Drogie Czytelniczki, Drodzy Czytelnicy,
Numer jest pomyślany jako esej. Nitki łączące zawarte w nim teksty mogą rwać się lub pruć, temat jest bowiem szeroki jak Missisipi. Temat to poezja amerykańska.
Cykl „Śnią tylko o Ameryce”, który oddajemy w Wasze ręce w grudniowym numerze „Małego Formatu”, to luźna wiązanka tekstów, w której staramy się pokazać historyczne i współczesne strategie pisania poetyckiego za oceanem.
To także próba zdania sprawy z pewnego „ruchu w interesie”. W poetyckim podsumowaniu roku na łamach Dwutygodnika Maciej Woźniak słusznie pisał, że „Rok 2018 był rokiem znakomitych przekładów i tłumaczy”. Był to zarazem bardzo dobry rok dla poezji amerykańskiej w polskich tłumaczeniach.
Dlatego trzon cyklu „Śnią tylko o Ameryce” stanowią recenzje książek poetów i poetek z USA, które ukazały się u nas niedawno i nie zostały dostatecznie omówione. O nowym wyborze wierszy Elizabeth Bishop w przekładach Andrzeja Sosnowskiego pisze dla nas Bartosz Sadulski, o „Ciemnej materii” Rae Armantrout w tłumaczeniach Kacpra Bartczaka Cezary Wicher. „Miejsce, w którym można wybuchnąć”, zbiór próz poetyckich Erica Paula (przeł. Marcin Czerkasow), recenzuje Łukasz Żurek, a nowym przekładom Emily Dickinson autorstwa Krystyny Lenkowskiej przygląda się Michał Wieczorek.
Numer jest pomyślany jako esej, ale są w nim pewne prawidłowości. Czy można sobie wyobrazić cykl amerykański bez uwzględnienia Johna Ashbery’ego? Poświęcamy autorowi „Worldly Country” sporo miejsca, wychodząc przy tym z przekonania, że mimo jego intensywnej obecności w polszczyźnie od kilku dekad, wiele jeszcze można o nim powiedzieć (napisać).
Wiele można także przetłumaczyć. Dlatego w numerze grudniowym znajdziecie premierowe przekłady Przemysława Suchaneckiego z „The Tennis Court Oath”, bodaj najtrudniejszego, najbardziej eksperymentalnego tomu nowojorczyka (to właśnie z niego pochodzi tytuł cyklu). Wierszom tym towarzyszy wnikliwy i zajmujący szkic Anny Warso, który przedrukowujemy z wydanej w tym roku antologii „Poeci szkoły nowojorskiej” pod redakcją Kacpra Bartczaka.
O Ashbery’m traktuje również esej Jakuba Nowackiego „Jeżeli nie wiadomo, o czym mowa, to mowa o rozmowie”. Autor czyni przedmiotem namysłu „Klepsydrę”, długi wiersz nowojorczyka z tomu „Rivers and Mountains”. Wiersz przetłumaczył Jacek Gutorow i zamieścił w ogłoszonej niedawno nakładem Wydawnictwa J antologii „Oko wie lepiej”. Oprócz Ashbery’ego prezentujemy utwory dwóch innych, mniej znanych poetów z tej książki – Joshui Clovera i Henriego Cole’a.
Dzieje obecności Johna Ashbery’ego w polszczyźnie to także długa historia wpływu całej szkoły nowojorskiej na wyobraźnię polskich poetów i poetek. Zbawienne i zgubne skutki tego wpływu obserwujemy już od kilku dekad, przynajmniej od „niebieskiego” zeszytu „Literatury na Świecie”. Czym w istocie była „oceaniczna zmiana”, która zaszła w poezji polskiej na przełomie lat 80. i 90., i jaką rolę odegrali w niej Amerykanie? O tym między innymi można się dowiedzieć z rozmowy Jakuba Nowackiego z Kacprem Bartczakiem.
Numer jest pomyślany jako esej, więc możemy sięgać jeszcze głębiej. W cyklu znaleźliśmy miejsce także dla dwojga patronów, bez których trudno sobie wyobrazić współczesną poezję zza oceanu. Pierwszy z nich to Wallace Stevens, jeden z najważniejszych przedstawicieli amerykańskiego modernizmu, w Polsce wciąż znany stosunkowo słabo, mimo przekładów takich tuzów jak Czesław Miłosz czy Jarosław Marek Rymkiewicz. O filozofii autora „Harmonium”, roli przyrody i kwestii patrzenia w jego twórczości, a także o jego wpływie na kształt dwudziestowiecznej poezji modernistycznej opowiada Julia Fiedorczuk w rozmowie z Jakubem Nowackim.
Last but not least: Emily Dickinson, czyli najstarsza z publikowanych w tym numerze autorek, której twórczość była ważna właściwie dla wszystkich generacji amerykańskich poetów i poetek XX wieku. Poezja Dickinson powraca w kolejnych językowych odsłonach (tym razem w najnowszych tłumaczeniach Krystyny Lenkowskiej) i stanowi – jak mówi Kacper Bartczak – „świadectwo niesłabnącej, przekraczającej wszelkie podziały na fazy i okresy zdolności do stawiania nas twarzą w twarz z tym, co niesamowite”.
Stańcie, Drogie Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy, twarzą w twarz z tym numerem, który jest pomyślany jako esej.
Ameryka, jak wiadomo, nie istnieje.