fbpx
Ładowanie strony
Logotyp magazynu Mały Format

Cykl: „Co po Berezie?"

Co po Berezie?
Cykl tekstów poświęconych życiu i twórczości Henryka Berezy (1926-2012), przy okazji wydania przez Państwowy Instytut Wydawniczy „Alfabetyczności". Kliknij, by zobaczyć pozostałe teksty z cyklu.

Nikt nie wie o Henryku Berezie więcej niż jego sny – spisał je dla nas w ogromnej „Oniriadzie”. Sny nigdy nie kłamią, nie mają powodu, chociaż raz jest to prawda większa, innym razem mniejsza, ale zawsze prawda, o ile nikt nie dotknie jej tępym narzędziem interpretacji i nie spróbuje podporządkować logice jawy.

Sny, tak jak rzeka, nigdy w płynięciu nie ustają, rozlewają się albo spadają z hukiem z wysokości, zmieniają kierunek, płyną dalej, Henryk pisze: moje pływanie ma wpływ na kształt rzeki, rzeka snów ma wpływ na kształt jego życia, dzieje się to w naturalnej wzajemności.

Pierwszy sen wybrany dla „Oniriady” pochodzi z lat siedemdziesiątych XX wieku i zapowiada właściwie wszystko, mówi o stworzeniach innego gatunku. Mówi, że widać je jak stado kur, które coś niszczą, niszczenie to jest aktem o nieznanej doniosłości, myślę, że jawa drży przed tą tajemniczą akcją, coś się ostatecznie zadecydowało i wieziona jest maleńka srebrzysta trumna z jakąś śmiercią, koniec. Henryk mówi: nie obchodzi mnie nic, co byłoby zewnętrzną formą – zewnętrznym wyrazem mojej rozpaczy, tak jest, być może w jakiś czas potem wykłada to publicznie, pewne rzeczy ogłaszał publicznie, jak pogląd na „Liber chamorum”, jak to, że nie ogranicza się do zainteresowania polityką, jak to, co napisał o powieści „Litość Boga”. We śnie jest to rozdział „Prozy z importu”, w jawie tego nie znajduję, niektóre rozdziały i całe dzieła są napisane wyłącznie w innych światach świadomości, tam należy ich szukać, czasem nie ma innego wyjścia, jest to tzw. bezwyjściowość literacka.

Albo inna, zamiast dzieł literackich można stworzyć olbrzymią budowlę, która nie będzie miała żadnego zastosowania, jest w obu rodzajach bezwyjściowości jakaś analogia, budowla ma być większa od piramidy Cheopsa, jej jedynym sensem może być to, że coś jest naszą, tej zbiorowości, własnością – coś jest niczym – więc nic nie mamy, czasem udaje się przenieść na teren pisma myśl snów, czasem nie.

Poprzez płomienie widać Morze Północne, to piękny widok, może na cześć Tarjei Vesaasa, o którym się w snach dyskutuje, ale podobno jakiś Polak znów dostał Nagrodę Nobla, sen patrzy przez okno jeszcze raz na Powiśle, Henryk wygłasza mowę o nieistnieniu krytyki w Polsce – krytyka może tu powstać za kilkaset lat.

Mamy czas, zawsze mamy czas wkraczając w odmienne stany świadomości zwane śnieniem.  Mamy czas, czasy i miejsca są tutaj ruchome, poruszają się w dowolną stronę, jesteśmy tam współtwórcami przeróżnych sytuacji, a nie „mądrystami”, którzy wiedzą, co to wszystko znaczy. Podróżuje się po globusie. Helikopterem przybywa papież, który nie czytał „Kamienia na kamieniu”, będzie musiał to nadrobić. Kobieta w średnim wieku nagle przerywa rozmowę z Henrykiem i pyta, w co on wierzy. Henryk odpowiada błyskawicznie: wierzę w cierpienie i niedługo potem odbywa się wieczór poezji na Kremlu, odbywa się rozmowa o świętych tekstach poetyckich, w galimatiasie zmienia się to w sztukę na podstawie tekstu religijnego, w którym rolę świętego Hieronima miałby zagrać Henryk, wszyscy są zachwyceni oprócz nieufnie obserwujących wszystko ludzi ze wsi, coś staje się jasne, a coś nie, przebywanie na pustyni, tłumaczenie świętych pism, Henryk pisze kunsztowną pracę, to jego egzamin.

Jest zdanie: żyję jakby wariantem innego losu (los wyminięty). W wielkiej rozmowie o nowej prozie pada czyjaś ostateczna pretensja, że TO JEST LITERATURA ROZPACZY, tak, to pretensja, Henryk potwierdza i dodaje, że większość świata zajmuje literatura racjonalności – na Oceanie Indyjskim, w całej Azji i w kręgu polarnym panuje literatura wyobraźni – w Polsce jest strefa obu wpływów, dalej już tylko mgławica rzeczywistości.

Teatry, rozmowy o Bogu, taszczenie naczynia z samogonem, sny co chwila ciągną do Skierniewic, gdzie jest środek świata, który tym razem omijam. Pogrzeb Jarosława Iwaszkiewicza przyśniony po dziewięciu latach od śmierci, jego pokora wobec odwieczności. Kolejne zdziwienie wyrażone snem, że Henryk nie pisze o zróżnicowaniach politycznych w literaturze. Odpowiedź mogłaby być użyta w jawie i być może była: w literaturze ważne są fundamenty tragedii istnienia i dramatu życia, od nich zależy etyczność sztuki, w polityce natomiast jest doraźność, to wszystko na ten raz, po jakimś czasie mówi się o eseju Henryka „Ziemia pisarza”. Czy zostanę wysłany na Daleki Wschód?

Teatry, rozmowy o Bogu, taszczenie naczynia z samogonem, sny co chwila ciągną do Skierniewic, gdzie jest środek świata, który tym razem omijam

Wtem rozstrzeliwana jest przestrzeń, ruch, ucieczka, pościg, tworzy się nowy układ chwil niewiadomego, punktem odniesienia tych wydarzeń może być coś w rzeczywistości jawnie uzgodnionej, ale tak naprawdę niczego nie trzeba nigdzie odnosić, ze snami nie warto wdawać się w spekulacje i odwracać tym uwagę od żywego procesu śnienia, z ziemi snów wyrasta tymczasem postulat języka poezji, języka metafory, do drukarni snów idzie drugi tom „Sposobu myślenia”, Henryk cieszy się tym, stoi na moście, nad wielką rzeką, ktoś płynie, on stoi we śnie i czeka.

Jan Kochanowski po czterystu latach od swojej śmierci przygląda się, jak odbywa się polskie wesele.

Pani Olesia przestaje pracować, trzeba się z nią pożegnać, dać kwiaty.

Toczą się walki partyzantów, konspiratorów.

Wiesław Myśliwski mówi: weź na wstrzymanie.

To wszystko tam, w strefie zmarginalizowanej przez jawę, czasem do tego stopnia, że niektórym ludziom nic się nie śni. A u Henryka ciągle zdarzenia, przepływ zdarzeń, imprezy, wchodzenie, wychodzenie, koło rotundy PKO wszystko szare, on śni, że decyduje się na rezygnację z wpływów na prozę w „Twórczości”, w tym samym śnie ląduje helikopter: Jarosław Iwaszkiewicz zadaje Henrykowi pracę egzaminacyjną pt. „Zimno”.

Pożegnania, powitania.

Myślę, że tym razem zostawię czytanie „Oniriady” w tym miejscu, muszę dobrze wysłuchać, dobrze zrozumieć to, co było dotąd, zanim Henryk napisze: istnieję jako plama na ścianie, jak rysunek na płocie – jestem zaledwie wyodrębniony. Przeglądam jeszcze dopiski, rozmowy, wspominki o zadaniach matematycznych, czytanie biletów tramwajowych – i są rzeźby na trotuarze, na chodnikach. Chciałabym widzieć te rzeźby – wyśnione kilkanaście lat wcześniej tomiki wierszy Henryka, zmaterializowane, wydane, ostatni tomik już po jego śmierci, mam.

Cykl: „Co po Berezie?"

Co po Berezie?
Cykl tekstów poświęconych życiu i twórczości Henryka Berezy (1926-2012), przy okazji wydania przez Państwowy Instytut Wydawniczy „Alfabetyczności". Kliknij, by zobaczyć pozostałe teksty z cyklu.

Marta Zelwan
pisarka, dawniej pod nazwiskiem Krystyna Sakowicz. Laureatka nagrody wydawnictwa „Iskry” (1984), Funduszu Literatury (1986), Nagrody im. Stanisława Piętaka (1988), Nagrody im. Edwarda Stachury. W 2009 roku była nominowana do Nagrody Literackiej NIKE za zbiór esejów „Księga ocalonych słów". Mieszka w Warszawie.
POPRZEDNI

szkic  

„Rewolucja artystyczna” albo „nowa” proza. Genealogia pewnego sporu

— Przemysław Kaliszuk

NASTĘPNY

szkic  

Głębokie gardło. Wkład pierwszy, poszerzony

— Piotr Seweryn Rosół