
10/2017
szkic
Adam KlewenhagenTym, co interesuje mnie w szczególności, jest „ekonomia polityczna” uniwersum Harry’ego Pottera. A zwłaszcza – praca, która zostaje zamaskowana zarówno na poziomie świata przedstawionego, jak i narracji. Przesłonięcie to okazuje się analogiczne z tym, jakie dokonuje się na poziomie neoliberalnych dyskursów i ideologii „naszego” świata.
recenzja
Cezary WicherBartczak z jednej strony popuszcza językowi uzdy, z drugiej zaś spod biologicznej otuliny tomu wyrastają maszynowe metafory, opakowane jakby przez poetów dwudziestolecia zafascynowanych technologiczną zmianą, metalicznością i rozwojem – recenzja tomu „Pokarm suweren” Kacpra Bartczaka.
recenzja
Paulina ChorzewskaTen tom napisali przedsiębiorcy i przedsiębiorczynie – na wnioskach, w okienkach, w swoich domach i biurach. W „Firmach” znajdziemy w większości smutne nazwy przegranych i garstkę wesołych nazw zwycięzców. To wielka alfabetyczna epopeja narodowa, „Pan Tadeusz” na dwudziestosiedmiolecie polskiego kapitalizmu.
recenzja
Dawid KujawaMalek pielęgnuje frazy krótkie i szeroko rozstawione, nie dobrane przypadkowo, ale raczej skutecznie rozpychające horyzont poznawczy czytelniczki. Swoją technikę poetycką opiera na dwóch ruchach: permanentnego rozszerzania pasma emisji wiersza i jednoczesnego wygładzania wynikającej z takich praktyk szorstkości emisji – recenzja „Kordu” Natalii Malek
recenzja
Paweł MajewskiSolidna zeszłowieczna erudycja Starobinskiego, który pisząc o melancholii, łączy wiedzę o literaturze, historię idei i historię medycyny, może się chwilami wydawać nieco nużąca, ale czytając go, mamy komfortowe przeświadczenie, że po tej lekturze nie trzeba będzie już niczego doczytywać na ten temat u innych – recenzja „Atramentu melancholii” Jeana Starobinskiego.
varia felieton
Jakub NowackiDziwnym trafem w umysłach naszych rodzimych inżynierów kulturalnych nie zrodził się dotąd pomysł wydawania czegoś w rodzaju literackiego »Bravo Sportu«. W takim piśmie można by przecież z powodzeniem opublikować skróconą wersję wywiadu rzeki z Jerzym Pilchem. Najbardziej pikantne szczególiki. Top ten.
varia
List od czytelnikaZ poprzednich edycji Nagrody Nike pamiętam tweedową marynarkę Miłosza, błysk oka za grubym szkłem okularów Barańczaka, skromny uśmiech Różewicza. W tamtych wieczorach był dawny sznyt, maniery, futra i zapach dekoltów. Inna to była Polska, inny był też catering.