fbpx
Ładowanie strony
Logotyp magazynu Mały Format

Przedruk

Tekst stanowi posłowie do tomu „Opis nieszczęścia. Eseje o literaturze" W.G. Sebalda. Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Ossolineum w przekładzie Małgorzaty Łukasiewicz

1. Pisarz jako czytelnik – zdający sprawę z własnych lektur – to fenomen dość świeżej daty. Owszem, zawarty w listach Gustave’a Flauberta wykład na temat sztuki powieści zachowuje wciąż niezrównaną przenikliwość, a Henry James pozostawił po sobie obszerne tomy wnikliwej (auto)krytyki literackiej, ale figura pisarza jako zawodowego czytelnika wyłoniła się w efekcie koniunkcji kilku fortunnych (summa summarum) okoliczności dopiero wraz z początkiem XX wieku. Przyczyniło się do tego stopniowe uprzywilejowywanie krytyki literackiej, a z czasem także coraz powszechniejsza (zwłaszcza w krajach anglosaskich) praktyka zatrudniania autorów w roli (czasowych bądź stałych) wykładowców sztuki czytania i pisania. Zawdzięczamy temu nieznaną wcześniej eksplozję odautorskich komentarzy do literatury.

Thomas Mann, E.M. Forster, Virginia Woolf, Ezra Pound, Vladimir Nabokov, Jorge Luis Borges, Marguerite Yourcenar, Elias Canetti, Julio Cortázar, Stanisław Lem, Italo Calvino, John Ashbery, Milan Kundera, Danilo Kiš, Mario Vargas Llosa, Juan José Saer, Margaret Atwood, J.M. Coetzee, Josif Brodski, John Banville, Salman Rushdie, Enrique Vila-Matas, César Aira, Roberto Bolaño, Colm Tóibín, Lorrie Moore, Javier Cercas, Zadie Smith, Alejandro Zambra – na długim oddechu wymieniam tylko kilkanaścioro nieprzypadkowo wybranych – wszyscy oni (tak przecież różni) traktują swoje pisanie o literaturze jako niezbywalną składową własnej twórczości, a ich lekturowe zaangażowanie nie jest przygodne, sporadyczne i wybiórcze, lecz trwałe, nierzadko systematyczne, niekiedy wręcz wyczerpujące; wszyscy oni włączają ponadto w lektury nie tylko błyskotliwy intelekt, ale znacznie więcej: całych siebie. W.G. Sebald wpisuje się w ów szereg, choć zarazem zalicza się przy tym do rzadszej podkategorii: autorów, którzy rozpoczynają od akademickiego pisania o literaturze – takich jak William H. Gass, Umberto Eco, Claudio Magris, Ricardo Piglia czy Marek Bieńczyk – z czasem przechodząc na pozycje bliższe eseistyce i twórczości literackiej.

 

2.

Tej ostatniej przedstawiać już w Polsce nie trzeba. Warto natomiast przypomnieć, że niezwykły przypadek kariery literackiej W.G. Sebalda to nader instruktywny przykład kanonizacji współczesnego pisarza, jaka dokonała się w tempie mogącym przyprawić doprawdy o zawrót głowy. Fragmenty drugiej książki prozatorskiej nieznany wciąż jeszcze szerzej autor zaprezentował na słynnym konkursie literackim w Klagenfurcie w 1990 roku – i przepadł z kretesem, nie otrzymując żadnej nagrody. Trzy lata później, niedługo po wydaniu owej książki – nieostrego gatunkowo zbioru „Wyjechali” (1992) – Marcel Reich-Ranicki, niebywale podówczas wpływowy i apodyktyczny sędzia literacki, wieszczył (pełen „wielkiego respektu, ale małego entuzjazmu”) zarówno dziełu, jak i jego autorowi krótkotrwały żywot literacki („spotkamy się tutaj za dwadzieścia lat i zastanowimy, kto z nas pamięta jeszcze tę książkę”)[1]. Ćwierć wieku po owej dyskusji przewidywania krytyka wydają się spektakularnie sfalsyfikowane – w opiniotwórczych kręgach światowej krytyki literackiej Sebald uchodzi raczej zgodnie za najintensywniej oddziałującego pisarza niemieckojęzycznego początku XXI wieku. Fakt ten może nieco zaskakiwać ze względu na stosunkowo niewielki objętościowo dorobek beletrystyczny, którego trzon tworzą zaledwie cztery książki. Co najmniej dwie z nich jednak – „Wyjechali” i „Austerlitz” (2001) – zyskały tymczasem status arcydzieł, dwie pozostałe z kolei – „Czuję. Zawrót głowy” (1990) i „Pierścienie Saturna” (1995) – cieszą się renomą niepospolitych osiągnięć (niektórzy krytycy rozkładają tu akcenty nieco inaczej). Wszystkie wymienione pozycje dostępne są także w języku polskim (w wyśmienitych przekładach Małgorzaty Łukasiewicz), stąd też W.G. Sebalda – pisarza – przedstawiać już dziś w Polsce nie trzeba (co nie znaczy, że nie przydałoby się wznowienie jego od dawna już trudnych do zdobycia książek).

 

3.

Warto przedstawić natomiast znacznie mniej dotąd znanego Sebalda – krytyka i eseistę. W tym względzie  dobrze będzie mieć na uwadze, że zanim przyszły pisarz został jednym z najciekawszych reprezentantów współczesnej, jak sam mawiał, „prozy nieokreślonego rodzaju”, był (i pozostał aż do nagłej śmierci w 2001 roku) również profesorem literaturoznawstwa, germanistą, wykładowcą w Katedrze Literatury Europejskiej na Uniwersytecie Anglii Wschodniej w Norwich. Aż do roku 1988 – przyszły pisarz ma wówczas czterdzieści cztery lata – mamy zresztą w tym wypadku do czynienia z dość klasyczną raczej karierą akademicką, niezbyt prędką i niezbyt spektakularną, niezapowiadającą jeszcze późniejszej erupcji twórczej: w roku 1973 młody badacz uzyskuje stopień doktora kontrowersyjną rozprawą o Alfredzie Döblinie, w 1986 otrzymuje habilitację na podstawie wydanego rok wcześniej zbioru szkiców „Die Beschreibung des Unglücks. Zur österreichischen Literatur von Stifter bis Handke” („Opis nieszczęścia. O literaturze austriackiej od Stiftera do Handkego”). Kolejny zbiór artykułów, „Unheimliche Heimat. Essays zur österreichischen Literatur” („Niesamowita ojczyzna. Eseje o literaturze austriackiej”), profesor Sebald ogłasza w roku 1991, siedem lat później dołączy do nich tom esejów „Logis in einem Landhaus. Über Gottfried Keller, Johann Peter Hebel, Robert Walser und andere” („Kwatera na wsi. O Gottfriedzie Kellerze, Johannie Peterze Heblu, Robercie Walserze i innych”). W roku 1999 ukaże się powykładowy tom „Wojna powietrzna i literatura”, a już ze spuścizny wydany zostanie ponadto zbiór „Campo Santo” (2003), przynoszący obok tytułowego fragmentu niedokończonej książki także kilka tekstów krytycznych (obydwa ostatnie tomy dostępne są po polsku). Właśnie w przestrzeni eseistyki krytycznoliterackiej Sebald stawiał zatem pierwsze prozatorskie kroki, przestrzeń tę z powodzeniem uczynił tyleż naturalną, co komplementarną częścią własnej twórczości stricte literackiej i w przestrzeni tej także niezależnie od coraz silniejszego ciążenia powieściopisarskiego do końca życia realizował swoje pisarskie powołanie.

Stosunkowo obszerne odgałęzienie – czytelnicze – pisarstwa Sebalda uznawane jest obecnie także przez badaczy za integralną część jego twórczych poszukiwań[2]. I już w pobieżnym nawet przeglądzie wyraźnie rzuca się w oczy, że jako krytyczny czytelnik – inaczej niż jako wycofany autor – pisarz lubił prowokować, predestynowało go do tego zresztą preferowane spoglądanie na literaturę niemieckojęzyczną z ukosa, okiem „zagranicznego germanisty” (cenił sobie tę rozmyślnie obsadzoną zewnętrzną pozycję zwłaszcza ze względu na konflikt z powojenną germanistyką niemiecką, której zarzucał brak oczekiwanego przepracowania brunatnej niekiedy przeszłości). Począwszy od pracy magisterskiej, poświęconej dekonstrukcji pisarstwa (i sylwetki pisarskiej) Carla Sternheima, przez będące wciąż przedmiotem sporów surowe szkice dotyczące twórczości Jurka Beckera czy Alfreda Anderscha (postaci dziś w Polsce raczej mało znanych, darzonych jednak w swoim czasie w Niemczech dość powszechnym poważaniem), aż po głośne oskarżenie powojennej literatury niemieckiej o niemoc w obliczu okrucieństwa wojny powietrznej – krytyk miał zawsze własne niewzruszone zdanie i zwykł formułować je bez ogródek.

Jako krytyczny czytelnik – inaczej niż jako wycofany autor – pisarz lubił prowokować, predestynowało go do tego zresztą preferowane spoglądanie na literaturę niemieckojęzyczną z ukosa

Także jako wykładowca – literatury niemieckiej i europejskiej, później również creative writing – był przeciwieństwem wystrzegającego się wartościowania obiektywisty i bywał bezwzględny w zdecydowanych ocenach, zarówno wobec omawianych autorów (niezależnie od ich autorytetu: poważnych błędów warsztatowych nie dostrzegał w zasadzie jedynie u Kafki)[3], jak i swoich studentów. Wielu współczesnych krytyków uważa zresztą, nie bez dobrych racji, że właśnie owa bezkompromisowość, przechodząca niekiedy w zapalczywą zaczepność, oraz skłonność do ostrych osądów stanęły i stoją wciąż na drodze do powszechniejszego uznania w niemieckiej przestrzeni akademickiej jego rzadko już poza nią kwestionowanej literackiej rangi.

 

4.

Zostawmy jednak na boku polemiczne i polaryzujące oblicze pisarza jako krytyka i zastanówmy się, jakie inne cechy jego krytycznoliterackiego temperamentu zasługują na wyróżnienie. Wskazałbym zwłaszcza na jedną. Oto jakimi słowy Sebald jako wykładowca zwraca się w roku 1977 do studentów, anonsując proponowane seminarium:

W trakcie tego kursu spróbujemy przyjrzeć się „życiu i twórczości” Franza Kafki, unikając, na ile to tylko możliwe, streszczeń oraz pułapek nadmiernie przerośniętej literatury sekundarnej. Chciałbym zachęcić osoby, które zdecydują się na ten kurs, by w czasie wakacji czytały kafkę z cierpliwością i uporem, jakie tylko umieją w sobie wzbudzić.[4]

Dekady przed pojawieniem się elektronicznych gadżetów, które, jak obecnie skłonni jesteśmy niekiedy sądzić, zepsuły tak powszechną jakoby niegdyś przyjemność (odkrywania) tekstu, w nadzwyczaj niecodziennej (choć zarazem przecież arcyzwyczajnej) zapowiedzi zajęć Sebald uwydatnia cechę, która niezmiennie przesądza o dobrej interpretacyjnej robocie – to uważność. Jakiej sam jest doskonałym praktykiem. Bo i owszem, w swoich szkicach – zawsze gruntownych, nader niekiedy sążnistych, z biegiem czasu coraz bardziej osobnych i osobistych – włącza w obszar refleksji biografię autora, nie stroni od psychologicznych czy psychoanalitycznych spekulacji (podkreślając przy tym podwyższoną przenikliwość literatury w stosunku do odnośnych nauk), wyraźnie akcentuje tu i ówdzie własne interpretacyjne idiosynkrazje i sympatie, ale demonstruje przede wszystkim właśnie umiejętność lektury uważnej. Dbałej o szczegóły, nie tracącej jednak z oczu szerszego kontekstu i przewidywanego punktu zbiegu, okazującej autorowi i dziełu należną rewerencję także poprzez licznie nanizane na wywód cytaty, zdolnej w przelocie drobnym spostrzeżeniem czy poboczną obserwacją zwrócić naszą uwagę na mniej wyraźny, a jednak nieoczekiwanie istotny element omawianego dzieła.

 

5.

Trzy pierwsze zbiory esejów, czyli „Opis nieszczęścia”, „Niesamowitą ojczyznę” oraz „Kwaterę na wsi” łączy przynajmniej po części przyjęta perspektywa – wspólnym mianownikiem będzie już to osobliwa melancholia czy symptomatyczne zaburzenie narodowe właściwe w oczach krytyka literaturze austriackiej (a może wręcz nawet dla niej konstytutywne), już to poczucie osobności czy swoistej porażki charakterystyczne dla większości omawianych twórców. Zarazem jednak, na co autor kładzie widoczny nacisk w przedmowie do pierwszego z tomów, nie chodzi bynajmniej o findesieclową atmosferę dekadencji czy fatalistyczną postawę życiową, lecz raczej o zaskakująco wspólną dla wielu uważnie czytanych pisarzy melancholię – charakterystyczną dyspozycję psychiczną – jako formę sprzeciwu. Sprzeciwu, bo kultywuje się ją w piśmie, a jak pisał Elias Canetti, „wszystko, co się z a p i s u j e, zawiera jeszcze ziarnko nadziei, choćby brało się z najgłębszej rozpaczy”[5]. Sprzeciwu, bo wszyscy owi twórcy piszą, „jakby to miało ocalić czyjeś życie” (choć każdy mógłby zarazem dodać trzeźwo: „Przypuszczalnie moje własne”)[6]. Sprzeciwu w końcu, bo, jak z kolei dopowiada sam autor, „opis nieszczęścia zawiera w sobie możliwość jego przezwyciężenia”[7]. Sprzeciw ten bywa też niekiedy formą radzenia sobie z brakiem – związanym w wypadku części autorów zwłaszcza z koniecznością porzucenia miejsca pochodzenia (utratą intymnej ojczyzny), jako że zdaniem autora trafna jest prawidłowość, wedle której tym więcej mówimy o ojczyźnie, im jej samej mniej[8]. Trudno nie dostrzec w tym wszystkim uderzająco zasadniczych elementów poetyki – oraz etyki, zawodowej i osobistej – samego pisarza.

Sebald kładzie widoczny nacisk na zaskakująco wspólną dla wielu uważnie czytanych pisarzy melancholię jako formę sprzeciwu

Synchroniczna lektura wszystkich trzech zbiorów pozwala nie tylko wniknąć w obszar literackich fascynacji Sebalda[9] – składających się na swego rodzaju niemieckojęzyczną gałąź autorskiej genealogii – lecz także wyraźniej dostrzec nowatorskie elementy indywidualnej poetyki oraz prześledzić (co nie mniej zajmujące), jak stopniowo zmienia się wektor jego pisarstwa krytycznoliterackiego, jak od celnej akademickiej rzetelności przechodzi ono z wolna do swobodnej eseistycznej celności.

 

6.

Co do wzajemnego oddziaływania i przenikania obydwu przestrzeni pisarskiej aktywności Sebalda, uwagi wnikliwych czytelników nie ujdzie nie tylko znaczna współbieżność tematyczna szkiców krytycznych i twórczości literackiej, lecz także charakterystyczne przechwytywanie niektórych przywoływanych w tekstach krytycznych wyimków z omawianych dzieł i wprawne wmontowywanie ich, już bez zaznaczania źródła, we własne książki prozatorskie. Jako nauczyciel warsztatu pisarskiego Sebald, jak zgodnie potwierdzają wszyscy byli studenci, pośród udzielanych na zajęciach wskazówek eksponował zwłaszcza umiejętność dyskretnego kopiowania (którą należy całkowicie odróżniać od prostackiego przywłaszczania), podtrzymującą niejako pulsującą od zarania wewnętrzną rozmowę literatury, oraz subtelnego nadpisywania cudzych tekstów (biorąc je za nienazwaną kanwę, kontekst czy źródło). Efektem praktykowania obydwu zasad jest rozpoznawalna palimpsestowość jego literackiej prozy, będąca zresztą niekiedy, co na marginesie warto odnotować, również przedmiotem krytycznoliterackich polemik.

Jeśli zaś chodzi o powolną, lecz zauważalną zmianę stylu, fascynująca może być obserwacja, jak wraz z rosnącym sceptycyzmem wobec zinstytucjonalizowanego literaturoznawstwa (i uniwersytetu, podporządkowującego się regułom wolnorynkowej konkurencji) Sebald stopniowo oddala się od standardów neutralnego, aseptycznego, zobiektywizowanego dyskursu literaturoznawczego i jak praktykowane nieodmiennie w lekturze uważność, ścisłość i wnikliwość, uwolnione naraz od narzuconej im niekiedy odgórnie przyciężkości, zyskują niespodziewaną zwinność, zgrabność i lekkość we wciąż gęstym opisowo i intertekstualnie eseju. Kiedy więc w szkicu o Robercie Walserze czytamy, że jego ideałem było „przezwyciężenie grawitacji”, trudno znowu oprzeć się wrażeniu nieuświadomionej może w pełni podczas pisania samozwrotnej trafności także tej marginesowej obserwacji.

 

[1] Korzystam z transkrypcji dyskusji, która odbyła się 14 stycznia 1993 w programie telewizyjnym „Das Literarische Quartett”. Zob. „Das Literarische Quartett. Gesamtausgabe aller 77 Sendungen von 1988 bis 2001”, Berlin 2005 (CD-ROM)

[2] Zob. np. dział „Essays und Porträts” w: „W.G. Sebald-Handbuch. Leben – Werk – Wirkung”, red. C. Öhlschläger, M. Niehaus, Stuttgart 2017.

[3] Zob. L.Williams, „A Watchon Each Wrist: Twelve Seminars with W.G. Sebald”, w: „Saturn’s Moons. W.G. Sebald – A Handbook”, red. J. Catling, R. Hibbit, London 2011, s. 147.

[4] Cyt. za: M. Heydel, „Sebald w Anglii”; por. G. Turner, „At the University. W.G. Sebald in the Classroom”, w: „Saturn’s Moons”, s. 132.

[5] E. Canetti, „Prowincja ludzka. Zapiski 1942–1972”, tłum. M. Przybyłowska, Wrocław 1996, s. 60 (zapisek z roku 1943).

[6] Zob. C. Lispector, „Um sopro de vida. Pulsações”, Rio de Janeiro 1978, s.11.

[7] W.G. Sebald, „Die Beschreibung des Unglücks. Zur österreichischen Lite ratur von Stifter bis Handke”, Frankfurt a. M. 2006, s. 12.

[8] Zob. W.G. Sebald, „Unheimliche Heimat. Essays zur österreichischen Literatur”, Frankfurt a. M. 2004, s. 12.

[9] Osobne miejsce zajmuje tu esej na temat twórczości malarskiej przyjaciela pisarza, Jana Petera Trippa.

Przedruk

Tekst stanowi posłowie do tomu „Opis nieszczęścia. Eseje o literaturze" W.G. Sebalda. Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Ossolineum w przekładzie Małgorzaty Łukasiewicz

Arkadiusz Żychliński
(ur. 1976) – filolog, tłumacz, eseista, fikcjoznawca. Profesor w Instytucie Filologii Germańskiej UAM oraz członek zespołu Pracowni Pytań Granicznych w tej uczelni. Autor monografii na temat poetyki przekładu pisarstwa filozoficznego Heideggera „Unterwegs zu einem Denker” (2006), tomu esejów „Wielkie nadzieje i dalsze rozważania” (2013) i monografii „Laboratorium antropofikcji. Dociekania filologiczne” (2014).
redakcjaAgnieszka Rabińska
korekta Michał Kunik, Izabela Bryja
POPRZEDNI

szkic  

Pozostaje jedynie ironia

— Agnieszka Sobolewska

NASTĘPNY

szkic  

O długich ryjach pisarzy

— Łukasz Musiał