fbpx
Ładowanie strony
Logotyp magazynu Mały Format

 

„Lubię wracać tam, gdzie byłem już”, nuci czasem redaktor Nowacki na schodach przed gmachem Biblioteki Narodowej. Taki właśnie jest rok 2019 w podsumowaniu okładek okiem zespołu ilustratorskiego „Małego Formatu” – to czas pełen powrotów i kontynuacji. Na stałe zagościł na naszych łamach Artur Skowroński z Wydawnictwa J, którego wizualne koncepcje cenimy nie mniej niż iskrę bożą wydawcy, Jacka Bieruta. Gdyby melville’owska ofensywa Państwowego Instytutu Wydawniczego nie była godna uwagi ze względu na samego pisarza, należałoby śledzić ją dla pracy Łukasza Piskorka. Top 10 okładek to jednak nie tylko fajne chłopaki – Patrycja Podkościelny, niekwestionowana królowa oniryzmu, powraca w nim aż dwukrotnie.

Nie można nie wspomnieć o Karakterze i Przemku Dębowskim – ich wspólnemu projektowi przypadło w tym roku złoto. Wydawnictwo zasłynęło ostatnio z „przyjaznego przejęcia” mediów społecznościowych przez grafika. Przez tydzień prowadził on facebookowy profil Karakteru, powracając w ten sposób do roli z początków ich wspólnej działalności. Życzymy wszystkim wydawcom, by mieli tyle zaufania do swoich graficzek i grafików, i zapraszamy do lektury w atmosferze przyjaznego przejęcia!

 

10. „Psia książka” – NN, Wydawnictwo J

Pies w pozie „na rykowisku” wpisany w aureolę (czy raczej mandorlę) – czego chcieć więcej? To słuszna i właściwa pozycja dla czworonoga, któremu dedykowana jest przecież cała książka. Podkreśla ją dodatkowo brak typografii na okładce, jeśli nie liczyć miniaturowego logotypu wydawnictwa. Autor jest nieznany, podobnie tytuł, stąd zastępcze tytuły obiegowe, „Psia książka” – lub za Łukaszem Żurkiem – „Psiążka”.  Charakterystyczny, sinusoidalny kształt otaczający zwierzę można interpretować na kilka sposobów – jako drut, kabel lub zapis pulsu. Dominujące niebieskie tło przywodzi z kolei na myśl niebieski firmament – w końcu wszystkie psy idą do nieba.

 

9. „Taipi” – Łukasz Piskorek (Fajne Chłopaki), Państwowy Instytut Wydawniczy

2019 roku to kontynuacja przygody Łukasza Piskorka z serią prozy Hermana Melville’a w PIW-ie. Do dwutomowego wydania „Moby Dicka”, o którym pisaliśmy w poprzednim podsumowaniu, dołączyły teraz okładki powieści „Billy Budd” oraz „Taipi”, opowiadającej o pobycie amerykańskiego żeglarza na polinezyjskiej wyspie. Ta ostatnia to powrót do wątków marynistyczno-minimalistycznych – stąd połączenie łagodnego błękitu i wyraźnej czarnej kreski. Powtarzające się łuki i fale tworzą razem obraz tajemniczej maski, widzianej en face. A może to tratwa widziana z lotu ptaka? Trudno powiedzieć. W końcu wszystko dzieje się tu na granicy iluzji.

8. „Gorączka filmowa” – Hanna Kmieć, słowo/obraz terytoria

O sile tej okładki decyduje ilustracja: z ciemnego tła wyłania się grupa ludzi patrzących w dal oraz jasna smuga nad nimi. Nie musimy zaglądać za kadr, by rozpoznać ten obraz, znamy go przecież dobrze. Scena ma miejsce w przedwojennej sali kinowej, na co wskazują nie tylko elementy garderoby publiki, ale także zastosowana technika graficzna, korzystająca z sepii i efektu ziarna. Nad światłem z kinematografu unosi się tytuł książki, którego kolor koresponduje z treścią i wybija się na tle całej okładki. Warto zwrócić uwagę na postać małego chłopca w pierwszym rzędzie. W przeciwieństwie do zgromadzonych w kinie dorosłych potrafi on oprzeć się na chwilę magii ekranu. Być może jest tutaj raczej obserwatorem zjawiska niż jego uczestnikiem (podobnie jak autor książki) – a może po prostu chce zobaczyć, kto przygląda się jemu?

 

7. „Klub Snów” – Patrycja Podkościelny, Wydawnictwo Cyranka

W pierwszej z dwóch wyróżnionych przez nas prac artystki spodobał nam się pomysł na połączenie trzech warstw: białych roślin, fioletowych ciał i ciemnych plam. Oniryczne postacie z okładki wydają się tworzyć grupę, wyrastającą z jednego korzenia, a jednocześnie przenika je osobność i samotność – to anatomia łodygi. Z kolei dzięki plamom ich amorficzne ciała nabierają indywidualnych rysów, ukazują się twarze i dłonie. Być może to coś, czego dotknęły, co następnie odcisnęło się na ich twarzach, a może odwrotnie, odcisnęło się na dłoniach, gdy próbowały zmyć twarz. Sam odcień przypomina „Noc” Ferdinanda Hodlera, to kolor rozgniecionej jagody lub kleksa z atramentu. Wszystkie postacie mają przymknięte powieki, a sposób ułożenia dłoni sugeruje sen, podobnie jak „odręczny” zapis tytułu.

 

6. „Dziecko z darów” – Alicja Biała, Wydawnictwo Wolno

Projekt Alicji Białej wyróżnia się na tle okładek, których autorki sięgnęły do archiwum fotograficznego. Z pierwotnego zdjęcia zachowała się postać dorastającego chłopca, pozującego na tle lasu, z butami ukrytymi w gęstej trawie. Sąsiaduje z nim ciało dorosłego, być może ojca lub dziadka, trudno stwierdzić – jasny garnitur, wyprostowana postawa i… monstrualny kwiat. Roślina wyrasta w miejscu głowy lub tylko zasłania ją, będąc czymś w rodzaju krawata à rebours. Szelmowski uśmiech chłopca sprawia wrażenie, jakby miał z tym coś wspólnego. . Dzięki umieszczeniu napisu tytułowego z boku okładki i powtórzeniu motywu kolorystycznego z rośliny całość nabiera intensywności, a żaden z trzech elementów – zdjęcie, kwiat, typografia – nie gubi się w tej przestrzeni.

 

5. „Fuga” – Patrycja Podkościelny, Powergraph

Miejsce piąte to druga okładka Patrycji Podkościelny w naszym zestawieniu (tym razem ilustrująca prozę Wita Szostaka). Wielogłowa postać stworzona przez artystkę ma w sobie coś z mrocznej elegancji rodziny Adamsów – spójrzcie na te upiorne mankiety i kołnierzyk ściskany między palcami! Twarze o pustych oczach i zaciśniętych ustach przenikają się w taki sposób, że nie sposób rozpoznać, gdzie kończy się jedna, a zaczyna druga; kosmyk włosów bywa zarazem wąsem lub fragmentem brody. Być może chodzi tu o różne kreacje jednego bohatera, a może to raczej nawiedzające go duchy przodków? Zastanawia też kształt, który razem tworzą. Szklana kula? Planeta?

 

4. „Wojny nowoczesnych plemion” – Przemek Dębowski, Karakter

Dżentelmena po lewej stronie okładki można byłoby właściwie polubić – elegancki garnitur, równo zaczesane włosy, wyraźnie zarysowane kości policzkowe. Łatwo wyobrazić go sobie w trakcie debaty oksfordzkiej, gdy pewnym siebie głosem wytyka interlokutorom braki w argumentacji. Dopiero montaż trzech plansz ujawnia prawdziwe narzędzia jego retoryki: zaciśnięte zęby i zaciśniętą pięść. Nałożone filtry kolorystyczne nadają im dodatkowej dynamiki; to także dwie z trzech barw flagi Stanów Zjednoczonych (z Ameryką może kojarzyć się również szeryfowa typografia). Ziarnisty obraz sugeruje, że okładkowa postać pochodzi ze starej fotografii – chciałoby się, by na zawsze już tam pozostała.

 

3. „Alikwoty” – Artur Skowroński, Wydawnictwo J

Kluczem do zrozumienia projektu Artura Skowrońskiego są tytułowe „Alikwoty”, które w języku muzycznym oznaczają tony harmoniczne (co to takiego, być może potrafi wyjaśnić Rafał Wawrzyńczyk official). Linie – od tej całkiem prostej, do tych coraz gęściej przerywanych – przywodzą na myśl zapis nutowy, a zarazem służą za punkt zaczepienia rozrzuconym pomiędzy nie literom. Są tu kroje typowo cyfrowe i te stylizowane na eleganckie pismo odręczne, o różnej wielkości, grubości i pochyleniu. Litery te, oprócz swojej bazowej funkcji, pracują także jako autonomiczne obrazy.

 

2. „CPN. Znak, identyfikacja, historia” – Patryk Hardziej, Karakter

To bodaj pierwszy album, który zagościł w naszych corocznych podsumowaniach. W otoczeniu wydań poezji i prozy wyróżnia się formą już na pierwszy rzut oka. Pozioma okładka mieści słynne logo CPN-u w pełnym wymiarze, nawiązując przy tym kształtem do charakterystycznej konstrukcji stacji benzynowej. Praca Patryka Hardzieja to też żywy przykład tego, jakie znaczenie ma kolor dla identyfikacji wizualnej – zwłaszcza jeśli to neonowy oranż! Uwagę przyciągają także typografia tytułu i zamieszczone na okładce opisy, wykorzystujące białe logo jako tło, a zarazem element dzielący kompozycję na dwie części.

P.S. W wersji papierowej warto docenić także płócienną fakturę okładki.

 

1. „Japonia utracona” – Przemek Dębowski, Karakter

W zeszłym roku wygrał minimalizm, w tym roku zwycięża prostota! Wykorzystana przez Przemka Dębowskiego japońska rycina „Wieczór w Tagonourze” autorstwa Kawase Hasui jest piękna sama w sobie i całkowicie dominuje płaszczyznę okładki. Na początku mieliśmy pewne wątpliwości, ale po namyśle bardzo nam się ten zabieg spodobał – gdy mowa o tym, co utracone, warto po prostu pokazać obiekt tęsknoty. Tyle wystarczy. Monochromatyczny boczny pasek, który pozwala umieścić na okładce tytuł i autora bez zakłócania przewodniego obrazu, to już znak firmowy Karakteru.

Natalia Przybysz
ur. 1995, studiuje na wydziale Sztuki Nowych Mediów w Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych. Współtworzy Fundację Zwrotnica, swoje prace prezentowała m.in. na wystawie w Muzeum Plakatu w Wilanowie. Mieszka w Warszawie. Naczelna rysowniczka „Małego Formatu”, koordynuje Sekcję Ilustratorów.
Jacek Wiaderny
ur. 1994, redaktor „Małego Formatu”, student kulturoznawstwa w Kolegium MISH UW. Publikował m.in. w „Nowej Orgii Myśli”, „Niewinnych Czarodziejach”, „Ha!arcie”, „Twórczości”. Pasjonat księgowości.
redakcjaAndrzej Frączysty
korekta Jakub Nowacki
NASTĘPNY

rozmowa  

Maszynerie, sploty, mapy

— Łukasz Żurek