teatrze miałoby się sprzedawać bilety na co trzecie miejsce – abstrakcyjny. Nie wyobrażam sobie wtedy cen tych biletów. Już przed epidemią były wysokie – w Teatrze Wielkim szczególnie. Więc jeśli ten pomysł wejdzie w życie – nie będzie mnie zwyczajnie stać na to, co kocham. Wiele teatrów uruchomiło możliwość oglądania różnych rzeczy on line – w ogóle mnie to nie kręci. Dla mnie ważne było wyjście, atmosfera widowni, oklaski. To jest teatr, nie tylko sam spektakl. Ech, marudzę i tyle. Trzeba się dostosować i już. Buziak samodyscyplinujący się.

Odp: Szybkie tulenie

2020-04-23 18:04:15

beata@wp.pl

Spać nie mogę, naprawdę przez tę cholerną szkołę. Ciągle Maciek czegoś nie wie, czegoś nie wysłał, ja też nie ogarniam. W dodatku serio, mam w dupie… Gotujemy, rozmawiamy, coś oglądamy, coś odrabia. W szpitalu koronawirus, brak bezpieczeństwa, nie wiem czy żyć będziemy… wolę być z nim. Maciej robi z matmy kopiuj-wklej, bo dostaje zadania z działów, o których… nie mamy pojęcia… Twierdzi, że jak nie zda, to dlatego… że karmił matkę… pracownika służby zdrowia. A gotuje nieustająco, wczoraj cudna kłesadija, dziś hamburger musztardowy.

Właśnie gonią mnie do roboty…

Buziak w pracy…

Odp: Ludzie

2020-04-23 18:24:18

beata@wp.pl Nie

!!! Kino, teatr, to nie to samo co nefllix…

Nie można się dostosować, tylko odczekać…

Maciej zagonił mnie do kuchni… hamburgery musztardowe…

Buziak kuchenny.

Gotowanie

2020-04-25 20:28:45

joanna2@op.pl

Do: beata@wp.pl

Epidemia przyczynia się niewątpliwie do poszerzenia mojego repertuaru kulinarnego. Motorem jest Stanisław, ale nie żeby tylko oczekiwał, bierze aktywny udział, więc tworzymy wspólnie. Dziś tarł ziemniaki i cukinię na placki ziemniaczano cukiniowe. Trochę zrobiliśmy za rzadką masę i ostatnia partia (3 sztuki) się trochę przypaliła – ale były pyszne i czujemy się nauczeni na błędach. Jutro powrót do tradycji czyli duszona wołowina. W moim wykonaniu. Z ryżem i gotowanym brokułem.

Bardzo mi się podoba wasz pomysł z hiszpańskim. 1/3 ludzkości mówi tym językiem (choć podobno Argentyńczyk nie rozumie Hiszpana) i jest prosty do nauki. To kibicuję.

Ostatnio przeczytałam genialną książkę – Laurie Frankel „Tak to już jest”. Z zachwytu zamówiłam sobie dwie inne książki tej autorki. A rzecz jest o wielodzietnej, wspaniałej rodzinie, w której najmłodszy syn okazuje się być transpłciowy. Mądre, świetnie napisane i świetnie przetłumaczone – polecam mocno. I jeszcze dziś obejrzałam film dokumentalny o działaczkach Stonewell, też transgenderowych. Mocne i bardzo dobrze zrobione. Na Netflixie. A dziś na Canal+ jest o 21.00 premiera „Ad Astra” z Bradem moim kochanym. Obejrzę, mam nadzieję, z przyjemnością.

Ochłodziło się. I pochmurno się zrobiło. A Wisła w Warszawie płytka, jakby to był środek upalnego lata. Widziałam osobiście, bo wczoraj byliśmy na cmentarzu u moich rodziców (w sensie na grobie), a w tym celu trzeba przejechać przez Wisłę.

(…) Odezwał się do mnie Vis Salutis – z mglistą propozycją współpracy. Po epidemii, rzecz jasna. Świat Problemów poprosił o artykuł, oni mają długi cykl produkcyjny – do numeru lipcowego. Złożyłam wniosek o bezzwrotną pożyczkę dla mikroprzedsiębiorstw – 5 tys, piechotą nie chodzi. Kłopoty ze złożeniem drogą elektroniczną miałam jeszcze większe, niż przy ZUS, ale tym razem nie poszło mi w poczucie smutnej beznadziejności, tylko we wkurw. Bo okazało się, że mój bank coś spierdolił przy przedłużeniu ważności profilu zaufanego i straciłam możliwość uwierzytelniania czegokolwiek w sprawach urzędowych on line. Bank się pokajał, wspólnymi siłami (bo to był jakiś błąd systemu, na który trafiłam niechcący) naprawiliśmy co trzeba i odzyskałam profil zaufany.

Buziak przed sobotnim wieczorem filmowym.

Odp: Gotowanie

2020-04-26 19:46:19

beata@wp.pl

Wczoraj zaraza znów robiła hamburgery… teraz głównie dla Matiego, ale w ilości mnie dedykowanej, żeby mi starczyło. A dziś byliśmy na działce – chłopaki szaleli, Mati wspinał się po drzewach, jak wiewiór, super było! Zostaje u nas do wtorku, bardzo lubię jak u nas jest 🙂

Maciej z radości, że wpadnie, robił lekcje.

Wczoraj naprawialiśmy rolety, ale ten mój syn bystry!

A ja od lat nakładam na paznokcie odżywkę Evalaine, a teraz Regenerum, mam naprawdę zdrowe , polecam! Hiszpański mi się podobał, a Maciej (moje nerdy kochane.. 🙂 ), powiedział mi to co Ty, że kawał świata gada w tym języku i.., że nie muszę się bać, że ktoś nie rozumie, bo jest tyle odcieni hiszpańskiego…

Jak widzisz, czy gdzieś ośrodki wróciły do pracy? Wyobraź sobie, że zus sprawdza moje L4 od 2013, czy na L4 nie pracowałam jednocześnie we Wolmedzie.

Ja oglądam „Kobiety nocy”, a od jutra, nie mam pacjentów w ośrodku, ale… PRZYJEDZIE DO MNIE DO DOMU, MOJA PANI DOROTKA, FRYZJERKA, NIELEGALNIE, będę w raju…

Buziak dotleniony legalnie 🙂

Odp: Gotowanie

2020-04-29 09:57:34

beata@wp.pl

Chciałabym nie pisać o koronie, ale nie mogę. Mam takie poczucie bezsilności, końca nie widać, ale też nie mam poczucia, że to co robimy, obostrzamy, to coś zmienia… Mam ogromny lęk, jako matka, o przyszłość, zdrowie, finanse, zdrowie psychiczne…

Wczoraj zabrałam chłopaków na działkę, droga minęła im na bardzo konkretnych zarzutach wobec szkoły, to przykre, nie było to jojczenie, dla pokazania, jaki ja biedny, nieszczęśliwy, ale konkrety z którymi nie sposób było się nie zgodzić… Czas mamy bardzo trudny i elementarna życzliwość czy zrozumienie, ze wszystkich stron, chyba byłaby dobrym rozwiązaniem…

Potem miałam akcję ratowania kota, który spacerował sobie po barierce balkonu, ale… z drugiej strony siatki… Maćka wezwała po pomoc…, ta druga kocica, a on mnie. Trzeba przyznać, że w takich sytuacjach, jest świetny, zarządził, nie panikował, nie to co ja. Kot uratowany, my podrapani, w międzyczasie, wylała się czysta woda z konewki, sąsiadka darła się okrutnie, poszłam przeprosić, ale była niezwykle niegrzeczna. Kot chyba nie doznał szwanku, chyba nawet się na nas nie obraził…

Tyję bardzo, bardzo, bardzo, naprawdę mi się to nie podoba i… do końca nie rozumiem czemu, bo się jakoś nie objadam, rzuciłam palenie, wiem, że obniża się przemiana materii, no i zdecydowanie mniej ruchu.., a byłam taka zadowolona… Ciężko mi się jest zebrać, żeby zacząć działać na tym polu… Dziś rano pięknie pachniała mokra ziemia…

Zapomniałam, że jest weekend majowy…

A jak wrócimy, w oddziale będzie 1 pacjent…

Kierowniczka w ogóle z nami nie rozmawia, nie zarządza, nie pojawia się…. bezpańskie psy, które nie bardzo wiedzą, co dalej…

Buziak z lękiem…

Nie pisać o kironie

2020-04-30 11:12:20

joanna2@op.pl

Do: beata@wp.pl

Ja nie tylko bym nie chciała pisać – ja bym chciała, żeby tego gówna nie było. Wczoraj wieczorem przy zasypianiu zaczęłam kasłać. Sucho. Wiesz, że kaszel to dla mnie chleb powszedni, ale ten był jakiś inny. Więc niepokój natychmiast. Zasnęłam, ale śniło mi się, że szykuję się na jakąś ekstra imprezę z moją siostrzenicą, a potem się okazało, że to jakaś wkrętka, bo nadal obowiązuje zakaz i nie będzie imprezy. Od rana boli mnie głowa. Temperatura zmierzona – norma. Nie kaszlę. Trochę mam podrażnione gardło. Sama myśl o procedurze testowania, diagnozowania, a już nie daj boże, hospitalizacji budzi we mnie przerażenie. Widzę też, że coraz więcej ludzi chodzi bez maseczek.

(…) Ja jakimś cudem nie tyję. Nie jem więcej niż zwykle, a nawet jakby mniej, bo od kilku dni nie jem kolacji. Nie żebym tak postanowiła, ale nie jestem wieczorem głodna. Nie mogę się zmobilizować i wrócić do systematycznego rowerka. Udaje mi się „pojeździć” tak raz na 3, raz na cztery dni. Tryb życia, który teraz wiedziemy, jest zwyczajnie nudny. FB mi przypomniał, że 4 lata temu byłam w Londynie. Ja sama pamiętam, że rok temu w Neapolu i Pompejach. Dwa lata temu chyba odpuściliśmy majówkę, ale to dlatego, że w lutym byliśmy w Tajlandii i Kambodży.

Mam zdecydowanie mniej pieniędzy, ale nie odczuwam dotkliwości tego faktu, bo nie mam na co wydawać. I nie, nie skłania mnie to do głębokich refleksji, że tyle zbędnych rzeczy, i że można się bez nich obyć, nie są potrzebne do szczęścia itp. pierdolety. Można się bez nich obyć, ale to bardzo obniża jakość mojego życia, nie żebym była nieszczęśliwa, ale jest mi nudno, monotonnie, brakuje mi inspiracji, doznań i emocji wynikających z czegoś innego niż gotowanie obiadu, wynoszenie śmieci i problemy moich pacjentów. I jeszcze ta cholerna konieczność fiksacji na zdrowiu/chorobie, pamiętanie o masce, myciu rąk, nie dotykaniu rzeczy, omijaniu ludzi z daleka. Niektórzy trzymają psy na krótkich smyczach i też nie pozwalają im się zbliżać. A mój Chuckuś chciałby powąchać innego psa, pomerdać ogonem – on jest bardzo towarzyski i widzę, że jest zaskoczony, że nie może się w tym realizować.

Marcin namawia mnie na Dom z papieru. Jakiś mam opór. Dziś idę do gabinetu, żeby na Skype mieć 4 godziny superwizji z członkami zespołu na Zakopiańskiej. Pojedynczo. Ale to są fajne osoby, więc bez bólu. Wczoraj miałam 2 h z dwójką terapeutów z Kasprzaka. Oni prowadzą zdalnie grupę dda i jest to bardzo dla nich (że o pacjentach nie wspomnę) trudne.

Wymieniamy dziś opony. Dopiero. Z zapewnieniem, że to legalne. Jakby co, to w końcu mój samochód służbowy, a moja praca podlega wyłączeniu z zakazu przemieszczania się.

Buziak przed pracą.

Odp: Nie pisać o kironie

2020-05-02 09:52:10

beata@wp.pl

Jak ja bardzo bym chciała, żeby tego nie było! Żebyśmy się obudzili, a to znika… Czuję ogromny niepokój związany z finansami, jeśli nie dostanę 500+, jeśli zmniejszą mi wypłatę… staram się nie nakręcać, ale działam… Dałam już znać, ze jakby co, to jestem gotowa wrócić do Wolmedu na 2 dni. Przestrasza mnie to, co się dzieje w pracy twojego męża – generalnie mam wrażenie, że państwo ma w dupie Kowalskiego, jak zwariuje z głodu czy lęku… albo nadmiaru nacisku ze strony edukacji… to jeden wyborca mniej… Jak ja często zapominam o maseczce… W tym tygodniu jedyne co robiłam w pracy, to odbieranie telefonów. Szczerze, to było dla rozmówców ważne rozmawianie, ale… Nie wiem czy Ci pisałam, że ZUS wystąpił do Wolmedu o informację czy jak byłam na L4 od 2013 roku, to pracowałam u nich…, kurczę, jeszcze i takie prześladowania…

(…)

Nie wiem czy Ci pisałam, mój syn ma zaległości w kartach pracy. Co rano budzą mnie koszmary edukacyjne, każdy dzień spędzam na zaganianiu go do lekcji…, jak bardzo bym chciała, już mieć obowiązek szkolny za sobą…

Oglądałam 4 sezon Domu z papieru, jako pierwszy i jedyny , który obejrzałam, oglądałam z Maćkiem i bardzo mi się podobał, mój szef i przyjaciółko-sąsiadka, też byli wciągnięci… skąd opór twój??

Buziak oddychający , bo deszcz.

literówka

2020-05-01 10:39:15

joanna2@op.pl

Do: beata@wp.pl

Przegapiłam literówkę w tytule poprzedniego maila – i wyszła kirona.

A fb mi dziś przypomniał, że dwa lata temu też byliśmy na majówce – w Berlinie.

A wczoraj jeszcze coś się wydarzyło – dostałam informację z PARPA, że Z. odmówiła udziału w egzaminach w czerwcu (przeniesionych z kwietnia). Boi się zarażenia. No i czy ja bym jej nie zastąpiła. Na razie to nieoficjalne, propozycja była A., która odpowiada za egzaminy, musi zatwierdzić dyrektor, czyli rzecz wyjaśni się w poniedziałek. Bo ja się zgodziłam, jak się domyślasz. Bo to i kasa, i prestiż, i lubię. Jak te egzaminy będą wyglądały przy obostrzeniach sanitarnych, to aż ciekawa jestem. A ETOH, dla którego miałam pisać broszurę dla kierowców, nie wygrał konkursu. Wczorajsza superwizja częściowo fajna (…)

Obejrzałam pierwszy odcinek Domu z papieru – i mój opór się utrzymuje.

Buziak jak zwykle sklerotyczny.

Odp: literówka

2020-05-02 10:10:11

beata@wp.pl

Pamiętam, jak bardzo przeżywasz egzaminy.., ale ja mogę się tylko delektować, że to właśnie Ciebie wyróżniono tą propozycją!!! No, to trzymam kciuki!! Też jestem ciekawa egzaminów, a nawet w kontekście egzaminu ósmych klas… Na szczęście wcześniej będą matury, to może już dla mojego syna będzie łatwiej…

Moja mama szaleje z radości, bo na koniec maja prawdopodobniej będą mogli wypłynąć na wyspę! Będą mogli wreszcie wychodzić, bo oni całą zimę w więzieniu… Mama absolutnie nie przyjmuje do wiadomości, że nie będziemy u nich w wakacje…, ja tak daleko nie planuję… Maciej, też bardzo za Grecją tęskni…

Buziak majowy…

Sobotni wieczór

2020-05-02 22:47:10

joanna2@op.pl

Do :beata@wp.pl

Wygrałam w scrabble. Zazwyczaj wygrywa Staś, od ogłoszenia epidemii to była trzecia dokumentowana rozgrywka.

Szykowanie się twojej mamy do wyjazdu na wyspę napawa mnie nadzieją. Ale zaraz po tej nadziei kroczy zwątpienie, bo do wakacji zostały równo dwa miesiące. To jednak mało.

Dziś śniła mi się moja siostra, a piosenka, która dziś od rana zaistniała w przestrzeni publicznej (też ją opublikowałaś na fb) „co mi panie dasz”[3] kojarzy mi się tak bardzo z nią, że się zaniepokoiłam. (…) Zapytałam smsem co u niej – wszystko ok. Mają zamówienia – oni drukują banery, koszulki, różne gadżety na tkaninach, a ich drukarnia jest na terenie ich posesji. Startowali z poziomu niemal chałupniczego, a teraz to już mała fabryczka. Za często z tych swoich Marek nie ruszali tyłków, więc zmiana izolacyjna dla nich niewielka. Siostra mi wyznała, że źle spała w nocy i dla rozrywki czytała co o mnie Google pisze. Więc jednak jakaś mentalna więź ciągle nas łączy. Ale na wymianie smsów się skończyło.

Z moją przyjaciółką, tą która jest pilotką w biurze podróży (właściwie pielgrzymkowym) już planujemy spotkanie „po wszystkim” – zawsze umawiałyśmy się w restauracjach, czasami testując nowe, czasami przypominając sobie ulubione. Szybko to pewnie nie nastąpi, ale pomarzyć można.

Kuba miał jakąś infekcję gardła – neoangin i polopiryna go uleczyły, więc nie był to covid. Rozważam zrobienie testów na obecność przeciwciał. Jak zarobię, chyba zrobię.

Od 27 maja miałam zacząć jeździć do więzienia. Wątpię, żeby się dało on line w tym wypadku. Na osobisty kontakt chyba za wcześnie. Choć egzamin ma być przecież zaraz po tym terminie czyli 1 czerwca. Więc nie wiem. Prowadzę takie rozważania, a ciągle jakbym nie brała pod uwagę, że mogę ja, albo Staś, albo Kuba, zachorować.

(…)

A karty pracy chrzanić. Ja współpracuję z pedagożką szkolną – rozmawiałyśmy ostatnio o dzieciach, które zniknęły. I jak usłyszałam, że żadna wychowawczyni nie wpadła na pomysł, żeby do dzieciaków zadzwonić, zapytać, zrozumieć, że nauczyciele uważają, że po stronie dzieci jest, żeby zadbały o obecność i stawiają pały za opóźnienie w oddawaniu prac – to chrzanić ich, a nawet pierdolić.

Ciekawe, jak będzie wyglądała sesja egzaminacyjna Staśka. We wszystkich zdalnych zajęciach bierze udział, prace zalicza.

(…)

Buziak sobotni.

Odp: Sobotni wieczór

2020-05-04 12:48:51

beata@wp.pl

We mnie ta piosenka głównie wzbudziła ogromne emocje, a ostatnio mam tak, że sobie płaczę, bo tak i dobrze mi to robi… Ogrom ludzi, ogarnąć, tak szybko i tak na przyzwoitym poziomie, no i tekst, nabrał zupełnie innego znaczenia… a Piasek zaszeptał tak intymnie do mnie, a Karpiel dla odmiany tak ekspresyjnie…

Ja z siostrą zdecydowanie nie mam takiej więzi, ale… wiem, że mogę na nią liczyć, o ile poproszę. Ale i tak naprawdę poprawnie mamy do siebie, bywało różnie.

Za to taką niesamowitą więź, ma Maciej z dziadkiem. To niesamowite, jak się u Maćka coś dzieje, dziadkowi się śni i dzwoni w niepokoju… a ja często im nie mówię, jak coś jest nie ok., dziadek to wyczuwa… magia… 🙂

Wiesz, u Maćka w szkole było tak, że ja dostałam emaila od wychowawczyni, że nie wysyła prac, a pani pedagog, to nawet z troską zadzwoniła, bo nie chce, żeby nie był klasyfikowany. Ta Pani pedagog, naprawdę człowiek, wrażliwy i dobry, empatyczny. Wychowawczyni bywa do ludzi. Dziś jesteśmy w pracy we czworo. Pacjent jeden. Mam co robić, ale dziwnie dość. Decyzji nie ma i… nie ma kierowniczki…

My wczoraj grill, ognisko, było miło…

Buziak w oczekiwaniu…

inne choroby

2020-05-06 17:16:57

joanna2@op.pl

Do: beata@wp.pl

Jesteśmy po przejściach. Ubiegłej nocy Stanisław miał atak fobii, ale problem polegał na tym, że fobia była zakorzeniona w realnych objawach. Bolał go żołądek, było mu niedobrze (choć nie zwymiotował) i skoczyła mu temperatura. Klasyczne objawy ciężkiej niestrawności a nawet zatrucia. Mnie też było niedobrze i też bolało. Kuba nie miał objawów. Szybka analiza i wyszło, że domowej produkcji zupa grzybowa musiała nam zaszkodzić. Całe życie się człowiek uczy – internet powiedział, że potrawy z grzybów są jednodniowe, przechowywanie w lodówce na drugi dzień może się skończyć tym, czy u nas się skończyło. A Kuba jadł zupę tylko pierwszego dnia, zaraz po ugotowaniu. Więc ciężka to była noc. Ale dziś ja już w pełni sił, Staś rekonwalescent, ale wyraźnie idzie ku dobremu. Osłabiony jest. Dziś mam wolne, ale pracuję koncepcyjnie. Poprawki (skróty) do artykułu zamówionego przez PARPA. A potem pisanie programu szkolenia. Bo zadzwoniło dziś Vis Salutis w osobie pana M. W. zapytał czy nie poprowadzę szkolenia poprzez zooma. Nie umiem, ale się zgodziłam. Nauczę się. To ma być moje flagowe szkolenie o dda, więc będę je musiała zaadaptować. Ustaliliśmy terminy, stawkę i leci. Nawet jestem podekscytowana. No i jeszcze egzamin. Jestem w komisji – na razie na ten jeden egzamin, ale chyba perspektywicznie. To będzie bardzo okrojona sesja egzaminacyjna – tylko dla tych, którym się kończy status, więc w innym trybie niż zazwyczaj. Nie tylko Z. odmówiła uczestnictwa, jeszcze K. I wyobraź sobie, że oni oboje byli w komisji, w której przewodniczącą jest Agnieszka. Więc Agnieszce dołożono dwie osoby zastępujące – mnie i Joasię S. Więc dla mnie to poważny plus towarzyski, bo się z nimi obiema spotkam, a lubię je. Wartość dodana do zarobku (mniejszego niż się spodziewałam, bo to będzie jeden dzień pracy a nie trzy) i prestiżu.

Zabawy sejmowo senackie zaczynają mnie bawić – z zainteresowaniem śledzę zwroty akcji pod hasłem kto kogo wywiedzie w pole. Mam poczucie, że już w ogóle nie chodzi o wybory, ale o co, to nie jest jasne, więc to jak serial kryminalny z suspensem – kto okaże się zbrodnicielem. Mam też jasność, że mnie to nie dotyczy – nie będę w tym uczestniczyć. Ani nie ma kandydata, którego mogłabym z czystym sumienie poprzeć, ani farsa pocztowa nie skłania mnie do uczestniczenia w tym czymś.

W wypowiedziach dotyczących izolacji społecznej, najbardziej wkurzają mnie ci, którzy zachwycają się, jak to nagle dostali od losu okazję do celebrowania kwiatków, kontaktu z sobą itd. Żal mi bardzo tych ludzi, jeśli mówią prawdę, bo to stwarza obraz koszmarnego, ślepego, zagonionego i bezrefleksyjnego życia sprzed epidemii. Ja, mimo, że nie uprawiam ogródka, jak ty, zawsze widziałam, że pory roku się zmieniają. Nie mam problemu z celebrowaniem pączków, liści (jak się zielenią i jak spadają), płatków śniegu. Nie wyobrażam sobie, że można tego nie widzieć. A teraz jest mój ulubiony bzowy okres – bo, nie wiem czy pamiętasz, szukam zawsze pięciopłatkowych kwiatków. Wczoraj już jeden znalazłam.

Buziak z bzem w tle.

Nie piszesz…

2020-05-09 22:10:00

joanna2@op.pl

Do: beata@wp.pl

Zmęczyłam się. Ale nie tak, jak poprzednio, że miałam dziury w mózgu. Bo dziś prowadziłam grupę superwizyjną. I już w pełnym wymiarze, a nawet jakby trochę więcej. Po raz pierwszy było tak, że każdy z szóstki omówił przypadek, w tym jedno omówienie dotyczyło grupy. Sama jestem pod wrażeniem. Pracowaliśmy przez zooma. Tym razem zadbałam o to, żeby wygodnie siedzieć, laptopa mieć postawionego tak, żeby się nie nachylać, nogi na sąsiednim fotelu. Po każdym przypadku przerwa, jedna dłuższa na zamówione jedzenie (wstyd się przyznać – McDonald, miałam taką straszną ochotę na shake czekoladowego, a żeby już w jednym miejscu zamówić obiad, dodałam do tego 2 for you z cheesburgerem). Więc praca szła świetnie i dziś mam takie satysfakcjonujące poczucie, że zapracowałam na kasę, którą uczestnicy mi zapłacili. Nadal zdalna forma pracy nie jest tym, co tygrysy lubią najbardziej, ale da się z tym żyć.

A na kaloryczne jedzenie pozwoliłam sobie, bo nie dość, że nie tyję, to chudnę. Trochę mi w to trudno uwierzyć, nawet myślałam, że może z wagą coś jest nie tak, ale Kuba i Staś mówią, że im pokazuje stałą wartość. A ja doszłam do 108,8 z początkowego 116. To jakoś działa na mnie mobilizująco, więc może w końcu wrócę do systematycznego rowerka. Bo jem generalnie mniej. Pewnie zaraz pójdę spać, na filmie wielokrotnego użytku czyli Władcy Pierścieni. To jeden z tych filmów, które znam na pamięć, on leci w tle, a ja robię sobie coś (np. piszę maila do ciebie) i odrywam się na ulubione momenty – przed chwilą taki był (przebudzenie króla Rohanu). Kolejny w tej części to zemsta Entów, ale to pod koniec, to nie wiem czy dotrwam.

Wróciła jedna z pacjentek, która mi wypadła epidemicznie. Wraca w opcji osobistej. No i zdecydowałam się na przyjęcie jednej nowej. Też osobiście. Coś mnie ujęło w rozmowie telefonicznej, że się zgodziłam. W tej chwili mam przewagę pacjentów osobistych nad zdalnymi. Chyba przy 15 minutowych przerwach zostanę – spełniają trzy funkcje: pacjenci się nie spotykają (ograniczenie kontaktów), ja mam czas na odkażenie lub przełączenie się na sprzęt (lub odłączenie się), a trzecia, która jest efektem ubocznym, odpoczywam sobie, wietrzę gabinet, macham sobie rękami i nogami – podoba mi się to. Przyjmuję o jednego pacjenta dziennie mniej, więc nie pracuję dłużej. Zarabiam mniej o tę jedną sesję, ale ten komfort, który zyskuję, wart jest ceny jednej sesji.

Dziś na superwizję nie zrobiłam makijażu. Uznałam, że to nie ma sensu. Za to wyszłam na spacer z psem przed pracą, bez maseczki. Dopiero, jak zobaczyłam panią od Bezy (urocza młoda dziewczyna z uroczą, acz nieco szaloną mopsiczką) to uświadomiłam sobie, że ona ma, a ja nie. Sparaliżowało mnie (ze strachu przed policją, nie wirusem), ale kreatywnie sobie poradziłam. W kieszeni noszę szmatkę do wycierania okularów – wielkość normalnej chusteczki do nosa, we wzorek z „Gdzie jest Nemo”. Więc umocowałam ją sobie na nosie, przyciskając okularami. Nos i usta zasłonięte, zgodnie z przepisami, a że głupio wyglądałam i nie było zaczepione za uszy, to już trudno.

Co do kwiatków – bez mi się kojarzy z moim tatą. Bo on mnie uczył tego szukania pięciopłatkowych egzemplarzy. A konwalie, to skojarzenie z mamą – bo ona bardzo lubiła. I frezje. Nie znoszę kwiatowych perfum (z nutą konwalii i jaśminu najbardziej), ale zapach żywych kwiatów, uwielbiam. Moja mama miała urodziny 22 maja (w tym roku skończyłaby 85 lat) i te konwalie lubiła dostawać na urodziny. Aż trudno uwierzyć, że od jej śmierci minęło 13 lat, a ojca 12.

A wybory, których jutro nie ma, nadal są tak samo absurdalne, jak fascynujące. Co z tego wyniknie, to już chyba nikt nie wie. Nawet dwa Jarosławy.

Buziak z łóżeczka.

Odp: inne choroby

2020-05-10 21:28:22

beata@wp.pl

Wiesz… u mnie w dziecięctwie… to nie tylko się taki pięciopłatkowego bzu szukało… ale jeszcze trzeba go było potem… zjeść. Dla mnie też dziwny jest komunikat, jak to ludziom trudno razem wytrzymać pod jednym dachem, na szczęście nie mam tego problemu, mnie tam z Maćkiem dobrze, może za dobrze, bo wolę z nim być, niż gonić do lekcji…

I tu… znajdujemy główny powód że nie piszę… W piątek nastąpiła eskalacja nadrabiania lekcji, do zaliczenia, z geografii dostałam trzy 4 i jedną piątkę, a z polskiego, to taki fajny wiersz, że sama dumna byłam. Miałam szereg innych planów, a nawet osobistych, ale… obowiązek szkolny ma swoje prawa. Inny powód niepisania, to wyobraź sobie, praca, no ciągle z pacjentami telefonem, a nawet tworzyłam stronę internetową naszego oddziału, bo do tej pory masakra jest, a tu kierowniczka postanowiła, żeby ktoś wreszcie o to zadbał. Przyjęłam wyzwanie…

Buziak w trakcie.…

Odp: Nie piszesz…

2020-05-10 21:42:51

beata@wp.pl

Kwietnie zacznę – frezji zapach uwielbiam, kwiat nie powala, ale zapach już tak :). Konwalie… pamiętam, jak nazbierałyśmy mamie na dzień mamy. Potężny bukiet i… schowałyśmy do szafki… no baaaardzo się starała, żeby udawać, że nie czuje. No to zdecydowanie konwalia – dzień matki…

Ja coraz częściej o masce zapominam, i… cieszą się bardzo, serio…

Co wybiorę film ostatnio na Netflix to hiszpański, znaki… Czekam na finansowe informacje, bo nie wiem czy mi 500+ wypłacą oraz 30-lecie pracy. Takie zjawisko podobno jeszcze istnieje…

Syn przez zooma miał mieć matmę – podobno nie potrafił ogarnąć…

Buziak z bzem

Zjazd

2020-05-12 12:38:47

joanna2@op.pl

Do:beata@wp.pl

Wczoraj miałam mocne tąpnięcie nastroju. Dotarło do mnie, ze nie będzie wakacji. Że nie uda się wyjechać z tego popierdolonego kraju, gdzie przestali wydawać paszporty. Sprawdziłam od razu do kiedy nasze są ważne.

Kuba i Staś tworzą wariant awaryjny – Czechy. Ale jakoś nie mam zapału. A co będziemy jedli po drodze, jak będą zamknięte bary i restauracje? Kanapki? Kocher i gotowanie? To co to za odpoczynek?! Wiesz, że my spędzaliśmy wakacje przemierzając kilometry – przy obostrzeniach utkwimy w jednym hotelu. Płakać mi się chce.

Rapujący (beznadziejnie zresztą) prezydent, wybory, które są, ale ich nie ma – gdzie ja żyję?!

Większość pacjentów wróciła do kontaktu osobistego. W zasadzie zdalnie, została mi tylko para. Superwizje indywidualne też osobiste. Zespołowe i grupowe on line. Miałam od 27 maja zacząć jeździć do więzienia – są zamknięci dla wszystkich osób z zewnątrz, więc odwołane. Może w czerwcu, bo zdalnie z nimi się nie da.

W nocy Staś miał podwyższoną temperaturę do 37,5. Zlałam panikę Kuby i Stacha, powiedziałam, że to nie gorączka i poszliśmy spać. Rano było już w normie. Zaczynam podejrzewać, że to reakcja stresowa na jedne zajęcia. Ostatni atak fobii też był z poniedziałku na wtorek. A ja we wtorki pracuję od rana, więc zarwana noc mi się nie uśmiechała.

Dwie wiadomości dobre – ZUS wypłacił mi tzw. postojowe. Zapisałam się też do fryzjerki i na manicure i pedicure. Mają otwierać od 18, ja się zapisałam na następny po 18-tym tydzień. Nagłe ochłodzenie nie poprawia mi samopoczucia. I mam dość latania z płynem antybakteryjnym i wycierania klamek i innych miejsc pomiędzy pacjentami. Niby robię to już nawykowo, ale ja przecież nie znoszę sprzątania.

Zaczęłam czytać pracę, z której mam egzaminować i mam pewien kłopot – ja bym tej pracy nie dopuściła do obrony. Nadal nie wiadomo, jak te egzaminy będą wyglądać.

Buziak z dołka.

Odp: Zjazd

2020-05-13 16:34:22

beata@wp.pl

No i się wkurzyłam… Ponieważ jestem skupiona na edukacji syna, nie byłam zorientowana, że nie wydają paszportów, to już zdecydowanie godzi w moje prawa obywatelskie… mogę zrozumieć jeszcze zamknięcie granic, ale, że nie wydadzą mi paszportu!! A niby czemu ?!!

Ja mam niestety świadomość, że niskie prawdopodobieństwo, że polecimy do Grecji. Mama i Maciej żyją nadzieją. Ale chciałabym jednak mieć, jakieś mgliste choć pojęcie, kiedy wakacje… egzaminy… boże, jak ja już bardzo czekam. Mamy z młodym plan, że jak już skończymy 8 klasę, to jedziemy na sushi, najemy się do syta, a potem doniesiemy na łamanie zasad bhp przez szkoły.

Wczoraj miałam okazję z boku oglądać, jak to wygląda, młodemu nie załączał się mikrofon. Nauczycielka zrąbała go że manipuluje. Matma zaczęła się później, zaraz po niej dzieci miały wysłać pracę – przez komputer, a to oznacza brak przerwy na sikanie, a dla oczu, to już nie wspomnę. A żeby było milej, zaraz potem był polski, miał trwać pół godziny, ale pani przedłużyła, bo coś tam. Nie tylko nie było przerwy, ale weszła na angielski, no to przerwy znów nie było, ani dla oczu, ani dla pęcherza, ani… Za to dzieciaki dostały za spóźnienie… Ta sama pani zaistniała w poniedziałek, zupełnie po lekcjach wrzuciła na stronę szkoły pracę domową, do wysłania… do 17nastej. Maciej robił inne lekcje, wysłał o 19nastej. Dostał 1, bo po czasie… I tak dalej, i tak dalej… i… byle do sushi.

W Wolmedzie to mi pasuje praca telefonem, ale w szpitalu to paru pacjentów, już by mi się przydało…

Bardzo mocno przytulam, ojojam jeszcze mocniej!!!

Odp: Zjazd

2020-05-13 18:06:09

beata@wp.pl

Zapomniałam dodać, że moje strasznie schorowane dziecko, od czasu jak do szkoły nie chodzi… nie bierze leków… nie musi…

Ale nie o tym chciałam napisać – Duda…

Zjawisko „Gorącej 16” znam, bo syn mnie zapoznał. Niektóre utwory podobają mi się bardzo, np. Andrusa, którego generalnie uwielbiam. Więc, jak mi Maciej powiedział, ze Duda nagrał, byliśmy pewni, że to coś sprokurowanego. Nawet mówiłam Maćkowi, że jednak, to za poważna osoba – w sensie urzędu, żeby się tak wygłupić… a jednak…

No, po prostu bez komentarza pozostawię.

Buziak przytulający mocno!!

Egzamin

2020-05-14 23:32:08

joanna2@op.pl

Do: beata@wp.pl

Więc nie będzie egzaminu w czerwcu. Będzie dopiero jesienią. Czy będę w Komisji – tego nie wiem, chciałabym. Ostatecznie egzamin teraz, miał być tylko dla tych, którym skończył się właśnie, lub miał się za chwilę skończyć status. PARPA uzyskała w Ministerstwie Zdrowia tyle, że te wszystkie osoby mają z automatu przedłużone statusy o rok od minięcia epidemii. Oczywiście przedłużenie statusu obejmuje także tych wszystkich, którzy nie przystąpili do egzaminu.

Kupiłam sobie za twoją radą Regenerum, zobaczymy czy pomoże.

Wczoraj spędziłam wieczór z Tymoteuszem – zamówiliśmy do gabinetu sushi i gadaliśmy ładnych parę godzin. Wraca do pracy w Warszawie, ale będzie rzadziej. Pewnie od połowy przyszłego roku w ogóle się wycofa i osiądzie w Poznaniu, nie dziwię mu się. A ja od czerwca mam wrócić do wyjazdów. Białystok i Karnice na początek. Chyba na razie Kuba mnie zawiezie. On ma w tej chwili zawsze jeden dzień wolny, a to są piątki, więc mój mąż będzie póki co moim kierowcą.

Właśnie wykąpałam psa, bo już śmierdział nieco. Nie był kąpany od strzyżenia sławetnego, na początku epidemii.

Staś ma objawy hipochondryczne – sesja egzaminacyjna na horyzoncie. Nie dość, że sama sesja jest stresem, to dokłada się do tego kompletny brak jasności co do tego, jak ona się będzie odbywać. Przynajmniej nikt nie stawia mu jedynek za opóźnienia czy brak aktywności na zdalnych zajęciach, ale i tak niepewność jest duża. W tym miesiącu raczej postojowe już nie przejdzie, bo dochód mi już nie spada, a możliwe, że wzrośnie. Mam nadzieję, że skoro dostałam to postojowe, to zus umorzy mi też składki – nadal nie mam żadnego zawiadomienia w tej sprawie. Zauważyłam, że jak słucham rano wiadomości, to mi siada nastrój. Bo np. w USA jest jakieś dziecięce powikłanie covida i dzieci umierają. A jednocześnie jakoś się nie mogę oprzeć, żeby rano tych cholernych wiadomości nie włączyć. Taki poranny rytuał – kubek kawy, pasjans w Microsoft wyzwaniu na dziś i tvn24.

Buziak bez chęci do pracy.

Zabawa w chowanego

2020-05-16 21:28:12

joanna2@op.pl

Do: beata@wp.pl

Obejrzałam dziś nowy film Sekielskich. Z nadzieją, że może teraz to coś da. Ale słabą. (…) Bardzo jestem przy głównych bohaterach, podziwiam ich odwagę i determinację. Trochę martwię się o Artura Nowaka, tego prawnika, który jest też w pierwszej części, bo wygląda, że bardzo obsesyjnie podchodzi do sprawy. Ale też mu bardzo kibicuję. No i na koniec piosenka Kory, od tej piosenki pochodzi przecież tytuł filmu. Dziś kolejny wieczór przy Wladcy Pierścieni – „Powrót Króla”, the best of. Zrobiłam w końcu porządek w butach i kurtkach. Przedpokój jest już możliwy do swobodnego przejścia. Dwie siatki butów do oddania/wyrzucenia. We wtorek mam superwizję na Targowej, to zapytam czy potrzebują, jak nie, to wystawię pod naszą klatką i ktoś sobie weźmie. Mam poczucie, że opowieści Szumowskiego i Morawieckiego o wygaszaniu epidemii są jednak zaklinaniem rzeczywistości. Coraz więcej ludzi bez masek, ruch w Warszawie właściwie wraca do przedepidemicznej normy korkowej, choć jeszcze nie ma pełnego zakorkowania, ale to raczej kwestia zamknięcia szkół niż epidemii, bo ruch jest taki jak zazwyczaj w ferie, a może trochę większy. I jak widzę, co się dzieje, to jednak zaczynam się bać zarażenia. Zwłaszcza, że na 12 godzin pracy z pacjentami (w tygodniu) w tej chwili on line mam już tylko 2. Reszta nigdy w tryb zdalny nie weszła lub już z niego wyszła. Więc mam dużo kontaktów, choć zasad bezpieczeństwa staram się przestrzegać. Sprawdziłam możliwość i cenę komercyjnych testów na przeciwciała – w poniedziałek dopytam o szczegóły i zrobię. Z nadzieją rzecz jasna, że mam przeciwciała, bo chorowałam w Brazylii lub przeszłam bezobjawowo. Gdyby się okazało, że jednak nie mam przeciwciał, będę niepocieszona i chyba nie wiem co. J. (ta, z którą chadzam do opery i na balet), pracuje […] (obniżyli im płace, jakby Sejm zbiedniał z powodu epidemii) i podrzuciła mi dziś pogłoskę, że mają zakazać komercyjnych testów. Żeby było jasne, te na przeciwciała nie są jakieś bardzo drogie, że to przywilej dla bogaczy – kosztują 95,05 zł. Te na obecność wirusa są dużo droższe, ale robi się je tylko tym, co mają objawy albo mieli kontakt z chorym. Wkurwia mnie, że masowo robi się testy górnikom, a wybiórczo lekarzom, w ogóle zlewa się nauczycieli, pracowników sklepów, wszystkie inne grupy zawodowe i środowiska (choćby nasze). Nie rozumiem tego dbania o górników akurat. Hitem epidemii, który przejdzie do historii niewątpliwie, stał się „Ból” Kazika – i to jest tak już idiotyczne, że nie wiadomo czy śmiać się czy płakać. No bo proszę cię, piosenka jak piosenka – bardzo kazikowa, bardzo mało subtelna, jak to u niego, muzycznie nic, na czym bym ucho zatrzymała. Coś tam mi się o oczy i uszy już wcześniej obijało, że jest takie cuś, ale że Kazik od dawna nie jest już moim idolem, to i nawet nie chciało mi się odpalać. No ale jak już z powodu tejże pieśni anulowano listę przebojów trójki, to odpaliłam. Zabieg jak zwykle przeciwskuteczny, bo teraz wszyscy będą słuchać – Internet trudno jest ocenzurować, ale zawsze warto spróbować. Przyszły tydzień zapowiada się bardzo pracowicie – wolne mam dopiero w niedzielę. A we wtorek – rano pacjenci, a po południu Targowa. Następny będzie lżejszy, bo z wolną środą i trzydniowym wolnym weekendem. No i z farbowaniem włosów oraz robieniem pazurków ręcznych i nożnych – w masce i z tego, co czytałam, bez czasopism i możliwości używania własnego telefonu. Więc jak będę siedziała godzinę z farbą na głowie, pozostanie mi rozmyślanie o sprawach egzystencji. Buziak refleksyjny.

Odp: Zabawa w chowanego

2020-05-17 17:31:08

beata@wp.pl

Więc byliśmy na spacerze na miejskim targowisku, w sensie po mięso, ale i poznawczo. Dziki tłum, absolutnie bez społecznej izolacji. Poszliśmy też poznawczo do mojego lumpeksu, Tomek obstawiał, ze zamknięte, ja że otwarte, ale na pewnych warunkach… hm – okazało się, że są zmiany, czyli płyn do dezynfekcji, rękawiczki i sklep… otwarty do 20 dziestej. I… otwarty od kwietnia. Korki absolutnie wróciły do normy i u nas. Dziwny jest ten kraj, nie bardzo wiem co myśleć… Czekam na newsy co do obostrzeń, mając lęk za plecami mocno.. Buziak zmieszany… i wstrząśnięty…

Odp: Egzamin

2020-05-17 17:34:46

beata@wp.pl

Miałam tak, że jak zaczęła się pandemia, to wiadomości, co wieczór, raz dziennie. A teraz… Maciej przy herbacie rano coś poinformuje, a ja… to raz na tydzień… Czyli dziś niestety. Dziś posłucham, niestety. Buziak oczekujący z niepokojem..

Testy

2020-05-19 12:56:03

joanna2@op.pl

Do: beata@wp.pl

Wykupiłam voucher na test pod kątem przeciwciał. I nie zrobię testu. Mam prawo skorzystać do 18 sierpnia, więc jest czas. A teraz nie – albowiem, co doczytałam po zapłaceniu – gdyby się okazało, że mam przeciwciała (co uważam za prawdopodobne), laboratorium wykonujące test ma obowiązek zgłoszenia mnie do SANEPIDu do dalszej diagnostyki. A to się wiąże z kwarantanną i testami wymazowymi oraz badaniem moich kontaktów. Nie zrobię tego sobie, rodzinie i pacjentom. Nikogo nie interesuje, że mogłam chorować w lutym, przeciwciała występują nie tylko po chorobie, ale też w trakcie, stąd taka procedura. Więc może w sierpniu zrobię. Kalendarz zaczął się robić za ciasny – co podejrzewałam, ale nie myślałam, że tak szybko to nastąpi. Placówki chcą wracać do superwizji. O Choroszczy i Karnicach ci już pisałam (jadę z Kubą), dziś dzwoniły Siedlce – na razie on line. No i już nie miałam gdzie ich wsadzić, poza wcześniej ustalonym terminem lipcowym. W sobotę zaczynam nową grupę – myślałam, że zrobię ją przez Google meets, ale okazuje się, że wszyscy musieliby mieć konta Google czyli pocztę w Gmailu. A nie mają. Więc będę teraz testować teams, może się uda. Zoom jest płatny (900 zł opłata za rok), a Skype się tnie, co jest bardzo męczące w pracy. Ale jak się nie da, trzeba będzie zrobić to przez Skype. Buziak w przyspieszeniu środkowoepidemicznym.

Odp: Testy

2020-05-19 16:18:14

beata@wp.pl

Zaraz zabiję panią od polskiego, więc lepiej, żebyś wiedziała, że kontakt może nam się utrudnić. Maciej wysłał pani z 15 prac, sama napisałam z 4 z nich, więc wiem, że były przyzwoite. A ona mu dziś zakomunikowała, że ma ocenę między 1, a 2, ale do 2 musi się postarać bardziej. Maciej od 2 tygodni prosi ją o info czego brakuje, bez odzewu, kurwa mać!! Rekrutacja do szkół średnich od 16 czerwca, to jest… pierwszy dzień egzaminu ośmioklasistów! to po co te egzaminy?? Szlag mnie trafia, krew zalewa!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Mój syn naprawdę się stara, kurwa, mam ochotę zabić… Buziak z pianą na ustach!!

zabij

2020-05-19 21:50:04

joanna2@op.pl

Do: beata@wp.pl

Zabij ją intelektem. Napisz maila z prośbą o przedstawienie kryteriów oceny, informację zwrotną na temat oddanych prac oraz szczegółowe wytyczne dotyczące możliwości poprawy oceny. W związku z napiętym terminarzem rekrutacji do szkół ponadpodstawowych, poproś panią o wywiązanie się swoich obowiązków zawodowych najpóźniej do poniedziałku 23 maja, w przeciwnym razie złożysz skargę do Kuratorium. Oczywiście będziesz wdzięczna, gdyby pani spełniła twoje postulaty wcześniej, ale zgadzasz się do poniedziałku poczekać. Możesz także nadmienić, że nie życzysz sobie takiego traktowania – zbywania syna niejasnymi komunikatami, obniżającymi jego nastrój i wywołującymi zagubienie. Jak mnie te nauczyciele wkurwiają – podeślij pani linka do strony Pawła Lęckiego na fb – on też polonista. to może pani olśnienia jakiegoś dozna. I przemyśli swoje życie. To była szybka interwencja. Buziak empatycznie wkurwiony.

Komunikatory

2020-05-21 00:27:49

joanna2@op.pl

Do: beata@wp.pl

Nie udało mi się rozgryźć Teams’a. Męczyłam się, męczyłam i dupa. Zamierzam jednak skorzystać z Zooma. Choć nie zamierzam za niego płacić. Targowa zdradziła mi sekret, że jak jest się nowym użytkownikiem, to w czasie konferencji pojawia się komunikat, że nas wyloguje, ale do trzech spotkań tego nie robi. Co ćwiczyliśmy już dwukrotnie na superwizji. Więc zobaczymy – najwyżej będzie nas co 40 minut wyrzucało, albo przejdziemy na gównianego Skype. Jestem złym człowiekiem, bo z satysfakcją patrzę na grillowanie Szumowskiego. W ogóle mnie to nie dziwi – jak sobie przypomnę, jak traktował Agnieszkę Litwę i Dorotę Regułę w Ministerstwie, kiedy walczyły o odwyk, jak lekceważył głos środowiska, bo on wiedział lepiej, to nie dziwi mnie cała ta afera. Bo to tępy buc – jak się okazuje pazerny do tego i zakłamany. Jak na początku jego popularności epidemicznej była jakaś hagiograficzna publikacja o nim i napisali, że był na wolontariacie u Matki Teresy, to też sobie źle o nim pomyślałam. Większość ludzi kojarzy Matkę Teresę z miłosierdziem, a jakość mało kto pamięta, że była okrutna – odmawiała chorym środków przeciwbólowych, bo ich cierpienie miało być na chwałę Boga. Źle traktowała siostry, którymi zarządzała żelazną ręką, no i poglądy miała betonowe, jak JPII w kwestiach aborcji, eutanazji i antykoncepcji. Więc raczej wolontariat w takim środowisku, wyobrażam sobie, to twarda szkoła przetrwania, a nie nauka empatii i szacunku. (…) Mam dziś napady smutku – na myśl o zamknięciu granic. Europa robi testy i otwiera granice, a my nie. I jak pomyślę, że będziemy skazani na siedzenie tutaj nie wiadomo ile (wiesz, jak w „Seksmisji” – „wirus ostatecznie okazał się mniej groźny niż myślano, ale skoro już zaczęły żyć pod ziemią, to po co je było wyprowadzać” czy jakoś tak), to mi się płakać chce, uciekać, krzyczeć. Lubię Bieszczady, Bałtyk, mniej Mazury (bo komary), Zamość, Płock, Hrubieszów, Sandomierz – nikt mi nie zarzuci, że cudze chwalę, swojego nie znam. Każdy mój wyjazd za granicę dawał mi nową perspektywę, oddech świeżości, poczucie wolności i różne inne rzeczy. Odpoczynek od tej dusznej, zatęchłej atmosfery gryzienia się nawzajem. Jak pani od polskiego? Wiesz, że w liceum pisałam wypracowania dla kolegów? Za kasę. Moja przyjaciółka robiła to charytatywnie, o co się spierałyśmy. Jakby co – to mogę wam coś napisać. Choć musiałabym się poczuć w skórze i stylu ósmoklasisty. Charytatywnie. W niedzielę robiłam ze Staśkiem tabelki w Excelu – bo umiałam W jednej kwestii więcej niż on (choć daleko mi do biegłości) oraz miał czas do północy, a przypomniał sobie dość późno. Przedmiot nazywa się techniki informatyczne i komunikacyjne czy jakoś tak. Ma oprócz tego statystykę z sensownym facetem i logikę, która w ogóle się zdalnie nie odbywa, do egzaminu ma sobie przeczytać, co profesor przysłał. To są trzy strachy przed sesją, która jest niewiadomą. Żeby poprawić sobie nastrój, ogoliłam nogi. Od powrotu z Brazylii tego nie robiłam, zarosłam, że hej. Przyznam ci się do pewnej rzeczy związanej z epidemią. Więc używam wkładek higienicznych. Mam ulubiony gatunek i rozmiar, ale nie zawsze były akurat te w sklepie. No i czasami jak nie było, to kupowało się jakieś, które były awaryjnie. I potem, jak już były te właściwe, to awaryjne lądowały w ledwo co otwartym pudełku w szafce. Jak się zaczęła epidemia, miałam kilka pudełek awaryjnych i pół pudełka właściwych. I w lęku przed bankructwem oraz z jakiegoś magicznego myślenia, postanowiłam używać tych awaryjnych. Aż do wyczerpania zapasów. A myślenie magiczne jest takie, że jak zużyję te niechciane wcześniej wkładki, to skończy się epidemia i będę „świętować” tymi ulubionymi. Takie moje majtkowe „poświęcenie”. Buziak późnonocny, bo jutro idę do pracy po południu, więc mogę pospać.

Odp: Komunikatory

2020-05-22 13:09:05

beata@wp.pl

Więc sytuacja z panią rozwija się dynamicznie. Niestety babsko bardzo osobiście potraktowało sprawę. Pozwoliła sobie zrugać Maćka emailem, za zmiany jakie w nim widzi, a do mnie napisała z pretensjami, że się zawiodła, bo przecież ona by pomogła bez interwencji u wychowawcy. I jak mogłam!! A ja biedny spolegliwy człowieczek, grzecznie poprosiłam o pomoc, jedną i drugą, a następnie podziękowałam obu, tyle. Maciej ma wkurw i opór i się nie dziwię, rozmawiam z nim otwarcie, bo co za wyjście. Z innych przedmiotów nie ma problemu, a nawet chętnie wysyła prace i jest aktywny na lekcjach. Oni pracują na Team’s właśnie. Ja nie miałam najgorszych ocen z polskiego, a ostatnio za wypracowanie dostałam : 2+… no cóż… Szumowski, jak sama nazwa wskazuje szumowiną jest straszną, nie ufam kompletnie, jego przekonania w wielu sprawach, mówiąc delikatnie u decydenta, budzą mój niepokój. Dziś usłyszeliśmy, że prawdopodobnie od poniedziałku zaczniemy przyjmować, w sumie nie mam nic przeciwko. W tej chwili mamy dwu pacjentów, 4 terapeutów, ja pracuję z pacjentami, reszta szuka sobie zajęcia… mnie pasuje, bo do pracy docieram na 9. A wczoraj przyszły moje ukochane perfumy, nie jest je łatwo namierzyć w ogóle, a już w dobrej cenie, to rzadkość, więc moja kobiecość tańczy z radości!! Czy ja Ci pisałam o moim kryzysie, spowodowanym zamkniętymi lumpeksami, a szczególnie moim??? Otóż okazało się, że one działały… od 1 kwietnia!! No, mocno mnie to zdziwiło w dobie epidemii, ale… z wszelkimi środkami ostrożności… byłam tam już 2 razy… Piątunio, cudowny dzień, przez cały tydzień nie zadzwonił pedagog, hura!!!! Buziak radosny 🙂

pani od polskiego

2020-05-22 19:32:18

joanna2@op.pl

Do: beata@wp.pl

Nie wiem, czy pamiętasz, ale Staś w gimnazjum miał taka panią, u której nie był w stanie podskoczyć powyżej trójeczki. Potem nagle się okazało w liceum, że jest dobry, a nawet bardzo dobry. Bo pani z gimnazjum była słabo oczytana, robiła błędy językowe, nie chodziła do teatru i ocenami starała się ujarzmić Stanisława. Za to Marcin był gnębiony w podstawówce, bo pani od polskiego nie chciała uznać jego dysleksji, a potem się okazało się, że ma syna dyslektyka i na Marcinie się wyżywała za porażki własnego dziecka. Ja naprawdę nie mogłam w to uwierzyć, bo moje doświadczenia szkolne są zgoła inne. Panie od polskiego, zarówno z podstawówki, jak i z liceum, niewątpliwie przyczyniły się do moich sukcesów publikacyjnych, ale też wspierały mój rozwój, zainteresowania i ambicje. Dobrze, że chociaż w liceum Stanisław doświadczył mądrego prowadzenia przez polonistkę, która była też jego wychowawczynią.

(…)

Dziś na porannym spacerze z psem byłam świadkiem sytuacji, która mnie sparaliżowała. Bo było mi bardzo przyjemnie – wyszłam bez maski, tylko w szaliku (cieniutkim) na twarzy, a i tak go sobie dyskretnie zsunęłam. Mam tak podrażnioną skórę za uszami od gumek, że nie mogę już nosić maseczki. Nie mamy takich na troczki na głowę, a przyłbicy się jakoś irracjonalnie boję (mamy jedną, ale jeszcze nie zmontowaną nawet). Więc szłam sobie wąchając przekwitające bzy i chłonąc zapachy wszelakie – zapomniałam jakie to przyjemne, tak zwyczajnie oddychać bez osłony na twarzy. I nagle widzę faceta z teczką, młodego, dobrze ubranego, który tak jakoś nerwowo biegnie/idzie. Nagle za nim wylatuje skądś młoda kobieta, ubrana na czarno, bardzo blada – leci i krzyczy „Bastian, Bastian!!”. Dogoniła go, złapała za ramię, on się odwrócił i coś do nie mówił. Ona na to głośno „ale to ty postawiłeś” i wtedy on ją uderzył w twarz. Takie wiesz, ujęcie filmowe – jej długie włosy się rozwiewają, nadążają za ruchem głowy. On poszedł dalej – ona stanęła w bezruchu, spojrzała na mnie i uciekła. A ja w żaden sposób nie zareagowałam – mogłam chociaż krzyknąć, czy nie potrzebuje pomocy, albo co. Taka smutna scenka rodzajowa przed pracą. Bo na 10 szłam do gabinetu na trzy godziny superwizji online. Jak dziewczyna uciekła, to ja dalej stałam jak ta cipa i czułam się taka bezradna i taka nieadekwatna, że aż mi się płakać zachciało.

A drugi moment w ciągu dnia, kiedy łzy mi poleciały, to materiał w tvn 24 na temat nowych rozwiązań poepidemicznych w transporcie. Samoloty to jedno, ale dobiło mnie wyobrażenie funkcjonowania w pociągu. Jak korzystać z toalety? Rozumiem, że na jedzenie nie ma co liczyć (zawsze w warsie jadłam obiad wracając z więzienia łódzkiego). I cały czas w maseczce? Rękawiczki? Matko, ja przecież takich podróży miałam kilka w miesiącu – trudno mi to sobie wyobrazić. Te dwa pierwsze razy jadę teraz z Kubą, ale przecież nie będzie mnie woził docelowo. Więc mam dziś taki dzień popłakiwania. I boli mnie głowa. I jutro mam tę zdalną superwizję z nową grupą. A szkolenie dla Vis Salutis chyba się nie odbędzie, bo coś im rekrutacja nie idzie. Ale też dość drogo to skalkulowali, więc jak na szkolenie online, to się nie dziwię.

Przynajmniej jest ciepło i zielono.

Buziak jakiś taki.

Udało się!

2020-05-23 20:18:43

joanna2@op.pl

Do: beata@wp.pl

No to pierwsze spotkanie nowej grupy poprzez zooma, mam za sobą. Jedna z uczestniczek (na co liczyłam) była na tyle obeznana z technologią zdalną, że jak mnie wyrzuciło w połowie ze spotkania, to przywróciła mnie i poszło. Jedna była w wersji audio, ale też ogarnęliśmy. Zapowiada się dobra współpraca, a kolejne spotkanie będzie 20 czerwca, więc już może w trybie spotkania w moim gabinecie.

(…)

Jutro wybieramy się do zoo. Bardzo dawno nie byliśmy, a wydarzenia z niedźwiedzicą (kretyn, który wlazł na wybieg) jakoś tak nam przypomniały, że to dobre miejsce na spacer. Zamknięte są wszystkie pawilony, ale część wybiegowa jest otwarta. Zobaczymy – jeśli będzie tłum ludzi, to się wycofamy. Po raz pierwszy od ogłoszenia epidemii, nasz pies zostanie sam w domu. Zobaczymy czy nie zaprotestuje.

Bałam się tego tygodnia, który się właśnie kończy – pierwszy raz od bardzo dawna pracowałam sześć dni bez przerwy. Przyszły już jest luźniejszy. Więc ta dzisiejsza superwizja to takie dobre zakończenie pracowitego tygodnia. Zamierzam wieczorem obejrzeć „Parasite” (dziś premiera na Canal+). We wtorek mam wizytę u kosmetyczki (wąsik i brwi) i fryzjerki, a w środę pazury. I do tego środę mam wolną.

Więc dziś jest zdecydowanie lepiej. Jakoś powiało optymizmem. Choć może to przedwczesne i irracjonalne, ale i tak fajne.

Buziak pogodniejszy nieco.

Odp: Udało się!

2020-05-25 12:09:42

beata@wp.pl

UFFFFFFFFFFFFFFFFF, cieszę się, że powiało optymizmem, jednak zdecydowanie wolę optymizm, nawet na chwilę, niż pesymizm, nawet jeśli uzasadniony. Ja mam za sobą wywiadówkę przez telefon, wygląda na to, że Maciej zda, choć oceny powalają…. Wychowawczyni i ja mamy świadomość, że mogłyby być zdecydowanie lepsze, ale moją ambicją jest wyłącznie to, żeby zdał…

Wyobraź sobie, w piątek po 15, dzwoni do mnie pani Maćka, jedna z ulubionych, która, jak mówi Maciek, „ma mózg”. Nim odebrałam, miałam zawał, co znowu. A tu okazało się , że odważyła się zadzwonić, bo się rozpadła, nie śpi od tygodnia, itd. To jedna z takich rasowych siłaczek… wyobrażam sobie, ile ją to musiało kosztować, żeby poprosić o pomoc… ale ponosi koszty, tego jak funkcjonuje…

Cieszę się bardzo, że udało Ci się ogarnąć zooma, brawo!!!

Ja też mam za sobą fajny weekend, nie odrabiałam lekcji, ani jednej pracy!!!! Mama jutro wypływa na wyspę, ale są szczęśliwi!!

U Maćka był Mati, u mnie Tomek, miło było!

A dziś syn mi robi hamburgery, na Dzień Matki!! (…)

A za oknem pada, a mnie to w ogóle nie przeszkadza.

Buziak w dobrym nastroju 🙂

Nadal nie najgorzej

2020-05-26 11:36:28

joanna2@op.pl

Do: beata@wp.pl

Więc dziś o 15.30 zapukam do drzwi salonu urody, gdzie będzie czekać na mnie Madzia (wąsik i brwi) i Agnieszka (głowa). Cieszę się i bardzo jestem ciekawa, jak będzie to wyglądać. Więc nawet z większym zapałem podchodzę do porannej pracy z pacjentami (tylko troje), zwłaszcza, że (co było do przewidzenia) ci trudni, ruszyli. Wczoraj też ustaliliśmy kontrakt terapeutyczny z (…), pojechał na urlop, jak wróci, zaczynamy psychoterapię. Na pierwszej rozmowie pochwalił się, że był w 47 krajach. Sprowokowana, policzyłam swoje i wychodzi mi 38. Też dobry wynik.

Miałam dziś lekki ataczek paniki covidowej. Bo wychodząc do pracy, zabrałam do wyrzucenia śmieci. Drzwi od śmietnika się zacięły, musiałam z nimi walczyć, a byłam bez rękawiczek. Już czułam przymus odkażania się, a tu jeszcze autobus, wejście do budynku i gabinetu. Od razu złapałam w przedpokoju gabinetu płyn do odkażania i kompulsywnie wylałam i wtarłam w dłonie. Dopiero potem się rozebrałam i już spokojnie przystąpiłam do rutynowych czynności z klamką, wietrzeniem itp. Zaczynam rozumieć doświadczeniowo objawy OCD. Przymus wykonania czynności powoduje, że nie możesz skupić się na czymś innym.

(…) Staś miał wczoraj kolokwium ze statystyki, które bez względu na liczbę punktów dopuszczało do egzaminu. Czyli trzeba było wziąć udział i już. Nie spodziewał się, że odpowie na więcej niż trzy pytania, był zdumiony, bo odpowiedział na więcej. Co z tego ostatecznie wyniknie – zobaczymy. Sesja egzaminacyjna jest nadal niewiadomą.

Bardzo nasilił mi się ból w kolanie. Dotkliwie poczułam to w niedzielę, bo wybraliśmy się do zoo. Po prostu cały czas mnie boli i chyba będę się musiała przyzwyczaić.

W zoo było ciepło, miło, ludzi ilość spora ale umiarkowana. Mam ciekawe obserwacje dotyczące podziałów klasowych a kwestii maseczek. Są trzy grupy: pierwsza, która w ogóle maseczek nie nosi. To osoby dobrze ubrane, w markowych ciuchach, na pierwszy rzut oka zadbane i zamożne. Nie to, że mają maseczki zdjęte, oni ich w ogóle nie mają, a przynajmniej na widoku. Druga grupa, to ci, którzy mają maseczki, zazwyczaj jednorazowe, spuszczone na brodę lub przynajmniej zsunięte z nosa. I to są zdecydowanie ci biedniejsi, prostsi, ubrani modą osiedlową, trochę miejski prekariat (zoo, jakby nie było jest na Pradze). I wreszcie ci, którzy grzecznie i prawomyślnie noszą maseczki (zazwyczaj z tkaniny w różne wzory i fasony), przeciętni, w dobrym kontakcie z dziećmi, średnio zamożni, ale nie biedni. Jak widzisz, można iść do zoo i obserwować ludzi, nie zwierzęta. My od bardzo dawna nie byliśmy w zoo. To był mój pomysł, który i Kuba, i Staś podchwycili wręcz ochoczo. Staś przecież od początku epidemii wychodził tylko na spacery z psem. Ja przynajmniej do gabinetu, ale też blisko. Więc to było wyjście na świat. Lody jedzone na ławce to była wielka frajda. Byliśmy zaskoczeni, że można – wszystkie punkty gastronomiczne były czynne. Zamknięte były wszystkie pawilony (żeby ludzie nie zbierali się w zamkniętych przestrzeniach) i nie było dostępu do wybiegu dla szympansów i goryli (bo mogą być podatne na wirusa). Pozostałe małpy można było oglądać, ale z daleka – poustawiano dodatkowe bariery. Jestem za, bo po pierwsze chroni to małpy przed wirusem, ale zawsze mnie wkurzali ludzie drażniący małpy, więc teraz tego nie ma. No i nie ma publicznego karmienia, co zawsze było atrakcją szczególnie przy fokach i pingwinach, ale ściągało tłumy.

Buziak przedfryzjeryjny.

Strefa urody

2020-05-29 12:07:29

joanna2@op.pl

Do: beata@wp.pl

To nazwa mojego salonu. Byłam. Na legalu. Z całym tym rytuałem mierzenia temperatury, podpisywania oświadczenia, maseczki, dezynfekcja itp. No i bez możliwości czekania w poczekalni. Żeby nie stać na zewnątrz, trzeba przyjść punktualnie. Co akurat dla mnie nie jest problemem. U fryzjera było jak zwykle, ale na manicurze był jeden mankament – oddzielająca mnie od pani Edyty pleksi oprawiona w drewnianą obudowę, miała tak deskę ramy ustawioną, ze zasłaniała mi pole działania. A ja uwielbiam patrzeć na to, co ona robi mi przy dłoniach – to połowa mojej przyjemności.

Więc się nachylałam i kombinowałam, ale trudno było. się do tej deski dostosować. Ponieważ czytam ze zrozumieniem, to podpisując oświadczenie, trochę się zlękłam – bo tam było, że zagrożenie i że potencjalnie śmiertelne i w ogóle. I coraz mocniej do mnie dociera, że zagrożenie jest i narażamy się. Więc konsekwentnie zarezerwowaliśmy dziś stolik w Dzikim Ryżu, jednej z naszych ulubionych restauracji żoliborskich. Wszyscy troje mam dziś wolne (co prawda powinnam pisać artykuł do Świata Problemów), więc idziemy na spacer na Młociny i potem na obiad.

Dostałam bezzwrotną pożyczkę od Państwa. Bardzo mnie to zaskoczyło, bo ja wypełniłam ten wniosek pierwszego dnia, kiedy to było możliwe, a potem się nasłuchałam, jakie te wnioski trudne do wypełnienia, że ginie się w gąszczu rubryk, danych i nie wiadomo czego. Więc uznałam, że na pewno nie dostanę i czekałam na odpowiedź odmowną. I wczoraj pomiędzy superwizjami zdalnymi zaglądam do poczty, a tu mail, że mi przyznali. Więc te opowieści o trudnych wnioskach są jednak bajkami. Albo polscy przedsiębiorcy maja kłopot z czytaniem ze zrozumieniem i wypełnianiem prostych tabelek. Co tym bardziej dziwi, że większość ma księgowe. A może to te księgowe nakręcają sprawę, żeby pokazać, jak bardzo im się należy premia za taki wniosek. To jest niby pożyczka, ale będzie umorzona, jeśli przez trzy miesiące nie przestanę prowadzić działalności gospodarczej. Nie zamierzam zaprzestać. To jest 5 tys zł. Zacna kwota. Więc moje lęki dotyczące bankructwa ustały.

Buziak zabezpieczony finansowo.

Odp: Strefa urody

2020-05-30 08:14:16

beata@wp.pl

Ja na wolności! Noc poza domem! Maciej u taty. (…) Maciej był w szkole oddać książki. Też pisałam oświadczenie np. że nie miał kontaktu z koronawirusem… i że nie będę wnosić pretensji, jak się w szkole zarazi. Nie bardzo mi się podoba. Wczoraj byliśmy w cudnej restauracji las, woda, słonko… Cudnie! A nas straszą obniżaniem pensji. Napiszę więcej jutro, teraz się delektuje 🙂

Buziak zrelaksowany 🙂

Poluzowane

2020-05-31 18:51:48

joanna2@op.pl

Do: beata@wp.pl

Więc w piątek był spacer na Młocinach. Dzień powszedni, przed południem, więc bardzo mało ludzi. Spokój i zieleń aż rażąca w oczy – we wszystkich odcieniach i taka cudownie soczysta, bo jeszcze nie zdążyła wyschnąć od upałów. Doszliśmy do naszego ulubionego zejścia do brzegu Wisły. Wiatr był tak silny, że wywoływał fale pod prąd rzeki – bardzo ciekawe zjawisko. No i Wisła jednak trochę się podreperowała, nie jest już taka wyschnięta, jak miesiąc temu. Prosto stamtąd pojechaliśmy do Dzikiego Ryżu. Oprócz nas był tylko jeden pan w środku i dwa stoliki były zajęte na zewnątrz. Stoliki oddalone od siebie, zmiana aranżacji wnętrza wymuszona. Kelner w maseczce, ale bez rękawiczek. Jakoś trudno też mi sobie wyobrazić, żeby kucharze (tam gotują prawdziwi Azjaci, właścicielką, zawsze obecną na sali jest Polka o chińskich korzeniach) byli w maseczkach i rękawiczkach. Przecież do gotowania używasz ust, nosa, dłoni – wszystkich zmysłów. Kuba zajrzał przez okienko podawcze do kuchni i raczej kucharz nie miał maseczki. Więc było pusto, ale tak bardziej normalnie. I jedzonko smaczne, choć Staś zamówił sobie drugie danie trochę za ostre.

A wczoraj Marcin i Karolina zaprosili mnie na kawę z okazji dnia Matki. Pojechaliśmy do knajpki na Saskiej Kępie, w której bywa Dawid Podsiadło. Ale o jej uroku świadczy wybór pysznych ciast i ekologicznych dań, soków. Spróbowałam kamboochy, ale smakuje jak piwo, więc Marcin za mnie wypił. Bardzo nam się miło siedziało i gadało. Stasiek też był, Kuba nie chciał, on się nie czuje swobodnie przy Karolinie. Albo po prostu mu się nie chciało.

To był pierwszy dzień bez nakazu noszenia maseczek na otwartej przestrzeni. Na spacerze z psem byłam już bez, w piątek w lesie, też zgodnie z przepisami, mogliśmy zdjąć. Jaka to przyjemność. W Parasolach (tak się nazywa ta knajpka) siedzieliśmy bez, obsługa – w maskach i rękawiczkach. Ale czy ulice miasta o zwartej zabudowie to otwarta przestrzeń? Jak zwykle przepisy są nieprecyzyjne. Więc noszę ze sobą maseczkę, żeby w razie czego zakładać. W autobusie, wiem, że trzeba, w sklepie też. Jutro kupię sobie po przerwie bilet miesięczny. Nie, żebym już nie korzystała z autobusów, ale jednak mało, na krótkich trasach (jeden, dwa przystanki) i uznałam, ze to mało prawdopodobne, żeby ktoś w warunkach epidemii te bilety sprawdzał. Dalej tak uważam, ale jak już wchodzę w regularne korzystanie, to uczciwie będzie kupić, szczególnie, że to pomoże przetrwać ZTM-owi. Taką mam nadzieję.

Kupiłam też sobie, Staśkowi i Kubie po buteleczce z atomizerem płynu do odkażania. Takie podręczne do noszenia przy sobie. Nauczyłam się w autobusie wstawać z siedzenia bez trzymanki czyli bez dotykania poręczy ani czegokolwiek. Moje kolano nie ułatwiało mi tej nauki, ale już umiem. Ciekawe, jak na bezawaryjność klamek wpłynie to, że obecnie absolutna większość ludzi otwiera je łokciem. Oraz trwałość włączników światła, które też są raczej przystosowane do palców.

Staś bardzo ekscytuje się wydarzeniami w USA – u nas to nie jest za mocno nagłaśniane, a według źródeł Staśka, to niemal rewolucja, wojna domowa. Na demonstrację pod ambasadą amerykańską jeszcze nie miał odwagi pójść (była wczoraj). Ale tam napięcie społeczne jest bardzo silne.

Powinnam pisać tekst, ale jakoś nie mogę się zebrać. Za to zrobiłam rozliczenie za maj. Akurat ono mogło poczekać, ale byłam ciekawa jak mi wyjdzie z podatkiem (zapłacę, nie da się tego uniknąć). Może jutro przed pacjentami napiszę, przynajmniej część.

Buziak niedzielny.

Odp: Poluzowane

2020-05-31 19:53:38

beata@wp.pl

Mam za sobą fajny weekend. Choć nie odbyło się bez napięć. (…) Ostatecznie więc mięliśmy trochę czasu dla siebie, byliśmy w fajnym miejscu w lesie, nad wodą, piękne słońce! Cudnie było tak nie być przez chwilę matką…

Maseczek nie widzę za dużo, ludzie zdecydowanie się zbliżają, zobaczymy…

W pracy totalne rozmrożenie. Kierowniczka zgadza się… na 10 osób w oddziale. (…)

To co się dzieje w Stanach, Chinach, Korei budzi mój ogromny niepokój.

Ciekawa jestem konkretnych zmian, bo przepisy są jak zwykle mocno nieprecyzyjne.

Buziak zrelaksowany. 🙂

Odp: Poluzowane

2020-06-03 10:43:38

beata@wp.pl

Więc dzięki koronawirusowi dowiedziałam się, jak często dotykam różnych rzeczy. Nie miałam pojęcia… Mam taką zapasową maseczkę, którą noszę w torbie, bo moją czyściutką bywa, że zapominam.

Syn dziś idzie na klasówkę z angielskiego do prawdziwej szkoły, nie umiemy rozwikłać, czemu ta jest tak wyjątkowa, że aż musi być na żywo. Ale powoli szkoła już nie jest taka straszna, a za chwilę egzaminy. Dzieci ciągle wierzyły, że ich nie będzie, nauczyciele też… No, zobaczymy co z tego wyniknie…

U nas powoli ruszają przyjęcia, mamy 6 pacjentów… nie ma wytycznych, co wolno, jak działać…

Ale z pozytywnych elementów… kierowniczka zupełnie o nas zapomniała, nawet nie wchodzi do budynku…

(…)

Buziak z nadzieją na piękny weekend 🙂

kolejny atak paniki

2020-06-03 13:41:37

joanna2@op.pl

Do :beata@wp.pl

Zupełnie mi umknęło, że 17 mam wyznaczony termin superwizji w Łukowie. Kliknięcie żeby sprawdzić nastąpiło wczoraj, kiedy w „Faktach” pokazali, że koleje odmrażają podróże i że już można na wszystkie miejsca siedzące. No i pokazali taki pociąg kolei mazowieckich, którym jeżdżę do Siedlec i przesiadam się do Łukowa. Taki bardziej podmiejski, bezprzedziałowy i dość ciasny. Jak zobaczyłam to zajrzałam do kalendarza i tam 17 był wpisany Łuków. Już mi lęk zaczął świdrować czaszkę, ale jeszcze lekki. Wysłałam smsa z zapytaniem, z przekonaniem, że odwołają, a tu dziś rano niespodzianka – już zapraszają. Matko, na samą myśl o jeździe tym pociągiem – ból głowy, płytki oddech, napięcie w całym ciele. Jejku, jak ja się zdenerwowałam. Ostatecznie stanęło na indywidualnych sesjach online. Podróż w warunkach kolei mazowieckich mnie przerasta. I w ogóle zaczynam odczuwać lęk przed wirusem. To, co nazywa się odmrażaniem, w taki sposób jak robią to nasi rządzący, bardzo mnie niepokoi. No bo oni próbują nadać temu ton, że poradzili sobie z epidemią i teraz już jest ok. Elektorat mają przecież większościowy, czyli ich wyborcy mają w nosie, że to nieprawda. A przecież to nieprawda. Zamiast mówić, jest po wszystkim, należało by nagłaśniać, że krzywą zachorowań mamy nadal wzrostową – ona nie opada, to znaczy, że zagrożenie jest nadal. Trzeba być wciąż ostrożnym, zachować reżim sanitarny, a nie wpuszczać ludzi do pociągów na wszystkie wolne miejsca.

WOTUW zaproponował stawkę za superwizje online o 40 zł mniejszą niż osobistą. Odpisałam co myślę o tym (nie dość, że to wymaga więcej wysiłku, to jeszcze korzystam przecież z własnego sprzętu, własnych miejsc do superwizji) – najwyżej nie dostanę umowy od nich. Niech się gonią. Z dupy jest ta wycena, chyba szanowna B. w ogóle nie pracuje on line, że proponuje takie gówno. Więc też się zdenerwowałam.

Więc w sumie dobrze, że dziś o 14.30 kładę się na leżance u mojej pani Madzi i na dwie godziny oddaję się w jej ręce. Czyszczenie skóry, masaż twarzy i dekoltu, maseczka – czysta rozkosz. Tam przynajmniej mam gwarancję, że wszystko jest odkażone, W pociągu nie.

Ale że serio nagle ta klasówka jest w szkole?! Może traktują to jako test przed egzaminem? Który naprawdę mogliby sobie odpuścić. Stanisław odniósł spektakularny sukces. Z tego przedmiotu, co to co wtorek go przeżywał, pisał prace, spinał się – dostał piątkę z wykrzyknikiem. Ale też wczoraj wyglądało na to, że ma jeszcze coś zaliczać, uzupełniać, bo nie znalazł się w puli tych osób, które już dostały oceny. A jak się okazało, mail do niego doszedł, a ocena była już wystawiona w systemie. Więc sesja zaczęła się dobrze.

Podobno idą upały. U nas przedsmak – zupa gaspacho, która z hiszpańskimi upałami kojarzy mi się jednoznacznie. Kilka dni temu robiłam moja popisową pomidorową, jednocześnie sprzątając na stole (to stół w pokoju, gdzie leżały warstwy wielomiesięcznych różnych rzeczy), robiłam pranie i wyobraź sobie, kiedy przyszło do nakładania zupy na talerze, okazało się, że nie ma w niej marchewki. Nie dodałam włoszczyzny. Niemniej, zupa miała smak i konsystencję taką, jak trzeba. Cud kulinarny.

Buziak po ataku paniki.

Umknęło

2020-06-03 21:39:20

joanna2@op.pl

Do: beata@wp.pl

Jak piszę, do ciebie, to zawsze mi coś umknie, co chciałam napisać. A o dotykanie mi chodzi. Jak lecieliśmy do Buenos, to o wirusie już było głośno, Chiny miały już zamknięte Wuhan i częściowo Pekin. I było już wiadomo, że wirus roznosi się kropelkowo. I ja w tym samolocie prowadziłam obserwacje, jak często ludzie dotykają nosa i ust. I potem czego dotykają tymi samymi paluchami. To jest bardzo trudne, żeby te nawyki zmienić – nie drapać się po nosie, nie poprawiać okularów, nie zasłaniać przy ziewaniu, kichaniu, kasłaniu ust dłonią, nie bawić się kolczykami, nie poprawiać włosów. Jak już czegoś dotykasz – winda, domofon, poręcz w autobusie, klamka – to żeby potem nie sięgać po telefon. Klucze, torba, torba z laptopem, grzebiesz w torbie… Ja już nawet kieszenie podzieliłam na czystą i brudną. I nie jesteś w stanie tego w 100% przestrzegać.

U kosmetyczki już rozprężenie, jak to mawia mój mąż – odlazły strupy od dupy – już mi nie zmierzyli temperatury, powiedziałam, że mierzyłam w domu i uwierzyli. A jakbym nie zmierzyła?

W tramwaju ogłoszenie, że max 62 osoby mogą jechać – liczę miejsca: 26 w wagonie. No, kurde, żesz.

A do tego wszystkiego, po moim sprzątaniu stołu, zniknął zegarek Kuby. Był zepsuty i leżał sobie, Kuba chciał go dziś wziąć do naprawy. No i nie wiem czy go przypadkiem nie wyrzuciłam (wątpię), czy gdzieś spadł, czy też mój mąż go wziął i zapomniał, że wziął. Porządek nie jest, jak widać dobrą rzeczą.

Buziak wieczorny.

Weź coś napisz

2020-06-08 22:59:20

joanna2@op.pl

Do: beata@wp.pl

Że koniec roku tak cię absorbuje czy jeszcze coś? Bo się martwię. D

ziś zaczęły się matury – te obostrzenia są tyleż stresujące, co idiotyczne. Wyobrażasz sobie pisać maturę w przyłbicy? Maciek też tak będzie miał? Rozumiem, że maturzyści bez rodziców pod szkołą, ale ósmoklasiści też. Mega stres.

Białystok za mną. Oni tam dość niefrasobliwie podchodzą do kwestii epidemii. Nawet jakby trochę negowali. Bramy do szpitala pilnuje wojsko. Więc nie mogliśmy wjechać na teren. Ale zaparkowaliśmy niedaleko bramy, jedna z terapeutek wyjechała po nas samochodem i nas wwiozła. Tak trochę na nielegalu. Superwizja męcząca – może się trochę odzwyczaiłam, że jadę, siedzę z nimi, jestem w czasie przerwy… Ale też tematem był sam zespół – nawet nie interpersonalnie, tylko mieli swoje przeniesieniowe kawałki i tak było na pograniczu superwizji i psychoterapii.

Jutro mam ostatni dzień pracy w tym tygodniu. Od środy nie pracuję. Co prawda w sobotę mam zdalną superwizję superwizji, ale to nie praca.

Rekordowe liczby zakażeń potwierdzają moje obawy co do zbyt wczesnego luzowania obostrzeń. Z drugiej strony, może chodzi o polityczne przygotowanie gruntu pod stan wyjątkowy – żeby znów coś ugrać wyborczo? Manipulowanie danymi bez faktycznych podstaw – byłoby to zaiste kurestwo, ale przecież nie pierwsze i nie ostatnie. Dzisiejszy bełkot Szumowskiego i Sasina na porannej konferencji prasowej to już był szczyt absurdalności.

Szkolenie zdalne się odbędzie, więc czas się zabrać za adaptację. To dość trudne – przynajmniej na pierwszy rzut oka. Jak zrobić zdalnie rysowanie obrazków? A bilet do nieba? Muszę pomyśleć.

Marcinowi nie przyznali kredytu – coś po stronie banku się rypło, zostali wprowadzeni w błąd co do rodzaju kredytu i w sumie od nowa procedura. Odwleka im się to nowe mieszkanie, a czynsz już muszą płacić.

Dziś wpadliśmy (właściwie Stanisław wpadł) na pomysł, że tak, jak planujemy objazdy po różnych obcych krajach, możemy zaplanować objazd po Polsce. W sumie – czemu nie. Nie, żebyśmy nie jeździli nigdy, ale rzeczywiście, Staś był mały. Ja i Kuba znamy, a on nie. Jest to jakiś pomysł – bo wyjazd zagraniczny jest coraz mniej prawdopodobny. Polski też nie jest pewny, ale nieco bardziej.

Buziak spragniony wieści.

Odp: Weź coś napisz

2020-06-09 10:58:01

beata@wp.pl

Klapnięta jestem dziś okrutnie. Nie dość, że pogoda nijaka i po prostu zimno, to jeszcze dopada mnie stres przed egzaminem. Czytam te wszystkie procedury, terminy, mam nadzieję, że nic nie zawalimy, zapomnimy, bo jest teraz tego bardzo dużo. Maciej od wtorku ma egzaminy – w maseczkach, w przyłbicach i cały ten niepotrzebny cyrk. Jaki to dodatkowy stres!!!! Ja go i tak zawiozę, albo odprowadzę, tylko nie będę robić tłoku pod szkołą… Wyobraź sobie, ze nadal mają e-lekcje i prace domowe, nie pozwolą im na czas, żeby sobie coś powtórzyć, bez sensu! Maciej po południu śpi, nigdy tego nie robił… i… ogląda ze mną Geslerową, tak myślę, że niekoniecznie z tego powodu, że to jego ulubiona prowadząca.. Udało nam się uzbierać tzw. strój galowy, co wierz mi nie jest łatwe u mojego wielkoluda. Maciej musi być w maseczce, ale wg przepisów przy pisaniu może zdjąć, oby…

Mam ogromny niepokój związany z koronawirusem, zwłaszcza, że moja przyjaciółka mieszka w Działoszynie, przy zakładzie Anita. Mają ogromną ilość ludzi zarażonych, a ona… właśnie ma matury swojej klasy…

Mama planuje Grecję, a ja czuję, że nic z tego nie będzie… zaczynam czuć strach… Jakoś zbyt mało się zmienia na płaszczyźnie epidemii, a politykom nie wierzę za grosz… mam absolutną pewność, że kłamią…

A my mamy 9 pacjentów, wszyscy z nakazu sądów… fajna praca…i zero wytycznych od góry… nie wiadomo ilu przyjmować, co z kontraktem, NFZ, co z wypłatami…

Mówiłam, że 26.06 jadę na komunię do siostry. W sam raz po zakończeniu roku szkolnego… Ciekawe, czy będzie rozdanie świadectw…

Buziak pełen niepokojów…

prace redakcyjne

2020-06-10 23:45:20

joanna2@op.pl

Do: beata@wp.pl

To spędziłam dzień dzisiejszy niemal cały na opracowaniu naszej korespondencji do konkursu. Załączam. Przejrzyj. Usunęłam fragmenty o pacjentach, współpracownikach i twoim mężu. I o Rafale. W przerwach prac redakcyjnych zrobiłam spaghetti oraz zagrałam z synem i mężem w scrabble. Jutro wolne. I pojutrze. I popojutrze. I popopojutrze. Hurra! Buziak redagujący.

Odp: prace redakcyjne

2020-06-11 11:21:27

beata@wp.pl

Pamiętasz, jak Ci mówiłam, że chciałam dla wnuków spisać pamiętniki z pandemii?? Oto są. Powiem Ci, że gorące emocje, niezwykle ciekawie mi się czytało nasze pisanie. Zapisuję dla wnuków oto!!!

My się dziś byczymy, znaczy Maciej śpi. Wczoraj przeprowadził pierwsza transmisję na żywo z gry… zgadnij kto był osobą testującą (oraz bardzo dumną, bo zrobił to bardzo profesjonalnie 🙂 )?? Ja oczywiście!!

Mam stresa przedegzaminacyjnego, nawet nie o wynik, tylko przebieg w dobie pandemii.. Nie mogę z nim być, ale odwiozę i ucałuję…

(…) Zadziwia mnie mój syn wnikliwością refleksji, które ma na temat taty i świata…

Aż strach pomyśleć, że… on wszystko widzi…. 😉

Mam jeszcze refleksję natury religijnej… Mama kolegi, 70+, dostała ochrzan od księdza, że nie była w kościele w czasie pandemii…. A córka pacjenta miała komunię, kościół pełen, bez maseczek… pod kościołem tłum… biały tydzień i procesja… A ksiądz komunię z ręki do paszczy… totalny brak odpowiedzialności!!!

Buziak cudownie leniwy mimo wszystko…

ostatnie poprawki

2020-06-12 12:45:55

joanna2@op.pl

Do: beata@wp.pl

Ha, myślałam, że to, co umieściłam jako pierwszą wzmiankę w naszej korespondencji o wirusie, faktycznie nią było. A tu nie – nawet był mail z 30 stycznia o tytule „wirus”, przed naszym wyjazdem i tam było tak: „J., ta z którą chadzam do opery i na różne inne imprezy, trzy dni po nas leci do Birmy. Nie z biurem – sami sobie z synem zorganizowali wyjazd, traktując to jako eksperyment i przetarcie szlaków, bo rozważamy za rok wspólny wyjazd do Indii w ten sposób. No i ona do Tej Birmy leci przez Chiny – przesiada się w Guangdzong, drugim po Wuhan ognisku epidemii. Na razie nic jej nie odwołali, w różnych grupach podróżniczych naprzemiennie wybucha panika z głosami wyśmiewającymi panikujących. Nasza destynacja (kocham to słowo) bezpieczna. Ale jak się to rozwinie? Lęczek mi się pojawia.

I potem jeszcze 2 lutego: J. musiała kupić nowe bilety lotnicze, bała się, że jak będzie lecieć przez Chiny, to może tam utknąć, bo Europa w ogóle zablokuje samoloty z Chin. Zwrot kasy dostanie, ale teraz musiała wyłożyć kasę na nowe, znacznie droższe bilety. Bo w podróżach tego typu, największy koszt to są jednak bilety lotnicze, które im później kupujesz, tym są droższe. Więc jej wyjazd, który miał być całkiem tani choć ekskluzywny, zrobił się drogi”. Potem cisza (bo wyjazd) i cała reszta. Matko, „bezpieczna destynacja” – a zobacz, ludzie tam teraz umierają masowo. Fawele i tereny zamieszkałe przez rdzennych mieszkańców – tam bieda straszna, dyskryminacja…

A Boże Ciało – farsa. Nie dość, że zawsze te procesje wydawały mi się żałośnie śmieszne (sypanie kwiatków, baldachimy, kadzidła, dzwonki), to jeszcze teraz te tłumy.

No i wybory – do wczoraj miałam pomysł, żeby w ogóle nie pójść. Po tej farsie politycznej czułam się zniechęcona i zniesmaczona. Ale po wznowieniu ataków na LGBTQ wkurwiłam się. Dość tego. Więc pójdę.

Ten mail jeszcze dołączę do kolekcji i będę zmierzać do wysłania. Jeszcze trochę wyrzuciłam, czytając pod kątem przykrości osób, które mogą się poczuć dotknięte. Zobacz – termin nadsyłania jest do 15 czerwca, jakby pomysłodawcy konkursu byli przekonani, że wtedy będzie już po wszystkim. A tu guzik – końca nie widać.

Buziak wkręcony w redakcję.

 

[1] Odwołanie do dyskusji na e. Beata zamieściła grafikę (poniżej), do której Joanna zamieściła komentarz: „Heroizm?!, proszę cię!!”, podając definicję słownikową słowa „heroizm”– heroizm [fr. héroïsme < gr. hḗrōs], „zdolność dokonywania wielkich czynów przez bohaterów wyróżniających się wyjątkową świadomością swojej misji historycznej”.

[2] Na fb Joanna umieściła zdjęcie z podpisem: tez się tak czujecie? Obrady Komisji Zdrowia na temat projektu ustawy Ordo Iuris dot. Zaostrzenia prawa aborcyjnego

[3] Chodzi o nagranie Adama SztabyOrkiestra online #wdomuzagrane – „Co mi Panie dasz” (arr. Adam Sztaba) 3 6 938 416 wyświetleń

  • Data premiery: 29 kwi 2020

Pamiętniki Pandemii

W tym cyklu przedstawiamy redakcyjny wybór tekstów nadesłanych na konkurs Pamiętniki Pandemii, sytuując je w kontekstach socjologicznym i literackim. Kliknij, by zobaczyć pozostałe teksty z cyklu.

Logo: Tomasz Stelmaski


POPRZEDNI

varia pamiętnik  

Polska musiałaby się spalić, by 112 przestało działać

— Megera

NASTĘPNY

varia pamiętnik  

Bristol furczał jak złoto!

— Agnieszka Indebska