Rzecz dzieje się w kuchni
letniej. Fragment widowiska
I.
napisałem tyle wierszy
w których pojawia się matka
tyle niedobrych wierszy
po to by ukazać jej samotność
siedzieliśmy w kuchni letniej
o glinianej polepie
w której zawsze było mi najlepiej
zwłaszcza gdy mogłem zjeść
kryżałki lub pyrki z myrdyrdą
II.
właściwie nie miałem przyjaciół
musiałem siedzieć przy matce
i jej pilnować siedzieliśmy więc
z Hrudnychą i milczeliśmy
rozkładałem przed sobą roczniki
„Bluszczu” wielkie tomiszcze
„Bluszczu” ponoć po starej Ilnickiej
którą krewni zabrali
do Przemyśla nie pamiętam jej imienia
niech nam wystarczy gołe nazwisko
III.
siedzimy więc z Hrudnychą
i milczymy bo matka
była milczkiem zamknięta w sobie
i nieobecna tak bardzo
nieobecna że nie można
wybiec na podwórko
nie można jej zostawić
choć ciągnie mnie
do Bybka do zabaw z Bybkiem
który znał się na poezji
IV.
z „Bluszczu” po Ilnickiej
wycinałem wiersze
gromadziłem je osobno w kupki
fascynowały mnie strofy
(„zwrotki, nicotki”) polowałem
na wiersze z numeru
na numer strona po stronie
ignorując wszystko inne
w tym Bybka który się niecierpliwił
wywoływał mnie na podwórko
V.
w domu zachowały się roczniki
„Bluszczu” po Ilnickich
babcia Hrudniowa opowiadała
o tych egzemplarzach
że stanowiły niechybną własność
Kubiszynów-Ilnickich
którzy wzbogaciwszy się na tytoniu
wyjechali do Krakowa
i wszelki ślad po nich zaginął
VI.
siedzieliśmy więc i milczeliśmy
matka zapadała się
w swoim odległym świecie mnie zaś
niczego nie brakowało wycinałem
z „Bluszczu” wiersze („zwrotki, nicotki”)
układałem je w kupki mniejsze
lub większe niekiedy zagadnąłem Hrudnychę
o nazwisko autora (kim jest
Zofia Nałkowska?) prosiłem także o lekturę
tekstu matka ożywiała się w kuchni
letniej o glinianej polepie w której zawsze
było mi najlepiej rozgrywał się spektakl
VII.
napisałem tyle wierszy
w których pojawia się matka
tyle niedobrych wierszy
że chciałbym coś zmienić
wybrnąć z pułapki
(chciałbym na przykład ukazać
jej samotność) spektakl
gwałtownie urywał się gasł
kiedy do chaty wchodził Dycio
ojciec nie krył swojego niezadowolenia
ociepierun ociepierun wykrzykiwał
i pomstował na teatr który nie uszedł
jego uwadze tak samo później
wykrzykiwał i pomstował na Norwida
VIII.
matka pochylała się garbiła
mamrotała ni to do siebie
ni to do mnie śpiewała jakiś
fragment tekstu (la la la la
la la la la) wracała do poszczególnych
miejsc w wierszu akcentując je
i podkręcając bardzo często improwizując
dorzuciwszy po coś kolejny wers
lub kolejną strofę („zwrotkę,
nicotkę”) spektakl gwałtownie
urywał się gasł kiedy do chaty
wchodził ojciec ociepierun
(13 I 2019)
IX.
to nic że polszczyzna mojej matki
Hrudnychy była dziko
zachwaszczona („ludyna”, „chustyna”,
„kotyna”, „chwyłyna”, „detyna”)
ale jednocześnie była to polszczyzna
w której ni stąd ni zowąd (pewnie
po spotkaniu z panią Bolechowską)
mogło się pojawić „ździebko”
lub „niebawem, niebaczkiem” nikt się
tego „ździebka” po matce nie spodziewał
(23 I 2019)
Materiał powstał dzięki współpracy z Instytutem Literatury, wydawcą „Nowego Napisu”.
ur. 1962, poeta, autor m.in. tomów „Nenia i inne wiersze” (1990), „Piosenka o zależnościach i uzależnieniach” (2008), „Nie dam ci siebie w żadnej postaci” (2016). Laureat Nagrody Literackiej Nike (2009) i Nagrody Literackiej Miasta Gdynia (dwukrotnie, 2006, 2009). Mieszka w Warszawie.