fbpx
Logotyp magazynu Mały Format
Ilustracja tekstu "Najlepsze okładki. Podsumowanie 2018 roku".

W przy­pad­ku nie­le­d­wie dwu­let­niej hi­sto­rii „Ma­łe­go For­ma­tu” trud­no mówić o tra­dy­cji, ale po­wiedz­my, że to jej skrom­ny po­czą­tek: w 2019 roku wra­ca­my z pod­su­mo­wa­niem naj­lep­szych okła­dek roku 2018. W roku ubie­głym pre­zen­to­wa­li­śmy Wam „top 10” okła­dek 2017 wy­bra­ny w gło­so­wa­niu na­szej ekipy ilu­stra­tor­skiej – i to się nie zmie­ni­ło. W tym roku, oprócz pro­jek­tów z du­żych, re­no­mo­wa­nych wy­daw­nictw, sta­ra­li­śmy się się­gać po jak naj­wię­cej tych z mniej­szych ofi­cyn, nie­kie­dy dru­ko­wa­nych w zu­peł­nie sym­bo­licz­nych na­kła­dach. Kilku z nich udało się do­trzeć do ści­słej czo­łów­ki, co bar­dzo nas cie­szy.

Cie­szy też ro­sną­cy po­ziom świa­do­mo­ści es­te­tycz­nej wśród wy­daw­ców i wy­daw­czyń w Pol­sce – naj­lep­szym przy­kła­dem ka­ta­lo­gi PIW-u czy Osso­li­neum. In­sty­tu­cje te wy­ko­rzy­stu­ją obec­nie swoją szcze­gól­ną po­zy­cję na rynku nie tylko do eks­pan­sji w wy­bra­nych kie­run­kach li­te­rac­kich, ale także prze­my­śla­ne­go in­we­sto­wa­nia w ich opra­wę wi­zu­al­ną. Te dwie kwe­stie stają się coraz czę­ściej nie­ro­ze­rwal­nie sprzę­gnię­te – i bar­dzo do­brze. Nie mniej cie­szy roz­wój re­flek­sji kry­tycz­nej. Po­le­ca­my np. lek­tu­rę wpisu Grze­go­rza Fi­ja­sa – pro­jek­tan­ta i edy­to­ra – z jego bloga „Ty­po­gra­fia, edy­tor­stwo i nie­bez­piecz­ne idee”. Pisze on zaj­mu­ją­co m.​in. o kon­kur­sach po­świę­co­nych gra­fi­ce wy­daw­ni­czej, uni­for­mi­za­cji pro­jek­tów oraz re­la­cji po­mię­dzy okład­ką a ty­po­gra­fią wnę­trza.

Cie­szy­my się wresz­cie, że mo­że­my do­ło­żyć do tego swoją ce­gieł­kę i opu­bli­ko­wać wybór zwy­cię­skiej dzie­siąt­ki wraz z krót­ki­mi omó­wie­nia­mi. Przy in­ter­pre­ta­cji ko­lej­nych pro­jek­tów kie­ro­wa­li­śmy się przede wszyst­kim in­tu­icją ob­ra­zo­wą, jed­no­cze­śnie sta­ra­jąc się nie tra­cić z ho­ry­zon­tu tego, co po­mię­dzy pierw­szą a czwar­tą stro­ną okład­ki. Jak po­go­dzi­li­śmy przy tym wraż­li­wość gra­ficz­ki i przy­zwy­cza­je­nia re­dak­to­ra? To niech po­zo­sta­nie naszą unk­nown ple­asu­re. Za­pra­sza­my!

Okładka książki "Fantastyczny Grabiński" Joanny Majewskiej

10. Ma­rian Mi­siak, „Demon ruchu, duch czasu, widma miejsc. Fan­ta­stycz­ny Gra­biń­ski i jego świat”, Wy­daw­nic­two Osso­li­neum

W tym przy­pad­ku do­ce­nia­my za­rów­no po­je­dyn­czy pro­jekt, jak i opra­wę wi­zu­al­ną całej serii „Na Jeden Temat”. Oprócz logo w po­sta­ci dużej li­te­ry „J”, przy­po­mi­na­ją­cej nieco cyfrę „1”, po­zo­sta­łe ele­men­ty rów­nież mają cha­rak­ter ty­po­gra­ficz­ny – to kom­po­zy­cja ty­tu­łu, au­tor­ki oraz za­jaw­ki (ze strzał­ką za­pra­sza­ją­cą do środ­ka). Siła tej kon­kret­nej okład­ki po­le­ga na sku­tecz­nej grze ko­lo­rem, w ra­mach któ­rej mo­no­chro­ma­tycz­ne tło eks­po­nu­je fo­to­gra­ficz­ną wa­ria­cję na temat Gra­biń­skie­go. Na­świe­tlo­na czer­wie­nią po­stać mo­gła­by być sta­tecz­nym pro­za­ikiem z prze­ło­mu wie­ków, gdyby nie dwa istot­ne cię­cia – głowy i oczu – da­ją­ce w re­zul­ta­cie sza­lo­ny efekt dziw­no­ści. „Naj­dziw­niej­sze se­ria­le to czę­sto te naj­lep­sze”, pisał na na­szych ła­mach Paweł Kacz­mar­ski w mi­nio­nym roku, a sfor­mu­ło­wa­nie to śmia­ło roz­sze­rzyć można na pro­jekt Ma­ria­na Mi­sia­ka.

Okładka książki "Bierny wampir" Gherasima Luca

9. Magda Gar­de­ła, „Bier­ny wam­pir”, In­sty­tut Mi­ko­łow­ski

To chyba „naj­prost­sza” z oma­wia­nych przez nas okła­dek – z gra­fi­ką zre­du­ko­wa­ną do pod­sta­wo­wych ele­men­tów, przy­po­mi­na­ją­cą nieco maskę upio­ra ze słyn­nej opery Web­be­ra, no­szą­cą wszel­kie cechy do­bre­go lo­go­ty­pu. Klu­czo­wy wy­da­je się tutaj du­alizm ca­ło­ści, w war­stwie wi­zu­al­nej: czer­ni i bieli, w war­stwie zna­cze­nio­wej: zła i dobra, nocy i dnia, wresz­cie ak­tyw­no­ści i bier­no­ści. Ty­tu­ło­wy wam­pir sy­tu­uje się gdzieś po­mię­dzy – oprócz ota­cza­ją­cej go at­mos­fe­ry grozy w stylu noir spra­wia wra­że­nie dość zlęk­nio­ne­go jak na isto­tę de­mo­nicz­ną.

Okładka książki "Chochoły" Wita Szostaka

8. Pa­try­cja Pod­ko­ściel­ny, „Cho­cho­ły”, Wy­daw­nic­two Po­wer­graph

Tech­ni­ka za­sto­so­wa­na przy two­rze­niu tej okład­ki przy­po­mi­na nieco po­cią­gnię­cia pędz­lem na drew­nie. W po­łą­cze­niu z głów­nym kształ­tem two­rzy to obraz pnia i roz­ło­ży­stych ko­na­rów. Nie cho­dzi tu jed­nak o ma­je­sta­tycz­ną ro­śli­nę, a ra­czej o drze­wo ge­ne­alo­gicz­ne, wie­lo­po­ko­le­nio­wy dom, w któ­rym każde okno sym­bo­li­zu­je in­ne­go człon­ka ro­dzi­ny. Z kolei tek­stu­ra i prze­źro­czy­stość gra­fi­ki dają efekt wid­mo­wo­ści, uno­szą­ce­go się ducha, tak jakby ozdob­ne ramy były w rze­czy­wi­sto­ści na­grob­ka­mi. A może wi­ją­ce się ko­na­ry to dym lub pło­mie­nie? Ty­po­gra­fia pro­jek­tu utrzy­ma­na jest w po­dob­nym stylu, a ko­lo­ry­sty­ka przy­ga­szo­ne­go fio­le­tu może ko­ja­rzyć się ze słyn­nym pa­ste­lem Wy­spiań­skie­go – u czwar­te­go wiesz­cza cho­cho­ły też były prze­cież drze­wa­mi.

Okładka książki "Fragmenty dziennika SI" Łukasza Zawady.

7. Ali­cja Kobza, „Frag­men­ty dzien­ni­ka SI”, Nisza

W przy­pad­ku tego pro­jek­tu od razu wia­do­mo, że mamy do czy­nie­nia ze sci-fi – jeśli kogoś nie prze­ko­nu­je wiel­kie, ludz­ko-nie­ludz­kie oko, prze­ko­na go „SI” („sztucz­na in­te­li­gen­cja”) w ty­tu­le. Ta świa­do­mość pro­wa­dzi nie tylko lek­tu­rę książ­ki, ale także in­ter­pre­ta­cję jej okład­ki. Rodzi bo­wiem na­stę­pu­ją­ce py­ta­nie: dla­cze­go to, co kształ­tem przy­po­mi­na biał­ko oka, ma kolor szkli­ste­go błę­ki­tu, a to, co białe, kształt koła? Od­po­wiedź jest pro­sta. Ni­czym w kre­ato­rze Pho­to­sho­pa na­kła­da­ją się tutaj dwie war­stwy: to oko czło­wie­ka złą­czo­ne z ka­me­rą kom­pu­te­ra. I tym wła­śnie jest SI, nar­ra­tor­ka dzien­ni­ka – cie­kaw­ską pod­glą­dacz­ką o cy­fro­wym za­się­gu.

Okładka książki "Alfabetyczność" Henryka Berezy.

6. Emi­lia Pyza, „Al­fa­be­tycz­ność”, Pań­stwo­wy In­sty­tut Wy­daw­ni­czy

To książ­ka, którą czę­sto mie­li­śmy w ręku, obec­na na na­szych ła­mach wraz z nu­me­rem po­świę­co­nym Hen­ry­ko­wi Be­re­zie. Kom­po­zy­cja jej okład­ki po­wsta­ła z nieco ponad dwu­dzie­stu pro­sto­ką­tów róż­nej dłu­go­ści, dłu­gich i po­zio­mych oraz węż­szych pio­no­wych. Razem przy­po­mi­na­ją one zapis al­fa­be­tu Morse’a – wobec ty­tu­łu zbio­ru „Al­fa­be­tycz­ność” wy­da­je się to nie­przy­pad­ko­wym sko­ja­rze­niem. Jak na­to­miast in­ter­pre­to­wać roz­kład liter po­mię­dzy nimi? Być może sym­bo­li­zu­ją one po­szcze­gól­ne tek­sty kry­tycz­ne Be­re­zy, na po­trze­by pu­bli­ka­cji ze­bra­ne razem w jedną ca­łość? A może nie­bie­skie kształ­ty to puste li­nij­ki, na któ­rych wy­stu­ka­no wy­bra­ne li­te­ry?

Okładka książki "Zew włóczęgi" Rebecci Solnit.

5. Marta Lu­dwi­szew­ska, „Zew włó­czę­gi”, Ka­rak­ter

Na po­czą­tek krót­ko o samym pro­jek­cie z ga­tun­ku „wszyst­ko, co się nie opła­ca”. Jedna książ­ka i czte­ry okład­ki – tak, tak, to nie czte­ry różne tomy, to czte­ry wa­rian­ty ko­lo­ry­stycz­ne do tej samej za­war­to­ści tek­sto­wej. Zda­rza­ły się już w Pol­sce wy­da­nia z po­dwój­ną okład­ką, ale takie? To praw­dzi­wa rzad­kość. Ekipa Ka­rak­te­ru zro­bi­ła w ten spo­sób po­trój­ny pre­zent: dru­kar­ni, czy­tel­nicz­ce i gra­ficz­ce. Tej ostat­niej za­wdzię­cza­my pa­le­tę barw i kom­po­zy­cję ni­czym z re­ne­san­so­wych ob­ra­zów. To pej­za­że sa­mo­dziel­ne, wolne od obec­no­ści czło­wie­ka, pre­zen­tu­ją­ce świat takim, jakim widzi go za­pa­lo­ny pie­chur (prz­yn­ajmniej od czasu do czasu). Cie­płe pa­ste­lo­we od­cie­nie i głę­bia kra­jo­bra­zu mogą bu­dzić ty­tu­ło­wy wan­der­lust, zew włó­czę­gi – po pro­stu chce się wy­ru­szyć w po­dróż!

Okładka książki "O psach" różnych autorów.

4. Ola Nie­psuj, „O psach”, Czar­ne

Łapy, łapy, czte­ry łapy, a na ła­pach pies ku­dła­ty – z róż­nych tek­stur, wzo­rów i ko­lo­rów, w ciap­ki i krop­ki, z ob­ro­żą i bez. Przy ta­kiej róż­no­rod­no­ści ko­la­żo­wa forma spraw­dzi­ła się zna­ko­mi­cie. Ko­niecz­nie zwróć­cie uwagę na psie ogon­ki – ogon to w końcu kwin­te­sen­cja psa, radar i na­daj­nik, pies bez ogona to jak DJ bez wąsa. U Oli Nie­psuj psie ogony mają nawet swój wła­sny znak gra­ficz­ny, sym­bo­li­zu­ją­cy ich ener­gicz­ne ruchy – parę ma­łych czar­nych kre­se­czek. Jeśli do­brze li­czy­my, są łącz­nie trzy takie pary. Tyle samo psów można od­na­leźć na pierw­szym pla­nie, potem spra­wa się kom­pli­ku­je. A ile wy na­li­czy­li­ście?

Okładka antologii "Oko wie lepiej" z wierszami Ashbery'ego, Clovera i Cole'a w przekładach Jacka Gutorowa.

3. Artur Skow­roń­ski, „Oko wie le­piej”, Wy­daw­nic­two J

Ta okład­ka to już dru­gie oko w na­szym ze­sta­wie­niu – tym razem oko bez wąt­pie­nia ludz­kie. Do kogo jed­nak kon­kret­nie na­le­ży? Tutaj spra­wa się kom­pli­ku­je. W ty­tu­le książ­ki po­ja­wia się trój­ka ame­ry­kań­skich po­etów: Ash­be­ry, Clo­ver, Cole. Sy­me­trycz­ne po­wie­ki obej­mu­ją ich wszyst­kich, jak gdyby mu­sie­li dzie­lić się okiem ni­czym grec­kie graje. A może jesz­cze ina­czej: oko to wzrok czy­tel­ni­ków, prze­świe­tla­ją­cy syl­wet­kę jed­ne­go poety? Tą po­sta­cią byłby za­pew­ne Ash­be­ry, naj­bar­dziej uty­tu­ło­wa­ny i za­po­zna­ny z całej trój­ki. Poza tym pa­no­wie są jed­nak do­kład­nie tacy sami – in­ten­cja au­to­ra okład­ki wy­da­je się więc jasna. W ni­czym nie uj­mu­je to by­naj­mniej Ash­be­ry’emu – za­chę­ca ra­czej do rzu­ce­nia wię­cej świa­tła na twór­czość Clo­ve­ra i Cole’a (np. na na­szych ła­mach).

Okładka książki "Ścigając krzyk" Johanna Hari'ego

2. Pa­tryk Mo­gil­nic­ki, „Ści­ga­jąc krzyk”, Czar­ne

Za­rów­no ciem­na pa­le­ta barw, jak i piasz­czy­sta tek­stu­ra tej gra­fi­ki przy­wo­dzą nam na myśl nie­któ­re stare pla­ka­ty fil­mo­we – nie­ko­niecz­nie te z happy endem. Głowa z okład­ki to wła­ści­wie na wpół czasz­ka, po­zba­wio­na wło­sów, z pu­sty­mi oczo­do­ła­mi. Szare kłęby dymu wpa­da­ją jej przez usta i wy­pa­da­ją z dru­giej stro­ny… a może od­wrot­nie, wcho­dzą czub­kiem głowy i wy­cho­dzą usta­mi, jak ty­tu­ło­wy krzyk? W obu przy­pad­kach osta­tecz­nie wszyst­ko spo­wi­ja czerń, kolor śmier­ci i pust­ki. Z kolei ty­po­gra­fia ty­tu­łu kie­ru­je w stro­nę nar­ko­tycz­nej ha­lu­cy­na­cji, wy­krzy­wia­ją­ce się i wy­gi­na­ją­ce li­te­ry sym­bo­li­zu­ją zmia­ny w per­cep­cji – to jed­nak nie roz­kosz­na wizja upo­je­nia, ale ra­czej mrocz­ne za­ka­mar­ki bad tripu. Warto zwró­cić też uwagę na linie wy­pro­wa­dzo­ne z pierw­szych i ostat­nich liter au­to­ra oraz pod­ty­tu­łu; ele­ganc­kie do­peł­nie­nie ca­ło­ści.

Okładki dwóch tomów "Moby Dicka" Hermana Melville'a

1. Łu­kasz Pi­sko­rek, „Moby Dick”, Pań­stwo­wy In­sty­tut Wy­daw­ni­czy

Ziar­no mi­ni­ma­li­zmu za­kieł­ko­wa­ło na głę­bi­nie! Ab­so­lut­nym fa­wo­ry­tem te­go­rocz­ne­go wy­ści­gu oka­za­ła się dwu­to­mo­wa re­edy­cja kla­sycz­nej po­wie­ści Her­ma­na Me­lvil­le’a, za­pro­jek­to­wa­na przez Łu­ka­sza Pi­skor­ka. Róż­ni­ca po­mię­dzy dwoma wer­sja­mi ko­lo­ry­stycz­ny­mi okład­ki jest tyle dys­kret­na, co istot­na – jedna z nich ko­ja­rzy się z czło­wie­kiem i lądem, druga z ty­tu­ło­wym wie­lo­ry­bem i wodą. Po­dob­nych sub­tel­no­ści jest tutaj wię­cej. Linie, sta­no­wią­ce głów­ny ele­ment gra­fi­ki, to za­ra­zem fale i frag­ment mapy ba­ty­me­trycz­nej zna­nej każ­de­mu mor­skie­mu po­dróż­ni­ko­wi. Z kolei pod­kre­śle­nie na­zwi­ska au­to­ra i nu­me­ru tomu ukła­da się w kształt har­pu­na. Na ko­niec nie mo­że­my nie spy­tać: czy tylko my – oprócz wie­lo­ry­ba wpi­sa­ne­go w górną część okład­ki – wi­dzi­my w niej in­spi­ra­cję słyn­ną płytą Joy Di­vi­sion?

 

Na­ta­lia Przy­bysz
ur. 1995, stu­diu­je na wy­dzia­le Sztu­ki No­wych Me­diów w Pol­sko-Ja­poń­skiej Aka­de­mii Tech­nik Kom­pu­te­ro­wych. Współ­two­rzy Fun­da­cję Zwrot­ni­ca, swoje prace pre­zen­to­wa­ła m.​in. na wy­sta­wie w Mu­zeum Pla­ka­tu w Wi­la­no­wie. Miesz­ka w War­sza­wie. Na­czel­na ry­sow­nicz­ka „Ma­łe­go For­ma­tu”, ko­or­dy­nu­je Sek­cję Ilu­stra­to­rów.
Jacek Wia­der­ny
ur. 1994, re­dak­tor „Ma­łe­go For­ma­tu”, stu­dent kul­tu­ro­znaw­stwa w Ko­le­gium MISH UW. Pu­bli­ko­wał m.​in. w „Nowej Orgii Myśli”, „Nie­win­nych Cza­ro­dzie­jach”, „Ha!arcie”, „Twór­czo­ści”. W tym roku rów­nież nie uka­za­ła się żadna książ­ka jego au­tor­stwa.
POPRZEDNI

szkic  

Bywało lepiej. Podsumowanie roku 2018

— Jakub Skurtys

NASTĘPNY

rozmowa  

Czym jest eksperyment?

— Honorata Sroka, Paulina Chorzewska